Pokazywanie postów oznaczonych etykietą koci katar. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą koci katar. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 lutego 2012

M.E.F.I.S.T.O. (Miaucząca Encyklopedia Farmakoterapii Schorzeń Treściwie Opisana)

Mefisto obdarzony został chyba jakąś mesjanistyczną, aczkolwiek niewyjaśnioną, misją dziejową lub też postanowił zostać chodzącą encyklopedią chorób, schorzeń i dolegliwości wszelakich, albo egzemplarzem pokazowym o etykietce "Miałem je wszystkie!" (mowa o chorobach oczywiście). Odkąd przygarnęliśmy go ze schroniska poddawany jest nieustannemu leczeniu na różnorakie przypałości. Część udało się wyeliminować, po niektórych nastąpiły powikłania, kolejne badania wykazują poprawę stanu zdrowia w jakimś przypadku, by ujawnić coś nowego. Gdyby nie to, że Mefisto nie potrafi mówić a do tego nie jest fałszywcem jakimi bywają ludzie, można by go uznać za hipochondryka ("tu mnie boli, tam mi strzyka, panie doktorze"). Badania, zastrzyki, lekarstwa... i tak wkółko. Co mu troszkę odrośnie sierść na łapkach lub brzuszku, to znów trzeba golić, celem pobrania krwi lub zrobienia usg.... Serial, lub bardziej reality show, pt. "Dr. Schwintuch (czyli ja) i jego domowy koci szpital" trwa...

Większość tego co przeszliśmy razem z Mefisto opisałem w dziale "karta pacjenta", możecie się tam zapoznać co i czym go leczyliśmy przez ostatnie miesiące. Tego nie da się nawet w skrócie wypisać. Ze schroniska przybył z kocim katarem, zapaleniem spojówek i ucha zewnętrznego, świerzbowcem usznym. Towarzyszyły temu wydzielina w uszach, ropiejące oczka, łupież, widoczne odchody pchle, ogólny stan zapalny, biegunka, wychudzenie.

Krótko mówiąc, było z nim bardzo źle. Na tyle, że nawet w "dokumentacji" medycznej, którą udało nam się wyprosić ze schroniska, tamtejszy weterynarz zapisał: "rokowania niepewne", co w praktyce oznaczało, że szanse na przeżycie miał niewielkie.

Koci katar u Mefisto przybrał formę przewlekłą i nastąpiły powikłania, których efektem są trwające do dziś problemy z płucami (przewlekłe zmiany zapalne w oskrzelach i płucach), które powodują duszności i kaszel. Do tego doszły problemy z pęcherzem moczowym, kłopoty z wypróżnianiem się, co znów doprowadziło do braku apetytu.

Tak więc od kilku miesięcy Mefisto dręczony jest różnymi badaniami (morfologie, usg, rtg), kłuty zastrzykami i faszerowany kolejnymi specyfikami. Jesli dodamy do tego kastrację, testy na kocią białaczkę FeLV i kociego hiva FIV (na szczęście wynik ujemny), szczepienia przeciwko panleukopeni , zakażeniom wywoływanym przez kalciwirus kotów oraz herpeswirus kotów typ I (koci katar), leki i zastrzyki przeciwzapalne, przeciwgorączkowe i przeciwbólowe, inhalacja czy choćby odrobaczanie, to dopiero uświadamia ile przecierpiał w tak krótkim czasie (zaledwie cztery miesiące).


Gdyby to był koniec problemów, ale gdzież tam. Nadal brak apetytu, kłopoty z wypróżnianiem się (Mefisto często przykuca w kuwecie, ale nic nie udaje mu się zrobić, lub żałośnie miauczy, po raz pierwszy też kilka razy zwymiotował). Obecnie jako uzupełnienie diety otrzymuje tabletki witaminowo-aminokwasowe z wyciągiem wątrobowym (ma już tego dość, więc rozkruszając tabletki, robię zawiesinę rozpuszczoną w wodzie i delikatnie podaję mu strzykawką do pyszczka).

Przechodzi też 3-tygodniowe faszerowanie tabletkami, które mają pobudzić u niego apetyt - kuracja tabletkami zawierającymi mianserynę, która choć zawarta w lekach psychotropowych w leczeniu depresji, wykazuje też działanie oreksjogenne (zwiększające apetyt), uspokajające, poprawiające jakość snu, przeciwwymiotne, przeciwlękowe. Zaobserwowałem, że prowadzą u Mefisto do pewnych zaburzeń emocjonalnych - w rezultacie mogę więc mieć sytego lecz psychopatycznego kota... To co zauważyłem: stopniowy wzrost apetytu (choć póki co szału nie ma), ale też zaburzenia w zachowaniu Mefisto (zmienne nastroje, "zawiesza się", miauczy bez celu, czasem niespodziewanie włącza mu się delikatny "agresor", jest mniej aktywny i skory do zabawy) oraz wyraźne obniżenie ciepłoty ciała (Mefisto śpi teraz całymi dniami albo zagrzebany głęboko pod kołdrą i kocami, albo na kaloryferze dopóki nie zacznie go parzyć grzejnik).

Najgorsze jednak, że w okolicy doogonowej nerki usg wykazało dziwne masy wielkości 2x3 cm (na szczęście same same nerki są o prawidłowej echostrukturze). Jest obawa, że konieczne będzie chirurgiczne "otworzenie" Mefisto...

Nie chcę powtórki z nieodżałowanego Baldricka, choć to zupełnie inna przypałość... Pragnę, by Mefisto dożył sędziwego wieku, szczęśliwy i wspaniały taki jakim jest...

Sagi z choróbskami cdn(iestety) pewnie niedługo nastąpi....



Oprócz przejrzenia "karty pacjenta" możecie poczytać na tym blogu jeszcze dokładniej o:

Kocim katarze (na przykładzie Mefisto) >>>
Jak samemu zrobić inhalator >>>
Przewlekłej niewydolności nerek (na przykładzie Baldricka) >>>


poniedziałek, 5 grudnia 2011

Koci katar

Heweliusza, bo tak miał pierwotnie na imię Mefisto, przygarnęliśmy ze schroniska dla bezdomnych zwierząt w dniu 20.10.2011 r. (umowa adopcyjna datowana na dwa dni wcześniej).

Nie wiemy, co się wydarzyło w schronisku, bo gdy go tam pierwszy raz oglądaliśmy, wyglądał na zdrowego kotka. Owszem, był trochę wychudzony, ale poza tym wyglądał raczej dobrze. Gdy zecydowaliśmy się na adopcję, obiecano nam, że zostanie wykastrowany i za kilka dni będziemy mogli go odebrać. Dostarczono go nam dopiero po trzech tygodniach i szczerze mówiąc, w pierwszej chwili miałem wątpliwości, czy jest to ten sam kot, którego widzieliśmy w schronisku.

Trafił do nas jeszcze bardziej wychudzony, potargany, z ropiejącymi uszkami, niemal całkowicie zamkniętymi oczami z powodu zapalenia spojówek i cieknącej ropy, wygolonymi łatkami na przednich łapkach, brudnej i niemile pachnącej sierści. Wyglądał jakbyśmy go wzięli prosto z ulicy lub śmietnika. Oczywiście, natychmiast popędziliśmy do weterynarza i rozpoczęliśmy leczenie.

PAŹDZIERNIK/LISTOPAD 2011:

Pierwsza wizyta przyniosła spodziewaną diagnozę: koci katar, zapalenie spojówek i ucha zewnętrznego, kóre mogło być wywołane przez grzyby, pasożyty i bakterie. Nauczyłem się robić samodzielnie przepisane przez weterynarza zastrzyki oraz zakraplać oczy. Stosowaliśmy Betamox i Inmodulen (zastrzyki podskórne przez tydzień, co dwa dni, jeden z nich dosyć bolesny), a do oczek Ateortin (3 razy dziennie). Ponoć w schronisku otrzymywał Oridermyl, ale wszystkie informacje ze schroniska można opatrzeć etykietą "ponoć".

Nasze zabiegi przyniosły dosyć szybko efekty, pierwsze zagrożenie zostało zażegnane, a kocurek w naszym, czyli już swoim, nowym domu, dobrze odżywiony i otoczony opieką, zaczął powoli dochodzić do siebie, przybierać na wadze, jego futerko zaczęło odzyskiwać swój blask i miękkość.

Mimo, że przestały ropieć, to jego oczka wciąż jednak pozostawały szkliste i wrażliwe na światło, a w uszkach wciąż gromadziła się ciemna wydzielina. Postanowiliśmy przeprowadzić bardziej szczegółowe badania, z których wyszło, że choroby, kórych nabawił się w schronisku mają cięższy i bardziej przewlekły charakter niż się wydawało.

Morfologia krwi oraz RTG (29.10.2011 i 25.11.2011) wykazały:
przewlekły koci katar,
świerzbowiec uszny,
zapalenie zewnętrznego przewodu słuchowego lewego,
średniego stopnia przewlekłe zmiany zapalne płuc z odczynem śródmiąższowym płuc (lewe i prawe płaty dogłowowe i doogonowe),
co było wynikiem powikłania infekcji kataru kociego.

Zalecenia: uszy (kontrola i krople w lecznicy (przez sześć tygodni), odrobaczanie (3 x Advocat co 2 miesiące),

GRUDZIEŃ 2011:

Alleluja, po półtoramiesięcznym miesięcznym nagabywaniu, otrzymaliśmy wreszcie kartę informacyjną Mefisto od weterynarza współpracującego ze schroniskiem (5.12.2011). Podaję więc uzupełniające informacje:

5.10.2011, badanie + labolatorium: kastracja, testy na FeLV i FIV (wynik ujemny). Objawy: wydzielina w uszach, łupież, widoczne odchody pchle, morfologia - podwyższone leukocyty świadczące o stanie zapalnym. Rokowanie: niepewne (????) - W przypadku Baldricka orzeczono rokowania jako wątpliwe, co zwiastowało jego rychły zgon, a "niepewne"? Cóż to do kroćset znaczy "niepewne"? Myślę, że nasz lekarz prowadzący nam to wyjaśni i mam nadzieję rozwieje obawy, które wkradły się po tym wpisie...





Notka:
KOCI KATAR

Koci katar to zespół kilku chorób m.in. zapalenia jamy nosowej, odcinków górnych dróg oddechowych, spojówek i jamy ustnej. Najważniejsze dwie choroby składające się na zespół kociego kataru, to zakaźne zapalenie jamy nosowej, wywoływane przez herpeswirus kotów typ 1 i kalciwiroza wywoływana przez kalciwirus kotów. Infekcja najczęściej ma przebieg złożony, oprócz dwóch podstawowych schorzeń dołączają zakażenia różnymi bakteriami i zarazkami. Koci katar nie stanowi jednak zagrożenia dla ludzi.

Nosicielami zarazków są koty. Mogą one zarażać do 3 miesięcy od ustąpienia objawów choroby. Mogą też być bezobjawowymi nosicielami przez całe życie. Zarazki znajdują się w wydzielinach z nosa, gardła i worków spojówkowych, a także w kale i moczu. Do zakażenia kocim katarem może dochodzić bezpośrednio: poprzez kichanie i zlizywanie wydzielin, lub pośrednio - poprzez wspólne kuwety, klatki, miski, ręce właścicieli.

Przy zarażeniu herpeswirusem (FHV-1) kot staje się osowiały, mniej je, ma lekką gorączkę, kicha, z worków spojówkowych wypływa płyn surowiczy. Zwierzę albo ma zmieniony głos, albo niechętnie miauczy bądź wręcz zupełnie traci głos. W miarę nasilania się objawów oczy zalepiają się ropą, skóra pod nosem staje się zmacerowana. Przy gorączce kot się odwadnia co powoduje zgęstnienie wydzieliny. Powoduje to problemy z oddychaniem, charakterystyczną "sapkę". Objawy zazwyczaj ustępują po 10-20 dniach. W przypadku ostrego przebiegu choroby zmiany chorobowe obejmują małżowiny nosowe, jamę ustną, tchawicę, gardło i płuca. Zwierzę przestaje jeść, ma coraz większe problemy z oddychaniem, cierpi na światłowstręt. Zdarza się, że pojawiają się owrzodzenia na języku, zapalenie rogówki, infekcje skóry, a nawet powikłania nerwowe. Po takim przebiegu choroby, mogą pozostać przewlekłe jamy nosowe, a owrzodzenia bardzo długo się goją.

Objawy przy zakażeniu kalciwirusem (FCV) są bardzo podobne. Kot kicha i pojawia się wypływ surowiczy z worków spojówkowych. W przypadku powikłań pojawia się ropny wypływ z nosa i oczu (oczy zaklejone ropą mogą ulec nieodwracalnemu uszkodzeniu), utrudnione oddychanie, brak apetytu i nadżerki w jamie ustnej, wreszcie może dojść do zapalenia płuc. Najczęściej jednak choroba jest wywoływana przez oba wirusy na raz. Często dochodzi też do różnego rodzaju wtórnych powikłań.

Przy leczeniu kociego kataru, przede wszystkim podtrzymuje się siły zwierzęcia. Podaje się antybiotyki i witaminy. Bardzo ważne jest usuwanie wydzielin z okolic nosa i oczu. Przemywanie i otwieranie zaropiałych oczu ratuje wzrok. Oczy zaklejone przez dłuższy czas, mogą wygnić. Kot powinien przebywać w pomieszczeniu o dużej wilgotności lub dodatkowo nawilżanym, gdyż zmniejsza to odwodnienie zwierzęcia i ułatwia oddychanie. Miejsca zmacerowane przez wysięk powinno się pokrywać maścią łagodzącą. Przy braku apetytu należy zachęcać zwierzę do jedzenia, poprzez dawanie silnie pachnącego pokarmu. Jeśli wystąpiło owrzodzenie jamy ustnej podajemy pokarm półpłynny. W wypadku gdy kot zupełnie odmawia przyjmowania pokarmów, konieczne jest odżywianie go dożylne lub podskórne.

Należy też stosować odpowiednio dobrane przez weterynarza leki: środki przeciwbólowe, przeciwzapalne i przeciwgorączkowe, antybiotyki, maści lub krople do oczu, środki wzmacniające odporności, interferon (przy zakażeniu herpeswirusem), środki rozrzedzające wydzielinę w drogach oddechowych.

Aby zabezpieczyć kota przed kocim katarem, należy zaszczepić go na tę chorobę. Zwykle podajemy szczepionkę skojarzoną, czyli taką która zabezpiecza kota również przed innymi chorobami. Należy szczepić zwierzęta zdrowe i odrobaczone. Najważniejszym jednak elementem w zwalczaniu kociego kataru jest odpowiednia higiena i przestrzeganie zasad czystości, by zwalczyć przechodzenie wirusów z jednego kota na drugiego, ograniczyć kontakt z rzeczami przynoszonymi z zewnątrz – butami, ubraniami, itp.,  jak najczęściej dezynfekować miski, klatki, kuwety, zabawki, posłania preparatem zabijającym wirusy (nieszkodliwym dla kotów).