Strony

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą danny elfman. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą danny elfman. Pokaż wszystkie posty

piątek, 24 listopada 2017

Liga sprawiedliwości [recenzja]

"Historie nadawały temu wszystkiemu sens" – mówi jedna z bohaterek Ligii sprawiedliwości, odpowiadając na sugestię, by powróciła (w pisaniu) do poważnych tematów. Twórcy najnowszej produkcji DC Comics nawet sobie nie zdają sprawy, ile prawdy o ich filmie kryje się w tej prostej kwestii. Bo w wojnie z Marvelem o rząd dusz wytwórnia czyni ze swoich kolejnych tytułów to, czym bardzo nie chce, by się stały – pakuje w nie wszystko, czym dysponuje, zapominając, że czasem wystarczy mieć po prostu dobrą historię.


środa, 12 października 2016

Dziewczyna z pociągu

Pamiętam szał na książkę Pauli Hawkins. Półki w księgarniach uginały się pod ciężarem domawianych w nieskończoność egzemplarzy, z reklam krzyczał nadany jej tytuł bestsellera, a większość znajomych albo już pozycję czytała, albo właśnie się za to zabierała. Sama zresztą nabyłam ze dwie sztuki na prezent, ślepo wierząc, że tyle pochwał nie bierze się z niczego. Wiarę zweryfikowała szybko lektura, która, owszem, przebiegła szybko i sprawnie, ale wielkich wrażeń nie zapewniła. Bolał szczególnie niski poziom artystyczny i przewidywalność historii, odkrywającej karty gdzieś na wysokości połowy narracji, co w przypadku thrillera czy kryminału jest, nomen omen, zabójstwem. Co mógł zmienić film? Mógł nadać tej opowieści tempa, wniknąć nieco głębiej w psychologię postaci, uporządkować nieznośną, potrójną narrację, dać się zapamiętać - obrazami, muzyką, aktorstwem. Niestety, nic takiego nie zrobił.


środa, 15 czerwca 2016

Alicja po drugiej stronie lustra

Przyznaję bez bicia, że na drugą część Alicji w Krainie Czarów szłam trochę uprzedzona. Moje sceptyczne nastawienie wynikało przede wszystkim z ogromnego rozczarowania, jakim była pierwsza odsłona, ale też z obaw, że obsada, mocno już przecież opatrzona w tych i podobnych rolach, po prostu sobie z tą historią nie poradzi. Helena Bonham Carter bywa manieryczna, Mia Wasikowska jest już na Alicję, przyznajmy to szczerze, trochę za stara, Johnny Depp niby się skończył, w dodatku ten postrzelony Sacha Baron Cohen... Gdy dodać do tego wyznanie, że świat Alicji nigdy nie był "moją bajką", ocena, jakie są szanse, by film mi się spodobał, mogła by przedstawiać się niepokojąco nisko. Tymczasem Alicja po drugiej stronie lustra była dla mnie ogromnym, pozytywnym zaskoczeniem.


piątek, 2 stycznia 2015

Wielkie oczy

W zwiastunie Wielkie oczy wyglądały na niezwykłą, ładnie opowiedzianą i oprawioną, świetnie zagraną, ale mocno przewidywalną historię. W rzeczywistości okazały się... dokładnie tym samym. Ale - co ważne - nie ma w tym zupełnie nic złego. Mając w pamięci wszystkie te kłamliwe, nic niemówiące albo wręcz przeciwnie - mówiące zbyt wiele (i to niekoniecznie zgodnie z prawdą) filmowe zajawki, które nie mają dużo wspólnego z filmem i w przeważającej większości przypadków są o niebo lepsze od samych filmów, to nawet bardzo miło. Ktoś złożył obietnicę i ją spełnił, niesłychane.


środa, 30 lipca 2014

Edward Nożycoręki

W Edwardzie zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Był taki biedny, taki słodki, taki kochany, że najchętniej wgramoliłabym się do niego przez ekran i mocno przytuliła. Wrócić do tych ciepłych emocji, jakie towarzyszyły mi podczas pierwszego seansu, zawsze miło. Tym milej, gdy mogłam ich doświadczyć w tak szczególnych okolicznościach i miejscu. Edward Nożycoręki na wielkim ekranie, tuż po zmierzchu, w samym środku parku miejskiego - takie rzeczy tylko podczas Letniego Projektora:)


poniedziałek, 3 lutego 2014

American Hustle

David O. Russel ma dobrą passę. Od 4 lat jego nazwisko nie schodzi z ust krytyków filmowych. Ale też trudno się dziwić, jego trzy ostatnie filmy - Fighter, Poradnik pozytywnego myśleniaAmerican Hustle - to nie tylko zgrabnie zrealizowane projekty, ale przede wszystkim produkty skrojone na miarę potrzeb. Potrzeb członków rozdającej Oscary Akademii...
 

czwartek, 3 stycznia 2013

Frankenweenie (2012)

Na Frankenweenie czekałam niecierpliwie z dwóch powodów. Pierwszy to czysta ciekawość, jaka drogę wybierze Burton w procesie rozszerzania fabuły krótkometrażówki o Sparkym z 1984 roku. Nie miałam wątpliwości, że wizualnie film będzie zachwycający - technologia, do której mają dostęp współcześni filmowcy, daje ogromne możliwości w tworzeniu zarówno efektów specjalnych, jak i animacji, w tym także wskrzeszania bohaterów, którym do tej pory bliżej było do bajki niż komiksu. Co innego zaś fabuła - rozpisać 25-minutowy filmik na kilkaset scen (80 min), przeobrażając jednocześnie żywe postaci w bohaterów animowanych, to już większa sztuka.  Druga sprawa jest oczywista - po klęsce Mrocznych cieni wielu fanów Burtona - i ja wraz z nimi - pokładała w kolejnym filmie ogromne nadzieje, wierząc, że groteska z Deepem jako wampirem w roli głównej była tylko wypadkiem przy pracy, małą przerwą w kreowaniu pełnometrażowej historii o psie, który wcale nie jeździł koleją. Okazało się, że tylko jedna z tych kwestii zdołała się obronić. Ku mojemu zdziwieniu, nie była to ta pierwsza.