Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Otwarte. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Otwarte. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 13 sierpnia 2019

Farma - Joanne Ramos






Zapraszam do miejsca, w którym za pieniądze możesz kupić pełną kontrolę. Możesz też sprzedać siebie, nie mając świadomości jak bardzo jesteś lustrowany.⁣ ⁣Oto Farma, luksusowy ośrodek oferujący majętnym i wpływowym klientom usługi wyjątkowych surogatek.⁣ Kobiety mogą korzystać z codziennych masaży, treningów, porad lekarskich i specjalnie dla nich ułożonych diet. Na czas ciąży są jednak nie tylko całkowicie odcięte od świata, lecz także umieszczone pod stałą obserwacją. Cel jest jeden: wyprodukowanie idealnego dziecka, bez skaz i wad; stymulowanego od samego początku ciąży. Za to się płaci i tego się oczekuje.⁣

Joanne Ramos zabiera nas do bezwzględnego świata ubranego w piękny płaszcz luksusu i wyższego statusu społecznego. Złociste Dęby niewątpliwie są miejscem mającym moc zmieniania życia: zarówno przyszłych matek, które zapracowane, niemające czasu albo ochoty poświęcania swojej sylwetki, ze względów zdrowotnych lub z czystej wygody decydują się na zatrudnienie surogatek spełniających rygorystyczne wymogi i będących pod ciągłą kontrolą; jak i samych kobiet decydujących się na wsparcie owych zamożnych pań. Wynagrodzenie jest bowiem bardzo hojne, a premia za prawidłowo przeprowadzony poród może zapewnić byt na długie lata - tym bardziej, że na Farmę trafiają najczęściej młode kobiety, które nie posiadają zbyt wiele, próbujące zarobić sporą sumę pieniędzy.

Najczęściej nie zdają sobie one jednak sprawy z tego, że ostra selekcja, której poddawane są na samym początku, to jedynie wierzchołek góry lodowej i że jeśli ciąża nie będzie przebiegała pomyślnie, a życzeniem klienta będzie ją przerwać, stracą wszystko. Kobiety - mimo że pozornie zaopiekowane i przebywające w luksusowych warunkach - są tu traktowane bardzo przedmiotowo. Jak inkubatory, które trzeba możliwe jak najbardziej kontrolować - śledzić każdy ich ruch, nagrywać, a w razie potrzeby podsłuchiwać. Wszystko w imię większego dobra, jakim jest pomoc wpływowym osobom, które mogą zechcieć przedstawić się swojej surogatce, bądź też pozostać anonimowym. 

Przedziwny to świat ukierunkowany na zysk, pozornie dbający o swych pracowników, robiący wszystko, by publicznie zachować twarz, być przestrzenią dyskretną, a jednocześnie przedkładający dobro firmy nad dobro pracujących w niej kobiet - te mają jedynie być posłuszne, trzymać się planu dnia, spełniać oczekiwania klientów i rodzić im zdrowe dzieci.

Ramos stworzyła powieść prowokacyjną, będącą asumptem do dyskusji o świecie sfokusowanym na wygodzie (wygodnictwie), w którym liczy się jedynie pieniądz - to on rządzi światem i czyni nas jego niewolnikami, bez względu na to, czego oczekujemy i jak chcemy go spożytkować; o świecie ludzi idealnych, pięknych, wpływowych, gdzie nie ma miejsca na niedoskonałości ani czasu na oddanie się macierzyństwu - nawet jeśli ma się takie możliwości, bo ani wiek, ani stan zdrowia nie stoją na przeszkodzie.  W tej rzeczywistości nie możesz się buntować - każde wychylanie się przed szereg i nieprzestrzeganie listy zakazów i nakazów może skończyć się tragicznie: w najlepszym wypadku utratą pracy i marzeń o lepszej przyszłości. 

Tym, co mam do zarzucenia powieści jest dość sucha i beznamiętna narracja. Mimo dramatów, których doświadczały bohaterki, nie byłam w stanie wejść w ich skórę, a nad ich osobiste doświadczenia wychylały się mechanizmy rządzące przemysłem surogacyjnym. Powaga podejmowanych tematów wyparła emocjonalność, zaś nieco stereotypowe ukazanie różnych nacji (w tym Polek) nieco mierziło. Koniec końców nie była to tak emocjonalna historia, jak można by się spodziewać, jednak aktualna tematyka oraz inicjowanie refleksji stanowią jej niewątpliwy atut.

Z całą pewnością jest nietuzinkowa i oryginalna, a przy tym wszystkim bardzo na czasie.






czwartek, 27 czerwca 2019

Coraz większy mrok - Colleen Hoover




Wczorajszy dzień zupełnie przypadkowo sprzyjał lekturom, w których główni bohaterowie dzielą ze sobą mieszkania i tak po przeczytaniu Współlokatorów, przyszedł czas na najnowszy thriller Colleen Hoover - Coraz większy mrok.

Lowen Ashleigh nie ma dobrego dnia. Gdy wyrusza do pracy staje się świadkiem tragicznego wypadku na przejściu dla pieszych. Z pierwszego szoku ratuje ją przypadkowy mężczyzna, który widział to co ona i próbuje pomóc jej w dojściu do siebie, oddając jej swoją koszulę, by kobieta nie musiała iść do pracy umazana cudzą krwią. 

Szybko okazuje się, że ich spotkanie na przejściu dla pieszych nie będzie ostatnim. Mężczyzna to Jeremy Crawford, mąż znanej i niezwykle popularnej pisarki, która na skutek nieszczęśliwego wypadku nie jest w stanie dokończyć serii swych bestsellerowych thrillerów. Bohater szuka pisarki, która podjęłaby się tego zadania w jej imieniu, oferując jej znaczną sumę pieniędzy. Intratna propozycja zostaje przedstawiona Lowen, pisarce o dużo mniejszym rozgłosie.

Kobieta decyduje się na przyjęcie oferty i wkrótce zaczyna pomieszkiwać w posiadłości Crawfordów, by na miejscu zapoznać się z dokumentacją Verity i jej planami co do ukończenia cyklu. Gdy tylko tam przybywa, czuje, że coś jest mocno nie w porządku. Ma wrażenie, że sparaliżowana Verity jej się przygląda,  a co gorsza... potrafi mówić i się poruszać, choć pielęgniarki i mąż twierdzą co innego. Jej niepokój wzrasta, gdy w stercie dokumentów pisarki odnajduje szkic tekstu, który prawdopodobnie nigdy nie miał ujrzeć światła dziennego, a który przeraża Lowen, ukazuje bowiem sławną pisarkę jako wyrachowaną morderczynię własnych dzieci i psychopatkę. Każdy kolejny rozdział maszynopisu odkrywa coraz większy mrok... Sama kobieta zaś coraz bardziej zbliża się do spragnionego czułości Jeremy'ego, co napawa ją nie tylko lękiem, ale również wzmożoną ekscytacją. 

Jak skończy się historia tej, która ponoć wcielała się w losy czarnych bohaterów tylko dzięki sile swojej wyobraźni? Co ze znalezionym rękopisem uczyni Lowen i jaki związek z całą tą plątaniną ma Crew, jedyne żyjące dziecko Crawfordów?

Jeśli sądzicie, że jesteście złymi matkami albo znacie jakieś złe matki - uwierzcie mi, że po lekturze tej książki możecie zmienić zdanie.

Hoover kreśli losy bohaterów, którzy nie tylko tworzą thrillery, ale też sami stają się ich uczestnikami, tak jakby fikcja wymieszana została z rzeczywistością, pozostawiając za sobą krwawy i brutalny ślad. Czy wszystko co dzieje się w domu Crawfordów to prawda, czy też może Lowen niesiona jest wybujałą fantazją? O tym musicie przekonać się sami, jednak ci z Was, którzy znają prozę Hoover, pewnie domyślają się, że gdzieś na horyzoncie rysuje się twist fabularny, wywracający akcję do góry nogami i ukazujący wszystko w zupełnie innym świetle.

Jeżeli zatem szukacie książki na jedno popołudnie, w której akcja pędzi, a życie bohaterów przypomina prawdziwy thriller - łapcie za Coraz większy mrok i dajcie się wciągnąć w tę zadziwiającą historię, miejscami mrożącą krew w żyłach historię.



środa, 21 listopada 2018

Wszystkie nasze obietnice - Colleen Hoover



Colleen Hoover jest autorką, której nazwisko zna chyba każdy interesujący się światem literatury. Nawet jeśli dotąd nie czytaliście jej książek, na pewno o uszy obiły Wam się takie tytuły jak Hopeless czy Maybe someday.

W przypadku gdy podobnie jak ja, nie mieliście dotąd styczności z twórczością tej pisarki, koniecznie sięgnijcie po Wszystkie nasze obietnice. 

Rzadko płaczę podczas czytania książek. Nieczęsto zdarza mi się krzyczeć, denerwować, uderzać pięściami w poduszkę i tak silnie przenosić doświadczenia bohaterów na własne życie, jak w przypadku tej powieści.

Oto Quinn i Graham, para małżonków, której historia wcale nie zaczęła się szczęśliwie.

Poznali się oni pod drzwiami ówczesnego narzeczonego bohaterki, gdy ten zdradzał ją z dziewczyną Grahama. Będąc niemymi świadkami swych rozpadających się związków, zbudowali jednocześnie więź, której nie dało się przeoczyć. Mimo że połączył ich najgorszy dzień ich życia, to właśnie on stał się początkiem czegoś wspaniałego.

Bohaterowie w dniu swojego ślubu napisali do siebie listy, które następnie ukryli w szkatułce, mającej być zamkniętą przez najbliższe 25 lat lub też do czasu rozpadu ich związku. Uczucia ujęte w słowa, symbolizować miały ich nieprzemijające uczucie.

Hoover oddała swoim bohaterom głos w czasie, gdy po 10 latach związku, ich małżeństwo chyli się ku upadkowi. Przyczyną jest nie tylko wkradająca się do niego rutyna, ale przede wszystkim niemożność poczęcia potomka, z którą to para walczy od lat, zamieniając swój związek w koszmar bez krzty spontaniczności.

By czytelnik mógł zrozumieć głębię ich dramatu, narracja jest prowadzona dwutorowo - z perspektywy obecnej oraz oczami zakochanych w sobie bohaterów sprzed dziesięciu lat. Ta retrospekcja pozwala na prześledzenie ich miłości od jej źródła, aż po chwilę obecną.

Nie pamiętam już, jaka książka ostatnio tak mną wstrząsnęła, tak mnie zabolała, a ostatecznie przyniosła takie katharsis. Wydawało się, że będzie to zwykły romans, jednak niezwykły ładunek emocjonalny, jaki serwuje autorka, połączony z głębią doświadczeń i tragedią głównych bohaterów, mocno mnie pokiereszował, ostatecznie prowadząc jednak do oczyszczenia i pocieszenia.

Zarwałam dla niej noc, pokłóciłam się z mężem - wszystko dlatego, że tak bardzo kibicowałam miłości Quinn i Grahama oraz że tak ogromnie współodczuwałam ich cierpienia. Do ostatniej chwili nie mogłam się pogodzić z tym, do czego zmierzała ich historia...

Idealna książka, w idealnym czasie  - poruszająca, emocjonująca i wzruszająca. Pełna pięknej miłości, ale też problemów z jakimi mierzymy się każdego dnia i świadectwem tego, że ze wszystkim można sobie poradzić. Razem. 

Dajcie się porwać tej historii - musicie ją poznać i doświadczyć na własnej skórze jej mocy.


czwartek, 4 października 2018

Wszystko, czego pragnęliśmy - Emily Giffin




Emily Giffin większości kojarzyć się może z książkami dla kobiet i o kobietach - ich emocjach, przeżyciach, doświadczeniach, relacjach w jakie wchodzą.

Tym razem jednak autorka poszła o krok dalej. Bohaterki (i bohaterowie) powieści Wszystko, czego pragnęliśmy to postaci zmagające się z niezwykłe złożonym problemem.

Oto Nina prowadzi wygodne życie u boku bogatego męża, który już dawno przestał jej imponować swoją stanowczością i próbą załatwienia wszystkiego za pieniądze. Ich relacje są poprawne, kobiecie zaś odpowiada wystawne życie, coraz częściej jednak zaczyna dostrzegać jego mankamenty. 

Jej syn, Finch, chodzi do elitarnej szkoły (w której dominują dzieci bogatych rodziców, myślące, że są królami świata) i właśnie dostał się do Princeton, dając jednocześnie kolejny powód do rodzicielskich przechwałek w towarzystwie. Szczególnie Kirk, jego ojciec, ma upodobanie w przechwałkach.

Do tej samej szkoły uczęszcza Lyla - dziewczyna, która na miejsce w niej zasłużyła ciężką pracą, a nie znajomościami i majątkiem. Naukę może zacząć dzięki stypendium. Wychowywana jest ona przez ojca, który choć pracuje od rana do nocy, stara się zapewnić jej dobre wychowanie i odpowiednie warunki. Dziewczyna za wszelką cenę próbuje dopasować się do środowiska, które niełatwo akceptuje nowych. Szczególnie, że Lyla wyróżnia się latynoską urodą odziedziczoną po mamie.

Jej usilnie próby zdobycia akceptacji kończą się wraz ze skandalem obyczajowym, którego staje się bohaterką. Oto po jednej z imprez rozprzestrzenione zostaje jej zdjęcie w niedwuznacznej pozycji, okraszone rasistowskim komentarzem. Za jego autora uznany zostaje Finch.

W ten sposób dwa różne światy - świat Niny, w którym wszystko można załatwić za odpowiednią opłatą i świat Toma, w którym na wszystko trzeba sobie zapracować ciężką pracą - zderzają się, całkowicie zmieniając przyszłość ich dzieci.

Zaczyna się nierówna walka pełna kłamstw, fałszywych zagrywek, oszustw i prób udowodnienia sobie samemu, o co toczy się ten bój - o dobro dzieci, czy o zwycięstwo kosztem wszystkiego.


Giffin udało się nakreślić powieść szalenie aktualną. Temat nadużyć wobec kobiet wciąż jest na tapecie, zaś problematyka wychowania współczesnej młodzieży, coraz częściej przyzwyczajonej do tego, że wszystko jej się należy i jest pępkiem świata, a jej wybryki to tylko młodzieńcze szaleństwa - choćby były najbardziej okrutne - jest nie mniej ważna. Autorka prowokuje, zmusza do refleksji, a nawet opowiedzenia się po jednej ze stron - choć w pewnym momencie żadna z nich nie wydaje się już tak przejrzysta, jak miało to miejsce na początku. 

Co ciekawe, choć akcja osnuta została wokół zdjęcia, w którego powstanie zaangażowani byli Lyla i Finch, to nie oni są tutaj głosem wiodącym. Ich przeżycia zostały niejako zepchnięte na dalszy plan. Prawdziwa walka toczy się bowiem między rodzicami. I jest to walka bardzo często rozumiana metaforycznie. 

Ksiązki Giffin zazwyczaj kojarzone są z lekkimi obyczajówkami, tym razem jednak autorka stworzyła rodzaj powieści społecznej - omawia bowiem współczesne bolączki, skupiając się szczególnie na pozornej bezkarności twórców internetowych wykroczeń oraz możliwościach jakie dają odpowiednie zasoby pieniężne. Twórczyni zastanawia się, czy rolą rodzica jest stawać zawsze po stronie dziecka, czy też opowiedzieć się za sprawiedliwością, nawet gdyby miała ona zaszkodzić komuś nam bliskiemu. Dylematy moralne przed jakim stają bohaterowie są ogromne, ich ceną zaś jest więcej niż jedno życie. Rozpad może tu dosięgnąć relacji małżeńskich, rodzicielskich, ale także towarzyskich.

Bardzo dobrze napisana, bez cienia przegadania


Polecam.

piątek, 13 lipca 2018

Instrukcja obsługi lasu - Peter Wohlleben




Peter Wohllben zasłynął na polskim rynku czytelniczym jako autor bestsellerowego Sekretnego życia drzew. Każda kolejna jego książka (Duchowe życie zwierząt, Nieznane więzi natury) z miejsca zyskiwały sobie rzesze czytelników.


Nie inaczej jest z wydaną niedawno Instrukcją obsługi lasu. Choć publikacja ta wciąż wierna jest tematom związanym z przyrodą, przybiera nieco inną formę - brak w niej typowych dla poprzednich wydań (w wersji ilustrowanej) fotografii, ich miejsce zajmują zaś ciekawe grafiki - niekoniecznie wizualizujące przedstawicieli natury. I to wydanie szalenie mi się podoba!

Jeśli chodzi zaś o warstwę merytoryczną, również nie mam się do czego przyczepić. Autor jest znanym i zapalonym leśnikiem, a jego pasja widoczna jest na każdym kroku - opowiada żywo,  budząc zaciekawienie i niejednokrotnie wprawiając w zdumienie. Co niektóre nagłówki z całą pewnością rzucą się Wam w oczy już podczas samego wertowania książki (Brzoza - zdzira z pejczem). Istotne jest to, że kolejne rozdziały można tak naprawdę czytać w dowolnej kolejności - jeśli zatem zaintrygował Cię tytuł Gdy leśnik staje się przedsiębiorcą pogrzebowym - śmiało! Wolisz poczytać o Kleszczowym ataku? Droga wolna! A może zaciekawiły Cię Pozdrowienia od Czerwonego Kapturka? Nic nie stoi na przeszkodzie, byś zaczął właśnie od tego rozdziału.

Arcyciekawa lektura i morze ciekawostek, z którym warto zapoznać się przed wakacyjnymi wędrówkami. Dzięki niej bowiem, gdy wczasowy szlak zaprowadzi Cię do lasu, będziesz wiedział jak obserwować zwierzęta, by ich nie spłoszyć; co zrobić, by nie prowokować kleszcza do wgryzienia się w Twoją apetyczną skórę; co można robić w lesie w zależności od pór roku, ale chyba przede wszystkim, jak się w nim zachować, by nie denerwować jego mieszkańców. 

Polecam!




środa, 10 stycznia 2018

Ocalałe - Riley Sager




„Ocalały” to w slangu amatorów kina ta osoba, która jako ostatnia i jedyna dożywa końca filmu – motyw znany każdemu, kto z lubością oddaje się oglądaniu horrorów. U Riley Sager „ocalałe” są trzy – Lisa, Sam i Quincy – każda z nich przeżyła typową masakrę znaną z filmowych produkcji (las, obce miejsce, stara chata, studenci, tajemniczy gość, seks, alkohol), w której reszta ich przyjaciół zginęła. Ich historie stanowią pożywkę dla rozszalałych mediów, zaś same kobiety, na przekór traumatycznym doświadczeniom, od lat próbują ułożyć swoje życia na nowo. Lisa i Sam przyjmują rolę ocalałych, zaś Quincy całkowicie się od niej odcina, nie pozwalając dziennikarzom (na tyle na ile to możliwe) wtargnąć do swojego życia.

Po masakrze, w której zginęli wszyscy jej przyjaciele z akademika, a której policji nie udało się wyjaśnić przez wzgląd na utratę pamięci przez dziewczynę, zaczyna ona żyć normalnie – prowadzi poczytny blog kulinarny, wiedzie szczęśliwe życie ze swoim partnerem Jeffem, a w chwilach zwątpienia zawsze może zadzwonić do Coopa – policjanta, który ją znalazł i ocalił tamtej feralnej nocy w Pine Cottage. Wydarzenia przeszłości wypiera, udowadniając sobie i innym, że jest silna i nie pozwoli się zniszczyć tragicznymi wspomnieniami. Szczęście łyka w postaci xanaxu popijanego sokiem winogronowym.

Wszystko zmienia się, gdy media donoszą o samobójczej śmierci Lisy – najbardziej wojowniczej i zażartej w walce o życie swoje i cudze ocalałej – a u jej drzwi staje Sam, od lat skutecznie chowająca się przed światem. Jej pojawienie się w życiu Quincy budzi wiele wątpliwości – jej, Jeffa, Coopa. Kobieta zachowuje się nieprzewidywalnie, a jej przeszłość jest bardzo burzliwa, dlatego jej obecność na pewno nie zapewni Quincy poszukiwanego przez nią spokoju. Mimo początkowych animozji bohaterki szybko znajdują jednak wspólny język. Pojawienie się Sam zmienia Quincy – kobieta próbuje wyzwolić w niej uśpioną wściekłość i przywrócić jej pamięć o wydarzeniach Pine Cottage, którą ta straciła, uniemożliwiając policji wyjaśnienie tego, co naprawdę miało miejsce podczas masakry, w której zginęli wszyscy, poza nią samą – dziwnym zbiegiem okoliczności ranioną znacznie subtelniej niż reszta. Sam za wszelką cenę dąży do poznania prawdy o tamtej nocy. Dlaczego? Kim naprawdę jest? I czemu godzinę przed śmiercią z Quincy próbowała się skontaktować wzburzona i zaniepokojona Lisa?

Sager tak umiejętnie buduje napięcie i układa narrację, że podczas lektury czytelnik wielokrotnie zmienia zdanie na temat tego, kto w jego opinii mógł być prawdziwym zabójcą i brakującym ogniwem we wspomnieniach Quincy, ostatecznie jednak i tak będąc zaskoczonym finałem. Co rusz zdaje nam się, że jesteśmy pewni rozwiązania, po czym prawda znów nam się wymyka. Wprowadzanie nowych wątków, zmyślne operowanie kolejnymi dowodami czy też wydarzeniami nakierowującymi podejrzenia w odpowiednią stronę są niewątpliwym atutem powieści. Napięcie podkręca przeplatanie rozdziałów dziejących się w teraźniejszości tymi, które są zapisem wspomnień z feralnej nocy w Pine Cottage. Dzięki takiemu prowadzeniu narracji podczas lektury nie ma czasu na nudę i ziewanie – szare komórki będą pracować na najwyższych obrotach, by samemu odtworzyć przebieg wydarzeń sprzed dziesięciu lat. Sama kreacja bohaterów również godna jest pochwały – powieść ukazuje różne sposoby radzenia sobie z traumą, prezentuje jak głęboko skrywana złość może wpływać na nasze życie, decyzje i osąd; jak łatwo manipulować człowiekiem i jak dramatyczne w skutkach może być chorobliwe zainteresowanie mediów jakąś osobą. Postaci zarysowane przez Sager mogą budzić wiele wątpliwości, lecz z całą pewnością są krwiste i wyraziste – ich zachowania, przemyślenia oraz sposób działania opisane są bardzo precyzyjnie, dzięki czemu czytelnik ma wgląd w psychikę każdej z nich, a sytuację obserwować może z różnych punktów widzenia. Językowo powieści również niczego nie brakuje. Mimo że początkowo może się wydawać, że to kinowy horror klasy B przeniesiony do powieści, tutaj mamy do czynienia zgoła z czymś innym – tam, gdzie kończy się film, Ocalałe dopiero się zaczynają, będąc odpowiedzią na wszystko to, co zazwyczaj dręczy nas po seansie.

Dobrze skonstruowany thriller, dla którego warto zarwać noc. Ja bawiłam się przednio.



środa, 12 lipca 2017

Całe życie - Robert Seethaler


Całe życie to książka, której dałam się uwieść dzięki delikatnie unoszącej się nad nią aurą zachwytów, mieniącą ją to arcydziełem, to wyciszającym cudem na literackiej scenie ostatnich lat, to kwintesencją pisarskiego minimalizmu. Łasa jestem na podobne obrazowanie, zaczarować mnie łatwo, omamić można w parę chwil i już czuję, że od nowości wydawniczej uciec nie będę mogła.

Tak było w przypadku literackiej próby Roberta Seethalera, której nie uratowały w moich oczach ani peany Karpowicza, ani Chutnik, tak zmyślnie wkomponowane w okładkę.

Bohaterem Całego życia jest Andreas Egger – mężczyzna wiodący proste życie w małej, alpejskiej wiosce, gdzie każdego dnia oddaje się pracy fizycznej, po której odpoczywa na łonie natury, chłonąc jej piękno i obcując z nią, bogacąc swe wnętrze. Towarzyszą mu ludzie przepływający przez jego życie – najczęściej turyści, ale także ukochana Marie, którą tu poznaje, i którą tu traci w wyniku tragedii – lawiny, będącej punktem zwrotnym w  jego życiu. Autor snując opowieść o życiu Eggera, donikąd się nie spieszy, pokazując jego blaski, cienie, wzloty i upadki – całe spektrum wydarzeń tworzących sieć jego egzystencji zogniskowanej wokół wioski, z której wyrasta, i do której wraca.


Książką nie jestem ani poruszona, ani zachwycona, na pewno zaś nie mam zamiaru szarżować słowem „arcydzieło” w odniesieniu do tytułu, który mam przed sobą.

Faktycznie, z trudną do osiągnięcia dokładnością i oszczędnością w słowa opisał autor życie głównego bohatera i chwała mu za to, znamion ponadczasowości i wielkości jednak w publikacji tej nie widzę. Jest bardzo dobrym przykładem literatury minimalistycznej, streszczającej bogactwo ludzkiego żywota na niespełna dwustu stronach, jednak – w mojej opinii – niczym nadto. Może wyciszać, może pokazywać inne życie niż to, do którego w większości jesteśmy przyzwyczajeni – bez pośpiechu, bez gonitwy, w ciągłym stresie i z dala od natury, nie sprawia to jednak, że tekst zyskuje znamiona dzieła – do tego potrzeba znacznie więcej.

Zachwycać się owszem, można. Jednak nie tyle nad treścią i formą, ile nad okładką. Ta faktycznie – jest piękna. Reszta jest po prostu sprawna – może się podobać, jednak próżno czekać podczas lektury na olśnienia. Tych bowiem raczej nie będzie. Czyta się przyjemnie, szybko, można przy niej odpocząć, można się delektować, można zadawać pytania o to, czy sami potrafilibyśmy streścić swoje życie na tak niewielu stronach, i które wydarzenia, my, żądni doznać, uznalibyśmy za warte zapisania. I te refleksje towarzyszące lekturze są faktycznie bardzo cenne, bardziej jednak są  one wynikiem naszej czytelniczej dojrzałości, niżeli odautorskiego talentu do stawiania czy prowokowania ważkich pytań.

Lektury ani nie polecam, ani nie odradzam. Pozostawiam decyzję wam.




wtorek, 4 lipca 2017

Światło, które utraciliśmy - Jill Santopolo


.
11 września 2001 roku, Nowy Jork. Jednym właśnie zawalił się świat, inni, obserwując puste miejsce po wieżach WTC, zaczynają nowe życie.

Lucy i Gabe uświadomili sobie tego dnia, że ich czas na ziemi jest zbyt krótki, by marnować go na bezwartościowe życie. Oboje chcąc robić coś, co będzie miało sens, co zostawi po nich ślad i zmieni świat na lepsze. Ona realizuje się zawodowo jako producentka programów telewizyjnych dla dzieci – spełnia tym sposobem swoje marzenie, mając jednocześnie poczucie misji.

On zawodowo fotografuje. Ich związek, mający źródło w chmurze dymu unoszącego się znad zapadniętych wież WTC, właśnie stanął na zakręcie – gdy Lucy zostaje doceniona za swoją pracę nagrodą Emmy, Gabe postanawia przedłożyć swoją karierę nad ich związek. Czuje on bowiem, że jego miejsce jest na Bliskim Wschodzie – w miejscu, które trzeba fotografować, by pokazywać światu co tak naprawdę dzieje się tam, gdzie nie każdy chce kierować swój wzrok. Uważa, że jedynie tam będzie w stanie należycie wykorzystać swój talent. Pasja jest tak silna, że jest w stanie poświęcić dla niej uczucie rodzące się na zgliszczach.

Ich drogi rozchodzą się, jednak kontakt wcale się nie urywa – jest szarpany, znaczony długimi miesiącami milczenia, jednak stały. Mimo upływu lat, mimo zmiany sytuacji życiowej każdego z nich, wciąż szukają ze sobą kontaktu, wciąż lgną do siebie, wiedząc, że rozumieją się jak nikt inny na świecie.

Gdy on spędza lata w Bagdadzie, Strefie Gazy i innych miejscach na Bliskim Wschodzie, ona pozwala sobie na rozpoczęcie nowego związku. Wychodzi za mąż, rodzi dzieci, jednak sercem wciąż jest daleko, uciekając myślami do ich wspólnych dni.

Książka obejmuje relację z 10 lat – najpierw wspólnych, później spędzanych oddzielnie – spisanych z perspektywy Lucy. Finał, do którego dąży ich historia jest druzgocący i każe po wielokroć zastanawiać się nad tym czy naszym życiem kierują nasze decyzje, czy też z góry określone przeznaczenie? Co by było gdyby miało się odwagę pewne rzeczy wykrzyczeć prędzej? Na te pytania odpowiedzi nie poznamy, lecz zostaniemy z nimi porzuceni, by móc rozważać je na długo po lekturze.

Santopolo decydując się na spisanie historii oczami kobiety, nadała jej bardzo emocjonalny wydźwięk. Buzuje ona od trudnych uczuć, często tłumionych namiętności, prawdy, której nie chce się dopuścić do głosu, rozterek, a jednocześnie zrozumienia dla drugiej osoby, którą kieruje ta sama świadomość możności przeżycia tylko jednego życia i chęć zrobienia tego najlepiej, jak tylko się da.

Autorka utkała opowieść, którą czyta się bardzo dobrze – jest idealna dla osób, które lubią niełatwe opowieści o miłości, i które cenią sobie teksty pod płaszczykiem banału skrywające szereg egzystencjalnych pytań. Takie właśnie jest Światło, które utraciliśmy pochylające się nad przemijaniem i stanowiące intertekstualną zabawę dla dociekliwych czytelników.



W księgarniach od 5 lipca 2017.

piątek, 12 maja 2017

Lokatorka - J P Delaney



Lokatorka mimochodem wpisuje się w cykl książek poświęconych minimalizmowi, choć poradnikiem w żadnym wypadku nie jest. Oto właściciel luksusowego mieszkania przy Folgate Street 1 – znany architekt, który lata wcześniej na skutek nieszczęśliwego wypadku stracił żonę i dziecko, czyni wszystko, by zaprojektowane przez siebie pomieszczenia utrzymywać w duchu skrajnego ascetyzmu i minimalizmu, sprawiając jednocześnie, by dom żył i kontrolował życie swoich mieszkańców, wspierając tym samym podniesienie jego standardu.
Jego wnętrza są całkowicie oczyszczone z nadmiaru, nie ma w nich miejsca nawet na ocieplające dodatki, a warunkiem najmu jest podpisanie umowy składającej się z kilkudziesięciu dość nietypowych punktów, ograniczających możliwości dekoracyjne żyjących w nim osób. Te jednak są ostatnim etapem rekrutacji dla potencjalnych wynajmujących – wcześniej należy wypełnić specjalnie spreparowaną ankietę oraz – w razie wzbudzenia zainteresowania właściciela – udać się na rozmowę kwalifikacyjną, mającą ostatecznie określić szanse wynajmu tej idealnie czystej, gładkiej, białej i zaawansowanej technologicznie przestrzeni mieszkalnej.

Historia napisana jest dwugłosowo: z perspektywy Emmy, byłej wynajmującej, tragicznie zmarłej w ascetycznym mieszkaniu oraz Jane – kobiety, która zafascynowana tak samym mieszkaniem, jak jego właścicielem, skłonna jest poświęcić wszystko, by „udomowić” Folgate Street 1.

Obie kobiety, poza widoczną fascynacją architektem, łączy wiele: mają podobny typ urody (niemalże identyczny kolor włosów, bliźniacze rysy twarzy) oraz pragnienie, by zacząć wszystko od nowa i odnaleźć utracone poczucie bezpieczeństwa w miejscu, które żąda przestrzegania żelaznych reguł. Obie także z łatwością dają się uwikłać w dość specyficzny związek z Edwardem, dopiero po czasie zauważając, że poczucie bezpieczeństwa z wolna zastępowane jest strachem o własne życie i poczuciem całkowitej kontroli sprawowanej nad nimi przez… wynajmowany apartament.  

Sam Edward zaś… z przerażającą dokładnością i precyzją uwodzi kobiety, używając dokładnie tych samych słów i zachowań, które wcześniej stosował w relacji do innych. Obserwując to, stajemy się niemymi świadkami działań, podkreślających paradoksalną nieprzewidywalność bohatera, u którego wszystko musi przebiegać dokładnie tak, jak wcześniej to sobie zaplanował: nic nie jest przypadkowe, nie ma miejsca na swobodę i spontaniczność, a uczucia zdają się jedynie elementem wyrachowanej gry.

Jane próbuje dociec, co tak naprawdę zdarzyło się przed laty przy Folgate Street 1, narażając się tym samym na czyjeś niezadowolenie. Czy także i dla niej upragnione siedlisko bezpieczeństwa stanie się przestrzenią przeklętą?

Delaney bardzo sprawnie stopniuje napięcie, wprowadza nowe wątki, ujawnia nieznane fakty, sprawiając, że minimalistyczne mieszkanie staje się klaustrofobiczną pułapką, której nieprzewidywalność powoduje poczucie dyskomfortu także u czytelnika.  Niezwykły klimat domu, którego przeszłość wcale nie jest tak nieskazitelna jak chciałby utrzymywać bardzo nietypowy właściciel sprawia, że od lektury trudno się oderwać.

Lokatorka to dobry thriller psychologiczny, skonstruowany tak, by każda z postaci wzbudzała u czytelnika podejrzenia, a przy tym wciągający i sprawnie napisany.
Polecam.

Premiera 16 czerwca.


wtorek, 25 kwietnia 2017

Islandia.Tam, gdzie szepczą kamienie [Szepty kamieni - Berenika Lenard, Piotr Mikołajczak]


Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii, to książka mająca pierwotnie być opisem podróży autorów śladami opuszczonych budynków. Jak jednak sami twórcy wspominają (z wielką korzyścią dla czytelników) opis ów obrósł w nieoczywiste rozmowy tak z rodowitymi Islandczykami, jak Polakami przebywającymi tam na emigracji.

Obraz Islandczyka wyłaniający z książki jawi się dwojako: jest on w równej mierze dumny ze swojego kraju, z jego swoistej niedostępności, jego niewyobrażalnego skarbca naturalnego oraz bogactwa wyciszających człowieka przestrzeni, jak i pełen goryczy – ze względu na degradację środowiska, niszczący wpływ turystyki na kraj, a także na coraz mniejszą liczbę miejsc stanowiących oazę spokoju.

Pojawia się w tekście zdanie, mogące doskonale odzwierciedlić charakter życia na Islandii:

Nie jest Islandia idylliczną krainą, gdzie za oknem codziennie koi nerwy widok ośnieżonych górskich szczytów. To historia o przetrwaniu.

Autorzy, oddając głos swoim rozmówcom, wielokrotnie powołują się na opisy codziennych sytuacji, nad którymi my nawet się nie zastanawiamy, które wykonujemy mechanicznie, a które na Islandii przysparzają niemało problemów. Po lekturze głęboko w pamięci zostają opisy prób wydostania się z mieszkania – czynności prozaicznej, a tam niejednokrotnie niewykonalnej.

Mimo że życie niesie ze sobą niespodziewane trudności, nie znaczy on nic, gdy uświadomimy sobie dostojność i bogactwo środowiska naturalnego w jakim przebywamy. Autorzy doskonale oddali respekt, jaki czują w stosunku do niego Islandczycy. Tak wielki, że wciąż żyją oni wedle tradycji dawnych wierzeń – nie ingerują w naturę, jeśli tylko szepczące kamienie i elfy nie wyrażą na to zgody. Bez ich aprobaty, żadna, nawet najmniejsza zmiana nie jest dokonywana.

Szacunkowi rdzennych mieszkańców wyspy przeciwstawiona została bezkarność przyjezdnych – ci nic sobie z natury nie robią, chcąc korzystać z niej dokładnie tak, jak zachęcają do tego przewodniki – pełnymi garściami. Autorzy nie szczędzą opisów karygodnych zachowań turystów, którzy nafaszerowani filmami i książkami, chcą porzucić swoje pospieszne życie i zachłysnąć się powolnością i robią to często w sposób niedopuszczalny – niszcząc prywatne mienie, posesje, panosząc się, degradując środowisko naturalne. Obraz turystów wyłaniający się z książki nie napawa optymizmem i każe zastanowić się nad własnymi zachowaniami poza miejscem zamieszkania: czy my również jesteśmy barbarzyńcami? Czy poznajemy kulturę, której częścią stajemy się na jakiś czas? Czy wyprawa to jedynie kolejny punkt do odhaczenia na liście zdobyczy do pochwalenia się przed znajomymi? Czy niszczymy wszystko co napotkamy na swojej drodze, bo nam się należy? Bo biuro turystyczne kazało czerpać z życia, cieszyć się dojmującą pustką i wolnością? Niezwykle gorzki to obraz.

Poza kwestiami troski o środowisko naturalne oraz turystyki, Berenika Lenard i Piotr Mikołajczak podejmują się porównania Islandii oraz Norwegii – różnice zauważalne są przede wszystkim w kwestii wychowania i opieki nad dziećmi. Ponadto pokazuje jak patrzy się na pracowników: u nas liczy się papier, tam każdy dostaje szansę. 

Książkę podzielić można na dwie niewydzielone w żaden specjalny sposób części, które dostrzeże każdy wnikliwy czytelnik. Pierwsza z nich to swoisty pean na część piękna i nieskazitelności islandzkiej natury – dzięki niespiesznym opisom relaksowała i wyciszała tak mocno, że podczas lektury można było odpłynąć – i to było jej wielką zaletą.

Druga zaś część, nieco gorzka w swej wymowie, daje bardzo mocno do myślenia: nad degradacją środowiska naturalnego, negatywnym wpływem masowej turystyki. Stanowi ona ważny głos w debacie publicznej i element uświadamiający, nam Polakom, jak dalekie są idylliczne opisy pochodzące z biur podróży od tego, co naprawdę zastaniemy na miejscu.

Autorzy, opisując Islandię, wielokrotnie odwołują się do uniwersum Władcy pierścieni – niezwykle wdzięczna metaforyka doskonale oddaje sedno poruszanych kwestii, a dla fanów Tolkiena będzie w książce wartością naddaną.

Mimo że książka nie jest pokaźnych gabarytów, poprzez ujęcie tła ekonomicznego, społecznego, psychologicznego i innych, okazuje się summą tego, czego na Islandii możemy doświadczyć. Odczarowuje ona nieco wizerunek tego kraju odmalowywany przez broszury biur turystycznych, pokazuje jak rzeczywiście wygląda życie w kraju, który wciąż uznajemy za idylliczny i uświadamia dlaczego jest on tak drogi. Bardzo dobra lektura.

Niech za podsumowanie posłuży cytat:

Islandia zweryfikuje wszystko, co ze sobą przywiozłeś: nadzieje, obawy, zapas gotówki, nawet miłość. Jeśli będziesz się wahać, ten kraj nie da ci szans


wtorek, 7 marca 2017

Food pharmacy - Lina Nertby Aurell i Mia Clase



Food pharmacy spod pióra Liny Nertby Aurell i Mii Clase to książka afirmująca zdrowe, lecznicze jedzenie, będące ratunkiem dla naszej zmęczonej i zaniedbanej flory bakteryjnej, która na skutek wieloletnich błędów żywieniowych może prowokować przewlekłe stany zapalne, a wraz z nimi najpopularniejsze choroby długoterminowe, w  tym cukrzycę typu 2 czy nowotwory złośliwe.

Publikacja ta nie jest – jak mogłoby się wydawać – książką kucharską po brzegi wypełnioną propozycjami gotowych przepisów. Owszem, znajdziemy kilkanaście pomysłów na przeciwzapalne smoothie, shota czy sałatkę, jednak tak naprawdę autorki oddają nam wolną rękę, wymieniając jedynie przyprawy i składniki odżywcze, których powinniśmy sobie dostarczać, chcąc przeciwdziałać zapaleniom. Bardziej niż na serwowaniu gotowych propozycji, skupiają się one na dostarczaniu nam wiedzy na temat leczniczych właściwości konkretnych warzyw, ziół i przypraw. Pokazują te najlepsze, najchętniej przez nie wykorzystywane, informują jak stopniowo eliminować cukier ze swojej diety i jak go zastępować w chwilach kryzysu, jak rezygnować z makaronów, ryżu, chleba i zrobić spaghetti bolognese bez spaghetti bolognese, rzadko podawać mięso. Autorki prezentują listy zamienników i – nie uwierzyłybyście – mnie, pierwszej mięsoholiczki – ślinka ciekła na myśl o niektórych sporządzanych potrawach.

Oczywiście autorki zdają sobie sprawę, że w  świecie rzeczywistym, gdzie liczba obowiązków i czas pracy często nie pozwalają na ścisłe stosowanie się do zasad, a drożdżówki oraz naprędce wsunięty makaron wydają się praktyczniejsze niż nie-makaron z  marchwi, dlatego nie proponują radykalnej rezygnacji z wszystkiego naraz. Proponują za to stopniowe eliminowanie konkretnych produktów i zmienianie nawyków żywieniowych małymi kroczkami, po to, by ostatecznie obrócić się w  stronę kuchni roślinnej, jedynie okazjonalnie pozwalając sobie na małe grzeszki, z  którymi nasza odbudowana flora bakteryjna poradzi sobie bez problemu, nie narażając nas na przewlekłe zapalenia.

Książka nie jest moralizatorska, okraszona jest humorystycznymi wstawkami, a przez to jeszcze silniej otwiera oczy na pewne kwestie. Nie mówi – nie jedz mięsa, zostań weganem natychmiast! Zamiast tego proponuje niewielkie zmiany i pokazuje jak wielkie dadzą one efekty. Jest więc propozycja zmiany, jakiś proponowany przepis, a do tego opis pozytywnych efektów ubocznych. Takie postawienie sprawy powoduje, że czytelnik ma ochotę natychmiast przewrócić swoją lodówkę do góry nogami i wcinać jarmuż na kilogramy. A ten wcale nie pójdzie Wam w boczki, lecz we florę bakteryjną. 
Brzmi obiecująco, prawda?

Samo wydanie jest przepiękne - tak okładka, jak wnętrze są dokładnie przemyślane i spójne jeśli idzie o formę. Bogactwo zdjęć zachęca do przyrządzania tego, co sugerują autorki, a kolorowe strony wyłuszczające najważniejsze wnioski płynące z kolejnych rozdziałów, ułatwiają poruszanie się po publikacji,


Zapobieganie chorobom jeszcze nigdy nie było tak smaczne. Hipochondrycy – do lektury!

Dla mnie (energetyczna) bomba.

sobota, 30 lipca 2016

W krainie wodospadów - Sofia Caspari



Argentyna to dla mnie papież Franciszek, yerba mate, a od niedawna także i Sofia Caspari.

W krainie wodospadów, ostatnia część sagi argentyńskiej, spaja losy wszystkich poznanych dotąd postaci, finalizując to, co dotychczas pozostawało jedynie w  sferze domysłów albo autorskiego pomysłu.

Kraj ten od zawsze kojarzył mi się z witalnością, energią, pięknem i naturą – wodospadami, kolibrami, wspaniałością otaczającego nas świata.

Zachwyt nad nim przeżyła także Kirsten Schützhofer – bo tak naprawdę nazywa się  autorka bestsellerowej serii. Gdy podróżowała po Argentynie, zachwycił ją nie tylko krajobraz, ale również historia i sami mieszkańcy. Wyraz swojego zamiłowania dała w swoich powieściach cieszących się ogromną popularnością.

W  krainie wodospadów stanowi bezpośrednią kontynuację poprzedniego tomu. Clarrisa traci męża, który ginie zamiast niej z  rąk morderców wysłanych w  pościg za nią przez jej teścia. Próbując ratować swoje życie, rzuca się w wir rzeki, która zanosi ją daleko, wprost do stóp młodego lekarza Roberta, postanawiającego się nią zająć. Po czasie bohaterowie zakochują się w sobie, mimo że kobieta stanowczo unika jakichkolwiek rozmów o swojej przeszłości, wystawiając zaufanie mężczyzny na próbę…

To ich historia stanowi główną oś narracyjną, pozostałe wątki zdają się poboczne, stanowią jedynie dopowiedzenie opowieści z poprzednich części. Całość składa się na historię walki dwóch znienawidzonych rodów, w której miłość przeplata się z wrogością, a czułość z agresją. Wszystko to spojone ogromną namiętnością.

Caspari po raz kolejny udowodniła jak sprawnie potrafi łączyć wątki, z jaką pasją tka pajęczynę swojej opowieści i jak doskonale potrafi przykuć uwagę czytelników. Wartka opowieść, będąca dobrym domknięciem całości.

Jeśli pragniecie zakosztować nieco egzotyki, a przy tym się nie nudzić, polecam sięgnąć po sagę argentyńską Caspari.


Książkę kupisz na:

niedziela, 27 grudnia 2015

W krainie srebrnej rzeki - Sofia Caspari



Sofia Caspari ponownie urzeka. Kolejna część sagi argentyńskiej porywa w  świat XIX-wieczny, gdzie na wszystko trzeba sobie zapracować, a zemsta jest cierpliwa, zdolna przeczekać nawet wiele lat, by dać o sobie znać.

W krainie srebrnej rzeki to nie tylko kontynuacja sensu stricto, ale również powieść otwierająca się na nowe postaci i historie, wcześniej jedynie wymienione – w większości są to współtowarzysze podróży bohaterów do Argentyny sprzed lat. Książkę otwiera opowieść o Minie – kobiecie zamieszkującej Esperanzę wraz z matką, ojczymem i przyrodnim bratem. Ich wspólne życie rozpoczęło się tuż po odpowiedzeniu przesz matkę na anons matrymonialny. Wydawałoby się, że ich życie dzięki tej decyzji ustabilizuje się, co prędko okazało się mrzonką. Jedynym co kobiety zyskały na związku Annelie z wdowcem, była przemoc – zarówno psychiczna jak i fizyczna.

Mina zakochuje się we Franku i, mimo że los okrutnie ich rozdziela, przyrzekają sobie, że będą na siebie czekać co roku w  Święto Niepodległości na Plaza de Mayo w  Buenos Aires. Kłopotem może być stojący na ich drodze, Philipp, przyrodni brat Miny, patrzący na nią pożądliwym wzrokiem i doprowadzający do tego, by ukochany dziewczyny został zmuszony do ucieczki ze względu na niesłuszne oskarżenie go o morderstwo.

Caspari pozwala nam również śledzić losy Olgi i Arthura – małżeństwa, które jak wiele innych pragnie zbudować szczęśliwe życie w  Brazylii, a które zostaje oszukane i trafia do Buenos Aires, skazane na biedę i niepowodzenia. Mało tego – parę dosięga znacznie większe nieszczęście, bowiem kobieta zostaje uprowadzona i trafia do domu publicznego, podobnie jak inne młode imigrantki. Niczego nieświadomy Arthur robi wszystko, by odnaleźć ukochaną.

Poza nowymi postaciami, autorka pozwala nam na powrót do Anny i Juliusa, z  którymi zżyliśmy się w tomie poprzednim. Zastajemy ich jako młode małżeństwo cieszące się z córeczki Leonory, dobrze radzące sobie z interesami. Jedyną rysą na pięknym rodzinnym obrazie jest próba zapoznania Anny z teściami – ci robią wszystko, by obrzydzić ten dzień synowej.

Wracamy również do Marleny i jej przyjaciółki: dorastające panny staną przed wielką próbą. Ich przyjaźń zostanie zagrożona przez mężczyznę, do którego obie potajemnie wzdychają, zdolne postawić wszystko na jedną kartę.

Ich historie wzajemnie się przeplatają, pozwalają na nakreślenie bogatego obrazu argentyńskich przestrzeni i relacji. Ilustrują jak to Argentyną XIX wieku nękają pożądliwości, chciwość, mściwość, bieda, bogactwo, ale również bezinteresowna miłość oraz pragnienie bliskości: które z  tych dwu biegunów wygra nierówną walkę o przetrwanie? Czy to co delikatne, zdoła zdobyć przewagę nad tym co brutalne?


Mimo że książka ta jest kontynuacją, równie dobrze sprawdza się jako powieść samodzielna – nowych wątków jest wiele, a stare są bieżąco wyjaśniane i dopowiadane, dzięki czemu nawet ci, którzy nie czytali poprzedniego tomu, z  łatwością odnajdą się w opisywanych realiach.



Naprawdę apetyczna książka, napisana z  uwagą  i dbałością o szczegół. Zarówno jej linia fabularna jak i warstwa językowa stoją na dobrym poziomie, gwarantując lekturę zapadającą w  pamięć.



Poprzedni tom:


Obie kupisz tanio na:





czwartek, 19 listopada 2015

Facecje. #HistoriaCoachemŻycia - Patryk Bryliński, Maciej Kaczyński







Znacie Facecje z Facebooka? Nie? Teraz macie szansę to zmienić!

Kapitalna rzecz! Do poczytania, podczytywania w grupie znajomych, podrzucania innym. Kopalnia złotych myśli, fenomenalnie pomyślana, rozbrajająca i prowokująca wybuchy śmiechu co rusz.
Autorzy, wpadając na pomysł władania w usta znanych współczesny język Facebooka, zrobili kawał dobrej roboty. 
Kto wie czy tak właśnie nie wyglądałaby polska rzeczywistość, gdyby Adam Mickiewcz, Juliusz Słowacki, Adolf Hitler, Borgiowie, Hiob, Kafka, Maria Antonina i inni posiadali konta w portalach społecznościach.

Jakże inna, barwna, piękna byłaby rzeczywistość nudnych postów naszych znajomych.

Tyle olśnień, kąśliwych, błyskotliwych dialogów mogłoby mieć miejsce!

Facecje to doskonały pomysł na prezent z okazji coraz szybciej zbliżających się świąt. I z każdej innej okazji! Gwarantuję – każdy się z  niej ucieszy, każdemu sprawi radość, nawet jeśli dotąd nie znał autorskich dzieł Brylińskiego i Kaczyńskiego. Jeśli tylko macie kogoś, kto ogarnia fejsa – będzie jak znalazł!


Przed Wami maleńka próbka, w celu wizualizacji zagadnienia:



Jedyne co przeszkadza w książce, to jej cena – moim zdaniem nieco wygórowana, choć faktycznie papier, na którym została wydrukowana jest pierwszorzędnej jakości. Temu problemowi można jednak zaradzić, kupując książkę tutaj:



wtorek, 20 października 2015

W krainie kolibrów - Sofia Caspari


W krainie kolibrów to pierwszy tom sagi obyczajowej znaczonej wielkimi emocjami i ludzkimi dramatami, przeplatanym miłością, walką o swoje, pragnieniem życia naprawdę i bez obłudy, ze świadomością tego, że wyprowadzenie niektórych kwestii na jaw może całkowicie zaburzyć spokojną egzystencję i niekoniecznie zagwarantować spełnienie mierzone miarą naszych wyobrażeń.
Sofia Caspari zarysowuje bogate tło dla swej narracji – bohaterów poznajemy na statku roku Pańskiego 1863, podczas ich przeprawy do Argentyny, zwanej przez ówczesnych Europejczyków ziemią obiecaną.

Autorka skupia się na tkaniu losów dwóch kobiet, które dzieli wszystkoViktoria płynie do swojego męża Humberta, który gwarantuje jej dostatnie życie. Podczas rejsu poznaje biedną Annę – służącą, która u kresu podróży ma dołączyć do bliskich, którzy odpłynęli przed nią, by w Buenos Aires przetrzeć szlaki do ich nowego, lepszego życia. Kobieta na statku zawiera jeszcze jedną brzemienną w skutki znajomość – poznaje Juliusa, dzięki któremu uświadamia sobie jak mało wiedziała dotąd o prawdziwej miłości, mimo że  w domu czekał na nią mąż…

Kobiety natykają się na siebie i zaczyna łączyć je delikatna nić sympatii, mogąca później przekuć się w coś głębszego. Losy dwu bohaterek rozchodzą się jednak na długo, do czasu, gdy ponownie zetknie je pełne niespodziewanych wydarzeń  życie.  To, co mogło stać się przyjaźnią, okazuje się (początkowo) jedynie szansą  na zagwarantowanie sobie lepszego bytu w niesprzyjających okolicznościach. Bohaterki wykorzystują jedna drugą, rzucają sobie kłody pod nogi, a ich życia komplikują się jeszcze bardziej. Okazuje się, że to co widoczne, niekoniecznie pokrywa się z prawdą skrywaną za wieloma maskami codzienności.

Caspari utkała opowieść skoncentrowaną na historiach miłosnych, zdawałoby się, niemożliwych. Namiętność miesza się tu z wieloletnią obojętnością i znudzeniem, prawdziwe uczucie z miłością kupowaną za pieniądze, wyrzeczenia z życiem w zbytku i przepychu jedynie przez wzgląd na urodę.
To właśnie pragnienie prawdziwej bliskości drugiego człowieka i poświęcenie się w imię wyższych uczuć jest siłą napędową akcji i motorem popychającym postaci do kolejnych działań. Mimo że wielokrotnie wszystko zdaje się zmierzać do tragedii, miłość stoi na straży losów bohaterów, których można jednocześnie lubić i nie znosić.

Poruszająca saga, którą oddycha się jeszcze na długo po lekturze. Mimo że czytałam ją niespiesznie, a zachowania bohaterów co rusz utrudniających sobie życie nie raz mnie denerwowały, uważam ją za powieść doskonale nadająca się na pochmurne dni – przeniesienie się choć na chwilę do Argentyny gwarantuje wzrost poziomu witaminy D od samego myślenia o słońcu, na przekór tego, ze życie bohaterów dalekie było od usłanego różami i oświetlanego ciepłymi promieniami.  


Autorka tak bardzo rozbudziła moją ciekawość i pragnienie dalszego zgłębiania losów naszkicowanych przez nią bohaterów, że z niecierpliwością wyczekuję kolejnego tomu, który (yes, yes, yes!) już jutro!:) 


Książkę w promocyjnej cenie kupisz na:




poniedziałek, 7 lipca 2014

Czerwiec w książkach





Wakacje w pełni i choć życie nadal mnie, i moich bliskich nie rozpieszcza, gdy tylko odrobina relaksu wyciszenia i namiastka szczęścia czają się za rogiem, to natychmiast ulegają zniwelowaniu, a większość wyjazdów musiała przez to zostać odwołana, spróbuję osłodzić sobie ten trudny czas podróżami literackimi - a tych na pewno mi nie zabraknie. Sami zobaczcie;)



Grand
Ofiara [recenzja]
W matni [brak na zdjęciu, powędrowała w świat, recenzja]
Wykolejony [brak na zdjęciu, powędrował w świat, recenzja]
Ćwiartka raz [czyta się, świetna!]
Bostończycy
Kupa kultury. Przewodnik inteligenta
Mocni w Duchu Świętym [brak na zdjęciu]
Vietato fumare [recenzja, e-book]
Sekret mojego męża [czyta się, e-book]
Nie tylko o łajdakach
Drzewo migdałowe [recenzja]
Ujarzmienie [recenzja]
W krainie czarów
Dom na plaży [recenzja]
Rycerz widmo [recenzja]
Dziewczyna, która sięgnęła nieba
Kameliowy ogród
Sońka


Coś dla siebie widzicie?:)

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Ujarzmienie - Jeff VandeMeer


Tytuł: Ujarzmienie
Autor: Jeff VanderMeer
Wydawnictwo: Otwarte
ISBN: 9788375153002
Ilość stron: 400
Cena: 36,90zł
Premiera: 2 lipca

Ujarzmienie Jaffa VanderMeera to drugi tom trylogii biorącej pod lupę Strefę X – wciąż niezbadaną  i niebezpieczną.
Oto do zgłębiania jej sekretów powołana zostaje kolejna osoba- mężczyzna, tytułujący się Kontrolerem, śledczy po przejściach, któremu Southern Reach darowuje kolejną, a jednocześnie ostatnią szansę na odbudowanie kariery. Jego poczynania nie są jednak wolne od kontroli: władzę nad nim sprawuje tajemniczy Głos, domagający się szczegółowych raportów i sprawiający wrażenie, znajdującego się tuż obok. Rodriquez, przesłuchując biolożkę i próbując odnaleźć w jej zeznaniach ślady czegoś dotąd niezbadanego, orientuje się, że szansa, którą mu ofiarowano może okazać się zgubna. Kontroler na własnej skórze przekonuje się o istnieniu sił manipulacyjnych i hipnotyzujących. Prowadzenia badań nie ułatwia mu napięta relacja z Grace, wicedyrektorką mającą wdrożyć go w szczegóły śledztwa, której wcale nie uśmiecha się współpraca z nowym szefem. Oboje skrywają przed sobą tajemnice i karmią się półprawdami, co szybko prowadzi do kolejnej katastrofy.
Ich sytuacja staje się alarmistyczna, bowiem Strefa X niespodziewanie zaczyna się rozrastać, za nic mając ustalenia ludzi ją badających.
VanderMeer przekonuje pierwszorzędnie prowadzoną akcją, splotem wątków i tajemnic wykonanym bez zarzutu, bohaterami, skrywającymi niejeden sekret, lukami narracyjnymi na niedopowiedzenia i niewyjaśnione elementy, które z całą pewnością zostaną rozwikłane w kolejnym tomie. Lektura tej powieści to czysta przyjemność, połączona ze strachem o własne życie: oto fikcja zaczyna zacierać granice z rzeczywistością, to co na papierze, wymyka się poza granice książki, czyniąc Ujarzmienie jeszcze mocniej fascynującym.

Po świetnej części pierwszej, dostajemy jeszcze lepszą kontynuację, która wytrąca nas z codzienności i każe jeszcze raz poddać w wątpliwość zaufanie do świata. Jaką masz pewność, że nie jesteś śledzony i obserwowany, a Twoje poglądy sztucznie preparowane? W dobie Internetu mamy wręcz pewność, że inwigilowani jesteśmy nieustannie, na ile jednak się nad tym zastanawiamy? Podobne pytania kiełkują w naszej głowie po refleksyjnej lekturze Ujarzmienia. Wydawać by się mogło, że narracja VanderMeera dotyczy czegoś zupełnie innego, świata nieistniejącego, ciągle jednak miałam wrażenie, że jest niebezpiecznie zbliżony do tego co znamy, a cała fabuła zbudowana na oczywistej aluzji i potencjalności. Jeśli zaabsorbowała Was część pierwsza – ta wręcz Was zahipnotyzuje. I taki – jak sądzę – jest jej cel: pokazać jak łatwo ulegamy manipulacjom i jak daremne są nasze próby ucieczki przed wpływem sił, dążących do zawładnięcia naszymi myślami.
Rewelacyjna szata graficzna autorstwa Piotra Mogilnickiego wchodzi w dialog zarówno z warstwą fabularną, jak i z przesłaniem: wskazuje na umysł jako ośrodek hipnozy i manipulacji, sił zdolnych całkowicie go zmienić. Świetna propozycja!

Zapraszam także na  stronę nad podziw klimatyczną, gdzie oprócz grafiki znajdziecie muzykę uderzająco korespondującą z tekstem. Całość, to perełka, gwarantująca niezwykle emocjonującą przygodę! Jeśli będziecie czytać tę książkę i w tle puścicie sobie poniższą ścieżkę dźwiękową, odbierzecie ją o wiele pełniej. Gorąco zachęcam.
klik

Recenzja poprzedniego tomu:

http://shczooreczek.blogspot.com/2014/05/unicestwienie-jeff-vandermeer.html
 


piątek, 16 maja 2014

Unicestwienie - Jeff VanderMeer


Tytuł: Unicestwienie
Autor: Jeff VanderMeer
Wydawnictwo: Otwarte
ISBN: 9788375152937
Ilość stron: 232


Strefa X, to jak podano do oficjalnej informacji ludności miejsce katastrofy ekologicznej, spowodowanej przez wojsko. Co jakiś czas wysyłane są do niej kolejne ekspedycje badawcze, mające zgłębić jej tajemnice. Z misji takich albo się nie wraca, albo wraca zupełnie odmienionym, w ciężkiej kondycji psychicznej, bez szans na dojście do siebie.
Przestrzeń ta ekscytuje i przeraża: każdy chciałby się dowiedzieć, co znajduje się za granicą, jednak niewielu ma odwagę poświęcić własne życie, by doświadczyć nieznanego i wciąż niezbadanego.
Osoby dopuszczane do Strefy X przechodzą ścisłe testy, z których wyłonione zostają jedynie te jednostki, które realnie będą miały szanse nadać sens wyprawie.
Niewielu wie, że Strefa X jest tak naprawdę czymś zupełnie innym, niż zwykło się sądzić. To ziejąca pustka, odizolowany teren, do którego wpuszczani są zmanipulowani i poddawani hipnozom ludzie, mający doświadczyć niepojętych i niezbadanych przemian, po to, by utorować drogę kolejnym ekspedycjom.

Główną bohaterką Unicestwienia jest biolożka, która wraz innymi kobietami (psycholożką, antropolożką i geodetką) bierze udział w dwunastej wyprawie organizowanej przez Southern Rest. Nie poznajemy ich imion - dostarczałyby one zbyt wiele informacji, zbyt silnie świadczyłyby o człowieczeństwie, które nie jest tym, co najważniejsze.
Ich wiedza o celu akcji jest minimalna: zostały wyposażone w mapę (prawdopodobnie specjalnie sfingowaną i do tego dość ogólnikową), broń i przeświadczenie o tym,  że mają kontynuować to, co zaczęli ich poprzednicy. Nie wiedzą kogo i co zastaną na eksplorowanych terenach, nie mają świadomości zła czyhającego za każdym rogiem: zła nienazwanego i nieuchwytnego.
Pierwszym miejscem, do którego udaje im się dotrzeć jest wieża prowadząca w głąb ziemi długimi spiralnymi schodami. To, co odkrywają na kolejnych poziomach wymyka się temu, co było im dotąd znane. Wpływ wieży na ich relacje zdaje się ogromny: kobiety z godziny na godzinę stają się wobec siebie coraz bardziej nieufne, kontrolują się wzajemnie, przyglądają sobie z (nad)czujnością, domagają się wyjaśnień, w które z założenia nie dowierzają. Ich początkowa ostrożność szybko przeradza się w narastającą agresję, a ta w niepohamowaną chęć usunięcia pozostałych uczestniczek. Jest to jednak dopiero początek arcydziwnych wydarzeń, mających źródło u wejścia do odwróconej wieży, której obecność została przemilczana zarówno przez mapy, jak i poprzednich uczestników. Czym zatem jest Strefa X i rządzące w niej prawa? Jak przebywanie w niej zmienia rysy charakterologiczne i psychologiczne? Co sprawia, że każda kolejna osoba ulega dehumanizacji i przestaje logicznie oceniać rzeczywistość?


Jeff VanderMeer stworzył niezwykle ciekawe uniwersum, rzeczywistość będącą swoistym gettem przyszłości - nurtującym, ale niebezpiecznym i nieznanym terenem odseparowanym od reszty świata, o którym krążą jedynie legendy, a poznanie prawdy nie jest dane nawet tym, którzy przebywają w jego wnętrzu. Podczas lektury nieustannie ma się wrażenie czuwania nad całością jakiejś siły wyższej, która niczym Wielkie Oko przygląda się zaplanowanemu przez siebie spektaklowi i raz po raz dowolnie zmienia aktorów i scenografię.
Autor prowadzi również grę na poziomie gatunkowym: książka ta bowiem wymyka się sztywnym klasyfikacjom. Jest równocześnie postapokaliptycznym thrillerem science fiction, jak i studium psychologicznym, kontynuacją odwiecznego pochylenia się nad pytaniem o źródło zła. Jest w niej wiele elementów, które zadowoloną zarówno wytrawnych miłośników prozy oscylującej wokół tematyki eksplorowania skażonych, niezbadanych terenów, skrywających w sobie niebezpieczeństwo i szaleństwo.
Tym, co niezwykle ważne dla tej powieści jest atmosfera: umiejętnie stworzony klimat nieustającego niepokoju, eskalacja przerażenia i szaleństwa. Strefa X to przestrzeń groźna, ale i zniewalająca tajemniczością budowaną wokół niej przez niemalże wszystkich. Kobiety w powieści symbolizują zaś everymana, bohatera-każdego: wbrew pozorom bowiem jest do powieść możliwa do odczytywania na wielu poziomach - podobnie jak wiele ma ich odwrócona wieża.
Zachęcam Was do ich eksplorowania!

Przykuwająca uwagę, hipnotyzująca okładka świetnie oddaje charakter książki, podobnie jak muzyka nią inspirowana, do której odsłuchania zachęcam równie mocno: https://soundcloud.com/kixnare/music-inspired-by-book