Pokazywanie postów oznaczonych etykietą testy konsumenckie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą testy konsumenckie. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 10 kwietnia 2014

Próbuję, smakuję, testuję: Babeczki na 1001 sposobów od Delecty

Gdy po raz kolejny zostałam zaproszona do przetestowania nowych babeczek od Delecty na 1001 sposobów, to w zasadzie długo się nie zastanawiałam. Postanowiłam je przetestować i zobaczyć, co rodzinka na to powie. I niemałe było moje zdziwienie, gdy Młody chwyciwszy babeczkę czekoladową, do której dorzuciłam groszki czekoladowe i płatki migdałowe powiedział: „ale dobre” - a gdy mu powiedziałam, że to babeczki z paczki, to nie chciał wierzyć. Nie czuć w babeczkach spulchniaczy, wychodzą wilgotne i dobre. Myślę, że osoby, które nie pieką na co dzień i chętnie sięgają po takie półprodukty (a wiem, że takich osób nie brakuje) będą zadowolone.
Babeczki można przygotować na wiele sposobów, np. wrzucając do nich ulubione dodatki czy dekorując je dowolnym kremem. Ja pozostałam przy dodatkach owocowo - bakaliowych, bo fanką kremów nie jestem. 


Na pierwszy ogień poszły czekoladowe. Do jednej części dodałam jeżyny z syropu i białą czekoladę, a do drugich jabłka i przyprawę do jabłecznika. Pięknie w domu pachniało. 


Drugie podejście do babeczek zrobiłam w dniu urodzin mojego Taty. Nie miałam czasu na żaden poważny wypiek (tort będzie dopiero na sobotę), więc postanowiłam wykorzystać babeczki. Do czekoladowych dodałam groszki czekoladowe i płatki migdałowe, a do waniliowych wiórki kokosowe i banana. 



Jasne babeczki upiekłam w trochę odmiennej formie, polałam czekoladą i posypałam wiórkami i cukrowym confetti, które sąsiadka przywiozła mi jakiś czas temu z Niemiec.

Babeczki waniliowe z bananami, wiórkami kokosowymi i polewą czekoladową:


1 opakowanie babeczek waniliowych na 1001 sposobów Delecta

1/2 dużego banana pokrojonego w kostkę
3 łyżki wiórków kokosowych
2 jajka
100 ml oleju
100 ml mleka

Dodatkowo polewa czekoladowa i dowolna posypka

W misce wymieszać jajka, olej i mleko. Wsypać zawartość opakowania "babeczki waniliowe na 1001 sposobów", dokładnie wymieszać. Dodać pokrojonego w kostkę banana i wiórki kokosowe. Całość wymieszać i napełnić foremki do 2/3 wysokości. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 190 stopni i piec 17 - 25 minut. Ostudzić, polać polewą i posypać dowolną posypką.



Każda wersja babeczek wyszła smaczna, więc jeśli przyjdzie Wam kiedyś sięgnąć po ciasto z torebki to może skuszą Was właśnie babeczki od Delecty. 


Skład babeczek w zasadzie niczym nie zaskakuje, żadnych dziwnych składników nie zawiera. Poza gumą ksantanową, nie ma w składzie niczego, czego nie dodaję do babeczek, które robię sama. No może poza glukozą i sztucznymi aromatami, których nie lubię.

Skład babeczek waniliowych: mąka pszenna, cukier, glukoza, skrobia pszenna, mleko w proszku odtłuszczone, substancje spulchniające, substancja zagęszczająca: guma ksantanowa, aromat, wanilia w proszku.

Skład babeczek czekoladowych: mąka pszenna, cukier, kakao w proszku, skrobia pszenna, substancje spulchniające, czekolada, miazga kakaowa, substancja zagęszczająca: guma ksantanowa, aromaty.

Do przygotowania babeczek potrzeba 2 jajek, 100 ml oleju, 100 ml mleka i dodatki wg uznania. 
Na każdej z torebek są podane 4 propozycje na urozmaicenie babeczek różnymi dodatkami. 




Wpis reklamowy.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Próbuję, smakuję, testuję: Test garnka i patelni do naleśników Neoflam

Jakiś czas temu, dzięki uprzejmości firmy Neoflam, dwoje z Was miało okazję wygrać na moim profilu na FB garnek z powłoką ceramiczną i patelnię do naleśników, a ja dokładnie taki sam zestaw mam okazję przetestować. Garnek trafił do Joli, a patelnia do Pauliny – mam nadzieję, że dziewczyny podzielą się swoimi wrażeniami z użytkowania naczyń.
Ten, kto czyta mojego bloga wie, że bardzo lubię gotować w garnkach ceramicznych. Odkąd trzy lata temu pierwsza ceramiczna patelnia pojawiła się w mojej kuchni wiedziałam, że to będzie przyjaźń na długie lata. Uwielbiam te garnki i patelnie. Ceramika przekonała mnie do siebie w 100%, więc gdy zostałam poproszona o przetestowanie garnka i patelni ceramicznej Neoflam długo się nie zastanawiałam. W chwili, gdy garnek i patelnia pojawiły się w moim domu to pomyślałam „o jakie ładne” . Rzeczywiście, ten zielony kolor idealnie się wpasował w moją zieloną kuchnię.
Na pierwszy ogień poszła patelnia do naleśników. Trzy razy cięższa od mojej starej teflonowej, której już się przyda emerytura, bo służyła mi wiele lat.
Patelnia ma ciekawy kształt, dosyć niskie brzegi i w pierwszej chwili pomyślałam, że jak nic, wyleję z niej ciasto podczas rozprowadzania go po powierzchni. No cóż, nic takiego się nie stało, nawet specjalnie nie musiałam uważać. Ciasto rozprowadza się rewelacyjnie.


W porównaniu do patelni teflonowej ta ceramiczna nagrzewa się nieco dłużej, ale też dłużej trzyma ciepło. Wystarczy raz posmarować ją niewielką ilością tłuszczu (u mnie klarowane masło) i 12 naleśników pięknie się usmaży (może i więcej, ale nie próbowałam).
Naleśniki smażą się równomierni i dosyć szybko. Poza tym, dzięki niskim brzegom, bardzo łatwo przewraca się je na drugą stronę i jeszcze łatwiej zsuwa z patelni na talerz. 


Patelnia jest wykonana z odlewanego ciśnieniowo aluminium, od wewnątrz i na zewnątrz pokryta jest powłoką ceramiczną, składającą się głównie z dwutlenku krzemu,  z niewielkim dodatkiem innych minerałów m.in. żelaza, srebra. Nie zawiera żadnych szkodliwych substancji i nie wydziela toksycznych oparów podczas gotowania. Należy jednak posmarować ją niewielką ilością tłuszczu, aby jak najdłużej zachować właściwości nieprzywierające powłoki ceramicznej (to moje doświadczenia po kilku latach używania patelni i garnków ceramicznych).
Patelnia jest przystosowana do używania na wszystkich rodzajach kuchenek, łącznie z indukcyjną. Kosztuje w tej chwili 114 zł. Nie jest to może mało, ale jeśli wytrzyma tyle ile moja poprzednia, zwykła teflonowa (też nie była tania, bo kilka lat temu zapłaciłam za nią jakieś 50 zł), to zdecydowanie warto zainwestować tę kwotę. Jeśli posiada się zwykłą kuchenkę gazową albo elektryczną (nie indukcyjną) to można też wybrać czerwoną patelnię do naleśników, która kosztuje 79 zł. Nie smażę naleśników codziennie, ale już nie wróciłabym do smażenia ich na zwykłej patelni z wysokimi brzegami. Od wielu lat patelnia do naleśników jest na wyposażeniu mojej małej kuchni i używam jej tylko do naleśników i placuszków. I naprawdę polecam. Na patelni przygotowałam naleśniki z pieczarkami (jeszcze przepisu na blogu nie ma) i naleśniki hawajskie



Garnek Eala, niski, o średnicy 24 cm, ze szklaną pokrywką sprawdził się równie dobrze jak patelnia do naleśników. Jest wykonany z tego samego materiału, co patelnia i doskonale sobie radzi z gotowaniem, ale i ze smażeniem. Może stanowić taką wyższą patelnię. W garnku przygotowałam kilka dań, które już są na blogu, bo chciałam się przekonać jak sobie poradzi z klasyką, a i sama do klasyki zatęskniłam.
Ugotowałam w garnku zupę cebulową, przygotowałam łazanki z kiszoną kapustą i sos grecki do ryby, usmażyłam również eskalopki z cebulą. Pokusiłam się także o przygotowanie zapiekanki, bo garnek spokojnie można wstawiać do piekarnika. Jego rączki wykonane są z tego samego materiału, co cały garnek, więc nie ma obawy, że coś się stopi. Ale w związku z tym trzeba uważać, aby się nie oparzyć – mnie się kilka razy zdarzyło, bo przyzwyczajona do garnków z rączkami, które się nie nagrzewają, chwyciłam kilka razy. Garnek posiada jednak nakładki silikonowe na rączki i wystarczy je nasunąć (wchodzą lekko i dobrze się trzymają) i już można bez problemu garnek przenieść czy przytrzymać. Trzeba się tylko do tego przyzwyczaić.
W sumie nie zaskoczyło mnie w tym garnku nic – sprawdził się znakomicie, jak dobrej jakości ceramika – nic się nie przypala, nic nie przywiera, a np. cebula czy mięso smaży się bardzo równomiernie. A jednak nie, zaskoczyła mnie pokrywka, która w uchwycie ma niewielki otwór, przez który wydostaje się nadmiar pary i pokrywka szczelnie przylega i nie podskakuje w trakcie gotowania – nie trzeba jej uchylać. 

Łazanki z kiszoną kapustą i kiełbasą
(aby przejść do przepisu wystarczy kliknąć w zdjęcie)

 
 Sos do ryby po grecku w lekkiej wersji

http://margarytka.blogspot.com/2013/12/ryba-po-grecku-w-lekkiej-wersji.html



Eskalopki z cebulą

http://margarytka.blogspot.com/2011/08/eskalopki-z-cebulka.html



Zapiekanka ziemniaczana z polędwiczką wieprzową



Zupa cebulowa

http://margarytka.blogspot.com/2012/03/zupa-cebulowa-z-grzanka-serowa.html


Garnek, podobnie jak opisana przeze mnie patelnia jest przystosowany do używania na różnych kuchenkach, również na indukcyjnej.
I patelnia i garnek myją się bardzo lekko, łatwo i przyjemnie. I choć można wstawiać je do zmywarki, to myślę, że szkoda miejsca i samych naczyń.
Przy garnkach i patelniach ceramicznych należy pamiętać o ważnej rzeczy – nie należy rozgrzewać ich na sucho, bo można zniszczyć powłokę nieprzywierającą. Wystarczy dosłownie pół łyżeczki oleju, który należy rozsmarować, aby właściwości powłoki zachować przez długi czas.
Oczywiście w przypadku zupy wystarczy woda, nie trzeba wcześniej smarować garnka tłuszczem. 

Wrócę do tego wpisu za kilka miesięcy i powiem jak naczynia sprawują się po dłuższym użytkowaniu.  

Dopisane 12.03.2015 r.
Garnek i patelnia cały czas są w bardzo dobrym stanie i świetnie się sprawdzają. Powłoka nie uległa uszkodzeniu, zachowuje swoje właściwości nieprzywierające.

poniedziałek, 16 września 2013

Próbuję, smakuję, testuję: Tarty na 1001 sposobów Delecty

Czasem warto odejść od tradycyjnego polskiego obiadu czy deseru i zrobić coś innego. Coś, co będzie nie tylko smaczne, ale i efektowne. A jednocześnie pozwoli „przemycić” dzieciom np. porcję warzyw czy owoców w ciekawej formie. 


Dotychczas robiłam tarty sama, ale gdy zostałam zaproszona do przetestowania Tart na 1001 sposobów, które są nowością w ofercie Delecty to pomyślałam, że nie mam nic do stracenia. 


Zawsze do takich półproduktów podchodzę nieco sceptycznie, bo w sumie co w nich jest takiego, czego nie mogłabym zrobić samodzielnie? No w zasadzie nic. Tylko, że ja gotuję od dawna, zrobienie kruchego ciasta nie jest dla mnie żadnym wyzwaniem. A i z pomysłem na nadzienie większych problemów nie mam. Jednak znam wiele osób, które z kruchym ciastem sobie nie radzą, nie potrafią go zagnieść tak, aby w efekcie było zwarte, ale kruche.
Z pomocą przychodzi Delecta proponując półprodukt w postaci dwóch tart, jedna w wersji na słono, druga w wersji na słodko. Ja miałam okazję przetestować jedną i drugą. Potrzeba tylko kilku dodatkowych produktów, aby wyczarować fajny i oryginalny obiad, za każdym razem nieco inny.
Oczywiście pierwszą rzeczą jaką zrobiłam to było zapoznanie się ze składem.
I tak w tarcie na słono znalazłam: mąkę pszenną, sól, substancje spulchniające: difosforany, węglany sodu i glukozę, a w fixie do nadzienia: mąkę pszenną, skrobię, przyprawy (pieprz i gałkę muszkatołową). A w tarcie na słodko: mąkę pszenną, cukier, substancje spulchniające: difosforany, a w fixie do nadziania: mąkę, cukier, skrobię, glukozę, aromat, barwnik: karoteny.
Czyli w zasadzie nie ma się do czego przyczepić, bo wszystkie te produkty używa się podczas pieczenia. 


Jako, że jest nas dwoje i nie dalibyśmy rady zjeść takiej tarty, to zaprosiłam znajomych na kolację. Przygotowałam tartę wytrawną z dodatkiem kurczaka, brokułów, papryki, zielonego groszku i szczypiorku. Podałam ją z sałatką z orzechowym winegretem. I pewnie, gdybym nie powiedziała, że to z półproduktu to by się nie zorientowali. Do przygotowania tej tarty wykorzystałam i ciasto i fix. 


Ze słodką tartą obeszłam się nieco inaczej i przygotowałam ją w postaci małych tartaletek – wyszło mi 8 sztuk. Nie wykorzystałam jednak w tym przypadku fixu, który na moje oko przypomina po prostu budyń, ale napełniłam tartaletki kremem na bazie serka mascarpone i śmietany, a ozdobiłam świeżymi owocami. Ale tu w zasadzie można wykorzystać znacznie więcej składników takich jak twaróg, budyń, czekolada, wszelkie kremy, dżemy i owoce. 


I słodka i słona wersja wyszła bardzo fajnie. Ciasto ładnie się wypiekło, było kruche i dobre w smaku. Jedyne co ja bym zmieniła, to wyrzuciłabym substancję spulchniającą, bo ja zdecydowanie wolę tarty z kruchego, a nie półkruchego ciasta – ale to oczywiście kwestia własnych upodobań.
Na opakowaniu jest zaznaczone, że składniki przeznaczone są na 12 porcji. Trudno mi się z tym zgodzić, bo o ile jeszcze słodką tartę dałoby się podzielić na 12 małych części, to raczej tartą wytrawną nie najadłoby się 12 osób, a co najwyżej 4 – 6, w zależności od apetytów. Nas było czworo i kawałek tarty został.

Tarta to jedno z tych dań, które możemy przygotować wykorzystując to, co mamy akurat w lodówce i tylko od nas samych zależy, co się w niej znajdzie. A jeśli mamy w domu osoby, które lubią różne dodatki to możemy przygotować mini tarty, upiec je w osobnych foremkach i wtedy każdy otrzyma tartę ze swoimi ulubionymi dodatkami.
W każdym opakowaniu tarty można znaleźć broszurkę z propozycjami przygotowania tart w różnych kombinacjach, co z pewnością ułatwi sprawę osobom, którym brakuje pomysłów na fajne nadzienia. Jednak gdyby komuś zabrakło inspiracji to może je znaleźć na stronie DelektuJEMY.
Sama po zajrzeniu tam stwierdziłam, że kilka pomysłów chętnie podpatrzę i wykorzystam we własnej kuchni. 




Cena detaliczna opakowania, w którym znajduje się baza do ciasta i fix to około 4,90 zł.

Wpis sponsorowany, zawiera lokowanie produktu.

niedziela, 19 maja 2013

Garnki i patelnie marki Fissler – recenzja garnków

Od kilku miesięcy, dzięki współpracy z MAKRO i akcji "Wielkie gotowanie" mam okazję testować garnki i patelnie znanej i cenionej marki Fissler. O patelniach pisałam obszerniej TUTAJ, a dziś skupię się na garnkach, których używałam przez ostatnie miesiące prawie cały czas. 


Dotychczas używałam garnków stalowych, a przez dwa ostatnie lata głównie ceramicznych i w zasadzie to właśnie te ceramiczne rozgościły się na dobre w mojej małej kuchni. Z pewną dozą nieufności podchodziłam ponownie do ganków ze stali, ale zupełnie niesłusznie, bo użytkuje się je naprawdę doskonale.
Garnki marki Fisller, które mam okazję testować są przystosowane do używania na wszystkich rodzajach kuchenek, również indukcyjnych. I co bardzo ważne, w przeciwieństwie do moich garnków ceramicznych, garnki Fissler można wstawiać do piekarnika, bo w całości są wykonane ze stali. Mają stalowe rączki, więc bez żadnych obaw można w nich zapiekać.
Stalowe rączki i od razu myślę: nagrzewają się podczas gotowania. Owszem, nagrzewają się, ale nie na tyle, aby przeszkadzało to w normalnym użytkowaniu. Nie muszę zakładać rękawic, aby przestawić garnek z palnika na palnik.


Garnki są dosyć ciężkie, co może być uciążliwe, gdy trzeba je przestawić, a w środku jest np. zupa czy gołąbki. Jednak coś za coś. Grube dna sprawiają, że garnki są ciężkie, ale też nie wyginają się, nie odkształcają i bardzo długo trzymają ciepło.
Co ciekawe, nawet w największym garnku można spokojnie gotować na niewielkim ogniu, bo bardzo dobrze rozprowadzają ciepło i szybko się nagrzewają. Każdy garnek ma płaską, dobrze dopasowaną pokrywkę, która „nie skacze” podczas gotowania.
Przelewanie zawartości też nie sprawia większego problemu, bowiem garnki mają dobrze wyprofilowane, wysunięte lekko na zewnątrz brzegi.
Gdy zobaczyłam garnki po raz pierwszy zastanowiło mnie to, że mają dziwne proporcje – szeroki i niski garnek nijak mi nie pasował do gotowania. Jednak bardzo szybko stał się moim ulubionym garnkiem, bowiem okazało się, że właśnie w takich garnkach gotuje się najwygodniej. 


Na początku zastanawiałam się też jak je przechowywać, bowiem miejsca w kuchni mało, a garnki jakoś tak się „nie składały”. Okazało się, że w bardzo prosty sposób to rozwiązałam i wszystkie 4 garnki zajmują mi tyle miejsca na półce co ten największy. Ustawiłam je sposobem i wszystko ładnie się do szafki zmieściło.
Myje się je dosyć dobrze, nie mają żadnych ostrych rantów, można je również wstawiać do zmywarki i nie obawiać się, że powłoka zostanie uszkodzona. Jednak jeśli chodzi o ręczne mycie to z pewnością przegrywają z garnkami ceramicznymi, które wystarczy przetrzeć miękką gąbką i wszystkie zabrudzenia idealnie schodzą. Po ugotowaniu rosołu w jednym z garnków musiałam się przyłożyć do jego umycia. Pewnie, to nie jest nic dziwnego, ale jak człowiek się przyzwyczai, że nie musi włożyć żadnego wysiłku w umycie garnka, to potem jest zaskoczony.
Reasumując jestem z garnków zadowolona, mają znacznie więcej plusów niż minusów, bardzo dobrze się w nich gotuje, no i bez obaw mogę je wstawiać do piekarnika, co w moim przypadku bardzo się przydało.

Garnki i patelnie marki Fissler nie należą do najtańszych, ale z pewnością są inwestycją na lata. Jedna z czytelniczek na FB napisała, że używa garnków tej marki od 20 lat, więc niewątpliwie jest to świetna rekomendacja. Teraz można je kupić z 75% rabatem w halach MAKRO. Wystarczy zebrać odpowiednią ilość punktów i można skorzystać z rabatu na wybrane przez siebie garnki czy patelnie.
Za każde wydane 50 zł brutto otrzymuje się 1 punkt. Każde zebrane 20 punktów daje możliwość zakupu garnków i patelni z rabatem. Punkty można zbierać od 19 lutego 2013 – 18.07.2013 roku, a produkty z rabatem można kupić do 22.07.2013 albo do wyczerpania zapasów.
Dodatkowo w okresie od 14 do 27 maja 2013 roku, za każde wydane 200 zł wydawane są zdrapki, dzięki którym można zdobyć dodatkowe punkty. 
Regulamin akcji i ceny naczyń dostępne na stronie MAKRO 


Wpis reklamowy

czwartek, 18 kwietnia 2013

Garnki i patelnie marki Fissler – recenzja patelni

W ramach współpracy z MAKRO i akcji „Wielkie gotowanie” zostałam zaproszona do przetestowania zestawu garnków i patelni marki Fissler. Trochę się wahałam, bo obawiałam się, że po moich ceramicznych garnkach już żadne inne nie będą w stanie z nimi konkurować. Ale osoba, z którą współpracuję zapewniła mnie, że opinia ma być rzetelna i jak najbardziej prawdziwa. Pomyślałam, że nic nie tracę, wszak spróbować czegoś nowego zawsze warto. 


W skład zestawu wchodzą 4 patelnie, 4 garnki, rondelek i wok. Postanowiłam podzielić moją recenzję na trzy części. Dziś skupię się na patelniach, których używałam ostatnio bardzo intensywnie. W zestawie są trzy patelnie klasyczne (20 cm, 24 cm, 28 cm) i patelnia grillowa, wszystkie są pokryte powłoką Non Stick, która zapobiega przywieraniu.
Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy jest ładny wygląd i dobre wykonanie. Patelnie mają dobrze zamocowane rączki (skręcone na śruby), które się nie luzują, co daje poczucie stabilności, a to w patelniach jest dla mnie ważne, bo nie chciałabym, aby jej zawartość wylądowała np. na podłodze.
Patelnie mają grube dna, co sprawia, że się nie wyginają, nie wybrzuszają. Ale coś za coś – stabilność i grube dno sprawiają, że patelnie są dosyć ciężkie, co z pewnością nie ułatwia np. przestawienia patelni z palnika na palnik. Jednak akurat dla mnie fakt, że patelnie są ciężkie to zaleta, bo ja osobiście takie lubię (choć np. przerzucanie naleśników na takiej patelni to nie lada wyzwanie). Rączki, mimo że są stalowe to się nie nagrzewają zbyt mocno – jedynie przy samym łączeniu są ciepłe, więc spokojnie można patelnie przestawiać bez użycia rękawiczek. Nie mają elementów plastikowych, więc można je wstawić do piekarnika jeśli jest taka potrzeba (np. z frittatą).
Na patelniach przygotowywałam różne dania i w zasadzie po każdym daniu nie miałam żadnego problemu z ich umyciem, wszystko ładnie schodziło. Jednak dla mnie takim testem jest umycie patelni po przygotowaniu jajecznicy. W tym przypadku nie miałam żadnego problemu i podobnie jak przy patelniach ceramicznych mycie okazało się bardzo łatwe. Patelnie nadają się do mycia w zmywarkach. 


Zaletą tych patelni jest również to, że dosyć długo utrzymują ciepło, a to wszystko za przyczyną grubego dna. W dużej patelni przygotowywałam dania, do których przeważnie używam brytfanny. Tu okazało się, że patelnia jest na tyle głęboka, że przygotowanie zrazów czy kurczaka w porach nie stanowiło żadnego problemu – wszystko się zmieściło. Udało mi się też bez problemu dopasować pokrywkę od innego garnka i tym samym patelnia stała się bardziej funkcjonalna. 


Jedyną rzeczą, której może tym patelniom brakować to właśnie pokrywki. Jednak zważywszy na to, że patelni raczej używam do smażenia to dopasowanie pokrywki od innego garnka nie stanowi problemu, gdy jest taka potrzeba.
Patelnie są przystosowane do używania na wszystkich rodzajach kuchenek, również indukcyjnych. Na tę chwilę naprawdę trudno znaleźć mi coś, do czego mogłabym się przyczepić. Ja osobiście jestem z tych patelni zadowolona.


Patelnie marki Fissler nie należą do najtańszych, ale z pewnością są inwestycją na lata. Teraz można je kupić z 75% rabatem w halach MAKRO. Wystarczy zebrać odpowiednią ilość punktów i można skorzystać z rabatu na wybrane przez siebie garnki czy patelnie.
Za każde wydane 50 zł brutto otrzymuje się 1 punkt. Każde zebrane 20 punktów daje możliwość zakupu garnków i patelni z rabatem. Punkty można zbierać od 19 lutego 2013 – 18.07.2013 roku, a produkty z rabatem można kupić do 22.07.2013 albo do wyczerpania zapasów. 
Regulamin akcji i ceny naczyń dostępne na stronie MAKRO
 

Wpis reklamowy

niedziela, 3 marca 2013

Próbuję, smakuję, testuję: Babeczki Nadziane Delecty

Babeczki często goszczą na naszych stołach, są cenione za prostotę, efektowność i potencjał dla kulinarnej wyobraźni, gdyż można je zrobić niemal z każdym dodatkiem, na jaki mamy ochotę. A przy tym są bardzo smaczne. Sama już wiele lat temu kupiłam foremkę do babeczek i zaczęłam je piec namiętnie. Zaraziłam tym moją mamę i wiele koleżanek, które szaleją z różnymi smakami i dodatkami.
Nie wszyscy jednak mają zdolności, foremki i dodatki a od czasu do czasu mają ochotę na małą, słodką, kuszącą babeczkę... i wtedy z pomocą przychodzi Delecta ze swoimi słodkimi propozycjami, wśród których znajdziemy kilka rodzajów Babeczek Nadzianych. Babeczki Nadziane Delecty to z pewnością niezły początek kulinarnej przygody z wypiekami i alternatywa dla tych bardziej praco i czasochłonnych wypieków. 


Po raz drugi zostałam zaproszona do testowania Babeczek Nadzianych Delecty. Pierwsze testy, o których możecie przeczytać TUTAJ wypadły nieźle, więc i na te zdecydowałam się bez wahania.
Tym razem otrzymałam dwa opakowania babeczek: Babeczki Nadziane owocowo z truskawkami i Babeczki Nadziane płatkami czekolady. Z tymi drugimi już miałam do czynienia podczas poprzedniej akcji, natomiast owocowe nadzienie jest nowością i miłym zaskoczeniem.
Oba rodzaje babeczek przygotowaliśmy jednego dnia. Jedne zrobiłam ja, drugie Zielonooki. Poszło szybko, łatwo i bez żadnych niespodzianek. Babeczki są bardzo proste do przygotowania, a cały proces ich tworzenia jest rozrysowany i opisany na pudełkach - poradzi sobie z nimi każdy.
 
/przygotowanie Babeczek Nadzianych owocowo/

/przygotowanie Babeczek Nadzianych płatkami czekolady/

W każdym opakowaniu znajdziemy podstawowe składniki, do których musimy dołożyć jajka, mleko i olej – to co w zasadzie znajduje się w każdym domu. Są również papilotki, które nie wymagają użycia specjalnej foremki do babeczek – sprawdziliśmy i nic się nie wylewa, a foremki są stabilne. W opakowaniu z Babeczkami nadzianymi owocowo znajdziemy również pojemniczek z nadzieniem owocowym.
Przygotowanie babeczek nie wymaga też użycia miksera, wystarczy zwykła łyżka.  Babeczki są pulchne, ale nie czuć w nich ani nadmiaru sody ani proszku do pieczenia. Są lekkie i dobre.




Skład:
Babeczki Nadziane Owocowo z truskawkami (12 sztuk, po przygotowaniu około 500 g):
ciasto: mąka pszenna, cukier, mąką ryżowa, glukoza, substancje spulchniające, mleko odtłuszczone w proszku, aromaty, substancja zagęszczająca: guma ksantanowa
nadzienie: cukier, truskawki 20%, przecier jabłkowy 20%, substancje żelujące: pektyny, koncentrat czarnej marchwi, regulator kwasowości; kwas cytrynowy, substancje konserwująca: sorbinian potasu, aromat

Babeczki Nadziane płatkami czekolady (12 sztuk, po przygotowaniu około 500 g)
ciasto: mąka pszenna, cukier, mąka ryżowa, glukoza, substancje spulchniające, mleko odtłuszczone w proszku, aromaty, substancja zagęszczająca: guma ksantanowa
płatki czekolady: cukier, masa kakaowa min. 37%, tłuszcz kakaowy

Cena detaliczna: od 5,70 za opakowanie

Kupując Babeczki Nadziane Delecty (do 15.04.2013 r) można wziąć udział w konkursie z fajnymi nagrodami. Po szczegóły odsyłam TUTAJ

Wpis sponsorowany, zawiera lokowanie produktu

piątek, 29 czerwca 2012

Próbuje, smakuję, testuję: wafelki gofrowe i konkurs z Jutrzenką colian

Wczoraj dotarły do mnie nowe wafelki gofrowe z puszystym musem firmy Jutrzenka colian. Nie miałam okazji ich wcześniej próbować, bo rzadko kupuję ciastka (ale trudno się dziwić, skoro dosyć często piekę ciasta). Jedna z dziewczyn pisała na FB, że nic specjalnego, ot zwykłe wafelki. 
Otworzyłam i te z musem waniliowym, i te z musem czekoladowym, aby przekonać się jak smakują. No i mogę powiedzieć, że smakują :-) Rzeczywiście są to wafelki, ale bardzo delikatne, kruche i chrupiące, z fajnym, delikatnym nadzieniem. Mnie oczywiście bardziej do gustu przypadły te z musem waniliowym, ale dla moich stałych czytelników to żadna nowość :-))
Byłam mile zaskoczona ich kruchością, ale podobno odpowiada za to nowoczesne opakowanie w postaci metalizowanej folii, w którą są zapakowane wafle... Czy warto spróbować? Wg mnie warto. 


A teraz czas na obiecany weekendowy konkurs.

Zasady i nagrody:
1. Aby wziąć udział w konkursie należy wrócić wspomnieniami do dziecięcych lat, do wakacyjnych szaleństw i rozwinąć temat:

„Moje najpiękniejsze, dziecięce słodkie wspomnienie”


Można udzielić tylko jednej odpowiedzi i musi ona dotyczyć jednego, konkretnego wspomnienia. Forma wypowiedzi dowolna: wierszyki, fraszki, dialogi, proza... jak tylko macie ochotę.
Osoby bez stałego loginu proszę o podpisanie się. 
2. Konkurs trwa od dziś tj. 29.06.2012 do 01.07.2012 do godziny 20.00
3. W konkursie biorą udział odpowiedzi umieszczone tylko pod tą notką.
4. Nagrodami są trzy zestawy na które składają się:

1 słomiana mata plażowa z logotypem Familijne wafle Gofrowe  


3 opakowania Familijnych wafli Gofrowych z musem o smaku waniliowym


3 opakowania Familijnych wafli Gofrowych z musem czekoladowym


5. Rozwiązanie konkursu nastąpi 02.07.2012 roku. Wybiorę (jak zawsze subiektywnie) trzy najciekawsze wspomnienia. Osoby nagrodzone będą miały trzy dni na przesłanie danych osobowych, abym mogła przekazać je sponsorowi, który wyśle nagrody.

Zapraszam do udziału i mam nadzieję, że taki powrót do dziecięcych wspomnień będzie dla Was fajną zabawą :-)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...