niedziela, 19 lutego 2012

Heksagon Quilt Granny's Garden cz1

Coś drgnęło... już drugi dzień temperatura powyżej 0 :-) Byle do wiosny:-)

Robótki ostatnio leżą trochę zapomniane. Chyba trochę za dużo pracy wzięłam na sobie w ciągu ostatnich kilku tygodni...
Ale żeby nie było, że tak zupełnie nic nie robię, to pokaże Wam kawałek nowego projektu.
Długo przymierzałam się do szycia tych sześciokątów, głównie ze względu na to, że wszystkie je trzeba pozszywać ręcznie, a to wiadomo trwa.... Ale jak już zaczęłam, okazało się, że to jest ich największa zaleta:-) Zszycie dwóch kawałków trwa chwilkę i można to robić dokładnie wszędzie, nawet w pociągu, jadąc do pracy;-)

Nacięłam na początek dwie setki bawełnianych heksagoników, zaprasowałam i partiami wrzucam do torebki, gdzie czekają na pozszywanie:



Wybrałam wzór tzw. granny's garden, oprócz beżowych "ogródków" będą jeszcze zielone, niebieskie i różowe.

Zaprasowany heksagon ma prawie 4 cm średnicy.

Na razie mam 7 gotowych, a następne trzy "się szyją".

niedziela, 5 lutego 2012

Rosewood Manor - Keys to the Kingdom cz 3

Skończyłam moje klucze:
Nie powiem, z efektu jestem całkiem zadowolona:-)

Obrazek wyszedł delikatny, koronkowy:


Haftowałam tylko czarną muliną, dwoma lub jedną nitką:



Kanwa, jak zwykle Aida 18, kolor ecru:


PS. Czy ktoś wie, kiedy skończy się ta zima???? :-(

niedziela, 22 stycznia 2012

HAE - The Gatekeeper - Sheila Wolk by Michelle Sayetta cz 1

Znacie projekty firmy Heaven and Earth Design? Pewnie tak, prędzej czy później każda hafciarka zaczyna myśleć o popełnieniu któregoś z ich wzorów.:-)
Mam i ja w swojej kolekcji wzorów "koniecznie do wyszycia" kilka takich obrazów.
Jeden nawet zaczęty...;-)
Chyba ze 3 lata temu trafiłam na hafty wg projektów Sheili Wolk
Zachorowałam na taki: The Gatekeeper

Szybko skompletowałam mulinę i kanwę i zaczęłam wyszywać.

Haft ma 300 na 425 krzyżyków czyli do wykonania 127 500 krzyżyków. Używa się 50 kolorów. Na kanwie 18 ma wymiary 34 na 59 cm.

Mojego pierwszego zapału starczyło na tyle:


To jest 1 (słownie: jedna!) strona.

Do całego obrazka ma się to tak:


Dopiero teraz widać jaki to olbrzym:-)

I mniej więcej w takim stanie na jakiś czas utknęło. Potem zniechęcona coraz mniejszymi postępami przerzuciłam się na robotę "od końca" czyli od dolnego prawego rogu.



Tu szło trochę szybciej, więcej koloru czarnego, szybciej przybywało, wyhaftowałam prawie 3 strony i znowu utknęłam.
Znowu moje Hae powędrowało do szuflady.

Ale w ramach przedświątecznych remanentów znowu ujrzało światło dzienne:-)

Dokończyłam pierwszą stronę i zaczęłam drugą:


No i od jakiegoś czasu dłubię tylko to.

Na obecnym etapie The Gatekeeper wygląda tak:


Wciąż jeszcze dużo brakuje, wciąż jeszcze niewiele wyłania się z niebytu, ale co dzień przybywa kilka krzyżyków.

niedziela, 15 stycznia 2012

Baby Sophisticate by Linden Down czyli moje boje z drutami.

Wpadłam poomiatać pajęczyny:-)
Częstotliwość zamieszczania wpisów spadła mi w nowym roku dramatycznie. I po raz pierwszy nie z lenistwa, a wręcz przeciwnie.
Rok zaczął się bardzo pracowicie, niestety nierobótkowo. Zawodowo podjęłam się pewnego trudnego zadania, które mam nadzieję przyniesie mi spore profity, nie tylko pieniężne;-) W efekcie od dwóch tygodni nie wyściubiam nosa z komputera i pilnie uczę się nowych rzeczy, a robótki leżą nietknięte...

A wracając do tematu posta... Jakiś czas podjęłam postanowienie, że nauczę się robić na drutach, ale tak porządnie, ze schematów, skomplikowane wzory, cudne chusty, sweterki, itp. No i się po trochu uczę:-) Z efektem różnym, raz lepszym, raz gorszym.
Teraz będzie ten lepszy efekt:-)

Podpatrując drutowe mistrzynie i szukając wzorów, z którymi sobie poradzę zawędrowałam na bloga Truskaveczki z tłumaczeniami wzorów z Raverly. I znalazłam tam takie cudo. A ponieważ jednej takiej zamarzyła się chusta (oj na to to jeszcze sobie poczekasz...:-)) i sweterek dla Juniora, to postanowiłam spróbować. W końcu Junior na szczęście w rozmiarze przyjaznym, więc robienie takiego sweterka nie mogło potrwać długo:-)

Uwaga, uwaga, przedstawiam bohatera dnia:

Szary sweterek!

Baby Sophisticate by Linden Down - darmowy schemat dostępny tutaj, tłumaczenie na polski tutaj

Dane techniczne:
włóczka Rozetti Fist Class, o taka, 3 motki, wełna + mikrowłókno, mięciutka, niegryząca i przyjemna w robocie, druty 3,5 mm



Ponieważ moja włóczka była cieńsza niż ta proponowana przez autorkę wzoru, powiększyłam proporcjonalnie liczbę oczek.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Świąteczny SAL 2011 - Lili Soleil, Le Val d'Abondance cz 3

Witajcie w Nowym Roku:-)
Długo mnie tu nie było... Świąteczna przerwa przeciągnęła się dłużej niż myślałam. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że w całej tej grudniowej gonitwie nie miałam zwyczajnie czasu na blogowanie, a kiedy przyszły Święta oddałam się odpoczynkowi:-)
Odpoczynek oczywiście z robótką w tle, może bez spektakularnych efektów, ale coś tam dłubałam przez ten prawie miesiąc. Szyjogrzej/otulacz czeka na zszycie, szary sweterek dla pewnego wyjątkowego malucha gotowy (tak, tak, w nierównej walce z drutami, tym razem 1:0 dla mnie:-) ), drugi większy sweter zaczęty, Keys to the Kingdom na finiszu, odkopałam kolejne UFOki i coś tam podłubałam, przybyło niteczek w By the fireside , i przeprosiłam się z moim HAE, które leży ledwo zaczęte od nie wiem kiedy, pokaże go niedługo, może dzięki temu będzie go przybywać w większym tempie... Poprzeglądałam moje zasoby schematów i ustaliłam kolejkę następnych haftów. No, trochę tego jest...:-)

Ale po kolei, najpierw zaległości.
Lili Soleil w wersji tuż sprzed Świąt. Nie zdążyłam więcej, zostało jeszcze trochę backstitchy i wykończenie. Do końca zimy powinnam dać radę:


wtorek, 13 grudnia 2011

Świąteczny SAL 2011 - Lili Soleil, Le Val d'Abondance cz 2

Jak co roku drogowców zaskakuje zima i padający śnieg, tak mnie co roku zaskakuje Boże Narodzenie. Bo czeka człowiek i czeka i do świąt jest tak strasznie dużo czasu, ciągnie się ten listopad w nieskończoność, a potem znika nie wiadomo kiedy i już są święta...
Wigilia za 11 dni... kiedy to zleciało? przecież niedawno była połowa listopada...
Dobra, koniec marudzenia:-)
Moja kawowa Lili Soleil:



Zaczęłam wyszywać domek. Jakoś znudziły mi się te renifery, potrzebowałam odmiany:-)

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Świąteczny SAL 2011 - Lili Soleil, Le Val d'Abondance

Dwa lata temu od wyszywania SALowej choinki zaczęła się moja przygoda z blogowaniem. Rok później wyszywałam śnieżynkę. Zabawa była przednia, więc czy mogłam mieć inne wyjście niż zapisanie się na tegoroczną zabawę? :-)
W tym roku, po burzliwym głosowaniu wybrałyśmy dwa wzory: świąteczny sampler z domkiem Lili Soleil, Le Val d'Abondance i Christmas Atmosphere by Alessandra Adelaide Needleworks.
Mój wybór padł na zaśnieżony domek.
Celowo zostawiłam sobie tą przyjemność na grudzień, mimo, że na SALowym blogu dziewczyny wyszywają już od dawna.
Nici i tkaninę wybrałam dość szybko: Aida 18, ecru, mulina DMC 840, 841 i 842.



Wyszywa się szybko, zmiany kolorów niewiele, przybywa w ekspresowym tempie:


czwartek, 24 listopada 2011

Rosewood Manor - Keys to the Kingdom cz 2

Bardzo Wam dziękuję za komentarze pod poprzednim wpisem!:-)



Zdopingowana słowami uznania mam już prawie połowę:-) Coś czuję, że szybko wykończę tego UFOka...

niedziela, 20 listopada 2011

Rosewood Manor - Keys to the Kingdom cz 1

Miała być Salowy obrazek, ale w kolejkę wepchnął się niedokończony UFOk...
Zaczęty jeszcze latem, teraz na fali wykańczania zaczętych robótek ma szansę na finisz.
W oryginale kilka kolorów, u mnie jeden, czarny, ale jakoś mi najbardziej tu pasuje:



Delikatne, koronkowe klucze i alfabet.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Myszowy SAL: Row of Sugar Plum Mice by June Armstrong cz.7

i ostatnia.
Myszy skończyłam:




Kolorki dobierane na oko, mulica DMC, wyszło całkiem całkiem. Jedyna moja modyfikacja to zmniejszenie odległości między myszami. Dzięki temu myszy zmieszczą się na poduszce dla mojej córki, która mam nadzieję powstanie niebawem. :-)

No, a teraz z czystym sercem mogę zacząć nowe rzeczy:-)

środa, 9 listopada 2011

Myszowy SAL: Row of Sugar Plum Mice by June Armstrong cz.6

Po kropkowanym przerywniku wracam do myszy.
Przedostatnia balerinka:




i wszystkie dotychczasowe panienki w (prawie) komplecie:


Link
Czas najwyższy kończyć tą pracę i zaczynać następną. Tym bardziej, że na Świątecznym SALu robota wre już od dawna, a ja mam na razie tylko wzór, tkaninę i nici wybrane...

wtorek, 1 listopada 2011

Zielone kropeczki krok po kroku

Od razu ostrzegam, zdjęć będzie dużo, ale to mój pierwszy tutek, więc chciałam, żeby wszystko było jak należy:-)

Sposób jaki tu opiszę nie jest moim pomysłem, podejrzałam go na kilku patchorkowych stronach, ale wg mnie ułatwia pracę i dla kogoś, kto lubi żeby się wszystko (no prawie wszystko:-)) zgadzało jest idealny.

Potrzebujecie:
- kwadraciki w ilości odpowiedniej do rozmiaru serwety jaką chcecie otrzymać, moje kwadraciki maja rozmiar 4,5 cm na 4,5, nie za małe, nie za duże, 84 sztuki, po 28 w każdym kolorze , po pozszywaniu całości kwadracikowa wstawka w serwecie ma 19 na 46 cm, przed zszyciem będzie sporo większa, pamiętajcie, że w tych 4,5 cm mieszczą się zapasu na szwy
- fliselina z klejem - ja użyłam zwykłej najcieńszej fliseliny ze sklepu i narysowałam na niej linie ołówkiem co 4,5 cm, ale wiem, ze w sklepach z akcesoriami do patchorku jest już gotowa, pokratkowana, ale minusem jest to, że jest 4 razy droższa niż zwykła


Na pokratkowanej fliselinie układacie swoje kwadraciki i przyklejacie je żelazkiem. Im dokładniej to zrobicie, tym łatwiej będzie potem szyć. Ja układałam fragment, przyklejałam go, a potem układałam następny i tak do końca partiami:



przyklejone kwadraciki składacie wzdłuż linii styku i szyjecie, ja szew rozcinam i rozprasowuję go na dwie strony, ale równie dobrze jeśli podklejona tkanina jest cienka można go zaprasować bez rozcina w jedną stronę:



po pozszywaniu wszystkich krawędzi wzdłuż waszej pracy, to damo trzeba zrobić z krawędziami w drugą stronę:



po rozprasowaniu wszystkich szwów wasza kwadracikowa wstawka będzie wyglądać tak: (zdjęcie jakieś krzywe wyszło, ale uwierzcie na słowo, że było prosto:-) )



a tak po prawej stronie:


Teraz doszyłam jeszcze dookoła zieloną ramkę (której narożniki u mnie schodzą się pod kątem 45 stopni, ale jak doszyjecie dookoła zwyczajnie paski, albo nie doszyjecie nic, też będzie ok:-)), podłożyłam tkaninę na spód, żeby ukryć szwy i obstębnowałam ją dookoła kwadracików. Tu zdjęcia nie będzie, bo umknęło mi podczas pracy, żeby też co cyknąć:-)


Teraz lamówka:
skrojona oczywiście ze skosu, tak się lepiej układa i łatwiej maskuje drobne niedoskonałości. Moja ma 4 cm szerokości.
Lamówkę przyszywam z prawej strony mojej serwety i będę ja przewracać na lewą. Można odwrotnie, ale mnie jest po prostu tak wygodniej.

Przyszywamy ją zaczynając mniej więcej od środka jednego z boków. Dlaczego? Ponieważ w ten sposób najłatwiej zrobić nie rzucające się w oczy łączenie. O takie:



Moja lamówka jest przyszywana na szerokość 1 cm



dlatego też kiedy potarłam do narożnika zakończyłam szycie 1 cm od brzegu:



Po co? Ano po to, żeby ułatwić sobie wykonanie narożników.
Moją lamówkę odginam pod kątem 45 stopni, o tak:


złożenie przytrzymuję palcem i układam lamówkę wzdłuż następnego boku w taki sposób, żeby wyrobić narożnik, powinna powstać taka zakładka jak na zdjęciu.
Dla ułatwienia przypięłam sobie szpilką miejsce od którego zacznę przyszywanie lamówki wzdłuż drugiego boku. 1 cm od brzegu, dokładnie w miejscu, gdzie skończyłam poprzedni szew.



Prawie gotowy narożnik wygląda tak:


a z lewej strony tak:


Teraz trzeba odwrócić lamówkę na drugą stronę i ją zaprasować. Zobaczycie, że narożnik sam się ułoży:


po zaprasowaniu lamówki na pół wyjdzie wam o właśnie tak wykończona prawa strona:


ułożenie lamówki po lewej stronie będzie równie proste:


Zostało już tylko podszycie lamówki po lewej stronie.
Ja zaprasowuję i przyszywam ręcznie ją, dzięki temu nie ma śladu po stębnowaniu z wierzchu.


I gotowe:-)


Prawda , że to nic trudnego?

czwartek, 27 października 2011

Zielone kropeczki.

Myszy się prawie zrobiły, relacja będzie niebawem, ale żeby przerwać monotonię ostatnich wpisów zmienimy kolor na zielony.
Pamiętacie moje zielone poduszki? Po ich uszyciu zostało mi trochę kropkowanych zielonych pasków materiału. Pocięłam paski na kwadraty, pozszywałam i wyszło takie coś:



Dumna jestem strasznie z kwadratów, które równo się poschodziły:


I z narożników, który też nie najgorzej wyszły:


Podpatrzyłam i wykorzystałam kilka sprytnych sztuczek przy szyciu tego obrusika, a w trakcie szycia robiłam zdjęcia, tak że gdyby było takie zapotrzebowanie mogę przygotować tutka:-)

poniedziałek, 24 października 2011

A Mon Ami Pierre - Nine Red - cz 9 i ostatnia

Uwaga, uwaga, skończyłam:-)

Najpierw rzut oka na ostatni kwadracik:




A teraz widok na całość:


Nieskromnie powiem, że mi się podoba. :-)
Lubię takie geometryczne wzory.

Myszy też już prawie na ukończeniu, wiec niedługo przestanie być tak monotematycznie na blogu. Czas na zmianę techniki. Pojawi się trochę szydełka i trochę drutów. Powoli wgryzam się w zawiłości drutowych oczek. Nareszcie załapałam o co chodzi w robieniu na okrągło i czemu oczka wychodziły mi przekręcone... Teraz to mi się wydaje proste, ale dopóki nie zobaczyłam o co chodzi tutaj, to nie mogłam zajarzyć o co chodzi.
Gdyby mi jeszcze jakaś dobra dusza pokazała jak się dzierga naokoło jak się ma długą żyłkę w drutach a mało oczek do przerobienie, to byłabym bardzo wdzięczna... ale znowu tak łopatologicznie, na zdjęciach albo filmie...:-)

poniedziałek, 17 października 2011

Myszowy SAL: Row of Sugar Plum Mice by June Armstrong cz.5

Kolejna myszka:
zostało już naprawdę niewiele:-)

Kwadraciki też już prawie skończone.... trzymam się dzielnie, choć kusi, żeby zająć się czymś nowym, oj kusi... ale co tam, mam silną wolę, mam silną wolę, najpierw skończę te dwa hafty, a potem zacznę coś kolejnego, albo najlepiej ze dwie rzeczy, a co się będę ograniczać;-)

czwartek, 13 października 2011

A Mon Ami Pierre - Nine Red - cz 8

Dla odmiany wracam do kwadracików:-)

Kwadracik numer osiem, czyli przedostatni. Już niewiele zostało do końca.




Trzymam się dzielnie i nie zaczynam nowych prac, choć kusi strasznie...
Ambitny plan zakład skończyć dwie prace = zacząć jedną nową. Pytanie tylko jak długo wytrwam w tym postanowieniu;-)
Bo planów ambitnych mam w głowie mnóstwo, włóczki powyciągane z szafy, druty odkopane (czy ja już mówiłam, że mam ambitny plan nauczenia się czegoś więcej niż szalik i oczka prawo / lewo na drutach?), chusta w planach, czapka, szal... tylko kiedy j to wszystko zrobię?;-)

czwartek, 6 października 2011

Myszowy SAL: Row of Sugar Plum Mice by June Armstrong cz.4


Piękne mamy lato tej jesieni, prawda?
Moje robótki leżą i kwiczą, bo ja na razie szalej w ogrodzie, koszę, sadzę, przycinam i przesadzam. I nareszcie zaczyna to jakoś wyglądać:-)

Pod poprzednim wpisem pocieszyłyście mnie, że jeszcze nie wszystkie baletnice pokończone. Czyli jednak nie jestem ostatnia :-)

Siłą rozpędu wyszyłam kolejną myszkę.
Mało jak na ponad tydzień od poprzedniego wpisu, ale tym razem chyba jestem usprawiedliwiona:-)