Ostatnie posty

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gwiazdy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gwiazdy. Pokaż wszystkie posty



Muszę przyznać, że gdy oglądałam pierwszy odcinek serialu "Hollywood" nie spodziewałam się niczego wybitnego.
 Oczywiście jak zawsze, przy produkcjach Netflix oczekiwałam dobrej rozrywki, ale niezobowiązującej i niedającej zbyt wiele do myślenia. Oko się cieszyło oglądając piękne kobiety i mężczyzn, stylizacje końca lat 40-tych, o których już pisałam w poście na FB Retro-Daily, wnętrza, a także sam proces zarządzania studiem filmowym. 
Jednak serial mnie mocno zaskoczył i to bardzo pozytywnie! 




Cudowny film w sam raz na podniesienie świątecznego humoru!
Typowa komedia sytuacyjna wspaniale zagrana!
Elisabeth Lane, którą gra niezrównana Barbara Stanwyck, jest ówczesną Marthą Stewart. W czasopiśmie "American Housekeeper" prowadzi bardzo poczytną rubrykę. Opisuję w niej swoją codzienność na farmie w Connecticut, dzieli się przepisami kulinarnymi i radami w prowadzeniu gospodarstwa domowego, diety dziecka itd. Wydawca tego czasopisma - Alexander Yardley postanawia zaprosić do niej na Wigilię bohatera wojennego Jeffersona Jonesa (przystojniak Dennis Morgan). I wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że Elisabeth nie ma farmy, ani nie umie gotować.
Czy poradzi sobie???
Minęło już z pół roku odkąd ścięłam długie włosy, teraz ... zapuszczam znowu.  W poszukiwaniu idealnej  retro fryzury trafiłam na rok 1938.  Cóż, nie do odtworzenia w dzisiejszych domowych warunkach.
Artykuł z tygodnika "AS',  niesamowite, że aż tyle słów o JEDNEJ fryzurze....

FRYZURA 1938

"We wszystkich zakładach fryzjerskich słyszymy teraz rozpaczliwe wzdychania nad rewolucyjną fryzurą, która rozpowszechnia się coraz bardziej, jakkolwiek krótkie do niedawna włosy sprawiają niejedną trudność w zastosowaniu do nich nowego sposobu czesania. Teraz dopiero rozumiemy wyraźnie, jak wygodna była fryzura iż krótkich włosów, zdegażowanych nad karkiem lub spadających puszysto na uszy i szyję. Ale wzdychamy do niej na próżno. Los jej został przesądzony podczas tegorocznej imprezy „Rainbow room “ na "Rockefeller Center" w New-York City, na której powołano do życia „fryzurę 1938“ .



Tylko w pierwszej chwili wydaje się ona tak trudna do powszechniejszego użytku, bo można traktować ją bardzo indywidualnie i w wielu warjantach, zaczynając od ułożenia loków z dłuższych włosów i czekają aż inne podrosną.
Tymczasem przyznajmy od razu, że jest to fryzura w całem tego słowa znaczeniu piękna i elegancka. Już pani nie będzie patrzyła z przykrością, iż Kasie i Marysie naśladują jej sposób uczesania się, jak to niedawno stało się powszechnem zjawiskiem. Obecnie nie będzie talk łatwo naśladować artystyczne upięcie loków, wykonanych wprawną ręką dobrego fryzjera. Będziemy więc mogły cieszyć się indywidualną fryzurą, bez obawy napotykania dobrych kopij. Tych będzie mało. A złe kopje nie będą nas interesowały. 

 Przyjrzyjmy się nowej fryzurze od strony historycznej, bo ta jest istotnie ciekawa, jako stopienie aż trzech stylów fryzur i to bardzo od siebie odległych. A więc mamy w niej greckie spłaszczone loki, różniące się zasadniczo od wałeczków z ostatniej doby. Te misterne loczki, wymagające dużych zasobów sztuki fryzjerskiej, umieszczone są na szczycie głowy, naprowadzając nas na źródło tej fryzury, zaczerpnięte z fryzur epoki Ludwika XV. A wreszcie trzeci element nowej fryzury, odsłonięcie linij karku, uszu i skroni, odnieść trzeba do mody francuskiej z przed 100 lat (1818).

Stopienie tylu czynników stylu w jednem uczesaniu głowy, udało się twórcom fryzury najzupełniej. Obierając fryzurę dla swego typu urody, trzeba pamiętać o paru zasadniczych sprawach. Przy twarzy pociągłej, wydłużonej, przy uwydatniających się kościach policzkowych, trzeba unikać zbytniego wzniesienia loków na szczycie głowy. Loki w tym wypadku muszą być umieszczone niżej, ku tyłowi, aby nie wydłużać jeszcze bardziej profilu. Twarz okrągła, - delikatne rysy, mały nosek — to typ urody, predestynowanej dla nowej fryzury. Tu bez obawy można odczesać włosy gładko wokół linij skroni, uszu i karku, aby spiętrzyć loki na szczycie główki.


Ale jedno jeszcze małe zastrzeżenie: kark i uszy wymagają teraz systematycznej pielęgnacji, i gdyż okrywane tak długo włosami, to wielu wypadkach okazują się tak zaniedbane, że same panie uciekają przed nowem uczesaniem. Oczywiście, że takie małe zaniedbania dadzą się łatwo usunąć, ale nie wolno o nich zapominać.
 Wieloletnie używanie maszynki do strzyżenia czy brzytwy, pogrubiło skórę na karku i spowodowało trwałe jej zaczerwienie. W innych wypadkach nagromadziły się w tem miejscu złoża łuszczu, które trzeba rozmasować i zmywać spirytusem.

Także i uszka można niewielkim trudem doprowadzić do „kwitnącego" stanu. Kilka razy na dzień rozmasować delikatnie koniuszek ucha wielkim i wskazującym palcem. Wychodząc na chłodniejsze powietrze, natłu­ścić go delikatnie kremem, podobnie jak i  ręce. Przy maquilage‘u dać odrobinę różu na koniec ucha, łączący się bezpośrednio policzkiem. To wszystko doda żywotności muszelce usznej, która jest przecież jednym z ważnych atutów piękności.

Nowa fryzura wydobywa te atuty, każe im brać rolę dominującą, jakkolwiek w pierwszej chwili wydaje się to nam nie przygotowywanym efektem. 
Niemniej ze stanowiska czysto estetycznego powitać trzeba z uznaniem nową fryzurę właśnie za to, że odsłania piękno szyji, uszu i skroni, nie zakrywając zresztą w zupełności czoła, na które lekko tylko spadają misterne loczki. 

 Jest to fryzura słynnego fryzjera Hollywood, Pere Westmorea. Widzimy go na jednem ze zdjęć, jak przycina włosy gwiazdy filmowej Jane Wyman. 





Piękna ta wieczorowa fryzura pokazana jest tutaj i "en lace" i z tyłu i z profilu. Charakteryzuje ją zgrupowanie płaskich loczków na szczycie głowy, przyczem jeden spada na czoło, nad którem linja włosów ślicznie jest modelowana falistością pukli i wykończeniem loczków. Gdy spojrzymy na fryzurę od tyłu, widzimy, że wszystkie włosy są odczesane do góry, nieondulowane, a tylko końce ich tworzą misterne loczki, grupujące się środkiem głowy od karku do czoła, nad którem skupiają się najgęściej.

 Aby uzyskać piękną linję fryzury nad karkiem, gdzie porost włosów jest najobfitszy, wycina Pere Westmor trójkąt włosów nad karczkiem. Trójkąt ten ma za podstawę linję karczku pięknej pani, a zwęża się ku górze. Przy wycinaniu go postępuje Pere Westmor w ten sposób, że u podstawy trójkąta wycina włosy całkiem krótko a ku szczytowi trójkąta przechodzi w włos nieco dłuższy, degażując go tylko do 5 cm długości. Pozostałe włosy zaczesuje gładko do góry, przyczem wycięty trójkąt znika, bo zachodzące z obu stron pozostałe włosy zakrywają go, a końce ich zakręcone w loczki, schodzą się w tem miejscu ze sobą. 

Gdyby nie fakt wycięcia trójkąta włosów, powstałoby w tem miejscu takie zgęszczenie masy włosów, że fryzura nie mogłaby dać pożądanego efektu, polegającego na wysmukłym kształcie głowy, która wykwita nad młodzieńczą linją karku nieskazitelnym rysunkiem. I tu występuje zasadnicza różnica pomiędzy dawną fryzurą przedwojenną, której styl polegał na odczesaniu włosów do góry, ale stwarzał z tyłu nad karkiem wypukłość niemożliwą do usunięcia, a często powiększaną przez klamry i grzebienie. Teraz tył głowy zachowuje naturalny kształt, bo nadmiar włosów został wycięty przed uczesaniem. Fryzura Pere Westmore‘a zrobiona jest naturalnie przy pomocy trwałej ondulacji, która ułatwia tworzenie loczków i gwarantuje ich długi żywot."
 Zapraszam, do przeczytania artykułu o sex-appelu męskim ze "Światowida" 1939 r.
Na końcu dzielę się swoimi ulubionymi lub wybranymi do obejrzenia filmami z niżej wymienionymi aktorami - linki prowadzą na "Filmweb".

"Gdy przed dziesięciu laty rozpisano w Hollywood ankietę, co najwięcej podoba się mężczyznom w aktorkach filmowych, scenicznych i rewjowych, słynna dziś — a wówczas debjutantka pisarska — Anita Louise (nie mająca nic wspólnego z aktorką o tem samem nazwisku) napisała o Vilmie Banky „She has it“ (ona ma to coś). Potem to „coś“ nazwała sex-appealem, zewem płci.


 Tak więc przyjęło się powiedzenie „sex-appeal“, które określa trudny do jasnego sprecyzowania wdzięk kobiecy. Jednostronne nastawienie miana „sex-appeal“ tylko względem kobiet jest wynikiem raczej pruderji niż faktycznego stanu rzeczy. Są przecież mężczyźni, których sława „gwiazdorów“ w dużej mierze opiera się na ich silnym sex-appealu. Mogą to być doskonali aktorzy, ale nie byliby amantami, gdyby się nie podobali kobietom. A to, że się podobają, jest właśnie wynikiem
sex-appealu.
Przyjrzyjmy się tym najbardziej „sex-appealicznym“ gwiazdorom filmu dźwiękowego. Wobec tego, że jest ich dość sporo — weźmy tylko dla przykładu najbardziej charakterystycznych, typowych.

1. Clark Gable. Silny, rosły, energiczny. Gdy zechce, potrafi być brutalny — ale z równem powodzeniem umie też być miły i łagodny. Ma czarujący uśmiech...



2. Gary Cooper. Milczący, skryty, opanowany. Wysoki i... bardzo anglosaski. Reprezentant mężczyzn, którzy nie wyznając miłości, kochają „na zawsze“... Ale nie mówią o tem.


3. George Raft. Ciemny, raczej niski, wysportowany, drapieżny. Ma niepokojącą, niebezpieczną, ponurą urodę. Człowiek, który nie pozwala kobiecie dojść do głosu.



4. Robert Taylor i Tyrone Power — to dwa młodzieńcy raczej, jeśli chodzi o typ urody, niż mężczyźni. Obaj odznaczają się urodą i specjalnym osobistym wdziękiem.




5. Innego rodzaju typem mężczyzny jest Errol Flynn. Wysoki, świetnie zbudowany, blondyn o pociągłej twarzy, czyni wrażenie człowieka „z zasadami“. Publiczność najczęściej widzi go jako średniowiecznego błędnego rycerza, który walczy w imię prawdy i sprawiedliwości.




6. Kontrastem prostolinijnego, wysportowanego Flynna jest Charles Boyer. Dojrzały, doświadczony, wytworny pan, który zna kobiety lepiej chyba, niźli one same. I ma marzycielskie oczy. Oczy za lekką mgiełką — która czaruje miljony jego zwolenniczek.


7. Cary Grant. W typie zbliżony do Taylora i Powera - w sposobie gry przypomina Gary Coopera.


Oni się podobają. Czemu? Najłatwiej odpowiedzieć - bo mają „sex-appeal“. Ale tego nie potrafimy bliżej określić. Może uczynią to za nas Czytelniczki."



NAJLEPIEJ ZOBACZYĆ ICH W:
Clark Gable - oczywiście "Przeminęło z wiatrem", aczkolwiek uwielbiam go też w każdej postaci, np. w "Ich noce".
Cary Cooper - oprócz późniejszych westernów polecam "Pan z millionami" z 1936 r. lub "Ognista kula" z 1941 r.
George Raft - nie mój typ urody, zastąpiłam bym go Bogartem, ale ..."Pół zartem, pół serio" (1959) lub młodszy w "Nocnej wyprawie" z 1940 r.
Robert Taylor - "Pożegnalny walc" (1940)!!!
Tyron Power - przygodowy "Czarny łabędź" z 1942 r.
Errol Flynn - wszystko, od "Robin Hooda", "Kapitana Blooda" "Sokół Morski" po "Nigdy nie mów do widzenia" z 1946 r.
Charles Boyer - "Guwernantka" z 1940 r. i "Gasnący płomień" z 1944 r.
Na koniec moja dziecięca miłość - Cary Grant "Arszenik s stare koronki" (1944).
U nas już po karnawale, ale w 1939 r. bawiono się na dobre prawie przez cały luty. Zapraszam na relację z najważniejszej ówczesnej imprezy w stolicy - "Balu mody". Koniecznie przeczytajcie też komentarz pod cytowanym artykułem.

"Światowid" 1939 r.
Pisownia oryginalna 
"Nie kleiło się i balami w Warszawie w bieżącym karnawale. Teraz dopiero jednak okazało się. dlaczego. Oto syreni gród rezerwował sobie siły na tradycyjny Bal Mody, organizowany corocznie przez Związek Autorów Dramatycznych w salonach Hotelu Europejskiego, tym razem już po raz siedemnasty z rzędu.
Rzeczywiście, obecna była na tym balu cała elita artystyczno-literacka i arystokratyczno-dyplomatyczna stolicy. Można śmiało rzec, że bal wypadł okazalej niż za lat poprzednich. Czołowe domy modelowe Warszawy zaprezentowały na ślicznych żywych manekinach cały swój dorobek tegoroczny, poczem nastąpiła główna atrakcja artystyczna balu, występ najmłodszej sławy tańca polskiego, czarująco uroczej Krystyny Marynowskiej.

Napięcie wzrastało z minuty na minutę, gdy rozpoczęły się doroczne wybory „Królowej Mody“ na rok 1939. Po długich deliberacjach i obliczeniu głosów przedstawiciel „jury“ orzekającego ogłosił oczekiwany z gorączkową niecierpliwością werdykt. Berło królowej Mody zostało w b. r. złożne w ręce znakomitej artystki Marji Malickiej.  „Królowa“ rzeczywiście pięknie prezentowała się w swej krynołlnce z blado-różowej koronki.

 Kto otrzymał dalszą kolejność głosów, ten zyskiwał godności następne.
 Zostały więc wicekrólowemi artystki teatrów TKKT:  Karolina Lubieńska, Irena Wasiutyńska i p. Danuta Gebethnerowa.
 Dalsza kolejność głosów — to „damy dworu Królowej Mody“ Zostały niemi: artystka teatru Malickiej, Janina Piaskowska, artystka „Małego Qui pro Quo“, utalentowana złotowłosa i piękno-głosa Zofja Sykulska, najmłodsza i najpiękniejsza gwiazdka baletu Teatru Wielkiego, wiośniana Danuta Piątkówna, której smukłą sylwetkę opinał poemat ze srebrnej lamy, otoczony czarną tiulową koronką i wreszcie p. Anna Miernowska.




Na tem nie koniec wyróżnień, przeciwnie do końca jeszcze bardzo daleko... Bo osobno wybierano „najpiękniejszą panią Warszawy“, uznano zaś za taką — sympatyczną i znakomitą tancerkę Lodę Halamę, która swą kształtną figurę spowiła w kreację z morelowej mory. Osobny wyraz uznania uzyskała młodziutka gwiazdka filmowa i sceniczna Hanka Karwowska, która za jej dziewczęcy powab i udatne wkroczenie na niwę artystyczną utytułowano „królewną wdzięku“.

Królem Mody na rok 1939 nie został, utartym zwyczajem, żaden aktor teatralny lub filmowy, lecz... dziennikarz, popularny feljetonista warszawski red. Stefan Kwaśniewski (Quas), dopiero zaś wicekrólami obrano: znanego reżysera Zbigniewa Ziembińskiego i aktora filmowego Mieczysława Cybulskiego.






Można by się posprzeczać z sędziami o główną nagrodę - królowa ubrana jest w krynolinę pasującą bardziej do XIX w., powiększającą i tak bujną figurę aktorki. Natomiast wicekrólowe i dwórki są naprawdę przepiękne, zwłaszcza Danuta Piątek!

Był to bal w styczniu 1939 r. Możecie pozostać i dalej się bawić ze wszystkimi na balu, lub przenieść się o parę miesięcy do przodu...

Podczas i po II wojny światowej:

Maria Malicka - ur. 1900 r.,  królowa balu 1939 r. Przez pierwsze miesiące wojny pracowała jako kelnerka. Później na scenie proniemieckiego teatru "Komedia". Po tym jak jej mąż, Zbigniew Sawan, został aresztowany i uwięziony w Auschwitz, nawiązała prywatne kontakty z Niemcami, by móc go uwolnić. Po wojnie traktowana jako kolaborantka miała zakaz występowania w stolicy, przeniosła się do Krakowa i związała się z teatrem "Bagatela". Jej małżeństwo się rozpadło. Zmarła w 1992 r. Po jej śmierci okazało się że od 1919 r. miała romans z malarzem Eugeniuszem Geppertem. W jednym z listów 70-letni Geppert pisał: „Śniłaś mi się i nie wiem, jak ten sen wytłumaczyć. Był bardzo erotyczny..."

Krystyna Marynowska - ur. 1916 r. W czasie okupacji niemieckiej w Warszawie, zaprzyjaźniona z wielkimi aktorkami, była jedną z udziałowczyń kawiarni "U Aktorek" przy ul. Pięknej róg Al. Ujazdowskich. Dziś tam znajduje się Ambasada Szwajcarii. W okupowanej Warszawie występowała na estradach kawiarni, a także w teatrach rewiowych i komediach. W Teatrze Nowości tańczyła w Balecie Feliksa Parnella.  Cały czas działała w konspiracji. W czasie Powstania Warszawskiego była sanitariuszką Armii Krajowej.  Po wojnie była solistką baletu Parnella, a także związała się z  Henrykiem Tomaszewskim i jego słynną Pantomimą Wrocławską. Zmarła w 2014 r.

Karolina "Lala" Lubieńska - ur. 1906 r. Jarosław Iwaszkiewicz powiedział o niej, że "była jedną z najpiękniejszych aktorek przedwojennej Warszawy". Miała czterech mężów - książę Szujski, inżynier Hoppe, aktor Zbigniew Rakowiecki i poeta Zbigniew Pastuszko. Podczas wojny pracowała jako kelnerka w ww. kawiarni "U Aktorek". W chwili wybuchu Powstania Warszawskiego jako żołnierz Armii Krajowej wraz z mężem Zbyszkiem Rakowieckim brała udział w lotnych ekipach artystycznych organizowanych przez Leona Schillera dla walczących powstańców. Ona przeżyła, on zginął na barykadach. Po wojnie grała krótko w Łodzi, a następnie w warszawskich teatrach. Zmarła w 1991 r. w Warszawie.

Irena Wasiutyńska - Poters (lub Peters). Ur. 1908 r. Uczestniczyła w Powstania Warszawskiem, potem była więziona wraz ze swoją siostrą? bratową? w obozie jenieckim w Fallingbostel XI. (Link do zdjęcia z obozu) Po wojnie emigrowała prawdopodobnie do Wielkiej Brytanii. Ślad po niej zaginął.

Danuta Gebethner - zero informacji na jej temat.

 Zofia Sykulska - ur. 1913 r. Podczas wojny pracowała jako kelnerka w"Yacht-club", to była jedna z pierwszych kawiarni artystycznych otwartych w okupowanej Warszawie. Szefem obsługi był Stanisław Żeleński, syn Tadeusza Boya-Żeleńskiego.W 1943 r.  Zofia wystąpiła w dwóch sztukach jawnego teatru 'Komedia"Po wojnie występowała w Krakowie. Była żoną znanego ilustratora Jana Marcina Szancera. TUTAJ możecie przeczytać ciekawy wywiad z nią.

Janina Piaskowska - po wojnie grała w teatrach w Toruniu i w Białymstoku.

Danuta Piątek - jedyne co znalazłam, to fakt że po wojnie była związana z Operą Śląska.

O Lodzi Halamie już pisałam w poście "Loda Halama - polska Józefina Baker?".

Stefan Kwaśniewski  ur. 1898 r. Król mody w 1939 r. Pseudonim. "Quas". Walczył w powstaniu warszawskim jako żołnierz batalionu "Sokół" w stopniu starszego strzelca. Poległ w jego ostatnim dniu, podczas ostrzału artyleryjskiego, który nastąpił po zawieszeniu broni w domu przy ul. Żurawiej 4. Był uważany za najlepszego strzelca wyborowego batalionu, w którym walczył.

Zbigniew Ziembiński ur. w 1908 r. W pierwszych tygodniach wojny znalazł się w Rumunii, później we Francji, należał do Polskiego Teatru we Francji. Po kapitulacji Francji Ziembińskiemu udało się dostać wizę brazylijską. Został "Polskim ojcem nowoczesnego teatru brazylijskiego".

Mieczysław Cybulski ur. 1903 r.  II wojna światowa przerwała jego karierę aktorską (przed wojną ponad 40 filmów). Po wybuchu wojny znalazł się w Wielkiej Brytanii gdzie przez 2 lata pełnił służbę dowódcy plutonu samochodowego w 2 Batalionie Strzelców "Kratkowane Lwiątka". Później przeniósł się do marynarki handlowej. Pływał też na statku "Batorym" (o "Batorym będzie oddzielny post!), który był wówczas wykorzystywany do przewożenia wojska. Po wojnie emigrował do USA i zamieszkał w Teksasie. W latach 60. - w Dallas - był menedżerem w renomowanej polskiej restauracji "Old Warsaw". Zmarł w 1984 r.


Zapraszam do zapoznania się z artykułem o  Lodzi Halamie i jej błyskotliwej karierze zrobionej dosłownie nogami!

PISOWNIA ORYGINALNA
"Samotną gwiazdą" nazwali Lodę Halamę w tym roku letnicy w Żegiestowie. Unikała towarzystwa, bo najlepiej wypoczywa po nerwowym życiu teatralnym zdała od ludzi. Pozatem, jako osoba dość sentymentalna (kto by o tem pomyślał?) lubi godzinami chodzić po ustroniach. Nie dba wtedy o strój, chodzi boso, nieumalowana, gładko uczesana, po prostu zapomina, że jest gwiazdą, która wśród ludzi musi dbać o siebie i na każdym kroku uważać na strój, sposób bycia itd. Cieszy się najbardziej, gdy na pewien czas może zrzucić z siebie jarzmo popularności, co zresztą nie zawsze się udaje.

W tym roku np. miała taką, dość zabawną przygodę. Jak zwykle wybrała się do lasu zupełnie sama. Po kilku godzinach spacerowania zauważyła, że jakiś student idzie za nią w pewnem oddaleniu i pilnie się jej przygląda. Początkowo nie zwracała na to uwagi, choć czuła, że młodzian ów ma wielką ochotę zaczepić samotną panienkę, może dla flirtu, może dla towarzyskiej wymiany zdań — kto wie! Ponieważ jednak trwało to dość długo i wkońcu zaczynało być denerwujące, „samotna gwiazda" skierowała swe kroki ku domowi. 

Młodzieniec szedł za nią, wciąż bacznie się jej przyglądając. Gdy wreszcie Loda doszła do swego pensjonatu, stanęła przy progu i odwróciła się. Widząc zakłopotanie swego „prześladowcy", uśmiechnęła się. Widocznie to dodało mu otuchy, dość, że podszedł, skłonił się elegancko i powiedział: — „Bardzo Panią przepraszam, że ośmielam się ją zaczepić, ale ja Panią gdzieś widziałem, znam Panią ale nie mogę sobie w żaden sposób  przypomnieć, kim Pani jest? Czy Pani nie była czasem w Warszawie? Halama roześmiała się. Nie chciała się zdradzić. Nie chciała je swego nazwiska, więc rzekła krótko: Owszem, byłam tam z koncertem. To wystarczyło. Student jednak zareagował w zupełne nim sposób. Zamiast, normalnie, po ludzku przedstawić się i przywitać zaczerwienił się, potem zbladł i wykrztusił: ...Paani Loda?!... Haalaama? Poczem błyskawicznie odwrócił się i kłusem zaczął uciekać. I tyle go  Loda widziała. Popularność wlecze się, jak cień za człowiekiem i skoro się ją zdobyło, trudno jej się pozbyć.




 A że Loda jest i w kraju i zagranicą popularna, świadczą jej sukcesy, choćby z ostatnich trzech lat. 1934 rok: Japonja, Paryż, Niemcy, sukcesy w kraju, engagement na ballerinę do Opery stołecznej, tournee po krajach bałtyckich, znów Francja — oto pobieżny skrót szlaku, którym szalała jej sława w tym czasie. Z baletem p. Bodenwieser objechała w 1934 roku Loda Halama Kobe, Nagasaki. Osaka i Kioto.
 
Czteromiesięczny pobyt w kraju kwitnącej wiśni zalicza dziś Halama do najciekawszych wspomnień. O sukcesach jej świadczyły nabite sale. Bo Japończycy zupełnie inaczej patrzą na piękno sztuki. Gdy my porwani entuzjazmem dajemy wyraz zachwytu huraganami braw, publiczność japońska w milczeniu i skupieniu przygląda się występom. Od czasu do czasu tylko, gdy coś w szczególniejszy sposób oddziaływa na ich zmysł piękna, odzywają się krótkie, głośne okrzyki. No, a po przedstawieniu przychodzi się za kulisy i znów bez słów patrzy się na artystkę, ogląda się jej strój i po zamienieniu ukłonu, odchodzi. Robią to szczególnie kobiety, które nie bez celu przychodzą za kulisy; panuje tam bowiem zwyczaj, że jeśli artystka, swoja, czy obca, podoba się publiczności w szczególniejszy sposób. Japonki naśladują potem jej strój, jej ruchy, sposób bycia itd, Strasznie śmiesznie wygląda potem, jeżeli taką artystkę - gościa z zagranicy zapraszają na przyjęcie; przybywszy tam bowiem, znajduje się ona w towarzystwie Japonek, ubranych jak ona i naśladujących jej ruchy, gesty itd.



 Gdy Halama wróciła z Niemiec i urządziła w Warszawie pierwszy koncert t. zw. „tańca wyzwolonego", zrobiła nadzwyczajną furorę. Było to jeszcze przed Japonją. Wtedy to powstały jej najwspanialsze „numery", jak „Symfonia Rosji", „Lunatyczka", Taniec Tamary", „Mazurek chopinowski", „Zaloty chłopskie", „Wyzwolenie", „Morphium". Później doszły do tego „Carmen" w okresie pracy w Operze, „Rapsodia Liszta", „Dziewczyna cygańska". Dużym sukcesem aktorsko-tanecznyni była opera „Niema z Portici', którą to rolę Halama zagrała nadzwyczajnie.

 Najnowszym zaś sukcesem, za który pochwaliła Lodę cała prasa i cała publiczność, był taniec jej w „Gejszy". Zagranicą zaś Loda odniosła znów triumfy w Berlinie, gdzie urządziła koncert podczas Olimpiady. Obecnie bawi artystka w Warszawie. Niedawno zaproponowano jej wyjazd do Południowej Afryki. Propozycja bardzo nęcąca, choćby ze względu na nadzwyczaj wysoki poziom kultury tanecznej w tym kraju.

 Konsul Majewski z Capetown, który rozmawiał na ten temat z Lodą, zapewniał, że czeka ją tam sukces jak rzadko gdzie. Cała trudność w tem, że Loda ma trochę słabe serce i nie wiadomo, czy lekarz pozwoli jej pracować w kraju tak wysoko położonym. Niezależnie od sukcesów tanecznych na scenie Loda Halama odniosła w ciągu tego trzechlecia kilka sukcesów filmowych, ze wspomnimy tylko „Manewry miłosne" i niemiecki film „August Mocny". Obecnie znów zwrócili się do niej Niemcy z propozycją zagrania filmu w dwóch wersjach, niemieckiej i polskiej. W najbliższym więc czasie Loda ruszy znów w dłuższą podróż, która do i tak już bogatego wieńca sławy wplecie dalsze laury... "
 "AS" 1936

 Spokojne czasy międzywojnia....
Tuż przed wybuchem II wojny światowej Lodzia spotkała największą miłość swojego życia - Georga Golembowskiego. Pobrali się w Warszawie, gdy wojska niemieckie wkraczały już do stolicy. Zdecydowali się wyjechać z Polski. Po wielkich perypetiach, przez Szwajcarię dotarli do Włoch, ale w 1940 roku wrócili z powrotem, gdyż Loda była w ciąży.
Mąż prowadził hurtownię chemikaliów, a tak naprawdę  przez to, że miał paszport szwajcarski, kontakty handlowe i możliwość względnie swobodnego przemieszczania się, zajmował się działalnością  konspiracyjną.
Loda też została wciągnięta do takiej pracy, przede wszystkim w RGO (Rada Główna Obywatelska) przy PCK. Zdobywała fundusze i udzielała pomocy, w czym wykorzystywała swe sławne nazwisko i uzyskane po ślubie obywatelstwo szwajcarskie. Między innymi zdobywała sponsorów i zaopatrzenia dla głodnych dzieci z Czerniakowa oraz chorych w szpitalu ujazdowskim.
W czasie wojny urodziła syna lecz niestety mąż zginął w niewyjaśnionych okolicznościach . 13 lipca 1943 roku został śmiertelnie postrzelony.
W 1945 roku wyjechała do Szwajcarii do teściowej, ale relacje z matką obwiniającą ją o śmierć syna nie układały się dobrze. Wkrótce emigruje przez Paryż do Londynu.
Prawie już nie tańczyła. Zajęła się biznesem. W Londynie prowadziła restauracje: „Capriccio”, „La Vodka” i „Falstaff”.
Kolejne dwa małżeństwa w Anglii i Stanach Zjednoczonych były fikcyjne. W latach 80-tych wróciła do Polski. Zmarła 13 lipca 1996 roku w Warszawie.
Polecam przezabawną autobiografię Lody Halamy " Moje nogi i ja".

A o Józefinie Baker, jej pobycie w Krakowie, zamiłowaniu do robótek na drutach itd. możecie przeczytać na innym moim blogu DAWNY KRAKÓW.
Jak się okazuje na Retro-Daily posty o modzie męskiej cieszą się największym powodzeniem. Zaskakujący fakt, nie powiem. Kontynując temat karnawałowy (pamiętajmy, w tym roku tylko do 9 lutego!) tym razem coś dla Panów.

Frak, Smoking, ubrania wizytowe
(pisownia oryginalna "Moja przyjaciółka" 1938 nr. 1



Karnawał - to czas balów, zabaw, wieczorków i przyjęć. Chociaż czasy są kryzysowe - a może tym bardziej - często korzystamy z możności zabawienia się. Choć na chwilę zapomnieć o kłopotach, o troskach dnia codziennego!

Nie można się jednak bawić, nie będąc odpowiednio ubranym. Przypatrzmy się strojom i sukienkom wieczorowym naszych pań. Czy która z nich pokaże się na balu w zwykłej sukience? Pamiętajmy o tym, że strój wieczorowy obowiązuje panów zupełnie tak samo, jak panie.

Dobre, ładne i modne ubranie jest zawsze najlepszym przyjacielem człowieka - słusznie ktoś powiedział. Pamiętać należy, że na balu wystąpić trzeba przede wszystkim w modnie skrojonym, dobrze leżącym i solidnie wykonanym ubraniu wieczorowym. Nawet w materiale można by tu zaoszczędzić, ale wykonanie musi być miarowe, specjalnie na naszą figurę.

Strojem wieczorowym nazywamy ubrania frakowe i smokingowe.

Ubranie frakowe jest najwytworniejszym ubiorem wieczorowym i najodpowiedniejszym na bale wspaniałe, wielkie przyjęcia i wesela. Spodnie na szewkach bocznych ozdobione są zawsze jedwabnymi galonami. Do ubrania frakowego należy biała, jednorzędowa albo dzisiaj bardzo modna dwurzędowa, głęboko wykrojona kamizelka z wyłogami. Oprócz tego biała na sztywno uprasowana koszula wierzchnia z kołnierzykiem stojącym i białym motylkiem. Biała, jedwabna chusteczka w kieszonce przy butonierce jest przy fraku i smokingu miłą koniecznością. Do ubrań wieczorowych wymagane jest obuwie lakowe.

Krój smokinga jest podobny do kroju marynarki, wykonany na jeden guzik do zapinania. Wyłogi fraków i smokingów pokryte są jedwabiem. Kamizelka do ubrania smokingowego może być czarna, chociaż właśnie białe kamizelki smokingowe są w obecnym sezonie gustowną nowością. Koszula i kołnierzyk jak przy fraku, tylko motylek jest zawsze czarny. Szewki spodni smokingowych obszyte są także pojedynczym galonem. Na zwykłe wieczorki towarzyskie, skromne przyjęcia, śluby, kolacje i mniejsze bale ubieramy się w smoking.



Oprócz ubrań wieczorowych zwracamy jeszcze dzisiaj szczególną uwagę na ubrania wizytowe. W okresie karnawału nadarza się wiele okazyj które wymagają stroju wizytowego. Pozatem ubrania te są bardzo rozpowszechnione i łubiane. Wielu panów nawet nie sprawia sobie rzadko używanego ubrania wieczorowego, ale wizytowe, które w pewnej mierze tamto nawet zastąpi. Ubranie wizytowe naturalnie musi koniecznie dobrze przylegać do figury, musi być modnie skrojone i dobrze odrobione.

Marynarki przy ubraniach wizytowych wykonane są z odpowiedniego materiału czarnego. Kamizelki do tych ubrań mogą być wykonane z tego samego materiału, ale w pewnych okolicznościach z materiału jaśniejszego, lub nawet białe, elegancję całego ubrania bardzo podnoszą. Spodnie ze specjalnego materiału w paski są gładkie, bez mankietów i lekko opadają na buciki. Do tych ubrań nosi się koszule białe, miękkie. Kołnierzyk może być stojący albo i wykładany, krawat dostosowany do ubrania, ale czarny motylek jest także odpowiedni. Miłą, nieodzowną ozdobą tych ubrań jest chusteczka w kieszonce zewnętrznej przy butonierce. Do wizytowych ubrań najodpowiedniejsze są półbuciki lakowe, jednakże lak lub czarne wysokie z ciemniejszą, popielatą cholewką są dopuszczalne.

Opisane tu ubrania nadają się do wizyt, na przyjęcia prywatne, wieczorki towarzyskie, tańce, herbatki, kolacje, konferencje, do teatru i wielu innych uroczystości prywatnych, towarzyskich i urzędowych."

Wszyscy wtedy byli piękni - żołnierze, kierowcy, zwykli urzędnicy i przestępcy. Ubierali się ze smakiem, choć wybór jakościowych materiałów na garnitury, po kryzysie 1929 r., którego skutki odczuła także i Polska, pozostawiał wiele do życzenia.
Zmienił się krój marynarek - noszono marynarki powiększające tułów (kwadratowa linia kroju, poduszki, zwężony rękaw - optycznie zwiększali szerokość w barach) – mężczyzna lat 30-tych nie mógł wyglądać jak ofiara kryzysu.
Marynarki dwurzędowe miały po 4, 6 a nawet 8 guzików. Wraz z szerokimi spodniami, sprzyjającymi swobodzie ruchów - tworzyły istną rycerską zbroję!

Płaszcz godnie podtrzymywał rycerski wizerunek - szeroki w ramionach, duża ilość guzików, dwurzędowe zapięcie ...


Summa summarum każdy ówczesny szanujący się Pan w swojej garderobie musiał posiadać:
- dwa garnitury;
- trzy koszule, z 10 nakładanych mankietów, 3 kołnierzyki ( w tym jeden koniecznie sztywny - stojący);
- wiele krawatów, szaliki i bawełniane chusteczki;
- marynarka "kapitańska" lub blezer;
- 2 płaszcze: w zimnej i ciepłej tonacji;
- 3 pary butów: - czarne, brązowe, białe/kremowe;
- 2 kapelusze typu fedora lub homburg: czarny i jasny;
- duży parasol i ew. laskę;
- 3 pary rękawiczek;
- piżamę, szlafrok i bieliznę w dużej ilości;
- strój wieczorowy - frak/smoking, lakierki, białe rękawiczki, biały szalik, płaszcz bez rękawów, lub długą marynarkę - gehrock.- styl, klasę i szyk !!!

Tak jak kolejny przystojniak - Gary Cooper:


Oczywiście to jaki się miało wygląd zależało przede wszystkim od krawca. W stolicy dalej najlepsi to - Zaremba, Sznajder, Lipszyc, Sikorski.
A tak według "Mojej Przyjaciółki" powinien wyglądać elegancki mężczyzna A.D. 1937. Koniecznie - dwurzędowy garnitur!
Jednorzędowy - wyłącznie do podróży, lub u tych, którzy stali się jednak ofiarami kryzysu ....



Wyznaczniki męskiej mody lat 30-tych:
- Pierwszy męski katalog mody - "Apparel arts" z próbkami tkanin - biblia ówczesnej mody. ( Znany teraz jako "Gentleman’s Quarterly");

 

- brak podkoszulka! W 1934 r. Clark Gable (kolejny przystojniak!!!) rozebrał się w filmie:
 "It happened one night" i pokazał nagą klatę, od tego momentu sprzedaż T-shirt'ów spadła aż na
75 %!!!  Clark Gable sprawił też że styl "casual" stał się bardziej popularny.
- jedwabne szaliki - (mmmm tutaj też kłania się Clark Gable);






- jedwabna wzorzysta piżama lub szlafrok;
- trilby lub fedora z szeroką wstążką;
- mały wąsik, brody, bródki - surowo zabronione;
- "gangsterskie" garnitury w paski, lekką kratkę;
- granatowe, niebieskie garnitury - zaczął je nosić Edward VIII Windsorski (ówczesna ikona mody!), uważał, że ten kolor bardziej pasuje do sesji fotograficznej . Czarne garnitury przy zdjęciach traciły fakturę tkaniny.























Na koniec plotka o pierwszym przystojniaczku - George'u Raft. Ponoć był on kierowcą Al Capone, a później zagrał w kinowej biografii swego szefa. Al Capone uwielbiał ten film i miał u siebie wielki plakat filmu "Scarface" z 1932 r. ( nie mylić ze "Scarface" z Al Pacino).


Ku inspiracji:
Blog o klasycznej męskiej elegancji: http://czasgentlemanow.pl/;
Wszystkie filmy z lat 30-tych, zwłaszcza te o tematyce noir; "W.E", The King's Speech, The White Countess, The Aviator, Bonnie and Clyde, Once Upon a Time in America.
Wyznaczniki męskiej mody lat 20-tych:
- odzież tylko najwyższej jakości;
- marynarka z lekko zawyżoną talią;
- wąskie spodnie, wysoki stan;

 
W Polsce w latach 20-tych nie były popularne szerokie spodnie tzw: oxford bags (chociaż tak naprawdę brakuje mi informacji na ten temat). Natomiast na Zachodzie to był hit!
Spodnie oksfordzkie miały ekstremalnie szerokie nogawki – 150 cm! Noszone były przez studentów Oksfordu, później także przez modową awangardę Europy i USA. Ta chwila wystarczyła, by je przypominać zawsze, gdy mówimy o nielicznych, twórczych eksperymentach mody męskiej.



 

- kapelusze były noszone z podziałem na stan społeczny, na samej górze pojawiały się cylinder i homburg, klasa średnio zamożna nosiła fedorę (filcowy kapelusz -szczyt popularności w latach 30-tych), mniej zamożni pod koniec lat 20-tych nosili kaszkiet;


- laska wciąż pozostawała ważnym atrybutem dostojnego dżentelmena;
- gęste równo podcięte wąsy też świadczyły o prawdziwej męskości;
- fryzura "przylizana" brylantyną.

Gadżety:
Jako, że przeciętny obywatel miał dosłownie parę koszul, modne były odpinane kołnierzyki i mankiety. Najpopularniejsze były kołnierzyki typu - Arrow.



Każdy szczegół prawdziwego dżentelmena musiał być przejawem jego nieskazitelnej elegancji, skarpetki też miały w tym swój udział, a mianowicie doczepiano do nich podwiązki - służyły one do podtrzymywania męskich skarpet. Występowały w postaci elastycznej taśmy spinanej lub ściąganej pod kolanem, do której przymocowane były również elastyczne troczki ze sprzączkami podobnymi do żabek służących do zapinania damskich pończoch.



Ważne były też gumki do podtrzymywania rękawów (każdy księgowy je miał).

Ah ta męskość minionych lat ... Niektóre atrybuty bym koniecznie przywróciła do współczesnej mody - np. kapelusz fedorę jako symbol męskiej seksualności ( Homprey Bogart!!! Fedora przeżywała pik popularności później, w latach 30-tych/40-tych) i podwiązki do skarpet - a co, niech się pomęczą!

Ku inspiracji:
Kino: "Easy virtue", "Cotton club", "Henry i June", "Wielki Gatsby", "Downton Abbey" ostatnie sezony i oczywiście " Broadwalk empire"!
Książki: "Kariera Nikodema Dyzmy", "Wielki Gatsby".





Pola Negri to jedyna polska aktorka, która jest znana na całym świecie. Była jedną z najbogatszych kobiet w Holywood.
Uwielbiam jej nieme filmy, szczególnie "Hiszpańską tancerkę". Parę lat temu miałam okazję obejrzeć ten film w ramach Festiwalu Filmu Niemego, w Kinie pod Baranami z muzyką na żywo. Grał wtedy krakowski zespół "Que pasa". Wielka przyjemność dla ucha i oczu, zwłaszcza miny Poli.

Apolonia Chałupiec, bo takie jej prawdziwe nazwisko, znana była też z licznych romansów, m.in z Charlie Chaplinem i Rudolfem Valentino. Ponoć rzucała się na trumnę tego ostatniego, przez co straciła popularność wśród amerykańskiej opinii publicznej.

Dzisiaj proponuje "dziesięć przykazań kosmetycznych" Poli Negri ;).



"Czy chcesz być brzydką i odstraszać mężczyzn?
1. Zanim pudrujesz twarz, nie wcieraj nigdy wpierw kremu. Pudruj się na sucho, zatkasz pory w skórze i w krótkim czasie będziesz miała zniszczoną cerę.

2.
Pal ustawicznie papierosy; cały twój organizm prędko zostanie wyczerpany, zęby nabiorą żółtego odcienia, ręce zaś przesiąkną zapachem tytoniu. Wystarczy jedno lub dwa pudełka papierosów dziennie, a rezultaty będą niezadługo widoczne.

3. 
Myj się rano i wieczorem w wodzie gorącej, jak ukrop i używaj ostrego kolorowego mydła, a twarz i ręce zaczną ci się łuszczyć, cera będzie sucha i odstręczająca. Przytem nie używaj nigdy żadnego kremu.

4
. Tańcz codzień przez noc całą aż do zmęczenia, a będziesz wkrótce blada, wycieńczona i bez humoru.

5. Czyń, co tylko możesz, ażeby słońce opaliło twą gładką, delikatną skórę i ażeby popękała ona pod działaniem jego nielitościwych promieni. Najlepiej kładź się podczas upału twarzą na wprost słońca, a będziesz wyglądała, jak zgrzybiała wiedźma.

6. Miej zawsze wyraz twarzy zadąsany, bądź ciągle w złym humorze, kłóć się ze wszystkiemi i wiecznie narzekaj. Klnij w miarę. To ci da niesłychanie miły wyraz twarzy i przysporzy moc wielbicieli...

7. Prowadź bezładny tryb życia, jedz, kiedy ci się podoba, opychaj się ciastkami i słodyczami, a twoje zdrowie, kwitnący wygląd i humor zostaną rychło nadszarpane. Nie uchylaj się też od wódeczki, a dopomoże ci ona zestarzeć się w krótkim czasie...

8. Czytaj głupie romanse w łóżku przed zaśnięciema a nabędziesz nieco więcej zmarszczek wokół oczu i ust.

9. Używaj utlenionej wody do włosów, myj je alkalicznem mydłem, a włosy stracą jedwabistość i połysk. Po farbowaniu pal je żelazkiem do fryzowania, układaj w równe loczki i nioby, a uczyni to cię napewno piękną.

10. Ubieraj się niegustownie, nieporządnie i niemodnie przez co zostaniesz od razu pozbawiona wdzięku i nie posądzona o kokieterję."

Pisownia oryginalna - "Przegląd mody" z 1929 r.



Wydane są dwie biografie Poli Negri - Mariusza Kotowskiego i Wiesławy Czaplińskiej. Zastanawiam się która lepsza... Jakieś rady?

Szokujący artykuł z  1937 r., zwłaszcza co się tyczy palenia u podlotków...


Pisownia oryginalna

"Czy pani pali? Ależ oczywiście, że tak. To się przyjęło, utarło — to poprostu wypada... Pytanie to słyszy się już teraz coraz rzadziej, staje się ono wprost anachronizmem. Zato coraz więcej się spotyka niepalących mężczyzn. Zjawisko to bywa bardzo rozmaicie interpretowane. „Mężczyźni są rozsądniejsi i bardziej opanowani od kobiet", pada z ust męskich wyjaśnienie. „Ach, absurd! Poprostu mężczyźni dzisiejsi niewieścieją, wypierani zwolna ze swych stanowisk i praw przez nowoczesną kobietę. Dlatego papieros czy cygaro, jeden z atrybutów męskości, przestaje im odpowiadać" — odpaliła na to przedstawicielka płci, do niedawna, słabszej.

Kto ma rację? Nie będziemy się o to spierać. Ale spróbujmy zastanowić się bez uprzedzeń, dlaczego kobiety palą teraz tak chętnie i to prawie wszystkie.
Nie jest to bynajmniej wynalazek kobiet dzisiejszych. Dawnemi czasy palenie tytoniu przez kobiety nie należało bynajmniej do rzadkości. Wśród kobiet z ludu jest to do dziś często spotykanem zjawiskiem: palą namiętnie cyganki, a wśród starych Hucułek fajka uchodzi za prawdziwy przysmak. Dlaczegóż więc kobieta powojenna stała się powodem tak wielkiego zgorszenia i tyle obudziła zastrzeżeń, gdy po raz pierwszy, z wdziękiem i dezęwolturą sięgnęła po papierosa?!
Kilkadziesiąt ostatnich lat XIX stulecia wyparło zwyczaj palenia u kobiet z towarzystwa, gloryfikując kobietę upoetyzowaną i sentymentalną, wątłą i „nieziemską" anielice. Takiemu typowi kobiety palenie istotnie nie odpowiadało. No i ludzie odzwyczaili się. przyjmując bez zastrzeżeń, że papieros, fajka czy cygaro — to przywilej wyłącznie męski, podobnie, jak noszenie spodni, łub strzyżenie włosów.


Dzisiejsza kobieta postanowiła wszystkiego spróbować: papieros bardzo jej smakuje, chodzenie w spodniach na wycieczki czy na nartach uważa za celowe i wygodne, a włosy ostrzygła bez żalu. gdy lustro jej powiedziało, że jej z tem do twarzy.
Jeśli chodzi o palenie, które u większości kobiet przeszło w nałóg, przyznać trzeba jednak, że jest ono dalekie od szablonu. Każda kobieta pali inaczej, tak jak jej to dyktuje jej typ, względnie typ, na którym się wzoruje, jakim chciałaby być. Obserwując palące kobiety, możemy ustalić pewne niezawodne recepty palenia. Inaczej pali podlotek, inaczej kobieta „umężczyźniona", inaczej dama z towarzystwa, inaczej wamp w dwóch odmianach — genre „portowy" i genre „salonowy".

Podlotek pali z reguły tylko cudze papierosy, gdyż własnych mu jeszcze posiadać nie wolno. Twierdzi, że zarówno smakuje mu drogi Abdullah, jak groszowy „Płaski" czy „Sport". Nie zaciąga się z reguły (może przez wrodzony instynkt samozachowawczy?), zato wypuszcza z impetem kłęby dymu, wydmuchując go ostentacyjnie, obojętne — nosem czy ustami.


Kobieta „umężczyźniona", ta, która upiera się przy włosach strzyżonych krótko ala garconne, nosi przeważnie angielskie kostjumy i bluzki z męskim krawatem, gardząc niewieściemi zajęciami i gustami — pali najchętniej papierosy bezustnikowe w zwyczajnej, bezpretensjonalnej cygarniczce, albo i bez niej. Wtedy szczyci się pożółkłemi śladami na palcach, jak również tem, że włosy jej, suknie i rzeczy osobistego użytku przesiąknięte są zapachem dymu. W dyskusji trzyma papierosa bokiem między zębami, nie wyjmując go przy mówieniu. Papieros w jej ręce przybiera prowokujący i wojowniczy charakter.

Dama z towarzystwa pali umiarkowanie i z wdziękiem. Papieros nie smakuje jej specjalnie, ale taki cieniutki, wytworny „Złota Pani" w wymanicurowanych paluszkach, to przecież ładnie wyglądał! Wyjmuje go w stosownym momencie (broń Boże przy jedzeniu!) z małej, ozdobnej papierośnicy, w której mieści się zazwyczaj nie więcej, jak 6. Od czegóż są zresztą mężczyźni? Poczęstują, gdy braknie.

Wamp: „genre portowy", pali ala Jean Harlow, z papierosem przylepionym do warg, otoczony kłębami dumy, z przymrużonem wzgardliwie jednem okiem, z miną na temat: „papieros"?! to dziecinna zabawka — kokaina, morfina... to prawdziwe narkotyki!"




Wamp: „salonowy" ala Marlena Dietrich pali w sposób wyrafinowany... papierosy w kolorowych bibułkach, zatknięte w długą, jak najdłuższą, ozdobną cienką cygarniczkę. Pali z wyrazem lunatyczki, zapatrzonej w dalekie — nieuchwytne wizje. Otacza się dymem, jak tajemniczym kadzidlanym obłokiem, z poza którego wpatruje się w ciebie wzrokiem, pełnym kuszących obietnic... Papieros, to dla niej spotęgowanie jej „sex appealu", to jeden więcej miłosny talizman...

Przeciwnicy kobiet palących, wysuwają chętnie zastrzeżenia natury estetycznej. Nie mają racji. Nieuprzedzony obserwator przyzna, że ładnej kobiecie papieros dodaje wdzięku. A ileż przytem sposobności do otoczenia się mnóstwem ślicznych, misternych drobiazgów, objętych wspólnem mianem „przyborów do palenia"!
Ozdobne papierośnice ze srebra, skóry, szyldkretu czy galalitu, cygarniczki z kości słoniowej, perłowej masy czy bursztynu, wytworne zapalniczki najróżniejszych systemów (oczywiście stemplowane!) i tyle innych cacek, których cel użytkowy jest tylko pretekstem do stworzenia czegoś modnego, estetycznego i ozdobnego. A kobiety przepadają za takiemi drobiazgami.
A więc naprzekór wszystkim moralistom nie zanosi się na to, aby piękna pani wyrzec się miała prędko tego dyskretnego a wiernego sprzymierzeńca swego wdzięku, jakim jest — papieros..."
E. M.