PAŹDZIERNIK
157.
Filip i jego załoga na kółkach – Janina Broniewska (30 s.)
158.
Bambolandia – Małgorzata Musierowicz (149 s.)
159.
Galop’44 – Monika Kowaleczko-Szumowska (314 s.)
160.
Cejrowski – Grzegorz Brzozowicz (256 s.)
161.
Słoń Birara – Ferdynand Ossendowski (143 s.)
162.
Krasnale i olbrzymy – Joanna Papuzińska (35 s.)
163.
Florka. Z pamiętnika ryjówki – Roksana Jędrzejewska-Wróbel (52 s.)
164.
Florka. Listy do Józefiny – Roksana Jędrzejewska-Wróbel (53 s.)
165.
Florka. Listy do babci – Roksana Jędrzejewska-Wróbel (53 s.)
166.
Kamienica – Roksana Jędrzejewska-Wróbel (189 s.)
167.
Chirurg czy artysta. Marek Szczyt w rozmowie z Urszulą Hollanek. (269 s.)
168.
Werka Rozterka i nowa niania – Patricia Hermes (160 s.)
169.
Werka Rozterka i dwie nianie – Patricia Hermes (160 s.)
170.
Sekretne życie pszczół – Sue Monk Kidd (350 s.)
171.
Diossos – Witold Makowiecki (215 s.)
172.
Największe kłamstwa naszej cywilizacji – Beata Pawlikowska (359 s.)
173.
Maleńkie Królestwo królewny Aurelki – Roksana Jędrzejewska-Wróbel (88 s.)
174.
Zły Kocurek. 100 lat – Nick Bruel (162 s.)
175.
W dżungli codzienności – Beata Pawlikowska (400 s.)
176.
Hania Humorek i Smrodek. Wielka, straszna ciemność. – Megan McDonald (143 s.)
177.
Gąska Małgosia – Jan Grabowski (144 s.)
Październik - 3.694s.
Rok 2015 - 35.442
Trochę refleksji. Pozytywnie oceniam książki o Werce. Pisałam o nich już. Są jeszcze dwa tomy i wiem, że po nie sięgnę. Mam nadzieję, że będą równie sympatyczne, jak dwa poprzednie i nie zostaną do nich przemycone żadne niemiłe elementy w stylu tablicy do wywoływania duchów, jak w Hani Humorek.
Od dziecka towarzyszyły mi książki. Były one w każdej świątecznej paczce. Wielu książek z dzieciństwa nie pamiętam. Ot, czasem przypomni mi się, że miałam, czytałam. Tak było z książką "Filip i jego załoga na kółkach". Okładkę zobaczyłam na Lubimy czytać, i coś błysnęło. Wiem, że książkę miałam. Nie wiem, czy omawiałam na lekcjach j. polskiego, czy nie. Jestem dzieckiem przełomu. W 1990 roku (wybory prezydenckie, Tymiński, czarna teczka, itp byłam jeszcze w szkole podstawowej). Przeczytałam też parę recenzji i zapragnęłam sięgnąć jeszcze raz po książkę.
Gdy zobaczyłam na półce „crossing book” „Filipa…” zapragnęłam sobie przypomnieć. I sprawdzić, czy rzeczywiście jak głosi recenzja na LC „propaganda wylewa się z każdej strony”. Część historii podoba mi się. Żołnierze niemieccy wycofują się. Idąca za nimi armia znajduje w jednej ze spalonych wiosek małego chłopca. Dowiadują się, że do jednej z sąsiednich wsi schroniła się matka dziecka. I dziecię zabierają. Podkreślone jest zło wojny.
A teraz minusy. Zgodnie maszeruje sobie armia polska i radziecka. Jedni mają czerwone gwiazdeczki, inni orzełki. Jest lato 1944.
Książka kończy się spotkaniem chłopca z matką. Szkoda, że autorka nie pociągnęła tego dalej. Jak owa armia dotarła i zatrzymała się parę kilometrów od Warszawy, w której wiadomo, co się działo.