Pokazywanie postów oznaczonych etykietą powieść. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą powieść. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 29 czerwca 2021

Próba odwagi, Justina Ireland - recenzja

Gwiezdne wojny dla młodszych fanów



Młodsi fani Gwiezdnych wojen nie są w Polsce rozpieszczani (pisząc “młodsi” mam na myśli fanów w wieku mniej więcej 8-14 lat). Oczywiście, nie chodzi tu o zabawki i gadżety, bo to osobny temat, ale o powieści. Na polskim rynku można znaleźć sporo pozycji przeznaczonych dla najmłodszych czytelników - bajki, kolorowanki itd., ale powieści z nurtu young adult jest bardzo mało. Na szczęście powoli się to zmienia, a jedną z takich pozycji jest Próba odwagi autorstwa Justiny Ireland.

środa, 16 czerwca 2021

Filmy to zaledwie początek. Powieści z uniwersum "Star Wars"


Gdy w 1977 roku na ekranach kin pojawiły się Gwiezdne wojny, nie spodziewano się, że film odniesie tak wielki sukces. Wizja George’a Lucasa rozpaliła wyobraźnię widzów, więc nic dziwnego, że wkrótce powstały komiksy, gry, a także powieści. Te dodatkowe elementy stworzyły Expanded Universe - Rozszerzone Uniwersum, gdzie przez lata rozbudowywano wątki znanych z filmów postaci, a także wprowadzano nowych bohaterów, bez których obecnie wielu fanów nie wyobraża sobie Gwiezdnych wojen.

piątek, 14 maja 2021

"The Mandalorian", Joe Schreiber - recenzja

Z małego ekranu na karty powieści


Dla wielu fanów serial The Mandalorian stał się kwintesencją Gwiezdnych wojen i tego, w jakim kierunku franczyzna powinna obecnie zmierzać. Nic więc dziwnego, że po sukcesie serialu powstała też jego książkowa adaptacja, która po polsku ukazała się nakładem Wydawnictwa Olesiejuk.

poniedziałek, 7 września 2020

"Star Wars. Dark Legends", George Mann - recenzja



Mroczne legendy nie takie mroczne



Opowiadania powstające w ramach nowego kanonu są tym, na co ostatnio najbardziej czekam. W krótkich formach autorzy mają spore pole do popisu i mnóstwo możliwości (wspomnę tylko wspaniałe Legends of Luke Skywalker Kena Liu). Po przeczytaniu Myth & Fables George’a Manna czekałam na Dark Legends podwójnie – raz, pierwszy zbiór był naprawdę ciekawy, a dwa… no słuchajcie, mroczne historie, Sithowie i co nie tylko! Sięgnęłam po książkę i… spotkało mnie lekkie rozczarowanie.

wtorek, 5 maja 2020

May the 4th i Revenge of the 5th, czyli święta fanów "Gwiezdnych wojen".




Maj to miesiąc, który jest bardzo istotny dla fanów Gwiezdnych wojen. 4 maja obchodzimy May the 4th be with you - nieoficjalne święto Star Wars (dlaczego akurat czwartego? Ponieważ w języku angielskim data ta brzmi podobnie jak znane sformułowanie: May the Force be with You"), natomiast 5 maj to Revenge of the 5th (analogicznie do angielskiego tytułu III epizodu Revenge of the Sith).

W związku z majowymi okazjami przygotowałam zdjęcia niektórych książek wydanych w Polsce, którym towarzyszą główni bohaterowie powieści w postaci figurek. Każde zdjęcie zawiera też krótki opis moich wrażeń z lektury lub link do recenzjii na blogu (jeśli taka jest).

piątek, 10 maja 2019

"Serce Lodu", Arkady Saulski - recenzja

Droga na skróty




Gdy w jednej z Facebookowych grup pojawił się post o mapach w Sercu Lodu wywołując dyskusję na temat zasadności (i jakości) map w powieściach fantasy, bez wahania zaczęłam bronić autora. Mapa to tylko dodatek, liczy się treść, dowodziłam, nawet jeśli sama mapa jest słabej jakości, bardzo szkicowa i przypomina znany nam świat. To treść jest najważniejsza, a reszta - mapy czy ilustracje - są wyłącznie jej uzupełnieniem.

A potem dostałam egzemplarz recenzencki tej powieści i zaczęłam czytać…

piątek, 3 maja 2019

"Cienie Nowego Orelanu", Maciej Lewandowski - recenzja

Nowoorleański koktajl



Nowy Orlean rzadko pojawia się w literaturze fantastycznej. Atmosfera dusznego Południa, tygiel ras i przedstawicieli różnych nacji, pierwotna i groźna magia, jaką posługują się czarnoskóre kobiety, a na dokładkę czasy prohibicji - wydaje się, że to przepis idealny na świetną powieść. Jak się okazuje - nie zawsze.

środa, 25 kwietnia 2018

"Legends of Luke Skywalker", Ken Liu - recenzja


Niestworzone opowieści o legendzie



Nie ukrywam, że lubię nowy kanon. Szczególnie podoba mi się podejście twórców do powieści – sięgając po kolejną nową książkę bardzo często nie wiem, czego mogę się spodziewać, ponieważ stawia się na różnorodność gatunkową. Lucasfilm eksperymentuje z formą, daje pole do popisu znanym lub mniej znanym autorom, którzy stawiają swoje pierwsze kroki w tym uniwersum. Dzięki temu literackie Gwiezdne wojny są bardzo ciekawe i różnorodne.

piątek, 1 stycznia 2016

Czytelnicze podsumowanie 2015 roku




Za nami kolejny rok. I jak to zwykle bywa, początek nowego skłania do podsumowania starego. Zapraszam do krótkiego bilansu moich czytelniczych dwunastu miesięcy.

piątek, 23 stycznia 2015

"Polaroidy z zagłady", Paweł Paliński - recenzja

Postapokaliptyczne obrazki


Literatura postapokaliptyczna wciąż cieszy się dużą popularnością. Przykładem może być rozwijająca się seria Fabryczna Zona, która ukazuje się nakładem wydawnictwa Fabryka Słów, uniwersum Metro 2033 rozrastające się także poza literaturę (niedługo na polskim rynku ma ukazać się gra planszowa) czy różne odmiany gier komputerowych typu survival.

czwartek, 8 stycznia 2015

Książkowy rachunek sumienia, czyli czytelnicze podsumowanie roku 2014

Książkowy rachunek sumienia


Rzadko robię jakiekolwiek roczne podsumowania, bo taki swoisty rachunek sumienia nie leży w mojej naturze. Jednak od dwóch lat robię od tej reguły wyjątek, a są nim oczywiście książki.

wtorek, 10 września 2013

"Literat" Agnieszka Pruska - recenzja

Dzisiaj mam dla Was kolejną recenzję, tym razem polskiej powieści kryminalnej.

„Dzień dobry, znalazłem mumię!”



Powieści kryminalne to gatunek literacki niezmiennie popularny wśród czytelników już od wielu lat. Któż nie zachwycał się intelektem Sherlocka Holmesa czy dedukcją Herkulesa Poirot? Powieści kryminalne obfitują w ciekawe i intrygujące postacie. Na przestrzeni dekad zmianie uległy tylko typy bohaterów (od detektywów-dżentelmenów po niestroniących od alkoholu, i na ogół porzuconych przez żony, skandynawskich inspektorów policji) czy sposoby opisywania spraw (od ogólnikowych i enigmatycznych po bardziej drastyczne i obfitujące w szczegóły). Jednak nadal pozostał element tajemnicy i radość czytelnika z samodzielnego rozwikłania zagadki, co sprawia, że gatunek ten wciąż zyskuje nowe rzesze miłośników.

Literat to debiut Agnieszki Pruskiej, bardzo zresztą udany. Autorka oddała w ręce czytelników interesującą powieść, której akcja toczy się w (może nieco wyidealizowanych) realiach współczesnej Polski. Na wstępie napiszę, że – w przeciwieństwie do wielu innych historii z tego gatunku – bardzo trudno wywnioskować, kto jest mordercą. A to już naprawdę niezła rekomendacja. Widać, że autorka jest miłośniczką detektywistycznych historii (jak czytamy w opisie, zasila szeregi Oliwskiego Klubu Kryminału) i rozwikłała już niejedną zagadkę kryminalną (w książce, oczywiście).


To doświadczenie i zamiłowanie najbardziej widoczne są w opisach kolejnych etapów śledztwa i konstrukcji przestępstw. Autorka zna policyjne procedury prowadzenia dochodzeń. I chociaż jej wizja polskiej policji kryminalnej wydaje się być bardzo optymistyczna i miejscami nieco naiwna, to jednak całość czytałam z dużym zainteresowaniem. Równie ciekawe są sposoby dokonywania zabójstw. Drobiazgowo opisywane przygotowania i próby dowodzą, że Pruska ma nie tylko świetne wyczucie przestrzeni i miejsca, ale również zgłębiła tajniki kryminologii.

Bardzo ciekawym pomysłem jest zastosowanie krótkich przerywników w postaci przemyśleń zabójcy. Zastanawia się on, w jaki sposób popełnić kolejne morderstwo, kogo wybrać na ofiarę, kiedy, gdzie i jak zorganizować całość. Co ciekawe, w przypadku myśli głównego czarnego charakteru autorka używa wulgaryzmów (niewielu, ale zawsze), natomiast wszyscy policjanci mówią bardzo ładną polszczyzną i z rzadka tylko wyrwie im się przez przypadek jakieś brzydkie słowo. Nie twierdzę, że każdy od razu przeklina niczym szewc, ale porównując Literata do innych powieści kryminalnych i ogólnej tendencji do naturalizowania i brutalizowania literackich dialogów, fakt ten wydał mi się znamienny i godny odnotowania.

Główny bohater, nadkomisarz Barnaba Uszkier, nie jest typowym policjantem znanym z wielu seriali czy filmów. To przykładny mąż i ojciec, mężczyzna z powodzeniem godzący obowiązki rodzinne i pracę oraz zadowolony z życia, jakie prowadzi. Jego pasją jest rozwiązywanie bardzo nietypowych zagadek kryminalnych, dlatego to jemu przypada w udziale śledztwo w sprawie niecodziennego morderstwa. Pozostali bohaterowie pozostają niestety w cieniu Uszkiera – niewiele o nich wiadomo i są raczej schematycznie zarysowani. A więc młoda śledcza Anna Wędzik każdego dnia musi walczyć o swoją pozycję w męskim świecie, a przełożony Uszkiera to surowy i zimny jak głaz inspektor Kalinowski. Mam nadzieję, że postacie zostaną ubarwione i rozwiną się w kolejnych częściach serii – bo nie wątpię, że takie powstaną.

Minusem książki jest okładka. Bordowa obwoluta, z małym, niewiele mówiącym o zawartości zdjęciem, niestety nie wyróżnia tej pozycji na tle innych kryminałów. A szkoda, bo nie każdego skusi oszczędna i nieco broszurowa w wyglądzie oprawa. Sytuację ratuje zamieszczony poniżej ilustracji intrygujący fragment powieści, który ma zachęcić potencjalnego czytelnika do kupienia książki.


Podsumowując, jest to, moim zdaniem, bardzo udany debiut. Powieść napisana została w lekki i zgrabny sposób, dzięki czemu przyjemnie się ją czyta i nie można oderwać się od jej lektury. A więc jeśli chcecie poznać kryminał w starym dobrym stylu i macie wolny dzień, to zachęcam do sięgnięcia po powieść Agnieszki Pruskiej. Gwarantuję, że – podobnie jak ja – wciąż będziecie zastanawiać się, kto jest mordercą i w jaki sposób policja wpadnie na jego trop.

Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka

sobota, 7 września 2013

"Elfy. Tom I" Bernhard Hennen - recenzja

Postanowiłam, że od dzisiaj będę prezentować Wam recenzje krążące w internecie w formie kolejnych postów. Na końcu recenzji zawsze znajdziecie link do konkretnego portalu. A jeśli chcecie zapoznać się z wcześniejszymi recenzjami, to znajdziecie je TUTAJ

Z czasem będą pojawiać się również odrębne, samodzielne recenzje, które znajdziecie tylko i wyłącznie na moim blogu. Myślę, że to urozmaici treść bloga, który będzie nie tylko blogiem rękodzielniczym (a w tym kierunku ostatnio zmierzał), ale bardziej różnorodnym. Co o tym sądzicie?

Dzisiaj zapraszam Was do zapoznania się z recenzją pierwszego tomu cyklu "Elfy" Bernharda Hennena, która niedawno ukazała się nakładem wydawnictwa Fabryka Słów. Cała recenzja opublikowana została na portalu Efantastyka (do którego odwiedzania niezmiennie zachęcam).


Elfy od dziesięcioleci stanowią jedną z najważniejszych ras w większości światów fantasy i wydawać by się mogło, że napisano już o nich wszystko. W Warhammerze występują m.in. Mroczne Elfy, w Sadze o wiedźminie – Aen Seidhe, w World of Warcraft – Nocne Elfy… Nie zapomniałam oczywiście o wzorze dla nich wszystkich, czyli pierworodnych Dzieciach Iluvatara – dumnych elfach, bez których krainy stworzone przez J.R.R. Tolkiena nie byłyby tym samym.

Wygląd elfów jest tak różny, jak różna jest ich historia. Mają jednak kilka cech, które bardzo często stanowią wspólne elementy dla większości uniwersów. Zazwyczaj charakteryzuje je wysoki wzrost i smukła budowa ciała, spiczaste uszy, długie włosy, a ich ulubione rozrywki to śpiew, sztuka i łucznictwo. No i są oczywiście nieśmiertelne.

Bernhard Hennen w pierwszym tomie cyklu „Elfy” postawił przed sobą nie lada wyzwanie, bo co jeszcze można napisać o spiczastouchych? Jak już wspomniałam, rodzajów elfów było tak wiele, iż wydaje się, że nie sposób wymyślić czegoś nowatorskiego. Na szczęście autor nie udziwnia nic na siłę i prezentuje elfy w duchu tolkienowskim. A więc bohaterowie powieści są smukli, mają wielkie zamiłowanie do piękna, mieszkają w koronach drzew niczym mieszkańcy Lothlorien i żyją wiecznie. Co ciekawe, ostatnia cecha została nieco zmodyfikowana – owszem, żyją kilkaset lat, jednak po śmierci odradzają się w nowych wcieleniach.


Autor czerpie garściami z przeróżnych mitologii i kultur, co bardzo mi się podobało, ponieważ wprowadziło nieco różnorodności do, często hermetycznych, światów fantasy. Widoczne są wpływy greckie (mitologiczne stworzenia, m.in. centaur lub fauny) czy wikińskie (kreacja świata ludzi i jednego z bohaterów, Mandreda). Bardzo dużą rolę w całej historii odgrywają drzewa, które nie tylko potrafią porozumiewać się z elfami czy ludźmi, ale także nauczać magii oraz leczyć. Wyraźne są różne zapożyczenia z literatury fantastycznej, ale jakie dokładniej – tę zagadkę pozostawiam do rozwiązania czytelnikom.

Okładka powieści jest intrygująca. Utrzymana w dwubarwnej tonacji odzwierciedla dualizm światów, w których toczy się akcja. Z lewej strony przedstawiono wikiński motyw utrzymany w ciemnej i mrocznej tonacji (symbol mający zapewne reprezentować świat ludzi), z prawej zaś w jasnych barwach – strzeliste góry i wieże (fragment krajobrazu Alfenmarchii). Okrwawiony miecz wbity w skałę prawdopodobnie symbolizuje zagrożenie, które znienacka spada na krainę elfów, i jest jednym z najważniejszych wątków fabularnych.

Główni bohaterowie historii to człowiek Mandred, jarl osady Firnstayn oraz Nuramon i Farodin – dwóch elfów zakochanych w jednej kobiecie, Noroelle (co ciekawe, pomimo że obaj rywalizują o jej względy, to jednak są przyjaciółmi i razem podejmują się niemal niewykonalnego zadania). Ich uczucie to siła napędowa powieści i główny wątek, który zapewne będzie kontynuowany w kolejnych tomach. Jednak niech Was nie zwiedzie ten opis, bo „Elfy” to nie tylko historia romantyczna – to także opowieść o wyrzeczeniach, odwadze i dziwnych ścieżkach tkanych przez los, a akcja toczy się przez wiele lat.

Autor, prezentując akcję, stosuje dwa sposoby narracji – w charakterystyce świata ludzi dominują zdania proste i krótkie, natomiast Alfenmarchia opisywana jest zdaniami złożonymi, barwnym, czasem niemal poetyckim stylu. Początkowo taki pomysł na prowadzenie opowieści bardzo mnie irytował (szczególnie zdania proste, właściwie równoważniki zdań), ale z każdym mijającym rozdziałem przyzwyczajałam się do tego. Od czasu do czasu autor przedstawia nieco zmienioną wersję historii – przekazywaną we fragmentach sag lub kronik. Pomysł ten przypadł mi do gustu, ponieważ dzięki temu mogłam obserwować, jak dzieje głównych bohaterów obrastają w legendy lub zostają zmienione na potrzeby świątynnego dziejopisarstwa.

Żeby nie było tak miło, zaznaczę, że „Elfy” mają kilka drobnych mankamentów i niedociągnięć. Czasem irytowała mnie nieracjonalność zachowań bohaterów czy zbyt ogólnikowe opisy. Autor wyraźnie skupia się na odmalowywaniu piękna i niezwykłości świata elfów, natomiast niewiele mówi o krainach ludzi, ich kulturze czy zwyczajach. Zwróciłam uwagę na wiele literówek, ale że miałam okazję czytać egzemplarz recenzencki przed ostateczną korektą, to spodziewam się, że błędy zostaną poprawione zanim całość pójdzie do ostatecznego druku.


Podsumowując, powieść czytałam z przyjemnością, ponieważ niezwykle rzadko zdarza się, by współcześni autorzy prezentowali obraz elfów w duchu tolkienowskim. Nie wiem czy taka postawa to wynik szacunku do Mistrza, czy raczej niechęci podążania jego śladami. W tym miejscu chylę czoła przed panem Hennenem, który nie bał się kopiować dobrych wzorców. I z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg przygód niezwykłej trójki.

Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka

Zapraszam również do komentowania czy podoba Wam się taki pomysł czy nie.