Nikt nie wie tyle o życiu co śmierć. Przynajmniej ta, którą poznajemy w powieści Tomasza Kowalskiego "Rozmowy na trzech grabarzy i jedną śmierć". "Wizualnie klasyczna, jak z obrazu Grottgera. Posępna jak trzeba, przy odpowiednim oświetleniu może nawet przerażająca, tylko że w całej tej okazałości nie było za grosz dostojeństwa." Koścista jak na Kostuchę przystało, posiadający wrodzony tumiwisizm i nonszalancję. Przerażająca, zabawna, leniwa i bardzo wygadana.
Tomasz, Rysiek i Młody są grabarzami w miejscowości Ponura. Zgodnie ze społecznie przyjętą rolą powinni być durni jak but, jednak wcale tacy nie są. Swoją życiową mądrością łamią konwencje i stereotypy. Mimo iż na cmentarzu spędzając całe dnie, przygotowując pogrzeby, kopiąc groby, to przy wódce i papierosie, w towarzystwie zaprzyjaźnionej Śmierci, oddają się długim rozmowom i filozoficznym dysputom na temat sensu życia, eutanazji, ludzkiej głupoty, hipokryzji czy Boga.