Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wielkanoc. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wielkanoc. Pokaż wszystkie posty

17 maja 2017

Patchwork'owe poszewki na poduszki z królikami cz. 2

Drodzy czytelnicy,
wiem, że Wielkanoc była miesiąc temu, ale chcę Wam pokazać poszewki z królikami, które o dziwo udało mi się uszyć jeszcze przed świętami, a że czasu na pokazanie ich w pełniej krasie zabrakło to już inna historia. Zapraszam do obejrzenia zdjęć :)



Wszelkie informacje na temat wzoru, tkaniny i mulin znajdziecie w pierwszej części wpisu

Oczywiście poszewki, by nie powstały, gdyby nie pomoc mamy, która wszywała zamki <3 Sama nie czuję się jeszcze na siłach, by robić to samodzielnie.

Obejrzyjcie zdjęcia i koniecznie napiszcie co o nich sądzicie. Zgodnie z Waszymi podpowiedziami króliki otrzymały kokardki :)


Tyle na dziś. Pora nacieszyć się słoneczkiem (czyt. praca w ogrodzie czeka) :)))

Do rozdzielenia kolejnej nitki :)


M.

27 kwietnia 2017

Poszewka na poduszkę z tulipanem cz. 3

Drodzy czytelnicy,
po prawie roku czekania udało mi się uszyć poszewkę na poduszkę z tulipanem. Zapraszam do lektury :)



Wiem, że baaardzo długo kazałam Wam czekać z ostatecznym efektem, ale przez długi czas nie mogłam znaleźć odpowiedniego koloru wypustki. Odwiedziłam prawie wszystkie pasmanterie i sklepy z tkaninami na Podhalu i w żadnym nie znalazłam wymarzonego odcienia. Odpuściłam całe poszukiwania i zajęłam się innymi projektami. Pewnego dnia, dokupując brakującą mulinę, zapytałam czy mają jakieś wypustki w odcieniach zieleni. Pani miała aż trzy kolory! Nie zastanawiając się ani chwili, kupiłam wszystkie odcienie w ilości na jedną poszewkę. Wiedziałam, że któraś z nich na pewno będzie pasować do tulipana, no i pasowała. Wszystko co było potrzebne do wykończenia poszewki było przyszykowane, ale najzwyczajniej w świecie brakowało mi czasu, by ją uszyć :/ Czy Wy też cierpicie na notoryczny brak czasu? Bo ja zdecydowanie tak. 


Jednym z moich postanowień noworocznych jest ukończenie wszystkich prac rozpoczętych w 2016 roku. Poszewka z tulipanem to jeden z kilku niedokończonych projektów, więc tym bardziej zależało mi, by ją uszyć. Ponadto święta wielkanocne były coraz bliżej i chciałam mieć jakiś wiosenny akcent w domu. Pewnego dnia usiadłam przy maszynie i z pomocą mamy dokończyłam projekt :) Ocenę efektu końcowego pozostawiam Wam. 


Muszę przyznać, że zanim kawałek materiału stał się poszewką, haftowany tulipan nie wzbudzał we mnie zbytnio pozytywnych emocji. Po uszyciu natomiast zaczął mi się bardzo podobać. Jeśli jesteście ciekawi na czym i czym haftowałam tulipana, zapraszam do lektury pierwszej i drugiej części posta.

Tutaj tulipan w całej okazałości :) Z tej serii mam jeszcze wzór na kalię, którą w dalszej przyszłości zamierzam wyhaftować do pary.


Do rozdzielenia kolejnej nitki :)


M.

14 kwietnia 2017

Czy to aby na pewno pisanki?

Kochani czytelnicy,
dziś będzie w miarę krótko, bo lista przedświątecznych prac jeszcze nie zamknięta. Na początek najważniejsze:



Kochani,
życzymy Wam mile spędzonych Świąt w gronie najbliższych,
dużo radości i miłości w sercach
oraz mokrego Śmigusa Dyngusa.

M. i M.


I jeszcze propozycja ozdób świątecznych dla zapracowanych ;) Jak widać nie zawsze potrzebne są świeże kwiaty, kurczaczki, baranki itp. W tym roku postawiłam na naturalne "pisanki" znad Białki ;)


Mam nadzieję, że moja propozycja przypadła Wam do gustu. Wracam tuż po świętach m.in. z poszewkami, zawieszkami i gorsetami :)


M.

17 lutego 2017

A gaggle of geese

Kochani czytelnicy,
wiem, wiem... ostatnio u mnie cisza, ale tak to jest, gdy pracy dużo, a ręce tylko dwie. Dziś pokażę Wam bardzo prosty haft, który wykonałam jeszcze w grudniu zeszłego roku. Zainteresowanych zapraszam do obejrzenia zdjęć :)



A gaggle of geese, czyli stado gęsi znalazłam całkiem przypadkiem, przeglądając Internet. Wzór od razu bardzo mi się spodobał, w końcu są to ptaki, a tych jestem ogromną fanką. Zgodnie z "przepisem" i ja mam zamiar wykorzystać ten haft do uszycia poszewki na poduszkę. Muszę najpierw wybrać się na jakieś zakupy materiałowe, bo pustki w szufladach są ogromne.
A... wzór gąsek można znaleźć w Cross Stitch Collection Issue 254 October 2015.


Gąski haftowałam na lnie naturalnym w kolorze szarym jedną nitką muliny Ariadna (biały) i DMC. A propos lnu... nigdy nie haftowałam na lnie firmy Zweigart i mam przeogromną ochotę w końcu go przetestować. Gdybyście mieli polecić mi jakiś uniwersalny odcień, jaki by to był? Pytam, bo widziałam na wielu Waszych blogach różne kolory, każdy piękny i nie umiem się zdecydować, który zamówić. Jestem wielce zauroczona tym w kropki: Belfast Petit Point, ale stwierdziłam, że nadaje się on raczej na hafty zimowe, a od tych mam zamiar nieco odpocząć, w końcu wiosna zbliża się coraz większymi krokami. Nie żeby znudził mi się mój pasmanteryjny len na metry: ma piękny kolor, równy splot, krzyżyki są równe, tylko chciałabym spróbować czegoś nowego :)


Na dziś to tyle, mam nadzieję, że gąski przypadły Wam do gustu, a już wkrótce kolejna porcja góralszczyzny, tym razem haftowanej nićmi. Dla zwyciężczyń konkursu mam informację, iż paczki prawie są już w 100% skompletowane i tak jak obiecałam zostaną wysłane do końca lutego :)


Do rozdzielenia kolejnej nitki :)


M.

16 maja 2016

Poszewka na poduszkę z tulipanem cz. 2

Kochani czytelnicy,
minęło sporo czasu od momentu rozpoczęcia haftowania poszewki na poduszkę z motywem tulipana. Skończyłam ją haftować tuż przed świętami i tak jak zawsze to bywa odłożyłam ją do koszyka, w którym czekają na uszycie różne cuda. Ostatnio dołożyłam tam kolejne sztuki i zauważyłam mojego tulipana. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego do tej pory nie pokazałam Wam efektu końcowego, skoro haft już ukończony. Postanowiłam wyjąć na moment tulipanka, by zrobić dla Was kilka zdjęć. Oczywiście poszewka nie jest jeszcze gotowa, ponieważ czekam aż uzbiera się w koszyku większa ilość rzeczy do uszycia. Jeśli jednak chcecie zobaczyć czy tulipan jest podobny do tego, którego pokazywałam Wam na początku, zapraszam do obejrzenia zdjęć :)



Tulipan wyszedł bardzo duży - przekracza ponad 30 cm długości. Zużyłam ponad połowę każdego koloru, by go wyhaftować.


Poniższe zdjęcie przedstawia kwiat tulipana bez konturów, zaś następne z konturami. Sami oceńcie, które jest lepsze. 

Bez konturów
Z konturami
Wspominałam Wam o zgrubieniach na lnie, które miejscami powodują, że krzyżyki mają wydłużony kształt. Widać to tylko na zbliżeniach.



Nie pozostaje nic innego jak tylko zabrać się za szycie :)


Podoba Wam się taki moro tulipan?


Do rozdzielenia kolejnej nitki :)


M.

25 marca 2016

Filcowe ozdoby wielkanocne - zajączki

Drodzy czytelnicy,
do Wielkanocy pozostało niewiele czasu, a pracy coraz więcej. W tym roku nie uda Nam się już zrobić nowych ozdób, ale z przyjemnością pokażemy Wam te wykonane w zeszłym roku. Jeśli lubicie filcowe ozdoby, zapraszamy do lektury :)


Generalnie zrobienie takich zajączków to sama przyjemność, może z małym wyjątkiem: wycinanie i sklejanie najmniejszych elementów. Jeśli ktoś ma zwinne i zgrabne paluszki i dużo cierpliwości, problemu nie będzie. Gorzej jeśli ktoś jest pedantyczny i będzie przejmował się np. krzywym wycięciem lub przyklejeniem danego elementu, będzie wtedy się troszkę irytował. Ale "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło" :) Myślę, że efekt końcowy i tak będzie super.


By wykonać owe zajączki potrzebujemy: 

  1. pomysł na szablon (można samemu wymyślić jak będzie wyglądał zajączek: kształt, rozmiar) lub gotowy szablon z Internetu (można znaleźć ich tam bardzo dużo),
  2. filc (kolorystyka i grubość "kartek" filcu dowolna),
  3. długopis,
  4. nożyczki,
  5. patyczki (np. do szaszłyków) lub tasiemka, sznurek w zależności od tego czy chcemy zrobić stojące zajączki czy zawieszki,
  6. klej (np. Magic).

Szablon wycinamy i odrysowujemy na filcu. Następnie wycinamy odrysowane kształty, odpowiednio je sklejamy i gotowe :)




Nasze zajączki stanowią ozdobę miniaturowych żonkili...


a może to żonkile są ozdobą zajączków. W każdym razie uzupełniają się nawzajem.


A Wy zrobiliście już swoje ozdoby?


Do rozdzielenia kolejnej nitki :)


M.

6 marca 2016

Wiosenny obrus

Kochani czytelnicy,
nadal pozostajemy w tematyce wiosennej. Dziś chciałabym Wam pokazać dzieło, które kilkanaście lat temu wyhaftowała moja mama. Jesteście ciekawi skąd wówczas brało się pomysły i wzory oraz na czym i czym się haftowało? Zapraszam do lektury :)


Koniec XX i początek XXI wieku był okresem kiedy to Internet stawał się coraz bardziej popularny, ale nie na tyle by każdy "przeciętny Kowalski" mógł sobie pozwolić z niego korzystać we własnym domu. Pamiętam, iż pierwszym miejscem, w którym korzystam z Internetu była szkoła. Z czasem pojawił się również u mnie w domu w postaci dłuuugiego kabla łączącego gniazdko telefoniczne na parterze z komputerem na pierwszym piętrze. Czas, w którym mogłam z niego korzystać to 1 godzina w miesiącu w abonamencie; przekroczenie tego limitu skutkowało wzrostem rachunku, dlatego starałam się wykorzystać ten czas przed komputerem jak najlepiej. Nie wyszukiwałam wzorów do haftu, bo po pierwsze nie wiedziałam gdzie i jak ich szukać, a po drugie zegar tykał, więc szukałam informacji potrzebnych do szkoły.


Skąd zatem czerpało się pomysły? W mojej rodzinie krążyły różnego rodzaju czasopisma i magazyny poświęcone haftom, w różnych językach, które ktoś skądś przywiózł. Nie miało znaczenia to, że nie znam języka niemieckiego czy rosyjskiego, gdyż istotne były obrazki. Podana numeracja nici była łatwa do rozszyfrowania, no i zawsze ktoś skądś przywiózł jakieś nici razem z gazetkami. W razie braku dostępności nici lub ich zbyt wysokich cen, jechało się do pobliskiej miejscowości na Słowacji gdzie można był coś kupić i na oko dopasować, co oczywiście skutkowało czasem bardzo złym efektem końcowym, a wręcz nawet bardzo złym. Z drugiej strony, jako uczennica szkoły podstawowej, miałam ogromną satysfakcję, że sama coś stworzyłam, że potrafię posługiwać się igłą. Z perspektywy czasu uważam, że nie efekt, a sam proces twórczy był dla mnie wtedy ważny. Zapewne nie pochwalę się na blogu pracami z początku mojej "kariery", ale szczerze przyznam, że mam do nich jakiś dziwny sentyment :)


Kolejną możliwością zdobycia wzorów było kupienie m. in. "Haftów Polskich" czy "Igłą i nitką" w kioskach. W tych czasopismach wszystko było zrozumiałe, ale według mnie wzory w nich zawarte bardzo często były po prostu gorsze i brzydsze niż te w gazetach zagranicznych. Cóż nie można mieć wszystkiego ;) Zawsze jednak znalazło się kilka takich, które były godne uwagi i zasługiwały na wyszycie.


Zastanawiacie się na czym haftowałyśmy? Cóż, tutaj również nie było możliwości wykorzystania Internetu w celach poszukiwawczych tkanin. W tamtych czas haftowałyśmy wyłącznie na kanwie, którą kupowało się w pasmanterii. Wybór był bardzo prosty: jeden rodzaj białej kanwy o określonej ilości oczek. Albo kupujemy, albo nie. Inna kwestią była jakość materiału; kanwa mimo, iż Nasza polska, jakością nie grzeszyła, ale lepsze to niż nic.


Jak już wspomniałam wcześniej haftowałyśmy różnymi nićmi; od Anchor i DMC (bardzo rzadko) poprzez Ariadnę i nieznanej mi firmy nićmi słowackimi. Ich jakość także była różna, ale o tym które były lepsze, a które gorsze z pewnością możecie się sami domyśleć. Przyznam się, że czasami nadal wykorzystujemy nici słowackie, ale tylko w przypadkach, gdy haftujemy duże wzory, które wymagają bardzo dużych ilości konkretnego koloru.


Tyle historii o początkach Naszego haftowania. Jeśli chcecie podzielić się Waszymi historiami o haftowaniu w latach 90. lub wcześniejszych, jak u Was to wyglądało, piszcie w komentarzach. Będzie Nam bardzo miło :)


Czas na tytułowy wiosenny obrus :)


Został on wyhaftowany około 2000 roku na kanwie nićmi Ariadna. Wyhaftowane są na nim wszystkie rośliny kwitnące wiosną, tj.: tulipany, żonkile, przebiśniegi, szafrany i gałązki bazi.


Wybór motywu był wtedy dla mamy, twórczyni obrusu, oczywisty z racji nadchodzących świąt Wielkanocy.


Chociaż obrus ma już kilkanaście lat, co roku jest wyciągany z szafy na czas świąt.


Kurka - świecznik
Jaja - świeczki (kupione w zeszłym roku po 2 zł za 6 szt. ;)
Wkrótce święta - szykujecie się już?


Do rozdzielenia kolejnej nitki :)


M.

12 lutego 2016

Poszewka na poduszkę z tulipanem

Drodzy czytelnicy,
wspominałam już że, coraz częściej myślimy o wiośnie. Tym razem pod lupę wzięłam bardzo wiosennego tulipana, który wyglądać będzie mniej więcej tak:



Haftuję na lnie naturalnym w kolorze białym. Układ nitek nie jest równy; co jakiś czas napotykam miejsca, gdzie nitka jest bardzo cienka lub odwrotnie - jest bardzo gruba i tworzy swego rodzaju supełki, zgrubienia. 




Haftuję 3 na 3 nitki niezależnie od ich grubości. Krzyżyki nie są więc równe i widać prześwity lnu, ale mi to szczerze nie przeszkadza; grunt to być konsekwentnym w swym działaniu i nie zważać na przeciwności losu ;) Próba wyszywania równych krzyżyków, kierując się jedynie na ich wielkością, a nie na ilością nitek, byłaby nierozsądną w tym przypadku. Całą winę muszę tutaj zrzucić niestety na tkaninę, ale z racji, iż jest to len naturalny, wybaczam mu ;)

Tym razem haftuję 3 nitkami muliny DMC.



A oto zbliżenie małego fragmentu liścia:



Przyznam, że jestem trochę zaskoczona efektem. Nici są oryginalnie dobrane, a liść wygląda trochę jak moro i nie do końca wygląda to tak jak na zdjęciu pierwowzoru. Miała świadomość, że kolory będą krzykliwe, ale nie aż tak. Mam nadzieję, że jak wyhaftuję kielich tulipana to efekt będzie bardziej satysfakcjonujący. Kolory zdają się być bardziej zharmonizowane i w tonacji:



Efekt zdecydowanie lepszy niż w przypadku liścia:



Do końca zostało mi 2/3 kielicha tulipana. Mam nadzieję, że uda mi się go skończyć do końca lutego i przedstawić w wersji uszytej. Trzymajcie za mnie kciuki, bo ten len jest naprawdę wymagający ;)

Do rozdzielenia kolejnej nitki.

M.