Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kevin Hearne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kevin Hearne. Pokaż wszystkie posty

piątek, 5 lutego 2016

Między młotem a piorunem – Kevin Hearne

Tytuł oryginału: Hammered
Cykl/Seria: Kroniki Żelaznego Druida
Tom: 3
Wydawnictwo: Rebis
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 408
Ocena: 5/6

Atticus jak zwykle nie ma chwili spokoju. Tym razem musi wypełnić kilka obietnic. I raz, że zdecydowanie nie będzie to łatwe. A dwa, że przysporzy mu to jeszcze więcej wrogów (tak, można mieć jeszcze więcej wrogów niż Atticus do tej pory). Najpierw czeka go wyprawa po jabłko Idunn. Teoretycznie zwinięcie jabłka z kosza, który zawsze jest pełen nie powinno być takie trudne. Przy dobrych wiatrach nikt tego nie zauważy. Tylko czy Atticusowi kiedykolwiek sprzyjały dobre wiatry? Samo wspinanie się po Yggdrasilu przysparza pewnych problemów, dlatego już na wejściu nasz przeuroczy druid zdąży poważnie wkurzyć cały panteon. A to dopiero początek, trzeba jeszcze dostać się do jabłka, zwinąć jabłko i w miarę w jednym kawałku wrócić do domu. Nie będzie to łatwe.
A o wiele trudniejsze będzie wypełnienie drugiej obietnicy – pomoc w zabiciu Thora. Wielu odradza Atticusowi tę wyprawę, nawet sam Jezus idzie z Atticusem na piwo, aby wybić mu z głowy te głupie pomysły. Ale obietnica to obietnica. I chociaż po dwóch tysiącach lat druid zaczyna przejawiać jakieś dojrzałe zachowania, między innymi odpowiedzialność za swoją uczennicę Granuaile, to jednak czuje się zobowiązany do wyruszenia na tą potencjalnie samobójczą misję. A towarzyszyć mu będą:
Gunnar Magnusson – Alfa miejscowej watahy.
Leif Helgarson – przyjaciel i prawnik Atticusa, jeden z najpotężniejszych wampirów w okolicy.
Perun – słowiański bóg piorunów
Väinämöinen – nieśmiertelny szaman i zaklinacz
Zhang Guo Lao – jeden z chińskich Ośmiu Nieśmietrelnych
Każdy z nich chce zabić Thora i każdy ma po temu powód. Każdemu poświęcono osobny rozdział, w którym opowiada swoją historię, dzięki czemu możemy zrozumieć dlaczego odczuwają tak wielką nienawiść do Thora. Najciekawsze dla mnie były niewątpliwie historie Leifa i Gunnara, których znam z części poprzednich i bardzo ich polubiłam. Miło było wreszcie dowiedzieć się o nich czegoś więcej.

Niesamowite jest to, że Hearne nadal potrafi utrzymać poziom i zaskoczyć czytelnika. Zresztą, mam wrażenie, że nawet gdyby tego poziomu nie utrzymał, to i tak byłabym zachwycona. Uwielbiam połączenie i wymieszanie ze sobą wszystkich mitologii i religii świata.  A Hearne robi to tak umiejętnie, że nie dostajemy jednego wielkiego chaosu, tylko bardzo spójną opowieść, w której rzeczeni bogowie współistnieją i przez większość czasu nawet nie mają ochoty się pozabijać. I po prostu muszę dodać, że urzekła mnie postać Jezusa, który zupełnie wyluzowany ostrzega Atticusa przed śmiercią.
Cieszy mnie też fakt, że poprzez nauczanie Granuaile, my też możemy zgłębić tajniki wiedzy najstarszego (bo jedynego) druida na świecie.
Książki Hearne’a mają to do siebie, że po prostu nie da się od nich oderwać. Jego niesamowita wyobraźnia i lekkie pióro dają takie efekty, że człowiek chciałby się przenieść do tego świata i zostać tam przynajmniej przez jakiś czas. Gwarantuję wam, że każdy fan fantastyki będzie zachwycony tą serią.
No i zakończenie. Wbija w fotel zdecydowanie. Panie Hearne jak pan może kończyć książkę w taki sposób i pozostawiać czytelnika w niepewności!
Polecam gorąco, to zdecydowanie jedna z najlepszych serii fantasy ostatnich lat!

http://www.rebis.com.pl/


niedziela, 2 września 2012

Raz wiedźmie śmierć – Kevin Hearne

Tytuł oryginału: Hexed
Cykl/Seria: Kroniki Żelaznego Druida
Tom: 2
Wydawnictwo: Rebis
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 400
Ocena: 5.5/6

Zazwyczaj kiedy zaczynam nową serię i pierwszy tom bardzo mi się spodobał, przed drugim mam obawy, czy będzie równie dobry. W przypadku „Raz wiedźmie śmierć” nie miałam żadnych obaw, po prostu wiedziałam, że czeka mnie świetna rozrywka w świecie przepełnionym magią. Bo czego jak czego, ale magii mamy tutaj pod dostatkiem. Dlatego Atticus nie ma kiedy się nudzić, albo chociaż odpocząć. Nagle okazuje się, że wystarczy zabić boga żeby stać się bardzo popularnym. Zgłasza się do niego coraz więcej bogów, którzy życzą sobie wykończenia ich rywali. A przede wszystkim Thora, co do tego większość jest zgodna. Problem w tym, że Atticus nie ma najmniejszej ochoty wykańczać całego panteonu, i szczerze mówiąc nie ma nawet czasu się nad tym zastanowić, bo wokół niego jak zwykle dużo się dzieje. Musi pomóc Kojotowi pozbyć się pewnego demona ze szkoły. W tym czasie kilkanaście bachantek z Las Vegas wybiera się na wycieczkę i właśnie na terenie druida postanawiają urządzić sobie bachanalia. Do tego nazistowskie wiedźmy próbują zrobić z Atticusa kupkę popiołu, więc musi on połączyć siły z polskim sabatem Maliny. To tylko część spraw, którymi musi zająć się nasz przesympatyczny druid. Łatwo nie będzie, ale przecież nie takie rzeczy się załatwiało.

Dwie największe zalety tej serii to główny bohater, który od samego początku wzbudza sympatię, i akcja. Nie ma tu miejsca na dłużyzny, dostajemy czterysta stron akcji, i to takiej na wysokim poziomie. Dzień bez walki o życie to dzień stracony, na szczęście w ciągu 2100 lat życia, Atticus nauczył się dbać o siebie i bliskich. Ale jego przeciwnicy i tak będą próbować, bo tutaj każdy chce osiągnąć swój cel, czy to bóg, czy wiedźma. Jednak druid jest za mądry na to, żeby być czyimś pionkiem i jest bardzo zdeterminowany żeby postawić na swoim.

Jeszcze jedną rzecz uwielbiam w książkach pana Hearne – przeplatają się tutaj wszystkie mitologie świata i stworzenia magiczne. Że niby druid nie mógłby współpracować z Matką Boską? Pff, a dlaczego nie? Jeśli tylko ich współpraca może wpędzić zło z powrotem do piekła, to wszystko jest możliwe. Bachantki, wiedźmy, indiański bóg, Morrigan, Brighid, żywiołaki, demony – to tylko część postaci otaczających Atticusa. A Hearne pisze w taki sposób, że magia wręcz nas otacza, wciąga w świat powieści i wypełza z każdej strony. Do tego genialny humor, rozbawiające do łez dialogi i lekki styl. To bez wątpienia przepis na świetną powieść urban fantasty. Mam nadzieję, że jeszcze wiele części przed nami. I nawet nie mam obaw, że poziom powieści może się obniżyć jeśli będzie ich coraz więcej. Tematyka, którą zajął się autor to studnia bez dna, a Hearne już pokazał, że potrafi z niej czerpać pomysły. I oby tak dalej, bo ja nie mam najmniejszej ochoty rozstawać się z Atticusem i spółką. 

Książkę otrzymałam od wydawnictwa
 

środa, 28 września 2011

Na psa urok - Kevin Hearne

Tytuł oryginału: Hounded
Cykl/Seria: Kroniki Żelaznego Druida
Tom: 1
Wydawnictwo: Rebis
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 296
Ocena: 5/6

Ta książka to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Przyszła sobie i w ogóle nie zwracałam na nią uwagi. Do czasu, kiedy moje dwie ulubione klientki zaczęły mi ją wychwalać pod niebiosa. Stwierdziłam, że jednak coś w niej musi być. Przeczytałam parę stron i już wiedziałam, że to jest książka, która bardzo mi się spodoba.
W końcu nie codziennie możemy poczytać o przygodach najprawdziwszego, ostatniego irlandzkiego druida, który liczy sobie ponad dwa tysiące lat.

Atticus O’Sullivan wiedzie sobie spokojne życie w Arizonie. Z wyglądu dwudziestolatek, prowadzi sklep i stara się sprawiać wrażenie zwykłego irlandzkiego chłopaka. Problem w tym, że pewien bóg z jego panteonu od wielu stuleci jest na niego wściekły, a wszystko z powodu miecza, który Atticus mniej lub bardziej uczciwie odebrał mu w bitwie. Jak wiadomo spokój nie może trwać wiecznie, szczególnie w przypadku tak starego druida. Pradawny bóg w końcu postanowił odebrać swoją własność osobiście, a to przysporzy Atticusowi sporo problemów. Na szczęście do pomocy będzie miał kilku przyjaciół, m.in. swojego wiernego wilczarza irlandzkiego Oberona, dwóch prawników, z których jeden jest wilkołakiem-wikingiem a drugi wampirem, barmanka opętana przez hinduską boginię i – a jakże – Morrigan, która jak zawsze jest wszędzie tam, gdzie coś się dzieje. A, zapomniałabym. Znajdzie się też kilka polskich wiedźm, które podczas wojny umknęły nazistom.
Jak widzicie nie ma szans na nudę podczas lektury.

„Na psa urok” to naprawdę doskonała powieść urban fantasty i znalazłam w niej wszystko to, czego zazwyczaj w takich powieściach szukam. Po pierwsze główny bohater, który jest arogancki i tryska sarkazmem oraz ironią na wszystkie strony. A przy tym jest tak uroczy, że nie miałoby się nic przeciwko temu, żeby spotkać go na swojej drodze. A jeśli ktoś myśląc o ostatnim na świecie druidzie wyobraził sobie staruszka z długą brodą, w szatach do ziemi i z laską, to zaręczam, że bardzo się rozczaruje.
Kolejną wielką zaletą jest brak wątku romantycznego i chwała za to autorowi. Zamiast skupiać się na bezsensownym wzdychaniu bohaterów do swej wielkiej miłości i zajmować tym pół książki pan Hearne daje nam historię pełną akcji, okraszoną świetnym humorem i wypełnioną genialnymi bohaterami z krwi i kości. No, może niektórzy składają się tylko z kości, ale to taki drobny szczegół.

Uwielbiam autorów, którzy w swoich książkach  przeplatają ze sobą wszelkie istniejące mitologie, a przy tym jeszcze wiedźmy, demony, wróżki [które jakoś nie są słodkimi stworzonkami sypiącymi magicznym pyłkiem], wilkołaki, wampiry [sztuk jeden – tylko!], olbrzymy i całą masę innych stworzeń magicznych plączących się po naszym świecie. A przy tym wplecione są w ten świat tak idealnie, jakby ich istnienie było najnaturalniejszą rzeczą pod słońcem.

Polecam gorąco każdemu!! Jestem przekonana, że nie tylko miłośnicy urban fantasty i magii znajdą tutaj coś dla siebie. A dla wspomnianych miłośników ta książka będzie prawdziwą ucztą literacką. Przerywaną atakami śmiechu. 

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Rebis