Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Autorki. Dziękuję!
Wydawnictwo: EDIPRESSE KSIĄŻKI
Warszawa 2019
W okresie dwudziestolecia międzywojennego Warszawa nazywana
była Paryżem Północy, a to ze względu
na swój niepowtarzalny klimat. Zachwyt budziła przede wszystkim jej
architektura. Z jednej strony miasta można bowiem było zobaczyć ogromne gmachy, natomiast z
drugiej klasycystyczne budynki. Przedwojenna Warszawa była zatem majestatycznym
miastem, w którym tętniło życie i które wyraźnie wyróżniało się na tle
ówczesnych stolic Europy. Można było wówczas odnieść wrażenie, że mieszkańcy
stolicy wierzą, iż czeka ich wspaniała przyszłość w nowej i jakże odmienionej po
latach zaborów Warszawie. Niestety, pragnienia te zniszczyła wojenna
zawierucha, która zabrała ze sobą magiczny klimat Warszawy oraz odebrała jej
wszystko to, co ją wyróżniało. W zamian wojna zostawiła ziemię pokrytą gruzem,
resztkami kamienic oraz ludzką krwią.
Przedwojenne poranki charakteryzowały się niewielkim ruchem
na warszawskich ulicach. Na sklepowych wystawach stały samotnie porcelanowe
lalki, które z zadumą przypatrywały się pustym ulicom. Miasto ożywiało się dopiero około południa,
gdyż wówczas parki zapełniały się radosnymi, roześmianymi i rozkrzyczanymi
dziećmi, które biegały po alejkach, podczas gdy dorośli cieszyli się ciepłem
promieni słonecznych i zachwycali się pięknym nadwiślańskim krajobrazem. Z
kolei gdy zapadał zmrok Warszawa bynajmniej nie szykowała się do snu. Plac
Teatralny mienił się wówczas świecącymi neonami i reklamami umieszczonymi na
dachach kamienic i na latarniach. Opustoszałe nieco ulice oświetlane były
tysiącem różnobarwnych migających lampek. Chociaż ruch na drogach nie był już
tak natężony, jak za dnia, to jednak nie wszyscy warszawiacy chowali się w
zaciszu swoich domów. Ci zamożniejsi bardzo często odwiedzali ekskluzywne
lokale, aby w towarzystwie przyjaciół i znajomych, sącząc alkohol, pożegnać
kończący się właśnie dzień. A potem powoli zamierał gwar, zaś samo miasto
sposobiło się do snu pochłonięte przez nocny spokój, aby rankiem znów obudzić
się do życia.
![]() |
Plac Teatralny około 1925 roku. Po lewej stronie widać pałac Jabłonowskich. |
Przed wybuchem drugiej wojny światowej Warszawa była
naprawdę piękna, a przynajmniej takie wydawało się być Śródmieście. Znajdowały
się tam wspaniałe kamienice i piękne sklepy. Był też tor wyścigowy. Ponieważ
Warszawa była miastem dorożek, bezustannie słychać było stukot końskich kopyt.
Po ulicach jeździły też czerwone tramwaje i autobusy, lecz mimo to najwięcej
widać było pojazdów konnych. Z kolei na Polu Mokotowskim znajdował się port
lotniczy. Gdy w 1934 roku prezydentem miasta został Stefan Starzyński
(1893-1939), rozpoczął się dynamiczny rozwój miasta. Wtedy też wspomniany wyżej
tor wyścigowy przeniesiono na Służewiec, natomiast port lotniczy na Okęcie. Na
spacery warszawiacy chodzili do Ogrodu Saskiego lub Ogrodu Pomologicznego
znajdującego się na ulicy Nowogrodzkiej. Były również ulice, gdzie znajdowały
się naprawdę eleganckie budynki przeznaczone tylko dla najbogatszych
mieszkańców. W okresie międzywojennym zaczęto także wznosić luksusowe domy na
Złotej.
W tamtym okresie w Warszawie był również dom handlowy braci
Jabłkowskich, który znajdował się przy ulicy Brackiej 25. Ten modernistyczny
gmach był bardzo chętnie odwiedzany przez warszawiaków, ponieważ jego
kierownictwo naciskało na sprzedawców, aby wobec wszystkich klientów, a nie tylko
wobec tych najbogatszych, byli uprzejmi. I to bardzo przyciągało ludzi. Można
było tam kupić ubrania dla całej rodziny. Były też dostępne firanki, tkaniny i
dywany. W domu handlowym działała pierwsza w Warszawie szklana winda.
Organizowano w nim pokazy mody, natomiast bogate damy praktycznie zabijały się
o ręcznie robione zaproszenia. W pierwszym rzędzie zawsze można było zobaczyć
córki Józefa Piłsudskiego (1867-1935) – Wandę (1918-2001) i Jadwigę
(1920-2014). Z kolei najsmaczniejsze pomarańcze sprzedawano na Nalewkach.
Mówiono, że pochodziły one z Jaffy.
![]() |
Luksusowy dom handlowy braci Jabłkowskich |
Przedwojenna Warszawa to na pewno miasto wielokulturowe. W
porównaniu z innymi miastami europejskimi, mieszkało w nim najwięcej ludności
pochodzenia żydowskiego, co sprawiało, że była ona centrum żydowskiego życia
naukowego i kulturalnego. Wszystkim mieszkańcom Warszawa oferowała mnóstwo
różnych rozrywek. Można było odwiedzać eleganckie kina albo tak zwane kina robotnicze,
gdzie ekrany zastępowały zwykłe prześcieradła. Spacerowano po parkach oraz
jeżdżono na wycieczki do Wilanowa, natomiast ci, którzy mogli sobie na to
pozwolić, każdego wieczoru wychodzili do licznych restauracji albo kawiarni.
Centrum miasta było nocami rozświetlane nie tylko gazowymi latarniami, ale
także wspomnianymi już neonami.
Jeśli chodzi o modę, to należy zaznaczyć, że kobiety stopniowo
zaczynały stawać się coraz bardziej wyzwolone. I choć nadal nosiły sukienki,
które zakrywały kolana, to jednak były one krótsze i znacząco podkreślały
talię. Minęła też moda na kostiumy kąpielowe przypominające wyglądem worki z
rękawami i nogawkami. W latach trzydziestych przyszła również moda na
plażowanie i teraz wypadało już wylegiwać się na piasku nad Wisłą. Znajdowały
się tam specjalne podesty, na których praktycznie półnadzy mieszkańcy stolicy
tańczyli do melodii wygrywanych przez zespoły jazzowe. Pomimo że większość
warszawiaków żyła w nędzy, to jednak w dwudziestoleciu międzywojennym ludzi
rozpierała niepowtarzalna energia. Ludzie chcieli żyć, chcieli się spotykać i
wypoczywać na plażach nad Wisłą. Dlatego też po zakończeniu drugiej wojny światowej
ci, którym udało się przeżyć, mocno tęsknili za tym, co było, ale niestety
tamto życie sprzed wojny minęło bezpowrotnie.
![]() |
Tak przed wojną wypoczywali warszawiacy. Na zdjęciu widać Poniatówkę i plażę Kozłowskich. fot. Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny |
Taką właśnie Warszawę możemy ujrzeć oczami wyobraźni w
najnowszej powieści Doroty Ponińskiej. Akcja Sekretów pani pułkownikowej rozgrywa się gdzieś na przełomie lat
20. i 30. XX wieku. Prezydentem Polski jest bowiem Ignacy Mościcki (1867-1946),
do którego na bale często chadzają nasi bohaterowie. Można odnieść wrażenie, że
główną bohaterką jest tytułowa pani pułkownikowa, czyli Natalia Kotubrycka. Ale
czy na pewno tak jest? Kobieta reprezentuje tę wyższą warstwę społeczną. Choć
niegdyś istniało prawdopodobieństwo, że nie będzie jej dane wejść do wyższych
sfer, to jednak jej życie potoczyło się w taki sposób, że ostatecznie osiągnęła swój cel. Dziś
jest szanowaną małżonką zasłużonego w boju pułkownika, z którą wszyscy się
liczą, pytają o zdanie, proszą o pomoc i zapraszają na spotkania towarzyskie.
Niemniej pani pułkownikowa to tak naprawdę kobieta o niezwykle złożonej
osobowości. Możliwe, że sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby nie
tajemnice, które wciąż kładą się cieniem na jej życiu. Przeszłość stale ją
prześladuje i nie pozwala zaznać spokoju.
Kolejną bohaterką, która ma tutaj do odegrania niemałą rolę
i równie dobrze można uznać ją za główną postać, jest Frania Ozorek. Dziewczyna
pochodzi z ubogiej wiejskiej rodziny, w której było niemało przemocy. Aby
wyrwać się ze wsi i spod ciężkiej ręki ojca, zarówno Frania, jak i jej siostry
uciekają do miasta, gdzie znajdują pracę w domach tych bogatszych warszawiaków.
Frania trafia do domu pułkownika Kotubryckiego, gdzie pracuje jako służąca. Nie
narzeka na pracę. Jest jej tutaj dobrze. Czuje się szanowana przez swoich
chlebodawców. I pewnie wszystko nadal biegłoby z góry ustalonym rytmem, gdyby
nie jedna noc, po której nic już nie będzie takie samo.
Trzecią – równie ważną bohaterką – jest niejaka Tatiana
Trubecka. Dziś powiedzielibyśmy, że Tatiana to zwyczajna wróżka, która
przepowiada przyszłość wszystkim tym, którzy mają na tyle dużo pieniędzy, że
chcą jej za to płacić. Może są to ludzie nieco naiwni, może zagubieni, a może
po prostu ciekawi, jak dalej potoczy się ich życie. Niemniej Tatiana
mieszkająca w przedwojennej Warszawie wcale nie jest taką zwykłą wróżką, która
wyciąga od ludzi pieniądze. Ona ma dar, który przywiozła ze sobą z dalekiej
Syberii. Jest szamanką znającą ludzie serca, dusze i umysły. W dodatku jest
kimś na kształt spowiednika, któremu można wszystko powiedzieć, a w zamian
uzyskać poradę i pomoc w podjęciu trudnych decyzji. Tatianę można więc porównać
do księgi, w której ukryta jest cała mądrość tego świata. Już niedługo życiowe
drogi Tatiany Trubeckiej i Natalii Kotubryckiej niespodziewanie się przetną.
Czy jednak pani pułkownikowa będzie w stanie zaakceptować to, co syberyjska
szamanka ma jej do powiedzenia? Czy zgodzi się na układ, który może zniszczyć
jej małżeństwo? A może będzie to jedyne wyjście, by móc je utrzymać? Jak wiele
Natalia będzie musiała poświęcić, aby jej życie wróciło do normalności?
![]() |
Aleje Jerozolimskie, rok 1934 fot. Willem van de Poll (1895-1970) |
Po przepięknej opowieści Podróż po miłość, która ukazała się w formie trylogii, Dorota
Ponińska proponuje nam coś zupełnie innego, choć równie magicznego i
wciągającego już od pierwszej strony. Na kartach powieści czytelnik przenosi się
do przedwojennej Warszawy i doświadcza jej niepowtarzalnego i magicznego
klimatu. Lecz to nie wszystko. Spotykamy bowiem bohaterów, z których każdy jest
inny, każdy wywodzi się z innego środowiska i każdy musi zmagać się z innymi
problemami. Bohaterki mają do podjęcia naprawdę trudne decyzje. W przypadku
Natalii dochodzą jeszcze tajemnice z przeszłości, które mogą zniszczyć jej
uporządkowane życie, szczególnie jeśli wydostaną się poza cztery ściany jej
domu. Ona doskonale wie, że gdyby tak właśnie się stało, będzie groził jej
ostracyzm towarzyski, a na to przecież nie może sobie w żadnym razie pozwolić.
Z kolei Frania może znaleźć się na bruku i co wtedy? Czy ktoś będzie chciał ją
przyjąć do pracy z bagażem, który będzie dźwigać na swoich barkach? A może
będzie musiała wrócić na wieś i znów godzić się na bycie pomiataną przez
rodziców? Wydaje się, że tylko Tatiana stoi jakby obok całej tej sytuacji.
Niemniej ona wie, jaki los czeka obydwie kobiety, jeśli nie podejmą właściwych
decyzji.
Sekrety pani
pułkownikowej to powieść, która posiada niepowtarzalny klimat. Jest w niej
wszystko to, czego potrzeba dobrej powieści z akcją osadzoną w międzywojennej
Warszawie. Autorka pokazuje nam życie mieszkańców ówczesnej stolicy z ogromną
dokładnością i z różnych jego stron. Są bogaci, są biedni i są także ci, którzy
żyją na średnim poziomie. Jest również próba radzenia sobie z sytuacją, która
wydaje się bez wyjścia. Polecam zatem najnowszą powieść Doroty Ponińskiej
wszystkim tym, którzy lubią cofać się w czasie i pragną pospacerować po ulicach
przedwojennej Warszawy, a przy okazji podpatrzeć, jak wtedy wyglądało życie
ludzi, którzy tak naprawdę niewiele się od nas różnili. Musieli bowiem zmagać się
z podobnymi problemami i podejmować podobne decyzje, jak my dzisiaj. Ta książka to z jednej strony opowieść o życiu mieszkańców ówczesnej Warszawy, natomiast z drugiej stanowi ona doskonałe studium realiów panujących w dwudziestoleciu międzywojennym. Jeśli zatem chcielibyście wziąć udział w balu wydawanym przez Ignacego
Mościckiego i jego małżonkę, to ta książka jest w sam raz dla Was.