Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Znak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Znak. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Pokaż mi swoją bibliotekę - Aleksandra Rybka


Jeżeli jest coś, co kocham bardziej niż niż książki, to z pewnością są to książki o... książkach.

Czytanie ich wiąże się jednak ze sporym ryzykiem - kupując tę jedną, podświadomie godzisz się na zakup kolejnych.
Nie ma bowiem rozdziału, który nie kusiłby kolejnymi propozycjami czytelniczymi, które - chcąc, nie chcąc - musisz mieć.

Metody czytania takich publikacji są różne - dla odważnych - zaraz po wypłacie, by móc spożytkować ją na zakup wszystkich wypisanych tytułów, dla sprytnych - przed wypłatą. by nie było cię na nie stać i zapał zdążył ostygnąć. dając przemówić rozumowi;)

Na własnej skórze przetestowałam wszystkie dostępne metody, jednak żadna nie uchroniła mnie przed kompulsywnymi zakupami. Z bardzo prostego powodu: po prostu kocham książki, a im więcej czytam, tym więcej czytać muszę. Człowiek głodny nie zastanawia się, tylko je. Człowiek czytający nie zastanawia się, tylko czyta. No i rzecz jasna - kupuje, a jakże. 

Czymże jednak jest książka Aleksandry Rybki, winna tej przydługiej przemowie?
To zbiór rozmów z szesnastoma pisarzami, dziennikarzami, językoznawcami i felietonistami, którzy pozwolili czytelnikowi zajrzeć do swoich biblioteczek. Pokazali swoje książkowe kurioza, podzielili się zwyczajami związanymi z czytaniem, oczyścili z poczucia winy ze względu na własne nieprzeczytane książki, podsunęli dziesiątki tytułów, po które warto sięgnąć (uff! Tym razem większość już znałam!) i oddali się wspomnieniom związanym z książką i jej miejscem w ich życiu. 

Każdy czytelnik ma swoje grzeszki, a możliwość zajrzenia na regały znanych osób pozwala nie tylko znaleźć pokrewną biblioteczną duszę, ale też zrozumieć, że nas - czytelników - łączy wiele podobnych dylematów, ale też radości.
Autorka w większości zadawała swoim rozmówcom te same pytania, rysując przed odbiorcą całe spektrum typów czytelników. Okazuje się, że w jednej kwestii każdy może mieć zupełnie inne zdanie, dodatkowo podkreślając piękno i różnorodność płynącą z chłonięcia książek.

Kapitalna to książka, cudowne wejrzenie w czytelniczy, prywatny świat Sylwii Chutnik, Jacka Dehnela, Jerzego Bralczyka, Anny Dziewit-Meller, Krzysztofa Vargi czy Agaty Tuszyńskiej. 

Bardzo, bardzo Wam ją polecam! Znajdź wśród przedstawionych bibliotek bliźniaczkę swojej i daj znać, do którego rozmówcy jest Ci najbliżej.

PS Nie ponoszę żadnej odpowiedzialności za ukryte koszty związane z lekturą książki Rybki ;)



poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Oto człowiek - Adam Szustak OP


Wielki Post i przeżywanie Wielkiego Tygodnia nabrało w tym roku znaczenia dodatkowego, symbolicznego. 

Śledzenie krzyżowej drogi Chrystusa, który w swym cierpieniu - jak każdy człowiek - był osamotniony, nabrało w 2020 roku sensu nadplanowego. Wszyscy ludzie dotknięci pandemią i jej konsekwencjami oderwani zostali - mniej lub bardziej - od swojego dotychczasowego życia i w znakomitej większości znaleźli się w przestrzeni, która u współczesnych często budzi dyskomfort - u siebie.

Z ciszą, z towarzystwem najbliższych, z którymi być może od dawna prawdziwie nie rozmawialiśmy, z którymi jedynie się mijaliśmy i co najgorsze - w towarzystwie samego siebie i swoich myśli.
Sytuacja wymusza na nas zajrzenie w głąb siebie, przyjrzenie się swojej duszy (często pokiereszowanej), swoim potrzebom, prawdziwym pragnieniom i bolączkom. Autorefleksja jest niejako wpisana w ten niespodziewanie nam dany czas, który w zależności od położenia można nazwać błogosławieństwem lub przekleństwem.

Z całą pewnością jednak jest to czas, gdy w końcu mamy czas (sic!). 

I warto poświęcić go na lekturę - nie byle jaką, miałką i błahą, lecz ubogacającą i rozwijającą.

Taka jest między innymi książka Oto człowiek Adama Szustaka. Wznowienie to robi na mnie wielkie wrażenie, gdyż na jego okładce znajduje się mój ulubiony wizerunek Chrystusa - ten, który bez względu na okoliczności każe się zatrzymać i spojrzeć na swoje życie przez uchwycone na nim cierpienie i... spokój.  Ecce homo Alberta Chmielowskiego ma w sobie wielką moc, która doskonale koresponduje nie tylko z tytułem książki Szustaka, ale również z jego treścią. Oto bowiem dominikanin zabiera czytelnika w drogę krzyżową prosto z Jerozolimy, śladami Jezusa, jego męki i ukrzyżowania. Rozważania ojca skłaniają do zastanowienia - nad doświadczeniami Chrystusa, ale także (a może - przede wszystkim) nad sobą. Fotografie miejsc, do których odnosi się Szustak potęgują wrażenie relokacji. Odbiorca nie tylko czyta o Jerozolimie, lecz dzięki słowu i obrazom faktycznie w niej jest, podążając za Jezusem. Obrazy znane z Pisma Świętego uzupełniane są o to, co dziś można zobaczyć w Jerozolimie. To książka, którą winno się traktować jak rekolekcje i czytać po rozdziale jednego dnia, po to, by zawarte w niej myśli zdołały w nas wybrzmieć i wykonać pracę. Szustak pisze prosto, przystępnie, językiem, który wszyscy tak dobrze znamy z jego filmików na YouTube, metodą, która trafi nawet do najprostszego człowieka, ujmując go jednocześnie mądrością tkwiącą w owej prostolinijności.

Choć Wielki Post właśnie za nami, okres zadumy wciąż trwa, warto więc kontynuować rozważania. Oparcie się na tej książce z całą pewnością wyposaży Was w nieco inne spojrzenie na znane stacje, bowiem część z nich wcale nie przynależy do klasycznych stacji drogi krzyżowej.

Polecam. Ku namysłowi.


czwartek, 18 kwietnia 2019

Before. Chroń mnie przed tym, czego pragnę - Anna Todd



Odkąd świat obiegła wieść o planowanym pojawieniu się w kinach serii After, recenzje tych książek na moim blogu zaczęły ponownie cieszyć się popularnością,a ja postanowiłam po latach trzymania odłogiem wrócić do Before, części, na której skończyłam moją znajomość z autorką.

Cykl spisany przez Annę Todd jest bardzo specyficzny  książki są irytujące, zachowania bohaterów niezrozumiałe i doprowadzające do szału, a jednak jakimś sposobem nie da się oderwać od lektury. Kartki przewracają się niemalże same, pozostawiając czytelnika w coraz większym stanie osłupienia  a jak ocenić coś, co obiektywnie rzecz biorąc jest głupowate i szkodliwe (jeśli młodzi braliby przykład z bohaterów), jednak napisane tak, że przez całość się płynie? Ramotka o sile oddziaływania jaką rzadko się spotyka.

Before w zamyśle miało być uzupełnieniem serii. Autorka postawiła na zabieg, który prawie zawsze stanowi odcinanie kuponów – przedstawiła historię głównych bohaterów z perspektywy tego drugiego, rzecz jasna, Hadriana. I, niestety, nie zawiodła mnie – historia miałka, byle jaka, będąca właściwie powtórzeniem tego, co znamy z poprzednich tomów. Dodatkowych elementów jest tak niewiele, że idea tworzenia nowej książki specjalnie po to, by je wprowadzić, wydaje się kompletnie bezzasadna. 

Jeśli ktoś ją kupi, wyrzuci w błoto swoje pieniądze. Jeśli przeczyta – zmarnuje kilka cennych godzin życia. Czy warto? Oceńcie sami.

Dla przypomnienia pozostawiam Was z recenzjami poprzednich tomów:




wtorek, 19 marca 2019

7 nawyków szczęśliwego dziecka. Nowe historie - Sean Covey




Czy chcesz, by Twoje dziecko było szczęśliwe i niczego mu nie brakowało? Wątpię, by którykolwiek rodzin odpowiedział przecząco. Jedną z form dbania o prawidłowy rozwój dziecka jest podrzucanie mu wartościowych lektur, które nie tylko dostarczą rozrywki, ale też staną się przyczynkiem do rozmów i źródłem refleksji, będącej konsekwencją utożsamienia się dziecka z postacią, o której czyta.

7 nawyków szczęśliwego dziecka. Nowe historie to książka pomyślana właśnie jako punkt wyjścia do dialogu z pociechą. Zawarte w tomie historie opowiadają o losach postaci znanych już dziecku z poprzedniego tomu. Siedem rozdziałów ma prowokować tyleż rozważań. 

Tematyka podejmowana w tomie jest różnorodna - historie dotyczą przezywania i wyśmiewania się z osób wyróżniających się (czy to wyglądem, czy zachowaniem), uczą tworzenia pozytywnego obrazu samego siebie oraz prawidłowego reagowania na docinki, umiejętności przepraszania za wyrządzone krzywdy, planowania swojego działania i skrupulatnego osiągania zamierzonych celów, umiejętności porządkowania przestrzeni wokół siebie oraz odkładania rzeczy na swoje miejsce, budowania poczucia własnej wartości i cieszenia się z osiągnięć innych, dostrzegania tego, jak pięknie się różnimy i odkrywania swoich talentów, kształcą zdolność uważnego słuchania i słyszenia, pomagają budować prawidłowe relacje, dbać o wygospodarowanie czasu na bycie razem z rodziną i przyjaciółmi, o stracie, żałobie i umiejętności wspierania innych w trudnych dla nich chwilach.

Szalenie to mądra i inspirująca książka, w której opowieści są jedynie pretekstem do wyjścia poza tekst, do zanurzenia się w życie i codzienność, odnalezienia wspólnoty doświadczeń z bohaterami i wykorzystania jej do kształtowania charakteru, nabywania nowych zdolności, uczenia się tego jak być w świecie i dla świata. To wszystko zaś już od najmłodszych lat, kiedy to najłatwiej zaszczepić pewne wartości i żyć według nich.

Świetny punkt wyjścia do rozmów - tak dla rodziców, jak dla pedagogów i nauczycieli. Polecam.



poniedziałek, 18 marca 2019

Ucho igielne - Wiesław Myśliwski


Prozę Wiesława Myśliwskiego uwielbiam. Jej niespieszność, plastyczność języka i ogromny szacunek do słowa, który czuje się w każdym kolejnym zdaniu. Kocham jej uniwersalność, refleksyjność i mądrość, którą spijam niczym spragniony wędrowiec na pustyni. Każdorazowo zadziwia mnie, jak trafnie autor ocenia ludzką kondycję, jak potrafi pochylić się nad człowieczym losem uwikłanym w historię i kształtowanym przez pamięć.

Nie inaczej rzecz ma się z najnowszym tekstem Myśliwskiego, jakim jest Ucho igielne. Książka ta pomyślana została jako swoista podróż w czasie - wraz z narratorem bowiem odbywamy w niej podróż po meandrach pamięci. Spotyka się w niej młodość i starość - pierwsza bez zastanowienia przeskakuje strome schodki przy Uchu Igielnym, które wyznacza miejsce ich spotkania, druga zaś z rozwagą i niezwykłą czujnością pokonuje kolejny uskok, zastanawiając się czy jego wędrówka jest bezpieczna i czy aby na pewno w przeszłości wędrował tym samym szlakiem. Samo zaś tytułowe miejsce spotkania jest niezwykle znaczące. To nieopodal niego znajdowało się getto, to tutaj narrator zakosztował miłości, odprowadzając swą ukochaną - dziewczynę, która zniknęła bez śladu, pozostawiając go z kłębkiem nigdy niezwerbalizowanych myśli. Postać, która prowadzi nas szlakiem swej historii wydaje się być jednocześnie młoda i stara - jakby te dwie przestrzenie zlały się w jedno, tworząc człowieka żyjącego poza linearnością, za nic mającego upływający czas - czasami podobne wrażenie ma się, gdy starsi ludzie, opowiadając swą historię, tak bardzo się w niej zatracają, że nawet ich oblicze młodnieje, nie pozostawiając wątpliwości, jak cenne były dla niej młodzieńcze lata. U Myśliwskiego ten zabieg tworzy wręcz wrażenie namacalności - odbiorca tak silnie zapada się w historii, że ma wrażenie bycia koło narratora, wsłuchiwania się w jego opowieść i obserwowania zmian zachodzących na twarzy. Pozostaje jedynie się zatracić, a to - przy sposobie w jaki autor uwodzi czytelnika - jest jedynie kwestią  minut.


Nie dziwi, że kolejny tekst Myśliwskiego to bestseller, choć szalenie intryguje mnie to jak w świecie współczesnej pulpy, on wciąż znajduje drogę do czytelnika, karczuje zarośnięte wszechobecną głupotą ścieżki i trafia do nowych odbiorców, pokazując im, jak wspaniałe oblicze może mieć literatura. Literatura wysokiej próby.

Polecam - z ogromnym szacunkiem i nadzieją, że dacie się porwać artyście słowa, jednemu z najważniejszych pisarzy literatury współczesnej. Pisarza przez duże "P", ukazującego co tak naprawdę konstytuuje człowieka i jak ogromne znaczenie dla naszej tożsamości ma pamięć. 


wtorek, 26 lutego 2019

Madame Pylinska i sekret Chopina - Eric-Emmanuel Schmitt


Osoby, które regularnie zaglądają na mój blog, wiedzą już, że jednym z moich ulubionych autorów zawsze był Eric-Emmanuel Schmittt - pisarz, z którym miałam ogromną przyjemność spotkać się 7 lat temu i po którego książki sięgam bez zastanowienia. Mimo że kilka ostatnich tekstów mnie zawiodło, wciąż z niecierpliwością wypatruję następnych. 

Madame Pylinska i sekret Chopina stanowi książkę, którą koniecznie musicie przeczytać, będąc Polakami i fanami pisarza. Jest to bowiem krótka, osobista opowieść o tym, jak autor pokochał muzykę. Gdy po raz pierwszy usłyszał Chopina, którego z wielką pasją grała jego ciocia, Eric nie mógł przestać o nim myśleć. Fascynacja zaczęła przeradzać się w obsesję, a uczący się gry na pianinie mężczyzna nie potrafił wydobyć z instrumentu zapamiętanych dźwięków. Wszystko miało zmienić się, gdy rozpoczął on lekcje u pewnej Polki - pani Pylinskiej. Kobieta żyła Chopinem, a jej miłość do jego twórczości promieniowała na Erica. Kobieta była jednak nauczycielką specyficzną - jej metody nie należały to standardowych. Miast przesiadywać godzinami przed pianinem, nauczycielka zalecała uczniowi spędzać czas na łonie natury, by tam delikatnie zrywać liście i kwiaty, zważając na to, by nie strącić rosy, a także po to, by wsłuchiwać się w szum gałęzi. Na tym jednak nie poprzestała - nalegała, by przed każdą lekcją Eric uprawiał miłość, bowiem jedynie wiedziony prawdziwym pożądaniem, będzie potrafił oddać się muzyce tak, jak na to zasługuje. Zachęcała go również do lektury - po to, by poznając życie Chopina, zrozumiał jego ekspresję.

I choć Schmitt nie został sławnym pianistą, madame Pylinska rozbudziła w nim pasję - pasję do pisania, dzięki której dziś możemy czytać dzieła stworzone przez pisarza ukształtowanego i wiedzącego dokąd zmierza w swej pisarskiej drodze. Polka nauczyła go szacunku do szczegółu, ukazując, że to w drobiazgach mogą kryć się najlepsze inspiracje i że to one pozwalają smakować życie i czynić je wyjątkowym. Uważni czytelnicy pisarza dostrzegą, jak ogromną rolę w jego tekstach odgrywają małe rzeczy - drobiazgi, dzięki którym losy bohatera toczą się tak, a nie inaczej; jak wiele miejsca poświęca on pasji i pożądaniu, ukazanego na wiele różnych sposobów, tak by wyrazić całą paletę emocji, które mogą im towarzyszyć.

W swej najnowszej książce Schmitt niejako odsłania tajniki swojego warsztatu. Podobnie jak w Nocy przebudzenia obnażał przed czytelnikiem swoją duszę, tak tu pokazuje, jak kształtowała się jego droga pisarska, co wpłynęło na jego wrażliwość i ją zbudowało, jak wielki wpływ na jego życie miała muzyka i pewna Polka, dzięki której autor po dziś dzień ma ogromny sentyment do naszego kraju.

Bardzo sprawnie napisana, opowiedziana z delikatnością i czułością historia. Książka ta układa się na ustach jak najpiękniejszy utwór muzyczny, co niewątpliwie stanowi jej dodatkowy atut. To Schmitt w doskonałej formie, pokazujący jak ogromne znacznie w naszym życiu mają inni ludzie.

Jeśli chcecie wsłuchać się w sentymentalną opowieść i przypomnieć sobie, co to znaczy smakować życie - sięgnijcie koniecznie. Bez wątpienia warto w tle puścić sobie Chopina, by zrozumieć każdą z lekcji udzielnych Schmittowi, a przez niego także i nam.

Polecam.






Inne teksty związane ze Schmittem na blogu:

czwartek, 22 listopada 2018

Alfabet duszy i ciała - Józef Tischner



Alfabet Tischnera, to zbiór wybranych przez Wojciecha Bonowicza tekstów Józefa Tischnera, uzupełnione o nowe, nieznane dotąd fragmenty. Uporządkowane w porządku alfabetycznym, stanowią swoistą kondensację tego, czego u tego najpopularniejszego księdza i filozofa szukamy najczęściej, choć Bonowicz nie chce w nich widzieć "Tischnera w pigułce".

Bonowicz we wstępie pisze, że przy dokonywaniu wyboru wziął pod uwagę sytuację, w której dziś się znajdujemy, a jaką jest rzeczywistość czasów przełomowych. Ma jednocześnie nadzieję, że podobnie jak w roku 2012, także i teraz, przy nowym wydaniu, książka okaże się wydana "w idealnym czasie".

Tischner wielokrotnie podkreśla, że ważnym elementem wciąż rządzącym naszym światem jest nadzieja. Nadzieja wpisująca się w tradycję chrześcijańską, nadzieja pozwalająca na życie w tych trudnych czasach.

Nadzieja owa staje się więc elementem wiążącym dla wątków podejmowanych w tej książce, choć nie zawsze wypowiedzianym wprost. Bonowicz zdecydował się zgromadzić w zbiorze tym krótkie wypowiedzi Tischnera na tematy ważkie takie jak: Bóg, ciało, demokracja, dobro i zło, etyka, góry, Kościół, miłość patriotyzm, solidarność, śmierć, sumienie, wolność, wychowanie, życie i wiele innych. Teksty te, to krótkie spojrzenie na wymienione pojęcia oraz znane nazwiska przez pryzmat życia we współczesnym świecie.

Nie trzeba wierzyć w Boga, by w lekturze tekstów Tischnera odnaleźć prawdziwą przyjemność. Jego wypowiedzi mają wymiar zarówno duchowy, jak i praktyczny, a zawarte w nich prawdy mogą zostać wykorzystane przez każdego, kto pragnie wzbogacić swoje życie.

Tischner nie boi się tematów trudnych, nie stanowi dla niego problemu stanięcie w prawdzie i próba odpowiedzi na dręczące ludzi wątpliwości. Z perspektywy księdza i filozofa, ale przede wszystkim z perspektywy człowieka pokazuje to, co w życiu liczy się najbardziej.
Choć teksty Tischnera to nie lektura na jeden wieczór, wymagająca skupienia i intelektualnego przygotowania, każdy z nas znajdzie w nich coś dla siebie.
Nawet jeśli będzie to jedynie kilka cytatów, już one mają moc zmieniania naszej rzeczywistości.

Bonowicz wykonał dobrą robotę, wybierając teksty stanowiące najbardziej przystępną „formę Tischnera”.

Zaletą książki tej jest fakt, że możemy czytać ją wyrywkowo. Gdy któryś z podejmowanych wątków w danej chwili nie okaże się dla nas interesujący, możemy bez problemu przejść do kolejnego. Choć całościowo publikacja ta stanowi zwartą całość, czytanie jej fragmentarycznie może być równie inspirujące.

Polecam każdemu – zarówno miłośnikom Tischnerowskiej myśli, jak i tym, którzy nie mieli okazji jeszcze się z nią zetknąć w pełnym wymiarze. Alfabet… będzie dobrym rozpoczęciem znajomości.:)

***

Polecam również Krótki przewodnik po życiu. 

sobota, 17 listopada 2018

Gdzie rosną pieniadze - Joanna Dymmel


Na pewno wielu z Was niejednokrotnie przez głowę przemykało pytanie: jak to zrobić, by bez wychodzenia z domu i większego wysiłku zarobić pieniądze?

Odpowiedź na to pytanie podaje Joanna Dymmel w swojej książce Gdzie rosną pieniądze?

Autorka stara się udowodnić, że pieniądze tak naprawdę znajdują się wszędzie wokół nas, wystarczy tylko się rozejrzeć i uaktywnić ich przypływ. 

Masz książki, do których nigdy nie wrócisz lub których nie zdążyłeś przeczytać, bo zmienił ci się gust (znacie to, prawda? Ja doskonale.) Przetrzymujesz ubrania z nadzieją, że "jeszcze kiedyś się w nie zmieścisz"? Upychasz po szafach nietrafione prezenty, podwójne sprzęty i zalegające przedmioty (nie)codziennego użytku? Twoje mieszkanie to przepełniona przestrzeń? Masz meble z poprzedniej epoki, które już Ci się nie podobają? 

Sprzedaj wszystko, czego nie potrzebujesz! Każda rzecz to pieniądz, a każda rzecz nieużywana, lecz zalegająca, to pieniądz zmarnowany. Być może wśród Twoich rzeczy znajdują się przedmioty, których potrzebuje ktoś inny, być może jesteś w posiadaniu antyku lub przedmiotu z limitowanej kolekcji, o które zabijają się kolekcjonerzy? Autorka pomoże ci je odkryć.

Dymmel na kartach tej stosunkowo krótkiej publikacji robi porządek nie tylko z naszym mieszkaniem, ale też z naszym myśleniem o pieniądzach. Coraz więcej osób decyduje się na wyprzedaże garażowe, coraz częściej korzystamy z możliwości sprzedaży przez Internet, jednak wciąż wielu z nas ma w domu przedmioty, których sprzedaż nawet nie przyszłaby im do głowy, a które są zamrożoną gotówką, tylko czekającą na jej uwolnienie. Autorka nie tylko uczy sztuki skutecznej sprzedaży, ale także wymian oraz odmieniania rzeczy na pozór już nieużytecznych. 

Dzięki tej książce przekonasz się, jak wiele pieniędzy masz poupychanych po szufladach, szafach, garażach, piwnicach i strychach. Pora odgruzować mieszkanie, a pozorne "śmieci" zamienić na pieniądze. Kiedy będzie na to lepsza pora niż szaleństwo przedświątcznych porządków, które już niedługo ogarną nasze mieszkania? Nie tylko oczyścisz przestrzeń, ale jeszcze odłożysz trochę grosza na prezenty.

Czy to nie brzmi obiecująco?:)



piątek, 24 sierpnia 2018

Ach, jak cudowna jest Panama! - Janosch



Miś i Tygrysek to przyjaciele zamieszkujący chatkę w dolince nad rzeczką. Wiodło im się dobrze - mieli własną łódkę, jeden gotował, drugi łowił ryby. Najważniejsze było to, że mieli siebie. Wydawało się, że niczego im nie brakuje. Do czasu, gdy na ich drodze stanęło Marzenie, objawiające się pod postacią znalezionej przez Misia skrzynki po banach z Panamy.
Przyjaciele wyobrazili sobie, jak cudowne musi to być miejsce i postanowi wyruszyć w podróż w poszukiwaniu kraju ich marzeń.

I o tym właśnie jest ta historia - to dedykowana dzieciom (o)powieść-droga, pokazująca, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, a dom jest tam, gdzie są nasi bliscy. Z nimi bowiem niczego nie musimy się bać.

Ukazuje ona także, że warto wychylić nos poza swój płotek, po to, by zawrzeć nowe przyjaźnie, zobaczyć nieco świata i uświadomić sobie, jak wielkim darem jest mieć dokąd i do kogo wracać.

Janosch stworzył bohaterów niezwykle prostolinijnych, czerpiących radość z codzienności, doceniających swoją obecność i bliskość. Rozumieją się, troszczą się o siebie - ot, najlepsi przyjaciele, którzy choć różni - uzupełniają się wzajemnie. 

Niezwykle ciepła, pozytywna historia, która od pokoleń gromadzi nowych czytelników w wygodnych fotelach.

Czas, by porwała i Was.


wtorek, 21 sierpnia 2018

Żyj wabi-sabi - Julie Pointer Adams


Od rana w moim domu unoszą się zapachy wyrastającego ciasta do pizzy, tarty z malinami, świeżo zaparzonej herbaty i bukietu zerwanego na działce. Dlaczego? Bo jestem pod ogromnym wręcz wpływem i wrażeniem mojej ostatniej lektury, książki Żyj wabi-sabi. Nie jestem wielką zwolenniczką poradników, czytałam o hygge, lagom, ikigai i choć elementy każdego z tych stylów życia znajdują odbicie w moim, to właśnie wabi-sabi zdaje się tym, co przekonuje mnie póki co najbardziej. 

Może dlatego, że podobnie jak autorka jestem zwolenniczką drzwi otwartych na oścież dla gości spodziewanych i niespodziewanych? Może dlatego, że lata temu odkryłam ogromną radość płynącą z gościnności, z bycia razem, pieczenia i gotowania dla odwiedzających mnie różnych przysmaków? Może dlatego, że kolory ziemi, morza, natury wpływają na mnie kojąco? Może dlatego, że uwielbiam otaczać się wytworami rąk ludzkich, przedmiotami, które coś mówią o mnie, moich pasjach i życiowych doświadczeniach?  Może dlatego, że uwielbiam wprost przebywać i jeść na świeżym powietrzu? Nie wiem, który z tych punktów jest tu odpowiedzią, zapewne każdy po trochu, pewne natomiast jest, że japońska sztuka odnajdywania piękna w niedoskonałości jest mi bliska.

Japończycy zachwycają się tym, co ulotne, co nosi znamiona użytkowania, ma historię i ślady życia z człowiekiem i towarzyszenia mu.

Autorka, Julie Pointer Adams, w książce Żyj wabi-sabi prezentuje podobny sposób cieszenia się z niedoskonałości i odnajdywania w nim piękna w różnych zakątkach świata. Porywa nas do Japonii, w której wszystko ma swoje źródło, do Danii, której hygge w wielu miejscach jest zbliżone do wabi-sabi, do Włoch, Francji i słonecznej Kalifornii.

Mój egzemplarz roi się od karteczek indeksujących - w pamięci chcę zachować nie tylko proste przepisy, ale również samą ideę gościnności, sposoby na bycie razem i uważność w różnych krajach, chcę zapamiętać kolory i faktury, które oddają filozofię wabi-sabi, w dużej mierze polegającej właśnie na zdolności koncentrowania uwagi, co przecież przychodzi nam coraz trudniej. 

Książka ta po raz kolejny przypomina, że w świecie zgiełku i przepychu szalenie istotna jest prostota, zwolnienie, wygospodarowanie czasu na to, co liczy się najbardziej, a tym samym rezygnacja z tego, co nie ma większego znaczenia dla budowania naszego szczęścia. Jakże często musimy sobie o tym przypominać! Sama łapię się na tym, że zamiast przeżywać, dokumentuję. Zamiast chłonąć zapachy i barwy tu i teraz, szukam dobrych ujęć, odbić rzeczywistości na przyszłość. To oczywiście nie jest złe, jest przecież pasją, jednak życie nie może się do tego ograniczyć, bo wówczas przeżywanie zredukujemy do minimum. 

I o tym właściwie jest ta książka. O intensywnym przeżywaniu życia wraz z innymi, o otwartym sercu, gościnności i uważności i sposobach, by każdy gość czuł się u nas jak u siebie - przytulnie, bezpiecznie, wiedząc, że może zostawić u nas swój sekret i swój ciężki dzień. 

Obserwuj otaczający Cię świat, zachwyć się nim, nie bój się dotyku i bądź serdeczny - tak niewiele wystarczy, by życie stało się piękniejsze.


Szczerze i gorąco polecam. 
 



sobota, 11 sierpnia 2018

Pani Fletcher - Tom Perrotta



Eve Fletcher przekroczyła już magiczny próg czterdziestki i jak każda amerykańska kobieta na pewnym etapie swojego życia, zawozi właśnie ukochanego syna na studia. Jako że jakiś czas temu rozstała się ze swoim mężem, wyfrunięcie Brandona z rodzinnego gniazda, będzie dla niej nie lada sprawdzianem - zostanie bowiem całkiem sama, za jedyne towarzystwo mając swoich podwładnych, z którymi - jak dotąd - nie chciała się spoufalać. 

W samotności i z nudów ludzie robią różne rzeczy. Eve zaś znajduje się w epicentrum obu tych stanów. Na dodatek, po przypadkowym podsłuchaniu swojego syna odbywającego stosunek i używającego takiego języka, jakiego kobieta nigdy nie chciałaby słyszeć, bohaterka nie może pogodzić się ani z tym, że jej syn nie jest już małym chłopcem, ani z tym, w którą stronę zmierzają jego relacje, o których rozwój na pewno zadba w akademiku. Wychowany na pornografii Brandon daleki jest od czułości i wylewności w stosunku do kobiet. Z tego też powodu niezbyt dobrze idzie mu adaptacja w środowisku studenckim. Życie, którego pragnął, wygląda zgoła inaczej niż w jego wyobrażeniach ukształtowanych na podstawie amerykańskich filmów, pokazujących uniwersytet jako stolicę seksu bez zobowiązań, alkoholu i świetnej zabawy. 

Sama Eve zaś, po otrzymaniu sprośnego SMS-a z niewiadomego źródła, odkrywa pornograficzną stronę mamuśkodajnia.com. Ta odsłoni przed nią zupełnie nowe światy, o których istnieniu nie miała pojęcia, a które powoli ją uzależnią, czyniąc z niej zupełnie nową osobę - otwartą na nowe doznania, nieskrępowaną, wolną od pruderii kobietę na wskroś wyzwoloną, zdolną do kontaktów seksualnych w kolegami własnego syna. Czy jednak życie zdominowane przez uzależnienie od pornografii można uznać za godne pochwały? Jak każdy nałóg, także i ten niepostrzeżenie zabrał całą jej uwagę, zawładnął całym jej życiem, zniekształcił jej sposób postrzegania rzeczywistości i kazał szukać podtekstów tam, gdzie zupełnie ich nie było, skazując jej zdrowe - jak dotąd - relacje na zniszczenie. 

Eve nie była już smutną, spragnioną czułości rozwódką, lecz kobietą, która zaspokojenia szukała w największym internetowym bagnie, które erotyką bombardują na zawołanie, wypaczając związki międzyludzkie, ograniczając je do chwilowej przyjemności. Wędrówką Eve przez mamuśkodajnię towarzyszą refleksje nad kondycją kobiet, które tam widuje - jak się tam znalazły, co sprawiło, że zdecydowały się na nagranie filmów, które kiedyś mogą zobaczyć jej dzieci / znajomi? Czy dziś nie ma już absolutnie żadnej prywatności? Niestety, refleksje refleksjami, zaś nałóg nałogiem. Mimo że początkowo sama uważała pewne sprawy za niemoralne, za deprawujące i godzące w godność człowieka, teraz akt seksualny traktuje wyłącznie jako rozrywkę - choć sama usprawiedliwia się ciekawością. Perrotta pod płaszczem tej na pozór banalnej historii, zdaje się snuć rozważania nad pornografią, wpływem tejże na ludzkie relacje, na obraz samego siebie, na sam mechanizm uzależniania się, szukając wreszcie klucza do jej sukcesu - co sprawia, że nasz voyeryzm osiąga takie szczyty, że chcemy oglądać zupełnie obcych ludzi w sytuacjach najbardziej intymnych?

Poza pornografią pochyla się autor nad gender studies, a także homoerotyzmem. Słowa takie jak ciseksualny, aseksualny etc. przewijają się tu co rusz, każąc zastanowić się nad seksualnością w każdym jej wymiarze. W wątpliwość zdaje się też autor poddawać sens istnienia długotrwałych związków i zabiegania  relacje, skoro ich namiastkę możemy otrzymać w Internecie, a ewentualne potrzeby seksualne załatwić za sprawą setek aplikacji pokroju Tindera oferujących spotkanie i jednorazowy seks z kimkolwiek nam się zamarzy - erotyczna wersja fast-foodów. Fast-sex. 

Zamawiasz, chwilkę czekasz na odbiór zamówienia, konsumujesz, pozbywasz się opakowania. Wartości żadnych, ale za to głód został na chwilę poskromiony, powodując jednocześnie wyrzut endorfin. Po co nam coś więcej? Po co się starać?


Pani Fletcher jako całość stanowi gorzki komentarz do naszych czasów, w których wszystko wydaje się na opak, nic nie jest pewne i każdy może wszystko, emocje spychając gdzieś na samo dno, niczym niepotrzebny balast. Dążenie do czułości, stałości, obecności drugiej osoby, na której można polegać, zdaje się przeżytkiem, reliktem przeszłości. Historia czterdziestoparolatki i jej syna jest jedynie świadectwem tego, jak dziś żyjemy, dokąd zmierzamy i do czego może nas to doprowadzić. 


Myślę, że w Ameryce, gdzie "mama Stfilera" jest już oczywistym elementem popkultury, a słowo MILF nikogo nie burzy i nie dziwi, książka ta czytana będzie inaczej - ot, jako inteligentna powiastka o tym, co znane i stojące niemalże na porządku dziennym, komentarz do rzeczywistości. U nas, wciąż nieco jednak - mimo wszystko - stabuizowanym kraju, książka ta może budzić reakcje skrajne - od oburzenia, poprzez radość z podejmowanego przez nią tematu. Co prawda kobiety oglądają Gotowe na wszystko i często identyfikują się z bohaterkami, czy naprawdę chcą jednak byś nazywane "gorącymi mamuśkami"? Czy naprawdę dążą do takiego zamerykanizowania, jakie prezentują te produkcje?

Wygląda na to, że książka przez swą pieprzność i bezpośredniość zrobi sporo szumu. Może wydać się tak samo niezwykle celną diagnozą współczesnych bolączek, jak obrazoburczą próbą promowania pornografii, homoerotyzmu, zmiany płci oraz przygodnego seksu. Wszystko zależy od punku widzenia oraz interpretacji. Dla mnie to gorzki obraz tego, co nieuchronnie zatacza coraz szersze kręgi - rezygnowania z prawdziwych relacji w imię ich płytkich i egoistycznych namiastek dostępnych online. 

Czytając Panią Fletcher możecie zostać na poziomie rozrywki, możecie zaś sięgnąć głębiej, zastanawiając się, dokąd jako społeczeństwo zmierzamy.





środa, 1 sierpnia 2018

Weź wyjdź! - Patryk Świątek



Wakacje to doskonały czas, by krzyknąć Weź wyjdź! i aby na to wezwanie odpowiedzieć.  Jeśli jednak jesteście nieco zagubieni, nie wiecie, gdzie mogłyby Was ponieść nogi, z pomocą przybywa Patryk Świątek, współautor blogu Paragon z podróży. On to poprowadzi Was krętymi polskimi drogami, by dotrzeć tam, gdzie niewielu się zapuszcza, by odkryć to, co nie każdy może odkryć sam i by wreszcie aktywnie spędzić czas - z dala od komórek.

Szlak wiedzie przez całą Polskę - poczynając od Wielkopolski, niosąc nas przez Kaszuby, Podkarpacie, Podlasie, Dolny Śląsk, wyspę Wolin, Warmię, Podhale, aż do Łodzi i... gdziekolwiek chcecie. 

Poręczny format i lekkość książki umożliwiają zabranie jej ze sobą, po to, by na miejscu wykonywać polecone przez autora aktywności - rysować, zdobywać stemple, przyklejać, słowem - tworząc swój pamiętnik podróży. 

A podróż to nie byle jaka, bowiem każdemu jej etapowi patronuje jakaś postać - Arkady Fiedler, Simona Kossak, Wiedźmin, Jan Dzierżoń, Ignacy Łukasiewicz i inni. Biorąc ją pod pachę w czasie wakacyjnych wojaży, uczynicie sobie wyjątkowy prezent - ma ona bowiem walory poznawcze, przekazuje ogrom ciekawostek dotyczących Polski i jej mieszkańców, pozwoli Wam na odkrycie sekretów Waszej okolicy lub też miejsc dotąd niepoznanych. Autor opowiada zajmująco, toteż nudzić się nie będziecie na pewno.

Zatem, drogi Czytelniku - weź wyjdź!



poniedziałek, 30 lipca 2018

Francuskie lato - Catherine Isaac


Francuskie lato Catherine Isaac reklamowane jest jako książka w stylu Jojo Moyes. Czy faktycznie można ją przyrównać do tekstów bestsellerowej autorki?

Oto Jessica porzuca swojego chłopaka Adama, na krótko po tym, jak rodzi mu syna. Mężczyzna okazuje się niedojrzały i niegotowy do roli ojca, raz po raz dając jej powody do podejrzeń o zdradę. 

Po dziesięciu latach od tamtych wydarzeń, bohaterka dowiaduje się, że odziedziczyła po mamie aktywny gen wywołujący chorobę Huntingtona - nieuleczalną przypadłość neurologiczną. Za namową matki, wyjeżdża z synem do Francji, gdzie osiadł Adam - chce dać swemu synowi szansę na odnowienie kontaktów z ojcem, który już niedługo może stać się jego jedynym opiekunem.

Na miejscu bohaterka zatrzymuje się w hotelu prowadzonym przez jej byłego chłopaka i poznaje jego nowe, wyśnione życie, w które powoli wprowadzany jest ich syn. Dla kobiety to nie tylko szansa obserwowania tego, jak dwaj mężczyźni, których kocha odnajdują się i odbudowują relację, ale też okazja do odpoczynku po latach opieki nad schorowaną mamą i szansa na odnalezienie spokoju i utraconego szczęścia. Czy urokliwe i malownicze francuskie przestrzenie dadzą jej to, czego tak bardzo potrzebuje? Czy Jess uda się dobrze bawić, wiedząc, jakie trudności zostawiła w domu?

Słodko-gorzka, niewolna od refleksji nad chorobą genetyczną o dramatycznym przebiegu, na którą wciąż nie znaleziono lekarstwa opowieść, która - podobnie jak teksty Moyes - czczą rozrywką nie jest. Dostarczy tyle samo wzruszeń i radości, ile łez. Nie jest lekką, odmóżdżającą powieścią, lecz tekstem, który kształtuje wrażliwość i może pozostawiać z ambiwalentnymi uczuciami - szczęściem z powodu tego, co zakończyło się dobrze i smutkiem przez wzgląd na to, co pomyślnym finałem nie jest.

Polecam gorąco - spędziłam z nią dzień pełen wzruszeń i faktycznie mogę potwierdzić, że książka ta znajdzie uznanie u fanów Moyes, bo utrzymana jest w jej duchu - to co piękne miesza się z tym, co trudne i bolesne, nie pozwalając czytelnikowi na oddech, podburzając go i radując jednocześnie.






środa, 11 lipca 2018

#arkusz poetycki - Billie Sparrow



#arkusz poetycki trafił do mnie znienacka. Nie spodziewałam się przesyłki, ale zaintrygowana  nietuzinkowym, estetycznym wydaniem, zajrzałam książce pod okładkę - planowo na chwilę,w rezultacie aż do ostatniej kropki. Nie było to trudne, bowiem wiele stron to wypełniacze - pozbawione tekstu, za to z ciekawą szatą graficzną, na których nie raz zawiesiłam oko. 

Tym niemniej, wiersze przykuły moją uwagę. Nawet gdybym nie doczytała (dość lakonicznej) notki biograficznej, z miejsca mogłabym powiedzieć, że są one literackim dzieckiem osoby młodej, zakorzenionej we współczesności, w świecie Facebooka i wszechobecnych lajków.

Tom podzielony został na kilka części: pokolenie, tożsamość, uniesienia, w(y)rażenia, marność.

W wielu miejscach jest krzykiem współczesnych o uwagę wyrażoną kliknięciami, powiadomieniami - szukaniem potwierdzenia własnej wartości w nicnieznaczących kciukach w górę, nierzadko dawanych od niechcenia, bez pomyślunki, z rozpędu podczas scrollowania. I te właśnie teksty przemówiły do mnie najbardziej, bo to one mogą być punktem wyjścia do dialogu z dzisiejszą młodzieżą, jeśli tylko uda się ją od owych lajków odciągnąć. 

Większość tekstów zawartych w tomie to wiersze białe, z niewielkimi wyjątkami. To chyba również znak czasów. 
niedobór czasu
nadmiar świata
do uratowania
diagnoza
rozległa zmartwienica
obumierają pani
ostatnie komórki
spokoju [1]

Cóż, kupuję Billie Sparrow i z zainteresowaniem będę śledzić dalszą drogę twórczą.


[1] #arkusz poetycki, Billie Sparrow, Wydawnictwo Znak, Kraków 2018, s. 23

niedziela, 25 marca 2018

Krótki przewodnik po życiu - ks. Józef Tischner




Krótki przewodnik po życiu ks. Józefa Tischnera, choć objętościowo faktycznie nie jest spory, to jednak czytany musi być niespiesznie. Filozoficzne rozważania nad istotą życia, tego co ze sobą niesie, z czym nam się kojarzy, stanowią doskonały wstęp do medytacji. Ksiądz Jóżef Tischner z niezwykłą wprawą, ale i delikatnością stawia pytania tam, gdzie nie zawsze są wygodne, zmuszając nas do refleksji i szukania odpowiedzi na pytanie o to, kim tak naprawdę jest człowiek? Co to znaczy człowieka rozumieć? Co jest istotną rodziny? Czy nauczycieli powinniśmy traktować jak członków tejże?

Ksiądz Tischner zatrzymuje się i namyśla nad kwestią wychowania, prawdy, wolności, a więc tymi sprawami, nad którymi od pokoleń zastanawiają się wszyscy ludzie na różnych etapach życia. Czym jest prawda? Gdzie leży? Po co nam praca? Jaki jest sens choroby i kto może pomóc nam go odkryć? Stawiane przez filozofa pytania nie należą do łatwych, a już na pewno nie są komfortowe. By na nie odpowiedzieć, musimy nierzadko stanąć w prawdzie sami ze sobą, obdarci ze stereotypów, naleciałości, założonych masek, trudnych nie raz do zerwania – tak mocno zrośniętych z naszym prawdziwym obliczem.

Szalenie lubię zaczytywać się w Tischnerze – jego teksty, nieważne jak bardzo rozdrapujące pewne kwestie, zawsze mnie uspokajają, niejako wskazując, co naprawdę się liczy, gdzie jest sens.

Polecam Wam ogromnie tę publikację – jej wydanie prezentuje się wspaniale, podkreślając również mądrość ludzi gór, która cechowała autora. To lektura na wiele refleksyjnych wieczorów, wielce rozwijająca. Pełna mądrości, wrażliwości i spojrzenia, które widzi przede wszystkim człowieka. 


piątek, 9 lutego 2018

Ostatni list od kochanka - Jojo Moyes



Ellie to młoda dziennikarka, która podczas swojej pracy natrafia na ślad romansu sprzed lat – znajduje korespondencję, która porusza ją do głębi. Oto dwoje młodych ludzi – nieszczęśliwa mężatka Jennifer, żyjąca u boku bogatego męża i Anthony – reporter często wyjeżdżający do ogarniętej wojną Afryki spotykają się i jak rażeni piorunem zaczynają pałać do siebie ogromnym uczuciem. Lata 60’ nie były czasami rozwodów, a każde odejście i romans kobiety traktowane były niezwykle krytycznie.

Parze zostało zatem jedynie pisanie listów i przekazywanie ich za pomocą pocztowej skrytki. Z czasem jednak przestało im to wystarczać – gdy jednak Jennifer postanowiła odejść od męża, uległa tragicznemu wypadkowi samochodowemu, na skutek którego utraciła pamięć. W czasie rekonwalescencji, gdy natrafiła na ślad listów, mąż wmówił jej, że jej kochanek zginął tego samego dnia. Kobieta nie ma powodów, by mu nie wierzyć. Do czasu, gdy po czterech latach niespodziewanie spotyka Anthony’ego…

Historia tej dwójki, to opowieść o ciągłym mijaniu i spóźnianiu się o sekundy. Ta jednak ma swoje odbicie także w życiu Elle, która sama uwikłana jest w romans z żonatym mężczyzną i odbiera odkrytą przez siebie opowieść bardzo osobiście.

Jojo Moyes ze znaną sobie wprawą tak żongluje narracją, że czytelnikiem zaczynają targać emocje tak ogromne, iż nie sposób ich opisać. Książkę wertowałam niecierpliwie, w  myślach żądając, by wszystko zakończyło się tak, jak sobie wymarzyłam. Niestety, autorka co rusz doprowadzała mnie do czytelniczego szału, komplikując życie bohaterów tak bardzo, że miałam ochotę lekturą rzucać.

Jak często zdarza Wam się podczas czytania krzyczeć, głośno komentować, przerywać lekturę, by się uspokoić, zrobić parę wdechów i na nowo wracać do przerwanego miejsca? Ostatni list od kochanka zapewnił mi takich momentów mnóstwo i – choć może zabrzmi to dziwnie – to jest największą miarą wartości tej książki. Buzujące emocje, nieprawdopodobne oddziaływanie na czytelnika i niewyobrażalna zdolność autorki do takiego pisania, by w czytelniku dokonać swoistego katharsis.

Jestem zachwycona – opowieść ta całkowicie mnie wyżęła – pochłonęła, rozbiła na drobniusieńkie kawałeczki, a później poskładała z powrotem. Cu-do-wna! Poruszająca, ewokująca nieprawdopodobne emocje, powodująca takiego książkowego kaca i tak niesamowite wrażenia po lekturze, że nie sposób czytać po niej cokolwiek innego. Z jednej strony żałuję, że przeczytałam ją dopiero teraz, z drugiej zaś wierzę, że każda książka ma swój czas i ten był dla niej idealny.


Gorąco polecam! Opisy nie kłamią – to jedna z najpiękniejszych powieści Moyes.



Recenzje innych książek Moyes na blogu:


wtorek, 2 stycznia 2018

Człowiek, który widział więcej - Eric-Emmanuel Schmitt


Człowiek, który widział więcej Erica-Emmanuela Schmitta to powieść wyjątkowa, bo swoiście autotematyczna.

Jednym z bohaterów, znacząco wpływających na całość jest bowiem nie kto inny, jak sam autor. On to, jako jeden z najpopularniejszych i wpływowych postaci ma pomóc głównemu bohaterowi w odkryciu istoty Boga i pochodzenia zła.

Augustin znalazł się w złym miejscu o złym czasie. Wyrzucony na ulicę po starciu z szefem gazety, w której odbywa staż, tradycyjnie zaczął on spacerować po znanych sobie zakamarkach, będących dla niego jedynym domem. Obserwując pewnego mężczyznę, nad którym unosiła się inna, maleńka postać w dżalabii, widoczna tylko dla niego, staje się niechcianym świadkiem zamachu terrorystycznego zradykalizowanego islamisty, wysadzającego się w imię Allaha.

Jako że bohater z owego zajścia jako jeden z nielicznych wychodzi cało, jego zeznania obejmujące opis podejrzanego towarzyszącego zamachowcy są mętne, a on sam dziwnym zbiegiem okoliczności wchodzi w posiadanie komputera zamachowcy i poznaje jego brata, co rejestrują miejskie kamery, staje się on oskarżony o współudział. Nie może nikomu wyznać, że widzi zmarłych, bowiem wówczas z podejrzanego stałby się osobą uznaną za niepoczytalną, a to wydaje mu się jeszcze gorsze. Jako że przed aresztowaniem wyjadał on resztki ze śmietnika, nie mając grosza przy duszy, teraz sytuacja w jakiej się znalazł, jawi mu się jako bardzo komfortowa. I skłaniająca do refleksji.

Bycie świadkiem zamachu rodzi w Augustinie szereg pytań oscylujących wokół głównego: unde malum?  Bohater zastanawia się, jak to możliwe, że ludzie, którzy pragną miłości i dobra, w  ich imię robią rzeczy szerzące nienawiść i zło. Rozmyśla nad tym, skąd w człowieku tyle skłonności do popełniania zbrodni, często (o zgrozo!) z  imieniem Boga na ustach. Czy to człowiek czyni zło, podpisując się Bożą inspiracją; czy też sam Bóg wykorzystuje człowieka, by siać zło, będące jego szerszym zamysłem?

Chcąc zrozumieć czym kierował się zamachowiec, Augustin wnika w  jego środowisko i sposób myślenia. Co więcej, zrozumienie przychodzi do niego od samego źródła – ma on bowiem wyjątkową okazję przeprowadzić wywiad z Bogiem.

Nie sposób przeoczyć nad wyraz czytelnej aluzji Schmitta do obecnej sytuacji społeczno-politycznej oraz religijnej w świecie. Autor nie daje nam jednak gotowych odpowiedzi. Daleki jest od jednoznacznych ocen i sądów. Pokazuje świat takim, jakim jest, z  punktu widzenia Boga, któremu oddaje głos, a także z  perspektywy postaci znajdujących się na różnych życiowych etapach, wyznających odmienne religie, jak również o innych statusach materialnych. 
 
To co miało być punktem wyjścia do głębokiej refleksji, faktycznie nim jest. Rozczarowujące było jednak dla mnie to, że bohater wiele kwestii potraktował naskórkowo. Uczynione to zostało po to, by czytelnikowi nie narzucać zdania, jednak przyzwyczajona byłam dotąd do dość jednoznacznych stanowisk autora i jego postaci, których tutaj zabrakło, co z  kolei pozostawiło mnie z uczuciem żalu i niedosytu.

Książka ta podejmuje niezwykle ważny i drażliwy temat, potraktowany jednak w pewnym momencie (z całkiem zrozumiałych pobudek) asekurancko, co nijak nie pasuje mi do Schmitta jakiego znam i pamiętam. Przeczytajcie, oceńcie. Jak dla mnie całość jest zbyt mocno osadzona we współczesności, za mało filozoficzna, zbyt upolityczniona i właściwie pozostawiająca bez odpowiedzi i nadziei na nią. 

Odkrywa w niej za to autor wiele kart na swój temat, odpowiadając na zadawane mu co pytania i wyrzucając z siebie sporo sarkastycznych i pełnych żółci zdań. Robiąc to na kartach literatury, prawdopodobnie doznał pewnego rodzaju katharsis, nie podpadając tym samym dziennikarzom. Jest zatem Człowiek, który widział więcej nie tylko świadectwem kondycji człowieka i współczesnego świata zogniskowanego wokół terroryzmu, ale również swoistym wyznaniem autora zmęczonego niektórymi pytaniami od lat zadawanymi mu przez media.


Inne związane ze Schmittem na blogu:


poniedziałek, 1 stycznia 2018

Hotel pod Jemiołą - Richard Paul Evans



Hotel pod Jemiołą to jedna z trzech bożonarodzeniowych opowieści miłosnych Richarda Paula Evansa spisanych pod tytułem Kolekcja pod jemiołą. Pierwszy tom, wydany został w Polsce w ubiegłym roku i nazywa się Obietnica pod jemiołą. Drugi trzymam właśnie w ręku. Trzeci mam nadzieję zobaczyć kolejnego grudnia. Powieści te nie tworzą trylogii, łączy je jedynie pojawiające się w tytule słowo, sztafaż romantyczny oraz atmosfera podnosząca na duchu i ożywiająca ducha Świąt – pełnego nadziei, ciepła oraz zapachu cynamonu i choinki unoszącego się w domach.

Evans jak żaden inny znany mi autor potrafi tworzyć powieści romantyczne, które faktycznie mają w sobie bożonarodzeniowego ducha, tchną w serca radość i otuchę, otulając je niczym najcieplejszy koc.

Kimberly to początkująca pisarka, która znajduje się na bardzo trudnym etapie życia. Praca nie przynosi jej satysfakcji, rozwiodła się z mężem, który zdradzał ją ze swoimi uczennicami i właśnie dowiedziała się o raku swojego ojca, który odmawia leczenia w najlepszym światowym szpitalu. Na domiar wszystkiego, od lat toczy ją złość z powodu samobójczej śmierci jej matki. Ma ona wrażenie, że kobieta ją opuściła, zostawiając ją tym samym na pastwę losu.

Bohaterka nie wierzy już w szczęście ani szczęśliwe zakończenia. Zanim dowiedziała się o chorobie ojca, pragnęła wyjechać na kurs dla początkujących pisarzy romansów. Teraz szkoda jej każdego grosza, jednak tata, chcąc spełnić jej marzenie, z góry opłacił całe wydarzenie.

Kobieta wyjeżdża, na miejscu spotyka zaś tajemniczego Zake’a, z którym łączyć zaczyna ją wyjątkowa więź. Stają się swoją literacką parą, lecz szybko sprawy zawodowe przestają mieć  większe znaczenie. Znacznie bardziej niż pisaniem, zajmują się bowiem sobą - rozmowami o niełatwej przeszłości, planami na przyszłość i próbami dobrego przeżycia chwili obecnej. 

Kim jest tajemniczy Zake i czy Kimberly uda się stworzyć związek z obiektem westchnień wszystkich pań przebywających na kursie? Czy kobieta jest gotowa otworzyć swoje serce i spróbować od nowa, na przekór wszystkim przeciwieństwom losu?

Evans jak zwykle stworzył niezwykle ciepłą i podnoszącą na duchu powieść, nad którą unosi się tchnienie Bożego Narodzenia. Czyta się ją bardzo przyjemnie, z uśmiechem na twarzy. To idealna powieść na okres świąteczny, doskonale wpisująca się w jego klimat i uwypuklająca to, co w życiu najważniejsze, a co nierozerwalnie łączy się z przeżywaniem świąt. Bestseller na miarę chwili.

Polecam lekturę każdemu spragnionemu ciepła sercu. Książka ta choć na chwilę ukoi Wasze zranienia i pozwoli spojrzeć w przyszłość z nadzieją. Wszak najlepsze lata ciągle mamy przed sobą.





poniedziałek, 11 grudnia 2017

Święci pierwszego kontaktu - Szymon Hołownia



Święci pierwszego kontaktu to druga po Świętych codziennego użytku książka Szymona Hołowni, przybliżająca współczesnemu czytelnikowi sylwetki świętych znanych i mniej znanych, czczonych i zapomnianych.

Autor zdaje się przypominać, że niebo i jego mieszkańcy są znacznie bliżej niż nam się wydaje, gotowi w każdej chwili nieść pomoc, o ile – rzecz jasna – o tę poprosimy.

W sposób dla siebie typowy, językiem znanym już z innych publikacji – dalekim od skostniałego kaznodziejstwa – Hołownia porywa nas na niebiański szlak, gdzie spotkać możemy między innymi Feliksa z Sieradza OP, św. Kutberta, św. Serafina Wyryckiego, św. Kseni Petersburskiej, św. Pantelejmona, św Agatona Egipskiego oraz błogosławionego Odoryka z  Pordenone.

Przyznajcie się, ilu z wyżej wymienionych świętych znaliście wcześniej? Założę się, że niewielu, jeśli w ogóle któregokolwiek. Hołownia zatem za sprawą tej książki czyni podwójny dobry uczynek – po pierwsze odkurza wizerunki postaci niesłusznie zapomnianych, a po drugie otwiera przed czytelnikiem nowe możliwości kontaktu z Bogiem i wypraszania u niego łask.

Masz pusty portfel, kłopoty z miłością, boisz się śmierci, stresujesz się przed spowiedzią, a może wciąż nie potrafisz praktykować wdzięczności? Oto książka, dzięki której Twoje problemy mają szansę się skończyć. Wystarczy mocna wiara, skuteczna modlitwa, a w Twoim życiu zaczną dziać się cuda. Nie wierzysz? Spróbuj!

Polecam: wielce pomocna, a także pouczająca i poszerzająca horyzonty wiary pozycja.


sobota, 9 grudnia 2017

Wykłady Profesora Niczego - Mieciu Mietczyński


Czy o epokach literackich można opowiadać ciekawie?

Ależ oczywiście! Mieciu Mietczyński, znany w sieci jako Profesor Niczego, specjalista od tworzenia streszczeń lektur z przymrużeniem oka, zabiera nas szlakiem barwnych epok literackich, które opowiedziane przez niego w Wykładach Profesora Niczego nabiorą barw i zaczną jawić się jako arcyciekawe.

Wychodząc od starożytności i kończąc na współczesności, Profesor Niczego ze swadą, humorem, nieraz zaczepnie, nierzadko rubasznie, czasem wulgarnie, przedstawi Ci najważniejsze elementy (postaci, teksty kultury, filozofie, twórców) dziesięciu epok w taki sposób, że już nigdy nie spojrzysz na nie tak samo, a już na pewno nigdy nie powiesz ani nie pomyślisz, że były one nudne, skłaniające do drzemki śródlekcyjnej i… zbędne na szkolnym szlaku programowym.

Mietczyński ma niewątpliwy dar gawędziarski, który wykorzystuje doskonale. Udowadnia on, że lekcje języka polskiego mają potencjał i mogą stanowić humorystyczną, a przy tym niezwykle kształcącą drogę.

(...)


Jestem przekonana, że książka ta ma spory potencjał możliwy do wykorzystania w szkolnictwie i powinna być polecana uczniom zmagającym się z trudnościami z nauką, jako świetna powtórka – chociażby przedmaturalna. Nauczyciele zaś również mogą z niej skorzystać, pokazując, jak z humorem opowiedzieć to, co na pozór wydaje się nudne.  Polecam. 

Czytaj całość: