Jeśli myśleliście, że znacie
Audrey Hepburn – jesteście w błędzie, o czym dobitnie przekonuje jej syn,
Luca Dotti, w niezwykłej książce, Audrey
w domu.
Publikacja swą wyjątkowość
zawdzięcza nie tylko autorowi, który we wspomnieniach o swojej mamie portretuje
jej żywy obraz, ale także dołączonym do tekstu fotografiom, przepisom i
prywatnym historiom, dotąd nieujawnianym.
Z książki wyłania się wizerunek
nie gwiazdy, lecz zwyczajnej, zatroskanej o dom i rodzinę kobiety, zafiksowanej
na punkcje spaghetti, mającej słabość do czekolady (uwierzylibyście?!),
uwielbiającej gotować, opiekować się ogrodem i za najważniejszy punkt swojego
życia uznającej troskę o innych. Przy tym wszystkim aktorka cieszyła się ze
swoich ról, nie stawiała ich jednak na piedestale – swojemu synowi nigdy nie
dała odczuć, że pojawiające się w domu osobistości różnią się czymkolwiek od
zwyczajnych, szarych ludzi. Wszystkich traktowała jednakowo, jeśli kogoś
darzyła sympatią, to nie miało dla niej znaczenia kim był z zawodu –
rozpoznawalnym aktorem czy przeciętnym cukiernikiem.
Dotti wielokrotnie podkreśla jak
wielkie pięto odcisnęła na życiu Hepburn wojna – to jej wspomnienie kazało jej je
afirmować i cieszyć się każdym jego aspektem, to ona stała się jedną z przyczyn
do dzielenia się radością z innymi. Jednocześnie ugruntowała ona w kobiecie
postawę otwartości na innych i chęci niesienia im pomocy – jako że wiedziała,
co znaczy cierpieć głód, chętnie włączała się w akcje mające na celu
uświadamianie jak z nim walczyć.
Pięknie wydana publikacja, którą
czyta się z niezwykłą płynnością, bo historia życia Hepburn tak smacznie splata
się w niej z przepisami, że nie sposób się od niej oderwać. Mówią,
że apetyt rośnie w miarę jedzenia – to prawda.
Czytając, ma się ochotę na więcej
i więcej. Poświęcając uwagę recepturom, ślinka cieknie, a domowa książka
kucharska wypełnia się coraz szczelniej przepisami na to, co tak chętnie gotowała
Hepburn dla swoich bliskich.
Pyszna pod każdym względem – ni to biografia, ni książka kucharska, ni to wspomnienia – wszystkiego w niej w sam raz!
Polecam – nie tylko tym, którzy czekają na nią z utęsknieniem, ale także i
tym, którzy dotąd niespecjalnie interesowali się życiem Hepburn i znali ją
jedynie z czarno-białych fotografii i filmów. Objawi Wam się, jako ktoś niesamowicie
fascynujący i „swój” – bez pompatyczności, bez puszenia się, za to ze
wrośnięciem w codzienność.
Premiera jutro, 02.03.2016r.
Audrey Hepburn, Audrey w domu, biografia, blog, blog książkowy, blog o książkach, blog z recenzjami, książka, Luca Dotti, opinia, prywatne historie, przepisy, recenzja, Wydawnictwo Literackie, zdjęcia
Strasznie chcę przeczytać tę książkę, muszę na nią zapolować po premierze;)
OdpowiedzUsuńwww.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Już się nie mogę doczekać kiedy wypróbuje przepis na ciasto czekoladowe, i zgadzam się z Twoją opinią książka jest fantastyczna :)
OdpowiedzUsuńKusi mnie ten tytuł już od dawna, choć oglądałam jedynie jeden film z Audrey, myślę, że w swoim czasie po niego sięgnę :)
OdpowiedzUsuńjako fanka Audrey do grobowej deski,odhaczam tę pozycję jako obowiązkową do przeczytania.z tego co czytam - zapowiada się pyszna lektura 😊
OdpowiedzUsuńA czytałaś biografię Audrey piór jej drugiego syna (właściwie pierwszego, jeśli chodzi o starszeństwo), czyli
OdpowiedzUsuńhttp://mcagnes.blogspot.com/2011/06/audrey-hepburn-sean-hepburn-ferrer.html ?
Jeśli nie, to polecam.
Właściwie chciałam nawet uderzyć do wydawnictwa, bo chrapkę miałam na porównanie tych książek (zresztą książek o Audrey mam więcej przeczytanych na koncie), ale jakoś nie miałam śmiałości.
Pewnie moja mama sobie kupi, to od niej pożyczę.