Wieczorowa porą zapraszam Was do mojej sypialni. Dziś zdradzę Wam tajemnicę...
Od pięciu lat nie sypiam, śpię bardzo mało. A kiedy wreszcie uda mi się zamknąć oczy, zostaje wyrwana z tego boskiego stanu umysłu i ciała jakim jest sen. Moje dzieci nie chcą, nie potrzebują snu. Niemożliwe? Zapewniam to prawda, śmiertelnie poważnie, bez żartów, ironii, groteski.
Od kilku lat codziennie, bez względu na pogodę i porę roku wstajemy przed piątą . I zaczyna się wyścig z czasem. Jaki wyścig? Ten czas stoi! Czas na walkę o przetrwanie,konfrontacja z rzeczywistością Jak przetrwać do wieczora? Wielokrotnie zastanawiałam się... Dlaczego nie możemy normalnie przespać całej nocy? Szukałam sposobu i złotego środka a oczy zamykały mi się same. Pospać chociaż godzinkę lub pół baaa minutkę.
Nie pomogły extremalnie długie spacery. O 6 rano można było nas spotkać w parku lub nad zalewem. Następnie plac zabaw, zakupy, szybki obiad i wycieczka. Całe popołudnie na placu i w biegu. Bywało tak, że wracaliśmy do domu po godzinie 22. Myślicie pewnie, że usną od razu. Nic z tego! Padałam ja a chciałam jeszcze chwilę posiedzieć sama, sama dla siebie. Usypianie było wielkim wyzwaniem. W nocy pobudka przynajmniej pięć razy.
Dzień dobry! Dla kogo dobry? Kolejny poranek o diabelskiej porze. Piach pod powiekami i mega wielki kubek kawy ,żeby móc normalnie funkcjonować. I tak od pięciu lat bezlitośnie mierzę się ze świtem przed wschodem słońca. I jeszcze te spojrzenia sąsiadów... Czy nikt normalny nie chodzi na spacer o 6 rano?
Dobrej nocy! Szybko zanim zanim nadejdzie świt :)