historia dobiegła końca. skończył się rok 1Q84. zamiast dwóch księżyców, został tylko jeden satelita krążący wokół ziemi. ten prawdziwy. a może niekoniecznie? gdzieś po drodze rozpłynęła się fukaeri, tengo utknął w mieście kotów, a aomame poczuła, że musi wydostać się z kryjówki, by chronić siebie i... no właśnie, nastąpił koniec jej samotności.
murakami tym razem zdecydowanie zaszalał. stworzył prawie półtora tysiąca stron ze słowami, które krok po kroku prowadzą nas do spotkania aomame z tengo. nie mogłam doczekać się końca. liczyłam na wielkie bum, na szczęśliwe zakończenie. u murakamiego szczęśliwe zakończenie? kto by się spodziewał, a jednak nie wyobrażałam sobie tej historii bez romantycznego happy endu.
styl pisania murakamiego jest charakterystyczny, a mimo wszystko, czytając 1Q84, zapominałam, że to właśnie on jest autorem. powieść jest fenomenem, z jednej strony zupełnie inna, mroczna, fantastyczna, kryminalna historia, a z drugiej - ten sam emocjonalny haruki, który tak zgrabnie tworzy zdania składające się na wyraziste sylwetki bohaterów. a interesujących postaci jest tu pod dostatkiem, np. tajemniczy inkasent NHK, który potrafi dobierać słowa tak, że wydaje się, jakby czytał w myślach czy ushikawa, prywatny detektyw, który swoim wyglądem wywołuje w ludziach litość i przerażenie, ale intelektem i umiejętnością logicznego myślenia przewyższa niejednego. wszyscy są pewni siebie, tajemniczy i niewątpliwie mają cel, od którego nie chcą odstąpić. tak samo jak tengo i aomame nieustannie o sobie myślą i nawzajem się szukają, pomimo wielu zagrożeń płynących ze strony sekty.
w trzecim tomie powieści murakami wrzucił wszystkich do jednego worka, a potem po kolei ich wyciągał, by czytelnik mógł się dokładnie przyjrzeć i wyciągnąć własne wnioski. część bohaterów zniknęła (a dokładniej: została zamordowana) gdzieś po drodze, ustępując miejsca najważniejszej parze. tengo i aomame przebyli długą drogę, by móc spełnić swoje pragnienia, a może celowo ktoś ich wysłał do świata 1Q84, żeby wreszcie przestali marzyć, a zamiast tego zrobili coś ze swoim życiem. ich historia dobiegła końca, a ja z uśmiechem na twarzy czytałam ostatnie kilkanaście stron.
ocena: 5/6.