Pokazywanie postów oznaczonych etykietą stemple. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą stemple. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 10 stycznia 2010

Jestem

Tak mnie naszło. Do tej pory, przyznam szczerze, nie miałam pociągu do pisania, do siadania przy komputerze na tyle, żeby cokolwiek napisać. W przelocie zaglądałam na blogi (widzę, że sporo znajomych odpuściło robótkom na drutach na rzecz innych zainteresowań). Na powrót dziergam. Tempem ślimaczym ale jednak ;)

Nie wiem jak częstobędę pisać, być może kolejnego posta wyskrobię za miesiąc lub dwa – uprzedzam i dziękuję wszystkim, którzy szturchali mnie i dopytywali się czy żyję *

No to do konkretów przejdźmy – wydziergałam w międzyczasie ( i noszę z zadowoleniem) drugiego Endless Knittef Cardi Shawl’a – tym razem z jasnośliwkowego Ideala. Włóczka cieńsza więc i sam Cardi mniejszy i łatwiejszy do opanowania na ciele. Do tego znacznie lżejszy. Z włóczki jestem zadowolona, chociaż nie d razu ją pokochałam. Chyba z powodu koloru – w marnym świetle ciągle kojarzył mi się bardziej z bordo niż ze śliską. Na szczęście w praniu jasna śliwka okazała się pięknym kolorem :)

Fotki nie ma i nie wiem kiedy będzie – sami wiecie co za oknem :)

Oto sam jasnośliwkowy Ideal w towarzystwie fioletowego i fuksjowego Australa:

 P1290423

Ideal jest ciemniejszy (chyba), na pewno ciemniejszy od fuksji Australa.

O ile co do fuksjowego Australa planów nie mam, to z fioletowego powstaje (w żółwim tempie) Point-edge wrap.

8319a2c3120783488429183

Wzór jest darmowy ale po angielsku. Prościutki, w sam raz do filmów (niestety nadal nie potrafię dziergać bez patrzenia na ręce więc do filmów z lektorem:)) Te ozdobne rożki u mnie wywijają się w każdym możliwym kierunku ale mam nadzieję, że zblokowanie pomoże. Próbowałam z tą włóczką startować do ażurowego wrapka z Vogue Knitting ale w  tym ciemnym fiolecie gubił się cały wzór.

Prócz pokazanych wyżej włóczek kupiłam jeszcze takie:

P1290421

Z tych grubaśnych mam zamiar wydziergać coś w rodzaju etoli na ramiona, coś w stylu pętli moebiusa. Co do angela nie mam jeszcze pomysłu (zwykle tak u mnie bywa z moherami) Pewnie coś s krótkimi rękawami i golfem dzierganego bezszwowo :)

Do tego dziergam dla Majki sweterek z Freedom Wool, którą kiedyś kupiłam “na spróbę”. Już drugi raz będę musiała dokupić motek, mam nadzieję, że tym razem wystarczy i skończę sweterek przed końcem zimy ;) Namiar na wzór dam jak tylko przypomnę sobie skąd go wzięłam (prosty , bez zszywania, robiony od góry).

Na etapie ukończenia, a jednocześnie wypadnięcia z łask jest Gallery Jacket, który mnie osobiście spodobał się (pewnie ze względu na modelkę) w tym wykonaniu:

1350488167_22380726ba

Robię go z wrzosowej Futury (mięciutka mieszanka z Merino). Robi się nudno, wzór zdecydowanie nie dla Fiubzdziu – nie dość że ściągacz 1/1 to jeszcze co drugie oczko robi się przekręcone. Wlecze się niemiłosiernie. W tej chwili został ni skrawek przodu od pachy w górę i nie mogę się przemóc albowiem…

…zaczęłabym coś nowego :)

Na przykład to:

114094068

albo jeszcze prędzej to:

 113650187

Co do pierwszego modelu -  jeszcze nie zlokalizowałam źródła. Drugi model pochodzi z Benissimo, próbka ma 24 oczka na 10 cm i pasuje mi jak ulał do Ideala dlatego dziwuję się niezmiernie, że zalecają druty 5 mm! Nie wiem czy ten typ kołnierza będzie mi odpowiadał ale ten model w czerwieni wyjątkowo mnie urzekł.

Inspiracji po drodze miałam więcej ale muszę sobie coś zostawić na kolejne posty ;)

Zapomniałabym o pieczątkach. W końcu zebrałam się i kupiłam porządne narzędzia do dłubania – oto efekty:

P1290410

I ptak i pióro zrobione wg wzoru Gennine. Dłubanie w gumie to świetla zabawa, szkoda tylko że materiał tak szybko się kończy :) Muszę zamówić kolejne gumy nim mnie skręci ;)

Jeszcze raz dziękuję za wszelkie życzenia i z góry przepraszam za maruderstwo w odpowiadaniu na maile i komentarze. Taki czas, nie ma na to rady.

niedziela, 16 sierpnia 2009

Daisy2

Moje psy niechętnie uczestniczą w sesjach zdjęciowych. Kropka najchętniej tuli się rankiem i wieczorem (kiedy jest już zbyt zmęczona by dokazywać):

P1280524 Nie będę pisać zbyt wiele, tak się ostatnio poukładało że nie mam chęci ani do pisania ani do dziergania ( o pozowaniu nie ma co wspominać). Pokonuję kolejne BabySteps w programie FlyLady znajdując zapomnienie w sprzątaniu. Drutowanie bowiem sprzyja rozmyślaniom. Czas biegnie szybko. Niedługo ostatni sierpnia, drugie urodziny Pszczoły i ostatnie chwile mojego pobytu w domu. Brrr. Pomyślę o tym jutro albo najlepiej postaram się nie myśleć w ogóle. Zbyt dużo czasu spędziłam w domu, boję się powrotu między ludzi.

Wygląda na to że mam skłonności do życia wg list, tabelek i linijki. Uspakajają mnie codzienne rutynowe czynności, codzienna lista rzeczy do zrobienia (zwłaszcza kiedy mogę je sobie odhaczać po kolei). Lubię znaleźć rano w skrzynce listę wytycznych na dzień bieżący. Odpadają lęki, że czegoś zapomniałam, że przepuściłam czas przez palce.

Czas wskoczyć w biurowy mundurek, odłożyć dres i spodenki. Zapomnieć o chodzeniu na bosaka. A ponieważ ja lubię wg listy poszperałam i wyszperałam coś takiego. Od dwóch dni nie mogę się zdecydować na kolor bazowy. Czarny mnie odrzuca ale jest taki bezpieczny. Szary lubię ale szare buty i torebki wcale mi się nie podobają. Że nie trzeba się trzymać kurczowo wytycznych? Ale ja tak lubię :)

Zrobiłam kilka pieczątek. Wszystkie zostały podarowane nim je zdążyłam obfotografować. Pozostały tylko testowe odbitki na przypadkowych kartkach papieru:

pieczątki 1 No i sama Daisy2. Muszę pozszywać trochę dziurki bo zrobiłam z rozpędu wersję na większe guziki. Poza tym podoba mi się tak samo jak poprzednia. Bałam się ciemnego koloru ale jest bardzo ładny (na zdjęciu wychodzi jaśniejszy):

P1280498-1

Całość zrobiona na drutach 2,5 mm. Kolor Sonaty “głównej'” oraz guziki identyczne, jak u Effci (dziękuję Effciu za guziki). Sonata wrzosowa wyszperana z zapasów.

Z kolekcji jesiennych podobają mi się wyłącznie modele z  Precious Kim Hargreaves. Konkretnie Maggie:

maggie-3Effie:

 effie-2

i Vivienne:

viv-2 

Wszystkie modele odgrzewane ale i tak mi się podobają. Podejrzewam, że lwia część sukcesu modeli to klimat zdjęć w albumach Kim :)

środa, 8 kwietnia 2009

Połowa Scheherazade gotowa :)

Dzisiaj będzie mało tekstu za to parę fotek. Rzucam się po tematach strasznie, a robótkowy tasiemiec (Scheherazade) minął co prawda półmetek ale to nie robótka z tych co po drodze mogą zachwycić. Dopiero po zblokowaniu zacznie to jakoś wyglądać, a na razie prezentuje się tak:

P1260129-2

Nie będę w najbliższym czasie robiła Rosy. Zbyt wiele wątpliwości budziły we mnie zestawienia kolorystyczne. Najpierw napaliłam się straszliwie na róże. Później bardzo spodobało mi się zestawienie wrzosu z kidsilkiem w kolorze Smoke. Szczęśliwie/nieszczęśliwie złożyło się jednak, że miałam w domu zarówno próbkę Smoke (dzięki Basi/Fanaberii) oraz Cashsoftu we wrzosowym kolorze (od Joasi/Kocurka). Na zdjęciu gotowego sweterka zestawienie wygląda cudnie. We mnie budziło wątpliwości bo było dosyć smutne. Ostatecznie popełniłam szaleństwo wydając zaskórniaki na włóczkę na clapotisa (dokładnie taką włóczkę na takiego clapotisa). Do tego zamówiłam brakujące mi drutki i teraz będę sobie czekać dłuższą chwilkę bo włóczkę dopiero będą mi sprowadzać. A na Rosę sobie poczekam aż mi się wszystko w głowie wyklaruje.

Co poza tym? Jestem w trakcie odnawiania jednego z krzeseł po babci (wyniuchałam na strychu u rodziców):

P1260123 P1260121

Docelowo krzesło będzie miało jeszcze warstwę farby i poprawione obicie siedziska (to mój pierwszy raz więc wyszło krzywawo). Nie wiem czy rzecz jest w dobrym guście ale mnie się podoba i uważam, że to najsłodsza rzecz jaką do tej pory zrobiłam (dosłownie;)). Dlaczego kwiaty? Pojęcia nie mam. Impuls i tyle (poza tym materiałem niczego w kwiatki w domu nie mam). Z tego samego materiału, którym obiłam siedzisko zamierzam uszyć (dużo powiedziane) bieżnik na stół do jadalni. Wielkie słowo “szycie” oznacza że podwinę wszystkie krawędzie i tyle. Coś mi się ten skandynawski minimalizm wymyka z rąk;)

Z malarstwa meblowego zamierzam jeszcze przemalować szafki w Pszczelim pokoju. Widziałam świetną komódkę (zdjęcie na sieci ale malutkie więc nie dam rady wstawić) – białą z namalowanymi dużymi liśćmi). Pszczoła ma szafki z odzysku które i tak czekają na malowanie więc nie zmasakruję żadnego nowego mebelka. Ale to wszystko po świętach, kiedy zabierzemy się za przemalowywanie Pszczelego pokoju.

Stempelkowo wyżyłam się w zeszłym tygodniu po otrzymaniu dłutek do linorytu. Szaleństwo ilościowe to nie było bo miałam zaledwie kilka gumek, z czego większa cześć okazała się zbyt krucha. Pokażę jednak co mi wyszło (osobiście za najbardziej udane uważam bordowe listki, w reszcie niestety krawędzie są mocno postrzępione).

P1260108 Wszystko wskazuje na to, że w tym roku nie będziemy musieli smażyć się na naszym tarasie. Wczoraj Marcin wziął dzień wolnego i zamocował konstrukcję pod naszą niby-pergolę. Niby- bo pierwotnie miała być klasyczna pergola z winobluszczem. Zrezygnowaliśmy jednak deseczek na “dachu” na rzecz białej plandeki, którą będziemy rozpinać sobie zależnie od potrzeb (rozwiązanie to podejrzałam u cioci i strasznie mi się spodobało). Winobluszcz puścimy po kratownicy jako jedną ze ścian pergoli. Plandeka powinna dotrzeć do nas w przyszłym tygodniu (w marketach budowlanych mają tylko niebieskie) – nie mogę się doczekać :)

piątek, 27 marca 2009

Tym razem uprzedzam

Najbliższy wpis może nieco odsunąć się w czasie. Zainaugurowaliśmy wczoraj sezon malarski (to znaczy Marcin napoczął sufity w pierwszym pomieszczeniu). Tajfun ma w planach objąć prawie cały dom, w związku z czym raczej nie będę miała siły na większe drutowanie wieczorami. Zaraz biorę się za pierwsze ściany (póki Pszczoła śpi).

Dodatkowo muszę zwolnić z dzierganiem bo strajkuje mi lewe przedramię. Może nie całe, tylko fragment za nadgarstkiem, ale złośliwie okazuje się, że właśnie tę lewą rękę nadwyrężam przy drutowaniu bardziej. Bo ból odczuwam od pół roku ale dopiero po ostatnich maratonach z Harmony dał mi się mocniej we znaki. W każdym razie mam stosować maść, zwolnić z robótkowaniem, a jak nie pomoże będziemy prześwietlać.

W Joyu pozostało mi podjechanie z prawym przodem od pachy do końca, zszycie całości i wykończenie dekoltu. Co później – nie wiem. Albo zamówię w końcu włóczkę na Rose, albo wezmę się za leżakującą Sheherazade. Albo zmienię zdanie i zrobię coś jeszcze innego ;)

Książki o szyciu, które kupiłam to Modne i proste szycie, oraz Szycie krok po kroku. Obie spełniły moje oczekiwania. Żadna z nich samodzielnie by tego nie zrobiła. Pierwsza wyjaśnia mi całą terminologię, podstawy a prócz tego właściwie dotyczy szycia wyłącznie ubrań (czego nie planuję w najbliższym czasie), druga zaś jest bardzo łopatologiczna, zdjęciowa i zawiera przepisy na te wszystkie najprostsze rzeczy które chcę uszyć w pierwszej kolejności – na przykład pokrowce na krzesła. Nawet do takich projektów muszę mieć wszystko łopatologicznie napisane – tak czuję się bezpieczniej :)

Dodatkowo trafiłam na fajnego bloga min o szyciu, którego podczytuję sobie od wczoraj i z którego na pewno zaczerpnę pomysł uszycia filcowych fasolek dla Pszczoły. Spodobał mi się też pomysł zdobienia na poduszkach. A kiedyś, kiedy będę już bardzo doświadczoną… szwaczką?? Wtedy uszyję sobie coś takiego ;)

colorwheel-774761

Drugi zestaw tuszy został rozwinięty z folijki i przetestowany na dwóch nowych stempelkach :

P1250631P1250627

Wiem już na pewno, że stempelki wciągną mnie na dłużej. To jest jak nałóg – wieczny głód świeżych gumek ;)

Update: Jak się robi takie supełki jak na poduszkach ładnie na zdjęciach pokazano tutaj – nawet ja rozumiem!

środa, 25 marca 2009

Nie zamierzam pisać codziennie ale lecz…

Miał to być tydzień odpowiedniej dawki płynów każdego dnia, będzie zaś tygodniem dostarczanych przesyłek :)

No chyba, że te przesyłki, które miały dotrzeć w tym tygodniu dotrą w przyszły, wówczas będę musiała wszystko odwołać ;)

Dotarła do mnie przesyłka Dagmary z kolejnymi próbkami bawełny (tymi od Pani Anny). Niestety ani zdjęć ani próbek nie zdążyłam jeszcze zrobić, dlatego napiszę o nich później. Dagmaro, jeśli tylko mam coś, czego byś chciała dotknąć to wiesz ;)

Druga przesyłka była bardzo tajemnicza – był to polecony, na którym zamiast Katarzyny była Karolina, nazwa nadawcy kompletnie mi się z niczym nie kojarzyła (polecony z resztą też, ja zamawiam wyłącznie priorytety). Po dokładnym obmacaniu koperty doszłam do wniosku że to tusze. Rozerwałam nieelegancko (bo w afekcie) i niespodzianka – jeden zestaw taki, jak zamawiałam, drugi inny. Nawet ładny ten drugi zestaw (a który tam nie jest ładny) no ale jednak miały być róże. Naskrobałam do sklepu, sklep szybko przeprosił i obiecał wymianę na swój koszt ale… no ale właśnie tak patrzę na ten drugi zestaw i patrzę i widzę, że też go chcę :) Więc naskrobałam raz jeszcze do sklepu z pytaniem czy już coś w tej sprawie robili, bo jeśli nie to niech zostanie jak jest. Mam nadzieję, że szybko odpiszą bo bym już chciała i drugiemu tuszowi rozerwać koszulkę :)

Teraz czas na zdjęcia (akurat wyszło słońce więc są). Najpierw Rain Forest:

P1250621-2

Nierozpakowany jeszcze Wood Grain:

P1250622

I pierwsze (naprawdę pierwsze) stempelki moimi pierwszymi (też naprawdę pierwszymi) stempelkami:

P1250619Dłubane tylko radełkiem do skórek, testowane na mazakach, wychodzi więc, że jeszcze sporo do poprawienia bo widzę, że zbyt płytko dłubałam. Do tego nie każda gumka się nadaje. Przykładowo kwiatek i ptaszek były na gumkach super tanich, które kruszą się podczas rzeźbienia stąd rozmazane kontury.Listek zaś i owad są dłubane na gumkach z wytłoczeniami, dlatego wzór nie odbija się równomiernie. Chyba sprawię sobie komplet dłutek do linorytu (cena kompletu na allegro dorównuje cenie wysyłki) tylko jeszcze powęszę, czy na pewno będą podobnego kalibru co zachodni Speedball.

Co mnie trochę zaniepokoiło – spodziewałam się, że gąbki będą ociekały tuszem. W każdym razie na fotkach reklamowych tak to wygląda – przesuwa się gąbeczką po papierze i zostaje mokra smuga. U mnie jest zaledwie efekt cieniowania. Tusze są zapakowane, tak że nie da się ich otwierać bez naruszenia foliowej osłonki więc chyba nie przeschły? Niestety nie znalazłam w krajowych sklepach uzupełnień do tuszy, sprowadzenie ich z zachodu będzie dużo droższe. Oby ten temat był mocno odległy w czasie :)

Spodziewam się jeszcze w tym tygodniu książek o szyciu oraz żywołownej myszołapki (miałam się tym nie chwalić, coby się ludzie ze mnie nie śmiali ale jestem niekonsekwentna – nie potrafimy przyłożyć ręki do śmierci zwierza, mamy plan wynieść go żywego na kompostownik gdzie będzie miał łakoci pod dostatkiem. Poza tym Marcin cieszy się, że już cieplej i mysz na dworze nie zmarznie).

O ile poranek zirytował mnie kolejną porcją śniegu o tyle po południu po bieli zostało zaledwie wspomnienie. Słońce grzało przyjemnie, było dużo cieplej wybrałyśmy się zatem (4 dziewczyny bo jedyny facet wracał dzisiaj później do domu) ponownie na łąkę. Uwielbiam te wyprawy bo Pszczołę interesuje na nich wszystko, nie ma niebezpiecznych miejsc, przestrzeń jest ogromna, można ja puścić samopas a samemu przycupnąć w słońcu i zanurzyć się w rozmyślaniach. Psy kopią dziury w poszukiwaniu gryzoni…

P1250134

Maja zachwyca się każdym patykiem i trawką…

P1250140

… a ja się relaksuję. Kogo zastanowi gustowne wdzianko Pszczoły wyjaśniam – to strój poligonowy, w którym można się wytarzać we wszystkim nie przyprawiając matki o zawał serca ;)

P1250138 Zdjęcia są z początku marca, ale co za różnica – raz śnieg jest za chwilę nie ma – kto by za tym nadążył ;)

Ps. Dzisiaj wysprzątałam kotłownię. Mam najgłupszą kotłownię pod słońcem. Kiedy budowaliśmy dom olej opałowy był znacznie tańszy. Wykafelkowaliśmy zatem wszystko na biało, a kotłownia jest przed piwnicami (idąc od części mieszkalnej) do tego bez okien. Stał sobie elegancki biały piecyk wyglądający jak większa pralka. Olej poszedł w górę (węgiel też zresztą idzie) trzeba było zmienić piec i efekt taki, że zaraz z klatki schodowej wchodzi się do kotłowni a za nią są dopiero piwnice. Mamy zapyloną klatkę schodową, zapylone piwnice i wszystko co w nich stoi, a jak się wynosi popiół nie ma jak wywietrzyć bo nie ma okna (no chyba że otworzymy piwnice wtedy dopiero wszystko tam leci).  W każdym razie zapakowałam popiół do wiader, odkurzyłam całość, wymyłam te białe kafelki i siedzę cicho i się cieszę bo Marcin myśli, że wieczorem będzie musiał to sprzątać ;)