Obserwatorzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dom. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dom. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 5 listopada 2013

Zaległości, zaległości ...

Nie pisałam chwilę, bo dużo wokół się działo.
Po pierwsze urodziny Julki. Zgodnie z zapowiedzią aby uatrakcyjnić dziewczynkom imprezę kupiłam każdej małą dynię i wycinałyśmy. Śmiechu i bałaganu było całe mnóstwo, ale warto było. Dziewczyny nie zdążyły się znudzić a efekt był taki:




Nie obchodzimy Halloween. Ale dynie wycinamy. Moja Teściowa jako dziecko też takie dynie miała a o amerykanizacji wtedy nikt nie słyszał :)

Ulubionym torcikiem Julki jest Pavlova więc chcę czy nie, lubię czy nie (na szczęści chcę i lubię) muszę go robić. Ciasto idealnie sprawdza się na przyjęcia dla dzieci.
Korzystam z przepisu znalezionego u Ady. Kiedy robiłam go pierwszy raz czułam obawy, bo mistrzem wypieków nie jestem. I słusznie się obawiałam bo wyszła klapa. Jak się później od Ady dowiedziałam za wcześnie wyjęłam ciasto. A ono po określonym w przepisie czasie pieczenia musi sobie w spokoju stygnąć w piekarniku. Uchylam więc minimalnie drzwiczki i tak zostawiam do całkowitego wystudzenia. Wg oryginalnego przepisu powinno się go podawać z bitą śmietaną. Na wyraźne życzenie mojego dziecka musiałam zrobić z kremem malinowym - też go lubię bo jest raczej kwaskowy. Niestety nie zdążyłam zrobić zdjęcia tortu w pełnym wystroju.


Moja nastolatka :* - jak przystało na czarownicę, z kotem :))




Doczekałam się półki wykończeniowej nad kominek :)) Dwa lata czekałam, ale Pan Stolarz (który nam wykonał dużo innych mebli m.in. bibliotekę) wciąż miał coś innego do zrobienia. Nie szkodzi, że tak długo to trwało i tak mogłabym go z czystym sumieniem każdemu polecić. 

Półeczka miała być w miarę prosta, nawiązywać do biblioteczki. Wiem, że zdecydowanie odbiegam od trendu bielenia mebli, moje są ciemne, może ciężkie ... ale je lubię i wiem, ze nie przyjdzie do głowy mi ich zmieniać.

Dekoracje na półeczce wciąż przestawiam i ustawiam inne, sprawdzając co lepiej wygląda. Dla odmiany te jaśniejsze bardziej mi się podobają :)) Tylko kolor ściany bym zmieniła. Malowania za szybko nie planujemy więc lubię to co mam :)



Nastąpił kolejny zwrot w moim życiu zawodowym. Może zwrot to dużo powiedziane, mała górka brzmi chyba lepiej. Sytuacja rodzinna mnie zmusiła do przeniesienia biura do domu. Pamiętacie jak ważne było dla mnie moje nowe miejsce (teraz już byłe)? Pisałam o tym tu i tu.
Nie jest mi lekko, ale okazało się, że w biurze spędzam coraz mniej czasu i więcej rzeczy robię w domu, część dokumentów miałam w pracy, część w domu a to było nie do pogodzenia. Cóż, wiem, że inne względy też by mnie do tego zmusiły więc i tak nie miałam wyjścia. Zorganizowałam sobie kącik w suszarni na poddaszu mojego domu. Jak trochę ogarnę postaram się Wam pokazać. Na razie (może przez ból wszystkich mięśni po generalnym sprzątaniu suszarni i przeprowadzce) chyba nie mam sił i serca.

Pozdrawiam wszystkich starych i nowych czytelników (w szczególności jedną czytelniczkę, która przeczytała bloga od deski do deski :* ) i zapraszam do zerknięcia do Pracowni  tam już niebawem o ubrankach dla kubków, których zapomniałam Wam pokazać  :)) Wzór na ubranka podejrzałam u Justyny - mam nadzieję, że się nie pogniewasz Kochana :*



środa, 30 maja 2012

Świętowania i wzruszeń ciąg dalszy.

Wczoraj świętowałam Dzień Mamy u Julki w szkole. I co? Znowu mi łzy pociekły po policzkach ... ach, nie wiem czy się kiedyś uodpornię. Próbuję wziąć się w garść ale mi nie wychodzi. Julka, jako jedyna dziewczynka w klasie posiadająca brata powiedziała taki wierszyk i przygotowała rysunek:



Mamo namalowałam Ci obrazek, zupełnie sama.
Na tym obrazku jesteśmy razem:
Ja Twoja córka i Ty moja Mama.
A Twój synek, mój brat, podaje Ci kwiat.
Jesteś pięknie ubrana, uśmiechnięta i ładna.
Tylko mi tu nie wyszło, że Ty Mamo,
jesteś bardzo, ale to bardzo kochana.

Gdy już będę duża, kupię Ci dom, taki jak ten, na obrazku.
Będziesz tu wracać po pracy, by odpoczywać na ganku.


I jak tu się nie wzruszyć?


Słowem wytłumaczenia Julka mi wyjaśniła, czemu rysunek taki pognieciony - bo rysowała go pod kołdrą, żebym nie widziała! I nie mogła się przyłożyć, tak jakby chciała :)))  Dla mnie i tak jest piękny :)

Akademia była cudowna, dzieci przejęte a Mamy szczęśliwe i bardzo dumne.


Julka zadowolona, zaprezentowała swoją nową odświętną fryzurę, wykonaną maminymi rękami:




Wciąż się coś dzieje a chciałam Wam pochwalić się moimi kuchennymi i nie tylko kuchennymi zakupami. Jakiś czas temu odkryłam sklep z końcówkami różnych kolekcji - generalnie właściciele kupują to, co uda im się kupić w zachodnich outletach, po dużo niższych cenach niż u nas.
Mi wpadły w oko poduchy w uroczy kwiatowy wzór, które podobają mi się w salonie:



i na tarasie:


Te zdjęcia robiłam kilka dni temu, o czym świadczy bez w wazonie (dziś już tylko wspomnienie), ale nie miałam okazji się pochwalić ;)

Do kompletu kupiłam jeszcze rękawice i łapki do gorących garnków oraz uroczy fartuszek:




Udało mi się też kupić nie stanowiącą kompletu ściereczkę do naczyń, która u mnie pełni rolę małej serwetki na tarasowy stolik:




Dziękuję Wam, że mnie odwiedzacie zostawiając przy okazji miłe słowo :))
Kolejny post będzie robótkowo-szydełkowy :)



środa, 21 marca 2012

O naszym domku kilka słów i kilka fotek

Nasz dom. Dom spełnionych marzeń a jednocześnie kompromisu pomiędzy tym co podobało się mi i co podobało się mojemu osobistemu mężowi ... a ideały mieliśmy kompletnie rozbieżne. Doszliśmy do wniosku, że musimy stworzyć dom, w którym każdemu z nas będzie dobrze. W wyniku poszukiwań, wielogodzinnych debat, określania priorytetetów, wielu ustępstw po obu stronach powstał nasz DOM.


Widok na część przeznaczoną do życia dziennego :)

 Kuchnia "bez kolorowania" i upiększania, taka jaka jest na co dzień, nawet garnek z "pyrkami" sobie stoi na kuchence :)




Marcin zawsze pyta "Co masz Mamo dobrego w koszyku" i wybiera to, na co akurat ma ochotę. Truskawki kupione pierwszy raz w tym roku, nie polecam.

Nie obyło się bez wpadek, na szczęście kiedyś będzie je można naprawić (np. kolory ścian w salonie). Wiele jest jeszcze w nim do zrobienia, wciąż brakuje firan, zasłon, dekoracji ścian (nie mamy ani jednego gwoździa), ale tym bardziej cieszy każda nowa rzecz, każdy dokupiony drobiazg. Wciąż poszukuję inspiracji i rozwiązań, które wszyscy zaakceptujemy. Nie ukrywam, że połączenie oczekiwań względem domu było i jest dla mnie ogromnym wyzwaniem, a do tego zaczynało brakować nam miejsca w naszym trzypokokojowym mieszkanku, w którym mieszkaliśmy razem z mamą Tomka i trzeba było się pospieszyc z przeprowadzką. Zabraliśmy 4 meble: szafkę pod sprzęt muzyczny, biurko Julki, komodę i biblioteczkę. Całą resztę kompletowaliśmy od nowa.



W projekcie na ścianie, którą widać po prawej było okno tarasowe. Zamurowaliśmy je z myślą o stworzeniu w nim małego kącika korzystania z komputera. Na razie Marcin ma tam swoje miejsce do zabawy.


Bibiliotece brakuje 2 półek i kominek czeka na wykończenie. A książki czekają jeszcze w kartonach na rozpakowanie. Może zdążymy do Wielkanocy :)

W swoich poszukiwaniach postawiliśmy na drewno, jako materiał ponadczasowy, taki, który nigdy się nie znudzi. Oboje przywiązujemy się do mebli, przedmiotów i prawdopodobnie większość tego co mamy zostanie z nami już na zawsze. Część mebli udało mi się wyszukać w sklepach z starociami, używanymi meblami, na allegro.
Dziś chciałam pokazać naszą część mieszkalno-jadalnianą znajdującą się na parterze naszego domku. Robię to ze względu na prośby przyjaciół, których wielu zostawiłam w moim rodzinnym mieście i mieszkają za daleko aby wpaść na kawę - mam nadzieję, że wszystkich po kolei będę mogła teraz ugościć :) a wciąż dopytują o zdjęcia.
A więc Kochani ten wpis jest głównie z myślą o Was wszystkich, którzy z jakiś powodów nie możecie mnie odwiedzić. Pozostałe części domku będę fotografowała w miarę możliwości czasowych.

Poniżej wiosna, która zagościła na dobre w naszym domu.








Jakiś czas temu założyłam sobie Zielnik ... jeszcze kilka dni i zjemy pierwszą jajecznicę ze świeżutkim szczypiorkiem:)

Pozdrawiam Was bardzo wiosennie, wszak dziś jest pierwszy dzień wiosny!

A następny post będzie o wymiance i pięknym Przepiśniku który przygotowała dla mnie Aka.

poniedziałek, 5 marca 2012

Wiosna, ach to Ty! :)

Za oknem tylko budzi się do życia, ale w domu zapraszamy ją na całego :)
Kilka dni temu przytargaliśmy z Marcinem trochę gałązek ze spaceru - "zrobimy sobie wiosnę" słusznie zauważył mój maluch.
W bukiecie znalazły się gałązki brzozy, wiśni, forsycji i derenia, dziś się żółci i zieleni ... i pachnie hiacyntami, których nie sposób ominąć przechodząc obok kwiaciarni.






Kawa w nowych wiosennych kubkach smakuje wyśmienicie :)

 Jeszcze chwila i zabierzemy się za porządkowanie naszego skrawka ziemi przy domu, to dopiero będzie wyzwanie!

W oczekiwaniu na tą prawdziwą za oknem słucham ...


Życzę wszystkim miłego, słonecznego tygodnia i dziękuję za wszystkie pozostawione ślady odwiedzin :)

środa, 22 lutego 2012

Zielnik - mam i ja :)

Zapachniało na blogach dziewczyn wiosną: tulipany, krokusy, rzeżucha ... Pozazdrościłam i zabrałam się do roboty. Nasionka już kilka dni czekały aż się za nie zabiorę i wczoraj nareszcie udało mi się znaleźć tą chwilę.
Mój mały zielnik zrobiłam w doniczce "z odzysku", która powstała ze zbitych, pobielonych sklejek i została wyłożona folią. Nie robiłam tego sama, tylko kupiłam taką ekologiczną.

Przyniosłam kilka kamyków do wykonania drenażu. Pomocna okazała się łopatka budowlana Marcina (moje narzędzia chyba przepadły w czasie przeprowadzki :( )





Kamyki będą zatrzymywały nadmiar wody.

Na wierzchu podłoże ogrodnicze i zielnik gotowy.



A w zielniku wyrośnie szczypiorek czosnkowy, pietruszka naciowa i koperek :) Rzeżucha też jest, ale tradycyjnie na podłożu z waty - aby bez płukania razem z korzonkami mogła trafić na chlebek :)

Pierwszy raz postanowiłam wyhodować lawendę z nasion. Wymieszałam nasiona z wilgotnym żwirem i włożyłam do lodówki na 4 tygodnie - wyczytałam, że tak należy zrobić. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)



Korzystając z dnia wolnego od pracy upiekłam placek, którego zapach i smak chodził za mną nieustannie od kilku tygodni. Krajanka wg przepisu znalezionego u magdaleni z zapachu wspomnień - przepis tutaj. Magda robi fantastyczna ciasta i ciasteczka, kilka nawet udało mi się zrobić. Niestety teraz można już tylko pomarzyć o czerwonych porzeczkach, nawet mrożonych, więc moja krajanka jest z dżemem z czarnych porzeczek ale i tak bomba :))


A najfajniejsze jest to, że nareszcie mogłam trochę "poszaleć" siejąc, gotując i piekąc :)