W życiu Tosi i Dyzia nastąpiła rewolucja. Pojawił się PIES ;) No dobra...pekińczyk, ale jakby nie patrzeć, jest to jakaś forma psa ;) Głównie moja mama chciała właśnie takiego. Mały i niekłopotliwy do miasta. No i najlepiej jakiś porzucony.... Od kilku miesięcy obserwowaliśmy podopiecznych
Plaskatego Azylu, a Panie z Fundacji pomagały w wyborze takiego, który będzie miał największe szanse na dogadanie się z kotami.
Tutaj wątek na fb:
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.878865238828531.1073741893.493726887342370&type=3&comment_id=906197176095337¬if_t=photo_album_comment
I tak trafiła do nas Ada.
Adę przygarnęli do siebie WSPANIALI LUDZIE. Miała szczęście! Mieszkała z dwoma dużymi psiakami oraz z dwoma kotami, a także z małym dzieckiem.
Ada długą podróż zniosła dobrze i spokojnie. Na początku była trochę pobudzona i zdenerwowana. Ponieważ cierpi no chorobę lokomocyjną, nie obyło się bez wymiotów, ale później już spokojnie spała na moich kolanach.
Ciekawe co sobie myślała.... Jacyś obcy ludzie ją zabrali i wiozą w nieznane....
Na pierwszym postoju zrobiła siku i zawarczała na pieska kręcącego się przy stacji benzynowej. Pekiński charakterek to pekiński charakterek. Kolega dostał kilka psich chrupek i pojechaliśmy dalej. Resztę drogi Ada siedziała z moim tatą na tylnym siedzeniu. Bardzo grzecznie spała w psim posłanku. Budziła się jedynie na zapach jedzenia ;)
Po czterech godzinach była już w swoim nowym domu. Moja mama jest zachwycona ;)
Od razu zlokalizowała kota. Dyziu biedak trząsł się jak galareta! To jest taki tchórz!
Merdała ogonkiem i nie rozumiała, dlaczego te kotki nie chcą się z nią przywitać
Tosia była raczej spokojna, ale spoufalać się nie chciała z takim kosmitą....
Dyziu schował się za kwiatkami na parapecie i udawał, że go nie ma
A Ada wyniuchała kocie miski ;)
Ciąg dalszy na pewno nastąpi... ;)