Pokazywanie postów oznaczonych etykietą opinia o książce. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą opinia o książce. Pokaż wszystkie posty

środa, 10 lipca 2019

Gliniany most - Markus Zusak



Grube książki to dla mnie zawsze obietnica wielkiej przygody. Tym większej, gdy autor powieści przez lata utrzymywał fanów w abstynencji czytelniczej od swych książek, a ni stąd, ni zowąd powraca, dzieląc się ze światem kolejnym tekstem.


Markus Zusak, za sprawą fenomenalnej Złodziejki książek zyskał czytelników na całym świecie. Nie jest on jednak autorem, który rokrocznie bombarduje odbiorców swoimi publikacjami - pisarz każe na siebie czekać, rozbudzając apetyt i niepohamowaną ciekawość, gdy tylko wieść o jego nowej książce obiegnie czytelniczy świat. 

Pojawienie się Glinianego mostu to święto dla fanów jego twórczości. Oto długo wyczekiwana opowieść dedykowana - co mogę stwierdzić już po lekturze - czytelnikowi wytrwałemu, cierpliwemu i gotowemu na chwile niekomfortowe, które należy przetrzymać, by dotrzeć do serca powieści. 

Pierwsze dwieście stron to bowiem wyboista droga znaczona irytacją, złością, chęcią rzucenia książką w kąt i zżymaniem się na autora. W Gliniany most bardzo trudno się wgryźć - autor zdecydował się na przeplatanie czasów obecnych z retrospekcjami, jednak w wielu miejscach zamiast  opowiadać chronologicznie, za nic miał linearność, powodując u czytelnika narastające rozdrażnienie, ewokowane przez mnogość wydarzeń i splatających się wątków. Tak naprawdę bowiem przez 1/3 książki odbiorca nie ma pojęcia dokąd ta opowieść tak naprawdę zmierza i czemu służy. Poznaje Claya i jego braci, krok za krokiem odsłaniane są ich rodzinne karty, jednak tym, co stanowi jedyną wiedzę, jest świadomość ważności mostu, który ma stanowić formę oczyszczenia, pracy żałoby i odkupienia. Zusak wcale nie ułatwia czytelnikowi lektury - język powieści jest bardzo specyficzny - w wielu miejscach myśli bohaterów zostają urwane, zawieszone, niedopowiedziane, to zaś w połączeniu z formą jaką przybrała opowieść, może wielu odbiorców zrazić i zmusić do porzucenia książki - nieważne, jak wielkim był dotąd miłośnikiem autora.

Warto jednak wytrzymać, bowiem po przekroczeniu 190 strony, wszystkie brakujące elementy zaczynają wskakiwać na właściwe miejsca, a powieść staje się zrozumiała i... wciągająca. Irytacja i wściekłość  bezpowrotnie mijają, a czytelnik może odtąd oddawać się lekturze wielowarstwowej, śledząc losy niezwykłej rodziny Dunbarów, w której miłość przeplata się ze złością, czułość z przemocą, a relacje między braćmi do końca pozostają zagadką. 

Polecam tę książkę czytelnikom wymagającym (od twórcy i od siebie samych), niestrudzonym, wrażliwym i spokojnym. Po niełatwym początku znajdziecie w niej wiele wzruszeń, a nade wszystko opowieść inicjacyjną o próbie uporządkowania chaosu powstałego po rozpadzie rodziny i konieczności szybkiego stania się mężczyzną. Warto, choć może to być jedna z najtrudniejszych do przebrnięcia i najbardziej angażujących lektur lata.




czwartek, 15 marca 2018

Beren i Lúthien - J.R.R. Tolkien




Wydanie Beren i Lúthien jako samodzielnej książki, nie zaś opowieści włączonej w kolejne edycje Silmarillionu było tym, na co czekałam od dawna. Pośmiertna publikacja jest bardzo dokładna i starannie odtworzona z wielu różnych dostępnych tekstów, dzięki czemu moje oczekiwanie zostało sowicie nagrodzone.

Miłosna historia Berena i Lúthien uchodzi za najpiękniejszą w Śródziemiu, z którą to tezą trudno się nie zgodzić. Bazuje ona jednak na dość prostym, znanym i oswojonym schemacie. Oto człowiek, syn Baraihira, mężczyzna odważny, za którego głowę Morgoth wyznaczył wysoką cenę, ucieka z Dorthonionu, w ślad za nim zaś podąża armia, na której czele staje Sauron. W Ukrytym Królestwie, nieskalanym dotąd stopą śmiertelnika, spotyka on elfkę – oczywiście tę najpiękniejszą. 
Widząc jak śpiewa i tańczy, zakochuje się w niej i wiedziony romantyczną zuchwałością decyduje się na wizytę u jej ojca i poproszenie o rękę jego córki. Miłość to, zdawałoby się, niemożliwa. Thingol bowiem stawia przed nim pewien warunek: Beren, chcąc dowieść szczerości swego uczucia, musi zdobyć najbardziej strzeżony Silmaril, ten z korony Morgohta, jego potężnego i bezlitosnego wroga. 
Bohater przyjmuje wyzwanie i wyrusza w podróż pełną niebezpieczeństw. 

Wydanie baśni Beren i Lúthien opatrzone jest solidną przedmową, wzbogacone o tekst poświęcony Dawnym Dniom, który to ma stać się kontekstem dla całości, a także dodatkiem wspominającym zmiany jakie zaszły w Balladzie o Leithian. Ponadto edycja opatrzona jest spisem imion, nazw własnych oraz geograficznych pojawiających się w tekście, jak i słowniczkiem co trudniejszych wyrazów angielskich. Sama zaś legenda zapisana została w dwu językach: polskim oraz angielskim i przedstawiona w kilku wersjach i wielowątkowo – chronologiczne ułożenie kolejnych nieznanych dotąd szerzej epizodów, daje czytelnikowi możliwość obcowania z niezwykle frapującą całością obejmującą tak fragmenty pisane prozą, jak i ustępy wierszowane.

O ważności postaci kochanków dla Tolkiena świadczy  wyrycie ich imion na nagrobku pisarza i jego żony pod ich własnymi. Fakt ten otwiera wiele możliwości interpretacyjnych połączonych z biografią samego autora, a dla miłośników twórczości tegoż stanowi dodatkową ciekawostkę i smaczek.

Książka zaś, jest nie tylko oddaną w ręce czytelnika wersją najsłynniejszej miłosnej historii Śródziemia, ale też świadectwem jej ewolucji. Czytelnik może śledzić proces jej powstawania, zmiany do niej wprowadzane i ostateczny efekt, który dla samego Tolkiena nigdy nie był zadowalający, stąd za jego życia opowieść ta nie została wydana jako samodzielny tekst.

Polecam ogromnie, nie tylko fanom Tolkiena czy amatorom fantasy, ale również każdemu odbiorcy wrażliwemu na piękne historie opowiedziane równie atrakcyjnym językiem.


wtorek, 30 stycznia 2018

Mózg rządzi - Kaja Nordengen



Ludzki mózg jest zadziwiający.

Potrafi wykonywać niezwykle skomplikowane operacje, zapamiętywać tysiące wiadomości, wrażeń, reakcji, a przy tym wystarczy jedno drobne jego uszkodzenie – w  zależności od jego lokalizacji – by zaburzyć funkcjonowanie człowieka bądź to odbierając mu sprawność, bądź to zmieniając jego charakter i osobowość.

Od zawsze podziwiałam pracę i odwagę neurochirurgów, w których rękach spoczywa odpowiedzialność za wszystko – każdy, nawet najdrobniejszy błąd w sztuce lekarskiej może prowadzić do tego, że ze stołu operacyjnego zejdzie zupełnie inny człowiek, niż ten, który na niego siadał.

Na temat mózgu, narządu wciąż w pełni niezbadanego, wciąż pozostającego zagadką, powstało wiele mitów – wierzymy, w  czym skutecznie utwierdzają nas media, że używamy tylko jego 10%, próbujemy go trenować, wpływać na IQ i wiele innych.

Od lat zastanawiano się, czy to właśnie mózg jest ośrodkiem duszy, czy to on decyduje o tym, kim jesteśmy i czy są jakiekolwiek szanse, by to zmienić. Mózg umożliwia nam komunikację, mózg odpowiada za emocje, za to, że się uzależniamy i za to, jakie decyzje podejmujemy.

Mózg rządzi to pisana językiem niezwykle przystępnym, opatrzona równie intuicyjnymi rysunkami książka, podejmująca temat niebywale skomplikowany, jakim jest właśnie ów narząd i jego wpływ na życie człowieka. Kaja Nordengen dosłownie wchodzi nam do głowy i prowadzi w jej wnętrzu dochodzenie – sprawdza co i w jaki sposób działa, który element za co ponosi odpowiedzialność i czym skutkowałoby jego ewentualne uszkodzenie. Podpowiada ona również co robić, by wykorzystać potencjał, jaki jest dany każdemu z nas.

Lektura niezwykle zajmująca, kształcąca, zachęcająca do dalszych poszukiwań i pracą nad sobą, a przede wszystkim przypominająca, jak wielkim darem jesteśmy obdarzeni i jak wspaniale możemy go spożytkować, uważając, by nie pozwolić przejąć nad sobą kontroli. Kapitalna rzecz, zaskakująco łatwa w odbiorze (a to wielka sztuka pisać o rzeczach skomplikowanych tak, by przeciętnie inteligentna osoba zdolna była je pojąć), a przy tym szalenie interesująca.


Polecam ogromnie, tym bardziej, że tematyka związana mniej lub bardziej z neurologią jest mi niezwykle bliska.

środa, 30 sierpnia 2017

Skaza - Cecelia Ahern



Choć Cecelia Ahern znana przede wszystkim z takich powieści jak PS Kocham Cię czy Love, Rosie, będących typowymi historiami obyczajowymi, w ręce czytelników oddała ona także pierwszą powieść z  gatunku young adult, dedykowaną przede wszystkim młodzieży.

Bohaterką Skazy jest Celestine – dziewczyna uznawana zarówno przez rodziców, jak i chłopaka oraz jego ojca i przyjaciela rodziny – sędziego Trybunału demaskującego wszelkie nieprawidłowości moralne toczące społeczeństwo za osobę idealną, wzór cnót. Gdy więc pewnego dnia, widząc jawną niesprawiedliwość w traktowaniu Naznaczonych, decyduję się ona pomóc starszemu, słaniającemu się mężczyźnie, na skutek czego ukarana zostaje ona przez Trybunał na pięć skaz, jej czarno-biały świat przestaje jawić się tak jak do tej pory. Zarówno siedemnastolatka, jak i coraz większe grono ludzi widzące w niej przywódczynię przyszłej rewolucji, zaczynają spostrzegać, że moralność głoszona przez Trybunał jest podwójna, a działalność tegoż coraz częściej skupia się nie na ochronie społeczeństwa, lecz na wymierzaniu zemsty w białych rękawiczkach.

Coraz więcej ludzi zauważa, że w świecie, w którym za każde, nawet najdrobniejsze przewinienie grozi surowa kara, nie da się żyć, nie zatracając człowieczeństwa.

Celestine mimowolnie staje się symbolem zmian, gromadząc wokół siebie tyleż zwolenników, co przeciwników. Jej życie, dotąd normalne i pożądane przez każdą nastolatkę, staje się wegetacją znaczoną rytmem zakazów i nakazów oraz ciągłymi kontrolami Demaskatorów.

Skaza to dystopijna opowieść wpisująca się w nurt popularnych narracji rzędu Igrzysk śmierci czy też Niezgodnej, w których jednostka buntuje się, stając się zarzewiem zmian i rewolucji w społeczeństwie mimowolnie poddawanym rządom terroru i zastraszania. Autorka przestrzega w niej przed nadmiernym perfekcjonizmem promowanym przez media oraz literaturę poradnikową, ale także zaświeca czerwoną lampkę tam, gdzie zaczyna się polityka – Ahern w sposób jawny i czytelny pokazuje, że tam gdzie jest władza, tam można przeforsować każdą teorię i prawo. Jako że prywatnie powiązana jest ona ze środowiskiem politycznym, dosyć łatwo o wniosek, że jej obserwacje mają źródło w rzeczywistości i są przestrogą zarówno dla tych, którzy władzę chcą pozyskać, jak i dla tych, którzy są jej poddani, a widzą jedynie to, co rządzący chcą pokazać.

Mimo że Ahern do tej pory specjalizowała się w powieściach słodko-gorzkich, opartych na wątkach miłosnych, a jej powieści z reguły były promienne i zarażały optymizmem, z mrocznym klimatem Skazy poradziła sobie wcale nie gorzej, udowadniając, że ma jeszcze sporo do zaproponowania czytelnikom i nie pozwalając tym samym zaszufladkować się jedynie jako autorki romansów i powieści kobiecych.

Choć powieść ta ma pewne niedoskonałości (kilka przestojów w akcji, powolna przemiana bohaterki) tłumaczę je sobie tym, że jest ona jedynie przygrywką do uniwersum, które w kolejnych tomach zostanie należycie rozbudowane i naszpikowane większą brutalnością oraz nieprzewidywalnością, nie zaś delikatnością, za którą wciąż – chcąc, nie chcąc – nieco chroni się autorka.

Liczę, że kolejne części będą napisane z jeszcze większym przytupem i cechować je będzie jeszcze większa moc narracyjna. Już teraz nie mogę się doczekać adaptacji filmowej, o którą książka aż się prosi, a której realizacji podjęła się wytwórnia Warner Bros.

Tymczasem polecam lekturę.

Inne książki Ahern na blogu:





sobota, 22 lipca 2017

Pazur sprawiedliwości - Leonie Swann




Leonie Swann z każdą kolejną książką umacnia swoją pozycję na mojej liście ulubionych autorów.

Po przerwie w dochodzeniu sprawiedliwości przy pomocy przedstawicieli świata zwierząt, spowodowanej wędrówką na cyrkową arenę pcheł, pisarka powraca do (prawdopodobnie) swojego ulubionego tematu, który podkreśliła polska tłumaczka, rezygnując z tytułu oryginalnego (Gray), na rzecz o wiele bardziej wymownego i frapującego.

Oto w Cambridge, ostoi wiedzy, dochodzi do tragicznego w skutkach wypadku. Jeden z doktorantów, miłośnik wspinaczek, Elliot, ginie, spadając z wysokiej wieży. W ślad za nim podąża jedynie krzyk Morderca!. Wszystko wskazuje na to, że jego śmierć jest konsekwencją feralnego błędu. Jego uniwersytecki tutor, Augustus Huff, ma jednak wątpliwości co do przyczyny śmierci swojego podopiecznego, podkreślane przez należącą do zmarłego papugę żako, której staje się on tymczasowym opiekunem. Mające być elementem badań naukowych zwierzę, zdaje się jedynym świadkiem wydarzeń rozgrywających się na kościelnej wieży tuż przed feralnym upadkiem. Huff, korzystając z mocy zasłyszanych i wyuczonych przez Graya słów oraz zachowań, podąża śladem swojego studenta, próbując odtworzyć to, co wydaje się mu mocno podejrzane.

Nieprzeciętny duet detektywistyczny, w którym momentami to zwierzę zdaje się bardziej rozgarnięte od swojego opiekuna, trafia na szereg podejrzanych osób i śladów, które podczas nieudolnie prowadzonego przeszukania przeoczyła policja. Ich misja pełna będzie szalonych zwrotów akcji i humorystycznych oraz miejscami brutalnych scen, dzięki czemu czytelnik podczas lektury bawił się będzie przednio. Zapomnijcie o Poirocie i Hastingsie, puśćcie w niepamięć Sherlocka i Watsona – przez Wami Huff i Gray – niezwykły duet samozwańczych detektywów.

Niepowtarzalna i nie do porównania z niczym książka Swann, jest podkreśleniem jej klasy i talentu. Jeśli szukacie czegoś nietuzinkowego – w dziale kryminału niczego oryginalniejszego chyba nie znajdziecie.

O wtórności nie ma mowy, bylejakość nie ma prawa wstępu. Tutaj rządzi nieskrępowana wyobraźnia!


***


Poprzednie książki Autorki:

Sprawiedliwość owiec / Triumf Owiec / Krocząc w ciemności


środa, 12 lipca 2017

Całe życie - Robert Seethaler


Całe życie to książka, której dałam się uwieść dzięki delikatnie unoszącej się nad nią aurą zachwytów, mieniącą ją to arcydziełem, to wyciszającym cudem na literackiej scenie ostatnich lat, to kwintesencją pisarskiego minimalizmu. Łasa jestem na podobne obrazowanie, zaczarować mnie łatwo, omamić można w parę chwil i już czuję, że od nowości wydawniczej uciec nie będę mogła.

Tak było w przypadku literackiej próby Roberta Seethalera, której nie uratowały w moich oczach ani peany Karpowicza, ani Chutnik, tak zmyślnie wkomponowane w okładkę.

Bohaterem Całego życia jest Andreas Egger – mężczyzna wiodący proste życie w małej, alpejskiej wiosce, gdzie każdego dnia oddaje się pracy fizycznej, po której odpoczywa na łonie natury, chłonąc jej piękno i obcując z nią, bogacąc swe wnętrze. Towarzyszą mu ludzie przepływający przez jego życie – najczęściej turyści, ale także ukochana Marie, którą tu poznaje, i którą tu traci w wyniku tragedii – lawiny, będącej punktem zwrotnym w  jego życiu. Autor snując opowieść o życiu Eggera, donikąd się nie spieszy, pokazując jego blaski, cienie, wzloty i upadki – całe spektrum wydarzeń tworzących sieć jego egzystencji zogniskowanej wokół wioski, z której wyrasta, i do której wraca.


Książką nie jestem ani poruszona, ani zachwycona, na pewno zaś nie mam zamiaru szarżować słowem „arcydzieło” w odniesieniu do tytułu, który mam przed sobą.

Faktycznie, z trudną do osiągnięcia dokładnością i oszczędnością w słowa opisał autor życie głównego bohatera i chwała mu za to, znamion ponadczasowości i wielkości jednak w publikacji tej nie widzę. Jest bardzo dobrym przykładem literatury minimalistycznej, streszczającej bogactwo ludzkiego żywota na niespełna dwustu stronach, jednak – w mojej opinii – niczym nadto. Może wyciszać, może pokazywać inne życie niż to, do którego w większości jesteśmy przyzwyczajeni – bez pośpiechu, bez gonitwy, w ciągłym stresie i z dala od natury, nie sprawia to jednak, że tekst zyskuje znamiona dzieła – do tego potrzeba znacznie więcej.

Zachwycać się owszem, można. Jednak nie tyle nad treścią i formą, ile nad okładką. Ta faktycznie – jest piękna. Reszta jest po prostu sprawna – może się podobać, jednak próżno czekać podczas lektury na olśnienia. Tych bowiem raczej nie będzie. Czyta się przyjemnie, szybko, można przy niej odpocząć, można się delektować, można zadawać pytania o to, czy sami potrafilibyśmy streścić swoje życie na tak niewielu stronach, i które wydarzenia, my, żądni doznać, uznalibyśmy za warte zapisania. I te refleksje towarzyszące lekturze są faktycznie bardzo cenne, bardziej jednak są  one wynikiem naszej czytelniczej dojrzałości, niżeli odautorskiego talentu do stawiania czy prowokowania ważkich pytań.

Lektury ani nie polecam, ani nie odradzam. Pozostawiam decyzję wam.




wtorek, 11 lipca 2017

Opowieść podręcznej - Margaret Atwood


Wszystko, poza skrzydłami przy twarzy, jest czerwone – kolor krwi, po którym się nas poznaje. Spódnice do kostek, pełne, marszczone, u góry prosty stanik zakrywający piersi, długie rękawy. No i białe przepisowe skrzydła: zasłaniają nam widok, ale  nas zasłaniają przed wzrokiem innych. Nigdy nie było mi dobrze w czerwonym, to nie mój kolor. [1] 

Opowieść podręcznej stanowi zapis wspomnień tytułowej kobiety, której przyszło żyć w czasach, będących piekłem dla niej i wielu innych. Freda pełni funkcję podręcznej w Republice Gileadu. Ma rodzić dzieci Komendantowi, który na skutek niepłodności swojej żony, na wzór starotestamentalnych zapisów, ma ją zapładniać na jej łonie, po to, by mieć wrażenie, że dziecko poczęte zostało z tą, która tej możności została pozbawiona. Malejący przyrost naturalny dziesiątkuje Republikę i choć Podręczne traktowane są jak niewolnice bez żadnej wartości – tak naprawdę tylko one są w stanie ją uratować. Muszą jedynie modlić się o prędkie zapłodnienie i pokornie służyć swemu Komendantowi, nie wychylając się i nie przeciwstawiając.

Podręczne wyjść mogą raz dziennie – na targ, gdzie uzupełnić mają zapasy żywności. Tam jednak również spotkają je poniżenia i ograbianie z wartości. Gdyby chciały pozbawić się życia, również byłoby to działanie na granicy niemożliwego – władze zadbały o to, by przedmioty umożliwiające podobną formę buntu zostały z  ich otoczenia usunięte.

Aby przetrwać, Freda kurczowo trzyma się wspomnień o swojej córce i mężu, o minionym życiu w czasach, gdy kobiety traktowane były podmiotowo, nie zaś tak jak obecnie.

Świat zarysowany przez Margaret Atwood to wizja przyszłości (teraźniejszości?), która wcale nie jest tak nierzeczywista, jak mogłoby się wydawać. Kasty istniejące w Republice Gileadu wydają się niezwykle aktualne, choć skryte pod płaszczem obrazowania metaforycznego.

Z przedmiotowym traktowaniem kobiet spotykamy się w wielu miejscach na świecie, pozbawianie praw jest wszechobecne, a wiele prób buntu pacyfikowanych.  Brak samodzielności, działania ukierunkowane na efekt, ciche ograniczanie wolności – z tym stykamy się na co dzień. Przejawem buntu w powieści, a zarazem swoistym memento świadczącym o możliwościach człowieka jest przewijające się hasło  Nolite te bastardes carborundorum – nie dajcie się pognębić sukinsynom. Ono właśnie ma podręczne krzepić, podnosić na duchu i przypominać, że to w nich tkwi siła stawiania oporu – chociażby psychicznego. A póki ten będzie stawiany, póty będą istnieć.

Atwood Opowieścią podręcznej zyskała sobie sławę na całym świecie, która dziś, za sprawą serialu, po raz kolejny wybrzmiewa, oddając hołd nie tylko jej znakomitemu pisarstwu, ale przede wszystkim czujnemu obserwowaniu rzeczywistości i reagowaniu na zastane wydarzenia. Jej literacka droga, to misja wskazywania człowiekowi bolączek świata i tragicznych w skutkach konsekwencji jego wyborów.

Wciąż możemy zawrócić z obranej ścieżki, wciąż mamy możliwość wyboru. Atwood zdaje się krzyczeć do naszych sumień.

Co z  tym zawołaniem zrobimy?

Końca świata nie będzie, czeka nas koniec człowieka [2]

________________________

[1] Opowieść podręcznej, Margaret Atwood, Warszawa 2017, s. 16.
[2] Końca świata nie będzie, czeka nas koniec człowieka, Margaret Atwood, [online:] http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,127763,21846737,margaret-atwood-konca-swiata-nie-bedzie-czeka-nas-koniec.html?disableRedirects=true, z dnia 03.07.17 r.

piątek, 7 lipca 2017

Dobroć nieznajomych - Katrina Kittle





Dobroć nieznajomych Katriny Kittle, jako kolejna książka z cyklu Kobiety to czytają wzbudza wiele emocji i zmusza do refleksji, ewokując szereg pytań krążących wokół rodziny, relacji, sąsiedztwa, przemocy, przyjaźni, molestowania, niezawinionej winy i traumy.

Sarah Laden to młoda wdowa, samotnie wychowująca dorastających synów. Stratę ojca, a tym samym męskiego autorytetu każdy z nich przeżywa inaczej. Buntują się, zamykają w sobie, nie chcą rozmawiać z matką. Kobieta poza borykaniem się z własnym cierpieniem po utracie męża oraz próbą wsparcia swoich dzieci, musi jeszcze zarabiać na dom, co powoduje, że narastają w niej zmęczenie oraz frustracja. Wsparcie ma w swojej sąsiadce, a jednocześnie najlepszej przyjaciółce.

Gdy więc pewnego dnia, przypadkowo spotyka na ulicy Jordana Kendricka, syna tejże, który niemalże na jej oczach próbuje popełnić samobójstwo – nie ma wątpliwości. Zawozi go do szpitala, ratując mu życie i myśląc, że w ten sposób pomoże przyjaciółce, tak jak ona zawsze pomagała jej. Niestety, w szpitalu okazuje się, że Jordan był ofiarą molestowania seksualnego, a dowody znalezione w mieszkaniu chłopca, jednoznacznie wskazują na jego rodziców. Gdy mama chłopca trafia do szpitala, Sarah za namową swojego starszego syna postanawia zająć się Jordanem, tworząc dla niego tymczasową rodzinę zastępczą. Ta decyzja jest dopiero początkiem dramatu, z jakim będą musiały mierzyć się obie rodziny. Czy Sarah będzie w stanie zająć się jeszcze jednym dorastającym chłopcem? Jak ma pomóc mu poradzić sobie z traumą? Jak wpłynie to na jej rodzinę? Dlaczego nigdy nie zorientowała się jaki dramat rozgrywa się na jej oczach, niemalże ściana w ścianę? Czy jej przyjaciółka wykorzystywała także inne dzieci, może jej własne?

Setki pytań kotłujących się w głowie bohaterki towarzyszyć będzie także i nam podczas lektury. Kittle stworzyła buzującą od trudnych emocji książkę, w której splecione ze sobą kazirodztwo i pedofilia przygniatają swoim ciężarem. Okrucieństwo, które wyziera z  tej książki, a które nie jest opisane wprost, które tak naprawdę rozgrywa się w naszej wyobraźni na podstawie zasygnalizowanych opisów, jest ogromne. Raz po raz każe ono zastanawiać się nad tym komu ufamy, jak mało wiemy, jak wiele nam umyka przez nasze zapracowanie, cierpienie, frustrację. Czy wiesz co dzieje się tuż po Twoim nosem? Czy nie przyzwalasz cicho na jakąś tragedię?

Jordan był przez swoich rówieśników traktowany jak odludek i dziwoląg – był małomówny, nigdy się nie bronił, w oczach nauczycieli uchodził za nieśmiałego. Nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że jest molestowany przez na pozór idealnych, serdecznych rodziców, od których jest uzależniony.

Książka ta przemawia do wyobraźni tym bardziej, że spisana została z  kilku różnych punktów widzenia – samego Jordana, synów głównej bohaterki oraz jej samej. Każdy z nich przeżywa wstrząsającą sytuację na swój sposób, dla nikogo nie jest ona łatwa, ale też każdy ma do siebie pretensje z zupełnie innych powodów. Nikt nie czuje się niewinny.

Bardzo mocny, druzgocący, uwrażliwiający tekst, z którym warto się zaznajomić, i który sprawi, że zaczniemy się baczniej przyglądać naszemu otoczeniu.



Inne książki z serii Kobiety to czytają na blogu:

czwartek, 6 lipca 2017

Klątwa Przeznaczenia - Monika Magoska-Suchar, Sylwia Dubielecka




Arienne to młoda czarodziejka, która ucieka przed grożącym jej w rodzinnych stronach niebezpieczeństwem i na mocy Przeznaczenia ląduje w Czarnej Twierdzy w Ravillonie, osławionej siedzibie Związku, w której szkoli się adeptów różnych sztuk. Jej mocą są jedynie umiejętności magiczne oraz kobieca odwaga i bunt, które po jej przybyciu do rządzonego przez mężczyzn świata, stają się jej najmocniejszym orężem. Jej początki w  Ravillonie nie należą do najprzyjemniejszych – zmuszona jest ona znosić upokorzenia ze strony barbarzyńskich wojowników do czasu, aż staje się Milady jednego z Mistrzów – uchodzącego za najbrutalniejszego i najsilniejszego spośród wszystkich, lorda Severo. 

Stając się faworytą, dostała gwarancję ochrony i wszelkich wygód, jednak tylko dotąd, aż będzie przestrzegać surowego regulaminu Związku – żadnych dzieci i żadnego Zakazanego Uczucia, za które grozi natychmiastowe ścięcie. Choć początkowo wydaje się, że to na pewno nie będzie jej grozić, szybko okazuje się, że zarówno ona zaczyna ulegać swojemu protektorowi, który w jej towarzystwie zmienia swe oblicze, jak również on patrzy na nią inaczej niż na pozostałe kobiety w swoim życiu. Mająca wgląd w przyszłość Arienne wie, że Los wyznaczył im wspólną przyszłość.

Nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam taką książkę. To prawdziwa opowieść do jakich się tęskni, dla których czyta się setki słabych lektur, by w końcu w morzu banału znaleźć tę, będącą odpowiedzią na wszystkie skrywane pragnienia. Nie jest przegadana, nie jest sztucznie napompowana – jest opowieścią w starym, dobrym stylu, w wyobraźni pracującą jak ulubiony serial, niewolną od soczystych scen erotycznych, brutalności i przemocy, a przy tym hołdująca najwyższym wartościom takim jak przyjaźń, honor, lojalność, miłość. Nie jest żadną nową prozą polską, lecz historią opowiedzianą z rozmachem rzadko dziś spotykanym, łączącą w sobie elementy romansu, przygody, historii, fantasty – jest w niej wszystko, czego można by po książce oczekiwać, trudno ją sklasyfikować, sztywno przyporządkować do jakiegoś gatunku, ale też takie szufladkowanie niczemu nie mogłoby posłużyć. Monika Magoska-Suchar i Sylwia Dubielecka utkały powieść, którą pochłania się jak najdoskonalszy przysmak, smakując każdą kolejną stronę i balansując na granicy dwu opozycyjnych dążeń – z jednej strony chce się ją pochłonąć jak najprędzej, by poznać losy bohaterów, z drugiej zaś – za nic nie chce się czytać, by nie musieć rozstawać się z tymi, z  którymi zdążyło się tak mocno zżyć.

Jedna rzecz jest w  tej książce niedopuszczalna – zakończenie. Puszczam w tym momencie rzecz jasna oczko do Autorek, które cliffhangerem wzburzyły mnie potężnie i obiecuję, że dokonam wszelkich starań, by kolejny tom ujrzał światło dzienne jak najrychlej, bowiem takich historii nie kończy się w tak perfidny sposób;)


Całym sercem kibicuję Autorkom, a znając trudną historię publikacji tej książki, zastanawiam się – czy wydawcy sądzą, że klasyczne opowieści już się nie sprzedają? Widząc, co Klątwa przeznaczenia robi z czytelni(cz)kami, śmiem powątpiewać w słuszność ich osądu. 

A Was gorąco zachęcam do zanurzenia się w świat Arienne – niech nie przeraża Was objętość. Gwarantuję, że jest zbyt krótko.

środa, 5 lipca 2017

Czarny manuskrypt - Krzysztof Bochus



Marienburg, Marienwader (dzisiejsze Malbork i Kwidzyn) lata trzydzieste.

Okolicą wstrząsają brutalne zbrodnie dokonane na księżach stacjonujących w jednej z parafii. Podczas śledztwa na jaw wychodzą niechciane tajemnice, głęboko skrywane grzeszki i relacje, które miały nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Homoerotyzm, nocne schadzki z paniami do towarzystwa, skandaliczne romanse. To, co początkowo wydaje się oczyszczeniem parafii z księżowskiej grzeszności, szybko okazuje się jedynie przykrywką dla sprawy znacznie wyższej rangą. Oto na niemieckim Pomorzu stacjonuje bractwo, pragnące odbudować wielką Rzeszę i dokładające wszelkich starań, by ich działania pozostawały w ukryciu. Malbork ma znów być potęgą, siedzibą nacjonalistów, fanatyków i wszystkich tych, którzy zdolni będą poświęcić własne życie, by ocalić jego chwałę.

Krzysztof Bochus przenosząc nas w mroczne czasy i osnute mgłą historii krzyżackie zamki, tworzy kryminał noir, który czyta się niezwykle sprawnie. Wykreowany przez niego radca kryminalny Christian Abell, jako że nie jest postacią krystaliczną, dodaje lektury smaczku. Jego pościg za wyrachowanym mordercą i niechęć do przyjmowania wygodnych, acz niekoniecznie zgodnych z prawdą teorii swoich przełożonych sprawia, że stanie się on persona non grata, kolejną potencjalną ofiarą, która zbyt intensywnie wtyka nos w nie swoje sprawy i znajduje się zbyt blisko odkrycia najgłębszej tajemnicy miasta i jego mieszkańców.

Językowo powieści nie można niczego zarzucić. Autorowi udało się zarysować świat mroczny, mglisty, spowity aurą tajemnicy, zza mgieł wyrzucający kolejne teorie, spiski, ofiary. Wyobraźcie sobie stary krzyżacki zamek w ciemną listopadową noc. Takie skojarzenia rodzą się podczas lektury i taki nastrój towarzyszy prowadzonemu śledztwu. Jest ślisko, niebezpiecznie, mrocznie, a historia ściga teraźniejszość niestrudzenie, nie pozwalając o sobie zapomnieć.

Jeżeli chcecie przeczytać dobry kryminał, a przy tym odpocząć od skwaru i skryć się w murach wiekowego zamku, rozwiązując niełatwą zagadkę – Czarny manuskrypt czeka.



wtorek, 4 lipca 2017

Światło, które utraciliśmy - Jill Santopolo


.
11 września 2001 roku, Nowy Jork. Jednym właśnie zawalił się świat, inni, obserwując puste miejsce po wieżach WTC, zaczynają nowe życie.

Lucy i Gabe uświadomili sobie tego dnia, że ich czas na ziemi jest zbyt krótki, by marnować go na bezwartościowe życie. Oboje chcąc robić coś, co będzie miało sens, co zostawi po nich ślad i zmieni świat na lepsze. Ona realizuje się zawodowo jako producentka programów telewizyjnych dla dzieci – spełnia tym sposobem swoje marzenie, mając jednocześnie poczucie misji.

On zawodowo fotografuje. Ich związek, mający źródło w chmurze dymu unoszącego się znad zapadniętych wież WTC, właśnie stanął na zakręcie – gdy Lucy zostaje doceniona za swoją pracę nagrodą Emmy, Gabe postanawia przedłożyć swoją karierę nad ich związek. Czuje on bowiem, że jego miejsce jest na Bliskim Wschodzie – w miejscu, które trzeba fotografować, by pokazywać światu co tak naprawdę dzieje się tam, gdzie nie każdy chce kierować swój wzrok. Uważa, że jedynie tam będzie w stanie należycie wykorzystać swój talent. Pasja jest tak silna, że jest w stanie poświęcić dla niej uczucie rodzące się na zgliszczach.

Ich drogi rozchodzą się, jednak kontakt wcale się nie urywa – jest szarpany, znaczony długimi miesiącami milczenia, jednak stały. Mimo upływu lat, mimo zmiany sytuacji życiowej każdego z nich, wciąż szukają ze sobą kontaktu, wciąż lgną do siebie, wiedząc, że rozumieją się jak nikt inny na świecie.

Gdy on spędza lata w Bagdadzie, Strefie Gazy i innych miejscach na Bliskim Wschodzie, ona pozwala sobie na rozpoczęcie nowego związku. Wychodzi za mąż, rodzi dzieci, jednak sercem wciąż jest daleko, uciekając myślami do ich wspólnych dni.

Książka obejmuje relację z 10 lat – najpierw wspólnych, później spędzanych oddzielnie – spisanych z perspektywy Lucy. Finał, do którego dąży ich historia jest druzgocący i każe po wielokroć zastanawiać się nad tym czy naszym życiem kierują nasze decyzje, czy też z góry określone przeznaczenie? Co by było gdyby miało się odwagę pewne rzeczy wykrzyczeć prędzej? Na te pytania odpowiedzi nie poznamy, lecz zostaniemy z nimi porzuceni, by móc rozważać je na długo po lekturze.

Santopolo decydując się na spisanie historii oczami kobiety, nadała jej bardzo emocjonalny wydźwięk. Buzuje ona od trudnych uczuć, często tłumionych namiętności, prawdy, której nie chce się dopuścić do głosu, rozterek, a jednocześnie zrozumienia dla drugiej osoby, którą kieruje ta sama świadomość możności przeżycia tylko jednego życia i chęć zrobienia tego najlepiej, jak tylko się da.

Autorka utkała opowieść, którą czyta się bardzo dobrze – jest idealna dla osób, które lubią niełatwe opowieści o miłości, i które cenią sobie teksty pod płaszczykiem banału skrywające szereg egzystencjalnych pytań. Takie właśnie jest Światło, które utraciliśmy pochylające się nad przemijaniem i stanowiące intertekstualną zabawę dla dociekliwych czytelników.



W księgarniach od 5 lipca 2017.

sobota, 24 czerwca 2017

Książka, dzięki której pokochasz książki. Nawet jeśli nie lubisz czytać - Françoize Boucher





Książka, dzięki której pokochasz książki. Nawet jeśli nie lubisz czytać to publikacja nietuzinkowa i wyjątkowa.

Składają się na nią argumenty, mogące posłużyć w debacie na temat wartości czytania i istoty książek. Część z nich jest poważna, część zaś napisana z przymrużeniem oka. Całość ujęta została w formie grafik, typografii, ilustracji, chmur dialogowych oraz innych form przypominających tę umieszczoną na okładce. Rozwiązanie graficzne przypomina nieco formułę publikacji Zniszcz ten dziennik, jednak treść jest daleka od wspomnianego bestselleru. Mówi nie o niszczeniu, lecz o tworzeniu – miłości do książek (nawet jeśli sam proces czytania wciąż pozostanie bez pozytywnych konotacji). 50 argumentów zawartych w publikacji z całą pewnością przekona niezdecydowanych. Z tekstu dowiecie się m.in. że książka pozwala na przebywanie w ciszy; ratuje, gdy ktoś nakryje Was nago; nigdy nie złapie wirusa; nieczuła jest na awarie prądu; nigdy się nie psuje; ma bardzo długą datę ważności; żywi mózg i sprawia, że rośniesz.

(...)

Gotowi do szerzenia wirusa książkoholizmu?



Czytaj całość:


środa, 21 czerwca 2017

Ekspedycja - Bea Uusma



Odkąd Bea Uusma przeczytała książkę dotyczą wyprawy szwedzkiego podróżnika Salomona Augusta Andréego, inżyniera Knuta Frænkela oraz fotografa Nilsa Strindberga na biegun północny, na Wyspę Białą, ta historia nie dawała jej spokoju. Ekspedycja z 1897 roku zakończona śmiercią trójki polarników, której przyczyny przez lata nie potrafiono ustalić, fascynowała ją i przyciągała od lat. Tak silnie, że własnymi siłami postanowiła ona zbadać wieloletnią tajemnicę.

To, co od ponad stu lat próbują zgłębić i zrozumieć profesjonaliści – badacze Arktyki oraz lekarze – teraz planuje odkryć autorka. Myśl o tajemniczej, nagłej śmierci całej ekspedycji nie pozwala jej od siebie odpocząć, dręcząc ją wątpliwościami. Jak to możliwe, że mając spory zapas jedzenia, ciepłych ubrań, amunicji oraz broni, zginęli nagle, bez żadnych notatek w skrupulatnie dotąd prowadzonym dzienniku? Jak to się stało, że Wyspa Biała zabrała tych, którzy na spotkanie z nią w ogóle nie powinni byli wyruszać, bowiem nie byli bardzo dobrze przygotowani? Nie mieli podstawowej wiedzy, zabrali mnóstwo niepotrzebnych rzeczy i już od samego początku przypadkowo niesieni wiatrem dotarli tam, gdzie powinni byli przetrwać jeszcze długo. Co wydarzyło się w miejscu odciętym od świata? Co przyczyniło się do śmierci trójki młodych mężczyzn? Uusma postanowiła zbadać wszystko – każdy dokument, każdy fakt, każdą teorię. Nie zważając na przeciwności, kilkakrotne niepowodzenia i trudności w zdobyciu podstawowych informacji wynikające z nieubłaganego upływu czasu, dotarła tam, gdzie wszystko się zaczęło i skończyło. Odpowiedziała na wezwanie i znalazła się tak blisko prawdy, jak dotąd nikt.

Jej opowieść jest pełna pasji – autorka pisze tak żywo, że nawet niezainteresowany tematem czytelnik zostanie porwany i zainspirowany do dalszych poszukiwań. Publikacja ta to nie tylko jej obserwacje, ale także fragmenty listów uczestników wyprawy, próby odtworzenia przebiegu kolejnych dni, a wszystko to zgrabnie złączone i doskonale przedstawione odbiorcy.

Choć początkowo, mimo kapitalnego wydania, książka wydawała mi się graniem na grafice i nośnym temacie kosztem tekstu, po lekturze jestem zdania zgoła odmiennego. Warstwa graficzna – zdjęcia, przedruki, kserokopie, skany notatek – doskonale uzupełnia warstwę tekstową, będąc dopowiedzeniem i zaznaczeniem tego, co da się opowiedzieć jedynie obrazem.  Czytając tę książkę, ma się wrażenie, że wszystko wokół pokrywa się lodem – publikacja działa na wszystkie zmysły, pogłębiając doznania sensualne, sugestywnie przenosząc nas w krainę lodu i mrozu.


Ekspedycja to ostatecznie mroźna, a mimo to rozgrzewająca autorskimi emocjami publikacja, która zostanie w Waszej pamięci na długo – i to między innymi właśnie dzięki fotografiom oraz nieopisanej pasji jej twórczyni. Polecam i zapraszam do eksploracji. 


poniedziałek, 19 czerwca 2017

Ścieżki nadziei - Richard Paul Evans



Ścieżki nadziei Richarda Paula Evansa to ostatni już tom cyklu Dzienniki pisane w drodzeopisującego pieszą wędrówkę jego głównego bohatera, Alana, przez całą Amerykę, którą ten powziął po stracie żony.

Alan musi po raz kolejny przerwać swoją wędrówkę – jego ojciec przeszedł rozległy zawał i leży w szpitalu pod czujnym nadzorem lekarzy pracujących na oddziale intensywnej terapii. Jego stan wydaje się stabilny, jednak nie ulega poprawie, mimo zastosowanego leczenia. Alan wraz z  Nicole, przyjaciółką rodziny, towarzyszy ojcu przy szpitalnym łóżku, raz po razie poznając nieznane losy swojej rodziny oraz dowiadując się o swoim ojcu rzeczy, których nigdy nie mógłby nawet podejrzewać.

Część ta ogniskuje się wokół choroby, odchodzenia, ale także – może przede wszystkim – miłości rodzicielskiej oraz synowskiej. Pokazuje jak wiele rodzice poświęcają dla swoich dzieci, nawet jeśli ci tego nie dostrzegają – jak często rezygnują z marzeń, związków, podróży, realizacji siebie i swoich pasji, by zapewnić swoim pociechom to, czego – jak sądzą – najbardziej im potrzeba. Nawet jeśli nie zawsze mówią oni „kocham Cię”, okazują to na tysiąc innych sposobów, które często odczytujemy jako próbę ingerencji w naszą wolność, próbę sprawowania nad nami kontroli, wtrącania się, podczas gdy tak naprawdę to elementy troski i wyraz bezgranicznej miłości, którą docenimy być może dopiero wówczas, gdy będzie już za późno.

Evansa, dzięki lekkości z jaką włada piórem, czyta się szalenie przyjemnie i płynnie. Choć jego książki nie są z natury przytłaczające i stanowią przykład literatury „na raz”, seria dzienników skłania do zastanowienia się nad sobą i swoim życiem po wielokroć. Ścieżki nadziei uczą doceniać rodziców, ich poświęcenie i wszystko to, co dla nas robiąc, nierzadko nie otrzymując nic poza wyrzutami i pretensjami.

Polecam. Nieważne w jakich stosunkach z najbliższymi pozostajecie – dzięki tej książce przypomnicie sobie, że wasi rodzice to także ludzie, którzy potrzebują uczuć, relacji i dobrego słowa i którzy mogą błądzić oraz robić to, co nie do końca musi nam się podobać. Przekonacie się, że są po prostu ludźmi.



***

Poprzednie tomy Dzienników pisanych w drodze

 Dotknąć nieba / Na rozstaju dróg / Kręte ścieżki Miejsce dla dwojga

Pozostałe książki Evansa na blogu:


niedziela, 18 czerwca 2017

Za płotem z ostów - Agnieszka Frączek



Za płotem z ostów Agnieszki Frączek to zbiór dwudziestu utworów wierszowanych dla dzieci, zilustrowanych przez Elżbietę Wasiuczyńską i wydanych przez Wydawnictwo Debit.

Rymowane utwory z pewnością przykują uwagę każdego młodego odbiorcy, który zachęcony ich rytmem, wsłuchiwać się będzie w opowieści o spacerach z kotem, krasnalach wchodzących na głazy, tajemniczej roślince stacjonującej w ogródku, przyczynie opadów, żabce w bikini, gołąbeczce pozującej do zdjęć i wielu innych, zdominowanych przez naturę historiach, bawiących się językiem, podobieństwem brzmieniowym oraz rytmem. Wszystko to zachęca do wspólnej lektury i aktywności.

Ciekawa szata graficzna, oparta na prostych formach wykonanych z papieru, nadaje książce charakteru i wyróżnia ją spośród innych, zachęcając jednocześnie młodego czytelnika do samodzielnych prób tworzenia ilustracji do przeczytanych wierszy przy użyciu papieru.

Publikacja zatem nie tylko bawi i rozwija dzięki warstwie tekstowej, ale także rozbudza dziecięcą kreatywność, pozwalając na wyzwolenie twórczej mocy. Mamy zatem gwarancję obcowania z tekstem pisanym, jak i obietnicę prac manualnych, rozwijających motorykę małą dzieciaków.

Polecam.