Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historia. Pokaż wszystkie posty

sobota, 25 lipca 2015

Aleksander Sołżenicyn - Oddział chorych na raka

Paweł Nikołajewicz trafił do szpitala z guzem na szyi. Choć boi się używać słowa „rak”, sąsiedzi w szpitalnym pokoju szybko i bezlitośnie go diagnozują. Czy Paweł Nikołajewicz, oddany pracownik i lojalny członek partii powinien być ulokowany w pokoju i traktowany na równi z innymi, choćby takim Kostogłowem, dożywotnio zesłanym do małej uzbeckiej wioski? To niesprawiedliwe! Szybko jednak okazuje się, że wobec okrutnej choroby jaką jest rak, wszyscy są równi, a zasługi dla kraju nie mają u niego żadnych względów. Zresztą w roku 1955 nadszedł dla Rosji czas przemian i nic już nie jest pewne.

Dawno temu, kiedy jeszcze nie czytałam blogów książkowych (i tym bardziej nie pisałam własnego), w bibliotece chodziłam niezdecydowana od półki do półki i nie wiedziałam, co czytać. Założyłam konto na Lubimy Czytać, oceniłam kilkadziesiąt przeczytanych wcześniej książek i czekałam na wygenerowanie listy rekomendacji. Jedną z zaproponowanych mi przez portal książek i wysoko ocenianych przez innych użytkowników był właśnie "Oddział chorych na raka". Obawiałam się trudnej lektury, dlatego długo odkładałam przeczytanie tej książki, aż wreszcie postanowiłam stawić czoło temu wyzwaniu.

Od razu uprzedzam, że to nie jest lekka i łatwa wakacyjna lektura. Jest dobrze napisana, jednak zwraca uwagę na tyle problemów przeszłych i aktualnych, że czytałam ją dość wolno, z uwagą. To doskonała lekcja historii Rosji i krajów jej podległych, bez walecznych bohaterów, ze zwykłymi ludźmi w rolach głównych. Ludźmi, którzy podlegali dwóm rządzącym siłom: politycznej i rakowi. Jedna silniejsza od drugiej, obydwie zdolne do utrudniania bądź odebrania życia. Władza polityczna potrafiła docenić dobrych działaczy, lecz jej łaska bywała krótkotrwała i zmienna. Rak czasem nagradzał chorych okresami remisji, wracając ze zdwojoną siłę, całkowicie odbierając nadzieję.

Znalazłam tu opis trudnych lat w medycynie. Każdy kolejny światowy sposób leczenia, okazywał się po czasie bombą zegarową z opóźnionym zapłonem, powodował prawie tyle samo szkód co choroba. Codziennie naświetlanie rentgenem, terapia hormonalna. Ale czy nie lepiej było pomagać i dawać nadzieję, jednocześnie świadomie bądź nie, szkodząc, niż od razu pozbawić złudzeń? Lekarze stawali przed trudnym dylematem. Chcieli wierzyć nauce, lecz ona czasem zawodziła.

Na kartach powieści poznałam wielu bohaterów, różniących się między sobą tak mocno, jak to tylko możliwe. Chorzy i lekarze, mężczyźni i kobiety, bogaci i biedni, wolni i z wyrokiem. Przykłady można by mnożyć bez końca. A jednak w tej szpitalnej sali wszyscy chorzy stawali się równi, bez względu na różnice, wcześniejsze dokonania. Śledziłam ich losy z narastającą ciekawością, w duchu życząc im wyleczenia tej okrutnej choroby.

To książka, którą warto przeczytać, choć nie ma tu pędzącej akcji czy zaskakującego  zaskoczenia. Warto poznać mentalność Rosjan, ich historię dnia codziennego, o której podręczniki nie wspominają.
Książka bierze udział w wyzwaniach:
- Czytam opasłe tomiska

Twórczość autora:
- Archipelag Gułag (tomy I-III)
- Dwieście lat razem. Część pierwsza. W przedrewolucyjnej Rosji
- Jak odbudować Rosję? Refleksje na miarę moich sił
- Jeden dzień Iwana Denisowicza
- Jeden dzień Iwana Denisowicza i inne utwory
- Kochaj Rewolucję
- Krąg pierwszy
- Lenin w Zurychu
- Morelowe konfitury
- Oddział chorych na raka
- Przełomy. Opowiadania zebrane 1959-1998
- Rosja w zapaści
- Sierpień czternastego
- Wpadło ziarno między żarna
- Wśród bolszewików
- Zgoda Matriony
- Żyj bez kłamstwa. Publicystyka z lat 1973-1980

poniedziałek, 6 lipca 2015

Jessie Burton - Miniaturzystka

Petronella miała szczęście. Mimo braku wielkiego majątku, udało jej się znaleźć bogatego męża i wyjechać ze wsi do Amsterdamu. Tam miała zostać panią dom. Ale już stojąc w progu, doznaje pierwszej przykrości- mąż na nią nie czeka, jest w podróży, a domem rządzi jego surowa siostra. Nella czuje się zagubiona, nie potrafi zrozumieć oziębłości męża, niechęci szwagierki, zażyłości służby. Na pocieszenie dostaje od męża prezent, miniaturową replikę ich domu, jedyny dom, którym może rządzić. Od nieuchwytnej miniaturzystki zamawia pierwsze mebelki, później sprzęty i figurki, których nie zamawiała, wszystkie wykonane z niezwykłą precyzją, z zawstydzającą znajomością szczegółów. Dom Nelli ma wiele sekretów, a miniaturzystka zdaje się znać je lepiej od niejednego mieszkańca. Kim jest ta tajemnicza kobieta, która zdaje się przepowiadać przyszłość?
Siedemnastowieczny Amsterdam to miasto pełne bogactwa, zwycięzców, ale też surowych praw. Wielbi tych, którzy przynoszą mu chwałę i zwiększają majątek. Bezlitośnie pozbywa się tych, którzy są powodem do wstydu. Jonathan, mąż Nelli był bogatym kupcem, ale nie był człowiekiem wolnym od wad. Wciągnął dziewczynę do swojej gry, nie zdradzając jej reguł. Nella stopniowo pozbywała się dziewczęcych wyobrażeń o miłości, poznawała zasady rządzące domem i życiem w mieście. Nic jednak nie przygotowało jej na szok, którego doznała, kiedy odkryła tajemnicę męża. A to był dopiero pierwszy z wielu sekretów, który wymagał wyjaśnienia. Każdy kolejny wzmacniał siłę Nelli, zmieniał ją z niewinnej dziewczyny w zaradną kobietę. 

"Miniaturzystkę" czyta się szybko. To książka, przy której nie sposób się nudzić. Tu tajemnica goni tajemnicę, stary dom wydaje się być pełny głosów, szeptów, skradania. Panuje atmosfera pełna niedomówień, strachu przed niepewną przyszłością. Zaskoczyła mnie poruszana tematyka. Ludzie żyjący w siedemnastym wieku wydawali mi się zawsze jednowymiarowi - żyjący ściśle według określonych reguł, nie mający problemów i pokus. Autorka otworzyła mi oczy, pokazała, że miłość, namiętność i żądza także wtedy miały ogromny wpływ, sprawiały, że ludzie byli gotowi ryzykować utratę nie tylko dobrego imienia, ale nawet życia, by je zaspokoić.

Książka zachwyca szczegółowymi opisami pomieszczeń i przedmiotów, nie tylko tych rzeczywistych, ale przede wszystkim tych pomniejszonych, stworzonych z precyzją przez Miniaturzystkę. Każda postać została przedstawiona tak, że bez problemu mogłam je sobie wyobrazić, zapamiętać szczegóły.

"Miniaturzystka" to powieść obyczajową, mocno opartą na tamtejszej rzeczywistości. Zadziwia, zaskakuje, daje nadzieję, by potem ją okrutnie odebrać. Zachęca, by uważnie śledzić karierę Jessie Burton, niecierpliwie czekać na jej kolejne pomysły.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
- Czytam Opasłe Tomiska
- Klucznik: 1. Tyłem, bokiem lub z profilu

niedziela, 26 kwietnia 2015

Eleanor Catton - Wszystko, co lśni

Niezwykła historia intrygi, w którą uwikłane jest wiele osób i którą jeszcze więcej osób stara się opowiedzieć Walterowi Moody. Młody mężczyzna tego dnia przybył w tajemnicy do Hokitika w Nowej Zelandii, by spróbować szczęścia jako poszukiwacz złota. Przypadek sprawił, że w hotelu, w którym się zatrzymał, zebrało się dwunastu mężczyzn, próbujących wyjaśnić kilka tajemnic, najwyraźniej ze sobą powiązanych. Gdy zszedł do hotelowego salonu, natknął się na to nieformalne zebranie i, po początkowej nieufności, został wkrótce wciągnięty w wir opowieści o śmierci pijaka, próbie samobójczej dziwki, wizycie ważnego polityka, zniknięciu bogatego młodzieńca, sztabkach złota, testamencie i darowiźnie. Podczas nocnych opowieści próbują znaleźć powiązania między tymi zdarzeniami, nie zdając sobie sprawy, że minie jeszcze trochę czasu, zanim poznają wszystkie szczegóły tej zawiłej historii.


Zastanawiacie się, skąd dość niska oceny, książki z nagrodą Bookera. Cóż, też się zastanawiam. Widocznie Booker i ja nie mamy podobnego gustu. Nagroda Ensorcelee zostałaby przyznana Minierowi i Bondzie, tak na początek. Ale wracam do lśniącej książki, swoją drogą przepięknie wydanej, która kusi tajemniczą twarzą kobiety, nietuzinkowym tytułem i opasłością. Na początku została zamieszczona mapka Hokitiki i spis osób, przy takiej mnogości bohaterów, to naprawdę dobry pomysł, już trzynaście osób poznajemy w hotelowym salonie, do tego dochodzą bohaterowie ich rozmów. Od razu przyznaję, że spodziewałam się tu raczej przeczytać sagę rodzinną czy może wiktoriańską powieść o miłości, dlatego byłam trochę rozczarowana i długo zastanawiałam się, z czym kojarzy mi się ta książka. XIX wiek, dżentelmeni w nieoswojonym miejscu, trochę przygody- wymyśliłam w końcu, że może z „W 80 dni dookoła świata” i tak bardzo luźno z książkami Karola Maya (swoją drogą, kiedyś je uwielbiałam!). Czytało się przyjemnie, język nie sprawiał trudności, jedynie ilość stron sprawiała, że nie była to dla mnie lektura na więcej niż kilka wieczorów. Przez to rozciągniecie w czasie, straciłam trochę na odbiorze książki. Tajemnice, które nie dawały spokoju na początku, nie dawały już takiej satysfakcji, gdy zostały wyjaśnione na końcu. 

Podziwiam autorkę, za kunszt w żonglowaniu taką ilością postaci, z których każda miała swoją, przeważnie smutną historię. Niezależnie od pochodzenia, czy pozycji, wszyscy wierzyli, że złoto jest w stanie zapewnić im szczęście i szukali go w tej odległej krainie. Okazało się jednak, że znalezienie złota wcale nie rozwiązuje wszystkich problemów i że ma mniejszą wartość, niż głoszą legendy. Czego szukać w życiu w takim razie? Chwili zapomnienia w ramionach przypadkowej kobiety?Romantycznej miłości, nieprzystającej żądnym przygód mężczyznom...? 

Książka bierze udział w wyzwaniach:
- Klucznik (dziewczęta i kobiety)
- Czytam Opasłe Tomiska

wtorek, 12 sierpnia 2014

Katherine Webb - Dziedzictwo

Jak mam napisać recenzję, żeby przekazać Wam wszystkie zalety tej książki? Bo „Dziedzictwo” Katherine Webb to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku!


Kiedy umiera Meredith, jej rezydencję dziedziczą wnuczki- Erica i Beth. Pod jednym warunkiem- muszą tam zamieszkać. Erica namawia siostrę i przenoszą się do domu, w którym kiedyś spędzały każde wakacje i który był dla nich najszczęśliwszym miejscem na świecie. Do dnia, kiedy zniknął ich kuzyn. I nigdy się nie odnalazł. Erica uważa, że starsza siostra do tej pory obwinia się o tę sytuację i przez to cierpi na depresję. Ma nadzieję, że jeśli uda jej się dowiedzieć, co się naprawdę stało, pomoże siostrze poradzić sobie ze wspomnieniami. Problem w tym, że sama prawie nic nie pamięta z tego dnia, ale czuje, że zniknięcie ma związek z jeziorkiem leżącym na terenie posiadłości. Kobieta nie posiada się z radości, kiedy spotyka ich wspólnego uwielbianego przyjaciela z dzieciństwa, Cygana Dinny’ego. Teraz i jego i Beth zamęcza pytaniami o tamten dzień, ciągle mając nadzieję, że opowiedzą jej, co się naprawdę zdarzyło.
Nie jest to jedyna tajemnica, którą skrywa to miejsce. Podczas sprzątania Erica odkrywa stare listy, które przenoszą nas na Dziki Zachód. Poznajemy historię Caroline, matki Meredith. I choć Erice nie uda się odtworzyć całego jej życiorysu, jednak dokonuje niezwykłego odkrycia.

Lubicie historie rodzinne? Ja uwielbiam! Szczególnie takie z ukrytymi tajemnicami. Dlatego jestem absolutnie zachwycona książką Katherine Webb. Historia jest prowadzona w dwóch przedziałach czasowych. Zaczyna się od wątku Caroline. I na przemian z historią jej prawnuczek, poznajemy trudne życie delikatnej kobiety na początku XX wieku w Ameryce. I choć czytałam wiele książek o Dzikim Zachodzie (bo wiecie… byłam zakochana w Winnetou i czytałam wszystkie książki Karola Maya), to nigdy nie spotkałam się z sytuacją, że dziewczyna z dobrego domu wychodzi za mąż za farmera i jedzie za nim na prerię. Całe życie mieszkała w mieście, teraz na pustkowiu, z wszechobecnym piaskiem. I choć kochała męża i nie mogła narzekać na brak jego miłości, jednak obce miejsce i Indianie, których się bała, sprawiały, że czuła się coraz gorzej. Z ciekawością śledziłam jej losy,próbując odkryć powód dla którego znalazła się w Anglii i założyła nową rodzinę.
Z Ericą chętnie wspominałam wakacje. Pełne swobody, szczęśliwe. Spędzaliście wakacje na wsi? Na pewno odnajdziecie się w tej atmosferze, która powoli nabiera tajemniczości. Denerwuję się o bierność Beth, jej brak walki o syna. I niechęć do podzielenia się wspomnieniem z dnia zaginięcia kuzyna, powodowaną troską o siostrę.

W powieści nie zabrakło miłości. Macierzyńskiej, siostrzanej i tej romantycznej. Autorka wspaniale połączyła historię rodzinną z miłością, dramatem i tajemnicą. Stworzyła świetną powieść, od której wprost nie można się oderwać i której nie można nic zarzucić. No może tylko to, że jedna z kartek była ostatnia i nie można jej czytać w nieskończoność.
 "Dziedzictwo" było dla mnie idealną książką. Kiedy odłożyłam ją w nocy, żeby rano jakoś wstać do pracy, to i tak nie mogłam spać i mnożyłam w głowie możliwe scenariusze. I choć były mniej lub bardziej szalone, nie udało mi się odgadnąć zamiarów pisarki. Jeśli kiedyś wymienię Wam moją książkową TOPlistę, ta pozycja na pewno się tam znajdzie:)

 Zdecydowanie polecam!


Druga książki Katherine Webb:
- Echa pamięci


Książka bierze udział w wyzwaniach:
- Przeczytam tyle, ile mam wzrostu

piątek, 28 marca 2014

Grunt to okładka: Kobieta (III)

Kobieta, która spadła z nieba 

Simon Mawer


Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2013



To książka, w której zakochałam się po przeczytaniu opisu. I odkochałam po przeczytaniu całości. Ale po kolei.





Okłada zapowiada interesującą powieść:


Szkocja 1941. Mariane poznaje smak namiętności i wyrusza z tajną misją.
Francja 1942. Alice skacze ze spadochronem, przemycając broń na teren wroga.
Paryż 1943. Anne-Marie naciska spust i po raz pierwszy zabija Niemca.

Mariane, Alice i Anne-Marie to jedna osoba. Kobieta szpieg, która nie cofnie się przed niczym- ani na wojnie, ani w miłości.
Niebezpieczne gry wojenne, zakazane uczucie obezwładniające pożądanie. W świecie ogarniętym wojną tajna agentka przechodzi szkołę miłości, życia i przetrwania.

Mistrzowsko skonstruowana historia inspirowana losami kobiet z elitarnego brytyjskiego oddziału SOE.



Historia, miłość, wojna- połączenie zawsze warte uwagi. Dlatego przestałam odkładać książkę na idealny moment (nie wiem, czemu tak robię, kupuję książkę, a potem czekam na jakiś wyjątkowy weekend, żeby zacząć, w międzyczasie czytając książki wypożyczone). 

Mariane nie wie, kim tak naprawdę jest. Czuję się Francuzką po mamie i Angielką po ojcu. W czasie wojny mieszkała w Anglii z rodzicami, gdzie ze względu na swoją świetną znajomość francuskiego, została zwerbowana do działalności konspiracyjnej. Miała przejść odpowiednie szkolenie, a potem zostać wysłana do okupowanej Francji. Połowa książki to opis szkoleń i przygotowań do wylotu. Pojawia się Benoît, młody Francuz, który również ma polecieć do Francji. Mariane umawia się z nim, lecz nie może zapomnieć o przyjacielu brata- Clémencie, swojej pierwszej miłości, z którym parę lat temu straciła kontakt. 

Wreszcie nadeszła upragniona wiadomość, podczas następnej pełni księżyca Mariane (a może Alice?) poleci do Francji. Dostała też dodatkową misję, jeśli będzie w Paryżu, ma odnaleźć Clémenta i nakłonić go do wyjazdu do Anglii. W tym momencie akcja książki zdecydowanie przyspieszyła, już nie zmuszałam się do czytania, ale chciałam wiedzieć, co będzie dalej.

Autor pokazał Mariane (Alice i Anne-Marie) jako bardzo niepewną siebie, zagubioną dziewczynę. Gubi się w swoich kolejnych tożsamościach, gubi się także w swoich uczuciach. Jest ciągle niezdecydowana. Próbuje być pewną siebie kobietą, ale okoliczności wojny sprawiają, że jest tylko wystraszoną dziewczyną, która nie wie komu ufać, ale wie, że w każdej chwili może zostać zdekonspirowana. 

W tle powieści przewijają się rozważania o budowie bomby atomowej, której podstawi działania zostają dość prosto i przystępnie wyjaśnione. Interesujący jest również opis szyfrowania wiadomości i wysyłania ich za pomocą radionadajnika.

Mimo obiecujących zapowiedzi, książka nie spodobała mi się. Nie potrafiłam polubić głównej bohaterki, jej niezdecydowanie mnie raziło, przez to też nie przejmowałam się jej losem. Był moment, kiedy byłam naprawdę zainteresowana fabułą, niestety było to już pod koniec książki. Ze względu na brak sympatii dla bohaterki, spodobało mi się zaskakujące zakończenie, myślałam, że książka skończy się w bardziej banalny sposób. Choć gdybym była bardziej zaangażowana w całą historię, zdenerwowałabym się w tym momencie i czekała na ciąg dalszy. Ale już więcej nie zdradzę...


Pozostałe książki autora:
- Ewangelia Judasza
- Karzeł Mendla
- Przestrzeń za szkłem
- Upadek


Wszystkie okładki książek pochodzą z portalu Lubimyczytac.pl


Książka bierze udział w WYZWANIACH:
Grunt to okładka: Kobieta

wtorek, 18 marca 2014

Grunt to okładka: Kobieta (II)

W cudzym domu - Hanna Cygler

Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2013


Pierwsze strony: XIX wiek z perspektywy mężczyzny? O nie! Kolejne strony: XIX wiek z perspektywy kobiety w Paryżu? O tak!

Założyłam, że będzie to powieść w stylu Jane Austen. Kiedyś uwielbiałam czytać jej twórczość, dlatego byłam pozytywnie nastawiona także do tej książki. W trakcie czytania okazało się, że historia Polski nie pozwalała pannom i młodzieńcom na beztroski żywot w stylu Emmy czy pana Darcy. W rezultacie okazało się, że książka jest całkiem inna, niż się spodziewałam.

Joachim nie chce pozwolić matce kierować swoim losem, więc opuszcza Gdańsk i jedzie studiować za granicę. Z Luizą było podobnie, choć jej sytuacja, jako kobiety, była gorsza. Jej ustabilizowane życie zmienia się w ciągu kilku dni. Ktoś próbuję ją porwać, matka każe jej za 2 tygodnie brać ślub z siostrzeńcem swojego kochanka, dziewczyna z listów dowiaduje się, że matka kłamała na temat ojca- on żyje i mieszka w Polce. Luiza chce uciec przed małżeństwem do Szwajcarii, gdzie pomogłaby jej siostra przyjaciela. Jednak kiedy na peronie widzi swojego przymusowego narzeczonego, w panice wskakuje do pociągu jadącego do Berlina. Postanawia stamtąd jechać do ojca, do Warszawy.

Mija parę lat. Luiza pracuje jako guwernantka i przebywa wraz z pracodawcami na wsi. Na wakacje przyjeżdża tam ich syn wraz z przyjaciółmi. Tak, właśnie w tym miejscu pojawia się znany nam wcześniej Joachim, a wraz z nim wątek miłosny (i nie tylko) Więcej fabuły już nie będę zdradzać, chociaż powiem, że historia dopiero się rozkręca.

Hanna Cygler napisała powieść o miłości, intrydze i zdradzie. Stworzone przez nią postacie zdziwiły mnie. Grzeczne panny z dobrych rodzin wcale nie były takie grzeczne i niewinne, jak się mogło wydawać. Tak jak mężczyźni, odważały się ulegać żądzom i kierować swoim własnym losem. Nikt nie był wyidealizowany, każdy miał swoje wady. Moja sympatie zmieniały się wraz z przeczytanymi stronami, bohaterowie często mnie denerwowali, zwłaszcza ich uległość i brak pewności siebie, choć może powinnam to złożyć na karb wychowania w tamtych czasach. Nie wiem, jak ocenić tę książkę. Zaskoczyła mnie, była bardziej prawdziwa, niż założyłam na początku. Dlatego bardzo chętnie zapoznam się z Waszymi opiniami na jej temat, a sama sięgnę po kolejną książkę Hanny Cygler.



Wszystkie okładki książek pochodzą z portalu Lubimyczytac.pl


Pozostała twórczość autorki:


- Grecka mozaika
- Kolor bursztynu
- Tryb warunkowy (I część)
- Deklinacja męska/ żeńska (II część)
- Przyszły niedokonany (III część)
- Odmiana przez przypadki (IV część)
- Dobre geny
- Pokonani
- Czas zamknięty
- Głowa anioła
- Dwie głowy anioła
- Bratnie dusze
- Przekład dowolny
- 3 razy R






















Książka bierze udział w WYZWANIACH:
Grunt to okładka: Kobieta
Klucznik: autorką jest kobieta