Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kocie amory. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kocie amory. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Do zakochania jedno "mrrauuu"...

... Jedno, jedyne "mrraaauuu" nic więceeeej...

Na wstępie, chciałbym serdecznie przeprosić mego kocura Mefisto, za to, że go publicznie od kryptogejów i tchórzliwych pierdoł wyzywałem, o oziębłość i dziwne skłonności podejrzewałem... Głowę swą popiołem posypię (jak tylko szluga skończę jarać), włosienicę przywdzieję, sandały i białe skarpetki na koncert metalowy włożę, groszek do nozdrza swego zapakuję, na pielgrzymkę... nie no bez przesady...

Oto Ona. Ta pierwsza, najważniejsza... To do Niej mój Mefisto na każdym spacerze trupta... To Jej właśnie przez okno wygląda i za Nią tęskno pomiaukuje... Pasuje do Mefisto, prawda?



Śliczna, czarna, zgrabna kicia - chudzinka/szkieletorek jak moja Lui Lu... Cóż, mamy z Mefisto podobne gusta :) W dzień radośnie kica po okolicy a nocą wygląda trochę bardziej diabolicznie...

Gdy przemyka po chaszczach łatwo Ją pomylić z jakimś innym nocnym zwierzęciem. Ja pierwszy raz wziąłem ją za kunę, których w okolicy nie brakuje...Do Niej nawet bardziej niż do Mefisto pasują słowa, które napisał Cormac McCarthy:

"Niżej w grotach upadłego światła sunie po bruku z kamienia na kamień kot, przypominający plamę płynnej czerni, jakby przyszytą do własnego gwałtownie odwróconego odbicia na ciemnej od deszczu ulicy i znikającą po chwili jako kot i kontrkot pośród spękanych murów"



Pierwsze zaloty były bardzo nieporadne, nacechowane z jednej strony fascynacją a z drugiej nieśmiałością i ostrożnością. Myślę, że wpływ na to miała też moja niepożądana, lecz z wiadomych względów, niezbędna obecność... Nieraz w ich oczach widziałem wyrzut "A idź rzesz stąd, upiecz placek, wystrugaj Pinokia, sprawdź czy ci akordeon nie przecieka i czy nie jest pełen węgorzy, albo coś"...



Zakochany Mefisto zapomina, by na początku spaceru obowiązkowo obejść swój teren, sprawdzić nowe krecie kopce, czy też obwąchać znane miejsca, a tym samym zebrać zapachowe newsy ze zwierzęcego świata... Cóż, miłość jak sraczka, myśleć o czymś innym niż obiekcie westchnień (rozwolnienia) nie pozwala...


Miejsce ich spotkań jest mało romantyczne, ale to teren bytowania Kici. Zresztą co mi tam się wypowiadać o romantyczności miejsc kocich randek...



Pamiętacie, jak prezentowałem Wam zestaw odgłosów paszczowych wydawanych przez Mefisto? Urządzane pod drzwiami głośne arie, którymi domaga się spaceru możecie sobie przypomnieć tutaj: Mefisto Pavarotti>>>. Odkąd poznał Kicię, nie chce usiedzieć już w domu, jego repertuar donośnych odgłosów znacznie się poszerzył, a żądania natychmiastowego spaceru stały się bardziej natarczywe - włącznie z samodzielnymi próbami otworzenia drzwi oraz niecierpliwym gryzieniem, gdy Lui zbytnio guzdra się z założeniem smyczy... Zresztą popatrzcie sami... 




Nie wiem, jak to będzie, gdy przyjdą posępne, słotne, jesienne dni lub zimowe mrozy... Ale póki co, lato miłości w pełni. Romans kwitnie, o czym będę Was na bieżąco informował...


Przy okazji nowego posta prezentuję dwa plakaty zrobione przez amyszkę, z zaprzyjaźnionego bloga "Art-kotki", które wpisują się idealnie w różne akcje na temat złego traktowania zwierząt. Plakaty są bardzo czytelne i świetnie nadają się do umieszczenia na stronie, blogu czy też na fb. Ja podpinam je do nowego działu "Akcje i apele".

Wiem, że ciężko dotrzeć do tych, których to przede wszystkim powinno zastanowić, ale może jak takie plakaty i akcje będą się często pojawiać w różnych miejscach - siłą rzeczy muszą gdzieś się tam opatrzeć - to i może podświadomość ludzików to zarejestruje i zakoduje. Amyszka zapowiedziała kolejne plakaty - ja również sukcesywnie będę umieszczał kolejne. Warto je upowszechniać, bo to temat nie jednorazowy, lecz niestety ciągle aktualny i smutno powszechny...

 



piątek, 10 sierpnia 2012

Bliskie spotkania...

Jak wiecie, codziennie z Mefisto urządzamy sobie dalsze lub bliższe spacery. Często podczas tych naszych przechadzek spotykamy inne zwierzaki. Pomijając te, na które można zapolować lub za nimi poganiać, jak latające motylki, pełzające jaszczurki, kopiące swe kopce krety czy przemykające chyłkiem kuny, najczęściej spotykamy przedstawicieli jego własnego kociego gatunku oraz te śliniące się i śmierdzące kuporoby i kupolizy. Dzięki tym spotkaniom, wychowywany samotnie Mefisto, stał się zdecydowanie mniej płochliwy i zarazem bardzo ciekawy spotykanych zwierząt.

Takie spotkania są dla mnie świetną obserwacją jak zachowują się zwierzęta w kontaktach między sobą, jak zawiązują przyjaźnie, wymieniają informacje, komunikują się, ale też jak reagują w sytuacji zagrożenia, jakie sygnały wtedy wysyłają, co można się dowiedzieć poprzez ich mowę ciała, itp. O społecznych zachowaniach kotów pisałem już przy okazji kocich bójek (tutaj>>>). To był opis teoretyczny, dziś moje praktyczne obserwacje ubarwione kilkoma zdjęciami. Choć tych kocich spotkań jest wiele, to nie zawsze udaje mi się zrobić zdjęcie - nie jest to łatwe trzymając kota na smyczy, wyciągać i ustawić aparat, zrobić dobre zdjęcie, przy okazji zachowując czujność i dbać o bezpieczeństwo swego pupila, przy np. gorących akcjach między zwierzętami. Prezentuję więc to co udało mi się sfotografować.




Psy. Mefisto traktuje je z właściwą prawdziwemu kocurowi pogardą, pełen godności spokojnie obserwuje te merdające ogonem dziwadła, czasem dla podkreślenia swej męskości nastroszy się, powarczy lub obfuka zbyt napastliwego delikwenta, który z wywieszonym jęzorem próbuje zaprzyjaźnić się naruszając przy tym bezpieczną strefę intymności (mam tak samo, gdy ktoś narusza mą przestrzeń powietrzną mam ochotę pizgnąć z dyńki), czasem w takich sytuacjach w ruch idą pazurki i psiak obrywa po nosie, po czym zdziwiony jojcząc chowa się za właściciela.

Mefisto z irokezem. Mową ciała pokazuje, że w razie czego stawi opór przeciwnikowi: grzbiet wygięty, ogon nastroszony, futro zjeżone (aby pokazać, że jest większy niż w rzeczywistości), ciało ustawione bokiem do przeciwnika...



Dowód na to jak bardzo rozwinięte są kocie zmysły. Widzicie gdzieś na tym zdjęciu psa, albo innego agresora? Ja też nie. Jednak węch i słuch kota nie myli się - już za chwilę zza jakiegoś zakrętu wyłoni się potencjalny wróg...


... czasem alarm jest przesadzony, a przyczłapuje takie śmieszne coś... 



...ale czujność rewolucyjną należy zachować... bo zamiast takiej pociesznej froterki możemy natrafić na myśliwskiego psa...


Gdy jednak jest możliwość konfrontacji z naprawdę dużym i agresywnym psem... nie ma co zgrywać chojraka... zdrowy rozsądek podpowiada, by dokonać taktycznego odwrotu na z góry upatrzone pozycje (nie nazwiemy tego przecież haniebną ucieczką, prawda?) - w tym przypadku wdrapać się na słup... 






Inne koty. Podejrzewałem, że zgodnie z zasadą terytorialności, ciekawski Mefisto wchodząc np. na teren królestwa innego kocura rozpęta tym samym bójkę. Tymczasem z okolicznymi kocurami dogaduje się świetnie, po wstępnym rytuale mającym na celu pokazanie, który z nich jest większym macho, dosyć szybko się zaprzyjaźniają. Poobwąchują się, poocierają pyszczkami, przycupną obok siebie, pomruczą. Bez bójek, bez agresji... Ot, kumpelskie spotkania...


Najlepszym kumplem Mefisto stał się rudy Maciuś. Tutaj widzimy pierwsze spotkanie. Mefisto  nie był przyzwyczajony do takich kontaktów i początkowo stroszył się i stresował. Tym bardziej, że rudasek wszedł na nasze terytorium i wydawał bardzo głośne i śmieszne dźwięki. 



To był dla Mefisto szok. Ale już sobie tak nie pozwala na samowolę. Uwielbia kontakty z innymi kocurami, ale gdy tylko któryś przekroczy granicę naszego podwórka to przegania intruza.  Spotkania tak, ale na neutralnym gruncie, a od naszego terytorium wara!



Teraz niemal codziennie spotykamy się z Maciusiem, odwiedzając jego rewir. Maciuś bardzo śmiesznie miauczy, ciągle gada do Mefisto, a gdy musimy wracać do domu głośno protestuje (potrafi się rozedrzeć żałośnie na całą ulicę). A tzw. "fachowcy" w swych publikacjach twierdzą, że miauczenie jest zarezerwowane tylko w kontaktach między kotem a ludźmi. Bzdura!  Niech oni zajmą się hodowlą patyczaków a nie takie dyrdymały wypisują. 



Maciuś to troszkę taka sierotka, przemieszcza się trochę jak naćpany i ciągle spotykają go jakieś niemiłe przypadki. Na zdjęciu widzicie "awarię" oka. Prawdopodobnie nabił się na bardzo ostry i cienki drut i już więcej na to oczko nie będzie widział, a co więcej konieczne jest raczej usunięcie tej gałki... Biedny Maciuś...




Kocice. Mefisto wykazywał jakąś taką nieśmiałość wobec kocich dam (w sumie w większości to żadne damy tylko zwykłe uliczne lafiryndy, ot co!). Fascynują go bardzo, ale jakoś trudniej przychodził mu bliższy kontakt. Obserwował je z daleka, coś tam żałośnie miauknął, zabierał się do romansu jak pies do jeża. Często znudzona oczekiwaniem na flirt kotka po prostu sobie odchodziła, wtedy Mefisto zrozpaczony zrywał się, biegł za nią jak szalony, płoszył ją tym samym, bo wygląda przy tym jakby chciał ją pożreć.

Potem w domu leży rozmarzony na legowisku, rozpacza, duma o niewykorzystanej szansie. Pierdoła jeden! Ileż to razy ludzie na ulicy słyszeli moje "Mefisto, ty geju! Z kocurami się macasz a do lafiryndy nie zagadasz?".

Ot nieśmiały jest, pierwsze kontakty z płcią przeciwną i dla ludzi są przecież krępujące - jak człowiek sobie przypomni swoje pierwsze "końskie" zaloty to dopiero jest śmiech... Ten niewydarzony Romeo z Sierocińca wyrobi się jeszcze, pewności nabierze, charakteru, w końcu to postawny i piękny amant...


Pierwsza, niespełniona miłość Mefisto. Niestety kilka dni po zrobieniu tego zdjęcia kocica zginęła pod kołami samochodu... To jest mój główny argument, by koty miejskie nie był samodzielnie wypuszczane z domów...



Druga miłość Mefisto. Również niespełniona. Kocica zafascynowana Mefisto, ale bardzo strachliwa, więc i amory tylko przez siatkę...



Nie myślcie, że Mefisto jest jakimś fajtłapą. O nie! W życiu tak jakoś jest, że swoje trzeba odczekać, czasem wycierpieć, gaf kilka zaliczyć, pomyłek i porażek doświadczyć, zanim trafi się na swoją drugą połówkę... Tym bardziej, że gdzieś tam na horyzoncie wreszcie w jego życiu pojawiła się Ona...



... ale o tym następnym razem...