Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hobby. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hobby. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 stycznia 2021

Jak się nie nudzić bez wydawania pieniędzy

 


Minęły święta, za oknem szaro, karnawał niestety nie rozwinie się tak jak co roku, zostaliśmy w domach, ewentualnie możemy się spotkać ze znajomymi. Dla wielu osób to trudne, zaczynają popadać w apatie, stany depresyjne. Myślę, że warto poszukać sobie jakiegoś zajęcia, może zrobić coś co od dawna mieliśmy ochotę zrobić, ale czasu było brak.

Ja ostatnio wróciłam do nauki języka angielskiego, na mojej drodze edukacji nie trafiłam na ten język, uczułam się rosyjskiego, niemieckiego, francuskiego, ale nie angielskiego. Zainstalowałam bezpłatną aplikację w telefonie do ćwiczenia słówek. Takich aplikacji jest sporo, po za tym są w Internecie propozycje bezpłatnej nauki online. Albo za naprawdę niewielkie pieniądze, ostatnio widziałam chyba za 30 zł dostęp na rok.


Rękawiczki bez palców to też pomysł na wykorzystanie resztek włóczek

Jakiś czas temu dostałam w prezencie kolorowanki kreatywne dla dorosłych (są bezpłatne do wydruku w necie, nie trzeba kupować książki i profesjonalnych kredek), teraz doczekały się swojego czasu, syn który chodził na lekcje rysunku do MDK-u ma wspaniały zestaw kredek i mogłam go przejąć. Na półce u syna kurzyła się książka „Rysowanie postaci krok po kroku” a obok leżał zestaw ołówków  który również używał na lekcjach rysunku, a teraz został zapomniany od ponad 2 lat. W necie widziałam też takie miejsca gdzie pokazują rysownie krok po kroku, można się bawić.

Mam sporo różnych włóczek, postanowiłam zrobić torbę, poszewki na poduszki na kanapę, chustę. Do tego spokojnie mogę wykorzystać kolorowe resztki.

Podobnie z resztkami tkanin, będą różne wyroby, spodniczka, domowa sukienka, poszewki na poduszki (chce przerobić duże poszewki ze starych poduszek na rozmiar mniejszy, by móc zmieniać co tydzień poszewki na poduszkach, normalnie zmieniam pościel co dwa tygodnie, ale same powłoczki na poduszkach co tydzień).

Nadrabiam czytelnictwo, biblioteka zakupiła sporo nowości i mogę nadganiać, po za tym w domu tez jest sporo nowych pozycji (znajoma pozbywała się znaczącej części swojej biblioteczki).

Sporo piekę ciast i ciasteczek, wróciłam do starych przepisów, próbuję nowe, dom pachnie słodko, a rodzina zadowolona.

Chciała bym wrócić do gry na keyboardzie, ale po za pracą, zajmowaniem się domem i wyżej wymienionymi rozrywkami coraz mniej mam czasu.  

Nie mogę powiedzieć, że się nudzę, że pożera mnie rutyna, że dzień jest podobny do dnia, że bez wyjazdów, spotkań towarzyskich, wyjść na koncerty jest mi ciężko. Owszem lubiłam to wszystko, ale przystosowałam się do zmienionej rzeczywistości. A moje działania pozwalają mi na zachowanie równowagi psychicznej.

Mąż po za pracą uprawia sport w domu, wrócił do sklejania modelu, robi zaległe domowe naprawy, dokształca się, nadrabia również zaległości czytelnicze, od lat nie grał w gry komputerowe wczoraj usiadł do gry z przed lat.

Myślę, że konieczne jest znalezienie sobie hobby, na ten dziwny czas. Dzięki takim zajęciom lepiej znosimy izolację, łatwiej nam witać nowy dzień, mamy na co czekać wracając do domu z pracy.

Można robić różne rzeczy, składać orgiami (w necie są filmiki), ćwiczyć, medytować, uczyć się języków, poznawać historię, pisać książki, wiersze, rozwiązywać łamigłówki, krzyżówki, odnowić kontakty ze znajomymi, czemu nie napisać do nich listu tradycyjnego.  Wszystko zależy od nas i czy postanowimy rzucić sobie wyzwanie poderwania pośladków z kanapy czy będziemy marudzić i tkwić w miejscu.


wtorek, 20 października 2015

Zima idzie, rady na to nie ma........, ale można się przygotować




Gromadzenie zapasów na zimę jest u nas na ukończeniu. Zakisiliśmy 30 kg kapusty, kupiliśmy jabłka, ziemniaki i cebulę. Przetwory w słoikach pysznią się na półkach w spiżarni, czosnek w warkoczach zdobi półki. Opał na zimę ułożony i gotowy. Jeszcze suszymy resztki grzybów i udaje się znaleźć kanie, które smażymy w panierce jak schabowy. 




Dzieci zebrały te kanie na spacerze z babcią 


Ogródek gotowy na zimę, przekopany, nawieziony. Resztki szpinaku ścinamy łapiąc jeszcze witaminy (dziś był omlet na śniadanie ze szpinakiem i czosnkiem). Wczoraj zebrałam resztę marchwi z zagonków w tym roku ogródek dał nam ponad 10 kg. Wykopałam resztki rzodkiewek, oj pojedliśmy sobie ich solidnie.  Resztki koperku zamroziła przed tygodniem. Grządki mogą już wypoczywać. Pozostała tylko pietruszka i szpinak w ogródku. Pod folią będzie zbiór sałaty, przetrwała pierwsze przymrozki, więc jest nadzieja, że jeszcze ją zjemy. Ogród pomalutku szykuje się do snu zimowego, opadły liście z winogron, resztki pięknych czerwonych liści zdobią aroniowe krzaki. Wczoraj podcięłam hortensje, dereń i róże. Kolorów dodają nadal kwitnące wrzosy i czerwona irga błyszcząca. W tym roku starałam się dbać o nasz ogród. Udało nam się zebrać naprawdę sporo owoców i warzyw, niestety ogórki padły ofiara zrazy, a pomidory w tunelu foliowym nie wytrzymały gorąca i nie obrodziły obficie, ale zupełnie tragicznie nie było. W przyszłym roku mam nadzieję, że uda mi się powiększyć nasze zbiory warzyw i owoców. Chcemy dosadzić jeszcze kilka drzew owocowych, derenia jadalnego i rokitnik. Przygotowałam zagonek pod zioła, chcę lepiej zająć się tym tematem w przyszłym roku. Koniec prac ogrodowych, przygotowań do zimy, więc będę mogła więcej czasu poświęcić na przeróbki odzieży, prace na drutach i moje serwetkowe zabawy.   Czas zimowy też ma swoje zalety. Ciepło w domu, zapach ciasta i robótki ręczne/dobra książka (uzbieraliśmy trochę książek w lecie na wyprzedażach, więc będzie, co czytać w zimowe wieczory), czego chcieć więcej. Staramy się żyć godnie z rytmem natury, gdy mieszkaliśmy w mieście było to trudniejsze. Teraz bliskie obcowanie z naturą daje nam możliwość dostosowania się do tego naturalnego rytmu. Nasza dietę też zmieniamy wraz z porami roku. Więcej kiszonek, tłustszych dań, by organizm dał rade ze zmianami pogody i temperatur. Sami również czujemy, ze wraz z nadejściem pory jesiennej i zimowej zwalniamy i my również. Choć nie odpuszczamy sobie zupełnie aktywności ruchowej, basen (dzięki karcie dużej rodziny mamy bardzo tanie wejścia na basen), spacery, czasem biegamy. Zdrowa dieta, sen i ruch to recepta na przetrwanie jesieni i zimy w zdrowiu. Bardzo w tym okresie zwracamy uwagę na to by się wysypiać! To jedna z ważniejszych rzeczy dla zachowania zdrowia. 


Nasz zapas witamin na zimę, po za tym słoikiem mamy jeszcze kilka pudełek suszonych jabłek. Jabłka na razie są hitem jako przekąska, jeśli im się znudzi to mogę je użyć jako dodatek np. przy pieczeniu ciasta, zrobić kompot, dodać do pasztetu itp. 

środa, 7 października 2015

Zachwyt nad darami natury......



Wiem, wiem, nudzę już Was tematem ogrodu, ale nie potrafię sobie odmówić by się podzielić z Wami moją radością. Po pierwsze zdobyłam wszystkie główne publikacje B. Gałczyńskiego „Ogród warzywny na 200 metrach kwadratowych”, „Ogród owocowy na 300 metrach kwadratowych” oraz „Ogród kwiatowy na 100 metrach kwadratowych z roślin dwuletnich i rocznych”. 


Papryka i pomidory z tunelu foliowego zebrane dwa dni temu.


Korzystając z porad zawartych w książce o uprawie warzyw, co raz bardziej mogę się cieszyć własnymi warzywami i być, co raz mocniej samowystarczalna. W tym roku zebraliśmy z własnego ogrodu około 118 kg owoców (maliny, czerwona porzeczka, czarna porzeczka, truskawki, aronia i winogrono), od sąsiadów dostaliśmy dodatkowe 40 kg aronii (nie mogli zebrać w czasie suszy, więc zaproponowali nam).  W tym roku dosadziliśmy jeszcze 5 drzew owocowych, oraz 10 krzaczków borówki amerykańskiej (udało mi się zakupić w pobliskiej szkółce w cenie 6 zł za krzaczek).  Powiększyliśmy z własnej rozsady naszą winnicę, w tym roku jeszcze nie owocowały krzaki. Również czarna porzeczka dopiero pierwszy rok owocowała, więc w przyszłym zbiory mogą być większe już. Na wiosnę zamierzmy dosadzić jeszcze brzoskwinie i morele. Gałczyński nie zaleca sadzić tych drzew jesienią, bo są dość delikatne, jeśli chodzi o mróz. W przyszłym roku chcę też maksymalnie wykorzystać mój ogródek warzywny, idąc za wskazówkami autora wyżej wymienionych książek, mam już fajne efekty. Właśnie zaczęliśmy zbiór szpinaku, nasze dzieci uwielbiają szpinak na surowo, nie przepadają za duszonym. 


Wczoraj zebrałam pierwsze 100 g własnego szpinaku z ogródka.

Wczoraj córka zabrała na zajęcia rysunku szpinak posypany prażonym słonecznikiem i dzieci wyjadły jej całość, wiele z nich jadło surowy szpinak pierwszy raz w życiu. Poprzednio zabrała suszone w domu jabłka i również rozeszły się w chwilkę. Zbieramy świeżą rzodkiewkę, którą posiałam na koniec sierpnia, sałata pod folią będzie jeszcze jakiś czas nas cieszyć. W tym tygodniu muszę zabrać jeszcze koperek do mrożenia, całkiem fajny jeszcze wyrósł, również posiany na koniec sierpnia. Już teraz rozumiem, czemu powstała grupa wskrzeszenia książek B. Gałczyńskiego, rady w nich zawarte są bezcenne mimo że zostały wydane w początkach XX wieku.  Dzięki jego radą mogę się cieszyć świeżymi, zdrowymi warzywami i owocami, a dodatkowo oszczędzać pieniążki. Zakup ekologicznych warzyw i owoców to poważny wydatek. 


Jesienne rzodkiewki z ogródka, posiane na koniec sierpnia, jemy je od 2 tygodni. 

Dziś podałam na śniadanie mężowi omlet ze szpinakiem, posypałam świeżym szpinakiem omlet na patelni, następnie zawinęłam brzegi i gotowe. Do tego pomidorek posypany pieprzem i mamy super śniadanko :) 


Oczywiście nieustająco zbieram marchewkę, nawet wczoraj do obiadu zrobiłam marchewkę na ostro do klusek śląski z sosem pieczarkowym. 

poniedziałek, 5 października 2015

Śliwki, brzoskwinie w syropie, sok z aronii i inne przetwory



Napychanie spiżarki zapasami zbliża się ku końcowi, choć nigdy nie wiadomo, co mi strzeli do głowy.  W tym roku mam wyjątkowo nawet kompoty ze śliwek i kilka słoików z brzoskwiń.  Jak mam już myśl o skończeniu przetworów to trafia się okazja zakupu owoców lub warzyw w super cenie i znowu wpadam w prace przetworowe. Skończyłam produkcję soku z aronii, zostawiłam 2 kg w zamrażarce na ewentualną nalewkę lub inny pomysł (szczerze to zapomniałam o niej i dorobiłam teorię do sytuacji, bo sokownik umyty, osuszony i spakowany na strychu już wylądował).  W tym roku pobiłam rekord zapasów na zimę, skończyły mi się zupełnie słoiki, nawet zapas ze strychu został zniesiony. Sok z aronii wylądował również w 5 pół litrowych słoikach i 2 litrowe. Uwielbiam ten czas, gdy brakuje mi półek w spiżarni na ustawianie przetworów. Jeszcze została kapusta do zakiszenia, zakup ziemniaków, cebuli, czosnku (mojego własnego mamy kilka główek tylko, a my uwielbiamy czosnek) i jabłek na zimę.  To na pewno jeszcze musimy załatwić przed 1 listopada.  W między czasie zrobimy trochę wędlin, pasztetów do zamrażarki wrzucę oraz natopię smalcu i będziemy gotowi na przyjście zimy. Opał jest zgromadzony, brykiet papierowy produkowany. W ogrodzie jeszcze trwają jesienne zbiory i prace. A przed nami uroczystość z okazji osiemnastych urodzin najstarszego syna. Goście zaproszeni, sporo nas będzie, więc muszę zająć się rozsądnym przygotowaniem tego wydarzenia, ale o tym innym razem Wam napiszę.




Na zdjęciu widać mniejszą część zapasów, bo tylko kompoty ze śliwek, soki z aronii oraz mój rarytas tegoroczny suszone pomidory zalane olejem. Przepraszam, że moje słoiczki nie wyglądają tak perfekcyjnie, ale przy tej ilości, nie miałam już zapału do ściągnięcia wszystkich kartek pozostałych po innej, wcześniejszej zawartości słoików. Nie robię wymyślnych ozdób na nakrętki, u nas przetwory pełnią rolę praktyczną, a nie ozdobną. Robię takie zabiegi przy słoiczkach, które chce komuś ewentualnie podarować, a dla naszego użytku są jakie widać. 


Przepis na śliwki w słodkim syropie.

100 g cukru na każde 300 ml wody oraz 1 goździk. Ilość starcza na jeden litr kompotu. Zagotowujemy wodę z cukrem i goździkiem, w słoiku układamy umyte (polecam na ostatnie płukanie śliwek dodać łyżkę sody, następnie wypłukać czysta wodą) i wypestkowane śliwki. Zalewamy owoce gorącym syropem, zakręcamy słoiki i pasteryzujemy przez 30 minut litrowe słoiki, zaś pół litrowe przez 25 minut. Po pasteryzowaniu wyjmujemy dokręcamy nakrętki i odstawiamy do góry dnem, aż ostygną, następnie sprawdzamy czy denko nakrętki się wciągnęło i możemy odstawić słoiki do spiżarni. Ja zrobiłam 16 litrowych słoików, będą zimą, jako dodatek do deserów, ciasta lub jako samodzielna przekąska, z syropu można będzie zrobić kompot do obiadu dorzucając np. jabłka. Podobnie wykonałam brzoskwinie w syropie (są takie jak z puszki) tylko nie dodałam goździków i proporcje zmieniłam 150 g cukru na 300 ml wody. Obrałam brzoskwinie z włochatej skórki, pozbawiłam pestek i pokroiłam na ćwiartki, resztę dokładnie tak samo jak przy śliwkach wykonałam. 


piątek, 2 października 2015

Jesienne zbiory z ogrodu



U nas jesienne zbiory trwają, wczoraj z racji przymrozków u nas zebraliśmy z krzaków winogrona i aronię. W tym roku wspaniałe były zbiory aronii łącznie zebraliśmy 56 kg, zaś winogron 44 kg. Wszystkie owoce niepryskane uprawiane z dala od drogi szybkiego ruchu, pachnące słońcem.




Wczoraj po przejedzeniu się przez dzieci winogronem nastawiliśmy z pozostałej reszty wino, zaś z aronii produkuję sok, bo nalewka i wino już z pierwszej części nastawione. Obecnie mam około 50 słoików soku z aronii, a to jeszcze nie koniec produkcji, bo czeka do przerobienia jeszcze 12 kg. W ziemie dzieci piją głównie domowe soki rozcieńczone wodą, nie piją żadnych gotowych, sklepowych napojów, po za ewentualnie sokiem z pomarańczy. 





Gorący sok spływający z sokownika, po zlaniu soku dosładzam go do smaku zagotowuję i przelewam w słoiki, dla pewności pasteryzuję jeszcze około 15 minut wszystkie słoiki z sokiem. 


Spiżarka w tym roku zapełnia się nam pięknie, aż serducho rośnie, gdy się człowiek rozgląda po półeczkach. A w ogrodzie jeszcze do zebrania włoszczyzna, pomidory, papryka, rzodkiewki i szpinak.  Tyle witamin wygrzanych w słońcu. Wyhodowanych bez użycia chemicznych dodatków. Na parapecie pięknie rośnie bazylia, muszę jeszcze posadzić szczypior, pietruszkę, miętę, cząber i kilka smacznych ziółek. Zimą z ogródka w ogrodzie przejdę na ogródek domowy, wraz z ziołowym ogródkiem pojawią się kiełki, które całą zimę dostarczają nam witamin. Wspomagać nasz jadłospis będą zapasy ze spiżarki wraz z polskimi warzywami i owocami odstępnymi całą zimę – buraki, kapusta, jabłka, ziemniaki…….. Jeszcze pozostanie nam zakup ziemniaków, jabłek na zimę oraz zakiszenie kapusty. W tle cały czas suszą się jabłka i grzybki. Taką właśnie jesień uwielbiam.


poniedziałek, 21 września 2015

Przetwory na zimę

Przetwory, przetwory!!




 Jak ja lubię czas przetworów, uwielbiam, gdy spiżarka się wypełnia kolejnymi słoiczkami. W tym roku podeszłam na spokojnie i nie robiłam np. 30 kg ogórków na raz, ale po 5 kg. Kupowałam po 5 kg papryki, dyni i przetwarzałam. Nie było to żadne obciążenie dla mnie.  Po postu przyjemna praca w kuchni.  Wiele źródeł zapowiada mroźną zimę, więc tym bardziej robienie zapasów mieszkając na wsi ma sens. Zawsze mam pod ręką przetwory. Trochę przetworów zrobiła mi teściowa, np. jabłka, których ja nie mogę ścierać, obierać z powodu alergii, a reszta rodziny chętnie zjada jabłka. Udało mi się kupić antonówki i renety, teściowa przerobiła mi ponad 10 kg owoców. Jabłka zakupiłam w cenie 2 zł za kg, do całości dodano 2 kg cukru. W zimie cena gotowych jabłek w słoiku będzie o wiele, wiele wyższa, a do tego musimy się godzić na wszelkie dodatki, skrobie itp. W domowych znam skład, jakość wykonania, w zimie super je wyjąć do ciasta lub zapiec z ryżem na kolacje.





W tym roku po raz pierwszy zrobiłam leczo w słoikach, na próbę tylko 4 litrowe słoiki, jak się sprawdzi to za rok zrobię dużo więcej. Cena papryki w sezonie, gdy kupowałam po 5 kg była 2 zł, a w zimie będzie to wielokrotność jej, a do tego mnóstwo konserwantów w oprysku na warzywie. Ogólnie papryki sporo włożyłam w tym roku w słoiki. Po za leczem, paprykę marynowaną oraz w zalewie pomidorowej z cebulą.  Papryka marynowana super nadaje się, jako dodatek do pizzy, sałatek i kanapek, zaś w pomidorach można użyć do sosu, jako dodatek do obiadu lub do gulaszu. Przed mną jeszcze zrobienie soku z aronii, na razie cześć zebranej aronii jest nastawiona na wino i nalewkę, a część w zamrażarce, pozostała jeszcze na krzaku. W tym roku będzie ogólnie z 80 kg aronii, więc przetwarzamy etapami ją. I tak pomalutku szykujemy się do zimy. Niedługo początek jesieni, w domu pachnie przetworami i ciastem ze śliwkami, dziś w kominku wesoło mruga ogień, bo ranek chłodny jest. Każda para roku niesie ze sobą cuda i wspaniałe chwile. 

środa, 16 września 2015

Ogródek - bezpłatny terapeuta



Uwielbiam swój ogródek, nie jest duży, ale sprawia mi sporo frajdy. 
Co prawda, ostatnio marchewką muszę dzielić się z nornicą. Na szczęście nie podgryza każdej, tylko zabiera w całości, więc straty są mniejsze.


Pięknie rośnie mi na razie szpinak, na zdjęciu jest z przed tygodnia, teraz po tych ulewach ładnie ruszył w górę i pojawiły się już właściwe listki.





Rzodkiewki też są odrobinę większe niż na zdjęciu.




Ogród może świetnie spełniać rolę terapeutyczną, nikt mi wcześniej tego w ten sposób nie pokazał, zawsze przyjmowałam prace w ogrodzie jak karę. A wystarczy zmienić podejście. Idę do ogrodu i biorę motykę w rękę. Jak tak sobie solidnie podziabię grządki tą motyką, to normalnie jakbym parę spuściła.  Czuję się odprężona, uwalniam myśli, skupiam się tylko na ruchu motyki. Lepsze od medytacji. Do tego wysiłek fizyczny, ruch na powietrzu, a finałowo zdrowe warzywa i owoce - czyli same korzyści. Mam gratis psychoterapię, fitness i za niewielką cenę eko warzywa. Czego chcieć więcej. :)
Nawet uprawa ziół na parapecie może być jak medytacja. A jak jeszcze otworzymy okno podczas zabiegów pielęgnacyjnych ziół, to mamy zajęcie na powietrzu. Nie da się tu dołożyć fitnessu, chyba, że będziemy w międzyczasie robić przysiady czy coś w tym stylu, ale to już zaczyna się robić jakieś dziwactwo. Ogólnie polecam nerwusom pracę w ogródku, fajna nauka cierpliwości, pokory i możliwość wyciszenia.





 A to moja papryka, która w tym roku nieźle mi obrodziła pod folią. 

środa, 26 sierpnia 2015

Ogród cd.




Uwielbiam te chwile, gdy widzę, jak mój ogród żyje. W sobotę posiałam rzodkiewkę, koperek i szpinak w gruncie, zaś pod folię druga porcję rzodkiewki i sałatę. Dziś przyglądam się, a rzodkiewka pięknie już kiełkuje. Szpinaku jeszcze nie uprawiałam, ale zainspirowana książką „Ogród warzywny na 200 metrach kwadratowych” postanowiłam spróbować. Może się uda jeszcze mieć w tym roku szpinak, a jak szczęście będzie mi sprzyjać to wczesną wiosną powinien już być. Moja rodzina lubi świeży szpinak do sałatek i kanapek.

Dziś też posiałam zakupione wczoraj w Ikei zioła. Kupiłam 3 kubeczki ziół za całe 1,7 zł, dostałam za to 3 kubeczki z podłożem do zasiania i nasionami. Pełna instrukcja była załączona. Za taką kwotę mogę spróbować uprawy ziół, zwłaszcza, że zbliża się koniec własnych ziół z ogrodu, więc trzeba zadbać o domowe uprawy. Kupiłam wczoraj również w Ikei skrzyneczki plastikowe długości 59 cm za kwotę 1,67 zł, może nie są one wysokiej, jakości, plastik dość miękki, ale czego oczekiwać w tej cenie. Będę miała na przyszły rok do rozsady pelargonii. W tym roku miałam tylko dwie skrzyneczki, bardzo fajnie ozdabiały mi taras, więc w przyszłym roku chce mieć ich więcej.

Zupełnie pochłania mnie ogród, co raz mocniej czuję się z nim związana, zaczęliśmy z mężem plany, co do części sadowniczej, obecnie mam 2 jabłonie, jedna śliwę, wiśnię (niestety dziczkę, więc tylko ozdobną pełni funkcję), winorośl, aronie, porzeczki czerwone i czarne oraz maliny. Chcemy dosadzić morelę, gruszę, czereśnię oraz wiśnię. A z krzewów pigwę i borówkę amerykańską. Mam nadzieję, że uda nam się zrealizować nasze zamiary i nasz ogród warzywny oraz cześć owocowa będą pomalutku rozkwitać i dawać nam korzyści. W tym roku z czerwonej porzeczki zebraliśmy tyle owoców, że mamy nastawione 100 l wina, czarna porzeczka owocowała po raz pierwszy, więc tylko dwa słoiczki mamy, malin zebraliśmy kilka kilogramów, dzieci już nie miały ochoty jeść, zamroziłam część, a 2 kg nastawiłam na nalewkę.


Zimą by mieć świeże „warzywa” uprawiam w kuchni kiełki, dzięki temu mam zawsze coś zielonego pod ręką. No i oczywiście zioła, które w lecie mam w ogrodzie, zaś zimą cześć suszonych z lata, oraz na parapecie świeże w domu. Znam osoby, które z niewielkiego balkonu mają całkiem spore zbiory, stosują uprawę pionową i dzięki temu mogą sporo warzyw posadzić. Moja koleżanka ma krzaki pigwy i co roku z własnych owoców robi przetwory na zimę. Ma również pomidory koktajlowe, szczypior, pietruszkę, koperek. Inni znajomi mają plantację truskawek około 50 sadzonek w pionowej uprawie. Naprawdę można sporo wyhodować na małej powierzchni. Wystarczy chcieć i być gotowym na ewentualne porażki i nimi się nie zrażać, to jest natura, a jej się nie da zaprogramować, jeśli chcemy uprawy ekologiczne prowadzić. 

czwartek, 20 sierpnia 2015

Ogród warzywny na 200 metrach kwadratowych - dziękuję!!!!



Chcę podziękować wszystkim, którzy podesłali mi książkę, której szukałam od jakiegoś czasu „Ogród warzywny na 200 metrach kwadratowych”.  Wydrukowałam i zgłębiłam pomysły w niej zawarte, mam nadzieję, na co raz większą samowystarczalność mojej rodziny.

Fragmenty z książki:
„ (……) A następnie ci ludzie, pracując po jednej godzinie dziennie w ogrodzie zyskują zdrowie, dobry wygląd i pogodę ducha. Prócz tego jeszcze odżywiają się sami i ich rodziny w znacznej części jarzynami świeżymi, czyli otrzymują pokarm najlepszy i najzdrowszy (……)
Weźmy teraz pracowników w miastach polskich: ogrodów nie mają i godziny po pracy spędzają w dusznych lokalach, na powietrzu przebywają tylko przypadkiem, odżywiają się kartoflami ozdobionymi siekaną wołowiną. (…..)
(…) praca we własnym ogródku, sport cichy jak rybołówstwo, zajmujący jak polowanie i dający zdobycz równie smaczną i pożywną, jak ryby i zwierzyna, tylko o wiele zdrowszą.
Rzadko, kto wie, że na powierzchni 200 m. kw. Można wyprodukować jarzyn tyle, że starczy ich na cały rok dla rodziny złożonej z trzech osób, jeżeli będziemy liczyć dziennie po ½ kg różnych jarzyn na osobę. (……)
Dwieście metrów kwadratowych – to przestrzeń, która łatwo nabyć i jeszcze łatwiej wydzierżawić – nie należy też większego zakładać ogrodu warzywnego, jeżeli nie możemy poświęcić mu więcej czasu pracy niż 6 godzin na tydzień.

Fragmenty pochodzą ze wstępu wyżej wymienionej książki. Książka została wydana w 1933 roku, jest to wydanie 7, czyli jak widać w ówczesnym czasie musiała się cieszyć dużym powodzeniem. Kosztowała wtedy 50 gr. Miała na celu pokazanie, że można poradzić sobie samemu dzięki pracy własnych rąk. Obecnie nastąpił powrót do samowystarczalności, wiele osób zaczyna zmniejszać powierzchnię trawników i kwitowych rabat, by uzyskać własne, ekologiczne warzywa.  Owszem warzywa są ogólnie dostępne, ale jeśli ktoś, choć odrobinę poszuka i sprawdzi ile średnio wykonuje się oprysków np. na jabłka zanim ono trafi do nas konsumentów to zapragnie posiadać własne. Kupno ekologicznych warzyw i owoców to dość spory wydatek, jest on uzasadniony, bo uprawa ekologiczna często nie jest tak wydajna jak chemiczna, oraz często plony padają ofiarą chorób i szkodników. Wiele osób często zadaje mi pytanie – czy własna uprawa jest opłacalna? Uprawiając własne warzywa i owoce mam wiedzę, jakie środki ochrony zostały na nich użyte, w jakich warunkach wzrastały, jakie nawozy użyłam w czasie ich uprawy. Warzywa są zawsze świeże, wiem, że nie zostały opryskane w celu zapewnienie świeżości w czasie transportu.  Czyli w rachunku ostatecznym zaoszczędzam naprawdę dużo pieniędzy, a do tego mam korzyści z przebywania na powietrzu i ruchu. Na początku możemy ponosić porażkę, ogrodnictwo ekologiczne to nie jest łatwa sztuka. Ostatnio czytałam o pewnej rodzinie w USA, która zupełnie jest samowystarczalna, opowiadali tam, że dopiero po 10 latach uzyskali pełną żyzność gleby i umiejętności całkowitej samowystarczalności do tego stopnia, że nawet sprzedają swoje plony. Ja mam ogródek od koło 4 lat, ziemia jest bardzo niskiej klasy, więc jeszcze długa droga przede mną do uzyskania wspaniałych plonów i bycia samowystarczalną.
Na zakończenie podam ciekawostkę – większości z nas wydaj się, że szparagi to taki nowoczesny, egzotyczny produkt. Nic bardziej mylnego, w powyższej książce opisane jest jak założyć szparagarnie. Jest ona wymiarów 3 x 5 m, bardzo mnie zaciekawiła uprawa szparagów.

Dziś znalazłam tego samego autora inną książkę w Internecie "Ogród owocowy na 300 metrach kwadratowych"


Dodam tylko jeszcze, że do prac w warzywniku nie zmuszam dzieci, na razie przychodzą i obserwują, co ja tam robię, zadają pytania i już. Uważam, że do tego trzeba w naturalny sposób dojrzeć, poczuć potrzebę. Jeśli uprawianie warzyw i owoców nie jest kwestią przetrwania to nie należy zmuszać do tego nikogo. Owszem dzieci pomagają przy pracach ogrodowych np. młodszy syn kosi trawę, córka podcina przekwitłe kwiaty, ale robią to z własnej chęci.

poniedziałek, 13 lipca 2015

Ogródek przydomowy



Pytacie jak mi idzie z ogródkiem przydomowym. No to się pochwalę, zajadamy się różnymi rodzajami rzodkiewek, cebulką ze szczypiorkiem, sałatą, pomidorami z pod foli, buraczkami oraz malinami, porzeczkami czerwonymi i czarnymi. Ogóreczki pięknie się zawiązały już, niestety coś dynia i cukinia nie wiąże owoców. Czosnek wygląda obiecująco, selery, pory oraz pietruszka nadają się już do zupki. Ale rekordowo zebraliśmy w tym roku czerwonej porzeczki 38 kg, bez oprysków, tylko obornikiem nawożonych, wspaniałych porzeczek. Mąż nastawił z nich winko, będzie przyjemnie w zimowe wieczory. Zebraliśmy już około 5 kg malin, z 2 kg nastawiłam nalewkę na zimowe szarugi. Udało się nam pierwszy raz zebrać czarne porzeczki, w zeszłym roku sadziliśmy, więc nie było ich dużo, troszkę dzieci zjadły i zrobiłam dwa słoiki na zimę. Jeśli nic się złego nie wydarzy to będziemy mieli spore zbiory winogron i aronii, jak na razie są pełne owoców. Wiosną ogród nie zapowiadał się zachęcająco, ale obecnie rozkwita pięknie i daje nam sporo polonów. Rzodkiewek żadnego roku tyle nie mieliśmy, nawet podjęłam się podania ich pieczonych, ale o tym innym razem.


A oto niektóre z naszych plonów. 


Mamy kolorowe rzodkiewki 


Czarną porzeczkę


Oraz bardzo egzotyczne rzodkiewki, o mocno pikantnym smaku. 

Wszystkie nasze warzywa są hodowane bez chemicznych oprysków, tylko i wyłącznie na naturalnych nawozach - obornik, kompost. 

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Wiosenny koperek przydomowego ogródka




Pierwsza w tym roku porcja koperku z ogródka, a ściśle to z pod foli. Koperek został wyrwany, umyty i posiekany, zapakowałam go, jak co roku w pudełka po lodach i hop do zamrażarki.




Kolejny 3 tygodnie wcześniej został posiany i już wzszedł, tym razem już nie pod folią tylko w gruncie. Mrożę każdy koperek z ogródka, potem świetnie się wyjmuje, pachnący latem i posypuje ziemniaki lub dodaje do zupy/sosu. Mam jeszcze resztki zeszłorocznego, własnego koperku bez sztucznych nawozów i oprysków. To zupełnie inna, jakość rośliny. Płacę za torebkę nasion 0,90 zł i mam pachnącą przyprawę do dań.:) Koperek można hodować wszędzie, nawet na balkonie. Polecam!




To już 500 postów, ale jesteście wytrwali i nadal czytacie. Dziękuję!!

środa, 6 maja 2015

Rzodkiewki z ogródka :)



Wcinamy rzodkiewki z ogródka aż miło. W sobotę wpadli znajomi na grilla i postawiłam miseczkę własnych rzodkiewek, zniknęły w moment. Przepyszne są w tym roku nasze rzodkiewki. Dzieci zjadają, jako przekąskę między posiłkami. Super smakują takie świeże zaraz po wyrwaniu i umyciu J




W pełni eko, bez sztucznych nawozów, oprysków utrwalaczy na czas transportu i sprzedaży :) Nawozy jakie stosujemy to obornik i własny kompost.

piątek, 1 maja 2015

Grządki z odzysku czyli nowe życie palet - recykling


Po wielu radach doświadczonych ogrodników uznaliśmy z mężem, że jest dużo rozsądku w tym by grządki zabudować drewnianą ramką. No, ale takie ramki kosztują nie mało. Zaczęliśmy zastanawiać się jak to ugryźć by koszt przygotowania ogródka nie był bezsensownie wysoki. Mąż czasem przywoził z pracy, od znajomych bezużyteczne dla niech palety. Odkładaliśmy i czasem wykorzystywaliśmy, jako listwę do wzmocnienia czegoś, jako słupek do siatki ogradzającej ogródek, a tym razem użyliśmy, jako obramowanie do grządek. Dwa dni pracowali nad tym moi dwaj z trzech mężczyzn i efekt końcowy jak dla mnie super. Koszt to tylko kilka gwoździ, a po za tym zysk, wspólna praca ojca z synem, ramki utrzymujące grządki w jednym miejscu, dzięki temu mogę łatwiej zapanować nad nawożeniem ziemi i utrzymać w porządku ścieżki pomiędzy.

Mam nadzieję, że dzięki tej zmianie będę mogła więcej zebrać warzyw i karmić ekologicznymi produktami rodzinę:)


Na zdjęciu świeżo posadzony seler (zapłaciłam za 20, dostałam 28 lubię tak)


Pod folia zamieszkały już pomidory i papryka, zaś rzodkiewki jemy ze smakiem od kilku dni, sałata oraz kaperek nieśmiało idą do góry. 


W zeszłym roku zainwestowaliśmy w wąż skraplający do szklarni, dzięki temu mamy mniejsze straty wody i czasu na podlewanie. :) Polecam. 






piątek, 20 marca 2015

Kamizelka na drutach z włóczki z odzysku


Skończyłam robić rękawiczki bez palców na pięciu drutach. Zostało mi trochę włóczki, do tego sprułam sweterek córki, który był już za mały. Najpierw chciałam zrobić tylko szare ściągacze do kamizelki, ale potem uznałam, że ten róż dobrze by było złamać jedna szarym kolorem. Gdy zrobiłam już całkiem spory kawałek dotarło do mnie, że nie wystarczy mi szarego koloru, chciałam zakupić kolejny motek (cena przystępna 6,5 zł), a tu problem, nie ma w sprzedaży dokładnie takiego koloru. Więc wybrałam opcję dołączenia trzeciego koloru, trudno mam nadzieję, że jasny szary nie będzie wyglądał źle. A jeśli to nie wyjdzie to zmuszona będę spruć całość i od początku zrobić w trzy kolory, róż, szary i jasnoszary. Mówi się trudno, trochę dłużej będę czkać na kamizelkę. 
Wczoraj robiąc porządki w szafie u syna znalazłam wełniany sweter który da się spruć i przerobić na nowo, więc czeka mnie kolejna zabawa :) Lubię takie różne robótki. 



czwartek, 19 marca 2015

Pieprz cayenne


Uwielbiamy przyprawiać prawie wszystko pieprzem cayenne, co roku sieję go i wysadzam do ogórka. Jesienią zbieram część suszę, a cześć zamrażam w kawałkach (mam do sosu potem). Przyznam, że nawet tak nieudolny ogrodnik jak ja jest w stanie uprawiać ten rodzaj papryki.

Wiele źródeł podaje, że zdrowo jest nim doprawiać dania, nie powoduje wzrostu ciśnienia, oczyszcza krew. W tym roku do posiania pieprzu użyłam foremek po jajkach. Wyłożyłam pomiędzy pokrywkę a część do jajek folię spożywczą. Mam fajną doniczkę do rozsady, a po wysadzeniu pieprzy do gruntu mogę foremki wyrzucić do kompostu (oczywiście bez foli) :)




piątek, 20 lutego 2015

Moje początki na pięciu drutach


Ostatnio wpadła mi w ręce gazeta z pomysłem na mitenki. Od dawna marzyły mi się rękawiczki bez palców. Uwielbiam nosić rękawiczki, przeszkadzają mi przy prowadzeniu auta i obsłudze telefonu, zatem mitenki to propozycja właśnie dla mnie. Przeszukałam zasoby włóczkowe, drutowe i zabrałam się do nauki robienia rękawiczek na okrągło. Nigdy wcześniej nie robiłam na drutach rękawiczek, a co dopiero do około. Chwyciłam w ręce 5 drutów i co dalej, ufff jest na szczęście internet, a tam milion filmów pokazujących krok po kroku co i jak. Większość takie rękawiczki robi na drutach z żyłką, ale zupełnie mi nie wychodziło, zaś na 5 jakoś ruszyłam do przodu. Ogólnie mam wrażenie, że pracuję na szaszłykowych patyczkach i za chwilę wybiję sobie oko. :) Ale zajęcie jest super, jedne sprułam, ale co tam, nie poddaję się i uczę się dalej. Nie mam pojęcia ile mi zajmie produkcja tej pary rękawiczek, pewnie będzie na kolejny sezon dopiero, no trudno niech i tak będzie, za to ile satysfakcji człowiek ma z takiego aktu twórczego. 


Oto moje pierwsze kroki w pończoszniczej technice ;) 








W między czasie zabrałam się za skrzyneczkę na herbatę, dawno temu dostałam od znajomego skrzyneczkę po winie i tak sobie czekała na moje zainteresowanie, 
Ale o skrzyneczce innym razem ;) 

środa, 18 lutego 2015

Sorter do kredek z pudełka po butach


Już od dawna nosiłam się z zamiarem wykonania pudełka do posegregowania kredek, ołówków itd. Dzieci przez lata sporo tego zbierają i ciągle się gdzieś to przekłada. Większość leżało w pudełku po lodach, ale zrobiły się już dwa, a co za dużo, to.....:) 
Zebrałam się w sobie i w 30 minut wykonałam pudełko do posortowania kredek, nie jest doskonałe, powinnam skrócić rolki od papieru do wysokości pudełka, ale miałam obawy, że rolki się po przygniatają. Więc zostawiłam w oryginalnej wysokości. Pudełko po butach można okleić wszystkim co na przyjdzie do głowy, fajnie wyglądało by oklejone tkaniną, folią bezbelkową, można pomalować, okleić kawałkami kolorowego papieru. Ja użyłam co miałam pod ręką, złotej foli samoprzylepnej (zakupionej 3 lata temu do budowy domku dla lalek pod choinkę dla córki), oraz wstążki z paczki która dostałam od Always w celu reklamowania produktu (zostało mi kilka wstążek). 

Pudełko przed metamorfozą




Już gotowe do użytku, część kredek na swoim nowym miejscu. 



Kolejny przedmiot który dostał nowe "życie". Uwielbiam takie zabawy ;) bardzo dużo sprawia mi przyjemności takie tworzenie, gdy powstaje coś z niczego. 


wtorek, 3 lutego 2015

Torba/chlebaczek z resztek dla dziewczynki



Uszyłam córce "chlebaczek"/torbę na zajęci dodatkowe, krótkie wycieczki by mogła zabrać coś do zjedzenia i picia lub jakieś własne drobiazgi. Torbę uszyłam ze swoich strych jeansów, chusteczki jeansowej już za małej dla córki oraz paska od torby która się kompletnie zniszczyła i został z niej tylko pasek. Podszewka została wykonana z zasłonki od teatrzyku, który dzieci dostały w prezencie wiele lat temu i tylko zasłonka została ;)  Wycięłam część nogawki z napami i wykorzystałam jako zapinanie torebki, z chusteczki naszyłam ozdobną kieszonkę do przód torby. Musze jeszcze wszyć małą kieszonkę do środka na jakieś drobiazgi, by nie ganiać ich po całym wnętrzu. Jest to pierwsza w moim życiu taka torba z podszewką i z poszerzanym bokiem, daleko jej do ideału, ale swoją funkcję spełnia i nie wydałam na nią ani grosza, użyłam moich zapasów zachomikowanych na kiedyś tam...





Na zdjęciu jest zaraz po uszyciu, jeszcze nie wyprana, więc jest trochę pognieciona. 

środa, 15 października 2014

Ubrania z SH - frajda i ekonomia


Wiele razy już pisałam o ubraniach z drugiej ręki. Musze przyznać, że kupuję tam ubrania nie tylko ze względów ekonomicznych, ale również z powodu ich indywidualności, a jeśli dodatkowo coś w nich przerobię stają się tylko moimi ciuchami. Nie lubię jak większość kobiet spotkać się na imprezie z kimś tak samo ubranym, niestety zakupy w sieciówkach mocno zbliżają nas do takiej sytuacji. Uwielbiam klimat tych sklepów, nie są to już śmierdzące, zatęchłe lokale gdzie człowiek odczuwa panikę z powodu atakujących jego zmysłów zapachów obrazów. Obecnie ubrania wiszą na wieszakach, nie cuchną stęchlizną i do tego są to markowe, dobrej jakości ciuchy. Uwielbiam ten dreszczyk w chwili gdy przekraczam próg sklepu i spoglądam po wieszakach - co dziś wypatrzę, co kupię, a do tego nie wydam fortuny. Wcześniej szukałam ubrań tylko i wyłącznie na mój rozmiar, bezsensu, ciężko kupuje się ubrania w rozmiarze 36/38 mniejsze i większe owszem, ale nie w tym, więc poddałam się i kupuję t co mi się podoba i oceniam czy da się to zmniejszyć np. Jak wracam do domu czuję się jak zdobywca, triumfalnie wyciągam zdobycz z torby i z zadowoleniem przyglądam się jej i analizuję co dalej. Zdarza mi się owszem wyszukać rozmiar, fason idealny, ale to nie zbyt często. Mam kurteczkę w wojskowym stylu w rozmiarze, kolorze i fasonie idealnym zakupioną za całe 11 zł. Lubię ubrania z SH, są już pozbawione toksycznej zawartości z produkcji, są niepowtarzalne, mają duszę i do tego kosztują niewiele. A dodatkowo jestem eko kupując ubrania z drugiej ręki, ogólnie muszę przyznać, że takie zakupy są w pełni w zgodzie ze mną - nie wydaję dużo pieniędzy, nie zaśmiecam ziemi, mam coś nietuzinkowego, mam szansę na własną twórczość i to wszystko daje mi ogromną satysfakcję. :) 

piątek, 1 sierpnia 2014

Dary z własnego ogródka - sałatka


Wczoraj przygotowałam sałatkę z tego co znalazłam w swoim ogródku plus to co miałam w domu. 
Przyznam, że co raz bardziej podoba nam się posiadanie własnego kawałka ziemi, na której uprawiamy warzywa i owoce. Pod folią mamy pomidory, zaś w ogródku buraki, fasolę, szczypiorek, kabaczka, cukinię, marchewkę, pietruszkę, selera, pora, kapustę pekińską i czerwoną, rzodkiewkę, koperek, sałatę. Po za tym w ogrodzie rosną krzaki malin, porzeczek czerwonych, białych i czarnych oraz aronii i winogron, truskawki. Niestety drzewa owocowe u nas się nie sprawdziły. Wczoraj poszłam do ogródka zerwałam liście buraków, sałatę, szczypior i pomidory, w domu miałam cebule i ogórka zielonego. Pokroiłam pomidory, cebulę i ogórki w kostkę, sałatę i liście buraka porałam na kawałki, szczypiorek posiekałam drobno, wszystko zalałam sosem - 2 łyżki oleju rzepakowego, 2 łyki octu winnego, 1/2 łyżeczki ziół prowansalskich i odrobina czarnego pieprzu. Wymieszałam i pycha, cała rodzina wcinała, aż miło było patrzeć. Do tego były frytki domowe i pierś z kurczaka opiekana na patelni z przyprawami. Obiad niemal królewski :)  Myślę, że w przyszłym roku jeszcze z większym zapałem przystąpię do pracy w ogrodzie. Mam dzięki temu zdrowe warzywa bez dodatków chemicznych, nawozy stosuję naturalne i nie używam chemicznych oprysków. Daje mi to satysfakcję, oszczędza pieniądze i mogę się zrelaksować dłubiąc w ziemi. 
Kiedyś nie cierpiałam pracy w ogrodzie, ale jak widać na wszystko przyjdzie czas. Obecnie wiele rzeczy których nie lubiłam wcześniej robić sprawia mi frajdę, nawet zmywanie ręcznie naczyń potrafi mnie zrelaksować, a kiedyś dostawałam przy tej czynności szału. :) 
Dziś nareszcie pada wyczekiwany deszcz, trawnik w ogrodzie mocno został uszkodzony przez ostatnie upały. Udało nam się wczoraj ściąć lawendę i porobić bukieciki by zawisły w przyszłości w  szafach, więc niech dziś pada i leje, niech ziemia się śmieje........


Ostatnio spotkała nas katastrofa, padła nam 14 letnia zamrażarka, musimy niestety zakupić nową, czas zrobić zapasy na zimę, a tu nie ma gdzie ich pakować. Dzieci przypominają o wędlinach i pasztetach, a gdzie je zamrozić? No cóż, trzeba się będzie jakoś zorganizować....