W marcu było czuć już w powietrzu wiosnę. Dłuższe dni, ciepłe powiewy i więcej słońca, a także pierwsze wiosenne burze! My jednak postanowiliśmy przedłużyć sobie zimę i wybrać się w krainę zasypaną śniegiem, czyli do Szklarskiej Poręby. W takich okolicznościach zima jest piękna i ma sens ;) I jak nie lubię zimy, to mogłam nacieszyć oczy nieskazitelną bielą i wypełnić kartę w aparacie cudownymi krajobrazami....
I troszkę wiosny, żeby nie było ;)
Natomiast kotki w tym czasie spędzały czas w domku, pod opieką "babci", dzięki czemu Witek miał przerwę w diecie. Dałam mojej mamie instrukcję, ile kotki mają dostawać, jak często i którego jedzonka. Po czym za kilka godzin miałam telefon: "Przemyślałam to wszystko, co mi powiedziałaś....zwariowałaś, przecież one będą głodne przy takim dawkowaniu! Ja im dam po swojemu". Zaniechałam jakiejkolwiek dyskusji z mamą, w końcu przez 4 dni nie mogły przytyć aż tak bardzo ;) niech też mają wakacje.
Co robi kociara na spacerze? Szuka kotów ;) Czasami udaje się jakiegoś zauważyć, ale takich, które dają się pomiziać jest niewiele. Tutaj spotkanie z dobrym znajomym!
Ksenia z Witkiem ostatnio wstają jak na zawołanie, codziennie o 4:15. Chyba mają jakieś wewnętrzne budziki, nastawione na konkretną godzinę. Ptaszki od rana ćwierkają, co na pewno nie pomaga im w spokojnym dospaniu, chociażby do 5:30....
Poza tym Ksenia codziennie godzinami płacze pod szafą, żeby jej otworzyć. Drapie dywan i się pod nim chowa. Chyba weszła w jakiś etap rozwojowy pod tytułem "mały maruder".
A może zaczyna dojrzewać? Innych oznak zbliżającej się rujki nie odnotowałam.... Z jednej strony chciałabym, żeby było to już za nami, ale z drugiej, niech jeszcze będzie beztroskim dzieckiem, które nie musi iść pod skalpel....
Marzec kończy się zmienną pogodą, a dla mnie ciężkim czasem zmęczenia. Mam nadzieję, że kwiecień przyniesie wreszcie słońce i ciepełko, które pozwoli naładować akumulatory....