Żołnierz
radziecki nie jest dla mnie pojęciem abstrakcyjnym.
Jako mieszkanka
Wrocławia, mało tego mieszkanka dzielnicy, w której stacjonowały wojska
radzieckie doskonale pamiętam zarówno szeregowych żołnierzy jak i oficerów i
ich rodziny. Kilkanaście domów ode mnie stoi budynek, w którym stacjonowali
oficerowie wraz z rodzinami. Na sąsiedniej ulicy był żłobek, przedszkole i
szkoła dla ich dzieci. A jeszcze paręset metrów dalej całe duże koszary i
poligony. Z wczesnego dzieciństwa pamiętam jeżdżące pod moim domem wozy
opancerzone a raz nawet przejechało kilka czołgów. Potem ciężki sprzęt nie
jeździł już ulicami miasta, za to często mijały mój dom karetki czy ciężarówki
radzieckie. Nie mówiąc o tym, że na stanie wojska była spora ilość czarnych
wołg co wywoływało w nas sporo strachu, bo krążyły legendy, że czarne wołgi
porywają dzieci.
Wracając do
samych żołnierzy to można by epopeję napisać. Jedno jest pewne, za mundurem
naszych polskich żołnierzy to panny sznurem się ustawiały (obok radzieckich
koszar były też i polskie) a za radzieckim mundurem to raczej nie, takie to
było towarzystwo „flejowate”. Co innego oficerowie, Ci prezentowali się okazale
i elegancko. Nie wspominając o ich Żonach, oblepionych złotem, z ostrym
makijażem poubieranych w futra i kożuchy o jakich Polki tylko śniły i marzyły.
Ale nigdy nie mogłam zrozumieć jednego. Dlaczego Ci ludzie mieszkając w
normalnych mieszkaniach, czasem po kilka lat nic nie robią aby ogarnąć ten swój
choćby tymczasowy dom. Okna mieszkań oficerów nigdy nie miały firanek, a te
zastąpione były gazetami poprzyklejanymi do dolnych połówek szyb. Żyrandole to
coś czego nigdzie nie było widać. Z sufitu zwisały smętne gołe żarówki a
słabiutkie żółte światło odbijało się od zawsze brudnych szyb.
Na szczęście rok
1993 przyniósł ostateczne pożegnanie Wrocławia z żołnierzami radzieckimi.
Te wszystkie
bardzo jednak żywe wspomnienia w specjalny sposób nastroiły podczas
styczniowego wspólnego pieczenia chleba do którego zaprosiła Amber. Nie oczekiwałam fajerwerków smakowych, a raczej solidnego i długo świeżego chleba.
I taki też był. Nie wyrósł mi za bardzo
ale i tak został zjedzony do ostatniego okruszka bez przykrości przez
wszystkich domowników, ze słowami na ustach "nawet dobry ten chleb choć nie wygląda na to". Powracać do tego przepisu pewnie nie będę, ale doświadczenie
piekarnicze było interesujące a obudzone wspomnienia nastroiły mnie
nostalgicznie za uciekającym czasem.
Chleb żołnierza radzieckiego
Zaczyn
375 g ciasta zakwaszonego po 3 fazie z mąki żytniej razowej,
450 g mąki żytniej razowej
15 g soli
330 ml bardzo ciepłej wody (ok. 40*C)
375 g ciasta zakwaszonego po 3 fazie z mąki żytniej razowej,
450 g mąki żytniej razowej
15 g soli
330 ml bardzo ciepłej wody (ok. 40*C)
W wodzie, dokładnie, rozpuścić sól. Dodać zakwas i bardzo dobrze
wymieszać – ja ubijałem w robocie jak białka – aby powstał jednorodny płyn bez
grudek z widoczną pianką- ok 5 min.
Przygotowanie ciasta
Do zaczynu dodać mąkę, szybko i krótko wyrobić – do uzyskania jednorodnej konsystencji.
Konsystencja bardzo gęsta ale nie za bardzo
Zostawić do fermentacji na ok. 2 godziny w temp. 30*C . Ciasto nieznacznie (a może i więcej) urośnie i pojawią się pęcherzyki powietrza. Przełożyć do keksówek wysmarowanych olejem (można wysypać mąką razową lub płatkami itp). Ciasto posmarować olejem (ręką) i przykryć szczelnie folią i pozostawić do wyrośnięcia w temp. 30*C na 35-50 min.
Piekarnik nagrzać do 260*C .
Pieczemy 10-15 min w 260*C a następnie dopiekamy 40 – 45 min. W 200*C.
Natychmiast po wyjęciu z pieca posmarować/spryskać wodą. Jak każdy chleb żytni wymaga cierpliwości – można próbować następnego dnia (najlepiej piec ok. północy bo wtedy bardziej chce się spać niż jeść).
Do zaczynu dodać mąkę, szybko i krótko wyrobić – do uzyskania jednorodnej konsystencji.
Konsystencja bardzo gęsta ale nie za bardzo
Zostawić do fermentacji na ok. 2 godziny w temp. 30*C . Ciasto nieznacznie (a może i więcej) urośnie i pojawią się pęcherzyki powietrza. Przełożyć do keksówek wysmarowanych olejem (można wysypać mąką razową lub płatkami itp). Ciasto posmarować olejem (ręką) i przykryć szczelnie folią i pozostawić do wyrośnięcia w temp. 30*C na 35-50 min.
Piekarnik nagrzać do 260*C .
Pieczemy 10-15 min w 260*C a następnie dopiekamy 40 – 45 min. W 200*C.
Natychmiast po wyjęciu z pieca posmarować/spryskać wodą. Jak każdy chleb żytni wymaga cierpliwości – można próbować następnego dnia (najlepiej piec ok. północy bo wtedy bardziej chce się spać niż jeść).
Chleb wygląda dość gniotowato ale był smaczny i nie można go było nazwać gniotem.
Mój domowy rusofil wspomógł mnie w zilustrowaniu tego wypieku ;)
Z lekkim a może sporym opóźnieniem podaję listę piekących ten chleb i proszę o wybaczenie za nieterminowe działanie :)
Z lekkim a może sporym opóźnieniem podaję listę piekących ten chleb i proszę o wybaczenie za nieterminowe działanie :)
Aciri http://bajkorada. blogspot.com/2014/01/zytni- chleb-radzieckiego-zonierza. html
Ania http://jswm.blogspot.com/ 2014/01/zytni-chleb- radzieckiego-zonierza.html
Ania http://jswm.blogspot.com/
AniaW http://magnolia-rozmaryn.blogspot.com/2014/01/zytni-chleb-radzieckiego-zonierza.html
Alucha Alucha http://nieladmalutki. blogspot.com/2014/01/zytni- chleb-radzieckiego-zonierza. html
Amber http://www.kuchennymidrzwiami.pl/prosty-zytni-chleb-radzieckiego-zolnierza-styczniowy/
Anna http://ankawell.blogspot. com/2014/01/chleb- radzieckiego-zonierza.html
Arnika http://arnikowakuchnia. blogspot.com/2014/01/zytni- chleb-radzieckiego-zonierza. html
Bea http://www.beawkuchni.com/ 2014/01/zytni-chleb- radzieckiego-zolnierza-czyli- styczniowe-wspolne-pieczenie. html
Alucha Alucha http://nieladmalutki.
Amber http://www.kuchennymidrzwiami.pl/prosty-zytni-chleb-radzieckiego-zolnierza-styczniowy/
Anna http://ankawell.blogspot.
Arnika http://arnikowakuchnia.
Bea http://www.beawkuchni.com/
Bożena http://mojekucharzenie- bozena-1968.blogspot.com/2014/ 01/chleb-radzieckiego- zonierza-styczniowa.html
Gatita http:// kulinarneprzygodygatity. blogspot.com/2014/01/zytni- chleb-radzieckiego-zonierza- czyli.html
Łucja http:// fabrykakulinarnychinspiracji. blogspot.com/2014/01/zytni- chleb-radzieckiego-zonierza. html
Magda http://konwaliewkuchni. blogspot.com/2014/01/ styczniowa-piekarnia-i-zytni- chleb.html
Małgosia i Piotr http://akacjowyblog.blogspot.com/2014/01/o-chlebie-i-naturze.html
Małgosia i Piotr http://akacjowyblog.blogspot.com/2014/01/o-chlebie-i-naturze.html
Miło mi było wspólnie z Tobą piec, chlebek jest pyszny i tylko smalczyku mi brakuje:-)
OdpowiedzUsuńSmalcem mogę się podzielić :)
UsuńDo następnego!!!
Chleb wygląda pysznie ,a te wspomnienia fajne :D
OdpowiedzUsuńMasz rację wspomnienia fajne, jakoś nie odczuwałam źle sąsiedztwa wojsk radzieckich, może dlatego, że od urodzenia miałam ich "pod nosem" i stanowili normalne sąsiedztwo.
UsuńBasiu, cudna opowieść :) Chlebek baaardzo razowy ! Do następnego !
OdpowiedzUsuńDo następnego!!!
UsuńWspaniale, że podzieliłaś się z nami swoimi wspomnieniami. :)
OdpowiedzUsuńChleb tylko z pozoru jest... niepozorny. ;))
Zdjęcia i te gadżety mnie urzekły. :)
Dziękuję za wspólne pieczenie, Basiu. :)
Gadżety miały być jeszcze bardziej realne i adekwatne, ale stchórzyłam ;) cieszę się, że nawet te przypadły do gustu :)
UsuńDo następnego pieczenia!!!!
Aż się zadziwiłam jak ten czas szybko leci, a tak całkiem niedawno byli przecież i stacjonowali...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńOczywiście w czerwcu minie 21 lat, wierzyć się nie chce, szok!!!
UsuńI ja pamiętam radzieckich żołnierzy stacjonujących w Polsce, u mojej babci obok w lesie były koszary, a i przecież nasz Festiwal Piosenki Radzieckiej;-))
OdpowiedzUsuńChlebek dla mnie najlepszy jaki jadłam:-) Świetne zdjęcia:-)) Dziękuję za ten kolejny wspólny czas:-))
Słuchało się i oglądało Zieloną Górę :)
UsuńDo następnego!!!!
dobrze, że to już wspomnienia! a zdjęcia świetne :)
OdpowiedzUsuńMasz rację i oby nigdy nie stały się ponownie rzeczywistością.
UsuńBasiu, ja dzieciństwo spędzilam 7 km od radzieckiej granicy i nigdy żołnierza radzieckiego nie widziałam. Raz tylko, w 1968 roku radzieckie wojsko jechało na południe, przez moja miejscowośc. Ojciec wtedy przyprowadził do domu takiego Rosjanina na obiad. Bałam się go. Mała byłam.
OdpowiedzUsuńDobry chleb wyszedł. Z żytniej razowej to takie fajerwerki :D
Popatrz jakie to wszystko pokręcone, ja tak daleko od ZSRR a żołnierzy tego kraju oglądałam każdego dnia i to w całkiem pokaźnych ilościach, byli po prostu normalnym elementem mojego małego świata. Wtedy mi się wydawało, że normalnym. Tak samo jak strzelanie na pobliskim poligonie zarówno polskim jak i radzieckim. Dziś strzelają już na szczęście tylko nasi żołnierze :)
UsuńJa zolnierzy radzieckich nie pamietam... Ale wszystko inne z ta epoka zwiazane jak najbardziej ;)
OdpowiedzUsuńChleb faktycznie z tych ciezszych, ale smakiem nadrabia wszystko, prawda? Z checia porywam kromke Twojego, KONIECZNIE z tym smalcem! :))
Pozdrawiam i milej niedzieli zycze Basiu!
Smalczyk z przepisu Aliczka z tych najlepszych na świecie!!!! Porywaj, mam jeszcze słoiczek tego rarytasu :)
UsuńBasiu z ciekawością poczytałam Twoje wspomnienia. Chleb wyszedł nam podobnie :) Ze smalczykiem....mniam :) pozdrawiam M.
OdpowiedzUsuńMasz rację, ten smalczyk do niego był idealny!!!! Jeszcze tuszonka z puszki by pasowała, ale nie mam :)
Usuńpiękny chlebek :) ja lubię takie razowce więc do chleba będę powracać :) ja aktualnie mieszkam w Wałbrzychu więc Ty niemal moją sąsiadka jesteś :) pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńA ja dosyć często bywam w Wałbrzychu.
UsuńPozdrawiam :)
Ja żadnego gniota w nim nie dostrzegam:)
OdpowiedzUsuńA skoro do tego nim nie był, to wypiek można uznać za udany, prawda?:)
Żołnierza radzieckiego tylko w telewizji widziałam,
ale specjalnie z tego powodu nie cierpię;))
Wcale się nie dziwię, ale ja na szczęście poza czarną wołgą to mnie nie przeszkadzali w dzieciństwie ;)
UsuńChleb jest taki jak radziecki żółnierz, siermiężny.
OdpowiedzUsuńI taki jego urok!
Fantastycznie okrasiłaś wpis czapką i wspomnieniami poradzieckimi.
Czapka oryginalna noszona zimą nacodzień przez moje Maleństwo ;)
UsuńCiekawe informacje. Ja nie miałam takich doświadczeń, ale mój mąż tak. Mieszkał kiedyś nad granicą Polska - NRD. A tam stacjonowali w koszarach także radzieccy żołnierze oraz ich rodziny. Różne historie z tym związane mi opowiadał. Niekoniecznie miłe... Chlebek na pewno dobry a zdjęcia rewelacyjne. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWszystko zależało od tego gdzie kto mieszkał, wiadomo, że nie byli wszędzie. Ja na szczęście złych wspomnień nie mam.
UsuńRozbawiłaś mnie wspomnieniem o czarnej wołdze :) Też rosłam w czasach gdy ta miejska legenda krążyła i grozę wzbudzała wśród dzieci.
OdpowiedzUsuńŻona radzieckiego oficera miałaby okna myć ? - toż to się nie godzi ! :)
Nam ten chleb bardzo smakuje. Jeszcze nie raz go upiekę.
Z domowym smalcem musi smakować rewelacyjnie / nasze zapasy akurat się skończyły :( /
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję na kolejne spotkanie przy wspólnym chleba pieczeniu.
Oczywiście to nie ostatnie moje wspólne pieczenie :) A z tym myciem okien to chyba bardziej chodziło o to, że generalnie tumiwisizm uprawiali i poza tym żeby złotem się obwiesić było im wszystko jedno. Wokół domu gdzie były te mieszkania też niezły bajzel był.
UsuńPrzypomniało mi się jak chodziłam do podstawówki to często widziałam konwoje wojskowe jezdzace z Legnicy do Bornego Sulinowa i odwrotnie. Kilka razy sie zdarzyło ze żołnierze rzucali nam dzieciakom suchary albo cukierki CZEKOLADOWE. Powiem cukierki były super ale suchary troche nas dziwiły, przecież nie bylismy wygłodzonymi dziećmi.
OdpowiedzUsuńŻelazne zapasy radzieckie na prawdę były smaczne ... wiec ten chleb musi być wspaniały :-)))
Radzieckie cukierki były pyszne, powiem, że dzisiaj jako osoba nielubiąca czekolady robię jeden wyjątek dla czekolady rosyjskiej tą uwielbiam.
UsuńJa za to pamiętam jak do Bułgarii czy Rumunii jeździło się przez dzisiejszą Ukrainę i tam dzieciaki po wsiach stawały przy drodze prosząc o jakiegokolwiek cukierka, tak były ich spragnione. Moi rodzice na tę okoliczność zawsze mieli worek cukierków i dawaliśmy tym biednym dzieciakom, one tam tego nie miały.
Szkoda że nie przypadł ci do gustu,Mi bardzo smakował
OdpowiedzUsuńDziękuje za wspólne pieczenie
Ja nie napisałam, że nie przypadł do gustu, a że go raczej nie będę piekła bo jak dla nas jest trochę za ciężki.
UsuńDo następnego pieczenia!
Porywam odrobinę smalczyku!:) Dziękuję za wspólne pieczenie:)
OdpowiedzUsuńSmacznego!!!!
UsuńDo następnego!!!
Basiu, opowiesc niesamowita, zdjecia tez, rosyjska capka wojskowa bezcenna! Chlebek wyszedl ci sliczny! Ja tez palaszowalam go ze smalcem wlasnej roboty. Rozumiem cie, tez nie jest do konca moim rodzajem chleba, zbyt ciezki na codzienne spozywanie. Dziekuje za wspolne pieczenie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się spodobało. A o chlebie napisałaś tu dokładnie to co i ja myślę, ale jest smaczny i wart zapamiętania.
UsuńWspaniały chlebek i super czapka!
OdpowiedzUsuńDziękuję za wspólnie spędzony czas w kuchni i super zabawę.
Pozdrawiam chlebowo ; )
Ja również pozdrawiam :)
UsuńWspaniale go pzredstawiłaś.
OdpowiedzUsuńdzieki za wspólne pieczenie.
Ja również dziękuję i do następnego:)
UsuńPiękne zdjęcia ...i pyszny chlebek..dzieki za wspólne pieczenie..
OdpowiedzUsuńDziękuję!!!
UsuńDo następnego!!!
Podziękuj rusofilowii - dzięki niemu masz niebanalne zdjęcia ! A chlebek jak marzenie.
OdpowiedzUsuńZe swojego jestem bardzo dumna - pierwszy żytni na zakwasie.
Do następnego razu !
Podziękowania przekazane :)
UsuńMożesz być dumna w takim razie podwójnie bo Twój chleb jest wzorcowy, mój taki nie jest. Do następnego!!!
Zaczytałam się bez pamięci w tych Twoich jakże trafnych i barwnych wspomnieniach, dzięki którym ten rodzaj chleba nabiera szczególnego smaku. Chleb jest jak malowany, pięknie wyrośnięty, smalczyk pasuje do niego jak ulał, a ja tylko dodam ogórka kiszonego i nic tylko jeść,jeść.Pozdrawiam i dziękuję za wspólne pieczenie.
OdpowiedzUsuńDla mnie faktycznie miał smak wspomnień dzieciństwa i czasów minionych. Ogórka mi też brakowało :)
UsuńDo tego chlebka i smalczyku tylko ogórka kiszonego brakuje...;)! Dziękuję za wspólne pieczenie :)! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie brakuje ogórka :)
UsuńBasiu, wspomnienia mam bardzo podobne - mieszkałem 50 m od radzieckich koszar :-)
OdpowiedzUsuńChlebek wyszedł pierwsza klasa i myślę, że wiem co miałaś na myśli pisząc o gniocie-nie gniocie to często taki urok chlebów żytnich razowych. Bardzo dziękuję za wspólne pieczenie a Twojemu rusofilowi za nastrojowe zdjęcia.
W imieniu rusofila dziękuję za podziękowania ;) Domyślam się, że Twoje wspomnienia jeszcze bardziej dosadne, skoro jeszcze bliżej mieszkałeś koszar. A chleb taki prawdziwy co to ma smakować a nie uwodzić jedynie wyglądem.
UsuńIdealny chlebek! I cudne zdjęcia. Wspaniały post!!! Pozdrawiam ciepło. Dorota
OdpowiedzUsuńDziękuję za tyle komplementów, aż się zarumieniłam :)
UsuńWstęp с верхней полки. Bardzo mi się podoba, szczególnie ta czarna wołga. My dzięki Rosjanom w tamtych czasach mieliśmy olej, rajstopy i wszelkie frukty. Chlebka takiego pięknego jak upiekłaś nie mieliśmy. Bardzo dziękuję za wspólne pieczenie-oj jak bardzo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!!!
;)
UsuńJa również dziękuję za wspólne pieczenie.
Idealnie upieczony i przedstawiony:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńw smaku może być ok, zwłaszcza z domowym smalcem:)
OdpowiedzUsuństraszne te wspomnienia o gazetach i żarówkach zwisających z sufitu, w sumie jednak gdzie ci ludzie mieli się uczyć estetyki...
Pięknie zilustrowałaś ten chlebek! Dziękuje za wspólny czas:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa również dziękuję i do następnego!!!
To już nawet chyaba wiem gdzie mniej więcej mieszkasz Basiu:) ..... śliczny chlebuś Ci się upiekł:). Dziękuję za wspólne chwile:)
OdpowiedzUsuńPo sąsiedzku z Kass??? ;) Na FB mam wpisane gdzie mieszkam, ale faktycznie osoby jakoś związane z Wrocławiem szybko są w stanie mnie zlokalizować :)
UsuńFajny przepis, chlebek super. Gratulacje.
OdpowiedzUsuń