Pokazywanie postów oznaczonych etykietą włóczykijka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą włóczykijka. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 18 lutego 2013

Chichot losu - Hanka Lemańska


Autor: Hanka Lemańska
Tytuł: Chichot losu
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2011
stron: 269
ISBN: 978-83-7506-653-1
Moja ocena: 4/6

To czysty przypadek, że Elżbieta zadzwoniła akurat do mnie. No dobrze, inne jej koleżanki mają rodziny, nikt by się nie zgodził. Głupich nie sieją. Przez przypadek odebrała ten przeklęty telefon w środku nocy i teraz co? Ma się męczyć do końca życia? W imię czego? Przyzwoitości? Bycia porządnym człowiekiem? Owszem, lubię ich, ale nie do tego stopnia, żeby się dla nich poświęcać. To znaczy mogę poświęcać się przez chwilę, dwie, ale całe życie – absolutnie wykluczone.” s.75

Bardzo wiele słyszałam o książce Hanki Lemańskiej „Chichot losu”. Postanowiłam ją przeczytać, zwłaszcza, że serialu nie oglądałam. Udało mi się to w ramach akcji „Włóczykijka”.
Hanka Lemańska, właściwie Hanna Lemańska-Węgrzecka urodziła się 30 października 1959 roku w Warszawie, zmarła 31 sierpnia 2008 roku również w stolicy. Była pisarką i publicystką, bardzo aktywną zawodowo. Pracowała w Klinice Kardiologii AM, uczyła studentów psychologii, pracowała z pacjentami, a ostatnio prowadziła szkolenia dla menadżerów z zakresu zarządzania i tzw. umiejętności miękkich, czyli komunikowania się, radzenia sobie ze stresem. Współpracowała z wieloma czasopismami kobiecymi i odpowiadała na listy czytelników Super Expressu.
Na swoim koncie ma cztery książki: „Chichot losu” (2006), Miejsce przy stole (opowiadania, 2006), Aneczka (2007) i Jak będąc kobietą w dowolnym wieku zepsuć życie sobie i innym. Poradnik dla początkujących (2008).
Bohaterką powieści „Chichot losu” jest Joanna, młoda, kreatywna kobieta robiąca właśnie karierę zawodową w dużej firmie. Niezależna, bez zobowiązań, żyjąca w wolnym związku. Zawsze do dyspozycji szefa i z własnym M. Jednak pewnej nocy jej życie nagle się zmienia. Dzwoni do niej jej koleżanka Elżbieta i prosi by zajęła się jej dziećmi, bo musi pilnie wyjechać do Krakowa, a niania jest akurat bardzo chora. Elżbieta nie ma nikogo komu mogłaby zostawić swoje pociechy i Joanna jest jej ostatnią deską ratunku. Rodzice Elżbiety nie żyją, a ojciec dzieciaków wyjechał do USA i ślad po nim zaginął. Młoda kobieta decyduje się pomóc. Zaopiekowanie się pięcioletnim Łukaszem i dojrzewającą nastolatką dezorganizuje jej cały poukładany świat. W pierwszej chwili zapomina o tym by odebrać Łukasza z przedszkola i mały czeka na swoją nową opiekunkę ponad godzinę. Joanna ma zająć się dziećmi trzy dni, jednak los chce inaczej. Matka dzieci ginie w wypadku samochodowym wracając do domu. Bohaterka zostaje ich tymczasową matką, do momentu, aż sąd nie orzeknie o ich tymczasowej rodzinie, lub umieszczeniu ich w domu dziecka. Joasia liczy też, że Interpol odnajdzie ojca dzieci i on się nimi zajmie.
Dziewczyna ma bardzo trudną decyzję do podjęcia. Czy zająć się dwójką dzieciaków, których praktycznie nie zna, ale polubiła je, czy oddać ich los pod opiekę Domu Dziecka. Decyduje się na to pierwsze rozwiązanie, nie zdając sobie nawet sprawy, jak cała ta sytuacja wywrócić jej życie do góry nogami. Rodzice Joanny nawet się cieszą z takiego obrotu sprawy. Nagle stali się dziadkami. Pomagają jej, ale mieszkają daleką, nad morzem prowadzą pensjonat turystyczny, więc tak naprawdę Joasia może liczyć tylko na siebie. Całkowicie zaś przeciwny tej decyzji jest chłopak bohaterki:
„Stawiasz całe nasze życie na głowie, nie pytając mnie o zdanie, podejmujesz nieodpowiedzialne decyzje, a teraz jeszcze zachowujesz się tak, jakbyś nic nie rozumiała. […] Twoja decyzja dotycząca tymczasowej opieki nad dziećmi, bo zakładam, że jest to rozwiązanie tymczasowe, komplikuje życie nie tylko tobie, ale i mnie. Co więcej, sprawia, że w moich oczach stajesz się osobą nieprzewidywalną. A to godzi w podstawy naszego związku. Być może nawet podważa jego sens. […] Jestem zmuszony zasugerować dokonanie wyboru – albo ja, albo te dzieciaki. Czuję się urażony, ponieważ zupełnie nie bierzesz pod uwagę moich uczuć. Liczą się tylko twoje fanaberie.” s.91-92
Tak to właśnie Joasia przekonała się, że na Marka liczyć nie może. Jak potoczą się losy Joasi i jej nowej rodzinki – musicie przeczytać sami.
Powieść podobała mi się, czytało się ją szybko, a ciągłe zaskakujące wydarzenia sprawiły, że momentami trudno było się od lektury oderwać. Autorka trafnie pokazała dzisiejsze pokolenie trzydziestolatków (może nie wszystkich). Pogoń za karierą, życie na kocią łapę, niechęć do trwałych związków i dzieci. Pokazała nam ile wyrzeczeń czeka na nas matki każdego dnia. Jak często musimy rezygnować z czegoś dla nas by dać coś dzieciom. Ile troski one wymagają i jak czasami nam na to odpowiadają.
Polubiłam bohaterów książki. Czytając ją doszłam do wniosku, jakby cała historia nie została jeszcze zakończona. Może właśnie autorka zrobiła to celowo, by w przyszłości napisać dalszy ciąg. Niestety nie dowiemy się tego. Ja sama byłam zaskoczona, gdy szukając informacji o autorce dowiedziałam się, że ona już nie żyje. Zostaje więc nam nasza fantazja i pomysły na to co mogłoby się wydarzyć w kontynuacji powieści.
Chichot losu” to fajna książka dla kobiet w różnym wieku. Nie jest to jakieś typowe romansidło, ale też nie powieść z górnej półki. Taka lektura na miłe spędzenie czasu z książką. Polecam.

Jeszcze raz dziękuję za możliwość przeczytania książki organizatorkom akcji Włóczykijka i przepraszam za przetrzymanie książki.

niedziela, 16 grudnia 2012

Kolejna wizyta Włóczykijki i bombkowe szaleństwo

Po raz kolejny zagościła u mnie książka wędrująca po wielu uczestnikach akcji Włóczykijka. Tym razem jest to powieść "Chichot losu" Hanki Lemańskiej.

Jak zawsze do książki dodano umilacze czytania i pakiet zakładek. Bardzo dziękuję !!! Już nie mogę doczekać się lektury powieści, by porównać różne opinie krążące na jej temat w internecie.

A prywatnie, jak pewnie u każdego przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Wspólna praca z dziećmi owocuje tym razem bombkowym szaleństwem. Wszystkie wykonane są metodą karczocha i większość dość sporych rozmiarów. Średnica ich to 12 lub 15 cm. Oto kilka fotografii:












Część z nich zostało wykonanych dla szkół partnerskich z innych krajów. Zastosowałam wówczas ich barwy narodowe. Nie wszystkie zdążyłam sfotografować. Ta pojechała do Grecji.

Kolejna zaś do Walii dla zaprzyjaźnionej rodziny z Polski. W listopadzie miałam okazje przebywać w Walijskiej szkole i bardzo miło nas tam przyjęto. Stąd też moja nieobecność na blogu w zeszłym miesiącu.







Wspólnie z dziećmi wykonałam też mniejsze bombeczki o średnicy 6 do 8 cm. Większość z przeznaczeniem na szkolny kiermasz świąteczny. Uchowało się jedno zdjęcie bombki dołączonej do paczki, którą przygotowywałam w ramach wymiany DOBRE BO POLSKIE.


Zostało jeszcze parę styropianowych kul, więc może jeszcze coś stworzę do świąt.
Ciekawa jestem, czy Wy też sami przygotowujecie ozdoby na święta. Pozdrawiam.




poniedziałek, 3 września 2012

Kara - Maja Wolny

Autor: Maja Wolny
Tytuł: Kara
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2009
ISBN: 978-83-7648-226-2
Liczba stron: 213
Moja ocena: 4/6

Maja Wolny jest doktorem nauk humanistycznych, absolwentką Wydziału Polonistyki oraz Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Studiowała w Krakowie, Warszawie i Brukseli. Debiutowała napisaną wspólnie z Piotrem Sarzyńskim „Kroniką śmierci przedwczesnych” – zbiorem esejów o przedwcześnie i tragicznie zmarłych artystach. W 2009 roku ukazała się jej pierwsza powieść pt. „Kara”, a w 2010 roku „Dom tysiąca nocy”.

W ramach akcji „Włóczykijka” miałam okazję przeczytać debiutancką powieść autorki pod tytułem „Kara”. Bohaterką powieści jest trzydziestoletnia kobieta o imieniu Karolina, nazywana przez wszystkich Karą. Poznajemy ją gdy udaje się ona autostradą z Krakowa do Brukseli. Pokonywana przez nią droga stanowi tło do przemyśleń i rozliczania się z własnym życiem naszej bohaterki. Poznajemy więc historię jej małżeństwa, jej wieczne utarczki z teściową i historię życia rodziców jej męża. Autorka w bardzo fajny sposób przedstawia nam uczucia jakie targają bohaterką. Miłość a potem wręcz frustracja w stosunku do męża, antypatia w stosunku do teściowej, która od początku jej nie akceptuje. Kara przyznaje się do błędów popełnionych w życiu, opowiada nam o tym jak trudno jej jest żyć z mężem który choruje na depresję i jaki to ma wpływ na ich związek. Tak mija nam cała droga do Brukseli. Jak zakończy się ta cała podróż i jaki jest jej cel poznacie czytając debiutancką powieść Mai Wolny.
„Karę” czytało mi się jakoś dziwnie. Często ją odkładałam, potem do niej wracałam i znowu trafiała na półkę. Trudno było mi ją jakoś pochłonąć za jednym razem, a nie czyta się jej źle. Myślę, że po prostu powieść mnie troszkę przytłaczała. Miejscami bardzo smutna, skłaniała mnie do myślenia o swoim życiu i moich własnych problemach w życiu osobistym, czasami tak bardzo podobnych do problemów Karoliny.
Bohaterka mnie momentami irytowała, zastanawiałam się, czy tak odbierają mnie również moi najbliżsi.
„Kara” to książka która zmusza do refleksji, wyzwala emocje, to taki rachunek sumienia z naszym życiem. Ja ostatnio zbyt często go robiłam i może dlatego tak mnie ona nie urzekła. Mam nadzieję, że kolejna powieść autorki jest inna. Podoba mi się styl pisania Pani Wolny i chętnie poznam inną jej twórczość.
Myślę, że „Kara” znajdzie swoich czytelników.

niedziela, 3 czerwca 2012

Miłośnica - Maria Nurowska


Autor: Maria Nurowska
Tytuł: Miłośnica
Wydawnictwo: WAB (wersja kieszonkowa)
Wydanie: IV
Rok wydania: 2008
ISBN: 978-83-7414-433-9
Stron: 332
Moja ocena: 5/6

Cóż za bogaty materiał... można by napisać kilka książek o Krystynie, tej z czasów trzepnickich, warszawskich, budapesztańskich, londyńskich... Za każdym razem była kimś innym.” s.165

Najtrudniejsza do zniesienia była myśl, że zmuszono do czegoś tak niewyobrażalnie wstrętnego istotę pełną dobroci i naturalnego wdzięku. Krystyna nie była bowiem wampem, który świadomie niszczy mężczyzn; ona ich uwodziła, przywabiała w jakiś sobie tylko wiadomy sposób. Tak jakby wysnuwała wokół siebie tysiące niewidzialnych niteczek, a oni się łapali w tę erotyczną pajęczynę... Uśmiech, spojrzenie z ukosa, czuły gest. Trafnie to określił Adam, jej pierwszy kochanek, była wielką miłośnicą... ale nie chodzi tylko o miłość do mężczyzn, była miłośnicą życia w ogóle. Kochała niebezpieczeństwo, rywalizację, ryzyko, kochała też zwierzęta i wiele miejsc na ziemi … a szczególnie jedno – o nazwie Trzepnica...” s.158

Maria Nurowska – polska powieściopisarka i nowelistka, należy do autorów po książki których sięgam z wielką przyjemnością. Debiutowała w 1974 roku na łamach miesięcznika „Literatura”. Na swoim koncie ma wiele wspaniałych powieści, opowiadania i sztuki teatralne. Do najbardziej znanych jej utworów należy zaliczyć: Sprawa honoru, Postscriptum, Hiszpańskie oczy, Listy miłości, Panny i wdowy, Gry małżeńskie, Rosyjski kochanek, Miłośnica, cykl: Imię twoje..., Nakarmić wilki, Wybór Anny, Requiem dla wilka oraz najnowsza Drzwi do piekła.
Uwielbiam styl pisania pani Nurowskiej. Często w jej powieściach poruszane są wątki biograficzne. Do tego typu powieści należy „Miłośnica”. Poznamy w niej losy wspaniałej kobiety Krystyny Skarbek.
Krystyna Skarbek urodziła się 1 maja 1908 roku w Warszawie. Jej ojciec Jerzy było potomkiem szlacheckiego rodu Skarbków, matka Krystyna pochodziła z bogatej rodziny żydowskiej. Po śmierci ojca w 1930 roku zamieszkała wraz z rodziną w dworku w Trzepnicy pod Piotrkowem Trybunalskim. Pierwszy raz wyszła za mąż w 1933 roku. Jej małżeństwo z przemysłowcem Karolem Gettlichem przetrwało tylko pół roku. Drugim mężem Krystyny był Jerzy Giżycki – podróżnik, pisarz - autor powieści dla młodzieży. Wybuch drugiej wojny światowej zastał małżonków w Kenii. Przedostali się potem do Francji, a następnie sama już Skarbkówna do Anglii. Ta odważna kobieta była agentką brytyjskiego wywiadu SOE. Jako agentka została skierowana na Węgry, gdzie współpracowała z Andrzejem Kowerskim. Wielokrotnie pokonywali razem tzw. szlak tatrzański z Weęgier przez Słowację do Polski. Ponadto zajmowała się również organizowaniem ucieczek internowanych w węgierskich obozach Polaków do dalszej służby w polskich siłach zbrojnych na Zachodzie. Uratowała wielu ludzi jednak własnej matki uratować się jej nie udało. Dostała się do Warszawy w 1940 roku, ale parę dni za późno. Matka jej została stracona w getcie warszawskim.
Dla służ brytyjskich pracowała pod pseudonimem Christine Granville.
Krystyna Skarbek nie była piękną kobietą, ale miała w sobie to coś, co przyciągało do niej mężczyzn.
Co takiego miała w sobie ta kobieta, że każdy, kto chociaż przelotnie się z nią zetknął, nie mógł już o niej zapomnieć? […] - Jej odwaga była aż zatrważająca... zupełnie jakby sądziła, że jest nieśmiertelna, albo jakby chciała strzepnąć z siebie życie...” s. 81
Wiele osób podkreślało odwagę tej kobiety. Oto fragment wspomnień Sir Owena: „Krystyna odczuwała nostalgię za niebezpieczeństwem. Było jej niemal tak samo potrzebne jak powietrze, do oddychania, do życia...” s. 147
Miała wielu kochanków, lecz zawsze wybierała ich sama. Byli to zawsze mężczyźni obdarzeni nie tylko przymiotami ciała, ale i duszy. Uwielbiała się opalać, wykorzystywała każdą wolną chwilę by wystawić swoją twarz, dekolt, plecy a przynajmniej nogi do słońca. Była „jak jaszczurka wygrzewająca się na skale”.
Zdarzało się, że swoim ciałem płaciła za pewne usługi. Tak jak wtedy gdy próbowała wydostać matkę z getta.
Aby udowodnić, że jest dobrym agentem, zdobyła odznakę skoczka spadochronowego i przeszła szkolenie na radiooperatora, otrzymała stopień oficera RAF-u.
Krystyna Skarbek to kobieta, „która w pięknym ciele nosiła wielkiego ducha prawdziwych wojowników. Walczyła o wolność, walczyła z przemocą; przez swoje zamiłowanie do wolności i swoją postawę nie umiała się pomieścić w świecie powojennym.
Zmarła 15 czerwca 1952 roku w Londynie z rąk odrzuconego kochanka. Obłędnie w niej zakochany Dennis Muldowney pchnął ją nożem za odrzucenie oświadczyn.
„Miłośnica” to wspaniała powieść. Bardzo dziękuję autorce za przybliżenie historii tak wspaniałej kobiety. Osobiście wcześniej nie kojarzyłam tej postaci. Mało się o niej mówiło, albo do mnie mało takich informacji docierało. Myślę, że i tak nie poznaliśmy bohaterki do końca. Wiele osób, które miało z nią styczność nie żyje, a wiele nie chce mówić zbyt wiele. Jak to stwierdził pan L.: „Obiektywna prawda o tej kobiecie nie istnieje. Ona sama też chyba jej do końca nie znała. Nie lubiła faktów zwyczajnych, przemieniała rzeczywistość, udziwniała ją, bo w takiej rzeczywistości lepiej się czuła” s.17
Krystyna Skarbek

Zapraszam do lektury tej wciągającej książki.
Bardzo się cieszę, że mogłam ją przeczytać, a dzięki akcji Włóczykijka trafi ona do wielu innych czytelników. Serdecznie polecam.


Trochę prywaty
Ostatnio mam bardzo mało czasu. Kończyłam dwa duże projekty w szkole. Jak to zwykle bywa, dzieciaki zrobiły bardzo mało i musiałam wiele rzeczy wykonać sama. Zabrało mi to cały wolny czas i dni pięknej pogody, które mogłam spędzić na leżaczku, na działce, z książką w ręce. Zmęczenie dało się we znaki. Odbija się to na moim zdrowiu i ogólnym osłabieniu organizmu. Stosik książek bardzo się powiększył. Cieszę się, że wkrótce już wakacje. Jeszcze tylko bardzo pracowity czerwiec przede mną.
Na blogu pojawiły się zaległości. Przeczytane książki czekają na recenzje, a fotorelacje na publikacje. Pomalutku postaram się to nadrobić.

niedziela, 20 maja 2012

Opowieści z Wilżyńskiej Doliny - Anna Brzezińska


Autor: Anna Brzezińska
Tytuł: Opowieści z Wilżyńskiej Doliny
Seria/cykl wydawniczy: Wilżyńska Dolina tom 1
Wydawnictwo: Runa
Data wydania: luty 2011
ISBN: 83-917904-3-6
Liczba stron: 386
Moja ocena: 4/6

Anna Brzezińska urodziła się w 1971 roku w Opolu. Pochodzi więc z mojego rodowitego miasta. Jest autorką książek fantasy. Debiutowała w 1998 roku opowiadaniem „A kochał ją, że strach” opublikowanym na łamach „Magii i Mieczu”. Opowiadanie to jak i wiele innych zostało nagrodzone. Czytelnicy znają ją przede wszystkim z cyklu powieści o zbóju Twardokęsku („Plewy na wietrze”, „Żmijowa harfa”, „Letni deszcz. Kielich”, „Letni deszcz. Sztylet” oraz opowiadań o Babuni Jagódce - wydanych w zbiorze „Opowieści z Wilżyńskiej Doliny”.
Osobiście nie jestem miłośniczką literatury fantasy, ale czasami sięgam po tego typu utwory dla odmiany, by nie być osobą monotematyczną. Dużo pozytywnego słyszałam o zbiorze opowiadań Opowieści z Wilżyńskiej Doliny” zainteresował mnie opis książki i pozytywne opinie. Nadarzyła się okazja by książkę przeczytać. Przywędrowała ona do mnie w ramach akcji „Włóczykijka”.
Pośrodku Gór Żmijowych leży piękne miejsce nazwane Wilżyńską Doliną. Tam właśnie mieszka Babunia Jagódka – wioskowa czarownica wraz ze swoim kotem. To bardzo przebiegła i sprytna osoba. Korzystając z czarów przybiera postać pięknej dziewczyny i wtedy uwodzi mężczyzn, gdy czary nie działają jest typową z wyglądu czarownicą – brzydką staruszką z paskudnym nosem. Ale nie zawsze jest ona zła, gdy odpowiednio miło do niej podejść potrafi zrobić dla danej osoby coś dobrego. Mieszkańcy liczą się z jej zdaniem i opinią, a najbardziej boją się jej kota. Przechodząc obok niego na wszelki wypadek spluwają przez lewę ramię, by w ten sposób odczynić zły urok.
Babunia stara się nie wtrącać w życie mieszkańców Doliny, czasami jednak mieszkańcy udają się do niej po pomoc. Wymaga to od nich dużej odwagi. Mimo srogiego wyglądu, czarownica lubi swoich sąsiadów i chętnie im pomaga. Społeczność wioski jest bardzo zróżnicowana. Pleban stoi na czele moralności wioskowych dziewcząt, ale one i tak prowadzą rozwiązły tryb życia, najbardziej córki młynarzy. Kobiety chętnie sięgają po gorzałkę, a potem szaleją na sianie z przypadkowymi wędrowcami, którzy zawitali do Doliny. Życie w wiosce płynie swoim rytmem, jedynie zakłócane jest przez wizyty kleryków, których się tam bardzo nie lubi. Mieszkańców irytuje ich byt kleryków.
Na czele wioski stoi włodyka. Zbiera on należną mu daninę i pertraktuje z kupcami.
Każde opowiadanie to spełnienie życzenia jednego z mieszkańców Doliny. Poznajemy bohatera opowiadania, jego życie problemy, marzenia, potem konsekwencje spełnienia danego marzenia. Wszystkie opowiadania tworzą jedną całość – rozdziały bardzo fajnej powieści fantasy.
Szczerze przyznam, że żałowałam, że spotkanie z mieszkańcami Wilżyńskiej Doliny uważam za udane i żałowałam, że opowieść się zakończyła. Dopiero gdy zagłębiłam się w życiorys autorki dowiedziałam się, że książka ma swoją kontynuację - "Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny" po którą chętnie sięgnę.
Lektura książki pani Anny Brzezińskiej to bardzo miło spędzony czas. Bohaterowie są niezwykle barwni i szybko ich polubiłam. Poznając ich dowiadujemy się o przywrach ludzkich, których często sami w sobie nie zauważamy. Autorka fantastycznie połączyła świat fantasy ze współczesnymi problemami społeczeństwa. Opowieści zmuszają do refleksji, zastanowienia się nad sobą, przemyślenia swojego postępowania. Łatwo zauważamy, że nie wszystkie marzenia warto spełniać, gdyż możemy tym wyrządzić krzywdę bliskim nam osobą. Czasami zapłata za nasze szczęście przynieść może smutek innej osobie.
Opowieści... to chwile które poprawią nam humor, czasami zmuszą nas do gromkiego śmiechu.
Nie jest to jednak książka dla młodego czytelnika. Przewijają się w niej opisy erotycznych scenek i pewnych zachowań raczej nie godnych naśladowania.
Polecam książkę nie tylko miłośnikom fantastyki, ale każdemu kto lubi czasami przeczytać coś innego, napisanego dobrym stylem i wciągającego.
Bardzo fajna lektura na zbliżające się wakacje.

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu i organizatorką akcji "Włóczykijka"

niedziela, 8 stycznia 2012

Magiczne miejsce - Agnieszka Krawczyk

Autor: Agnieszka Krawczyk
Tytuł: Magiczne miejsce
ISBN: 978-83-62405-07-7
Wydawnictwo: SOL
Seria: Monika Szwaja poleca !
Rok wydania: 2010
Stron: 284
Moja ocena: 5/6

"Jeszcze rok temu jego świat wyglądał całkiem inaczej. Była w nim praca, ale nie było sensu. Żadnego. Potem kupił dwór i wszystko się zmieniło. Nagle otoczyli go ludzie pełni przyjaźni i życzliwości" s. 283

Agnieszka Krawczyk jest osobą obdarzoną dużym poczuciem humoru. Ukończyła polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jako autorka zasłynęła książką pt. "Napisz na priv". "Magiczne miejsce" jest jej drugą powieścią. Tytułowym magicznym miejscem jest malownicza miejscowość Ida. To właśnie tam kupuje sobie mały dworek główny bohater Witold Mossakowski. Jest on przystojnym 35-letnim mężczyzną. Pracuje w Ministerstwie spraw zagranicznych. Uwielbia książki o tematyce związanej z morzem i zatopionymi statkami. Kolekcjonuje stare mapy i statki w butelkach. Zawsze marzył o tym, by uciec od zgiełku miasta, dlatego gdy nadarza się okazja zakupu dworku na wsi - szybko się decyduje. Początkowo jednak nowy nabytek nie zrobił na nim większego wrażenia. "Już pierwsze spojrzenie na posiadłość objawiło mu prawdę w całej przerażającej okazałości - to, co kupił jako "dwór z przyległymi zabudowaniami" było elektycznym pałacem z początku XX w. Budynek był piętrowy, zbudowany z czerwonej cegły i jasnego kamienia, ozdobiony niezliczonymi wieżyczkami, loggiami oraz werandkami. Nad ryzalitem w głównej elewacji wznosiła się kolumna zwieńczona bezgłowym i bezrękim posągiem" s. 20. Witold nabył nie tylko dwór, ale również przylegające do niego tereny, na którym znajdowała się malutka kapliczka, domek myśliwski i park ze stawkiem. W kapliczce odprawiane są msze dla wszystkich mieszkańców Idy, a domek zamieszkuje była właścicielka dworku Tekla Tyczyńska, ale bohaterowi to nie przeszkadza. Mieszkańcy Idy są tak sympatycznie, że nie trudno ich pokochać. Sołtysem miejscowości jest młoda kobieta o płomienno rudych włosach i zielonych oczach - Mila Bielak. Mila jest nauczycielką w miejscowej szkółce, interesuje się astronomią, jest mądra i oczytana. Pomaga mieszkańcom jak potrafi. Założyła nawet specjalną spółdzielnie w której zatrudnione zostały utalentowane w robótkach szydełkowych kobiety. Ich koronki sprzedają się we Francji wspaniale. Jak się potem okaże Mila jest tesz wspaniałym poszukiwaczem skarbów.
Była właścicielka dworku pani Tekla - świetnie zna się na ziołach i sama produkuje perfumy. Zresztą w całej wsi nie brak utalentowanych ludzi. Gertruda Kowal to wspaniała kucharka, a Albert i Wojtek nauczyciele z pasją. Aż trudno uwierzyć, iż w takiej małej miejscowości, tyle wspaniałych ludzi mieszka. Do tego dzieci zakochane w powieściach o Harrym Potterze i gwiazdach (tych na niebie oczywiście).
Oprócz wspaniałych ludzi nasz bohater odkryje też tajemnice dworku. Ojciec właścicielki był masonem, poszukiwaczem świętego Gralla oraz miłośnikiem labiryntów. Remont dworku odsłoni wiele tajemnic skrywających się w tych ścianach i tajemniczych przejść.
Mimo, iż na polskim rynku wiele jest książek o ludziach uciekających z przeludnionych, hałaśliwych miast w urocze miejsca na wsi, "Magiczne miejsce" zasługuje na uwagę. Książkę czyta się fantastycznie, Pokazuje nam, że warto poszukiwać swojego miejsca na Ziemi, odnajdywać siebie i cel życia. Pozwala uwierzyć, że są jeszcze ludzie, którzy nie myślą tylko o sobie, ale zwracają uwagę na innych. w życiu nie liczą się tylko pieniądze, ale są też inne wartości jak przyjaźń, zrozumienie i miłość. Oczywiście w książce pojawi się też wątek miłosny, ale nie jest on podstawową historią opowieści. Największą rolę odgrywa tutaj dworek i jego tajemnice, oraz przyjaźń między mieszkańcami tej małej miejscowości.
Książka jest niezwykle ciepła, wprowadza nas w miły nastrój i dobry humor. Autorka swoje poczucie humoru przekazała bohaterom. Nie raz uśmiechnęłam się czytając dialogi jakie ze sobą prowadzą. To co jeszcze bardzo mi się podobało, to to, że w książce wiele jest odnośników do innych powieści, wierszy czy filmów. Wszyscy mieszkańcy idy czytają, kochają i szanują książki. Od dzieci zakochanych w Potterze po dorosłych uwielbiających Moby Dicka. Książki stanowią też pasję pani sołtys. Na jej półkach znajdziemy pięknie ilustrowane bajki i powieści dla dzieci, a w domu pani Tekli wiele pierwszych wydań największych klasyków.
Zapraszam więc do Idy - nieodkrytego skarbu, magicznego miejsca, gdzie spełniły się marzenia o szczęśliwym życiu wielu osób. Na pewno polubicie mieszkańców tej miejscowości i świetnie będziecie się bawić przy lekturze "Magicznego miejsca".

Bardzo spodobała mi się książka Pani Agnieszki Krawczyk, dlatego z przyjemnością sięgnę po jej drugą powieść "Napisz na priv".

Książkę mogłam przeczytać dzięki akcji Włóczykijka za co serdecznie dziękuję organizatorkom.





Ciekawe, czy też macie coś takiego, ale mi często się zdarza, że czytając jakąś książkę trafiam na jakieś powiązania z poprzednio przeczytaną książką. Tym razem Mila czytała książkę Jane Austen "Duma i uprzedzenie". Ja zaś ostatnio czytałam Pamiętniki Jane Austen. Wiem, że w każdej książce można znaleźć coś z innej, ale tak mi się akurat skojarzyło i postanowiłam o tym napisać.

Po drugie postanowiłam sobie poszerzyć wyzwanie na temat czytania książek z własnej półki. Ponieważ zawsze mam problem co z giga stosu wybrać to postanowiłam sobie rok podzielić na 12 różnych tematów. I tak styczeń to książki z zimą w tytule, luty książki o miłości, marzec o kobietach, kwiecień wiosna, maj z kwiatem w tle, czerwiec dzieci w roli bohaterów, lipiec z latem w tytule, sierpień o podróżach, nad resztą miesięcy jeszcze się zastanawiam. Co myślicie o tym pomyśle? Może ktoś się do mnie dołączy? Myślę nad stworzenie blogu z wyzwaniem, ale nie wiem czy będą chętni, tyle wyzwań w internecie. Ale spytać warto. Pozdrawiam serdecznie.

sobota, 12 listopada 2011

Sosnowe dziedzictwo - Maria Ulatowska


Autor: Maria Ulatowska
Tytuł: Sosnowe dziedzictwo
ISBN: 978-83-7648-623-9
Wydawnictwo: Prószyński i Spółka
Rok wydania: 2011
Stron: 296
Moja ocena: 5/6
„Pełna pogody ducha i życzliwości opowieść o tym, jak los pomaga nam być szczęśliwymi” z okładki
Uwielbiam książki ze szczęśliwym zakończeniem, dlatego od momentu, gdy zobaczyłam zapowiedź powieści pani Marii Ulatowskiej „Sosnowe dziedzictwo” wiedziała, że na pewno ją przeczytam.
Bohaterką powieści jest Anna Towiańska. Trzydziestosześcioletnia kobieta właśnie odziedziczyła stary szlachecki dworek nad jeziorkiem w miejscowości Towiany – niewielkim, uroczym i pięknie położonym miasteczku na Kujawach. Pośród lasów, w pobliżu miejsca gdzie Noteć wpływa do jeziora Gopło oczom Anny ukazało się jej dziedzictwo – Sosnowy Dworek. Niestety stan budowli był opłakany. Wymagał wielkiego wkładu finansowego i sprawnych budowlańców by móc w nim zamieszkać.
 Anna ukończyła polonistykę, pracowała przy korekcie tekstów w wydawnictwie „Oczko” w Warszawie. Życie nie rozpieszczało jej. Małżeństwo jej się nie ułożyło, po pewnym czasie doszła do wniosku, że nic ją z mężem nie łączy. Decyzję o rozwodzie podjęła, gdy poroniła swoje pierwsze dziecko. Od tej pory nie może patrzeć na mężczyzn. Choć oni starali się o jej względy. Bohaterka jest piękną kobietą. Nie potrafi jednak stworzyć z nikim udanego związku. Jest osobą bardzo wrażliwą, uwielbia kontakt z przyrodą, duża fotografuje i czyta wiele książek. Może właśnie dlatego od pierwszych stron powieści pokochałam Annę, jest tak bardzo podobna do mnie.
Panna Towiańska długo nie wiedziała nic o istnieniu Sosnowego Dworku. Tajemnicę skrywał stary sejf uratowany podczas Powstania Warszawskiego, a służący przez lata jako pólka na paprotkę. Jednak pewnego dnia odkryto jego zawartość i postanowiono odszukać spadkobierczynię. A była tak blisko…
Sosnowy Dworek urzekł Annę, a mieszkańcy Towian szybko ją polubili i przyszli jej z pomocą. Irena Malinka pomaga jej w porządkach i gotuje, mecenas Witkowski pomaga znaleźć najlepszą ekipę budowlaną, a Marzenka zostaje jej pierwszą przyjaciółką. Jednak prawdziwego przyjaciela znajduje Anna nad brzegiem jeziora – wspaniałą sunię, którą wyrzucono z jadącego samochodu. Nadaje jej imię Szyszka. Dzięki niej poznaje Grzegorza – weterynarza, z którym wkrótce zacznie się spotykać. Nie można zapomnieć o Dyziu – parkingowym skrywającym przed mieszkańcami Towian swój talent plastyczny. Wspaniali ludzie wokół, piękno przyrody i miłość. Wszystko co tylko może sobie wymarzyć kobieta. Ale czy to wystarczy by Anna była wreszcie szczęśliwa? Czy zdecyduje się zamieszkać w Sosnowym Dworku? O tym przeczytacie w książce „Sosnowe dziedzictwo”.
Mnie książka urzekła. Pełna ciepła, dobra i tylu wspaniałych ludzi w jednym miejscu. Opowieści o ich życiu przeplatają się z opowieściami z przeszłości. Poznajemy losy rodziny Anny Towiańskiej, które naprawdę chwytają za serce. Dowiadujemy się również jak odkryto dokumenty potwierdzające, że Dworek należał do rodziny Anny. Wszystko napisane przystępnym językiem. Od lektury trudno było mi się oderwać.
Pani Maria udowodniła nam, że marzenia się spełniają. Nigdy nie będziemy wiedzieć jaki scenariusz szykuje nam życie, a ono potrafi nas zaskakiwać. A autorka takie różne scenariusze życiowe nam w swojej powieści pokazuje. Poznamy życie w małej miejscowości, gdzie każdy o każdym wie prawie wszystko, gdzie mieszkańcy tworzą jakby jedną wielką rodzinę. Pomagają sobie i są dla siebie życzliwi.
Powieść przenosi nas do wręcz bajkowego miejsca, z dala od zgiełku wielkich miast, gdzie w ciszy i spokoju, możemy wszystko przemyśleć, zaplanować. Do miejsca w którym możemy się zakochać.
W imieniu swoim zapraszam Was do tego urokliwego miejsca. Usiądźcie na tarasie Sosnowego Dworku, wsłuchajcie się w szum lasu i śpiew ptaków. Posłuchajcie jak wiatr szumi w okolicznych szuwarach, a fale lekko stukają o brzeg. Mam nadzieję, że tutaj zapomnicie o problemach codziennego życia i ponownie uwierzycie, że marzenia się spełniają.
„Sosnowe dziedzictwo” – przepiękną sagę rodzinną, serdecznie polecam, a osobiście cieszę się, że na półce czeka już kontynuacja powieści „Pensjonat Sosnówka”, po którą zaraz sięgnę.

Książkę mogłam przeczytać dzięki akcji Włoczykijka za co serdecznie dziękuję.

niedziela, 22 maja 2011

Strażnik marzeń - Mariusz Surmacz

Tytuł: Strażnik marzeń
Autor: Mariusz Surmacz
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2011
Stron: 284
Moja ocena: 4/6

Książka przeczytana w ramach akcji Włóczykijka

"Dotąd prawie zawsze w ważnych momentach inni współdecydowali lub decydowali za mnie. Teraz wszystko zależy ode mnie, tylko ode mnie." s.23

Leży przede mną książka Pana Mariusza Surmacza, którą przeczytałam wczoraj. Zastanawiam się jak przekazać Wam wrażenia z przeczytanej lektury. Już dawno żadna książka tak bardzo nie pobudziła mojej wyobraźni. Dawno, żadna powieść nie spowodowała, że w moim brzuchu zalęgło się gigantyczne stado motylków. Już dawno.... oj chyba już więcej pisać nie muszę.
Bohaterem Strażnika Marzeń jest Max. Po wielu przemyśleniach postanowił odejść od swojej o wiele lat młodszej dziewczyny, zostawiając jej na stole tylko krótki list. Zabrał to, co uważał za najważniejsze, wsiadł na swoją drugą miłość - motor i pojechał przed siebie. W swoje podróży spotyka ludzi, którzy pokonali trudne chwile w swoim życiu, odnaleźli swoje miejsce na ziemi.  On zaś zapomnienia szuka w alkoholu i seksie. Od czego ucieka Max? Od niespełnionej miłości? Bohater kocha bardzo swoją dziewczynę, często wraca do niej myślami, przypomina sobie ich wspólne chwile, myśli co ona w danym momencie może robić, co czuje. Jednak czuje, że musiał tak postąpić. Wie, że nie był spełnieniem marzeń dla swojej dziewczyny, że szukała ona sobie kogoś innego, że różnica wieku okazała się barierą do niepokonania w ich przypadku. W tych momentach ze stron książki emanuje wielki smutek, zaduma. Jednak ze wspomnień wyrywają go spotkani przypadkowo ludzie. Opowiadają oni mu swoje przeżycia, historie, których wcześniej nie opowiadali nikomu. Odkrywają siebie, a kobiety i swoje wdzięki. Bo wszystkie tylko spojrzą na Maxa i już chcą być tylko jego. Opisy zbliżeń miedzy kobietą i mężczyzną dodają pikanterii powieści. Czytałam wiele książek w których pojawiały się opisy spotkań erotycznych, jednak większość z nich napisały kobiety i mogę z całą pewnością powiedzieć, że tak o seksie może pisać tylko mężczyzna. Powieść to nie tylko miłosne opisy, to również zaduma nad własnym życie. Rozmyślania nad tym co uważamy w życiu za wartościowe, czego pragniemy i oczekujemy od innych. To poszukiwanie drogi we własnym życiu.
Czy Max odnajdzie siebie, podczas tej podróży, czy wróci do kobiety, którą opuścił? Przeczytajcie.
Max ma to coś w sobie. Szybko zjednuje sobie ludzi - choć nie tylko. Podczas podróży znajduje go piesek Rex (bo to piesek wybrał Maxa a nie na odwrót). Piesek ten, potrafi jeździć na motorze tzn. utrzymać się podczas jazdy między kolanami pana i bardzo lubi piwo. Cóż może pierwsze jest dla mnie trochę zaskakujące, bo jak dotychczas nie widziałam psa na motorze w innym miejscu jak w specjalnym koszu, to drugie mnie nie dziwi. Psich piwoszy spotkałam już na swojej drodze.
Książka napisana jest lekko i czyta się ją bardzo przyjemnie
Polecam ją dorosłym osobą. Zwłaszcza kobietom, które chciałyby przekonać się o czym marzą nasi mężczyźni gdy gaśnie światło w sypialni. Można się wiele dowiedzieć. To lepsze niż "Sztuka kochania".
Tak więc w drogę. Niech książka wędruje dalej i edukuje innych.

Do akcji Włóczykijka książkę przekazało Wydawnictwo Novae Res.

wtorek, 17 maja 2011

Kolejni goście w moim domu

Dzisiaj dotarły do mnie dwie fantastyczne przesyłki. Po rozpakowaniu pierwszej przesyłki, moim oczom ukazała się taka oto paczuszka:

Delikatnie ją rozpakowałam i zobaczyłam:





Pod pięknym woreczkiem krył się mój pierwszy gość.

To Edward !!! Będzie u mnie gościł przez najbliższy tydzień, a potem powędruje dalej do następnej osoby, bo on kocha odwiedzać swoich czytelników. Szczegóły już wkrótce.

A woreczek też nie był pusty:

Umilacze trafione w mój gust. Moja ulubiona czekolada i owocowe herbatki.



Oto drugi gość w moim domu.



"Strażnik marzeń" kolejna książka, którą przeczytam w ramach akcji Włóczykijka. Stos zakładek i umilacze czytelnika za które bardzo dziękuję.
Już nie mogę doczekać się lektury tej książki. Z opisu zapowiada się się świetnie.

środa, 11 maja 2011

Teleznowela - Rafał Skarżycki

Autor: Rafał Skarżycki
Tytuł: Teleznowela
Wydawnictwo: Prozami
Rok wydania: 2009
Stron: 200
Moja ocena: 4/6

Książka przeczytana w ramach akcji Włóczykijka

Pana Rafała Skarżyckiego znałam do tej pory z komiksu o przygodach Jeża Jerzego. Gdy w akcji Włóczykijka pojawiła się propozycja przeczytania pierwszej powieści tego autora, postanowiłam skorzystać z okazji. Bohaterami książki pt. "Teleznowela" są młodzi ludzie w wieku ok 30-lat. Oto oni:
Miłosz - pracuje jako copywriter. Otrzymuje propozycje by zostać współautorem scenariusza nowego serialu telewizyjnego. Tak rozpoczyna się jego współpraca z Arkiem. Wspólnie piszą tzw "drabinki" do serialu, którego bohaterem ma być "ruchacz" Marcin- mężczyzna dla którego głównym celem w życiu jest seks. Miłosza praca pochłania go do takiego stopnia, że nie zauważa problemów we własnym życiu.
Agata - dziewczyna Miłosza, patrzy na nową pracę swojego chłopka trochę sceptycznie, nie bardzo wierzy w sukces serialu, do tego czuje się przez niego odtrącona. Po jakimś czasie ma tego dość i postanawia odejść od Miłosza. Przeprowadza się do swojej przyjaciółki Julity, gdzie poznaje Marcina - wypisz, wymaluj serialowy bohater.
Julita i Andrzej to przyjaciele Agaty. Od jakiegoś czasu bez rezultatu starają się o dziecko. Andrzej jest dyrektorem firmy w Krakowie, Julita mieszka w Warszawie. Andrzej pojawia się w domu tylko w weekendy lub w dni wyznaczone przez kalendarzyk owulacyjny Julity (wtedy gna na złamanie karku by dokonać swojego zadania - spłodzenie potomka). Obserwując relacje między małżonkami można dojść do wniosku, że nie łączy ich nic więcej jak tylko ta chęć posiadania dziecka.
W powieści możemy śledzić losy dwóch par Miłosza i Agaty oraz Julity i Andrzeja. Ich życie przeplatane jest opisami kolejnych scen powstającego serialu. Od czasu do czasu czytamy dobre rady psychoterapeutów, do którego przychodzą bohaterowie, szukając pomocy w rozwiązaniu swoich problemów. Czytając książkę ma się wrażenie jakby oglądało się serial, a dokładniej dwa seriale. Scenariusz jednego serialu układa Miłosz z Arkiem, drugi scenariusz pisze samo życie.
Książka napisana jest swobodnym językiem, językiem, który na co dzień można spotkać na naszych ulicach. Nie brakuje w nim niestety wulgaryzmów. Czasami dowcipna, sprawiła, że pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Początkowo bardzo ciężko mi się ją czytało, nie mogłam się w nią wciągnąć, ale po jakimś czasie zaczęło się coś dziać i potem już nie mogłam książki odłożyć nie dokończywszy jej. To co mnie najbardziej denerwowało to pojawiające się dość często wulgarne słowa. Mam ich dość w codziennym życiu i raczej unikam książek z ich nadmiarem. Uważam, że Teleznowela nie należy do książek wysokich lotów - fajna lektura na jedno popołudnie.
Dlaczego książka powinna wędrować dalej?
Pozwoli się nam zrelaksować, poznać życie i problemy współczesnego młodego pokolenia. Da nam też możliwość przemyślenia wielu spraw np. problem bezpłodności oraz docenić pracę scenarzystów filmowych i bliżej przyjrzeć się ich pracy. Wreszcie uda się nam zobaczyć ile pracy należy włożyć w to aby powstał taki "tasiemiec" jak "Moda na sukces" i docenić pracę nie tylko aktorów.

Książkę do akcji Włóczykijka udostępniło wydawnictwo PROZAMI


Fragment książki można posłuchać na YouTube - Teleznowela

sobota, 30 kwietnia 2011

Kolejna wizyta Włóczykijki i książka na Majówkę

Wczoraj dotarły do mnie dwie fajne przesyłki książkowe. Pierwsza to kolejna książka w ramach akcji Włóczykijka. "Teleznowela" Rafała Skarżyckiego już czeka na swoją kolejkę. Do tego słodkości i oczywiście wędrujące zakładki. Bardzo dziękuję również za piękną serwetkę, która wzbogaci moją kolekcję.

Drugą przesyłkę otrzymałam od Mileny, jest to książka na Majówkę a raczej książki, które dotarły do mnie w ramach wymiany u Sabinki.
Wspaniały zestaw książek, których jeszcze nie czytałam, do tego masę umilaczy, notesik, długopisy i zestawy kremów. Wszystko się przyda bardzo dziękuję za tak wielką niespodziankę. Niestety nie wiem jakiego bloga prowadzi nadawczyni przesyłki, mam nadzieję, że się ujawni.
No i prześliczna zakładka - wzbogaci moją kolekcję.
Za wszystkie przesyłki, serdecznie dziękuję. Zapowiada się super majówka.

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Życie teoretycznie - Magdalena Zarębska

Autor: Magdalena Zarębska
Tytuł: Życie teoretycznie
Wydawnictwo: Prozami
Rok wydania: 2010
Stron: 240
Moja ocena: 4,5/6

Książka przeczytana w ramach akcji "Włóczykijka"

Bohaterką książki "Życie teoretycznie" jest młoda dziewczyna o imieniu Sabina. Właśnie skończyła studia z rehabilitacji i podjęła pracę w luksusowym domu starości "Pod Dębami". Opłata za pobyt w tym domu jest bardzo wysoka, dlatego wśród pensjonariuszy można spotkać wiele sław znanych z pierwszych stron gazet i TV. Mimo wysokich kosztów na miejsce w "Pod Dębami" czeka się bardzo długo. Pełna entuzjazmu i z wielkimi zapałem sabina rozpoczyna pracę jako rehabilitantka. Jednak już pierwszego dnia okazuje się, że nie tak wyobrażała sobie pracę w tym ośrodku. Pacjenci, których spotkała są małomówni, zamknięci w sobie. Wielu z nich ma swoje humorki, przyzwyczajenia i wychodzą z założenia, że skoro płacą to mogą wymagać. Dziewczyna spodziewała się innego kontaktu z pacjentami. Miała nadzieję, że z nimi porozmawia, będzie mogła im doradzić itd. Do tego współpracownicy nie przyjęli jej z otwartymi ramionami, jej przełożona Bożenka, wręcz się nią wyręcza. Praca Sabinę przerasta, nie potrafi poradzić sobie z najprostszymi zadaniami, mijają dni a ona nie ma czasu by dokładnie przeczytać regulamin domu i zakres swoich obowiązków. Dużym zaskoczeniem dla Sabiny jest fakt, że została wybrana do pracy na tajemniczym III piętrze domu, gdzie wprowadziła się właśnie Pani Barbara. Pani Barbara jest założycielką domu "Pod Dębami". Podwyżka sprawia, że Sabina przyjmuje pracę bez większego zastanowienia. Nie spodziewa się, że właśnie podpisała kontrakt z "Diabłem". Nową pracodawczynię można porównać do szefowej gazety z książki "Diabeł ubiera się u Prady". Od swoich pracowników wymaga dyspozycyjności, muszą być na każde jej zawołanie, wręcz wyprzedać jej myśli. Oczywiście Sabina od początku podpada - spóźnia się, niedokładnie wykonuje polecenia, a ambicje ma wielkie, myśli nawet o tym by stać się asystentką Pani Barbary. Skąd taka bezradność u naszej bohaterki? Sabina jest zależna od swoich rodziców. Z każdym najmniejszym problemem zwraca się do nich, pracuje by im zapewnić godną starość, nie ma swojego zdania, a co za tym idzie nie potrafi się usamodzielnić. Ale jak tu żyć swoim życiem, gdy z ust matki padają takie słowa:
"- Nie zapominaj o sobie, musisz mieć czas na odpoczynek. Zresztą nie żyjesz na bezludnej wyspie, prawda? Masz rodziców, których nie możesz zaniedbać. My Cię potrzebujemy, tak jak Ty nas..." s. 79
Ta potrzeba (obowiązek) niesienia pomocy rodzicom powoduje, że dziewczyna nie myśli racjonalnie. Chce by jej rodzice mieszkali w domu "Pod Dębami" nawet jeśli będzie się to wiązało z zaciągnięciem przez nią na ten cel kredytu w banku. Sabina ma nieciekawy charakter, do wszystkiego się wtrąca, wszystko stara się dokładnie analizować, a potem wyciąga jakieś wątpliwości, zresztą niedaleko pada jabłko od jabłoni. W pewnym momencie przekonamy się, że matka jest taka sama. Postawa dziewczyny bardzo mnie drażniła, wręcz wkurzała. Drugą taką denerwującą mnie postacią była Marta - kosmetyczka pracująca dla Pani Barbary. Lekkomyślna dziewczyna planująca sobie kiedy to urodzi dziecko, jak będzie żyła bez męża, bo po co się wiązać, a teraz żyjąca imprezami.
Czy istnieją takie osoby jak Sabina? Czy są tacy rodzice co nie potrafią odciąć pępowiny w odpowiednim czasie? Tak, oczywiście. Od 12 lat żyję z taką osobą i wierzcie mi nie jest to proste. Nigdy nie wmawiajcie sobie, że Wasze uczucie spowoduje, że te osoby się zmienią. Niestety "pępowina" trzyma mocno.
Książkę polecam. Czyta się ją lekko, lecz nie bez emocji (nie tylko tych pozytywnych). Autorka bardzo fajnie opisała miejsce pracy rehabilitantki, zabiegi jakie może ona wykonywać. Podeszła więc do tej książki z profesjonalną wiedzą.
"Życie teoretyczne " przeczytałam w ramach akcji Włóczykijka, dziękuję wydawnictwu PROZAMI za umożliwienie powieści wędrówki po Polsce. A dlaczego książka powinna podróżować dalej? Może dla jednych będzie to przestroga by nie wiązać życia z mamisynkami i mamicóreczkami, a dla rodziców informacja jak mogą zniszczyć życie swoim dzieciom nie odcinając pępowiny w odpowiednim czasie.

wtorek, 12 kwietnia 2011

Kolejna wizyta Włóczykijki

Dzisiaj odebrałam przesyłki z poczty. Spotkała mnie ogromna niespodzianka. Zawitała do mnie kolejna książka podróżująca po kraju w ramach akcji Włóczykijka. Tym razem chwilowo zamieszka u mnie

"Życie teoretycznie" Magdalena Zarębska


do tego słodkości


... i tradycyjnie zestaw zakładek 


Już zaczęłam podczytywać książkę i zapowiada się super. 

Dzisiaj dostałam też swój pierwszy egzemplarz recenzyjny od wydawnictwa Znak
 Dziękuję bardzo. 

środa, 6 kwietnia 2011

Jak to robią twardzielki... - Mariola Zaczyńska

Autor: Mariola Zaczyńska
Tytuł: Jak to robią twardzielki...
Wydawnictwo: SOL
Rok wydania: 2010
Stron: 298
Moja ocena: 5/6

"Jak to się stało, że tak nagle oddaliły się od siebie? Nierozłączne trzy muszkieterki, papużki nierozłączki." s. 141

Poznajcie trzy tytułowe twardzielki, nierozłączne przyjaciółki, wspaniałe dziewczyny. Oto one:
Brysia - z zawodu policjantka, aktualnie w związku ze Sławkiem przed którym ukrywa to, że pracuje w Policji. Na swoim koncie ma już jeden nieudany związek. Mężczyzna z którym się spotykała był żonaty, a po rozwodzie związał się z całkiem inną kobietą. Większych sukcesów w pracy brak, ale może wkrótce się to zmieni, bo pracuje na sprawą oszusta matrymonialnego. Swoje frustracje i niepowodzenia wyładowuje na worku treningowym - boksując.
Gośka - z zawodu dziennikarka, aktualnie z nikim się nie spotyka. W pracy bezkompromisowa, szczera aż do bólu, czym przysporzyła sobie wroga w światku dziennikarskim nijakiego Wieśmaka. Bohaterka usiłuje odkryć kto kryje się pod tym dziwnym pseudonimem.
Sabina - pracownik naukowy. Wkrótce ma poślubić zwariowanego magistra wydziału biologii uwielbiającego egzotyczne pajączki - Bartka. W jej życiu jednak pojawia się jeszcze jeden mężczyzna - tajemniczy żołnierz o imieniu Karol. Do tego po latach wraca do kraju jej biologiczna matka, która zostawiła ją jako maleńkie dziecko, a teraz chce układać życie Sabinki.  Jaką decyzję podejmie bohaterka, czy dojdzie do planowanego ślubu mimo sprzeciwu matki i wątpliwości dziewczyny.
Przyjaciółki zawsze trzymają się razem, wspierają się, pomagają sobie nawzajem. Każda z nich marzy o swoim księciu z bajki, o prawdziwej miłości, szczęśliwym związku. Jednak faceci trochę namieszają w ich życiu, sprawią, że na chwilę dziewczyny oddalają się od siebie.
"Co się z nami stało? Zawsze mówiły sobie o wszystkim. Tymczasem ona unika rozmów o Sławku, Gośka najwyraźniej przeżywa coś, co zepchnęło Wieśmaka na boczny tor, a Sabina ... Tak! Sabina też coś ukrywa!" s.141 Czy ich przyjaźń pokona przeciwności losu?
W powieści "Jak to robią twardzielki..." spotkamy jeszcze inne kobiety - powiedziałabym kobiety starszego pokolenia. Zwariowaną mamusię Brysi, która ciągle pakuje się w jakieś kłopoty, miłośniczkę piesków;  Albertę - dziennikarkę telewizyjną mającą nosa do sensacji oraz wspomnianą wcześniej "toksyczną" matkę Sabiny, która chce odbić córce narzeczonego. Kobiety te udowodnią nam, że miłość nie jest tylko domeną i przywilejem młodego pokolenia.
Nie będę może jednak zdradzać wszystkich szczegółów. Powiem tylko, że wszystko kończy się szczęśliwie.
Moje wrażenia po przeczytaniu książki. Powieść przede wszystkim pełna humoru. Momentami musiałam się powstrzymywać od głośnego śmiechu, bo już i tak mąż patrzył na mnie jak na wariatkę, kwitując co Ty za książkę znowu czytasz. Akcja powieści toczy się szybko więc nie sposób się nudzić. Autorka wprowadziła barwnych bohaterów np. motocyklistę Bodzia - rosłego faceta mającego za pupilka malutkiego pieska. (Mi osobiście taki facet pasuje do jakiegoś PittBula a nie Yorka)  Nie zabraknie w książce wątków przyrodniczych. Wiele możemy się dowiedzieć o wystawach psów, wyścigach konnych czy hodowli pająków. I nie są to jakieś wymysły autorki, ale oparte na faktach, autentyczne stworzenia. O sukcesach utytułowanej klaczy Pianissimie możecie poczytać tutaj: http://www.janow.arabians.pl/pl/historia/araby/k-pianissima.php, a tak wygląda ulubieniec Bartka - pająk Tegenaria atrica Kątnik większy
Kątnik większy - foto Wikipedia
Prawda, że można się zakochać? Hi hi jak jak nie cierpię pająków. Jeszcze bardzo podobał mi się pomysł z "szampańskim wyścigiem", ale nie znalazłam o nim informacji w necie, ale nie dziwię się bo to zakazany "sport".
Jedyne co mnie drażniło to chyba zbyt duża liczba wątków (czasami lekko się gubiłam) i używane słowa, których osobiście bardzo nie lubię - slangi lekko obraźliwe, no ale pasowały do opisywanego środowiska, sytuacji, więc nie mam o to pretensji.
Książkę polecam wszystkim tym osobą, które lubią czytać o prawdziwej przyjaźni z wątkiem miłosnym w tle. Lubią lektury lekkie i przyjemne, kończące się łatwym do przewidzenia Happy Endem. Polecam !!!

Przyjemność obcowania z tą lekturą miałam dzięki Włóczykijce i Wydawnictwu SOL. Polecam się na przyszłość.
Dziękuję bardzo !!!

wtorek, 29 marca 2011

Pierwsza książka z akcji "Włóczykijka"

Dzisiaj dotarła do mnie pierwsza książka, którą przeczytam w ramach akcji "Włóczykijka". Akcja ma na celu promowanie mody na czytanie polskich autorów. Wędrujące książki przekazują wydawnictwa i księgarnie popierające akcje. Na stronach "Włóczykijki" przeczytacie wspaniałe wywiady z polskimi autorami, których książki biorą udział w tym przedsięwzięciu. Jako pierwszą powieść przeczytam "Jak to robią twardzielki..." Marioli Zaczyńskiej
A oto co dostałam dzisiaj w przesyłce:
Zestaw zakładek wędrujący razem z książką i małe umilacze, herbatki i kisielek poziomkowy. Dziękuję Karolinie za te miłe niespodzianki.
Zostaje mi tylko zabrać się do lektury. Pozdrawiam

P.S. Przepraszam za jakość zdjęć, ale robione są komórką. Chciałam jak najszybciej pochwalić się niespodzianką na blogu.