Małe życie to wydawniczy fenomen. Każdy chce ją przeczytać, każdy chce ją mieć, każdy zatrzymuje się w księgarni, by chociaż dotknąć okładki i po raz setny przeczytać opis*.
Powieść ta jest wielowątkową
historią dojrzewania paczki przyjaciół: Willema, początkującego aktora,
Malcolma, architekta, JB, malarza o wielkim talencie i Jude’a – najbardziej tajemniczego
z całej czwórki, o którym po latach znajomości, tak naprawdę wciąż nikt
nic nie wie. Jest skryty, nie zdradza niczego ze swojej przeszłości i unika
związków. Wraz z mijającym czasem, ich przyjaźń wystawiana jest na próbę –
towarzyszące życiu wzloty, upadki, uzależnienia, choroby, sukcesy i porażki
znacząco wpływają na rozwój tych męskich więzi. Z czasem nic nie jest już takie
jak na początku.
Choć książka ta skupia się na
losach wielu osób, jej główną osią narracyjną i głównym punktem oparcia jest
życie Jude’a – mężczyzny o traumatycznej przeszłości i doświadczeniach, których
nie potrafi wyprzeć, i które niszczą zarówno jego dorosłe życie, jak i jego
samego od środka – dramatyczne wspomnienia pochłaniają go, ścigają i zmuszają
do czynów i sądów, których nie życzylibyśmy najgorszemu wrogowi.
Kapitalnie poprowadzona narracja, wstrząsająca historia i
bohaterowie, o których nie sposób przestać myśleć – to słowa, które najlepiej
oddają clue tej książki.
Z Małym życiem spędziłam właściwie całą drugą połowę czerwca –
książkę czytałam niespiesznie, z wielką uwagą i obawą przed tym, co
jeszcze przeczytam. Mimo że tak naprawdę niemalże od samego początku podskórnie
przeczuwa się, jak zakończy się ta opowieść – cały czas ma się nadzieję, że
będzie inaczej, że pewne kwestie uda się bohaterom przepracować, a finał
zaskoczy nieoczekiwanym zwrotem akcji.
Bardzo, bardzo dobra książka. Mam
ogromny szacunek do autorki za to z jaką wprawą lawirowała między wątkami i
czasami – całość została skonstruowana wręcz misternie, nie czuje się
zagubienia, czytelnik doskonale wie, gdzie jest i o czym czyta, mimo że
przeskoki czasowe zdarzają się znaczne. I choć porównanie do Intrygi małżeńskiej nastawiło mnie na
nieco inną lekturę, i choć do wymienionego tytułu powieść Yanagihary w mojej
opinii się nie umywa (tamta była znakomita, ta - bardzo dobra), to Małe życie na długo pozostanie jeszcze w mojej głowie.
Jeśli zatem nie boicie się lektur
i tematów trudnych, bolesnych, działających jak sól na otwartą ranę –
sięgajcie. Będziecie bardziej niż ukontentowani. Będziecie zachwyceni – formą,
sprawnością językową i doskonałym stylem. A o bohaterach nie zapomnicie już
nigdy. Imię Jude wyryje się w Waszych
umysłach i pozostawi bliznę.
Ogromnie polecam. Rzadko trafia się na coś tak bezbłędnego.
*Każdy = każdy czytającyJ
Książkę w dobrej cenie
kupisz na:
blog książkowy, BookMaster.pl., dzieciństwo, egzemplarz recenzencki, Hanya Yanagihara, Jude, książka, Małe życie, opinia o książce, recenzja książki, trauma, W.A.B.