Jak mam napisać recenzję, żeby przekazać Wam wszystkie
zalety tej książki? Bo „Dziedzictwo” Katherine Webb to jedna z najlepszych
książek, jakie przeczytałam w tym roku!
Kiedy umiera Meredith, jej rezydencję dziedziczą wnuczki-
Erica i Beth. Pod jednym warunkiem- muszą tam zamieszkać. Erica namawia siostrę
i przenoszą się do domu, w którym kiedyś spędzały każde wakacje i który był dla
nich najszczęśliwszym miejscem na świecie. Do dnia, kiedy zniknął ich kuzyn. I
nigdy się nie odnalazł. Erica uważa, że starsza siostra do tej pory obwinia się
o tę sytuację i przez to cierpi na depresję. Ma nadzieję, że jeśli uda jej się
dowiedzieć, co się naprawdę stało, pomoże siostrze poradzić sobie ze
wspomnieniami. Problem w tym, że sama prawie nic nie pamięta z tego dnia, ale
czuje, że zniknięcie ma związek z jeziorkiem leżącym na terenie posiadłości. Kobieta
nie posiada się z radości, kiedy spotyka ich wspólnego uwielbianego przyjaciela
z dzieciństwa, Cygana Dinny’ego. Teraz i jego i Beth zamęcza pytaniami o tamten
dzień, ciągle mając nadzieję, że opowiedzą jej, co się naprawdę zdarzyło.
Nie jest to jedyna tajemnica, którą skrywa to miejsce.
Podczas sprzątania Erica odkrywa stare listy, które przenoszą nas na Dziki
Zachód. Poznajemy historię Caroline, matki Meredith. I choć Erice nie uda się
odtworzyć całego jej życiorysu, jednak dokonuje niezwykłego odkrycia.
Lubicie historie rodzinne? Ja uwielbiam! Szczególnie takie z
ukrytymi tajemnicami. Dlatego jestem absolutnie zachwycona książką Katherine
Webb. Historia jest prowadzona w dwóch przedziałach czasowych. Zaczyna się od
wątku Caroline. I na przemian z historią jej prawnuczek, poznajemy trudne życie
delikatnej kobiety na początku XX wieku w Ameryce. I choć czytałam wiele
książek o Dzikim Zachodzie (bo wiecie… byłam zakochana w Winnetou i czytałam
wszystkie książki Karola Maya), to nigdy nie spotkałam się z sytuacją, że
dziewczyna z dobrego domu wychodzi za mąż za farmera i jedzie za nim na prerię.
Całe życie mieszkała w mieście, teraz na pustkowiu, z wszechobecnym piaskiem. I
choć kochała męża i nie mogła narzekać na brak jego miłości, jednak obce
miejsce i Indianie, których się bała, sprawiały, że czuła się coraz gorzej. Z
ciekawością śledziłam jej losy,próbując odkryć powód dla którego znalazła się w Anglii i
założyła nową rodzinę.
Z Ericą chętnie wspominałam wakacje. Pełne swobody,
szczęśliwe. Spędzaliście wakacje na wsi? Na pewno odnajdziecie się w tej
atmosferze, która powoli nabiera tajemniczości. Denerwuję się o bierność Beth,
jej brak walki o syna. I niechęć do podzielenia się wspomnieniem z dnia
zaginięcia kuzyna, powodowaną troską o siostrę.
W powieści nie zabrakło miłości. Macierzyńskiej, siostrzanej
i tej romantycznej. Autorka wspaniale połączyła historię rodzinną z miłością,
dramatem i tajemnicą. Stworzyła świetną powieść, od której wprost nie można się
oderwać i której nie można nic zarzucić. No może tylko to, że jedna z kartek
była ostatnia i nie można jej czytać w nieskończoność.
"Dziedzictwo" było dla mnie idealną książką. Kiedy odłożyłam ją w nocy, żeby rano jakoś wstać do pracy, to i tak nie mogłam spać i mnożyłam w głowie możliwe scenariusze. I choć były mniej lub bardziej szalone, nie udało mi się odgadnąć zamiarów pisarki. Jeśli kiedyś wymienię Wam moją książkową TOPlistę, ta pozycja na pewno się tam znajdzie:)
Zdecydowanie polecam!
Druga książki Katherine Webb:
- Echa pamięci
Książka bierze udział w wyzwaniach:
- Przeczytam tyle, ile mam wzrostu