wtorek, 22 sierpnia 2017

Dlaczego jestem inną matką niż wszystkie?

Chciałabym zacząć od bardzo wyraźnego podkreślenia, że nie zamierzam prowadzić tu bloga z poradami. NIE jestem żadnym specjalistom itd. Mam swoje dziecko, a tutaj zamierzam po prostu zamieszczać pewne swoje przemyślenia. To tak dla jasności ;) wkurzają mnie Ci pseudo specjaliści blogowi - kupiłam pióro, mogę uczyć ludzi kaligrafii... nie o to chodzi :D

Dlaczego jestem inną matką niż wszystkie?
Bo robię dużo rzeczy, które są poza "normami" i obecnymi trendami, nie wiem jak to nazwać. Mam wrażenie, że teraz jest jakaś super moda na pewne metody wychowawcze, i jak się ich nie spełnia, to jest się gorszą matką/ojcem. My wielu z nich nie spełniamy i jest nam z tym dobrze. Do wychowywania Emi kierujemy się głównie naszą intuicją i logiką. Czy to jest dobre? Nie mam pojęcia. A czy te modne "normy" są dobre? Też nie mam pojęcia.



Co robię inaczej?
  • przepajam dziecko - ojjjj taaaakkkk! ale na ten temat chciałabym się bardziej rozwinąć innym razem. Bo to temat mocno kontrowersyjny (co dla mnie jest śmieszne trochę...)
  • bujam Emi do snu na rękach. Tak. Wiem. Źle. Ale skoro ona potrzebuje naszej bliskości, to znaczy, że my powinniśmy jej ją zapewnić. A moja świętej pamięci prababcia Leokadia zawsze powtarzała, że dziecko trzeba dużo tulić jak jest malutkie, bo bardzo szybko z tego wyrasta i potem już nie chce być tulone. Święte słowa
  • teraz trochę sprzeczność co do powyższego - Emi śpi sama w swoim łóżeczku od pierwszego dnia wyjścia ze szpitala. Tak, sama. Raz usłyszałam, że jestem strasznie zimna, bo dziecko potrzebuje czuć bicie mojego serca w czasie snu, czuć moją bliskość. Wg mnie zapewniam jej bliskość tuląc ją i nosząc ją w ramionach. Chcę jej od samego początku pokazać, że ma swoje łóżeczko, swój kącik i mimo, że jest malutka już może być samodzielna

  • Emi latem rzadko nosi skarpetki - co rusz słyszę, że ma zimne nóżki, ale jak jest 30 stopni to na pewno, nie jest jej zimno. A ciepło dziecka sprawdza się na karku, a nie na stopie ;) 
  • karmię i jem wszystko. No prawie wszystko. Nie jem smażonego i konserwantów, ale w sumie tego nie jadłam już przed ciążą, więc nie jest to jakieś straszne i trudne. I piję kawę. Oczywiście, jeśli chodzi o jedzenie mamy, to są różne sytuacje, jakieś alergie, nietolerancje itd. Na nasze ogromne szczęści na razie wszystko jest ok, i mam nadzieję, że tak już zostanie
  • pionizuję dziecko - obecnie są zalecenia, aby dziecko nie było pionizowane (rozumiem przez to noszenie w pionie) do puki samo nie zacznie siadać. Ale po pierwsze Emi jest dzieckiem, które nie znosi leżeć. No chyba, że na brzuchu... ale jak jest już noszona to tylko w pionie, bo inaczej... nic nie widzi... a jest tak ciekawa, że musi widzieć wszystko! i z przodu i z tyłu. Muszę, też tu podkreślić (zanim zostanę zjedzona przez falę krytyki), że Emi to silne dziecko, w sumie od pierwszych dni swojego życia już trzymała głowę prosto. Ma raptem 4 miesiące, a już od dwóch tygodni sama obraca się na brzuszek!!!! (podobno to dość szybko, nie wiem bo nie znam się za bardzo). Poza tym, uważam, że dziecku trzeba pomóc w nauce siadania - nie, NIE WOLNO ciągnąć za rączki, ale uważam, że trzeba je podać, żeby dziecko miało o co się wesprzeć. Może i brzydkie porównanie, ale jak nauczyć psa siadać, bez "naciśnięcia" mu na tyłek, żeby mu pokazać co to znaczy "siad!"? Z niemowlakiem według mnie jest podobnie - żeby czegoś się nauczył, trzeba mu to pokazać. I mu w tym pomóc

  • nie będę czekać do momentu kiedy Emi skończy 6 miesięcy, żeby zacząć wprowadzać stałe pokarmy. Zamierzam już teraz powoli dawać jej jedzonko, inne niż mleko :) ale o szczegółach, też nie tym razem
  • zdecydowałam się na nieskojarzone szczepionki.

Bycie mamą bardzo mnie przerażało. Nawet do tej pory jest to dla mnie taka abstrakcja, że nie do końca pojmuję, żeby to było możliwe. Mam masę wątpliwości czy to co robię, robię dobrze, czy podejmowane przeze mnie decyzje są dobre. Staram się jednak wszystko robić racjonalnie, z głową i bez skrajności. 

Jako, że Emi jest dzieckiem bardzo ruchliwym, taki mały wiercipiętek i absolutnie wszystko jej się nudzi po 5 minutach (poza listkami na drzewie... taaaakkkk... zdarzyło nam się na balkonie stać w ulewę, bo Emi w domu nie mogła się uspokoić...:)) - jest dzieckiem bardzo wymagającym mojej ciągłej uwagi. Staram się zatem jej to zapewniać, więc większość mojego dnia to zabawa z nią. Cieszę się, każdą taką chwilą, mimo, że naczynia nie pozmywane, pranie nie wstawione, coś tam nie zrobione. Ale te chwile tak szybko mijają... 



Każde dziecko jest inne, ma inne potrzeby. Jedno ma problemy z uśnięciem, inne jest niejadkiem, a drugie nie lubi być noszone. I każde dziecko trzeba traktować jak człowieka i z szacunkiem zapewniać wszystkie jego potrzeby. Nie za dużo i nie za mało. Na jedno dziecko działa to, a na inne tamto. A naszą - mam i tatusiów - najsilniejszą bronią jest nasza wewnętrzna INTUICJA! Która jest tak silna, że nie pozwoli skrzywdzić naszego dziecka. Nie jakieś poradniki, trendy, blogi doświadczonych (albo i nie) rodziców, pediatrzy, fizjoterapeuci i inni fachowcy. Nasza wewnętrzna intuicja najlepiej wie co i jak robić. Chcę wam więc powiedzieć jedno - jesteście najlepszymi rodzicami na ziemi dla swojego malucha, czy ktoś się z wami zgadza czy nie! I robicie wszystko najlepiej, bo tylko i wyłącznie wy znacie swoje dziecko tak dobrze, i tylko i wyłącznie wy potraficie zapewnić wszystkie jego potrzeby :)

Ufff, po jakiś 3 dniach pisania udało się wreszcie skończyć ten post.

Miłego dnia - buziaki!


czwartek, 17 sierpnia 2017

I'm BACK?

Witajcie moi kochani!

Lada moment będzie dwa lata bez żadnego postu! Szybko ten czas leci... i ile się rzeczy pozmieniało... Przy wczorajszej kawie, wpadł mi taki pomysł do głowy, żeby nieco wrócić do blogowania... Znając siebie, jest to gorący zapał i za chwilę, znowu będzie COŚ i przestanę pisać... ale kuję żelazo puki gorące. Jak nic z tego nie wyjdzie, to trudno, a jak coś się uda, to będzie fajnie!

Ci z was co obserwują mój we grochowy instagram, wiedzą, co nie co, o tym, że moje życie totalnie odwróciło się do góry nogami, w najcudowniejszy możliwy sposób. Otóż w kweitniu tego roku, pojawiła się EMI :) 






Dość głośne, mocno charakterne i przede wszystkim dużo śmiejące się maleństwo. Z tegoż też powodu (co za pewne części z was się nie spodoba, ale jakoś mi to wisi ;)) blog stanie się bardziej o dziecku, niż o rękodziele. Moje życie teraz to pieluchy, karmienie, drzemki i pielucy, karmienie i drzemki - i wiecie co? To jest SUPER!!!!!! ale będzie czas, żeby wchodzić w szczegóły. Z wszystkich sił postaram się, żeby wpadło czasem też tutaj coś innego niż Emi ;) i w ogóle postaram się pisać, ale tego obiecać nie mogę ;) 

Poza tym świat blogowy i całe te "zamknięte i super wyjątkowe" grono extra blogowiczek - znawczyń niczego, bardzo mnie zaczął drażnić. Plus brak czasu i blog umarł. Co  dalej z nim będzie? Czy uda mi się pisać? Czy będzie chciał mnie ktoś znowu czytać? Czas pokaże.

Dziś chciałam tylko powiedzieć, DZIEŃ DOBRY! WITAJCIE!

buziaki!

PS. Co u was?? Czy też zaszły jakieś poważne zmiany?
PS2. Nienawidzę upałów. Dziś jest fajnie.

PODPIS

niedziela, 30 sierpnia 2015

o czterech Takich...

Są cztery Takie. Ja jestem piąta.
Trzymamy się razem już jakiś czas i jest fajnie.

Pierwszą z nich poznałam trochę przez mojego Małża. Ona miała bloga, ja chciałam swojego założyć. Mój mąż i jej mąż się znają. Spotkaliśmy się i ją od razu pokochałam. Jej blog był dla mnie największą inspiracją, i to w sumie dzięki niej zdecydowałam się na założenie swojego. Jest magiczna, cudowna i taka dobra!

Potem poznałam Drugą. Obie byłyśmy na kiermaszu świątecznym, miałyśmy stoiska koło siebie i wśród różnych różności tylko my miałyśmy takie same produkty... patrzyłyśmy na siebie wilkiem, a ja miałam taką wielką ochotę z nią pogadać! Jakoś tak wzbudziła we mnie sympatię... Ale to ona do mnie zagadała. Potem napisała wiadomość. Potem spotkałyśmy się na kawę. Okazało się, że dokładnie w tym samym czasie spotkała nas tragedia. Rozumiałyśmy się i wspierałyśmy się wzajemnie. To tylko nas do siebie zbliżyło.

Do Trzeciej zagadałam, bo również zakochałam się w jej blogu i w jej scrapach! Okazało się, że mieszka w Łodzi, więc zagadałam. Spotkałyśmy się. Początkowo była zamknięta i wycofana. Potrzebowała czasu. Teraz się rozkręciła i ciągle mnie zaskakuje. Niby nienawidzi ludzi, ale chyba jednak jakoś nas też pokochała.

Piąta przyszła na spotkanie Yarnmeetingowe, które zorganizowałam sto lat temu. Trzy powyższe też były. Spokojna. Cicha. Zawsze uśmiechnięta. Zawsze nam służy dobrą radą i rozgrzewa nas swoją dobrocią i ciepłem. 

Wszystkie kochamy włóczki i dziergamy. Spotykamy się często. Wszystkie jesteśmy trochę takie szalone i zakręcone. Każda ma swoje problemy i swoje życie, ale teraz ja nie wyobrażam sobie życia bez nich! Nie mam zbyt wielu znajomych (głównie są to znajomi mojego męża :D), więc tym bardziej jestem szczęśliwa, że je mam. 

Są dla mnie inspiracją, motywują mnie do działania, wspierają jak coś idzie nie tak, jak się spotykamy to zawsze brzuch mnie boli ze śmiechu. Każda z nas jest taka inna i chyba dlatego tak do siebie pasujemy. 



Nie podaje ich imion i blogów.
Bo nie jest to post reklamowy.
Po prostu chciałam im powiedzieć, dziękuję, że jesteście!
Wczoraj były urodziny jednej z Nich, było tak cudownie, że aż mnie zainspirowało do napisania tych kilku słów :)


A czy Wy macie taki zestwa swoich "wariatów"?
A dla was, udanej niedzieli!


PODPIS

niedziela, 23 sierpnia 2015

.


Przestałam pisać.
Bo tak.
Straciłam, zapał, wenę, chęć.
Smuciła mnie każdorazowa odpowiedź znajomych: wiem co u Ciebie, czytam Twojego bloga... żeby nie było, to nieprawdopodobnie miłe, że ktoś mnie czyta, ale czasem po prostu chciałam komuś coś opowiedzieć... Może mój blog w pewnym momencie stał się zbyt osobisty? A czy umiem pisać bez osobistych wątków? Nie wiem...
Bardzo podziwiam osoby, które nieustannie piszą swoje blogi i ciągle one są takie cudowne i ciekawe... też bym tak chciała! 
Ogólnie popadłam w jakiś "dół niechcenia". W domu bałagan. Mnie ogarnia notoryczne zmęczenie. Lista To Do, jakby nie miała końca, więc przestałam dopisywać nowe punkty i wyrzuciłam ją.
Ale chyba powoli udaje mi się z niego wyjść. Czas na małe zmiany. Czas ponownie znaleźć motywację. Początki są ciężkie ale chyba wracam do żywych.

Ostatni dzień urlopu... ehhhh... jeszcze mi mało! Właśnie siedzę i po raz kolejny zabrałam się za mój pseudo sweter, którego jakoś nie mogę skończyć hihi :)


Zdjęcie już stare.
Na bieżąco udaje mi się jedynie wrzucać fotki na mojego Grochowego Instagrama, więc jeśli macie ochotę tam zapraszam, a tutaj mam nadzieję, że uda mi się pojawiać częściej :)
Trzymajcie za mnie kciuki!

Miłej reszty niedzieli!
Kissyyyy...



PODPIS

wtorek, 23 czerwca 2015

...

Dziś był ciężki dzień. ..
Ja juz nie mam mojego idola, więc z każdą informacją, jakie mamy dziś święto,  ja miałam łzy w oczach... ale mam wspomnienia. Masę wspomnień i dziś nimi żyje :)

Ale też przede wszystkim... tym, że 3 lata temu był nieprawdopodobnie szczęśliwy i cudowny dzień.... i to wspomnienie sprawia, że się uśmiecham!

Trzeba zawsze potrafić znalesc powód do radości,  choć nie zawsze jest to łatwe...

sobota, 16 maja 2015

HI!

Witajcie kochani!
Nie było mnie tutaj całe wieki! Ale ostatnio zrobiło mi się niesamowicie miło. Otóż dostałam kilka wiadomości, co słychać u mnie, bo całkowicie zninkęłam i się martwicie. Bardzo się wzruszyłam, bo to naprawdę niesamowite, że ktolkwiek zauważył moje zniknięcie! 

Hello Everybody!
I weren't here for a looong time! But it was so nice of you, when I got few messages with question how am I. I disappeared, and you worry about me. honestly, I shrugged out! It is amazing that you noticed that I don't write, put photos etc.




U mnie wszystko ok. Jestem teraz w Niemczech w delegeacji. I niestety mam problem z internetem... Na szczęście to ostatni tydzien i wracam. Na miesiąc. Pracuję teraz przy takim projekcie, więc ciągle jestem w delegacji. Ale nie ma tego złego, zdobywam doświadczenie i jest to dla mnie niezła lekcja życia, a jak wiadomo, takich nigdy za wiele. 

I am fine. Now I am in Germany, in business trip. Unfortunately I have got big problem with internet... Fortunately, this is my last week here. For one month I back to Poland. I work in a project, so all the time I am in business trip. But for me it is not so bad, I get an work experience, and also it is very good life lesson, and like everybody knows, never too much this kind of lessons. 



A zatem, co u mnie?
  • szczerze mówiąc znudził mi się troszke blogowy świat, a właściwie nie sam świat, a to że jakoś tak się porobiło, że są same kółeczka wzajemnej adoracji, a mnie jakoś sie tak zabardzo to nie podoba.
  • próbuję zrobić sweter. Zielony. Albo bardziej turkusowy? Właściwie już go skończyłam, ale był za duży, i teraz jestem w połowie i nie mogę dokończyć!
  • zaczęłam czytać po angielsku - i jestem z tego bardzo dumna!
  • urosły mi włosy!
  • tęsknię za pysznym polskim jedzeniem. Tutaj jest okropne! I herbatą - a tutaj jest nie do picia!

So, what am I?
  • honestly, bogging world now is a little bit boring for me. I see that there is a lot of mutual admiration circles. I don't like this.
  • I try to finish my sweater. Green one. Or, maybe more turquoise? I finished it once, but it was too big, so now I am doing it one more time, and now I done half of it and I can't finish!
  • I started read English books. And I am proud of myself!
  • my hairs are now longer!
  • I really miss for Polish food! Here it is awful. And tea - this one here is not to drink!




Kisses!




PODPIS

niedziela, 18 stycznia 2015

my little word

 Dwa lata temu moim mały słówkiem była: KREATYWNOŚĆ - bardzo mi pomogło, bo nauczyłam się szydełkować, zrobiłam swoje pierwsze scrapy i art journale i ogólnie znalazłam źródło artystycznego wyżycia się. 

Two years ago my little word was: CREATIVITY - and it helped me so much. I started crocheting and knitting, I made my firts scrap and art journal.I found the way of artistic self-realization.

W zeszłym roku moim mały słówkiem było: ORGANIZACJA - wyszło tak trochę średnio haha, aczkolwiek przez cały rok z tyłu mojej czaszki to słowo latało i starałam się coś z tym zrobić :)

Last year my little word was: ORGANIZATION - hmmm and I realized it not completly haha. But during all year I heard this word in my head and than I tried to do something with organization of my time and life.




A na ten rok, moje małe słówko to: RÓWNOWAGA. Wiąże się troszkę z organizacją, więc jakby o kolejny rok chciałabym sobie przeciągnąć pracę nad zorganizowaniem swojego życia. Chciałabym znaleźć równowagę między pracą a życiem, pomiędzy wszystkimi moimi pasjami, bo ciągle muszę dokonywać wyborów: szydełko czy druty, scrapowanie czy fotografia, książka czy blog itd, itd. Mam nadzieję, że próba odnalezienia równowagi między tym wszystkim spowoduje, że będę spokojniejsza i bardziej szczęśliwa :)

For this year my little word is: BALANCE. (Hmmm english name of this world is much prettier :)). It  is similar a little to organization, so I hope, that it help me work on organizing my life. I would like to find balance between my work and my life, between all of my passions, becouse all the time I have to choose: crocheting or knittng, scrapbooking or photography, book or blog, etc,etc... I hope that this try to find my balance makes me more calmer and happier.



A tak wygląda pierwsza strona w moim plannerze.
Bardzo spodobało mi się fajne prowadzenie plannera, więc w tym roku zamierza też tak swój prowadzić. Bardzo zmotywowało mnie udział w zespole DT ProjektPlanner :)

This is first page of my planner. I love filofax, so this year I would like to tring it. My motivation will be my part of ProjektPlanner DT.





A jakie jest wasze słówko na 2015???
Ściskam i życzę wam wszystkiego dobrego w Nowym roku!!!

PS. A ja dziś nie czuję się najlepiej więc zostaję w łóżku. Z książką i termoforem. I z gorącą herbatą z miodem i cytryną :) 



Witch word is yours for 2015???
I Wish you a happy new year!

PS. I don't feel very good today, so I stay in bad. With book and hot water bottle. And with hot with lemon and honey.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...