Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czarna Owca. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czarna Owca. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Kobiety Łazarza - Marina Stepnova



Kobiety Łazarza to druga powieść wydana przez oficynę Czarna Owca w ramach Szmaragdowej serii (wcześniej: Niewidzialny most). 

Jej autorka, Marina Stepnova, to pisarka wielokrotnie nagradzana, lubiana przez czytelników, zyskująca poparcie krytyków, niezwykle sprawnie operująca piórem i władająca słowem - jej powieść to wielowątkowa historia, opowiedziana z wielką wprawą.

Tytułowym bohaterem jest Łazarz Lindt - jeden z współtwórców sowieckiej bomby atomowej, fizyk o nieprzeciętnych zdolnościach, którego życie nie od początku jawiło się w odpowiednich kolorach. Zaczynał jako nędzarz - zaniedbany, wymizerowany, budzący wstręt. Dostrzeżono w nim jednak talent, a po czasie także i geniusz, co otwarło mu furtkę do innego życia. 

Mimo że w naukach ścisłych wykazał się niesamowitymi możliwościami, jego talenty nie przełożyły się na sferę uczuciową. Tytułowe kobiety Łazarza nie miały z nim łatwo, a on również niezbyt szczęśliwie lokował uczucia.

Pierwsza znaczącą kobietą w jego życiu była Marusia - kobieta, której do pełni szczęścia brakwało jedynie potomstwa. Gdy spotkała naszego bohatera, przelała na niego wszelkie swoje matczyne uczucia. On zaś zapałał do niej miłością o zgoła innym zabarwieniu, które to uczucie rzutowało na całe jego dalsze życie.

Węzeł małżeński połączył go z Galiną Pietrowną, dziewczyną dużo młodszą, zmuszoną do ożenku, która bardzo szybko stała się oschłą i nieprzyjemną towarzyszką życia. Dała mu jednak syna, co okazało się najistotniejsze.

Kobiety Łazarza kontynuują także narrację idącą dużo dalej - opisuje losy wnuczki Galiny i Łazarza, Lidoczki. Dziewczyna jest skrajnym przeciwieństwem babci, której została oddana na wychowanie. Roześmiana, radosna, czuła na potrzeby innych. Jak wpłynie ona na gderliwą i zgorzkniałą opiekunkę? Czy powiew młodzieńczej świeżości zmieni coś w życiu głównych bohaterów?

O czym tak naprawdę traktuje ta powieść? O nieustannym poszukiwaniu miłości i szczęścia. O tęsknocie za tym, co dla człowieka najbardziej podstawowe i cenne. O tym, jak nieumiejętnie budujemy relacje, co nierzadko wpływa nie tylko na życie najbliższych nam osób, ale również na kolejne pokolenia, które niejako pokutują za nasze błędy, nierzadko wynikające z nieudolności. Autorka ukazuje jak często sukcesy na polu zawodowym przekładają się na niepowodzenia na polu prywatnym. Nie sugeruje ona bynajmniej, że człowiek zmuszony jest do tragicznego wyboru między być a mieć, jednak podkreśla jak wiele można stracić, koncentrując się tylko na pracy i jakie żniwo takich decyzji ponosić będą nasi bliscy. 



Pisarka, lokując swoją powieść w trudnych czasach przemian dwudziestowiecznej Rosji, skonstruowała powieść uniwersalną, odwołującą się do ponadczasowych wartości. Ukazała także decyzje ludzi, które podejmowane były w niełatwych okolicznościach, próbując wyjaśnić mechanizm ich postępowania, ich motywacje, obawy i lęki. 



Polecam serdecznie - szczególnie jeśli cenicie powieści wielowątkowe, sążniste, które przy tym wszystkim wcale nie są rozwleczone, lecz zogniskowane wokół najważniejszych kwestii, opisujące je z należytą im uwagą i namysłem.

Bogata, barwna, dopieszczona historia. Polecam.

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Dzień dobry, Północy - Lily Brooks-Dalton


Dzień dobry, Północy to ni mniej, ni więcej, jak opowieść o samotności i osamotnieniu oraz próbach radzenia sobie z nimi i oswajania ich.

Oto Augustine od wielu lat para się badaniem gwiazd w odległych placówkach naukowych, odseparowanych od normalnego życia. Gdy do miejsca jego pracy docierają informacje o globalnej katastrofie, zarządzona zostaje ewakuacja. Bohater odmawia jednak opuszczenia obserwatorium, zostając w placówce badawczej zupełnie sam. On i bezkresna przestrzeń.

W  tym samym czasie do Ziemi zbliża się pojazd kosmiczny, na którego pokładzie znajduje się między innymi Sully – astronautka, która nad rodzinę przełożyła misje badawcze. Prace załogi, dotąd przebiegające pomyślnie, stają pod znakiem zapytania, gdy bohaterowie tracą łączność z Ziemią. Uświadamiają sobie wówczas, że z wielkim prawdopodobieństwem nie uda im się wrócić do domu, albo że – zważywszy na niepokojące obrazy Ziemi – nie będą mieli do czego wracać.

Zarówno Sully, jak i Augustine uporać się będą musieli z wszechogarniającą pustką i samotnością, którą wypełniać im będą jedynie próby dociekania tego co się stało, kontemplacja kosmosu, wewnętrzne dialogi oraz próby nawiązania łączności z jakąkolwiek istotą, która przetrwała.

Ich rozmyślania nieodmiennie prowadzić ich będą do pesymistycznych wniosków, wyostrzając ich poczucie niespełnienia, zmarnowania życia i bezsensu kolejnych działań w obliczu potęgi wszechświata.

Tam, gdzie zaczyna się samotność, zaczynają się bowiem również trudne i szczere rozmowy z samym sobą. I tym właśnie, Lily Brooks-Dalton poświęca sporo uwagi, kreśląc wizerunek ludzi pozostawionych samym sobie,  nareszcie mających czas na refleksję, niemających już jednak czasu na ratunek.

Nie sposób ukryć, że wielkim walorem książki oraz tym, co przyciągnie do niej wielu czytelników jest okładka skrząca się drobinkami brokatu przypominającego niebo pełne gwiazd. Przykuwa uwagę i idealnie oddaje sedno tekstu – na jednej stronie zilustrowane zostało niemalże wszystko, całe streszczenie powieści. Wystarczyłoby, by czytelnik wnikliwie ją zanalizował i zinterpretował, a wnioski płynące z tychże dociekań z wielkim prawdopodobieństwem okazałyby się bliźniacze jak te towarzyszące samej lekturze. Dobra robota!

Dzień dobry, Północy to powieść bardzo refleksyjna, nad którą warto się pochylić dla samego wymuszenia podobnych tendencji u siebie. Spodoba się życiowym Robinsonom – chociażby ich przetrwanie nie miało związku z  globalna katastrofą.



sobota, 14 stycznia 2017

I Ty możesz być geniuszem! [Tłumacz rzeczy -Randall Munroe]



Tłumacz rzeczy to kolejna książka, którą od jakiegoś czasu się zachwycam. Ujmuje mnie zarówno pomysł, jak i wykonanie.

Jej autorem jest Randall Munroe, twórca bestsellerowego What if, który w Polsce cieszył się niebywałą popularnością.

Najnowsza publikacja pisarza to dużego formatu książka, która postawiła sobie za cel mówić w sposób prosty o rzeczach złożonych.

Tak też w istocie jest. Książkę otwiera niecodzienny spis treści. Poza tradycyjną nazwą opisywanego przedmiotu (która jest niejako dopowiedzeniem), głównymi słowami kluczowymi są rozbudowane, prostsze definicje omawianych w publikacji kwestii. I tak na przykład nie ma „wstępu”, lecz „strona przed początkiem książki”. W  miejsce „długopisów” mamy „kijki do pisania”, a za „słońce” pojawia się „duże światło na niebie”. Na podobnym szablonie zbudowana jest całość. Pomysł rezygnacji ze znanych etykietek i formuł jest genialny – dzięki temu przestajemy patrzeć na daną rzecz czy zjawisko przez pryzmat utrwalonych konotacji czy tłumaczeń, lecz przyglądamy się jej pod zupełnie nowym kątem.



Jak mówi sam autor – to książka obrazów i prostych słów. Zdecydował się on na wykorzystanie jedynie tysiąca – tych, których ludzie używają najczęściej, po to, by mieć gwarancję ich zrozumienia przez wszystkich odbiorców. Nie jest jej zadaniem tłumaczenie tego, jak co się  nazywa, lecz co dana rzecz robi – w  sposób tak prosty, by każdy laik mógł wreszcie pojąc dokładne funkcjonowanie swojej pralki czy zmywarki. Munroe wyjaśnia zarówno działanie sprzętów codziennego użytku, jak i zjawiska z zakresu fizyki, biologii czy też astronomii. Wszystko w taki sposób, że pojmie je naprawdę każdy. Rezygnacja z naukowości, z żargonu dostępnego tylko wtajemniczonym sprawia, że każda dziedzina nauki staje przed czytelnikiem otworem. Nie ma już barier słownych, terminologicznych – jest jedynie wzniesienie się ponad to, po to, by każdemu umożliwić zrozumienie. Wydaje się Wam to banalne? Spróbujcie zatem dziecku wyjaśnić funkcjonowanie huty bez użycia jednego słowa specjalistycznego.


Wiele z takiego dziecięcego tłumaczenia zostało wykorzystane w  tejże publikacji. Autor zdaje się manifestować, że najistotniejsza jest prostota i czytelność przekazu. By jednak się na nią zdecydować, należy umieć wyzbyć się egoistycznej tendencji do popisywania się wiedzą. Prawdziwi geniusze umieją wiedzę szerzyć.


Drogi Autorze, chapeau bas!




środa, 4 maja 2016

Korytarzem w mrok - Lois Duncan




Kit wraz z czterema wybranymi podczas rekrutacji dziewczętami rozpoczyna naukę w nietypowej szkole z internatem, mieszczącej się w wysokim, dwupiętrowym budynku, niegdyś zajmowanym przez prywatnego właściciela, lecz po tragicznych wydarzeniach mających w nim miejsce, odrestaurowanym i przemianowanym na placówkę edukacyjną. Doskonałym słowem oddającym charakter miejsca jest „złowieszczy”. Blackwood to przede wszystkim ciemne, kręte korytarze i pokoje umeblowane w starym stylu, zamykane jedynie z zewnątrz.

Kit od początku czuje się w nowym miejscu nieswojo, które to wrażenia zostają spotęgowane, gdy zaczyna mieć ona dziwne sny, a wszystkie pozostałe uczennice nie dość, że odkrywają w sobie dziwne talenty, to jeszcze zachowują się coraz bardziej nienaturalnie. Sytuacji nie poprawia wyjątkowa małomówność nauczycieli, ewidentnie wiedzący znacznie więcej, niż są skłonni wyznać…

Korytarzem w mrok bardziej niż pełnowymiarową powieść stanowi opowiadanie z wątkiem tajemnicy, którego centrum zajmuje próba jej obnażenia.

Szalenie ciekawy koncept i doskonały materiał na wielowątkową powieść młodzieżową, który został niestety zredukowany do minimum, a tym samym w  dużej mierze zaprzepaszczony. Krótka forma nie do końca mnie przekonała – zagadka została rozwiązana zbyt szybko, a atmosfera napięcia nie została należycie wykorzystana. Mimo wartkiej akcji i języka stanowiącego dobre tło dla całości, bo w żaden sposób się niewyróżniającego, całość potoczyła się zbyt prędko. Od rozpoczęcia nauki w szkole i pierwszych podejrzanych wydarzeń, w zawrotnym tempie przeskoczono do rozwiązania zagadki.

Z całą pewnością cenne będzie to dla tych czytelników, którzy do słowa pisanego dopiero się przekonują – tajemnica i nieduża objętość powieści stanowić będą motywację do czytania. Doświadczony czytelnik będzie jednak zawiedziony – ma się wrażenie, że w miejscu zakończenia coś dopiero powinno się rozpocząć, a lektury starcza maksymalnie na dwie godziny.


Lekka, do podczytania pomiędzy kolejnymi angażującymi tekstami, adresowana szczególnie do młodzieży – starsi mogą być nieusatysfakcjonowani. Z całą pewnością nie przesadzałabym jednak z porównaniami do Harry’ego Pottera, które nie są niczym innym, jak zwykłym nadużyciem. Mimo że pojawiają się w powieści elementy magii i zdolności paranormalnych, nie pozostaje to w żadnym związku (chociażby intertekstualnym) z serią o młodym czarodzieju. Jako samodzielna opowieść jest interesująca, choć niedopracowana i zdecydowanie zbyt krótka. Przypomina raczej szkic, niż finalną wersję.

środa, 7 października 2015

Chłopaki nie płaczą. A krokodyle? - Paul Heiney




Jestem ciekawska. Wsadzam nos tam, gdzie (nie) trzeba. Myślę jednak, że to ciekawość zdrowa. I naprawdę chciałam wiedzieć czy krokodyle płaczą.

Żeby rozwiać swoje wątpliwości sięgnęłam do książki Paula Heineya, będącego kolejną publikacją z jednej z moich ulubionych „serii”.

Nie ma takiej siły, która powstrzymałaby mnie przed sięgnięciem do kolejnej książki będącej zbiorem odpowiedzi na pytania kłopotliwe, drażniące, niegłupie i rzadko zadawane.
Dzięki autorowi i Wydawcy mogłam część faktów sobie odświeżyć (jestem bowiem rasowym poszukiwaczem podobnych ciekawostek, stąd gros wiadomości stanowiło dla mnie powtórkę – jakże miłą!) i poszerzyć horyzonty.

Heiney uraczył mnie ciekawostkami z kilku nadrzędnych kategorii: magii zwierząt, ciała człowieka, krańców Ziemi, nauki wokół nas, kosmosu, jedzenia, ruchu i ostatniej – naprawdę ważnych pytań.

W ich obrębie znajdziecie między innymi odpowiedzi na pytania o to dlaczego psy się nie pocą, koty mają dwie powieki, jak daleko widzą mrówki, ile oczu ma dżdżownica, z jaką siłą krokodyl zaciska szczęki, rozwiążecie także odwieczny konflikt: kto jest mądrzejszy: psy czy koty?, dowiecie się czy krety naprawdę są ślepe, dlaczego ludzie kłamią, a nastolatkom wyskakują pryszcze, czy hipnoza może zastąpić sen, jak szybko rosną mięśnie, dlaczego papierową serwetkę łatwiej rozerwać gdy jest mokra,  jak działa lampa halogenowa, kiedy obchodzone jest Boże Narodzenie na biegunie północnym, dlaczego nie możemy latać samolotem w kosmos, dlaczego lód przywiera do skóry, dlaczego  trzeba podgrzać brandy, zanim poleje się nią pudding i podpali i wiele, wiele, wiele innych.

Ta publikacja to prawdziwy ocean nowinek i z wielką radością postawię ją na półce koło jej podobnych. A wiecie co ujmuje mnie najbardziej? Że mimo powstawania tak wielu książek z tej kategorii, zawarte w nich ciekawostki prawie nigdy się nie powtarzają! Oto świadectwo wielkości pola do popisu dla badaczy i miejsca pracy dla dociekliwych.


Lubicie się dobrze bawić i pozyskiwać wiedzę w przyjemny sposób? Polecam czytanie!