Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wpis reklamowy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wpis reklamowy. Pokaż wszystkie posty

piątek, 30 kwietnia 2021

Surówka wiosenna z młodej kapusty

 Wiosna i lato to zdecydowanie mój ulubiony czas, bo pojawiają się świeże warzywa, które uwielbiam. Warzyw jemy dużo, w zasadzie pojawiają się w każdym posiłku i stanowią jego sporą część. Lubię szczególnie surowe warzywa w postaci surówek. Dzisiaj zapraszam na surówkę bardzo wiosenną, bowiem jest na bazie młodej kapusty z nowalijkami pojawiającymi się w tym czasie. 



Składniki na 4 spore porcje:

1 mała główka młodej kapusty

1 marchewka

1 małe jabłko

2 ogórki gruntowe

8 -10 rzodkiewek

pół pęczka szczypiorku

mała czerwona cebula

sól, pieprz

sok z cytryny

cukier albo inne słodzidło – u mnie erytrol

olej (u mnie olej z wiesiołka, ale może być dowolny, wg uznania)

 

 

Surówka wiosenna z młodej kapusty - przygotowanie:

Warzywa dobrze umyć, marchewkę i jabłko można obrać, ale nie trzeba. Kapustę poszatkować – można to zrobić w dowolny sposób (ja użyłam noża Fiskars), marchewkę i jabłko zetrzeć na tarce o grubych oczkach, ogórki i rzodkiewki pokroić w bardzo cienkie plasterki, cebulę i szczypiorek drobno posiekać. Wszystkie warzywa przełożyć do miski. Dodać ¼ łyżeczki soli (należy pamiętać, że młoda kapusta nie potrzebuje wiele soli), dużą szczyptę pieprzu, łyżeczkę soku z cytryny i łyżeczkę cukru albo erytrolu. Dokładnie wymieszać, a najlepiej ugnieść czystą dłonią. Na końcu wlać łyżkę albo dwie oleju i całość wymieszać. Ja surówkę przygotowuję krótko przed podaniem, bo lubię, gdy kapusta jest jeszcze chrupiąca.



 

Do przygotowania surówki użyłam noża Fiskars, który można kupić w sklepie garneczki.pl
To nie pierwsze moje spotkanie z nożami tej firmy i uśmiechałam się, gdy na FB ostrzegano mnie, zresztą całkiem słusznie, przed ich ostrością. Od dawna używam noża do wędlin Fiskars i tak zwanego pikutka, czyli nożna z ząbkami, idealnego do krojenia warzyw. Więc tym chętniej przetestowałam nóż szefa i nóż do warzyw Fiskars. Oba noże okazały się bardzo wygodne w użytkowaniu, nie są zbyt ciężkie, dobrze leżą w dłoni i faktycznie są ostre. Mają wytrzymałe stalowe, cienkie ostrza, a to sprawia, że bardzo szybko i łatwo się je ostrzy i świetnie z nimi pracuje. Myślę, że noże Fiskars to dobry wybór w rozsądnej cenie, w domowych warunkach sprawdzają się bardzo dobrze. 

 

 

Razem z nożami pojawiła się w moim domu ostrzałka Fiskars (https://www.garneczki.pl/produkty/ostrzalki-do-nozy/fiskars) Do ostrzałek to ja mam stosunek specjalny (proszę się nie śmiać) – otóż nie umiem ich używać. Wcześniej miałam już inne ostrzałki, a i tak noże ostrzyłam na takim okrągłym pręcie albo zawoziłam do punktu ostrzenia. Tym razem postanowiłam się zmierzyć z ostrzałką Fiskars, a właściwie zmierzył się z nią mój mąż i naostrzył wszystkie kuchenne noże w kilka minut. No i wszystkie przeszły pomyślnie tak zwany test pomidora – jeśli nóż wchodzi w pomidora jak w masło, to znaczy, że jest dobrze naostrzony. No i tym sposobem okazało się, że ostrzenie noży w domu wcale nie musi być czasochłonne i uciążliwe. Ostrzałka Fiskars wyposażona jest w ceramiczne kamienie szlifierskie, a zastosowany mechanizm oraz odpowiednie ułożenie kamieni zapewnia prawidłowy kąt ostrzenia. Sprawdziła się doskonale, a to chyba najważniejsze. 


poniedziałek, 26 kwietnia 2021

Udka z kurczaka bez skóry i kości w sosie cebulowo – śmietanowym i kasza z warzywami


W prostocie siła. Już niejednokrotnie się o tym przekonałam i widzę też, że te proste przepisy cieszą się największym powodzeniem. Chyba coś w tym jest, bo babcia zawsze mi mówiła, że mniej znaczy więcej, a prostota bywa zadziwiająco smaczna.
Ten kurczak to taka nasza domowa klasyka. Prosty do przygotowania i bardzo smaczny. Smakuje bardzo dobrze z różnymi dodatkami, ja jednego dnia przygotowałam do niego kaszę bulgur z warzywami i surówkę wiosenną, na którą przepis pojawi się lada dzień.
Do przygotowania moich dań wykorzystałam głęboką patelnię i rondel firmy Fiskars, które można kupić w sklepie garneczki.pl
Nie będę czarować, jestem fanką patelni wszelakich. Jeśli mam przygotować duszone mięsa, rolady czy kasze z warzywami, to zdecydowanie wolę sięgnąć po głęboką patelnię niż po klasyczny rondel. I ta patelnia Fiskars okazała się naprawdę niezłym wyborem. Oprócz tego, że jest głęboka, to ma genialną pokrywkę, spod której nic nie kipi. Ale o moich wrażeniach napiszę troszkę niżej, a tymczasem zapraszam po przepis na pysznego, soczystego kurczaka.


Składniki na 4 porcje:

800 -1000 g udek z kurczaka bez skóry i kości

200 ml śmietanki kremówki 30%

3 duże cebule

sól, pieprz, słodka czerwona papryka i opcjonalnie chili (u mnie obowiązkowo)

1 duży liść laurowy

200 ml bulionu (może być drobiowy albo warzywny) albo wody

1 łyżka klarowanego masła albo oleju (ja daję masło, bo finalnie smak jest dużo lepszy)

Kasza:

200 g (mniej więcej 1 szklanka) kaszy bulgur

2 szalotki

1 duża marchew

pół cukinii

1 łyżeczka masła klarowanego albo oleju

2 ziarna kardamonu

350 ml bulionu albo wody

sól, pieprz, kukruma


 



Udka z kurczaka bez skóry i kości w sosie cebulowo – śmietanowym i kasza z warzywami - przygotowanie:

Mięso oczyścić. Każdy kawałek posolić, popieprzyć, oprószyć czerwoną słodką papryką i odrobiną chili. Włożyć do miski, wstawić do lodówki (najlepiej na całą noc, ale kilka godzin też wystarczy).
Cebule obrać i pokroić w ćwierć talarki.
Na patelni (ja użyłam głębokiej patelni Fiskars) rozgrzać masło albo olej. Gdy patelnia będzie dobrze rozgrzana wkładać porcje mięsa, ale nie wszystkie naraz, aby nie obniżyć za mocno temperatury patelni. Obsmażyć na rumiano wszystkie kawałki z obu stron. Kurczaka przełożyć na talerz, a na patelnię wrzucić cebulę i ją podsmażyć – powinna się ładnie zrumienić. Włożyć kawałki kurczaka, dodać liść laurowy i wlać 200 ml bulionu albo wody. Przykryć pokrywką i dusić na małym ogniu około 45 minut. Gdy mięso będzie miękkie, a większość płynu z patelni odparuje wlać śmietankę (ja mięso przekładam na jedną stronę patelni, bo tak jest wygodniej) i gotować kilka minut, aż całość zgęstnieje. Tak przygotowany sos nie wymaga zagęszczania mąką.
Gdy mięso się dusi przygotować kaszę. Szalotkę, marchewką i cukinię pokroić w drobną kostkę. W rondlu (u mnie garnek Fiskars) rozgrzać masło, wrzucić pokrojoną szalotkę i delikatnie ją podsmażyć, dodać kardamon, pokrojoną w drobną kostkę marchewkę i cukinię. Smażyć około 5 minut, dodać kaszę, wlać bulion albo wodę (w przypadku wody dodać ½ płaskiej łyżeczki soli, szczyptę pieprzu i szczyptę kurkumy, w przypadku bulionu nie ma potrzeby dodatkowo doprawiać). Zagotować, owinąć garnek w ściereczkę kuchenną, gruby ręcznik i wstawić pod koc albo kołdrę na co najmniej 30 minut (ja wynoszę do sypialni i otulam porządnie kołdrą i kocem). Tak przygotowana kasza można stać nawet kilka godzin i będzie sypka i gorąca.
Kurczaka podawać z kaszą i dowolnymi warzywami. U mnie surówka wiosenna z młodej kapusty, ale równie dobrze do tego zestawu będą pasowały buraczki, sałata czy mizeria.


 

A teraz kilka słów o rondelku i patelni Fiskars (https://www.garneczki.pl/produkty/patelnie/fiskars) Gdy wrzuciłam zajawkę na FB pojawiło się trochę głosów użytkowników naczyń, ale też pytania osób zainteresowanych. Postaram się podzielić swoimi wrażeniami z krótkiego jeszcze użytkowania. Parametrów nie będę Wam opisywać, bo te można sobie sprawić na stronie sklepu garneczki.pl

 
Patelnia skradła moje serce. Jest ciężka i głęboka, tak jak lubię. Ani za duża, ani za mała, ma 26 cm i świetnie mieści się na mojej kuchence. Rączka dobrze leży w ręce i w ogóle się nie nagrzewa. Idealnie dopasowana pokrywka sprawia, że świetnie nadaje się nie tylko do klasycznego smażenia, ale też do duszenia mięsa czy przygotowania warzyw. Nieprzywierająca powłoka sprawia, że smażenie na niej to prawdziwa przyjemność, a wysokie brzegi dają gwarancję, że wszystko dookoła nie będzie pochlapane. Oprócz udek z kurczaka przygotowałam na tej patelni też klasyczne kotlety z kurczaka, placuszki z kefirze, omlet warzywny i kaszę z warzywami. No i choćbym chciała, to naprawdę nie mam się do czego przyczepić. 

 
Jeśli chodzi o rondelek, to wpasował się w moją kuchnię bardzo dobrze. Jako, że gotuję zazwyczaj dla dwóch osób, to małe garnki i rondelki mają u mnie specjalne zadanie. Rondelek ma dosyć długą rączkę i w pierwszej chwili myślałam, że za długą i będzie nieporęczny. Jednak to było tylko złudzenie, bo np. przy odcedzaniu ziemniaków okazało się, że bardzo dobrze leży w ręce. Przy ustawieniu na kuchence w odpowiednią stronę, rączka zupełnie nie przeszkadza. Mówiąc o rondelku nie mogę zapomnieć o pokrywce, która dzięki dziurkom w boku pokrywki pozwala na idealne odcedzenie zawartości rondelka (tę samą funkcję ma pokrywka do patelni, ale w tym przypadku nie korzystałam). Tak więc odcedzenie ziemniaków, warzyw czy makaronu to żaden problem. 

 
I rondel i patelnię można używać w piekarniku, choć zakres temperatury jest ograniczony do 150 stopni (ale to już pozwala na utrzymanie temperatury czy lekkie zapieczenie potrawy). Ale to, co najbardziej mi się podoba, to to, że nie muszą zmywać ręcznie, bo tak patelnie jak i rondel można spokojnie myć w zmywarce, a dla mnie to ogromna zaleta.
Mam w domu różne patelnie, lepsze i gorsze. A patelnię Fiskars zdecydowanie zaliczam do kategorii tych lepszych. A za tę jakość cena jest bardzo przyzwoita. Za jakieś pół roku wrócę do tego wpisu i podzielę się wrażeniami po dłuższym użytkowaniu.

sobota, 6 czerwca 2020

Krem z liści rzodkiewki podany z jajkiem, karmelizowanym porem i olejem rydzowym zimno tłoczonym


Dzisiaj zapraszam Was na zieloną zupę. Wykorzystałam do jej przygotowania liście rzodkiewki. Rzodkiewkę mam ze sprawdzonego źródła, więc bez wahania wykorzystałam nie tylko to, co rośnie pod ziemią, ale również liście.
Bardzo często liście rzodkiewki lądują u mnie w porannym koktajlu, czasem robię z nich pesto albo zupę – właśnie taką jak dzisiejsza. W zasadzie zbyt urokliwa to ona nie jest, pewnie dlatego dotychczas nie trafiła na blog. Jednak w końcu zdecydowałam, że przyszła na nią pora.
Zupę robi się bardzo szybko i z prostych składników, które każdy ma w domu. Podstawą jednak jest bulion warzywny, taki domowy, aromatyczny, ugotowany na sporej ilości warzyw (zawsze gotuję duży garnek, zamrażam w porcjach i wykorzystuję właśnie do tego typu zup).
A podrasować i uczynić ją pełnowartościowym posiłkiem można z pomocą dodatków. U mnie to jajko ugotowane na twardo, karmelizowany z odrobiną miodu por i olej zimno tłoczony z naszej lokalnej tłoczni.
Liście rzodkiewki nie mają jakiegoś specjalnie wyrazistego smaku, ale są niesamowitym źródłem składników odżywczych. Są bogate w składniki mineralne i są zdrowsze niż same rzodkiewki. Zawierają dużo witaminy C, fosfor, żelazo i wapń. Odtruwają organizm, pomagają pozbyć się toksyn, przyspieszają przemianę materii, wspomagają trawienie, są świetnym antyoksydantem. 



Składniki na 2 porcje:

liście rzodkiewki – z 2 pęczków
2 średnie ziemniaki
500 ml bulionu warzywnego (najlepiej domowego - przepis TUTAJ)
2 cebulki dymki z niewielką ilością szczypiorku
5 cm kawałek białej części pora
1 mała łyżeczka masła klarowanego albo dowolnego oleju do smażenia
sól, pieprz, chili

Do podania: por podsmażony na klarowanym maśle z odrobiną miodu, jajko ugotowane na twardo i olej tłoczony na zimno – u mnie rydzowy z lokalnej tłoczni, płatki chili



Krem z liści rzodkiewki podany z jajkiem, karmelizowanym porem i olejem rydzowym zimno tłoczonym – przygotowanie:

Cebulkę i por pokroić w kostkę. Ziemniaki obrać i również pokroić na kawałki. W rondelku rozgrzać masło, wrzucić cebulę ze szczypiorkiem i por, delikatnie podsmażyć. Dodać pokrojone ziemniaki i jeszcze chwilę razem podsmażać, aż cebula i por lekko się zaczną rumienić. Wlać bulion, doprowadzić do wrzenia i gotować około 10 minut – ziemniaki powinny być prawie miękkie. Następnie dodać liście rzodkiewki i bez przykrycia gotować 3 – 4 minuty. Całość zmiksować (można zrobić to blenderem żyrafą, ja przelałam do blendera kielichowego, który jest przystosowany do miskowania gorących potraw), doprawić do smaku solą, pieprzem i chili.
Gorącą zupę wlać na talerze, dodać ugotowane jajko i skarmelizowany por, skropić dobrym olejem tłoczonym na zimno – rydzowym, lnianym, konopnym, dyniowym – wg własnego smaku i uznania.




W przepisie pojawił się olej rydzowy z naszej lokalnej tłoczni Oleoteka… Półtora roku temu poznałam współwłaścicielkę lokalnej tłoczni Magdę, a dzięki niej ich wspaniałe oleje. W moim klubie zdrowego odżywiania zorganizowałam warsztaty olejowe, na które zaprosiłam właśnie Magdę z jej płynnymi skarbami natury. Listę na warsztaty musiałam zamknąć po kilku godzinach, bo zainteresowanie przerastało nasze możliwości lokalowe. I w sumie się nie dziwię. Te, czego wtedy dowiedziałam się o olejach i ich właściwościach, dziś wykorzystuję w swojej kuchni. Wiedza wiedzą, ale najważniejsza była degustacja. Mogliśmy spróbować wszystkich olejów w towarzystwie pysznego domowego chleba i różnych warzywnych past. I spośród całej gamy różnych olejów każdy mógł wybrać te, które smakują mu najbardziej.
Ja zakochałam się w oleju z wiesiołka – nie dość, że pyszny, to jeszcze wspaniale działa na kobiecy organizm wspierając nasz układ hormonalny. Ale również rydzowy i rzepakowy okazały się dla mnie tymi, które na dobre zagościły w mojej kuchni. Po jakimś czasie pojawił się również olej konopny, który razem z olejem z wiesiołka ląduje w moim porannym koktajlu (po małej łyżeczce).
Tłocznia jest mała, działa głównie lokalnie, ale posiada sklep internetowy, w którym można zamówić oleje z dostawą prosto do domu (zapakowane w bezpieczny sposób do transportu).
Tłoczna nie robi zapasów, oleje są tłoczone na zamówienie, więc są tak świeże jak to tylko możliwe. Od chwili wytłoczenie do momentu dostarczenia do klienta mija zaledwie kilka dni (oleje rozlewa się do butelek po odstaniu, dzięki temu nie ma w nich osadu). Dlaczego polecam? Bo od półtora roku używam w swojej kuchni, bo znam właścicielkę i wiem jak ważna jest dla niej jakość ziarna, z którego tłoczą oleje, a to się przekłada na końcową jakość produktu. Myślę, że jeszcze nie raz oleje pojawią się w moich potrawach, bo używam ich na co dzień.
Na stronie tłoczni Oleoteka jest bardzo dużo informacji o poszczególnych olejach, ich właściwościach zdrowotnych ( w życiu nie przypuszczałam, że w olejach tkwi taka siła), o sposobach ich wykorzystania także kuchni i w kosmetyce. Sama miałam się okazję przekonać o mocy peelingu z czarnuszki i oleju stosowanym na buzię zamiast kremu - osobiście jestem zachwycona rezultatami.
Jeśli będziecie mieli ochotę, to w sklepie Oleoteka czeka na Was rabat 5% na hasło Margarytka (trzeba je wpisać w pole „kod promocyjny” - tylko taka pisownia), który będzie się naliczał automatycznie przy składaniu zamówienia. 



poniedziałek, 19 grudnia 2016

Szarlotka na kruszonce orkiszowej

Gdy zostałam zaproszona do przetestowania tarki Borner V5 Hebel Power Line, to przyznam, że przez chwilę się wahałam. Bo przecież mam w domu trzy roboty, które doskonale się sprawdzają i mają tyle tarek ile dusza zapragnie. Ale gdy tak się zastanowiłam, to dotarło do mnie, że przecież zwykłej tarki czy szatkownicy też używam, szczególnie gdy mam do przygotowania niewielkie ilości jedzenia. Wtedy montowanie szatkownicy na robocie, a potem jej mycie mija się z celem, a zwykła tarka sprawdza się doskonale. Miałam kiedyś hebel kupiony w markecie za niewielkie pieniądze i nie były to dobrze zainwestowane środki, bo tarka była beznadziejna i za każdym razem, gdy jej używałam to się pokaleczyłam. Tak więc do tego hebla podeszłam z dużą dozą nieśmiałości. Jeszcze w rozmowie z zaprzyjaźnioną blogerką zastanawiałam się jak podejść do tematu... i gdy po kilku tygodniach zapytała mnie jak tam hebel, to zaczęłam się śmiać i odparłam, że nie sądziłam, że będę go używała tak często. Świetnie kroi w plastry o różnej grubości (wreszcie warzywa na półmisku są idealnie równo pokrojone), ściera warzywa na surówki, zupy czy szatkuje kapustę. Z jabłkami na szarlotkę też poradził sobie idealnie, że o hurtowej ilości cebuli do sosu i cebularzy nie wspomnę.
Niby nic, niepozorna tarka, a idealnie wpasowała się w moją kuchnię i okazała się bardzo przydatna i pomocna. Można ustawić kilka grubości krojenia w plastry, ale też poszatkować warzywa w mniejsze i większe słupki albo w kostkę. Ja hebel wykorzystałam między innymi do przygotowania jabłek do szarlotki - dużą ilość jabłek starłam bardzo szybko.
A poniżej przepis na tę pyszną szarlotkę, przygotowaną na mące orkiszowej z dużą ilością jabłek


Składniki na tortownicę 25 cm:

1,5 szklanki* jasnej mąki orkiszowej
¼ szklanki drobnego cukru do wypieków
150 g zimnego masła
2 żółtka
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
1 – 2 łyżki kwaśnej śmietany (dałam 1 łyżkę 12 %)

1,5 kg jabłek (najlepiej szara reneta albo antonówka)
1 – 2 łyżki cukru
1 łyżeczka mielonego cynamonu
½ łyżeczki mielonego kardamonu
½ łyżeczki mielonego imbiru

1 łyżka bułki tartej
cukier puder do oprószenia 

* używam szklanki o pojemności 250 ml



Wszystkie składniki kruszonki wrzucić do miski i zagnieść do konsystencji grubej kruszonki. Wstawić do lodówki i schłodzić.
Jabłka zetrzeć na tarce (ja wykorzystałam Borner V5 Hebel Power Line), jeśli mają dużo soku to część odlać, dodać cukier, cynamon, kardamon i imbir. Wymieszać, jeśli trzeba dodać jeszcze trochę cukru (ilość zależy od gatunku jabłek).
Piekarnik nagrzać do 180 stopni (góra – dół). 2/3 kruszonki wysypać na dno tortownicy posmarowanej masłem albo wyłożonej papierem do pieczenia, posypać bułką tartą. Na ciasto wyłożyć jabłka, lekko je docisnąć i górę posypać resztą kruszonki.
Wstawić do gorącego piekarnika i piec około 50 -60 minut. Po upieczeniu ostudzić i posypać cukrem pudrem. 





 
Konkurs
 
Razem z firmą Borner przygotowałam dla Was zabawę konkursową, w której można wygrać Borner V5 Hebel w kolorze fioletowym

W skład zestawu wchodzą:
Wkładka bez noży
-tzw. "0": Pozycja "0, służy do bezpiecznego przechowywania i mycia szatkownicy hebla bez obawy o skaleczenie i uszkodzenie noży. Kolejne pozycje wkładki bez noży to aż 4 grubości plastra:


    0,4 mm
    0,6 mm
    1,00 mm 
    1,20 mm
Wkładka z nożami 3,5mm  Wkładka z nożami 7mm. Wkładka 3,5 mm oraz 7 mm dają dodatkowo po 2 grubości kostki lub pasków. Dzięki wymiennym wkładkom i regulacji grubości uzyskamy w sumie aż 10 możliwości krojenia warzyw i owoców. Wystarczy przesunąć wkładkę na odpowiednie położenie.

Uchwyt do trzymania warzyw i owoców podczas krojenia. Uchwyt posiada 5 metalowych bolców ze stali 18/10. Duże podłużne gumowe nóżki umożliwiają stabilną pracę pod dowolnym kątem.


Stojak Box- umożliwia po zakończonej pracy bezpiecznie przechowywanie 2 wkładek oraz uchwytu do warzyw. Całość można razem połączyć i przechowywać w pozycji stojącej.






Zabawa trwa od dzisiaj do 06.01.2017 do godziny 23.59, mogą wziąć w niej udział wszystkie osoby pełnoletnie, bez względu na miejsce zamieszkania (adres do wysyłki nagrody musi być jednak na terenie RP).
Wystarczy w komentarzu pod tym postem napisać recepturę (składniki + opis wykonania) na swoją ulubioną sałatkę bądź surówkę, do przygotowania której można wykorzystać tarkę.
Osoby niezalogowane proszę o podpisanie się imieniem i zostawienie adresu e-mail (osób zalogowanych, z którymi mogę się skontaktować to nie dotyczy).
Z podanych przepisów wybiorę jeden, a autorka bądź autor zostanie nagrodzony wyżej pokazanym heblem. Rozwiązanie konkursu nastąpi w tym poście do 10.01.2017 r.
Zapraszam do zabawy. 


Rozwiązanie konkursu: 
Nagrodę otrzymuje:

 
Anna Bis


Proszę o przesłanie na maila: margarytka75@vp.pl danych (imię i nazwisko, adres i nr telefonu) do wysyłki nagrody. 


Dodatkowo dla wszystkich czytelników bloga firma Borner przygotowała  rabat w wysokości 5 % na zakupy w sklepie . Kod rabatowy to: Margarytka - należy go podać w momencie przejścia do koszyka, a rabat naliczy się sam (sprawdziłam, działa). Kod rabatowy jest ważny do 28.02.2017 r.

 

czwartek, 24 listopada 2016

Pierogi z kaszą gryczaną i mięsem, podane na duszonej kiszonej kapuście.

Niebawem wybieramy się na zlot i każdy z nas ma przytargać ze sobą dwie porcje pierogów (czyli ja musiałam przygotować cztery porcje – dwie za mnie i dwie za Zielonookiego) . Jako, że droga daleka, to postanowiłam przygotować pierogi wcześniej i zamrozić, żeby nie bawić się z nimi dzień przed wyjazdem. Część pierogów zrobiłam z gęsiną, a część postanowiłam zrobić z kaszą gryczaną i mięsem. Wyszły naprawdę doskonałe i warte spróbowania.
Od dawna mam swój sprawdzony przepis na ciasto zaparzane, ale czasem z nim kombinuję i muszę przyznać, że zamiana oleju na masło to doskonały pomysł, bo to ciasto wałkuje się jeszcze lepiej. Czasem zaparzam ciasto wodą, a czasem mlekiem i tak było tym razem.
W przygotowaniu pierogów pomógł mi robot, który obecnie testuję Chef Titanium XL Kenwood i muszę przyznać, że spisuje się doskonale, podobnie jak jego mniejszy, starszy brat, o którym obszernie pisałam TUTAJ. Fajną rzeczą w tym nowym jest podświetlana misa, niby mały bajer, a bardzo się przydaje oświetlając zawartość misy. Obsługa odrobinę się różni, ale są to w zasadzie zmiany kosmetyczne – inaczej (prościej) montuje się przystawki na przednim napędzie, w innym miejscu jest przycisk do podnoszenia korpusu (myślę że dużo wygodniejszy niż w starszej wersji) i w pokrętle jest wyłącznik, co sprawia, że nie trzeba ciągle wyciągać wtyczki z gniazdka. Ja osobiście już nie wyobrażam sobie pracy w kuchni bez robota – od 4 lat nie wiem co to nadwyrężone nadgarstki przy zagniataniu ciasta, że o skróceniu czasu przygotowania potraw nie wspomnę, a już robienie przetworów to czysta przyjemność. Każde ciasto drożdżowe czy pierogowe jest tak wyrobione, że przyjemnie się z nim pracuje. Kiedyś myślałam, że wydanie tylu pieniędzy na robota to zbytek i głupota. Dzisiaj wiem, że jest warty każdej złotówki, każdego grosza... ale o tym można się przekonać i docenić tylko wtedy, gdy się z nim pracuje, wyobraźnia tego nie ogarnia.
No, dobra, ale ja tu gadu gadu o robocie, a przepis na pierogi z kaszą gryczaną i mięsem sam się nie napisze. 



Składniki na około 70 - 80 sztuk (zależy od wielkości):

Ciasto:
4 szklanki mąki pszennej poznańskiej typ 500
około 375 - 400 ml gorącego mleka
1 łyżka miękkiego masła (nie margaryny)
1 płaska łyżeczka soli

Farsz:
500 g mięsa wieprzowego (użyłam biodrówki, ale może być łopatka, szynka czy karkówka)
200 g (1 szklanka) kaszy gryczanej palonej (waga suchej kaszy przed ugotowaniem)
1 łyżeczka świeżego masła
3 jajka
3 duże cebule
2 ząbki czosnku
2 płaskie łyżeczki soli (jedna do gotowania kaszy, druga do doprawienia całości)
1 łyżeczka czarnego świeżo mielonego pieprzu
1 łyżka majeranku
2 łyżki kaszy manny
opcjonalnie szczypta chili 

Kapusta:
800 g kapusty kiszonej
2 cebule
1 łyżka masła klarowanego, oleju albo smalcu
2 liście laurowe
4 ziarna ziela angielskiego
świeżo mielony czarny pieprz
opcjonalnie szczypta kminku
1 łyżeczka miodu (albo cukru)



Pierogi z kaszą gryczaną i mięsem – przygotowanie:

Kapusta: Cebulę obrać, pokroić w drobną kostkę. W garnku rozgrzać tłuszcz, wrzucić cebulę i delikatnie ją zrumienić – powinna być złota ale nie spieczona. Kapustę posiekać (jeśli jest bardzo słona albo kwaśna to wcześniej można przepłukać zimną wodą – ja tego nigdy nie robię), włożyć do garnka, dodać liście laurowe i ziele angielskie, wsypać pieprz, podlać wodą i dusić około 1 godziny pilnując, aby ciągle miała trochę płynu, który pod sam koniec powinien całkowicie odparować. Na końcu doprawić miodem/cukrem i kminkiem.

Farsz: Mięso zemleć. Cebulę pokroić w drobną kostkę, podsmażyć na złoto na smalcu albo oleju. Kaszę gryczaną przebrać (czasem mogą się trafić drobne kamyczki), opłukać. W garnku zagotować 1,5 szklanki (około 375 ml) wody z 1 łyżeczką soli i 1 łyżeczką masła. Gdy woda zacznie wrzeć wrzucić kaszę i gotować na wolnym ogniu około 15 minut, aż kasza wchłonie większość płynu. Garnek z kaszą zawinąć w ręcznik i wstawić pod kołdrę, aby kasza „doszła”. Przesypać do miski, dodać podsmażoną cebulę, wymieszać i zostawić do całkowitego wystygnięcia (kaszę można sobie przygotować dzień wcześniej).
Czosnek przepuścić przed praskę albo posiekać i rozetrzeć nożem z odrobiną soli (ja rozcieram).
Do miski przełożyć kaszę, dodać zmielone mięso, czosnek, kaszę mannę, wbić jajka, dodać sól, pieprz, majeranek i chili. Wszystko bardzo dobrze wyrobić. Tak przygotowany farsz wstawić do lodówki i przygotować ciasto. 

Ciasto: Mąkę przesiać do miski, wymieszać z solą, dodać miękkie masło. Mleko zagotować i gorącym zalać mąkę, aby ją zaparzyć. Gdy będzie na tyle przestygnięte, że będzie można włożyć ręce, zagnieść elastyczne ciasto (ja wyrabiam ciasto w robocie, więc dosłownie czekam 2 – 3 minuty, aby mąka się zaparzyła). Im dłużej ciasto wyrabiane tym uwalnia się więcej glutenu i ciasto jest miękkie i bardzo elastyczne. Gotowe ciasto podzielić na pół, jedną cześć ciasta włożyć do woreczka, aby nie wysychało, a drugą cześć rozwałkować na cienki placek. Szklanką albo kubkiem wycinać krążki (ja używam szklanki, bo robię mniejsze pierogi). Na każdy krążek nałożyć porcję farszu i zlepić pierogi.
W dużym garnku zagotować wodę, lekko ją osolić (na duży garnek 1 płaska łyżeczka soli). Do wrzącej wody wrzucać pierogi (mniej więcej po 15 sztuk). Zamieszać kopystką. Pierogi są dosyć ciężkie, więc chwilę trwa zanim wypłyną. Od chwili wypłynięcia gotować około 5 minut na bardzo wolnym ogniu (pierogi zawierają surowe mięso, więc chwilę trwa zanim się ugotuje), od czasu do czasu zamieszać kopystką.
Ugotowane pierogi przełożyć z garnka do misy z bardzo zimną wodą, dosłownie na kilka sekund, a następnie przełożyć na durszlak – ten zabieg sprawia, że pierogi pozostaną gorące, ale nie będą się sklejać.
Ugotowane pierogi podawać z duszoną kiszoną kapustą i podsmażoną na złoto cebulą (ewentualnie ze skwarkami). Pierogi świetnie smakują również po obsmażeniu na patelni. 






wtorek, 15 listopada 2016

Robot Kohersen Mycook 8001. Zdrowe posiłki, piękna kuchnia - recenzja produktu.


Robot Kohersen Mycook pojawił się w mojej kuchni jakiś czas temu. W zasadzie nie wiedziałam, czy mi jest w ogóle potrzebny, wszak różnych urządzeń w mojej kuchni nie brakuje. Podobnych urządzeń na rynku jest kilka, więc nie będę przeczyć, że tematem się interesowałam od jakiegoś czasu. Dwa razy zostałam zaproszona przez znajomych na prezentację podobnego sprzętu innej firmy... Z jednej mnie wyrzucono, bo zadawałam zbyt wiele pytań, na które osoba prowadząca pokaz odpowiedzieć nie umiała, bądź nie chciała... nauczona doświadczeniem na drugiej prezentacji się nie wychylałam, ale prowadząca je dziewczyna zachęcała do zadawania pytań, więc mnie worek z pytaniami się rozsypał i przyznam, że zostałam mile zaskoczona, bo uzyskałam odpowiedzi na wszystkie moje trudne pytania... I pomyślałam sobie, że w sumie fajnie, gdy ludzie sprzedają coś, o czym wiedzą prawie wszystko.
Gdy robot Kohersen Mycook pojawił się w mojej kuchni, popatrzyłam na niego i pomyślałam: „fajny, ładny, ale czy użyteczny, czy będę potrafiła wykorzystać jego możliwości?” Nie przekonałabym się, gdybym nie spróbowała z nim popracować. 


Początkowo nie rozstawałam się z książką, która jest dołączona do robota i zawiera całkiem pokaźny zbiór fajnych i prostych przepisów. 



Funkcje robota opanowałam dosyć szybko i przyznam, że praca z nim okazała się bardzo przyjemna. Robot z pewnością przypadnie do gustu zwolennikom urządzeń zintegrowanych, bowiem sieka, kroi, ubija, wyrabia ciasto, miksuje, emulguje, gotuje, podsmaża, gotuje na parze. Można z jego pomocą przygotować zupy, dania główne, ciasta, desery, sałatki, surówki, napoje, pasty do kanapek, a także majonez czy marynaty do mięs.
Robot wykorzystuje technologię grzania indukcyjnego, które pozwala na równomierne gotowanie potraw poprzez rozprowadzane powietrze, a tym samym na szybsze przygotowanie posiłków. Temperatura w trójwarstwowej, stalowej misie ustawiana jest ręcznie od 40 do 120 stopni Celsjusza – można ją dobrać do przygotowywanej potrawy.
Robot składa się z głównej misy, która jest wykonana ze stali wysokiej jakości, dodatkowo ma sito, które można wykorzystać do gotowania ryżu, makaronu albo ziemniaków, gdy przygotowuje się obiad na parze – wszystko w jednym garnku. A wszystko wieńczy misa do parowania, do której naprawdę można sporo włożyć. 


Wyposażony jest w prosty, intuicyjny, dobrze oznaczony panel sterowania, na którym ustawia się czas, temperaturę i moc oraz sposób pracy (miksowanie, ugniatanie, turbo). Robot ma wbudowaną wagę, która jest bardzo przydatna przy przygotowaniu ciast, ale docenią ją też osoby będące na diecie, które ważą produkty przygotowując swoje posiłki. 
Wyświetlacz jest bardzo czytelny i pokazuje co obecnie jest ustawione i co robot robi. 


Czyszczenie robota Kohersen Mycook jest bardzo proste. Noże znajdujące się w misie posiadają opatentowany zacisk, dzięki któremu możliwe jest dokładne umycie ich bez zagrożenia zacięciem. Można je także wyjąć z misy by dokładniej wyczyścić resztki jedzenia. Misę można też umyć wlewając do niej wodę i uruchomiając wirujące noże, a następnie wypłukać i wytrzeć do sucha. Trzeba tylko uważać, aby nie zanurzyć zespołu noży w wodzie. Ostrzenie noży też jest bardzo proste, wystarczy wrzucić kostki lodu i je zmiksować, a noże zostaną naostrzone.
Robot ma sporo funkcji, o których spróbuję opowiedzieć, choć prawda jest taka, że w jednym wpisie nie da się zawrzeć wszystkiego, bo możliwości robota są ogromne.


Gotowanie:
Ja swoją przygodę z robotem zaczęłam od przygotowania bulionu warzywnego i kremu marchewkowego z imbirem. Do koszyczka wrzuciłam warzywa, przyprawy, wlałam wodę, ustawiłam temperaturę i czas gotowania i poszłam poczytać książkę... Koszyk z warzywami wyciągnęłam, a w misie został mi czysty bulion, do którego wrzuciłam marchewki, ziemniaka, dodałam przyprawy i ugotowałam, a potem od razu zmiksowałam w tym samym naczyniu i doprawiłam do smaku. Proste, szybkie i bez brudzenia kilku rzeczy.
Potem przygotowałam jeszcze kilka innych zup, bo nie da się ukryć, że jestem ich fanką i mogę jeść na obiad i kolację. A gotowanie ich w robocie sprawia, że wreszcie opanowałam gotowanie małych porcji zupy (misa jest 2 litrowa), bo dotychczas były to raczej porcje dla kompani wojska, które często lądowały zawekowane w słoikach, bo przecież jedzenie tej samej zupy przez tydzień może się znudzić. 







Gotowanie na parze:
To również funkcja, która bardzo przypadła mi do gustu. Uwielbiam parowane warzywa i już nie muszę wyciągać dużego parowaru, bo misa do parowania jest na tyle duża, że mogę spokojne przygotować cały obiad dla nas dwojga, a gdybym się uparła i wykorzystała również koszyk do misy to nawet dla czworga. 







Ubijanie:
Funkcja ubijania doskonale się sprawdza przy robieniu bitej śmietany czy masła, również niewielka ilość białek na bezy pozwala się doskonale ubić. Dotychczas masło robiłam sporadycznie, a w tym robocie idzie to błyskawicznie. Od wlania śmietany do uformowania osełki masła minęło jakieś 6 – 7 minut. Czyli tak naprawdę niewielkim nakładam czasu i pracy można zrobić domowe masło, a dodając czosnek, koperek czy pietruszkę uzyskać dobrze wymieszane masło smakowe.





Emulgowanie:
Ta funkcja pozwala na przygotowanie domowych sosów, majonezu czy lodów. Wystarczy włożyć wszystkie składniki do misy i po kilku minutach możemy się cieszyć domowymi lodami czy sosami. Odrobinę więcej zachodu wymaga przygotowanie majonezu, ale to normalne, wszak olej trzeba zawsze wlewać bardzo powoli.

Rozdrabnianie, rozcieranie, szatkowanie:
Robot pozwala na przygotowanie mięsa na tatara, które jest idealnie posiekane, ale równie dobrze sprawdza się przy farszach mięsnych do pierogów czy krokietów.
Rozcieranie sprawia, ze produkty zostają rozdrobnione, ale nie zmielone na proszek, więc możemy uzyskać idealnie pokruszony lód czy pure, wszelkiego rodzaju kremy czy koktajle.
Szatkowanie doskonale sprawdza się, gdy chcemy przygotować surowe warzywa do zupy czy na surówkę. 



Mielenie, proszkowanie:
Mąka ryżowa, gryczana, jaglana – to produkty, o które ciężko w sklepach, a z pomocą robota w kilka sekund można zmielić ziarna na pył i mieć idealną, drobną mąkę do wykorzystania w wypiekach i deserach. Ja pokusiłam się o przygotowanie naleśników ryżowych, wystarczyło zmielić ryż, dodać pozostałe produkty, zmiksować i ciasto na naleśniki gotowe w kilka chwil.
Dotychczas cukier puder robiłam z pomoc blendera kubkowego, ale trwało to dosyć długo. Tu wsypałam cukier i po kilkudziesięciu sekundach miałam idealnie miałki cukier puder.





Wyrabianie ciasta:
Z pomocą robota można przygotować różne rodzaje ciast: drożdżowe, kruche, ucierane – wszystko wg potrzeb. Do zagniatania ciasta jest przycisk dedykowany, który robi to doskonale. Ciasto na pierogi wychodzi fantastycznie gładkie i elastyczne. Kruszonka do naszego ulubionego crumble to dosłownie chwila pracy robota. 

 
Jak widać, robot Kohersen Mycook może wiele i jest ogromnym ułatwieniem w codziennej pracy w kuchni, docenią go szczególnie osoby, które niespecjalnie lubią mieszać w garnkach albo mają niewiele czasu na pracę w kuchni, a chcą się zdrowo ożywiać. Jest też świetnym rozwiązaniem dla osób, które mają maleńkie kuchnie i brakuje im miejsca na sprzęt z wieloma przystawkami, bowiem zastępuje spokojnie kilka urządzeń.
Ale jak zawsze pojawia się pytanie, czy to cudo ma jakieś wady i czy czegoś nie potrafi?
No niewątpliwie nie zmieli mięsa jak maszynka, ale doskonale je posieka, nie zetrze warzyw jak klasyczna tarka, ale przy odpowiednich obrotach poszatkuje je równie dobrze. Przy większej ilości produktów trzeba siekać mięso, ubijać pianę czy zagniatać ciasto na dwa razy, ale trwa to na tyle krótko, że nie stanowi problemu.
No i to co dla mnie jest zaletą, przy większych rodzinach może być wadą – mała pojemność misy do gotowania. Dla mnie okazała się zbawienna.


Robot Kohersen Mycook można kupić w sklepach stacjonarnych i internetowych.
Cena 3999 zł, a obecnie w promocji można go kupić za 3499 zł 
 
Więcej o robocie na stronie http://www.kohersen.pl/
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...