Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Turcja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Turcja. Pokaż wszystkie posty

28 listopada 2013

Ostatni zwycięzca

Kazimierz Korkozowicz
t. 1: Pierścień wezyra
t. 2: Wilcze tropy
t. 3: Koło fortuny
t. 4: Oślepłe źrenice
t. 5: Laur i kadzidło
Wydawnictwo MON, 1979-1982
„Szły chorągwie za chorągwią. Równymi szeregami sunęli słynni husarze, za nimi pancerni i lekkie znaki. Z lewego skrzydła nacierała kawaleria austriacka i oddziały Lubomirskiego, z wyciągniętymi do przodu rapierami, pochyleni nad końskimi łbami, pędzili środkiem niemieccy rajtarzy. Olbrzymia, zdawało się nieprzebrana, falująca masa jeźdźców. Głucho dudniła ziemia, powietrze rozdzierał żołnierski wrzask, zdawało się, że jego potęga sama zdoła znieść umocnienia, rozrzucić namioty, zdusić wszelką wolę walki i oporu w sercach wroga.” (Ostatni zwycięzca, Wyd. MON, 1984, t. II, s. 518-519)
Nawet jeśli niewiele pamiętamy z historii to zwykle chlubimy się szarżą husarii podczas zwycięskiej bitwy pod Wiedniem pod dowództwem Jana III Sobieskiego. Husaria jako elitarna polska formacja jawi się nam jako powód do dumy z narodowej przeszłości; wciąż robią wrażenie wojacy niosący furkoczące w biegu skrzydła, w filmach historycznych w bezlitosnym pędzie rozbijający w puch przeciwnika. Wykorzystywał husarię i król Jan, trzeci tego imienia, świetny dowódca i doskonały organizator, myślący i przewidujący, w nagłej potrzebie potrafiący nawet klęskę przekuć w zwycięstwo. O nim jest obszerna powieść Kazimierza Korkozowicza, w pięciu tomach opisująca życie ostatniego monarchy, który tak pięknie potrafił zwyciężać. Wydana była dwukrotnie, najpierw każda część osobno, potem w dwóch tomach jako całość pod tytułem Ostatni zwycięzca.
Wiek XVII był dla Polski czasem wojen. Biliśmy się z Rosjanami, Szwedami, Tatarami, Turkami. W wojnie polsko-tureckiej 1672-1676 dowodził i dał się poznać jako świetny strateg Jan Sobieski, hetman wielki koronny, obrany później królem w uznaniu zasług i geniuszu wojennego okazanego w wielu starciach, głównie jednak pod Chocimiem (1673). Tytułowy bohater cyklu Korkozowicza opisany jest jako człowiek mądry i rozważny, interes ojczyzny przedkładający ponad prywatne dobro, za wszelką cenę pragnący uwolnić kraj od ustawicznego zagrożenia tatarsko-tureckiego, zżymający się na ciągle podsuwane mu pod nogi kłody, opóźnienia w dostawie sprzętu wojskowego, werbowaniu żołnierzy, ściąganiu podatków na ten cel, wykładający własne i żony pieniądze, by na czas wyposażyć armię i móc stanąć przeciw wrogowi w sile umożliwiającej zwycięstwo. Zawsze zresztą polskie siły były znacząco mniejsze od wrogich armii, zawsze jednak wyszkoleniem, zapałem i umiejętnościami własnymi i wodza potrafiły te różnice zniwelować. Nawet postawą górował Sobieski nad przeciwnikami, wzrostu był słusznego i tuszy niemałej, a twarz jego „była duża, pełna, oko ciemne o spojrzeniu surowym, czarny wąs krył wargi” (Ostatni zwycięzca, Wyd. MON, 1984, t. I, s. 391). Umiał zresztą samym spojrzeniem srogim porządek utrzymać, nie miał też problemu z dyscypliną wśród żołnierzy. Za to okoniem mu stawali hetmani litewscy, zazdrośni o splendor i zaszczyty, które na koronnego hetmana spadały, gnuśnością i opóźnianiem starając się mu przeszkodzić w drodze ku zwycięstwom. Jedyną rysą na charakterze Sobieskiego zdaje się być jego pociąg do płci pięknej; mimo ogromnej miłości i przywiązania, jakim darzył żonę Marysieńkę, nie darował żadnej okazji, by spędzić czas na miłym sam na sam z każdą gładką niewiastą, jaką spotkał. Taki obraz wielkiego króla przekazał nam Korkozowicz w Ostatnim zwycięzcy.
Nie o samym Sobieskim jednak jest te pięć powieści. Oprócz postaci historycznych, reprezentowanych przez rody bardziej i mniej znane oraz monarchów europejskich i ich ambasadorów, są również ciekawi bohaterowie fikcyjni. Postacie walecznych mężczyzn i nader samodzielnych kobiet urozmaicają liczne opisy bitew i przygotowań wojennych. Wśród nich na plan pierwszy wysuwa się Damian Żegoń, sekretarz Sobieskiego, a potem również człowiek do specjalnych poruczeń, prowadzący śledztwa i wykonujący tajne misje szpiegowskie, i Bogdan Zawieja, jego przyjaciel i główny pomocnik. Są też ciekawe bohaterki: Tamara, skryta i niedostępna, nieszczęśliwa i uwikłana w sprawy, które ją niszczą; Paulina, samodzielna i zdecydowana, z wyczuciem dążąca do obranego celu, bez krzywdzenia innych i wymuszania na nich niechętnych decyzji; wreszcie Justyna, dobra i rozumna, szczerze oddana ukochanemu, wierna i ufna. Każdy z bohaterów jest inny, każdy ma do wykonanie swoje zadania na miarę zdolności i możliwości – to też można uznać za zaletę Sobieskiego, że tak zgrabnie potrafi dobrać sobie ludzi. Brakuje w powieści postaci dzieci, to znaczy są one obecne, dwie czy trzy, ale tak jakoś w tle, bez znaczenia, jakby Korkozowicz nie umiał czy nie chciał pisać o młodszych bohaterach.
Ostatni zwycięzca jest cyklem o walkach Sobieskiego; rozpoczyna się w roku 1672 poddaniem Kamieńca, by przeprowadzić czytelnika przez znaczące bitwy, pod Chocimiem, Wiedniem i Parkanami, aż do końca życia sławnego króla. Życie bohatera wśród bitewnego zgiełku wymusiło na Autorze konieczność zamieszczania licznych opisów wojen, przygotowań do bitew, szarpania się Sobieskiego z przeciwnikami, którym nie w smak była jego rosnąca sława, przebiegu sejmów i konfederacji, szlacheckiego zacietrzewienia, prywaty i nieliczenia się z narodowym interesem. Udało się to Korkozowiczowi całkiem dobrze, widać, że lubił tematykę wojenną, umiał obrazowo pisać o wojnie, polityce i niezbędnej dyplomacji. Cykl jest raczej dla miłośników dawnych dziejów w powieściach – ilość faktów może przytłoczyć kogoś, kto historii nie lubi. Jednocześnie jest tu sporo wątków sensacyjno-przygodowych, przeplatających autentyczne wydarzenia, urozmaicających je i wprowadzających lżejszą atmosferę. Co wrażliwszych mogą zniechęcać nieco pretensjonalne tytuły tomów, ale w gruncie rzeczy nie mają one większego znaczenia. Ogólnie jest to bardzo dobre przedstawienie wycinka siedemnastowiecznej historii Polski, z zacięciem historycznym i wyczuciem dramatyzmu, w dobrych proporcjach. Dla oczytanej starszej młodzieży i dorosłych.
(Ocena: 5/6)

30 września 2012

wrzesień 2012 – podsumowanie

Kilka bardzo dobrych i rozkosznie grubaśnych powieści to jest to, co nutinki lubią najbardziej na progu jesieni. We wrześniu rozbijałam się po świecie – byłam w wojennej Europie, w Chinach i USA początku ubiegłego wieku, w XX-wiecznej Australii i Afryce, XIX-wiecznej Rosji oraz XVII-wiecznej Turcji. Takie podróże są inspirującą przyjemnością.
Jak zwykle lista przeczytanych książek, uzupełniana na bieżąco, jest po prawej, w zakładce „przeczytane w 2012”.
● ● ●

Seweryna Szmaglewska, Dymy nad Birkenau
Jedna z klasycznych książek o holokauście. Pisana tuż po odzyskaniu wolności jest przejmującym świadectwem masakry, jaką ludzie zgotowali ludziom.
(Ocena: 5/6)

Lisa See, Na Złotej Górze
Obszerna powieść biograficzna z życia chińskich emigrantów w Stanach Zjednoczonych napisana przez jedną z młodszych przedstawicielek rodu – Lisę See. Kilka pokoleń przedstawicieli chińskiej rodziny, pracujących na chleb i coś więcej, poprawiających swoją sytuację finansową z dala od rodzinnej ziemi. Dużo faktów, sporo liczb, nieco sucha narracja, nie porywa tak jak inne powieści autorki, ale jest solidnym zbiorem faktów i interpretacji wydarzeń ważnych dla rodziny. Chociaż nie zachwyca to jednak można z przyjemnością dowiedzieć się kulisów życia mniejszości chińskiej na emigracji.
(Ocena: 4/6)

Bram Stoker, Dracula
Klasyka gatunku, dobrze znać, nawet jeśli fabuła jest tak bardzo oczywista, a wydarzenia do bólu przewidywalne. Dla wielbicieli wampirów lektura obowiązkowa.
(Ocena: 3/6)

Colleen McCullough, Ptaki ciernistych krzewów
(Ocena: 5/6)

Józef Hen, Królewskie sny
Schyłek panowania Władysława Jagiełły, jego małżeństwo z Sonką, długo wyczekiwane narodziny synów, walki z Krzyżakami. Trochę polityki, trochę spraw rodzinnych na najwyższym szczeblu, układy z sąsiadami. Bardzo realistycznie odmalowane postacie historyczne, wśród których na plan pierwszy wysuwa się Jagiełło, władca o dużej wyobraźni politycznej, jednocześnie bardzo ludzki, rozumiejący innych i przewidujący, z ogromnym poczuciem humoru (zresztą akcentów komediowych trochę jest, zdarzyło mi się kilka razy parsknąć śmiechem). Opowieść snuta jest przez nadwornego błazna Oleskę, co udanie wzbogaca narrację.
Po tak dobrej powieści próbowałam poczytać o innym królu, opisanym przez Hena, Stanisławie Auguście Poniatowskim, ale nie zmogłam. Mój przyjaciel król wydał mi się dużo mniej ciekawy, ale mógł na to wpłynąć mój brak zainteresowania historią XVIII wieku.
(Ocena: 5/6)
„Mieczem na pewno można rozkroić, ale zszyć trudno.”

Virginia Andrews, Kwiaty na poddaszu
Bardzo nierówna powieść, z niby-gotycką fabułą osadzoną w czasach prawie współczesnych. Początkowo wydaje się być powieścią dla młodszej młodzieży, które to wrażenie rozwiewa się z czasem wraz z rozwojem bohaterów. Literacko średnia, fabularnie chwilami bardzo wciągająca, ale niestety zbyt przewidywalna, żeby przynieść autentyczną przyjemność z czytania. Postacie zbyt czarno-białe – nieskazitelny ojciec, wredna babka, matka... to się jeszcze okaże. ;) Miałam wrażenie, że autorka sama nie wie, co chce przekazać (może nic?!), raczej szkoda czasu, lepiej sięgnąć po Dickensa, na którego zresztą przez Kwiaty... nabrałam ochoty – jakaś korzyść jednak wynikła z tej lektury.
(Ocena: 3/6)

Frederik Pohl, Człowiek plus
Średnia powieść SF z obszaru przygotowań do eksploracji obcych planet. Kolonizacja Marsa ma być receptą na przeludnienie Ziemi. Opublikowana w 1976, niestety trąci myszką, głównie technologiczną, co nieuniknione (jedyny na razie egzemplarz komputera plecakowego jest najnowocześniejszym wynalazkiem). Trochę lepiej wygląda rys psychologiczny zmienionego bohatera, samotnego przez swą cybernetyczną inność, odkrywającego nowe obszary doznań na eksplorowanej planecie. Powieść można sobie odpuścić.
(Ocena: 3,5/6)

Orhan Pamuk, Nazywam się Czerwień
Kolejne zderzenie kultur Wschodu i Zachodu, które tym razem Pamuk pokazał za pośrednictwem świata miniaturzystów, przedstawiając różne podejście do przedmiotów rysowanych w obu kręgach kulturowych – po świetnym Białym zamku ta powieść jednak rozczarowuje. Może jest nieco za długa, chwilami nużąca, chociaż spore partie tekstu czytałam z dużym zaciekawieniem. Najmniej ciekawy wydał mi się wątek kryminalny, na którym opiera się cała akcja, ale ja nie przepadam za zagadkami kryminalnymi, więc tu nie jestem obiektywna. Jakby tak skrócić o jakieś 100-150 stron, byłoby idealnie. Ogólnie niezła, można przeczytać.
(Ocena: 4,5/6)
„Nie tylko dla pieniędzy i sławy trudzimy się od rana do zmierzchu, a często całą noc przy świetle świecy, na kolanach, póki oczy nie odmówią nam posłuszeństwa. Ale i po to, by uciec przed ludźmi. Jednocześnie pragniemy, by ci, od których się odwróciliśmy, ujrzeli i docenili nasz wysiłek.” (WL, 2007, s. 241)

Wojciech Tochman, Dzisiaj narysujemy śmierć
(Ocena: 5/6)

Gene Brewer, K-PAX
Niezła powieść, ale jak się wcześniej obejrzało film to już nie to. Zwłaszcza że w filmie świetnie grał Kevin Spacey – nie sposób uwolnić wyobraźni od jego kreacji Prota.
(Ocena: 4/6)

Artur Baniewicz, Smoczy pazur
Dotrwałam do 1/3 mniej więcej. Strasznie mnie ta powieść zmęczyła, a ani trochę nie wciągnęła. Aż nabrałam ochoty na jakieś lepsze fantasy.
(Ocena: 3/6)

Borys Akunin, Śmierć Achillesa
Po raz kolejny coś mnie podkusiło, żeby się wziąć za kryminał i po raz kolejny stwierdziłam, że to nie dla mnie. Nawet w takim sympatycznym wydaniu retro. Bo postać Fandorina jest bardzo ciekawa i dobrze opisana, ale to, kto zabił, ani trochę mnie interesowało. Dla miłośników gatunku cykl o Fandorinie jest jednak bardzo dobrą rozrywką.
(Ocena: 4/6)

Anna Gavalda, Ostatni raz
Bardzo ciepła, sympatyczna książeczka o spontanicznym spotkaniu czwórki rodzeństwa. Dominują tylko dla nich zrozumiałe żarty, humor i pogoda. Fajny przerywnik między cięższymi powieściami, zwłaszcza że objętościowo to maleństwo.
(Ocena: 4/6)

● ● ●

Realizacja projektów:
Nobliści – 1 (Pamuk)
Z półki – 2 (razem: 33/16)
Wyczekane – 4 (Dymy nad Birkenau, Kwiaty na poddaszu, Nazywam się Czerwień, Dzisiaj narysujemy śmierć)
W sumie (w miesiącu/w roku): 13/131

11 września 2012

Biały zamek

Miałam już w rękach dwie powieści Orhana Pamuka. Nie były to spotkania udane, a nawet, można powiedzieć, nieco zniechęcające. Ale stwierdziłam, że muszę przeczytać coś traktującego o zupełnie innych czasach, żeby móc z czystym sumieniem zrezygnować z tego autora. Szczęśliwym trafem dostałam akurat w prezencie Biały zamek (Asiu, dziękuję!). I wsiąkłam. Wpadłam zupełnie. To jest to, o co chodziło.
Klimat siedemnastowiecznej Turcji opisany piórem pochodzącego z Wenecji chrześcijańskiego niewolnika, człowieka jak na tamte czasy dobrze wykształconego, był tym, co mnie pochłonęło. Zderzenie kultury Wschodu i Zachodu, wtapianie się w obce środowisko, poznawanie innego – to wszystko jest już ciekawą mieszanką, a gdy dochodzi do tego jeszcze baśniowy motyw istoty bliźniaczej bohaterowi, jego alter ego, będący zarazem obrazem pragnień, jak i personalizacją przywar, robi się naprawdę interesująco. Odbywa się to zupełnie zwyczajnie. Wenecjanin uczy swojego pana, Hodżę, wszystkiego, co sam umie, pomagając mu wspinać się na stanowisko doradcy padyszacha. Przy okazji kreśli przed Hodżą obraz Zachodu, który dla żądnego wiedzy Turka jest bardzo pociągający. Tak bardzo, że ten nie potrafi już żyć w Stambule, łaknie nowego, innego życia. Jednocześnie lata spokojnego bytowania w stanie niewolnym przyzwyczajają Wenecjanina do wschodnich obyczajów i nie motywują do powrotu w strony rodzinne. Początkowo podobni tylko zewnętrznie, z czasem coraz bardziej przejmujący nawzajem upodobania, w końcu zamieniają się rolami. Czy wyjdzie im to na dobre?
Biały zamek to powieść o poznaniu, o tęsknocie za innym, nieznanym, w założeniu lepszym życiu gdzieś indziej, w obcym, na pewno szczęśliwszym świecie. Dążenie znane i dziś, prawda? Funkcjonujące nawet w popularnych powiedzeniach: „cudze chwalicie, swego nie znacie” czy „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”. A do tego wzmocnione istnieniem sobowtóra, umożliwiającego ewentualną zamianę, gdy przyjdzie pora, sobowtóra zazdrosnego, rywalizującego, mądrzejszego, uzależniającego. Istnienie sobowtóra to zresztą obsesja Pamuka, jeszcze z czasów dzieciństwa. Ale nie tylko on zmierzył się z tematem obcego bliźniaka; z naszego podwórka znamy taką zamianę chociażby z powieści Ewy Nowackiej, a z obszaru literatury światowej czytaliśmy o niej u Marka Twaina. Nieudana wyprawa na Polskę ma być dodatkowym wzmocnieniem wołania o zmiany, o postęp potrzebny państwu tureckiemu w schyłkowym okresie potęgi. Czy jednak zmiany na modłę zachodnią wystarczą? Czy nie trzeba raczej wypracować własnego, autorskiego modelu?
Ciekawa, trzymająca w napięciu, mimo małej objętości i niewielu środków wyrazu, interesująca powieść. Z tym większą niecierpliwością czekam na okazję przeczytania następnej powieści Orhana Pamuka osadzonej w czasach historycznych.
(Ocena: 5/6)