Pokazywanie postów oznaczonych etykietą minimalizm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą minimalizm. Pokaż wszystkie posty

sobota, 30 marca 2019

Królowa oszczędzania. Mój rok bez zakupów - Cait Flanders


Moda na minimalizm trwa w najlepsze. Ludzie otoczeni ze wszystkich stron nadmiarem, próbują na różne sposoby odgruzować swoje życie - duchowo, emocjonalnie, ale też fizycznie. Nie od dziś wiadomo bowiem, że nadmiar negatywnie wpływa na wszystkie jego sfery. Kupując, często kompensujemy sobie braki w innych dziedzinach - zagłuszamy emocje, pozwalamy sobie na krótki wystrzał endorfin czy próbujemy zmienić swój status społeczny.

Podobne motywacje kierowały Cait Flanders, autorką książki Królowa oszczędzania. Zauważyła ona, że nie ma pieniędzy, bo lokuje je w setki niepotrzebnych rzeczy, które nie dość, że przygniatają ją i ograniczają jej przestrzeń, to jeszcze budzą wyrzuty sumienia, ale też uniemożliwiają wyjścia / wyjazdy, na które nie może sobie pozwolić, wydawszy wcześniej majątek na głupoty.

Postanowiła zrobić coś, co całkowicie odmieni jej życie - pozbyć się nadmiaru, a następnie przez rok ograniczyć zakupy do minimum, wydając pieniądze jedynie na artykuły spożywcze, środki czystości, potrzebne kosmetyki oraz na najbardziej niezbędne ubrania pod warunkiem, że coś, co ma, ulegnie zniszczeniu. Choć przejście na konsumpcyjny detoks nie było proste, zewsząd bowiem czekały na autorkę pokusy, a "życzliwi" znajomi tylko czekali na jej potknięcie, udało się jej osiągnąć zamierzony cel. Bardzo szybko zorientowała się, jakie mechanizmy nakłaniały ją do zakupów, co chciała sobie nimi udowodnić, jak się z tym czuła i jak można inaczej przepracować pewne kwestie, unikając bezmyślnego rzucania się w szał zakupów. Flanders zaczęła oszczędzać widoczne kwoty, jej ciało dawało jej znaki, że jest w lepszej formie, jej emocje powoli zaczynały się porządkować, zaś przestrzeń wokół niej jeszcze nigdy nie była tak harmonijna. Autorka przekonała się, że pogoń za jak największą gotówką jest bezcelowy - ważniejsze jest życie tak, by wystarczało na wszystko, co niezbędne, a tych naprawdę niezbędnych rzeczy wcale nie jest aż tak dużo, jak mogłoby się wydawać.

Rok bez zakupów okazał się dla niej wyzwalający - uporządkowała nie tylko swoją przestrzeń i odłożyła gotówkę, ale przede wszystkim zajrzała w głąb siebie, uświadamiając sobie, jak dotąd postrzegali ją ludzie i jak bardzo jej to nie odpowiada.

Szalenie wciągnęła mnie jej opowieść, stając się inspiracją do zmian. Nie mam w sobie tyle odwagi, by zrezygnować z zakupów na rok, ale dzięki tej książce wytyczyłam sobie małe cele, które chcę i wiem, że mogę osiągnąć. Kto wie? Być może dzięki tym małym kroczkom za jakiś czas będzie mnie stać na skok na głęboką wodę?:)


Jeśli nie jesteście przekonani, czy poradniki to coś dla Was - spróbujcie. Mimo przypisania książki do tej kategorii, nie zgodziłabym się z tą sztywną klasyfikacją. Bardziej niż źródło porad jest to bowiem świadectwo zmieniającego się życia, w którym człowiek przejmuje odpowiedzialność za swoje decyzje i szuka ich źródła, nie zagłuszając już więcej swych myśli. Oczywiście, znajdziecie tu wskazówki pomocne przy wprowadzaniu podobnego wyzwania w swoje życie, jednak nie one są dominantą.

Polecam. Jeśli zaś zainteresowała Was ta tematyka, zerknijcie również do książki Mniej. Intymny portret zakupowy Polaków - nieco inna w formie, jednak opisująca polskie warunki rocznego życia bez zbędnego kupowania. Nawet nie wiecie, ile pieniędzy marnotrawicie na rzeczy, bez których doskonale moglibyście się obejść. 


niedziela, 28 października 2018

Pozostawiajmy po sobie tylko to, co inni chcieliby oglądać. [Sztuka porządkowania życia po szwedzku - Margareta Magnusson]


Książka, którą chcę Wam dziś przedstawić jest wyjątkowa z wielu względów, a jednym z nich jest tożsamość i wiek autorki.

Oto Margareta Magnusson, osoba między osiemdziesiątym a setnym rokiem życia, mając na uwadze własne doświadczenia, postanawia podzielić się z czytelnikami tajnikami döstädning - porządkowania przed śmiercią, pojęcia wywodzącego się ze Szwecji. Niezwykle praktyczne podejście do tematu, który u nas wciąż jest tabuizowany, a w Szwecji nie stanowi niczego, o czym nie można by rozmawiać. 

Wyrzucanie wszystkiego, co zbędne w chwili, gdy czujemy, że zbliża się nasze odejście, wydaje się czymś niezwykle racjonalnym, choć dla niektórych może stanowić czynność niezwykle bolesną, bo wiążącą się z pogodzeniem się z nieuchronną śmiercią. Czy jednak, aby uporządkować swój dobytek trzeba koniecznie czekać do kresu swego życia? Magnusson udowadnia, że nie. 

Każdy z nas, niemalże każdego dnia, nabywa nowe rzeczy - drobiazgi, ale i rzeczy większe. Gromadzimy książki, ubrania, świeczki, tekstylia, gadżety, dekoracje, rośliny, kosmetyki i wiele, wiele innych przedmiotów, z którymi po naszym odejściu ktoś będzie musiał się uporać. To zaś będzie wiązało się dla niego nie tylko z wielkim obciążeniem psychicznym (choć stanowić może element przepracowania żałoby), ale także z ogromnym nakładem czasu i sił.

Dlaczego by więc nie zadbać o uporządkowanie wszystkiego znacznie wcześniej? Na przykład teraz?

Kto choć raz musiał się przeprowadzić albo zmienić szafy, ten wie, ile szpargałów jesteśmy w stanie przechowywać, często nie mając nawet świadomości ich istnienia. Autorka daje nam pretekst, by (może już po raz wtóry) odgruzować swoje życie i znaleźć w nim nieco przestrzeni. 

Już od dawna mamy bowiem świadomość tego, że nadmiar przygniata - także duchowo. Pora zatem na radykalne podejście do otaczającej nas przestrzeni i spojrzenie na wszystkie nasze rzeczy z perspektywy, można nawet dość makabrycznie rzec - pozagrobowej. Upychasz po kątach stare listy / pocztówki / pamiątki / pamiętniki, których nie powinien zobaczyć nikt poza Tobą? Wyrzuć. Masz przedmioty, które mogłyby komuś sprawić przykrość? Do kosza.

Tymi i wieloma innymi radami dzieli się na kartach tej króciutkiej publikacji autorka, łącząc temat trudny i bolesny, z typowo szwedzkim ciepłem i pragmatyzmem


Wadą wydania jest jego dość zaporowa cena - 39,90 zł za 127 stron tekstu ujętego w książeczce o niewielkim formacie to moim zdaniem za dużo. Jeśli jednak ta jedna publikacja miałaby całkowicie odmienić Wasze życie i podejście do gromadzenia rzeczy - być może warto...


środa, 12 lipca 2017

Całe życie - Robert Seethaler


Całe życie to książka, której dałam się uwieść dzięki delikatnie unoszącej się nad nią aurą zachwytów, mieniącą ją to arcydziełem, to wyciszającym cudem na literackiej scenie ostatnich lat, to kwintesencją pisarskiego minimalizmu. Łasa jestem na podobne obrazowanie, zaczarować mnie łatwo, omamić można w parę chwil i już czuję, że od nowości wydawniczej uciec nie będę mogła.

Tak było w przypadku literackiej próby Roberta Seethalera, której nie uratowały w moich oczach ani peany Karpowicza, ani Chutnik, tak zmyślnie wkomponowane w okładkę.

Bohaterem Całego życia jest Andreas Egger – mężczyzna wiodący proste życie w małej, alpejskiej wiosce, gdzie każdego dnia oddaje się pracy fizycznej, po której odpoczywa na łonie natury, chłonąc jej piękno i obcując z nią, bogacąc swe wnętrze. Towarzyszą mu ludzie przepływający przez jego życie – najczęściej turyści, ale także ukochana Marie, którą tu poznaje, i którą tu traci w wyniku tragedii – lawiny, będącej punktem zwrotnym w  jego życiu. Autor snując opowieść o życiu Eggera, donikąd się nie spieszy, pokazując jego blaski, cienie, wzloty i upadki – całe spektrum wydarzeń tworzących sieć jego egzystencji zogniskowanej wokół wioski, z której wyrasta, i do której wraca.


Książką nie jestem ani poruszona, ani zachwycona, na pewno zaś nie mam zamiaru szarżować słowem „arcydzieło” w odniesieniu do tytułu, który mam przed sobą.

Faktycznie, z trudną do osiągnięcia dokładnością i oszczędnością w słowa opisał autor życie głównego bohatera i chwała mu za to, znamion ponadczasowości i wielkości jednak w publikacji tej nie widzę. Jest bardzo dobrym przykładem literatury minimalistycznej, streszczającej bogactwo ludzkiego żywota na niespełna dwustu stronach, jednak – w mojej opinii – niczym nadto. Może wyciszać, może pokazywać inne życie niż to, do którego w większości jesteśmy przyzwyczajeni – bez pośpiechu, bez gonitwy, w ciągłym stresie i z dala od natury, nie sprawia to jednak, że tekst zyskuje znamiona dzieła – do tego potrzeba znacznie więcej.

Zachwycać się owszem, można. Jednak nie tyle nad treścią i formą, ile nad okładką. Ta faktycznie – jest piękna. Reszta jest po prostu sprawna – może się podobać, jednak próżno czekać podczas lektury na olśnienia. Tych bowiem raczej nie będzie. Czyta się przyjemnie, szybko, można przy niej odpocząć, można się delektować, można zadawać pytania o to, czy sami potrafilibyśmy streścić swoje życie na tak niewielu stronach, i które wydarzenia, my, żądni doznać, uznalibyśmy za warte zapisania. I te refleksje towarzyszące lekturze są faktycznie bardzo cenne, bardziej jednak są  one wynikiem naszej czytelniczej dojrzałości, niżeli odautorskiego talentu do stawiania czy prowokowania ważkich pytań.

Lektury ani nie polecam, ani nie odradzam. Pozostawiam decyzję wam.




niedziela, 18 września 2016

Chcieć mniej - Katarzyna Kędzierska


Trend na minimalizm trwa w świecie i w Polsce w najlepsze. Ludzie zmęczeni konsumpcjonizmem i nadmiarem, chcą mniej.

Mniej jeść, mniej kupować, mniej wydawać, mniej mieć. Ubrań, mebli, bibelotów, książek, czasopism. Wszystkiego. Mniej bowiem, znaczy więcej: czasu (dla siebie, dla rodziny), pieniędzy i zdrowia.

Wydając mniej, masz więcej. Posiadasz jedynie to, co naprawdę niezbędne, pracujesz nad sobą i walczysz z  kompulsywnymi zakupami, do których namawiają barwne sklepowe witryny. Nie zawsze (rzadko) bowiem to co ładne, jest Ci w życiu niezbędne. Czy próbowałaś kiedyś zliczyć ile pieniędzy wydajesz na drobiazgi, bez których mogłabyś się obejść? Polecam robienie miesięcznej listy – można się przerazić.

Polską specjalistką od minimalizmu staje się coraz bardziej Katarzyna Kędzierska, której blog – Simplicite.pl, śledzę od dawna, a która teraz własnym doświadczeniem i radami dzieli się z czytelnikami swojej pierwszej książki.

Autorka przy użyciu prostych przykładów uświadamia, jak łatwo dajemy się omamić i pozbawić ciężko zarobionych pieniędzy oraz jak przyjemnie żyje się, mając wokół siebie mniej przedmiotów rozpraszających uwagę, mniej obowiązków do wykonania i mniej toksycznych ludzi. Jej droga do prostoty rozlewa się na wszystkie dziedziny życia, nie skupia się zaś jedynie na zawartości szafy. Tutaj, jest ona jedynie punktem wyjścia do dalszych zmian.

Kędzierska jest ambasadorką świadomego życia, pokazującą jak banalne jest pozbycie się przytłaczającego (fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie) nadmiaru i jak pozytywnie wpływa ono na nasze życie – jesteśmy spokojniejsi, pogodniejsi, efektywniejsi. Pozbywamy się balastu własnych ambicji, morza niepotrzebnych zobowiązań i projektów w życiu zawodowym i prywatnym, dzięki rezygnacji z  których mamy więcej czasu dla siebie i bliskich, nie tracąc przy tym nic, zyskując zaś wiele.

Sama książka niczym mnie nie zaskoczyła, jest bowiem niczym innym jak wybraniem najważniejszych rzeczy ze strony i wydaniem ich w formie papierowej, miło jednak mieć ją na półce - łatwiej wraca się do pewnych fragmentów.

Polecam Wam lekturę samej książki, jak i bloga autorki. Jeśli miłe jest Wam spokojne i pełne życie, znajdziecie w  nich wiele inspiracji. 



wtorek, 10 marca 2015

Jak zbudować harmonię w sobie i w swoim otoczeniu? (Sztuka porządkowania - Dominique Loreau)




Tytuł: Sztuka porządkowania
Autor: Dominique Loreau
Wydawnictwo: Czarna Owca
ISBN: 9788380150133
Ilość stron: 160
Cena: 24,99 zł



Każdy z nas lubi mieć porządek i przebywając w  uporządkowanym pomieszczeniu lepiej się czuje. Nie mam na myśli sterylnie czystych pomieszczeń, bez żadnych oznak życia, lecz takie, w  którym ślady ludzkiej działalności są zauważalne (kubek tutaj, jakaś kartka tam), ale wszystko ma swoje miejsce – słowem, jest uporządkowane. [Loreau zresztą sama zaznacza, że to co pozornie zdawać by się mogło lekkim chaosem, po przyjrzeniu okazuje się przemyślaną strategią porządkującą – przedstawiciele tego typu zachowań, to tzw. pozorni bałaganiarze – chyba odnalazłam się w tej kategorii: mój bałagan jak żaden inny nie jest tak skrupulatnie przemyślany, a niech ktoś tylko wazy się coś ruszyć!:)].

Dominique Loreau, współczesna guru minimalizmu, autorka bestsellerowej i kultowej już Sztuki minimalizmy, wydała nową książkę, mającą pomóc uporać nam się z porządkowaniem przestrzeni wokół nas. I nie są to sławne motta w  stylu „to co zajmie Ci mniej niż 2 minuty zrób od razu”, lecz praktyczne rady dotyczące tego co, gdzie, jak i kiedy schować, by korzystało się z  tego dobrze i często.

Prawdą jest, że to co schowamy głęboko na dnie szafy, będzie bardzo rzadko przez nas wykorzystywane – a to przez to, że wysiłek potrzebny do wydobycia tego z otchłani jest nieopłacalny [wstanie z  łóżka, podejście do szafy, otwarcie szafy, przesunięcie wszystkiego co stoi na drodze do pudła, otwarcie pudła, wyciągnięcie pożądanego przedmiotu, zamknięcie pudła, ponowne ułożenie rzeczy uprzednio przesuniętych, zamknięcie szafy, podejście do miejsca docelowego – ufff! Zmęczyłam się pisząc, a zobaczcie ile czasu stracicie wykonując te wszystkie ruchy!]. 

Sztuka więc w  tym, by albo najistotniejsze i najczęściej używane przez nas rzeczy mieć dosłownie na wyciągnięcie ręki, a pozostałych (czyli niewykorzystywanych, mimo że kiedyś wydawały nam się niezbędne, lecz z  braku miejsca wylądowały niewiadomo gdzie) po prostu się pozbyć. Bez litości, tak by w  szafach stał jeden rządek, z każdą rzeczą banalnie dostępną, bez konieczności przekładania, przenoszenia etc. 
Ponoć nie używamy 90% posiadanych przez nas sprzętów. Przerażające jak daleko zaprowadził nas konsumpcjonizm, prawda? A teraz wyobraźcie sobie, że tych 90% po prostu nie macie – jak dużo przestrzeni zyskaliście! Od razu lepiej się oddycha!

Krótko rzecz ujmując książeczka ta pozwala nam zrozumieć czego należy się pozbyć, co wyrzucić, a co i jak uporządkować, by najlepiej nam służyło. 
Zaprowadzenie ładu wokół nas, ma powodować harmonię w  naszym wnętrzu. 

I choć wiele z  rad zamieszczonych w  tej książce, to tak naprawdę powtórka z  rozrywki, jeśli ktoś nie potrafi sam się zorganizować, z  pewnością może być ona bardzo pomocna: pokaże jak przechowywać drobiazgi, co zrobić z pamiątkami i przedmiotami sentymentalnymi, jak uporządkować książki, dokumenty, jak zaprowadzić ład w  kuchni, jak wykorzystywać tzw. pudełka z  odzysku i jak pożegnać się z  tym, czego przez lata nie chcieliśmy wyrzucić.

W  moim sposobie porządkowania zmieniła niewiele, ale tak jak mówię: większość propozycji była mi po prostu znana. Jeśli zatem właśnie przymierzacie się do wiosennych porządków, a zupełnie nie wiecie jak to zrobić - Loreau przyjdzie Wam z pomocą.

wtorek, 10 lutego 2015

Prostota – Bill Hybels


Tytuł: Prostota
Autor: Bill Hybels
Wydawnictwo: Esprit
ISBN: 978-83-64647-11-6
Ilość stron: 368
Cena: 34,90zł


Mam wrażenie, że naszym światem rządzą dychotomiczne wartości – z  jednej strony jesteśmy uwikłani w  konsumpcjonizm, od którego nie sposób się uwolnić, tak silnie został w  nas zakorzeniony; z drugiej zaś coraz częściej do głosu dochodzą dążności minimalistyczne – chcemy mniej mieć, mniej kupować, mniej zjadać, mniej… . Wszystko po to, aby – paradoksalnie – osiągnąć pełniejsze i spokojniejsze życie, które utraciliśmy, zachłysnąwszy się dostępnością wszystkiego, tak różną od doświadczeń peerelowskich.
O popularności minimalizmu wyrażanego przez wyrzucanie zbędnych ubrań, bibelotów, sprzętów, wszystkiego tego, co przez lata zgromadziliśmy, po to, by osiągnąć wspomniane „,mniej”, świadczą coraz liczniejsze i coraz chętniej kupowane poradniki odsłaniające wiedzę, zdawać by się mogło tajemną, dotyczącą tego, jak to zrobić. Pewnym jest, że usunięcie bałaganu z naszego zewnętrza, spowoduje większy spokój w wewnętrzu. Pewnym jest jednak również to, że samo pozbycie się zbędnych ubrań nie wystarczy, by osiągnąć pełnię pokoju płynącego z  głębi nas samych. Owszem – daje to pewną ułudę większej władzy nad swoim życiem, jednak, by prawdziwie ją osiągnąć potrzeba czegoś więcej – potrzeba wprowadzenia strategii minimalistycznej do naszej duchowości.
Jednym z  lepszych przewodników na tej – trzeba to powiedzieć głośno i wyraźnie – niezwykle trudnej i wymagającej ogromnego samozaparcia ścieżce prostowania życia jest – w  mojej opinii – Bill Hybels, autor znany m.in. z  książek Potęga Bożego szeptu czy Życie, które działa.
On to wielokrotnie udowodnił już czytelnikom na całym świecie, że jego rady zastosowane w  praktyce mają mierzalną skuteczność.

Przemęczony. Sfrustrowany. Przytłoczony. Wiecznie poirytowany. Uwikłany w znienawidzoną pracę. Wyładowujący złość na bliskich.

Czy którekolwiek z  powyższych określeń, aby Cię nie dotyczy? Każde?
Jeśli tak, doskonale wiesz, że można by je tylko mnożyć, a każde z  nich sprowadzałoby się do tego samego – w  którymś miejscu swojego życia dramatycznie zabłądziłeś i teraz tak bardzo przyzwyczaiłeś się do nowej rzeczywistości i ciągłego utyskiwania, że nawet przez myśl ci nie przyjdzie, by coś zmienić. Współczesne tempo życia, wieczne poczucie bycia zmuszonym do wykonywania niechcianego zawodu tylko dlatego, by w  ogóle mieć pracę, życie w  niezgodzie ze swoimi przekonaniami, stałe oddalanie się od rodziny, uciekanie w pracę czy inne formy eskapizmu – ogłupiające filmy, niby-spotkania z  niby-przyjaciółmi podtrzymujące niby-przyjaźń, kancerogenne dla duszy relacje czy wreszcie tworzenie ułudy szczęśliwości i dostatku – to wszystko sprawia, że za naszym niemym przyzwoleniem niszczone jest to, co najcenniejsze -  jedyne życie jakie mamy.
Dając się uwikłać w  narzucony rytm i sposób życia tracimy z  oczu to co najważniejsze: zdrowe relacje, oparte na miłości; czas na rozmowę bliskimi, a nie jedynie wspólne „przebywanie” przed telewizorem, nawet wtedy, gdy jesteśmy niewypowiedzianie zmęczeni. Kiedyś nie będziemy rozliczani z  ilości obejrzanych filmów czy wspólnie przesiedzianych popołudni, nikt nie zapyta ile pracowaliśmy godzin: zdamy za to relację z  tego, jak traktowaliśmy bliskich i czy słowo „b l i s k i” naprawdę coś znaczyło.
Hybels żarliwie zachęca, by wziąć życie w  swoje ręce, póki nie jest na to za późno oraz zmienić je: pozbyć się tego, co zbędne (sztucznie wytwarzane obowiązki, przedkładanie kompulsywnego sprzątania nad kojącą rozmowę z  rodziną; podejmowanie nowych zobowiązań, które zamiast nas rozwijać – frustrują; zgoda na wszystkie propozycje znajomych; nieumiejętność odmawiania, nawet gdy wiemy, że robimy coś kosztem samych siebie; przedkładanie próśb obcych lub dalszych znajomych nad prośby i pragnienia bliskich; brak wydzielonego w  planie dnia czasu na autorefleksję, modlitwę, czas dla ukochanych etc.).  Autor pokazuje jak umiejętnie wykorzystać to, co nam bliskie i znajome (kalendarz), by dobrze zaplanować dany nam czas, zanim na trwałe nowe zwyczaje wejdą nam w  nawyk – chce on, byśmy świadomie wybrali prostsze życie, za które pewnie wielu się na nas nie raz obrazi – czyż ważniejsze nie jest jednak własne szczęście niż niedojrzałe postawy roszczeniowe innych?

Zatem: czyśćmy szafy, czyśćmy biurka, pozbywajmy się balastu – najważniejsze jednak, by oczyścić duszę: z  niezdrowych pożądań, ze zgubnych przyzwyczajeń. Hybels wymienia najważniejsze dziedziny, w  których należy zaprowadzić porządek, by móc zacząć żyć prościej. Za zmiany oferuje życie, w  którym w  miejsce wycieńczenia pojawia się pełnia energii, nadmiar obowiązków zastąpiony zostaje dobrą organizacją, poczucie przytłoczenia wyparte zostaje przez poczucie, że panujemy nad swoim życiem, poczucie spełnienia wypełnia przestrzeń dotychczasowego niepokoju, a nad całością przyświeca koncentracja na tym, co najistotniejsze.
Brzmi bajecznie, prawda?

Zachęcam do podjęcia wysiłku walki o siebie!


PS No i ta okładka - boska!