Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Igel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Igel. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 września 2013

Usagi i... Usagi?

Zgodnie z tym, co wspomniałam w poprzedniej notce, wpadłam po południu na pocztę, coby odebrać moją tajemniczą, zawizowaną przesyłkę. Tajemniczą, bo spodziewałam się w najbliższym czasie dwóch różnych. Rzut oka na adres nadawcy i już wiedziałam, że to ta z nich, której się spodziewałam już od pewnego czasu i że... właśnie moja skromna kolekcja powiększyła się nie o jedną, ale o dwie nowe panny.


Rudy Królik uznała, że te laleczki - obie przedstawiające główną bohaterkę kultowej "Sailor Moon" aka "Czarodziejki z Księżyca" - mimo sympatii do anime nie bardzo ją kręcą i postanowiła puścić je w świat. "Świat" oznaczał w tym wypadku mnie. Wszak nie bez powodu człowiek wstawił sobie na blogu w widocznym miejscu wishlistę, a w niej dużymi literami "wszelkie lalki z Sailor Moon chętnie przyjmę" ;D Tak dziewczyny prezentowały się u poprzedniej właścicielki, która je ogarnęła i wystylizowała, a jak wyglądają u mnie, zobaczycie za chwilę. Na fotkach nienajlepszej jakości, ale wybaczcie - cieszę się nimi jak dziecko. Trudno mi się chyba dziwić. Właśnie dzieckiem będąc marzyłam o takiej lalce, ale ze względów finansowych rodzice nigdy nie mogli sobie pozwolić na kupienie mi którejś. No to sobie teraz odbijam.




O ile identyfikacja pierwszej nie sprawiła mi żadnego problemu - to lala niemieckiej firmy Igel, której egzemplarze ma kilku zaprzyjaźnionych zbieraczy - o tyle druga zadała mi bobu. Wygląda na to, że jest składaczkiem z główki japońskiej lalki od Bandai (tudzież jej klona) i niezidentyfikowanego ciałka pseudobaśkowego, bo nie znalazłam w Internecie zdjęć żadnej plastikowej Sailorki, która miałaby tak zgięte w łokciach ręce. Stąd też różnica w kolorze pomiędzy głową a resztą. Obie straszą pozostałościami po diademach w formie dziur w czole, z tym, że druga ma je mniejsze, wyżej umieszczone i idealnie zakryte gęstą grzywką. Ogólnie jestem wręcz zachwycona stanem włosów obydwu. Słyszałam sporo, zwłaszcza w przypadku igelowskiej, że ze względu na kiepski materiał potrafią się mocno kołtunić i niszczyć. A tak to tylko grzywka pierwszej trochę straszy póki co.



Mimo wszystko uważam, że mają swój urok i po paru zabiegach, których wymagają ze względu na swoje "zleżenie" będą ozdobą zarówno mojego zbioru lalek, jak i kolekcji sailorkowych gadżetów, które nadal posiadam i którymi się szczycę jako stara Moonie :D
Chociaż muszę cichutko przyznać, że buzia drugiej urzeka mnie zdecydowanie bardziej.


Zdaje się, że marynarski mundurek Niemki to trochę tylko 'podpicowany' oryginalny strój, włącznie z takim słodkim detalem jak mikroskopijna broszka bodaj z serii R:


Oczywiście Rudy Królik zadbała, aby i składaczkowej nie było smutno, więc ma swoją, 'ekonomiczną' wersję:


Ogólnie cały jej customowy strój inspirowany jest sekwencją transformacji z pierwszej serii i chociaż wygląda bardzo ładnie, to obawiałam się, czy tasiemka i klej nie weżrą się z czasem w plastik, który - nie oszukujmy się - szałowej jakości nie jest. Ale teraz, gdy wiem, że to ciałko nie jest oryginalne, zastanawiam się nad poszukaniem jej nowego i zostawieniu tego tak, jak jest.

Aha, trzeba też wspomnieć o czymś jeszcze - dwie Usy nie przyjechały w kopercie same.



Dostałam jeszcze przesympatyczny dodatek w formie sailorkowych breloczków. Może trochę są 'ściorane' przez czas, ale to sailorkowe breloczki, w dodatku okropnie urocze. Mój wewnętrzny dzieciak ucieszył się jak dawno się nie cieszył i do tej pory lekko nie ogarnia. Mam sailorkowe lale. MAM SAILORKOWE LALE, O MATKO BOSKA.

Wielkie "dziękuję", Rudy Króliku! :)