Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dom Wydawniczy Rebis. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dom Wydawniczy Rebis. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 4 marca 2012

Kevin Hearne "Na psa urok"

Tytuł: Na psa urok (Hounded)
Cykl: Kroniki Żelaznego Druida
Tom: 1
Autor: Kevin Hearne
Wydawca: Rebis
Data wydania: 28 czerwiec 2011
Liczba stron: 296

 Atticus O’Sullivan to gwiazda rockowa wśród magików – ten przystojny Irlandczyk to tak naprawdę ostatni z druidów. Polegając na swych nadprzyrodzonych mocach, wrodzonym sprycie i uroku osobistym, już od dwóch tysięcy lat ucieka przed pewnym celtyckim bogiem. Kiedy jednak w sennym miasteczku Tempe w Arizonie, gdzie się ostatnio zaszył, pojawia się ponętna bogini śmierci Morrigan, jako forpoczta celtyckiego panteonu, Atticus nie ma złudzeń – zanosi się na poważne kłopoty…


Bardzo lubię, kiedy w książkach zagranicznych (i to nie tych czerpiących z II Wojny Światowej) pojawiają się polskie motywy. Taka duma z własnej narodowości (patriotyzm?). Nie wiem dlaczego, ale już tak mam. Kiedy w tekście odkrywam odwołanie do naszego kraju, od razu robi mi się cieplej na duszy. Wiem, wiem dziwna jestem... :D
Autor książki „Na spa urok” też wplótł w swoją opowieść coś polskiego. Może nie do końca ukazał to w jasnym świetle (nie oczerniał Polski, co to to nie), ale mimo wszystko podobało mi się.

Atticus O'Sullivan wygląda młodo. Ma rude włosy i taką samą kozia bródkę. Jeździ rowerem. Ma psa, wilczarza irlandzkiego, wabi się on Oberon (och przepraszam Oberon-czan ;)). Posiada też własny sklep. Wszystko wyglądałoby normalnie, gdyby nie sekret szczelnie ukryty przed zwykłymi szaraczkami.
Mimo młodego wyglądu bohater już dawno przekroczył drugie milenium. Jest druidem. Rozmawia ze swoim psem. W sklepie sprzedaje rzeczy, których zastosowanie znają tylko nieliczni. I na jego głowę czyha nie jeden rozwścieczony bóg...

„- Myślałam, że to terytorium boga chrześcijan.
 - W zasadzie tak, ale chrześcijanie mają takie niejasne pojęcie o swoim bogu, że ma on duże trudności z ucieleśnieniem się pod inną postacią jak boga ukrzyżowanego, a sama rozumiesz, że to żadna przyjemność, więc rzadko tu zagląda. Maryja pojawia się częściej. Ta to umie dokonywać niezłych sztuczek, jeśli tylko jest akurat w nastroju. Zwykle jednak siedzi po prostu i emanuje miłością i łaską.” *

Już od pierwszych stron zostajemy wciągnięci w wir niezwykłych wydarzeń. Akcja jest napięta niemal do ostatniej strony i pędzi na zwiększonych obrotach, pełna energii. Nie mamy niemal żadnej chwili na odpoczynek. Raz za rogu wyskakuje banda motocyklistów gotowa zabić bohatera i odebrać mu bardzo cenną rzecz, o której mowa jest przez całą książkę, kolejny raz zaskakuje nas coś innego (np. naga bogini w kuchni Atticusa :D). Ciągle coś tu się dzieje, a wszystko okraszane świetnymi tekstami druida i jego psa.

Mimo iż zdecydowanie dominują tu wierzenia celtyckie, to jednak niejednokrotnie wspominani się bogowie i postacie z innych panteonów. Spotkamy tu wampiry, wilkołaki, wiedźmy (ten polski akcent!), a to tylko część całej barwnej kawalkady drugoplanowych bohaterów. Magia aż iskrzy w powietrzu. Ostatniego druida na Ziemi czeka nie jedna kłoda podrzucona mu pod nogi przez przewrotny los.

Uwielbiam Atticusa. Jego poczucie humoru, niecodzienne podejście do najbardziej beznadziejnych sytuacji. I ta cała awersja do wiedźm. („Jak ja nie cierpię wiedźm!”). Oczywiście wydaje mi się, że obraz jego postaci nie byłby pełny bez boskiego Oberona. Ich dialogi są po prostu epickie i zapadną mi w pamięci na długi czas (ach te nieszczęsne francuskie pudlice).

Krótko mówiąc jestem zachwycona książką 'Na psa urok” i doczekać się wprost nie mogę kiedy będę miała czas na kolejne tomy. Autor odwalił kawał świetnej roboty tworząc te postaci i ich przygody.

Pochwały należą się też wydawnictwu. Oprawa graficzna jest świetna. Dzięki wielkie za pozostawienie oryginalnego projektu. Pan na okładce, adekwatny do bohatera (nawet tatuaże są). Bardzo podoba mi się pasek w kształcie naszyjnika na którym umieszczona jest nazwa serii. Małym minusikiem jest użycie srebrnej farby na tytuł. Jak zawsze starła się już po pierwszym czytaniu.

Tak więc polecam tą książkę naprawdę wszystkim (chyba że ktoś szczególnie nie lubi fantastyki). Romantyczki niestety mają pecha bo nie ma tu wielkiej i pasjonującej miłości (ach, sama też się lekko tym zawiodłam, ale jest naprawdę dobrze).

  • cytaty z książki „Na pasa urok”

Moja ocena: 10/10.

Kolejny tom (na który mam wielką ochotę) to:


 

niedziela, 11 września 2011

"Zakochany duch" Jonathan Carroll

Tytuł: Zakochany duch (The Ghost in Love)
Autor: Jonathan Carroll
Wydawca: Rebis
Data wydania: 19 październik 2007
Liczba stron: 288
ISBN: 978-83-7301-744-3
Czy człowiek może przeżyć swoją śmierć? Ben Gould nie od razu zrozumiał, że jako jeden z nielicznych tego dokonał. W niebie też zdarzają się awarie... Zanim przyzna, że ten fakt jest dla ludzi szansą na duchowy rozwój, będzie musiał sobie poradzić z niebezpiecznym włóczęgą, Aniołem Śmierci i bolidem Formuły 1. Na szczęście może liczyć na pomoc ludzi i zwierząt, które go kochają...
Czy zakochany duch jest jednym z kilku jego sprzymierzeńców czy wrogiem?



Jak wygląda, życie po śmierci?



To pytanie, które od wieków zadają sobie ludzie, lecz nikt nie jest w stanie na nie odpowiedzieć. Kiedy poznajemy ten sekret wszechświata, niestety nie mamy szansy podzielić się nim z innymi. A jeśli życie po śmierci, nie zmienia się ani o jotę. Wstajesz i kontynuujesz bieg swojego istnienia w momencie, w którym zostało ono przerwane?



Książka zachwyciła mnie swoim tytułem, okładką, a także intrygującym opisem. Z autorem spotkałam się po raz pierwszy, widzę, że nie ostatni, mimo iż „Zakochany duch” nie zachwycił mnie swoja treścią. Spodziewałam się czegoś zgoła innego niż zaserwował mi Jonathan Carroll.



Ben Gould, aby przypodobać się swojej nowej dziewczynie, udaje się do schroniska dla zwierząt. Wybiera psa, który jest w nim najdłużej. W drodze powrotnej, przewraca się na oblodzonym chodniku i uderza głową w ziemię. Umiera... Jednak po chwili otwiera oczy. Po krótkiej rekonwalescencji powraca do zdrowia, swojej dziewczyny i nowego psa - Pilota. Jednak nic już nie jest takie samo. Ben nie wrócił sam...



Cała koncepcja, wygląda bardzo dobrze. Niestety autor nie za bardzo rozwinął jej potencjał. Jest to zdecydowanie fantastyczna powieść z narracją trzecioosobową. Panuje tu jednak kompletny zamęt. Akcja ciągle przenosi się z jednego miejsca w drugie, a świat przedstawiany jest oczami wielu bohaterów (w tym psa). Łatwo można się pogubić, a na koniec wcale książki nie zrozumieć.



Pan Carroll roztacza przed nami wizję naszych własnych „ja”, których jest w nas niezliczona ilość. Odzwierciedlają nasze zachowania, wybory, uczucia o których sami siebie nie podejrzewaliśmy. Pokazuje, że możemy stać się wrogami dla własnej osoby. Nasze jaźnie, są w ciągłej wojnie i tylko od nas zależny, kto tak naprawdę zwycięży.



W najgorszych momentach swojego życia, wracamy myślą do tych szczęśliwych, najwspanialszych chwil z naszej przeszłości. A gdybyśmy mieli możliwość przenieść się w nie i zostać w nich na zawsze. Przeżywać upojne momenty w nieskończoność. Czy zdecydowalibyśmy się na szczęście w momencie smutku, czy odważylibyśmy się poczekać na przyszłość, która nie jednym mogłaby nas zaskoczyć?



Zdecydowanie książka ma charakter filozoficzny. Nie jest to lekka, rozrywkowa lekturka dla zabicia czasu. Trzeba się w nią mocno wczytać i wykazać się niezwykła spostrzegawczością, by to wszystko poskładać w całość. Sama nie jestem do końca pewna czy mi się to udało.



Co się zaś tyczy tytułu, to jest zupełnie nieadekwatny do treści utworu. Miłość ducha oczywiście była. Niestety potraktowana po macoszemu, zamieciona pod dywan. Ujęta w zaledwie kilku zdaniach. Zignorowana w ferworze, całej akcji.



Najbardziej chyba z całej książki podoba mi się okładka. Moim zdaniem jest cudowna. Bardzo wyrazista i intrygująca. Zapytacie co jest intrygującego w połowie łba świni? Tylko, ze to nie jest świnia. To jest verz. Ale co to jest przekonacie się, czytając książkę. I niech was nie zdziwi gadająca jajecznica, czy „choroby-chmurki” (których pomysł bardzo przypadł mi do gustu).



Mam dylemat, jak ocenić „Zakochanego ducha”. Czyta się tą książkę naprawdę szybko. Nie zachwyciła mnie, lecz też nie zniechęciła do zapoznania się z kolejnymi książkami tego autora, bo widzę, ze zbiera on w większości pochlebne opinie. Przedstawia się to jednak tak, jakby pisał tą powieść na siłę i strasznie przekombinował fabułę. Koniec, który przeważnie jest wielkim wyjaśnieniem, kiedy to poskręcane pieczołowicie wątki, rozprostowują się i rozjaśniają obraz sytuacji, nie wnosi nic czym, czytelnik byłaby usatysfakcjonowany. 


Moja ocena: 6/10.