Mamy październik!
Choć w moim kalendarzu wciąż wrzesień nie wiem dlaczego :)
Pogoda za oknem woła o pomstę do nieba,choć nie...dzisiaj wyszło wreszcie słońce.
Ostatnie dwa dni padało,było ciemno i ogólnie miałam ochotę zakopać się pod kołdrą i nie wychodzić wcale.
Kawa nic nie pomagała a świdrujący ból głowy doprowadzał mnie do szału.
Wciąż sobie powtarzałam,że wiecznie trwać nie będzie :)
I tak siedząc wczoraj w domu wzięłam się za porządki,by jakoś pozytywnie ten czas wykorzystać.
W moje ręce wpadł również taras,który ostatnio wyglądał jakby wszyscy o nim zapomnieli.
Kwiaty przekwitły,czerwone liście winobluszczu rozpanoszyły się,tworząc czerwony dywan a pająki zadomowiły się na dobre.
Postanowiłam wyprosić nieproszonych gości i zabrać się za porządki.
Pelargonie,petunie,surfinie i inne cuda wylądowały w śmietniku a zastąpiły je wrzosy.
Miały być białe ale tak szaro za oknem,że chociaż na tarasie niech będzie kolorowo :)
Jeszcze trochę trzeba będzie pochować wszystko do piwnicy a później tylko czekać....
na wiosnę!
Ściskam Was ciepło...
Beti