Zabrałam się za robienie szala. Miałam sprawdzić tylko jak się robi "provisional cast on" (ciekawe czy to przetłumaczyli na nasze?). Później chciałam sprawdzić jak to w ogóle będzie wychodzić. No i jest tyle:
Pogoda dzisiaj marna więc na kolor nie patrzcie. Wzór też kiepsko widać, więc posiłkowałam się obiciem krzesła:
Docelowo szal ma wyglądać tak jak na stronie Pink Lemon Twist, gdzie można nabyć wzór. Miałam go na liście ulubionych od dawna, ale wzięło mnie mocno dopiero po zobaczeniu wersji Jagienki. Kolor mojego "szala" jest bardziej zbliżony (jeśli nie ten sam) do wersji Jagienki, niż do tego, który widać na moich fotkach.
Szal ma mieć ze dwa metry - tam gdzie jest jasna nitka będzie jego środek (chwilę trwało nim się zorientowałam - ta moja niechęć do czytania całego opisu :)). Zakładam zatem, ze relacja z jego produkcji będzie wieloodcinkowa ;) Mam też nadzieję, że nim go skończę, wymyślę do czego go nosić ;)
Teraz garść informacji technicznych - druty 3, włóczka JaggerSpun Zephyr Wool-Silk 2/18 (dla motki luksusu ;)). Każde oczko rozrysowane na diagramie, ale nie jest najgorzej. Myślałam, ze bedę się zamykać w pokoju i w ciszy i skupieniu wgapiać w schemat. Okazuje się, że pomaga zaznaczanie markerem rzędów, które się już przerobiło. Dodatkowo dla kilku rzędów w przód wpisuję sobie ilość oczek prawych (tam gdzie jest ich więcej). Wzór na robótce jest na tyle czytelny, że daje się wyłapywać pomyłki - pomyłki są bardzo potrzebne, bo wtedy mam chwilowo robótki dosyć i odkładam ją na później ;) Generalnie jednak po dłuższej chwili dziergania tego szala czuję się jak po "połknięciu" książki - lekko otumaniona.
Plan mam taki, że dziergam szal w czasie majodrzemki - wtedy śpią też psy, w domu jest kompletnie cicho. Oczywiście nie trzymam się planu, przedziergałam wczorajszy wieczór, może podziergam dziś - bo chcę dojść do końca zawijasków. Później jednak biorę się za Manon bo nie chcę znienawidzić tego szala ;)
Pokus coraz więcej wokół. Archiwum X leży odłogiem, Manon doprasza się ukończenia, katalog "Do zrobienia" pęka w szwach, a na Ravelry znowu pojawił się ładny sweterek :( Właściwie pojawił się wcześniej, tylko teraz można zakupić wzór. Muszę chyba założyć kolejny katalog z rzeczami "Najbardziej do zrobienia", żeby się w tym wszystkim nie pogubić.
Zapomniałam, przy okazji Manon, napisać o bardzo ważnej rzeczy - na stronie Berroco jest dostępna korekta do tego wzoru.
Fiubzdziu - robić coś drugi raz - mordęga, ale robić dla siebie to trochę mniejsza mordęga :) Ponadto zaczynam doceniać komfort dziergania Merino - toż to sama przyjemność :)
Brahdelt - oj żal, żal pruć sweterek, tym bardziej żal, że masakrycznie się go pruje - jest tak dokładnie zrobiony, że każdej nitki trzeba szukać strasznie długo. Kolor bardziej wchodzi w róż niż w łosoś - tak wygląda na "świeżym powietrzu":
Edi-bk - na razie muszę zdobyć drutki. Z opisu wynika, że rękawy też robi się na okrągło - co przy takiej włóczce ma sens. Nie wiem jak wyglądałby szew takiej grubości. Robimy z Laurą rekonesans (ja wirtualny ona lokalnie pasmanteryjny) w poszukiwaniu odpowiedniego zestawu :)