Pokazywanie postów oznaczonych etykietą horror. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą horror. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 5 czerwca 2012

"Decathexis" Łukasz Śmigiel

Wydawca:  Grasshopper 
Data wydania: 4 grudnia 2009
Liczba stron: 264

 

 "W roku 1888, w świecie Kirkegaardu, religią panującą jest Śmierć, której podporządkowano każdy aspekt ludzkiego życia. Właśnie w takich realiach o sens istnienia walczą główni bohaterowie – młody tanatolog Jon Pendergast, człowiek o błyskotliwym umyśle i nieprzeciętnej wiedzy na temat zmarłych, oraz jego dobry przyjaciel, pierwszy szermierz królowej – Tancerz Śmierci, Danse Macabre.

Bohaterowie starają się rozwiązać zagadkę zmarłych, którzy w niewyjaśniony sposób znikają z cmentarzy. Wiele wskazuje na to, że za mroczną tajemnicą stoi tajemniczy Kościół Morii i jego najwyższy kapłan Abaddon La Roche.

Zanurz się w ponury świat Decathexis i dowiedz się, dlaczego trupy lepiej palić, a nie zakopywać w ziemi. Poznaj mroczną tajemnicę sprzed wieków i prastare zło, którego nie pokonają ani półtoraręczny miecz fechmistrza, ani muszkiety żołnierzy Czarnego Hufca."

Czy wiecie może dlaczego na cmentarz, na groby bliskich nosi się kwiaty? Zdecydowana większość pewnie nie zdaje sobie sprawy, że początek tego zwyczaju był bardzo praktyczny. Zapach roślin zagłuszać miał przykrą woń wydawana przez okładające się ciała zmarłych. Często podążamy za tradycją nie wiedząc jednak czemu ona służy i skąd się wywodzi. O tych kwiatach to sama się dowiedziałam dopiero z książki Łukasza Śmigla „Decathexis”.

Jon Pendergast kieruje Inspektoratem powołanym przez królową Kirkegaardu. Ma on ca celu zmianę obrządków pogrzebowych i ograniczenie pozycji Kościoła Morii w państwie. Jego zadanie jest niestety bardzo ciężkie, bo najwyższy kapłan kardynał La Roche, nie ma zamiaru pozwolić na ograniczenie swojej władzy.
W kraju dzieją się jednak nadzwyczajne rzeczy. Z grobów w tajemniczych okolicznościach znikają ciała. Królowa zaniepokojona sytuacją zleca sprawdzenie sprawy Pendergastowi, któremu pomaga jego przyjaciel, Tancerz Danse Macabre.

„Człowiek posiada swoją godność z racji bycia człowiekiem, a ta zasada nie przestaje być aktualna nawet po jego śmierci.”*

Autor zaprasza nas do surrealistycznego świata gdzie zapomniano o ważnych wartościach, a panią wszystkiego jest Śmierć. Jej wizerunek to już nie szkielet obleczony w łachmany, a piękna kobieta dzierżąca kosę. Całe społeczeństwo zostało opanowane przez zabobony i absurdalne wierzenia. Mimo iż to królowa sprawuje najwyższą władze, to jednak Kościół Morii kontroluje wszystkich mieszkańców kraju. Czy czegoś wam to nie przypomina?

Wprawdzie kilka razy w tekście wspomniane zostało słońce, ja jednak ciągle przed oczami miałam ponure miasto, z zachmurzonym niebem pod którym działy się rzeczy przechodzące ludzkie pojęcie. Nieboszczyków traktowano niczym świętych. A obrzędy pogrzebowe były zupełnie inne niż te znane nam dotychczas. Jedna z grup religijnych uważała, że posiądzie cząstkę tak drogiego im zmarłego tylko wtedy kiedy zje jakąś jego część. Uznawano też że dziecko poczęte na czyjejś mogile posiądzie w jakimś stopniu wiedzę zmarłego.
Z wszystkim tym chciała walczyć królowa. Niestety kardynał La Roche, blokował wszystkie te posunięcia, w wyniku czego dochodziło do sądu Dies Irae, na którym Tancerze, w walce na śmierć i życie, zwyciężali dla swojego pana (tu królowej lub kardynała) słuszności jego decyzji. Jak będzie i tym razem, kiedy to głowa państwa chce wprowadzić obowiązkową kremacje zwłok?

„Decathexis” napisana jest z punktu narratora wszechwiedzącego, dlatego tez nie podążamy tylko za głównym bohaterem lecz obserwujemy tez knowania wrogich mu osób. Mamy tez tu kilka wstawek z dziennika Jona, mówiących nam dużo o jego przeszłości.
Tytuł powieści to nazwa procesu zachodzącego po śmierci bliskiej nam osoby w czasie którego uświadamiamy sobie i godzimy się z jej odejściem.

„Przyszedłeś na świat i niedługo znowu cię tu nie będzie. Nie boisz się świata sprzed twoich narodzin, a zatem nie masz powodu obawiać się tego, jak świat będzie wyglądał po twojej śmierci. Świat się nie zmieni. To ciebie nie będzie.”**

Książka niestety nie dla wszystkich. Jednych będzie zdecydowanie odrzucać, bo większość opisanych scen jest bardzo realistyczna, sugestywna, a wręcz obrzydliwa. Nie znajdą tu nic (no może maleńki okruszek) osoby lubujące się w romansach (niezależnie czy paranormalnych czy tych całkiem zwyczajnych). Znajdziemy tu elementy fantastyki, steampunku, szczyptę horroru i dużo tanatologii (nauka, która mówi o objawach śmierci, dzięki niej można zobaczyć kto jeszcze dycha, a kto już nie). Ogromnym plusem są wspaniałe ilustracje (dla osób które czytają tylko książki z obrazkami ;)), ogromnie podoba mi się wizerunek Pendergasta, wykreowany przez panią Agatę Cholewę. Kolejna sprawa to duża czcionka sprawiająca, że książkę czyta się bardzo sprawnie. Okładka trochę mroczna i nie trafi do listy moich ulubionych, ale bardzo tematyczna.

Osobiście rzadko kiedy czytam książki tego typu. Ta była miłym urozmaiceniem wśród tych wszystkich zakochanych istot fantastycznych. Nie powiem, ze jestem bardzo zachwycona, zakochana i czytać to będę w kółko, ale książka naprawdę mnie zaciekawiła. Szkoda tylko że skończyła się w takim momencie i nie wiem czy liczyć na kontynuacje. Uważam, że to co zawarte jest w tej historii nadaje się jako pierwsza część jakiegoś grubszego tytułu a nie jako oddzielna pozycja wydawnicza.

Moja ocena: 7/10.

*cytat z książki str. 41
**cytat z książki str 147

I jeszcze teaser książki. Część z tych obrazków nie ma w książce.  

sobota, 17 grudnia 2011

Alexander Gordon Smith "W potrzasku"

Tytuł: W potrzasku (Lockdown)
Cykl: Otchłań
Tom: 1
Autor: Alexander Gordon Smith
Wydawca: Otwarte
Data wydania: marzec 2011
Liczba stron: 304
 
Siedemnastoletni Alex Sawyer zostaje wrobiony w morderstwo i skazany na dożywocie w Otchłani. To więzienie dla młodocianych przestępców, prawdziwa podziemna twierdza, w której czai się czyste zło. Alex ma tylko dwie opcje: ulegnie okrutnym regułom więziennego życia, nieludzkim strażnikom i bezlitosnym gangom skazańców albo spróbuje uciec, choć nikomu to się jeszcze nie udało. Chłopak wraz z grupą przyjaciół decyduje się na niemożliwe…
 
Biegniesz nocą przez las, a drzewa wyciągają po ciebie swoje gałęzie niczym macki. Otaczają cię ze wszystkich stron. Z mroku wyłaniają się niewyraźne postaci. Jedna straszniejsza od drugiej. Wiesz, że są już coraz bliżej, zaraz cię dopadną, serce wali ci z siłą dzwonu, krew szumi w uszach. Czujesz, że coś łapie cię za kostkę...
I nagle siadasz na swoim łóżku, serce nadal galopuje przed siebie, ciągle strach trzyma cię w swoim uścisku. Ale przychodzi też wielka ulga. To tylko sen, koszmar. Wiesz, że nocny majak nie jest rzeczywistością. Upiorne drzewa zamieniają się w znajome, przytulne ściany pokoju.

Niestety Alex Sawyer nie miał tyle szczęścia. Trafił do koszmaru, który rozgrywał się na jawie.

Nasz bohater jest zwykłym chłopcem mieszkającym w Wielkiej Brytanii. Ma niestety to nieszczęście, że żyje w okolicy, w której grasują różnorodne gangi, przestępcy i inne ciemne typki.
Alex również coraz bardziej zanurza się w tym mrocznym świecie. Nie jest złym chłopcem. Może to złe towarzystwo, może zwykła nuda sprawiają, że zaczyna kraść.

Kolejny pewny skok. Właścicieli nie ma w domu, a w środku mnóstwo sprzętu elektronicznego i pieniędzy. Jednak to właśnie wtedy życie Alexa zamieniło się w piekło. Toby, jego najlepszy przyjaciel nie żyje, a jego samego szuka policja. Kiedy w końcu trafia do aresztu, nikt nie daje wiary jego zapewnieniom, że jest niewinny i ktoś próbuje go wrobić. Nawet jego rodzice odwracają się od niego.
Krótka rozprawa. Wszystkie dowody świadczą przeciwko niemu. Sąd jest nie ugięty. Po wydarzeniach mających miejsce kilka lat wcześniej, kiedy to ulice spłynęły krwią, młodzi ludzie mordowali bez cienia wyrzutów sumienia, rząd wprowadził program w którym nieletni przestępcy nie mogli liczyć na jakąkolwiek litość. Zostaje wybudowane więzienie o zaostrzonym rygorze, przed którym drżą wszyscy bez względu na wiek. I właśnie tam wyrok dożywocia odsiadywać będzie zaledwie czternastoletni Alex.

Alexander Gordon Smith jest autorem wielu poczytnych horrorów. Widać, że zna się na tym co robi, bo „W potrzasku” to fenomenalna powieść trzymająca w napięciu, zaskakująca i przeszywająca lękiem. Pierwszoosobowa narracja pozwala nam przeżywać wszystkie wydarzenie tak mocno jak główny bohater. Jest to tylko dziecko i miejsce do którego trafił jawi mu się niczym najstraszniejszy nocny koszmar. W dodatku czuje wielkie rozgoryczenie niesprawiedliwością jaka go spotkała. Musi resztę życia spędzić w tak okropnym miejscu za grzechy, których nie popełnił, otoczony takimi samymi bezbronnymi dzieciakami jak on.

Autor doskonale wykreował miejsce wydarzeń. Więzienie opisane jest bardzo szczegółowo i dreszczem strachu napawa obraz wyłaniający się z tekstu. Dodać do tego należy jeszcze ogromnych strażników o okrutnych stalowych oczach, naczelnika, który wygląda jak wysłaniec piekieł wraz z jego psami, krwiożerczymi bestiami bez skóry, zabiającymi nieposłusznych więźniów oraz nienaturalne monstra w skórzanych płaszczach z maskami gazowymi przyszytymi do głowy.
Nikt z nas nie chciał by mieć choć raz takiego koszmaru, a Alex trafił tam na kolejne kilkadziesiąt lat.

Książka napisana jest przyjemnym i łatwym w odbiorze językiem. Jest to pewna wada, ponieważ nie uświadczymy tu slangu, ani przekleństw, a przecież więzienie w większości zamieszkane jest przez zdemoralizowanych kryminalistów. Wynika z tego, że w Wielkiej Brytanii mają przestępców wyrażających się tylko i wyłącznie poprawnie, bez żadnych upiększeń.

Bohaterowie przedstawieni są tu bardzo ogólnikowo. Niemal do samego końca pozostają bardzo tajemniczy. Nie spotkamy się ze szczegółowymi opisami poszczególnych postaci. Nie mamy więc możliwości ich sobie zwizualizować. O tym wiemy, że ma zielone oczy, a o tamtym, że posiada znamię na ramieniu. I tyle. Sprawia to, że każdy z nas może się wczuć w sytuację głównego bohatera, bo w końcu jest on zwyczajnym, niczym niewyróżniającym się nastolatkiem.

Smith przedstawia nam świat okrucieństwa, strachu, rozpaczy. Świat w którym ludzie okazują się nic niewartymi przedmiotami, które można usunąć z tego świata jednym prostym gestem. Więźniowie stają się własnością naczelnika, którą dysponuje wedle własnego uznania. Pozostaje on bezkarny w swoich poczynaniach.

Polecam ją każdemu, kto lubi dobre horrory z elementami science-fiction. Nie czytałam jeszcze książki tego typu napisanej tak dobrze. Akcja mknie do przodu, wciąga już od pierwszej strony i nie raz zaskakuje. Zakończenie jest wręcz idealne, by rozpalić w czytelniku ogień ciekawości, by z niecierpliwością oczekiwał kolejnego tomu.

Książka podoba się również fanom serii 'Tunele”. Bardzo podobny motyw zejścia pod powierzchnię ziemi, gdzie życie toczy się zupełnie innym torem.

Okładka może wydawać się trochę makabryczna, ale według mnie idealnie pasuje do utworu. Oddaje całą atmosferę i grozę, którą czuje się w każdym rozdziale.
Czy mówiłam już jak lubię, kiedy każdy rozdział nosi inny tytuł? Jeśli nie, to właśnie o tym wspominam i „W potrzasku” otrzymuje ode mnie za to dodatkowe punkty. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom, który jak mam nadzieje wydawnictwo planuje wydać.

Moja ocena: 10/10