Pokazywanie postów oznaczonych etykietą karcianka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą karcianka. Pokaż wszystkie posty

środa, 17 sierpnia 2016

"Gwiezdny Munchkin" - recenzja gry karcianej

Munchkinów ci u nas dostatek…


… ale i te weźmiemy na znak dobrej zabawy. Bo Munchkin w swej historii – od premiery w 2001 roku – niejedno już miał oblicze. Czy to Barbarzyńcy (Munchkin Conan), chodzącego umarlaka (Munchkin zombie), postaci z mitów (Munchkin Legendy) czy wreszcie Wielkiego Przedwiecznego (Munchkin Cthulhu). Teraz przyszedł czas by wystrzelić się w kosmos i tam rozgrywać pasjonujące munchkinowe pojedynki.

czwartek, 11 lutego 2016

"FLUXX", a także "FLUXX Zombie" i "FLUXX Cthulhu" - recenzja gry karcianej

Najlepsza zasada gier? Brak zasad!




Przyznajcie szczere, każdy z Was marzył kiedyś o grze, w której najważniejszą zasadą jest brak zasad, a instrukcja mieści się na kartce formatu A4. O grze szybkiej, czasami wrednej, bo z negatywną interakcją (nic tak nie cieszy jak popsucie szyków przeciwnika), takiej, w której po pięciu minutach wszyscy, nawet początkujący planszówkowicze, załapią o co chodzi. Jeśli myślicie, że wybór ogranicza się zaledwie do chińczyka (a i tu nawet jest trochę zasad, o których trzeba pamiętać), to jesteście w błędzie.

czwartek, 4 lutego 2016

"Gangsterzy" ("Gang Up!") - recenzja gry

Capo di tutti capi



Prawo jest po to, żeby je łamać. Ta stara prawda mogłaby stać się mottem niejednego mafijnego bossa. I choć każdego dosięgnie sprawiedliwość, ludzie działający w światku przestępczym zdają się tym wcale nie przejmować.

Jeśli Was kiedykolwiek choć przez chwilę kusiło złamanie prawa, ale baliście się konsekwencji, to na pewno spodoba się Wam gra karciana Gangsterzy, którą w polskiej wersji językowej planuje wydać nowe na rynku wydawnictwo Czacha Games. Ja przygotowałam dla portalu Bestiariusz recenzję pierwowzoru tej gry, czyli Gang up!.

niedziela, 27 września 2015

"Vu Du" - recenzja gry

Laleczki i szpilki


Tak jak miłośnicy dobrej muzyki nie pójdą na imprezę, na której nie mogą wysłuchać swoich ulubionych piosenek, tak wielbiciele gier planszowych nie wyobrażają sobie udanego spotkania towarzyskiego bez rozgrywki chociaż w jedną z nich. A gdy spotkają się starzy znajomi, nie ma nic lepszego niż zwariowana, nikczemna i złośliwa gra, przy której nie zabraknie śmiechu i po prostu dobrej zabawy. Taką niewątpliwie zagwarantuje Vu Du.

piątek, 27 września 2013

"Raverun" - recenzja gry karcianej

Poniżej możecie zapoznać się z fragmentem mojej recenzji gry Raverun, który to tekst napisałam dla portalu Bestiariusz.pl



I Ty możesz zostać najemnikiem! Tylko po co?

Krótkie karcianki stanowią świetny przerywnik w ciągu wypełnionego różnymi obowiązkami dnia. Powinny one być z założenia szybkie (15 minut to absolutne maksimum , które można na grę poświęcić), łatwe (przejrzysta instrukcja zrozumiała dla każdego gracza) i przyjemne (wprowadzający w grę opis powinien tworzyć odpowiedni klimat). Jeśli dodamy do tego zachęcającą cenę, to mamy grę idealną.

Niestety, Raverun - gra autorstwa Jędrzeja Doczkala, która ukazała się nakładem wydawnictwa G3 - taką idealną karcianką nie jest. Dlaczego? O tym przeczytacie poniżej.

Kupujemy grę i…

Otrzymujemy pudełko z łatwością mieszczące się do torby czy większej kieszeni. Jest to niewątpliwie duży plus, a wydawnictwo G3 przyzwyczaiło graczy do kompaktowych wydań. Ten mały zestaw zawiera 24 karty najemników oraz instrukcje w trzech językach: polskim, angielskim i niemieckim.

Karty przedstawiają osiem postaci – najemników – a każda z nich w wariantach po trzy karty o rosnącej wartości: 1A, 1B, 1C, 2A itd. Karty występują w dwóch wariantach kolorystycznych: zielone to słabsi najemnicy (karty od 1A do 4C), a pomarańczowo-czerwone to silniejsi wojownicy (karty od 5A do 8C). Każda karta podzielona została na dwie części - u góry widnieje rysunek najemnika, u dołu natomiast przedstawiono schemat akcji, którą możemy za pomocą danej karty wykonać.

Grafiki kart nie są ciekawe i sprawiają wrażenie stworzonych na kolanie – brak im polotu i dopracowania. Szkoda, że oznaczenia wartości najemników umieszczono w górnych rogach kart, ponieważ przy klasycznym sposobie trzymania kart na ręce nie widać numeru najemnika lub oznaczającej jego wartość litery, co znacznie utrudnia rozgrywkę.

Gra jest przeznaczona dla 2-3 graczy w wieku powyżej 8 lat, jednak sposób napisania instrukcji sprawia, że nawet najbardziej cierpliwe dziecko odrzuci Raverun w kąt - grałam w różne karcianki i uważam, że jak na prostą w założeniu grę, instrukcja jest zbyt skomplikowana i może zniechęcić do grania. Czas rozgrywki podany na pudełku liczony jest na maksymalnie kwadrans, a tymczasem samo rozgryzienie zasad zajmuje dobre 20 minut. A szkoda, bo gra zapowiadała się ciekawie.



Ale o co tu chodzi?

Za rządów Waldorfa Spokojnego kraina Raverunu była bogata i urodzajna. Niestety, życie tego sprawiedliwego i potężnego króla dobiegło końca, a władzę nad Raverunem przejęli jego synowie – żądni krwi i władzy absolutnej (…). Władcy wszczęli między sobą wojnę o przejęcie kontroli nad państwem. Dysponowali jednakową mocą, dlatego aby zwyciężyć musieli stworzyć dla siebie armie najemników. Zwrócili się o pomoc do stworów zamieszkujących dzikie ostępy Raverunu. Trole, Gobliny czy Krasnoludy bardziej niż lojalność ceniły sobie blask złota. Pazerne kreatury w zamian za wyższe wynagrodzenie chętnie zmieniały władców.

Gracze mają okazję wcielić się w rolę walczących o władzę spadkobierców zmarłego Waldorfa Spokojnego i stoczyć walkę na śmierć i życie. Każdy z uczestników ma do dyspozycji karty najemników o wątpliwej lojalności, którzy w trakcie rozgrywki, skuszeni lepszą zapłatą, nieraz zmienią pracodawcę. Zwycięzcą zostaje osoba mająca na koniec gry najsilniejszego wojownika na wierzchu swojego stosu.

Celem cytowanego wyżej opisu sytuacji politycznej w krainie Raverun jest wprowadzenie graczy w odpowiedni klimat i nadanie grze pozorów bitwy między armiami skłóconych braci. Niestety, ten element zawodzi najbardziej. Grając w Raverun trudno wczuć się w sytuację krainy, a sama rozgrywka nie wzbudza większych emocji. Być może rozbudowanie wprowadzającej historii o imiona władców czy ich sylwetki bardziej uatrakcyjniłoby grę, bo samo zagrywanie kart najemników emocjonujące nie jest.

Miało być dobrze, a wyszło…

Tak sobie. Bez wątpienia gra wymaga jeszcze doszlifowania. Instrukcja nie ułatwia zrozumienia gry, a gdy w końcu uda nam się ją rozgryźć, sama rozgrywka wydaje się po prostu niezbyt ciekawa. Nie jest to, niestety, gra, od której nie sposób się oderwać i do której aż chce się wrócić ponownie. Szkoda trochę, bo potencjał był, pomysł również, ale zawiodło końcowe wykonanie.

Recenzja ukazała się na portalu Bestiariusz