Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieci. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieci. Pokaż wszystkie posty

sobota, 17 listopada 2018

Poczet królowych polskich - Anna Kaszuba-Dębska



Poczet królowych polskich to jedna z wersji herstory przeznaczona dla młodych czytelników. Jest ona odpowiedzią na Poczet królów polskich Matejki, napisaną i rozrysowaną w nowoczesnym stylu, nie zaś formą stylizacji. 

Ta niezwykła podróż w przeszłość, w którą porywa czytelnika Anna Kaszuba-Dębska, otwiera szereg drzwi, które dotąd były zamknięte. Umówmy się bowiem - nie każdy jest tak zakochany w historii, by wiedzę podręcznikową rozbudowywać o inne dostępne źródła. Tym bardziej, że dla większości uczniów od wieków (sic!) jest to przedmiot nużący, choćby nie wiem jak nauczyciel stawał na głowie. Dzięki autorce jednak, wiedza historyczna może być uzupełniona o to, co w podręcznikach się nie zmieściło, a co może okazać się prawdziwie interesujące i niewymagające nużących poszukiwań - szczególnie dla dziewczyn, które w historii pragną widzieć silne kobiece postaci, dzięki którym nasz kraj wygląda dziś tak, jak wygląda. Kobiety dumne, śmiało dążące do celu, zdeterminowane i pewne siebie, nie zaś eteryczne księżniczki: Rzepicha, Rycheza Lotaryńska, Kinga Apardówna, Elżbieta Bośniaczka i wiele, wiele innych.

Poznacie oblicza 25 polskich władczyń - mniej lub bardziej znanych - i to dosłownie, bowiem obraz łączy się tu ze słowem.


Pomysł na książkę nie jest żadnym novum, znamy wszak opracowania chociażby Bożeny Czwojdrak czy Marka Urbańskiego, jednak poczet królowych w wersji przystępniejszej dla młodszego czytelnika, to świeża odsłona. Ciekawym zabiegiem jest także oddanie głosu samym władczyniom - to one bowiem opowiadają same o sobie, nie ma tu żadnego wszechwiedzącego narratora, co z pewnością pozwoli czytelni(cz)kom wejść w skórę wypowiadających się postaci.

Jedynym mankamentem (choć może być on również czytany jako niewątpliwa zaleta) jest fakt, że notki biograficzne są stosunkowo krótkie, a ich jedyna funkcja to tak naprawdę rozbudzenie w czytelniku ciekawości postacią i zachęcenie go do dalszych poszukiwań źródłowych, by ją zaspokoić. Same opisy zawarte w książce są bardzo ogólnikowe, nierzadko oparte wyłącznie na legendach, przekazują tylko garść najważniejszych informacji, nad słowem dominuje zaś obraz. Sądzę jednak, że tak właśnie miało być - po to, by młodego odbiorcy nie zanudzić, lecz rozmiłować w historii i zachęcić do dalszych badań.

Polecam - warto tę pozycję mieć, wertować, posyłać dalej. 

piątek, 22 kwietnia 2016

Wybrańcy – Steve Sem-Sandberg



Monumentalność Wybrańców w połączeniu ze świadomością tematyki książki może być bolesnym ciosem. Przy pierwszym zetknięciu, wiele wskazuje bowiem na to, że będzie to lektura przygniatająca ciężarem materii. Steve Sem-Sandberg ma jednak wielki dar, dzięki któremu przez jego zbeletryzowany dokument płynie się jak przez każdą świetnie skonstruowaną powieść.

Autor podejmuje się spisania historii dzieci kalekich, upośledzonych fizycznie i umysłowo, ciężko chorych neurologicznie, zwanych wybrańcami. W myśl idei przyświecającej II wojnie światowej – idei czystości rasy – osoby te zamykane były w szpitalu w Spiegelgrundzie, który teoretycznie ma za zadanie ich leczyć, w praktyce zaś, przy pełnym błogosławieństwie führera, powoli je zabija, uprzednio stosując serię brutalnych badań i eksperymentów. Jest to zatem wstrząsający przykład masowej eutanazji czy jak kto woli - egzekucji. 

Książka pomyślana została tak, by całość osnuć wokół historii życia pacjentów szpitala, na wzór których stworzona została na wpół fikcyjna postać chłopca, który przeżył  – Adriana –  oraz siostry od początku pracującej u boku kolejnych lekarzy – Anny Katschenki. Ich losy są splecione – zarówno w rzeczywistości szpitalnej, jak i później, już podczas powojennych procesów ujawniających dramatyczne wydarzenia mające miejsce w ośrodku opiekuńczo-wychowawczym w austriackim Spiegelgrundzie. Chłopak, wcale nie tak bardzo ociężały i opóźniony jak sądzono, poradził sobie z trudną codziennością w szpitalu, wielokrotnie udowadniając (na przykład podczas ucieczki), że niełatwo będzie go ugiąć.


Wybańców czyta się bardzo dobrze. Zdziwieni? Wszystko to za sprawą autorskiej narracji. Ton jest reporterski, suchy, surowy i odarty z emocji, jednak właśnie dzięki takiemu przedstawieniu faktów, historia robi na odbiorcy tym większe wrażenie. To, co musiały przeżywać dzieci, z których oczyszczony miał być naród, było horrorem.

Lekturze stale towarzyszy wyparcie, bez którego nie sposób byłoby przez nią przebrnąć. Czytelnik stale „zapomina”, że opisane wydarzenia zdarzyły się naprawdę. Gdy jednak raz po raz brutalnie to sobie przypomina, czuje przejmujące dreszcze, włos jeży mu się na głowie, a wściekłości ukierunkowanej na sprawców nie ma końca. Tych momentów nie jest jednak wiele, książka bowiem wciąga tak bardzo, że z łatwością można oszukać mózg, który ma wrażenie, że czyta o świecie zmyślonym, w którym to brutalność stoi na porządku dziennym, stąd łatwo się z nią pogodzić. Ten sposób czytania sprawia, że lekturę bardziej niż emocjonalnie przeżywałam rozumowo. Wszystko działo się na poziomie racjonalnym, wyzuta byłam z emocji, co nie tyle świadczy o znieczulicy, ile  o tym, jak przejmująca jest to opowieść, jak bardzo trzeba oszukiwać samego siebie, by z bezsilności lektury nie porzucić i dotrwać do końca, poznając losy wybrańców.


Polecam, lojalnie ostrzegając: nie będzie łatwo.



piątek, 20 listopada 2015

Bolek i Lolek. Szalony pościg



Bolek i Lolek nie mają łatwo.

Przebywając na wakacjach, sądzą, że wreszcie uda im się odpocząć. Niestety Lolek znalazł sobie koleżankę – Manię, więc jego starszy brat skazany jest na plażową nudę, która – nie oszukujmy się – prędzej czy później dotknie każdego, burząc nawet najbardziej wyczekiwane wakacje i labę.

Gdy dziewczynka postanawia zacząć rozmowę także z Bolkiem, wczasowe znudzenie mija w momencie. Oto dziewczynce bowiem zginęła lalka, którą chłopcy – chcąc się popisać swoją 
zaradnością – postanawiają odnaleźć. Jeśli myślicie, że poszukiwanie czegoś nad morzem to jedynie przeczesywanie kolejnych koców i kilometrów piachu, to jesteście w sporym błędzie.

Bolek i Lolek zawędrowali bowiem aż do… Australii. 
Jak to  możliwe? Co spotkało ich po drodze, z jakimi przeciwnościami musieli się zmierzyć, by odzyskać lalkę? I wreszcie – czy ostatecznie udało się to osiągnąć? Tego wszystkiego dowiecie się, czytając zabawną i pełną przygód i niespodziewanych zawirowań, w których bohaterowie wykażą się mnie tylko odwagą, ale też pomysłowością i ogromną umiejętnością szybkiego podejmowania decyzji w trudnych sytuacjach opowieść Rafała Witka, która jest nie tylko dobrą propozycją na dni nudy, ale także szansą na stanie się prawdziwym podróżnikiem i łowcą przygód.

Oprócz opowiedzianej historii bowiem, książka ta zawiera również przewodnik podróżnika, a w nim szereg zadań do samodzielnego wykonania, których poprawne rozwiązanie uhonorowane będzie dyplomem. 
To zatem doskonałe zestawienie nauki i zabawy, a przy tym forma zaspokajania potrzeb nawet najbardziej wymagających młodych odkrywców.


Gotowi na wielką  przygodę? Zapraszam w świat kultowych bohaterów – z nimi na pewno nie będziecie się nudzić.

niedziela, 15 listopada 2015

Mały Książę z rozszerzoną rzeczywistością - ale o co chodzi?



Mały Książę jest dziś jedną z najbardziej rozpoznawalnych i poczytnych książek na świecie. Jej sława rośnie z roku na rok, a sama publikacja doczekała się kilkunastu wznowień. Szczególną obfitość w tym względzie obserwowaliśmy w tym roku, kiedy to wraz z filmową premierą Małego Księcia do księgarń trafiło kilka różnych wydań tejże książeczki.

Jedną z najbardziej wyróżniających się jest ta zaproponowana przez Wydawnictwo Galaktyka. Poza treścią bowiem, pracuje ona na obrazie. Nie mam na myśli jedynie ilustracji tak dobrze znanych i wielokrotnie widzianych. Wydawnictw o posunęło się o krok dalej: postanowiło zaangażować współczesnego czytelnika tym, czym lubi być angażowany. By w pełni korzystać z walorów tej książki należy bowiem pobrać na telefon specjalną aplikację, umożliwiającą przyglądanie się ilustracjom w trójwymiarze, rozszerzającą rzeczywistość. Dzięki niej Mały Książę nie tylko „wyjdzie” z książki, ale towarzyszyć mu będą również dźwięki, dodatkowe wizualizacje, proste gry, piosenki.

Dzięki wykorzystaniu współczesnej technologii książka ta z pewnością trafi w gusta gimnazjalistów, którzy czytają tę książkę w ramach spisu lektur. Wykorzystanie aplikacji na lekcji może stanowić dobrą metodę aktywizująca i wprowadzająca do zajęć. Uczniowie z całą pewnością zapamiętają je na dłużej, ale co ważniejsze – będą uważniejsi, wszak dotrzemy do nich kanałem ich najczęstszej dziś komunikacji – multimediami.

Jedyne zastrzeżenie jakie mam do książki to dość słaba jakość dźwięku i grafik. W dobie tak ogromnych możliwości wykorzystywania podobnych motywów przy różnych okazjach, dziwi mnie zastosowanie obrazków tak mocno skomputeryzowanych. Być może nie było innej opcji, by zachować efekt i zyskać efekt trójwymiarowości, wówczas popracowałabym jednak jeszcze nad doborem dźwięków i tła do niektórych wizualizacji. Część z nic mieni się i świeci w sposób – niestety – kojarzący się z odpustowością. Szkoda, by książka, która ma wzruszać i skłaniać do refleksji – które to efekty miały być zwielokrotnione dzięki użyciu aplikacji – została zapamiętana jako opowieść znaczona dziwnymi melodiami wątpliwej jakości.
Zerknijcie co mam na myśli:








Sam pomysł jednak – doskonale odpowiadający na zapotrzebowania. Mądry nauczyciel może tę publikację wykorzystać bardzo zgrabnie, a i rodzice z pewnością zainteresują nią rodziców. 

piątek, 2 października 2015

Babula Babalunga - Joanna Jagiełło



Gdy do starej willi Nad Modrym Stawem przybywa Babula Babalunga, życie jej mieszkańców nabiera barw. Franek i Ola cieszą się z przyjazdu, choć od początku kobieta wydaje im się nieco dziwaczna. Wyraża się językiem młodzieżowym, przytargała ze sobą wojskowy plecak, walizkę, dwie plastikowe torby, laskę, dwa pudła – i to wszystko o własnych siłach.

Ich podejrzenia stają się coraz większe, gdy co noc słyszą dobiegające z jej piętra dziwne hałasy… Dzieciaki podejrzewają różne okropności, mogące toczyć się każdej nocy nad ich głowami, nie mają jednak dość odwagi, by sprawdzić co tak naprawdę dzieje się tuż pod ich nosem. Mimo że tak naprawdę owe hałasy uniemożliwiają im wypoczynek…
Sytuacja zmienia się, gdy nagle odgłosy niespodziewanie milkną…

Książeczka ta wpisuje się w drugi poziom (Składam zdania) serii Czytam sobie. Frapująca historia jest punktem wyjścia do zaciekawienia młodego czytelnika, który będąc już na tym etapie nauki samodzielnego składania zdań, z powodzeniem poradzi sobie z tekstem liczącym około 800-900 słów, zawierającym elementy dialogu oraz wypowiedzenia złożone.


Nie muszę chyba powtarzać, że jestem fanką cyklu i polecam go z całego serca – może być niezwykle przydatny nie tylko w warunkach domowych, ale także do korzystania szkolnego, gdzie dzieci z trudnościami w nauce czytania i pisania mogłyby przekonać się, że składanie zdań to prawdziwa frajda i szansa na odkrywanie nowych światów. Warto nad tym pomyśleć!

Gwiezdne wojny w serii Czytam sobie [Droga mocy - Zofia Stanecka]



Wasze dzieci mogą odetchnąć - seria Czytam sobie doczekała się kolejnych pozycji!

Za kilka miesięcy do kin wejdzie najnowsza część Gwiezdnych wojen, która to premiera staje się okazją nie tylko do nadrobienia kinowych zaległości, ale też szansą na odświeżenie historii w wersji dla dzieci. Tego zadania podjęła się Zofia Stanecka, pisząc Drogę Mocy – krótką opowieść, mającą zaświadczyć o treningu i późniejszych działaniach Luke’a Skywalkera.

Autorka, jako fanka wyjściowego tekstu kultury, nie mogła pozwolić, by w jej książce zabrakło Yody czy też Lorda Vadera.

Książeczka, jak wszystkie w serii posiada ramki ze słowami do czytania głoskami i jest przyjazna początkującym czytelnikom – tekstu na poziomie 1 jest niewiele, wyprzedzają go bogate ilustracje, a sama czcionka jest na tyle duża, by przyszły miłośnik książek nie miał trudności z prawidłowym odczytaniem kolejnych zdań.

Same ilustracje choć dalekie od odpowiedników filmowych, mają jednak jednego klona – z jednej stronicy na czytelnika spoziera młody Harrison Ford, nie ma mowy o pomyłce, a tym mogą być zainteresowane młode mamyJ


A więc – duzi, młodzi, fani Star warsów, którzy chcieliby zaszczepić swoją pasję młodszemu pokoleniu, a przy tym zadbać o ich uczenie się samodzielnego czytania – Droga mocy to propozycja dla Was. Z pewnością niejeden ucieszy się z dołączonych do wydania nalepek z najpopularniejszymi filmowymi cytatami – jest i Ciemna strona Mocy i niech Moc będzie z Tobą, nie brakuje także naklejki z hasłem zaufaj Mocy. 

Czytajcie sobie!

piątek, 11 września 2015

Nosisz okulary? Bądź dumny! (Okularki – Ewa Madeyska)



Ilu z  Was nosi okulary? A z  ilu Was śmiano się z  tego powodu w podstawówce?

Mnie na szczęście się to nie przydarzyło, ale potrafię sobie wyobrazić ten koszmar. Codzienne stawanie przed dylematem: ubrać okulary, widzieć i narazić się na śmieszność czy nie ubierać i narazić się na przykre wydarzenia z powodu niedowidzenia?

Ewa Madeyska w sposób przystępny dla dzieci i z ogromną mądrością podejmuje temat okularników w  swojej najnowszej książce dedykowanej najmłodszemu pokoleniu.

Frania to czterolatka, która jest wyśmiewana w przedszkolu przez swojego kolegę - nazywa on ją okularnicą i wyzywa zarówno wtedy, gdy ma okulary, jak i wtedy gdy ich nie zakłada. Dziewczynka jest tak przestraszona, że sama nie wie co ma robić - nie chce być obiektem docinków, ale też chciałaby widzieć wyraźnie. Wszystko to sprawia, że z wielką niechęcią idzie do przedszkola. Zastanawia się jak to możliwe, że jej tata bez skrępowania i cieniu smutku nosi okulary do każdej wykonywanej czynności i że nikt nigdy się z niego nie śmieje. Gdy jednak pewnego dnia jego okulary znikają, sprawa się wyjaśnia, a dziewczynka dostaje do taty cudowną lekcję.

Piękna, edukacyjna, pozwalająca odkryć piękno w  sobie samym i nauczyć się mądrze bronić przed docinkami. Wytyka tych, którzy naśmiewają się z innych, bo sami są niepewni własnej wartością, ranią, bo są zranieni. Pozwala pochylić się nad ich cierpieniem i skutecznie oduczyć wyżywania się na innych.

Okraszona cudownymi wprost ilustracjami imitującymi rysunki dzieci, robi doskonałe wrażenie i nadaje się zarówno do czytania domowego, jak i w  warunkach szkolnych i przedszkolnych – gdzie problem wyśmiewania inności – bez względu na to jakiej – wciąż jest powszechny, a nierzadko brakuje słów i materiałów, by z nim skutecznie walczyć.
Zwróćcie uwagę na tytuł - rozedrgany, jakby widziany oczami tego, kto powinien ubrać okulary.


źródło: materiały wydawnictwa
Ta książeczka może być sposobem i wielką szkołą wiary w siebie i dumy z  tego kim się jest dla okularników.

Polecam serdecznie!

niedziela, 28 czerwca 2015

Masza i Niedźwiedź. Nie budzić do wiosny



Urokliwa, krótka historia dwójki przyjaciół – Maszy i Niedźwiedzia.

Kiedy to kończy się jesień, wszystkie zwierzęta planują swój zimowy sen. Także niedźwiedź, który robi to z  wielką pieczołowitością – dokładnie chowa wszystko w domu, doskonale go zabezpieczając przed intruzami, w  tym Maszą, która nigdy nie przestaje go odwiedzać – nawet gdy ten musi w końcu położyć się spać.

W  pierwszej kolejności zawiesza przed domem tabliczkę informującą, ze nie chce być budzony przed wiosną, barykaduje wejście do domu. Nic jednak nie jest w  stanie powstrzymać małej dziewczynki, która chce się pobawić z  przyjacielem – bez trudu wchodzi ona do chatki, którą następnie niemalże demoluje – uwalniając pszczoły, skacząc gdzie popadnie, wykradając zapasy.

A gdy już w  końcu niedźwiedź zwraca na nią należytą uwagę i przygotowuje jej posiłek, dziewczynka...No właśnie;)

Przeczytajcie tę zabawną i rzeczywiście uroczą opowiastkę o niezwykłej przyjaźni Maszy i Niedźwiedzia. Na jeden wieczór, na historię do poczytania do poduszki – w  sam raz nie tylko na zimowy sen, ale nawet na ten krótszy, letni. To taka propozycja na dobrą-nockę :)


piątek, 12 czerwca 2015

Koszmarna dwójka – Jory John, Mac Barnett



Jako dziecko każdy marzył o innej roli w  szkole: jedni chcieli być przewodniczącymi, skarbnikami, inni łącznikami, jeszcze inni dyżurnymi czy wzorowymi uczniami. Byli jednak także tacy, których ambicje skupiały się wokół innych ról: ci najczęściej pragnęli zostać… kawalarzami.

Bohater książki, Miles, był właśnie takim kawalarzem. Mało tego – on był mistrzem. Nie miał sobie równych, a jego dowcipy przyniosły mu ogromną popularność, w  pełni zaspokajając jego pragnienie bycia znanym i lubianym.

Niestety, pewnego dnia jego rodzina musiała się przeprowadzić. Wówczas chłopiec stracił nie tylko kolegów, sprawdzone miejsca i sposoby robienia żartów, ale przede wszystkim reputację. Jak się bowiem okazało, w  nowym miasteczku najlepszy kawalarz już był. Dolina Ospała co rusz pobudzana była żartami tajemniczego bohatera, wnoszącego się na szczyty mistrzostwa. Aby całkowicie nie oszaleć w nowym miejscu, Miles musi odebrać tytuł najlepszego kawalarza temu, który dotąd go piastował, a który wciąż pozostaje nieuchwytny.

Sprawa nie będzie łatwa, bowiem jak to w  nowej szkole, na chłopca od razu czekały kłopoty – nieżyczliwy dyrektor oskarżający go o całe zło wyrządzone w  budynku i jego obejściu; jego syn, nieznośny Josh i wreszcie przydzielony mu szkolny asystent – nad wyraz irytujący Niles.

Jory John i Mac Barnett stworzyli świetną książkę dla młodego czytelnika, którą nie dość, że fantastycznie się czyta (a to dopiero pierwszy tom!) to jeszcze, która podejmuje trudną tematykę dopasowywania się w nowym miejscu zamieszkania, obcości, pragnieniu asymilacji i zaistnienia, a także odnalezienia przyjaciół i ponownego, mozolnego budowania reputacji, robiąc to w prawdziwie lekki i przystępny sposób. Czytelnik nawet nie zorientuje się z  jak poważną materią się zmaga, bo już zostanie wciągnięty w  wir wydarzeń. Autorzy pokazują, że wszędzie można się dogadać, wszędzie znaleźć bratnią i duszę, jeśli tylko otworzymy się na sprzyjające okoliczności i że w  dwójkę zawsze raźniej i pełniej wykorzystać można talenty.

Świetna, zabawna, obfitująca w  ciekawostki o krowach książka, która wciąga na tyle, że jej zakończenie sprawia przykrość – żal rozstawać się z bohaterami i ich przygodami.

Mam nadzieję, że drugi tom pojawi się bardzo szybko, a tymczasem Wam – przyszli i obecni kawalarze oraz ich ofiary – serdecznie polecam lekturę.

środa, 10 czerwca 2015

Przygody niezwykłych bohaterów – Paweł Maj




Bajki terapeutyczne cieszą się coraz większą popularnością. I słusznie. Dzieci trzeba i należy oswajać z  tematami niełatwymi, w  taki sposób, by nie doznały traumy – muszą zostać poprowadzone prawidłowo i pocieszone.

Choroba, śmierć, utrata, brak rodziców, adopcja, problemy szkole, brak akceptacji – to tylko wierzchołek góry lodowej. Dzieci zmagają się z  większą liczbą trudności niż nam, dorosłym, może się wydawać. I podobnie jak my, a może nawet jeszcze bardziej, potrzebują one pociechy i wsparcia.

Paweł Maj to twórca książeczki zawierającej w sobie dziesięć baje terapeutycznych, mających pomagać dzieciom mierzyć się z często niełatwą rzeczywistością. Mają projektować oczekiwane reakcje, zachowania, nazywać emocje, nieść pociechę i budować poczucie bezpieczeństwa. Autor podejmuje się takich tematów jak adopcja dziecka, pierwsze pójście do przedszkola, konieczność wieczornego kładzenia się spać, krzyk i bezsensowne żądania jako działania nieprzynoszące efektów, podróże i wizyty u lekarza, szanowanie zabawek, dziecięca higiena, obowiązki dziecięce, nocne lęki i problemy z  zasypianiem, zmiana miejsca zamieszkania.

Umieszczenie pod każdym tytułem zawartości tematycznej wiele ułatwi rodzicom – bez konieczności wertowania całej książeczki będą wiedzieli gdzie szukać konkretnych propozycji rozwiązywania trudności.


To jednak publikacja dedykowana nie tylko rodzicom, ale także terapeutom, pedagogom, nauczycielom oraz psychologom. To oni w codziennej pracy z  dzieckiem zobowiązani są do pomagania im w pełnym rozwoju. 
Propozycja Maja to jedna z wielu na rynku, warta jednak uwagi – prosty język, wydarzenia dostosowane do percepcji dziecięcej, włączenie w  opowieść dydaktyki barw, bohaterowie zwierzęcy. Warto zwrócić na nią uwagę.

sobota, 6 czerwca 2015

Świerszczyk. Wielka Księga.

Nieczytanie w  ogóle plącze myśli i może powodować swędzenie nosa – mawiał Bajetan Hops[1].

70 lat! Tyle już czytamy ze „Świerszczykiem”. Zliczycie ile to pokoleń, ile dzieciaków, ile rodziców, ile autorów? Niesamowite!

Wydawnictwo Egmont z  okazji tej wspaniałej rocznicy postanowiło wydać Wielką Księgę, zbierającą w  sobie najpiękniejsze opowiadania, wiersze i komiksy zawarte na łamach czasopisma przez te wszystkie lata. Tak wielu mistrzów słowa na tak małej powierzchni nie doświadczycie nigdzie indziej!

Paweł Beręsewicz, Grzegorz Chomicz, Łukasz Dębski, Ewa Dziewulska, Piotr Gabrysz, Dorota Gellner, Roksana Jędrzejewska-Wróbel, Melania Kapelusz, Grzegorz Kasdepke, Irena Landau, Jakub Lepiorz, Ada Modrzanka, Piotr Olszówka, Elżbieta Pałasz, Tomasz Plebański, Joanna Plesnar, Marcin Przewoźniak, Zofia Stanecka, Małgorzata Strzałkowska, Andrzej K. Torbus, Maciej Trzepałka, Agnieszka Urbańska, Natalia Usenko, Wojciech Widłak, Rafał Witek, Zachara Ewa.

Czy trzeba czegoś więcej? Już chyba tylko ilustratorów, ale wśród nich są przecież Joanna Rusinek, Joanna Olechniewicz-Czernichowska, Piotr Fąfrowicz, Daniel de Latour, Anna Moderska i wielu, wielu innych, musi być zatem doskonale!

A o czym czytelnik będzie mógł poczytać? Właściwie to miszmasz, wszystkiego po troszeczku – jest o sprzątaniu świata, teatrze, stworach mieszkających w  szafie i objawiających się nocą, odchudzaniu, obowiązkach, kotach i psach, koloniach, szkole, wigilii, feriach, magii.
Znajdziecie tu właściwie każdy interesujący temat na cały rok, książka może z  powodzeniem służyć zatem przez długi, długi czas. 

Bardzo cenne jest to, że oswaja ona z  różnymi formami przekazywania słowa – o ile opowiadania czy komis przyswoić dość łatwo, o tyle zaznajamianie z poezją jest istotne już od najmłodszych lat. I to właśnie „Świerszczyk” tak udanie i konsekwentnie czyni.


Piękne, estetyczne wydanie, pokazujące różnorodność tego czasopisma, a przy tym jego ciągłość. Fantastyczna rzecz zarówno dla starszych, którzy z sentymentem wspominają swoje dzieciństwo, jak i dla młodszych, których chcemy wychować w podobnym duchu, na podobnej jakości literaturze dziecięcej.

Jeśli szukacie czegoś wartościowego dla swoich dzieciaków, co oprócz tego, że bawi i uczy jest jeszcze napisane piękną polszczyzną  i stanowi pewne kontinuum – polecam gorąco!





[1] Świerczyk. Wielka księga, Warszawa 2015, s. 8.

poniedziałek, 25 maja 2015

Baśń o świętym spokoju – Zofia Stanecka




Święty spokój. Coś, co cenię niezmiernie. Czuję, że świetnie bym się dogadała z królem z  opowieści Wandy Chotomskiej, władającym arcycudnym królestwem Święty Spokój. Rządzący nim król Miłosław ponad wszystko cenił ciszę i rutynę – gdy jeden dzień podobny był drugiemu, znak, że wszystko było w  porządku.

Jego życiem (i życiem jego poddanych) coś jednak zachwiało, a było to nic innego, jak miłość – oślepiająca, odurzająca, obezwładniająca, sprawiająca, że dotychczasowe przyzwyczajenia przestały mieć znaczenie. Król nie chcąc słuchać wyznań swej ukochanej, poślubił ją, a gdy po czasie doczekali się potomstwa wydawało się, że znów będzie jak trzeba. Nic bardziej mylnego – pociecha świętego spokoju nie hołubiła  - wręcz przeciwnie. Król Miłosław spłodził żywe srebro – nie było mowy o jakiejkolwiek przewidywalności. I wówczas, jak to zwykle bywa, spadły mu z  oczu różowe okulary. Król zatęsknił za dawnym życiem i mimo ogromnej miłości do żony i potomka, zrobił coś czego później gorzko żałował.

Co to było i przed czym chciała go przestrzec przyszła królowa, zanim jeszcze zawarli związek małżeński?

Tego nie zdradzę, ale gwarantuję Wam, że dzieje się:)
Chotomska napisała baśń, z  której także i dorosły wiele mógłby się nauczyć – jak to często trzeba iść na kompromis, zwłaszcza w  imię miłości, jak uczucia zmieniają człowieka, a troska o drugiego staje się ważniejsza niż dotychczasowe upodobania.  Cudna opowieść, której lektura na pewno przysporzy dzieciom (i rodzicom) wiele radości.

Wpisuje się ona w  nowy cykl Wydawnictwa Egmont – Poczytaj ze mną, będący zaproszeniem do lektury różnych gatunków, kosztowania różnych odcieni literatury i powolnego oswajania się z  tym, co było dotąd nieznane, ale też wskazywania na to, co stanie się odtąd ulubione i chciane.



niedziela, 24 maja 2015

Rozbójnicy z Kardamonu – Thorbjorn Egner



Rozbójnicy z  Kardamonu to sympatyczna opowieść dla młodszego czytelnika, ucząca, że każde zło można wynagrodzić i wszystkim należy się druga szansa i nowy start społeczny – idylliczna wizja, która świetnie się sprawdziła.
Bohaterami opowieści są mieszkańcy Kardamonu – małego miasteczka, oddalonego tak bardzo od reszty świata, że prawie nikt nie ma świadomości jego istnienia (właściwie wiedzą o nim jedynie czytelnicy książki, autor, no a teraz także i Ty). Dzieją się w  nim rzeczy przeróżne: a to organizowany jest festyn, środkiem ulicy kroczy słoń, czasem wielbłąd, a to urodziny ma Tobiasz z  wieży i należy je odpowiednio uczcić w podzięce za opiekę nad miastem.


Kardamon to jednak także i przestrzeń, w której zło styka się ze złem: trójka rozbójników pod osłoną nocy okrada mieszkańców miasteczka, na którego uboczu żyją, próbując zapewnić sobie i swojemu udomowionemu lwu godny byt.
Porządku pilnuje policjant Bastian, dobre jedzenie zapewniają piekarz i rzeźnik, za pogodę odpowiada Tobiasz, z za dobre maniery – Pani Zofia.
Życie mieszkańcom umilają co rusz nucone piosenki, do których nuty zaciekawiony czytelnik znajdzie z  tyłu. A co z  muzyką mają wspólnego rozbójnicy?



O tym będziecie mieli okazję się przekonać podczas lektury, którą umilą Wam cudne ilustracje spod ręki Mirosława Pokory. 

źródło


Dwie Siostry znów nie zawodzą, a zło przekute zostaje w  dobro.

Mądra, ciepła, pouczająca lektura dla każdego.

sobota, 18 kwietnia 2015

Świat Pożyczalskich


Zastanawialiście się kiedyś jak to by było, gdybyście byli niewielkich rozmiarów, a Wasze życie uzależnione było od wielokrotnie większych ludzi, od których musielibyście „pożyczać” niezbędne do życia przedmioty, a który za nic nie mogliby Was zobaczyć?  Jeśli nie, Mary Norton pozwoli Wam choć na chwilkę wyobrazić sobie podobną egzystencję.

Pożyczalscy idą w  świat, to drugi tom pięciotomowego cyklu o przygodach rodziny Pożyczalskich: Strączka, Dominiki i Arietty.
Nasi niewielkich rozmiarów bohaterowie, zmuszeni zostali do opuszczenia wygodnego mieszkania pod podłogą w  starej willi. Niestety, jej właściciele zdecydowali się na zerwanie podłogi, co skazało ich na tułaczkę. Zmuszeni do przemierzania świata Pożyczalscy, co rusz muszą stawiać czoła niebezpieczeństwom. Decydują się oni na odnalezienie swoich krewnych, Henryków. Niestety, teren, który muszą przeszukać jest dość duży. Na szczęście bohaterowie znajdują na swej drodze but, w  którym postanawiają się urządzić. Gdy wszystko zaczyna się układać, bohaterowie zauważają, że znajdują się w nieco innym niż dotąd miejscu – ich but ktoś zabrał ze sobą do domu!
Jak z  tym zagrożeniem poradzą sobie Pożyczalscy? Czy po raz kolejny będą skazani na tułaczkę? Wydaje się, że już nigdy nie zaznają oni spokoju.

Sytuacja niewiele zmienia się w  tomie trzecim – Pożyczalskich na wyspie.
Bohaterowie po wydarzeniach ostatniej części przy pomocy Spillera znajdują wreszcie swoich krewnych i wydaje się, że znaleźli w końcu bezpieczną przystań. Niestety, życie w  spokoju nie jest im dane, a sytuacja po raz kolejny zmusza ich do przeprowadzki. Dokąd udadzą się tym razem? Aż dziw bierze, że na ich drodze zawsze stanie ktoś, kto zaproponuje nowe rozwiązanie. Gdyby nie Spiller, Pożyczalscy już dawno byliby w  nieciekawej sytuacji. A dzięki niemu udają się w  miejsce legendarne, w  którego istnienie nie bardzo wierzono – do Małego Potoku, swoistej Ziemi Obiecanej, miniaturowego miasteczka obiecującego dobrobyt.
Oczywiście podróż nie jest wolna od trosk – zresztą czy przemierzanie świata w  czajniczku może być łatwe? Tu jakiś człowiek, tam zwierzę.

Norton stworzyła niezwykle ciepłą sagę, którą czyta się z  prawdziwą przyjemnością, choć momentami jest to lektura senna. To klasyka gatunku, która cieszy i uczy kolejne pokolenia dzieci. Nie myślcie, że skoro jest to tak dawno powstała książka, będzie zdezaktualizowana. Co to, to nie! Wartości w  niej prezentowane są niezmienne, a i sama historia opowiedziana z taką swadą, że nie sposób uznać jej za niedzisiejszą! Co prawda, znajdują się tu pewne formalne archaizmy – dziś już w  ten sposób wypowiada się niewielu – to raczej język jakim opowiadali historie nasze prababcie, lekko moralizatorski, ale przy tym przeuroczy. Autorka stworzyła świat, w  którym wszystko jest tak jak należy – mimo przeciwności, na przekór trudnościom rodzina trzyma się razem, wspiera się i szuka rozwiązań. Czytający te powieści dorosły odbiorca wiele wyczyta między wierszami, wiele pocieszenia znajdzie dla siebie samego, zobaczy jak niewielkim wysiłkiem można wykorzystać elementy otaczającego świata i jak to, co dla nas wydaje się błahostką (okruszek) dla innych może być sprawą życia i śmierci. 

Cudowna jest również kreacja postaci – typowe małżeństwo i ich nieco zawadiacka, niepokorna córka, nadająca ich życiu wiele smaczku. Nie sposób ukryć, że to jej decyzje i pociąg do przygód w  dużej mierze napędzają akcję. 


Atrakcyjność lektury potęgują przepiękne ilustracje Emilii Dziubak, które aż się proszą, by uczynić z  nich obrazki do dziecięcych pokoików.

To kandydatki do zaczytania!