Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mity o kotach. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mity o kotach. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 3 września 2020

obalamy mity o kotach cz. 6 - kot się nie wita

Kolejnym mitem, z jakim się spotkałam całkiem niedawno, jest przeświadczenie, że kot nie wita się ze swoim opiekunem. Kiedy wspomniałam w rozmowie, jak koty wychodzą na powitanie, moja znajoma była bardzo zaskoczona tym faktem.

Skąd zatem ten mit? Może chodzi o porównanie ekspresji powitania psa i kota. Wiadomo, że pies wita swojego opiekuna w zupełnie inny sposób. Skacze, piszczy, liże, kicha, co jest bardzo widoczną radością i sygnałem pod tytułem "jak się cieszę, że wróciłeś, strasznie za tobą tęskniłem". To, że kot nie skacze z radości po nas, nie oznacza, że nie cieszy go nasz powrót do domu ;)

 

Jak witają mnie moje koty? Zawsze wychodzą na powitanie pod drzwi wejściowe, czasami już na klatce słyszę miauczenie Witka. Kiedy wchodzę do mieszkania Ksenia z podniesionym ogonem ociera się o moje nogi. To jest wyraźny sygnał zadowolenia. Czasami, kiedy wracam do domu, a Ksenia jest na balkonie i przegapi moje przyjście, a usłyszy mój głos, szybko przybiega na przedpokój, żeby się przywitać. Po moim przyjściu chodzą za mną, wchodzą nawet do łazienki ;)


Nie wiem czy tak zachowują się wszystkie koty, ale nawet jeżeli Twój kot nie wychodzi na powitanie Ciebie, nie martw się. To wcale nie oznacza, że Cię nie kocha ;) Ale nie generalizujmy, że koty nie witają swoich opiekunów. Widzę na FB i Instagramie, że wiele kotów wychodzi na powitanie swojego ukochanego człowieka.

wtorek, 11 sierpnia 2020

obalamy mity o kotach cz.5 - kotka musi mieć kocięta

Nie miałam w planie kolejnej części z tej serii, ale jak to przeważnie bywa, życie przychodzi z tematami. Nie wiedziałam, że w dzisiejszych czasach mit, że kotka przynajmniej raz w życiu powinna mieć młode, nadal ma się tak dobrze. Takie przekonanie krążyło w czasach, kiedy byłam uczennicą szkoły podstawowej, czyli wiele, wiele lat temu. Pamiętam, że wszyscy psiarze próbowali przekonać nas, że nasza suczka powinna mieć młode.... Po co? Ano dla zdrowia!

Dzisiaj już powszechnie wiadomo, że takie gadki można włożyć między bajki, a ludzie masowo kastrują swoje domowe zwierzęta, właśnie między innymi dlatego, żeby nie rozmnażać ich bezsensownie i dla ich zdrowia.

Temat zrodził się u mnie, po wpisie na Instagramie pewnej znanej osoby. Zapewne kociarze będą wiedzieli o kogo chodzi. Mianowicie pani Justyna Steczkowska zamieściła w sieci ogłoszenie, że szuka domu dla kociaka, którego urodziła jej kotka. No i się zaczęło......

screen Instagrama Justyny Steczkowskiej

Jak już kiedyś wspominałam, kocie środowisko w mediach społecznościowych jest dość radykalne... W tym przypadku również ostro zareagowało i pani Justyna została mocno zaatakowana. I ja to rozumiem. Wiele organizacji, fundacji, jak i prywatnych ludzi wręcz wypruwa sobie żyły, żeby ogarnąć teraz masowe ilości kociąt, leczą je i szukają im domów, co wcale łatwe nie jest i pochłania ogromne koszty finansowe, jak i fizyczne i czasowe. Nie dziwię się, że postawa celebrytki ich mocno zbulwersowała.

Ale z drugiej strony, nie edukujmy ludzi hejtem i nagonką. To nie będzie aż tak skuteczne, jak po prostu informowanie, informowanie i jeszcze raz informowanie. Widać, mity i bzdury mają się dobrze i trzeba z nimi walczyć, ale nie w radykalny i chamski sposób, a tylko i wyłącznie spokojnym tłumaczeniem i edukowaniem ludzi, używaniem merytorycznych argumentów.

Nagonka prowadzi tylko i wyłącznie do sytuacji, że ludzie dzielą się na dwa obozy: atakujących i broniących. I zatraca się meritum sprawy. Bo broniący nawet nie zadadzą sobie trudu sprawdzenia, o co cała afera. Osoba, którą lubię, obserwuję, jest atakowana, więc będę jej bronić. Nieważne co zrobiła, trzeba ją obronić przed wszędobylskim hejtem.... A chodzi o to, żeby ludzie wiedzieli co było nie tak, żeby im wytłumaczyć jakie zachowanie jest lepsze. Bo przecież w tym wszystkim nie chodziło o panią Steczkowską, tylko o szeroko rozumiane dobro kotów. A w całej akcji akurat ta sprawa zeszła na drugi plan.

Więc, obalamy mit, jakoby kotka musiała w swoim życiu zaznać macierzyństwa. Nie musi! Będzie szczęśliwa i nie będzie z tego powodu cierpieć, chociaż i takie zdania słyszałam. Zwierzęta działają instynktownie, jak natura umożliwia im prokreację, to do tego dążą. Ale jeżeli kotka jest wykastrowana, to wierzcie mi, nie myśli całymi dniami o tym, jak to okrutni ludzie pozbawili ją możliwości zaznania macierzyństwa. Przyjmuje życie takim jakie jest tu i teraz, ciesząc się beztroską.


Ksenia jest wykastrowana, chociaż tak naprawdę nie miałaby okazji nigdzie zajść w ciążę, ponieważ jest kotem niewychodzącym. Zatem po co kastracja? Dla zdrowia! Nie będzie się męczyła podczas rujki i ma szansę uniknąć poważnych chorób. Dla mnie było oczywiste, że moje koty będą wykastrowane. Ale nie dla wszystkich opiekunów zwierząt jest to naturalne, dlatego trzeba ludzi edukować.

Pani Steczkowska post z kotkiem usunęła. A kilka dni później zrobiła na Instagramie live'a z kocią behawiorystką. Wytłumaczyła się wtedy, że mocno wierzyła w to, że kotka musi urodzić. Teraz kotka jest już wykastrowana. Niestety takich przykładów niewiedzy i lekkomyślności jest więcej, ponieważ kolejna celebrytka Maria Sadowska także ochoczo pochwaliła się małymi kotkami na Instagramie. Tak więc w kwestii edukacji ludzi jeszcze wiele do zrobienia....

screen Instagrama Marii Sadowskiej

sobota, 20 czerwca 2020

nieszczęśliwe koty domowe

Dzisiaj Wam pokażę moje koty, nieszczęśliwe koty, bo zamknięte w mieszkaniu....


Ten mit, żeby nie powiedzieć, totalna bzdura, ma się świetnie. Wielu, naprawdę wielu ludzi nadal sądzi, że tylko kot wychodzący może być w pełni szczęśliwy. I jak słyszę te bzdury, powtarzane wcale nie rzadko, to chce mi się wyć.



Czasami myślę sobie, że opuszczę wszystkie FB grupy dotyczące kotów. Wcale nie gromadzą pozytywnych opiekunów kotów, którzy chcą się między sobą dzielić poradami dotyczącymi kotów czy opiniami na temat różnych kocich przedmiotów, czy po prostu wyrywkami codziennego życia z kotami. Te grupy służą głównie zamieszczaniu ogłoszeń z serii znalezione/zagubione. Często pojawiają się posty pokazujące martwe zwierzęta, potrącone przez samochody. Najwięcej agresji wzbudzają we mnie posty z serii "zaginął kot wychodzący, zawsze wracał, ale nie ma go już trzeci dzień i zaczynamy się martwić". 



Ludzie są święcie przekonani, że kot MUSI wychodzić. Bo przecież taka jego natura, musi obejść swoje terytorium, zapolować, zażyć ruchu..... Serio?????????



Czy jest sens tłumaczyć, że kot NIE MUSI wychodzić. Że kot mieszkający 24/24 w mieszkaniu może i jest szczęśliwy? Czasami mam wrażenie, że plucie się na ten temat nie ma większego sensu. 


Wypuszczanie kota w środku miasta, w pobliżu ruchliwej ulicy, to skazywanie go na pewną śmierć. Wcześniej czy później taki kot nie wróci.... Może zaznać krzywdy ze strony człowieka, innego zwierzęcia lub samochodu. Może zginąć na miejscu, ale może umierać w męczarniach i bólu przez wiele godzin. Serio, wypuszczasz kota z miłości do niego??? No to mamy w takim razie inne pojęcie miłości....



Niektórzy twierdzą, że mieszkają w zielonej okolicy, ruchliwa ulica jest bardzo daleko. W takich okolicznościach przyrody na pewno jest bezpieczniej.... Ale wielu nie zdaje sobie sprawy, jaki dystans pokonuje kot. Może tylko się wydawać, że ruchliwa ulica jest daleko... Poza tym jest jeszcze inny problem. Pomijając fakt, że kot może zginąć pod kołami samochodu, weźmy jeszcze pod uwagę inne zagrożenia, jak trutki, ludzi agresywnych w stosunku do zwierząt czy psy i inne dzikie zwierzęta. To wszystko może spotkać naszego mruczka.



Jest jeszcze jedna ważna kwestia i argument za tym, aby jednak kota nie wypuszczać wolno. Nasz milusiński to drapieżnik i łowca. Pomimo, że ma drogą i smaczną karmę w misce, nie odmówi sobie zapolowania na ptaszka, gryzonia czy inne drobne stworzenie. Tak każe mu natura. Koty domowe, wypuszczane na ulice i do ogrodów sieją spustoszenie wśród ptaków, małych ssaków i gadów. Co innego, jak wolnożyjący kot upoluje, żeby przeżyć, a co innego, kiedy domowy kot upoluje dla rozrywki. 


Kot żyjący w domu nie zna innego życia, jak to, które mu stworzymy. Nie tęskni za czymś, czego nie zna. Jego całym światem jesteśmy my i nasz dom. To mu wystarcza. Popatrzcie na te koty, one są szczęśliwe. Ja nawet w to nie wierzę, ja to wiem!!! Stwórz kotu ciekawy dom, pełen miłości, zabawy i wygodnych miejsc na drzemkę. To mu wystarczy.


 Nie puszczajcie kotów samopas. To naprawdę jest dla nich niebezpieczne.... 

W poście zdjęcia kotków, które siedzą w domu. Wyglądają na nieszczęśliwe?????


czwartek, 10 października 2019

obalamy mity o kotach cz.4 - rzeka pełna mleka

Ten mit, o tym, że podstawowym napojem spożywanym przez koty, jest mleko, ma się wyjątkowo świetnie. Dlaczego?????



Julian Tuwim

Miauczy kotek: miau!
- Coś ty, kotku, miał?
- Miałem ja miseczkę mleczka,
Teraz pusta jest miseczka,
A jeszcze bym chciał.
Wzdycha kotek: o!
- Co ci, kotku, co?
- Śniła mi się wielka rzeka,
Wielka rzeka pełna mleka
Aż po samo dno.
Pisnął kotek: piii...
- Pij, koteczku, pij!
...Skulił ogon, zmrużył ślipie,
Śpi - i we śnie mleczko chlipie,
Bo znów mu się śni.


Niestety nic bardziej mylnego! Mleko, zwłaszcza krowie, może być dla naszego kota szkodliwe. 
Mały kot pije mleko swojej mamy, jednak w miarę rozwoju, enzym odpowiedzialny za trawienie mleka zanika i kot przestaje tolerować mleko. Mogą się pojawić zaburzenia żołądkowo-jelitowe, biegunki i nudności. Koty chętnie piją mleko, dlatego możemy mieć złudne przeświadczenie, że jest to dla nich dobre. Jak już chcemy podać kotu mleko, to kupmy to specjalne, dedykowane kotom. Takie mleko trzeba podawać także małym kotkom, które straciły mamę. Wiele lat temu mieliśmy do wykarmienia małego kota. Byłyśmy z mamą zupełnie zielone w tej tematyce, więc co zrobiłyśmy? Zaserwowałyśmy maluchowi krowie mleko. Biedakowi wyłysiał ogon od tłustego krowiego mleka! Na szczęście w porę trafiłyśmy na dobrego lekarza, który nas uświadomił, że mleko 3,2% to kiepski pomysł... 
Podstawowym napojem dla kota powinna być woda, świeża, dostępna ciągle i często zmieniana ;) Zwracajmy uwagę i obserwujmy czy nasze koty piją wodę. Jeżeli nie, należy zwrócić uwagę, bo może nasz kot lubi wodę na przykład z lejącego się kranu. Wtedy można kupić kotu fontannę, gdzie woda krąży i zachęca kota do picia. Można dolewać kotu wodę do mokrej karmy, wtedy jesteśmy pewni, że kot jest odpowiednio nawodniony, co dobrze służy układowi moczowemu naszego mruczka. Ja tak często robię moim kotkom, więc jedzą niemal zupę z mokrej karmy ;) 

 

piątek, 10 maja 2019

obalamy mity o kotach cz.3 - kot zawsze spada na cztery łapy

Czy znane powszechnie stwierdzenie, że kot zawsze spada na cztery łapy, jest prawdziwe?


Koty posiadają niesamowity zmysł równowagi, my ludzie o takim możemy jedynie pomarzyć. Nie będę  Wam tutaj wyjaśniać mechanizmu działania tego zmysłu, ale powiem, że jest on niezwykle interesujący. Osoby zainteresowane odsyłam do książki "Co wie twój kot?" (recenzja tutaj). 


Koty chodzą po wąskich krawędziach, utrzymując równowagę, przeciskają się przez niewielkie otwory, spadając przekręcają tułów, a to wszystko dzięki elastycznemu grzbietowi. Upadek na łapy fachowo nazywany jest "odruchem prostowania się". Kot tak przekręca tułów, że pierwsze z ziemią stykają się przednie łapy, potem reszta ciała. Odruch ten jest wrodzony i koty nie muszą się go uczyć, a w pełni wykształca się już w szóstym tygodniu życia kota.

W takim razie, czy kot chodzący po poręczy balkonu usytuowanego na szóstym piętrze, jest całkowicie bezpieczny? Nawet, gdy powinie mu się łapka, spadnie na łapy, otrzepie futerko i wróci do domu? No niestety, to tak nie działa.


Pomimo wielu krążących opowieści, jak to koty spadały z dużych wysokości i nic im nie było, takie historie wkładam między bajki. Nie wierzcie w to, że kot zawsze spada na cztery łapy i nie odnosi żadnych obrażeń. W mediach co jakiś czas pojawia się informacja, że dziecko wypadło z trzeciego piętra z okna i jakimś cudem nic mu się nie stało. Całkiem niedawno w moim mieście miał miejsce tragiczny w skutkach pożar mieszkania. Ucierpiała w nim młoda dziewczyna, która wypadła z okna z szóstego piętra. I jakimś szczęśliwym zrządzeniem losu nie złamała kręgosłupa... Czy te przypadki dowodzą tego, że ludzie spadają z dużych wysokości i nie odnoszą żadnego uszczerbku na zdrowiu i życiu? Cuda i szczęśliwe przypadki się zdarzają, nie są regułą. W Internecie krąży też mnóstwo historii kotów, które wypadły z okna i doznały paraliżu czy śmierci. Tak chyba dla równowagi tych cudownych historii... Sama wpłacałam pieniądze na rehabilitację pewnego kota, który spadł z balkonu. Ledwo przeżył, był sparaliżowany... Coś strasznego! Bardzo dobry wpis poczyniła swego czasu Gosia z bloga ZA MOIMI DRZWIAMI (przeczytaj tutaj). 


Często słyszę, że koty przecież nie skaczą namiętnie z wysokich pięter, bo nie są głupie i czują wysokość. Wcale nie twierdzę, że koty masowo skaczą dla rozrywki, ale to są jednak zwierzątka, które nie zawsze kalkulują i przewidują skutki swojego działania. Działają spontanicznie i instynktownie, polują na ptaki i owady i niestety, podczas takiego polowania kot może się zapomnieć, stracić równowagę i tragedia gotowa. Młody kot nie ma doświadczenia, działa bardzo porywczo jak tylko zobaczy interesujący do upolowania obiekt i także może spaść z dużej wysokości. 


Duże znaczenie ma też podłoże na którym ląduje kot. Czy wierzycie, że kotu nic się nie stanie, kiedy spada z piątego piętra, z prędkością prawie 100 km/h i ląduje na betonie? Nawet jeżeli kot przeżyje taki upadek, przeważnie ma obrażenia wewnętrzne, jest zdezorientowany i przestraszony, może się zaszyć w niedostępnym dla nas miejscu i cierpieć potwornie. Odpowiedzialni i kochający opiekunowie zabezpieczają okna i balkony tak, aby były one bezpieczne dla pupili.



Powiem na swoim przykładzie, że nigdy nie spałam tak spokojnie, jak teraz, kiedy mam zabezpieczone okna i balkon! W sumie to nie wyobrażam sobie, żeby koty spędzały czas na balkonie, na którym nie ma siatki. Spacerując po różnych osiedlach z zadowoleniem zauważam, że zwiększyła się ilość osiatowanych balkonów. I z przerażeniem zawsze gdzieś dostrzegam kota siedzącego na zewnętrznym parapecie, gdzie siatki nie ma. Myślę, że bardzo wolno zmienia się nasza mentalność w tej kwestii. I wielu innych.... Ale o tym następnym razem ;)



sobota, 9 marca 2019

obalamy mity o kotach cz.2 - koty to złośliwe bestie

Kto się nie spotkał ze stwierdzeniem, że koty to złośliwe stworzenia? To chyba najpopularniejsza bzdura rozpowszechniana przez ludzi, którzy kompletnie nie znają kotów...


Skąd się bierze to krzywdzące stwierdzenie? Chyba stąd, że słyszymy, jak to kot komuś nasikał do butów (niejednokrotnie miałam nasikane do butów ;)), zrobił kupę na łóżku czy podrapał coś lub kogoś. I na pewno zrobił to z czystej złośliwości, mściwości, zazdrości czy nienawiści. A wszystkie te stany emocjonalne to czysto ludzkie uczucia, których koty nie odczuwają...


Nawet najcudowniejszy, najmądrzejszy, ten nasz kot, którego kochamy najbardziej na świecie, jest zwierzęciem, po prostu jest KOTEM. Nie odczuwa skomplikowanych uczuć i emocji, tych typowo ludzkich. Ale na pewno odczuwa mniej skomplikowane emocje takie jak radość czy smutek, miłość, tęsknotę i ból. Na podstawie tych uczuć przejawiają zachowanie, które my ludzie interpretujemy i nadajemy mu sens, którym koty się nie kierują w swoim toku myślenia.


Jeżeli kot nasikał poza kuwetą, to najprawdopodobniej ma problemy zdrowotne, kuweta jest brudna i śmierdząca lub nie odpowiada mu żwirek. Jeżeli drapie nam meble, to nie dlatego, że chce zrobić nam na złość, ale dlatego że taką ma naturę, a jego potrzeby nie są odpowiednio zaspokajane. Pamiętajmy o tym, zanim ukarzemy kota za jego zachowanie, sprawdźmy dlaczego tak, a nie inaczej się zachował.



Myślę, że temat jest bardziej rozbudowany i skomplikowany i nie da się go wyczerpać w tak krótkim wpisie. Ale specjalnie nie rozbudowałam tematu, ponieważ mam kilka książek o kocim zachowaniu, które na pewno rozwiążą wiele kwestii i wątpliwości ;) Na pewno z wnioskami podzielę się z Wami tutaj. A tymczasem życzę wszystkim udanego i słonecznego weekendu!

środa, 20 lutego 2019

obalamy mity o kotach cz.1 - kot w pustym mieszkaniu

Mamy XXI wiek. Wszystko się rozwija, technika, medycyna. Ogólnie postęp cywilizacyjny jest duży i szybki. Ludzie są coraz lepiej wykształceni, przybywa nam magistrów i doktorów. A pomimo to, pewne mity, stereotypy i przesądy mają się świetnie. Nie wiem jak to jest możliwe. I mówię tutaj nie tylko o mitach dotyczących kotów, ale ogólnie. Nie rozumiem, jak ludzie mogą wierzyć w jakieś głupie zabobony i powtarzać te głupoty. Ostatni przykład? Już wiem, ostatnio zostałam uświadomiona, dlaczego na moim koncie nie gromadzą się miliony. Zawsze myślałam, że żeby dobrze się wiodło, trzeba ciężko pracować, albo przynajmniej pracować i oszczędzać... a tu się okazuje, że wystarczy w wigilię wykąpać się w pieniądzach! Voila!!! Ot cały sekret, tyle lat zmarnowanych....


Ale wróćmy do kociego tematu. Postanowiłam rozprawić się z najgłupszymi mitami i stereotypami dotyczącymi kotów. Słyszę je na okrągło i szczerze mówiąc mam już trochę dość.... Już nawet nie chodzi o to, że powiela się głupoty, ale są to niekiedy stwierdzenia bardzo krzywdzące i stwarzające zagrożenie dla kota.



Ostatnio usłyszałam, że ktoś myśli o zwierzątku dla dziecka. Piesek to duży obowiązek, bo przecież trzeba wychodzić na spacery, więc kupmy sobie kotka. Kotek może zostać sam w mieszkaniu na kilka dni, bo jest samoobsługowy....

Nie, ludzie! To tak nie działa! Kot nie może zostać na kilka dni sam w mieszkaniu! A przynajmniej nie powinien. To łączy się ze stwierdzeniem, że przecież kot przywiązuje się do miejsca, nie do człowieka, więc wszystko mu jedno czy jest z opiekunem czy sam, grunt że w swoim mieszkaniu z pełnymi miskami.


Chyba już swoją opowieścią na temat moich relacji z Witkiem udowodniłam, że kot ogromnie przywiązuje się do człowieka! Kocha go i wita, zadowolony, że opiekun wrócił do domu. Codziennie mam pod drzwiami komitet powitalny. Poza tym większość kotów lubi mieć czystą kuwetę, a same sobie jej nie posprzątają, kiedy zostaną same. Koty, nawet te niedotykalskie, lubią być w pobliżu swojego człowieka, czuć jego obecność. Kot pozostawiony sam sobie, będzie się nudził, może coś zniszczyć i popaść w depresję.


Jeżeli planujemy wyjazd powinniśmy zagwarantować naszemu kotu w tym czasie opiekę. Najlepiej jak do kota będzie ktoś przychodził, żeby go nakarmić, posprzątać w kuwecie i pobyć z kotem. Drugim rozwiązaniem jest powierzenie kota komuś, kto zabierze go do siebie. Najmniej stresującym jest dom bez innych zwierząt. Znam takie przypadki i wiem, że to rozwiązanie dobrze się sprawdza. W ostateczności pozostaje koci hotel. Takie przypadki też znam, że znajoma zostawiła w takim hotelu kota i miał się dobrze. Osobiście nie zrobiłabym tego swoim kotom, ale pewnie dlatego, że mam możliwość, aby miały opiekę w swoim domku. Każde rozwiązanie jest lepsze od pozostawienia zwierzęcia w całkowitej samotności.