Pierwsze co dziwi to niespotykana objętość 56,7 g, bo tak to opakowanie nie wyróżnia się niczym specjalnym - całkiem przyjemna kolorystyka, miękki plastik i tubka z zakrętką.
Maseczka ma nam pomóc w walce z trądzikiem poprzez zasuszanie pryszczy, usuwanie zaskórników i zmniejszanie porów - po prostu idealna dla mnie!
Oto informacje od producenta:
Od razu zweryfikujmy to przechodząc do moich wrażeń - używam jej już od kilku miesięcy z różną regularnością i muszę powiedzieć, że robię to bardzo chętnie. Mimo drobnych problemów z wydobyciem i rozprowadzeniem jej na twarzy a także początkowym pieczeniem (wrażenie mija po paru minutach) uważam, że faktycznie działa dobrze na wszelkie niespodzianki na mojej twarzy. Po 15 minutach i zmyciu twardej skorupy, twarz wydaje się być rozjaśniona a zmiany nieco przygaszone, pory są mniej widoczne a cała buźka przyjemnie gładka i matowa. Maseczka nie przesusza ani nie porażnia skóry, ale ja od razu przecieram twarz tonikiem i może dzięki temu tego nie zauważam (chodzi mi głównie o wysuszanie, bo zaczerwienienia nigdy nie zaobserwowałam).
Być może przy regularnym stosowaniu powoduje całkowite pozbycie sie syfów i widoczną poprawę stanu skóry, ale u mnie często wyciąga coś złego na wierzch i zwyczajnie się boję gorszego wysypu. Poza tym, nigdzie nie znalazłam informacji o tym jak często można ją stosować, więc wolę nie przesadzać.
Od jakiegoś czasu używam też jej punktowo i smaruję krosty na noc - maseczka dość szybko zasycha i przestaję czuć cokolwiek (więc zaczynam wątpić w jej działanie), ale rano zmiany rzeczywiście są podsuszone i podgojone. Ubolewam, że nie radzi sobie z przyspieszaniem "dojrzewania" zmian, ale nic co stosowałam do tej pory sobie z tym nie radziło, więc widocznie muszę cierpliwie znościć cały ten długotrwały etap...
Otwór przez który wychodzi produkt - dziurka jest dość spora, ale i tak zawsze są problemy z wyciśnięciem, bo maseczka jest bardzo gęsta.
I tu już mamy maseczkę - zielona, gęsta pasta o zapachu gumy Wrigley's Spearmint ♥ (a przynajmniej to jest moje pierwsze skojarzenie, bo gumy nie żułam juz bardzo dawno). Można go też porównać do zielonej Orbit.
Dostępność:
Cena:
8,5 zł/ 56,7 g lub 21,9 zł/270 g (+ koszty wysyłki ok. 6 zł)
Skład:
Water (Aqua), Kaolin, Bentonite, Glycerin, Zinc Oxide, Propylene Glycol, Sulfur, Chromium Oxide Greens, Fragrance (Parfum), Phenoxyethanol, Methylparaben
Reasumując, uważam, że produkt jest godny polecenia osobom, które borykają się ze zmianami trądzikowymi, bo mięta fajnie łagodzi i chłodzi a do tego nie podrażnia. A do wyduszania i rozprowadzania na twarzy można się spokojnie przyzwyczaić ;)
Specjalnie dla Was porobiłam skany ulotki, którą otrzymałam razem z maseczką - możecie zapoznać się z resztą produktów firmy Queen Helene:
mam jedną tubkę tego pierwszego olejku i odżywkę z cholesterolem 57 g |
dostałam także 2 opakowania masła kakaowego 28 g (jednego używa siostra) |
I jak tam? Znacie firmę? Testowałyście coś? Ja jestem bardzo ciekawa peelingów i innych maseczek.