Pokazywanie postów oznaczonych etykietą video. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą video. Pokaż wszystkie posty

piątek, 27 marca 2015

Pierwsza rujka Moiry

Ponoć każdy rodzic uważa, że jego dzieci zbyt szybko dorastają. Nie mam dzieci ale jako Ojczymatka muszę się z tym zgodzić.



Wydaje się, że zaledwie kilka chwil temu przyniosłem do domu malutką, niespełna czterysta gramową, wystraszoną i nastroszoną kuleczkę, którą karmiłem mleczkiem z własnego pępka. Niczym mrugnięcie okiem minęło osiem miesięcy a to przygarnięte maleństwo stało się dorodną a do tego dojrzałą pannicą.

Z Ojczymatyczynego i kronikarskiego obowiązku odnotowuję, że pierwsza rujka Moiry rozpoczęła się 23 marca - niemal dokładnie 8 miesięcy (bez jednego dnia) od przygarnięcia Moiry z ulicy.


Jest to przybliżona data ponieważ już kilka dni wcześniej pojawiały się pierwsze sygnały w postaci głośniejszych odgłosów paszczowych, do których doszły całkiem już głośne i przejmujące arie, wicie się i tarzanie po podłodze, ocieranie o meble, częstsze mycie dupalka i trudna do zaakceptowania dla Ojczymatki wyuzdana pozycja lordosis świadcząca o gotowości Moiry do bara bara!


Mefisto i Morfeusz są w szoku i nie bardzo potrafią odnaleźć się w tej sytuacji. Ja przygotowuję kaftaniki dla Moiry w związku ze zbliżającą się sterylizacją, której dokonamy po ustąpieniu jej pierwszej rujki.

Poniżej filmik z pierwszego dnia rujki Moiry.



PS Nie wiem czy pamiętacie ale Moira znalazła się na ulicy razem ze swoim malutkim braciszkiem. Wczoraj spotkałem dziewczynę, która przygarnęła go tego samego dnia co ja Moirę. Braciszek... okazał się siostrzyczką, która również dostała teraz pierwszą rujkę :)



piątek, 13 marca 2015

Bądź szczupła na wiosnę. Ćwiczymy z Moirą.

Wprawdzie do pierwszego dnia wiosny pozostał jeszcze tydzień ale z tematów poruszanych ostatnio coraz częściej przez przedstawicielki tzw. płci niebrzydkiej wynika niezadowolenie z wyglądu i z sylwetki, której zimą przybyło parę kilogramów.

I co taki biedny miś jak ja może odpowiedzieć gdy zostanie zastrzelony pytaniem w stylu "czy wyglądam grubo?". Lampka ostrzegawcza w głowie i instynkt przetrwania podpowiada, że wszystko co mężczyzna może odpowiedzieć będzie użyte przeciwko niemu. Zachowując prawo do milczenia odsyłam do ekspertki, która  nie ograniczając się w spożywaniu posiłków (a wręcz podjadając nocami), nie stosując żadnych cudownych specyfików lub diet ani nie wywołując womitowania, wie jak zachować szczupłą sylwetkę.



Bądź szczupła na wiosnę. Poćwicz z Moirą.
Włącz poniższy filmik, podkręć głośniki,
daj się ponieść muzyce... zatańcz na rurce :))))



poniedziałek, 2 marca 2015

Rekonwalescent Mefisto

Z powodu choroby Hrabia Mefisto nie uczestniczy zbyt aktywnie w życiu Tawerny, tutaj prym wiodą pełni wigoru Moira i Morfeusz. Mefisto niemal ciągle śpi budząc się tylko na jedzenie oraz żeby załatwić potrzeby fizjologiczne. Staram się nie przeszkadzać mu zbytnio delikatnie wmasowując żele i maści na gojenie ran podczas jego drzemek.Trudno pisać o jego stanie zdrowia wiedząc, że trawi go to co nieuleczalne. Zdarzają się u niego lepsze dni, podczas których bywa bardziej ożywiony.


Mefisto bardzo lubi niedziele. Raz, że jestem wtedy cały dzień w domu a dwa, że zabieram go na obiad do moich rodziców. Czuje się u nich wspaniale i już od rana przebiera nóżkami pod drzwiami oczekując tej wizyty. Pierwsze swe kroki kieruje do kuchni gdzie moja mama zawsze ma przygotowane jakieś przysmaczki. Wie, że są zarezerwowane tylko dla niego i nie musi się dzielić z pozostałą dwójką. Mieszkanie rodziców nosi tylko jego nieuchwytny zapach a w słodkiej poobiedniej drzemce nikt mu nie przeszkadza, żadne kocie łapki nie będą go łapać za ogon, niczyje ząbki nie ugryzą go w uszko...



W Tawernie bywa inaczej... Moira z Morfeuszkiem są skorzy do psot i zawsze są gotowi spłatać jakiegoś psikusa wybijając nie tylko Mefisto z najgłębszego nawet snu...


Wybryki młodych i szalonych psotników można oczywiście wybaczyć (no, poza gwałtownymi pobudkami i niektórymi demolkami) bo wnoszą dużo radości do naszego życia a i czasem udaje im się rozruszać nawet statecznego Mefisto. Hrabia sam z pobłażaniem traktuje swoje młodsze rodzeństwo mając świadomość kto tu tak na prawdę króluje. A jako Pan i Władca objeżdża z honorami swoje włości w lektyce... tfu... co ja piszę... lektyka to już przeszłość - teraz na topie jest hrabiowska karoca...



... choć przyznam, że lektyką lepiej się driftowało :)


Na koniec, bardzo sympatyczny akcent. Nasz słodka rozrabiara Moira wygrała dla nas piękny notesik z kocim motywem na okładce. Braliśmy udział w konkursie z okazji Światowego Dnia Kota zorganizowanym przez Anię i Jej Rudego Kota Andrzeja we współpracy z Wydawnictwem EMG



Ten piękny notes z obrazem Ewy Mańkowskiej na okładce kusi mnie teraz by zapełnić jego stronice historyjkami i ilustracjami o kotach, które od dłuższego czasu smyrają mnie swymi wibrysami po mózgownicy.

Na konkurs, którego motywem przewodnim był "Kot i książka" posłaliśmy mnóstwo zdjęć Moiry. Jako, że jest wszędobylska najłatwiej ją było uchwycić w różnych sytuacjach i zrobić zdjęcie pasujące do konkursu. Na zdjęciach Moira prezentowała się jako zakładka do książki, pani bibliotekarka, uważny czytelnik ale też przy innych bardzo ważnych czynnościach układania książek, ścierania z nich kurzy oraz prezentacji domowej kociej biblioteczki.

Całą galerię prac konkursowych można obejrzeć u Rudego Kota Andrzeja: tutaj>>>. Na prawdę warto bo powstała cudowna galeria kotów i książek co dla takiego bibliofila i kociarza jak ja jest wspaniałym widokiem. Aniu, dziękujemy za zorganizowanie konkursu a rudemu Andrzejowi za wylosowanie karteczki z imieniem Moiry :)




PS Niezmiernie ucieszyło mnie, że gadżety zrobione przeze mnie (tj. gra "Kocie gangi" i 3 komplety zakładek "kocich główek") a przekazane na rzecz "Skarpety" sprzedały się wszystkie a kasiorka z ich sprzedaży trafi do potrzebujących zwierząt i ich opiekunów. Pomaganie jest radością!

PS 2 A dzisiejsze miny Mefisto trafiają oczywiście do naszego "Paszczowiska">>>



wtorek, 25 listopada 2014

CATssassin's Creed 2

Udana próba wspinaczkowa Moiry tak jej się spodobała, że od wczoraj ta mała łobuziara bryka po kaloryferze tam i z powrotem, góra-dół, góra-dół bez końca. Co więcej, jej akrobatyczne wybryki wbiły szpileczkę w męską dumę Mefisto, którego oszczerczo i bezpodstawnie podejrzewano, że rozmiar jego dupalka nie pozwoli mu już na podobne wyczyny. Mefisto podjął rzucone mu wyzwanie i triumfalnie przypomniał wszystkim, że dni jego chwały jeszcze nie przeminęły. Zdjęciowy dowód poniżej. I co? Łyso Wam teraz?





Zapraszam do obejrzenia filmiku ze wspinaczek Moiry. 


Może następnym razem oprócz zdjęć uda się również zarejestrować wideo z dwoma kotami na kaloryferze.

czwartek, 7 marca 2013

Giercownia

Jak wiecie, moje kocurki, nie należą do leniuchów. U nas pojęcie nudy nie istnieje. Zawsze staram się zapewnić im jakieś rozrywki, ale też odkąd jest ich dwóch - świetnie dają sobie radę wyczyniając wspólne harce. Nieraz już prezentowałem ciekawe i kreatywne rozwiązania czy gadżety, którymi można zainteresować nasze koty. Nie obce są im również nowinki techniczne.



Moje kocurki okazały się... maniakami gier komputerowych. Odkąd przyniosłem do domu służbowy tablet - korzystają z niego częściej ode mnie.


Przeglądając internet w poszukiwaniu aplikacji dedykowanych urządzeniom mobilnym natknąłem się na... gry dla kotów. Nie o kotach, nie takie z kotami w roli głównej czy traktujące o kotach fabularnie czy jakikolwiek inny sposób, lecz dla kotów właśnie!


Pływająca po ekranie rybka, biegająca i ukrywająca się myszka, latający ptaszek czy po prostu laserowa czerwona kropeczka. A jeszcze, gdy okraszone to jest dźwiękami popiskującej myszki czy skrzeczącego ptaszka, to tablet staje się obiektem fascynacji i uwielbienia dla moich kocurków.


Pacają łapkami po ekranie, próbując chwycić poruszający się obiekt, zachodzą w głowę co dzieje się z myszką, która przed chwilą biegała po ekranie i nagle znikła, gdy dotarła do jego krawędzi (pewnie schowała się pod tabletem!). Czasem wpuszczam im na tablecie filmiki z ich udziałem - szczególnie arie operowe w wykonaniu Mefisto. Zabawa na całego! Zresztą zobaczcie sami:

 

Moje kocurki, ogólnie lubią różne urządzenia. Poniżej zabawa telefonem komórkowym - wprawdzie chciałem wtedy włączyć "śpiewy" Mefisto ale uruchomiła się piosenka o papieżu...

 

...a dla przypomnienia filmik przedstawiający Mefisto oglądającego serial "Siedem życzeń":


Zastanawiacie się pewnie, czy koty nie zniszczą tabletu rysując ekran swymi pazurkami. Wydaje się być dosyć wytrzymały, nie zauważyłem żadnych rys. Zresztą, myślę, że projektanci wzięli pod uwagę, że z tabletu będą korzystać... kobiety, które potrafią mieć bardziej zadziorne pazury niż koty :) To trochę tak, jak tłumaczyłem właścicielom sal, w których chciałem zorganizować jakiś koncert a odmawiali, bo obawiali się, że zostanie zniszczony... parkiet. Do wielu nie dotarły moje argumentacje, że setka osób w glanach nie dokona takiej dewastacji parkietu od kobiet w szpilkach tańczących całą noc na organizowanych w takich miejscach weselach, studniówkach czy sylwestrach :)


poniedziałek, 17 grudnia 2012

Hrabia w lektyce

Wraz z pojawieniem się u nas Morfeusza miesiąc temu niepodzielne władztwo w naszej "Tawernie" Jaśnie Hrabiego Mefisto z Sierocińca zostało zagrożone. Wciąż jest niezmiennie obrażony - ma szczególny żal do mnie. Dotychczas był moim oczkiem w głowie i choć nic się nie zmieniło w tej materii, bo nadal nim jest, lecz jego kocia duma podpowiada mu inaczej.

Staram się przekonać moją czarną panterę, że jego młodszy "braciszek" nie jest żadnym konkurentem. Stosuję jednak pewne triki, by Hrabia Mefisto poczuł się lepiej. Czyszcząc uszka wciąż chorego Morfeusza, robię to również Mefisto, by nie czuł się pominięty.  Podając Morfeuszowi jakieś lekarstwo równocześnie podaję Mefisto pastę witaminową, by nie miał wątpliwości, że jeden coś otrzymuje a drugi nie. Nawet jadąc do weterynarza razem z Morfeuszem zabieram również Mefisto dla towarzystwa...

To wciąż za mało. Mefisto wodzi za mną oskarżycielskim wzrokiem "zdrajca! zdrajca!". Jest szczęśliwy dopiero wtedy, gdy poświęca się uwagę tylko jemu, gdy Morfeusza nie ma w pobliżu i ten nie może w czymś uczestniczyć. W domu jest to szczególnie trudne, bo tam gdzie Mefisto pojawia się ciekawski Morfeusz, więc moja uwaga i opieka siłą rzeczy rozdziela się na nich dwóch. Gdy wieczorem lub w nocy kończą mi się szlugi i jadę na stację benzynową zabieram ze sobą Mefisto. Uszczęśliwiony, że jesteśmy tylko we dwóch, pakuje mi się na kolana, mruczy z zadowolenia i tak sobie jeździmy po mieście.

W domu natomiast jedynym miejscem, gdzie wciąż czuje się panem i władcą na szczycie świata jest kaloryfer drabinkowy. Jego wspinaczki pokazywałem już w filmiku: CATsassin's Creed, czyli Mefisto na wysokościach). Jest jeszcze jedna czynność zarezerwowana tylko dla Mefisto... obwożenie Hrabiego w "lektyce" po domu... Zobaczcie filmik:


A co Morfeusz na to? Ot biega za lektyką, jak to plebs, próbując capnąć Mefisto za ogon, by choć trochę otrzeć się o Jaśnie Pana i jego Hrabiowską światłość... Za plecami jednak, po plebejsku, jak cham prosty bez herbu i wychowania, naigrywa się z Hrabiego, strojąc głupie miny:


Za co często dostaje od Mefisto łomot...


Tu male wyjaśnienie do powyższych scenek, jako że pały podejrzenia o tęczowe skłonności moich chłopaków muszę sprostować, że to co na zdjęciu wygląda na "giejowskie trykanie" - nim nie jest. W ten sposób Mefisto dyscyplinuje upierdliwego Morfeusza. Gdy Mefisto sobie drzemie ta mała menda zawsze go capnie w ogon, albo próbuje zepchnąć z legowiska. Mefisto rzuca się wtedy na niego wściekły, bo rozbudzony gwałtownie, łapie kłami za kark i przydusza do podłoża.

Pospólstwo potrafi się jednak odgryźć arystokratycznemu ciemiężcy...




środa, 5 grudnia 2012

Catssassin's Creed, czyli Mefisto na wysokościach...

Niedaleko pada kot od kocimiętki, więc i młodziutki Morfeusz podąża śladami starszego i wszędobylskiego kolegi (patrz: Mefisto Wszędobylski>>>). Jako nowy lokator naszej Tawerny zwiedza wszystkie jej zakątki, upatrując w nich dogodnych miejsc jako legowisko czy punkt obserwacyjny. Co więcej, ta mała zadziora próbuje przejąć je we władanie i wykurzyć stamtąd Mefistofelisa.

Jest jednak jeszcze jedno miejsce, do którego Morfeusz nie dotarł. Jest nim wysoki kaloryfer drabinkowy, na który Mefisto z upodobaniem się wspina i czuje się na nim jak Pan i Władca na Szczycie Świata.



Niestety nie udało mi się nigdy uchwycić wspinania się w górę, gdyż Mefisto robi to znienacka i z niezwykłą sprawnością. Poniższy filmik prezentuje więc jego zejścia ze szczytu z wysokości prawie trzech metrów ukazane z różnych ujęć (również od wewnętrznej strony - kaloryfera a nie kota :). Zobaczycie z jaką gracją i alpinistycznym profesjonalizmem porusza się moja czarna pantera... choć, czasem zdarzają się poślizgi przy takich akrobacjach (dla cierpliwych na końcu filmiku).



Filmik nazwałem Catssassin Creed jako nawiązanie do gry komputerowej Assassin Creed, w której główny bohater Altair wykonuje akrobacje godne współczesnych parkour'owców, tyle że w scenerii średniowiecznej.

Jako ścieżki dźwiękowej użyłem tym razem własnej "kompozycji". Bzyczy to i popiskuje, ponieważ powstało prawie 15 lat temu, w czasach gdy po raz pierwszy miałem do czynienia z komputerem, a że moja głowa była pełna różnych melodyjek to musiałem jakoś je utrwalić, by mi nie rozsadziły czaszki :) Muzyczka stworzona została w jakimś trackerze, gdzie poszczególne dźwięki, "instrumenty", ich barwa, głośność, długość wybrzmiewania wklepywało się ręcznie jako ciąg cyfr ustawionych w kolumnach odpowiadających za ścieżki. To nawet nie był mój komputer. Pomieszkiwałem wtedy w Stalowej Woli wynajmując stancję u pewnego sympatycznego Roberta. Podkradałem się pod jego nieobecność do jego pokoju, by rozpracować tą nieznaną mi diabelską maszynę, z której wyciskałem rojące się w mojej głowie dźwięki. Tytuł... "Cat, Mad, Bad" :). Proszę więc o wyrozumiałość lub oglądanie z wyłączonym dźwiękiem...


W poście "Mechaniczna mrówka" prezentowałem Wam figle moich kocurków z elektronicznymi mróweczkami. Filmiki zrobiły u Was furorę a niektórzy(e) z Was nawet takie zabaweczki sobie zakupili(ły). Tak zrobiła m.in. Amyszka (zobaczcie jej filmik: tutaj>>>). Z tego co wiem, była troszeczkę rozczarowana zakupem, bo jej kotki z mniejszym entuzjazmem przyjęły te mechaniczne robalki. Starsze kotki uciekły w popłochu - jedynie najmłodszy Mikesz wykazał najwięcej odwagi. Cóż, koty to często nieprzewidywalne zwierzęta - to co ukocha jeden kot, niekoniecznie musi sprawdzić się u innego. Różne są ich charaktery i temperament. Prawdą jest, że przy naładowanych bateriach mróweczki te wydają mnóstwo łoskotu, co niektóre koty może po prostu wnerwiać. Starsze koty niejedną zabawkę już w swym życiu rozpracowały na części, więc i są bardziej wybredne. Nic dziwnego więc, że to młody Mikesz wykazał się największą ciekawością, w końcu to wiek figli i hulanek.

Zresztą zobaczcie sami jak różni się podejście do zabawy starszego Mefisto od rozbrykania Morfeusza.
Na poniższym filmiku, ciekawski Morfeusz dobiera się do innej mechanicznej zabawki - szczekającego pieska, przy asyście spokojnie czy wręcz z obojętnością obserwującego to Mefisto:


Poniżej, ten sam mechaniczny piesek i Mefisto. Gdzie ten zapał? Gdzie ciekawość jak u Morfeusza? Statecznemu kotu nie wypada już figlować? Rozpieszczony jest ten nasz Hrabia jeden i tyle!


Te mechaniczne pieski zostały zakupione na bazarze... z litości. Jakaś kobiecina w chuście na głowie miała na swym stoliczku całe stadko tych piesków. Wszystkie włączone, mrugające oczkami i piskliwie szczekające. Żal mi się zrobiło i tej kobieciny i innych handlujących obok niej - mi by plomby wypadły a mózg eksplodował przy tym jazgocie...

sobota, 24 listopada 2012

Mechaniczna mrówka

Kocurki i mechaniczna mrówka. W pierwszej części nagrania występuje Mefisto - ujęcia z Morfeuszem dograłem, gdy ten niespodziewanie zamieszkał w naszej Tawernie. Jest to zarazem pierwszy filmik z udziałem Morfeusza. Trwa ponad 7 minut, ale warto pooglądać do końca, choćby aby zobaczyć zarejestrowane spięcie, do jakiego doszło między głównymi aktorami na planie filmowym.




Ogłoszenia parafialne:

Amyszka z bloga "Art-kotki" i "Kotyszki" stworzyła kopczyk kocich liści. Muszę się bezczelnie pochwalić, że to ja wpadłem na ten pomysł, gdy zobaczyłem na amyszkowym blogu jej sympatyczne prace, skrapki i kocie listki. Amyszka zebrała więc zdjęcia kotów zaprzyjaźnionych blogerów i w ten sposób powstał najpiękniejszy jesienny kopczyk:




Amyszce należą się wielkie brawa, za wykonane grafiki. Kopczyki w różnych wariantach możecie podziwiać u niej na blogu: http://art-kotki.blogspot.com/2012/11/z-liscia.html . Niezmiernie nam miło, że w tak uroczej i zacnej "kupie" kocich liści znalazły się moje trzy kocury, a i bez trudu można rozpoznać towarzystwo z innych zaprzyjaźnionych blogów.



Zakończył się konkurs w "Klubie Kota Jasna 8" na najciekawszą kocią minę. Szczegóły tutaj: Oficjalne wyniki konkursu listopadowego>>>. Zwycięzcom gratulujemy i zapraszamy do udziału w kolejnych comiesięcznych konkursach u "Jasnej". Na grudzień zapowiedziano już temat: "Kot w oknie".


środa, 14 listopada 2012

Pajęczyca Achaja

Ostatnio poznaliście mroczniejsze oblicze Mefisto. Bezwzględnego eksterminatora, prześladowcę, zabójcę much i pająków. No cóż, Mefisto jest drapieżnikiem - mimo udomowienia, jego natury łowcy nie da się oszukać i nie mnie ingerować w te odwieczne prawa. Dziś, opowieść również o pająkach, jednakże zupełnie inna od poprzedniej.

Podczas naszych licznych spacerów często spotykamy różne stworzonka. Te co skaczą, fruwają czy pełzają, budzą żywe zainteresowanie mego kocura. Przyczaja się w trawie jak wytrawny łowca, puszcza za nimi w pogoń. Przeważnie nie robi im jednak krzywdy (w przeciwieństwie do much czy pająków, które nieproszone naruszyły terytorium naszego/jego mieszkania). Wystarczy mu sam dreszczyk polowania. Czasem przydusi jakąś jaszczurkę, by ją obwąchać, śmiesznie machając łapkami próbuje złapać skaczące wokół pasikoniki, wespnie się na drzewko, by pogonić jakiegoś ptaszka, lub rozkopie kretowisko w poszukiwaniu podziemnego stworka:



Na jednym z takich spacerów wybrali się razem z Lui na pewną zarośniętą chaszczami posesję, która zawsze intrygowała Mefisto. Broniąca do niej dostępu prowizoryczna brama po raz pierwszy była otwarta, gdyż rozpoczęto tam jakieś prace budowlane. Mefisto z radością i właściwym mu zainteresowaniem rozpoczął eksplorację nowego dla niego terenu. Tam, w wysokiej trawie, wywąchał pająka. Był to szczególnie dorodny okaz o przepięknych i niespotykanych tygrysich wzorach na odwłoku.


Nawet bojąca się i brzydząca pająkami Lui Lu została oczarowana, przezwyciężyła opory i zabrała pająka do domu. Chcieliśmy go pokazać mojemu bratu, który jest specjalistą m.in. od pająków, tyle że on hoduje ptaszniki i inne włochate stwory (Hodowlę jego pająków i gekonów możecie obejrzeć na jego blogu: LifeScience Corner). Planowaliśmy zwrócić potem pająka do jego naturalnego środowiska. Nigdy do tego jednak nie doszło, gdyż teren tamten został następnego dnia gruntownie przekopany. Koparki i spychacze zniszczyły tamto siedliszcze różnych żyjątek. W domu zaś zdarzył się cud...

Znajda okazała się być Tygrzykiem paskowanym (Argiope bruennichi), a do tego pajęczycą, co jak zobaczycie za chwilę niosło za sobą brzemienne skutki. Brat był zachwycony znaleziskiem, według niego to najpiękniejszy pająk polskiej fauny. Sami chyba też potwierdzicie, że jest to szczególnie urodziwy okaz. Jego polska nazwa wzięła się od pięknych tygrysich wzorów, ale ze względu na swoje żółto-czarne ubarwienie nazywany również Wasp spider (Pająk-Osa). Po rozpoznaniu płci ochrzciliśmy pajęczycę imieniem Achaja.

Zaledwie kilka dni po jej zadomowieniu obserwujący Achaję brat był świadkiem cudu. Okazało się, że w momencie zabrania jej z naturalnego środowiska Achaja była już zapłodniona. Coś co wyglądało na proces tworzenia pajęczyny w rzeczywistości stanowiło budowę kokonu dla jej maleństw! Achaja zbudowała specjalną tubę, misternie plotąc ją swymi odnóżami, następnie wstrzyknęła do niej "jajo" z substancjami odżywczymi i wypełnionymi nią jajeczkami. Następnie zgrabnie przytrzymując ciecz odnóżami, zaczęła ją oplatać dookoła tworząc wrzecionowaty kokon.




Cały proces możecie obejrzeć na blogu mego brata: LifeScience Corner (tutaj>>>), gdzie udało mu się uwiecznić krok po kroku etapy budowania kokonu i składania "jaja", ale również nagrać film wideo! Jest to ewenement na skalę światową! Prawdopodobnie jest to jedyny taki filmik dostępny w internecie. To naprawdę niesamowite, że Jarkowi udało się zobaczyć na własne oczy i udokumentować ten cud. Cały proces trwał zaledwie 20-30 minut, więc można było go najzwyczajniej przegapić.

Zachęcam gorąco do obejrzenia tego filmiku. Przyznam szczerze, że się wzruszyłem nad tym misterium. Precyzja, piękno, cudny akt, celebracja życia. Natura jest wspaniała!



Poniżej wersja bez dźwięku, gdyż poprzez roszczenia co do ścieżki dźwiękowej w niektórych krajach filmik był niedostępny:

 

Achaja, była potwornie wycieńczona po tym tytanicznym wysiłku, wychudzona, stała się apatyczna, przestała polować i ostatecznie po kilku dniach zdechła. Cóż, taka jest kolej rzeczy i tak Achaja została "zaprogramowana" przez naturę. Oddała życie - dając je swojemu potomstwu. Taki jest cykl:  Dorosłe pająki nie potrafią przeżyć zimy i kiedy ta nastaje, po prostu giną. Warunkiem przetrwania gatunku jest właśnie ich potomstwo, które wylęgnie się ze złożonych w kokonie jajeczek, odżywiając się substancjami odżywczymi z wtłoczonego przez matkę "żółtka" aż do wiosny.

Brat wyjechał na studia. Kokon z potomstwem Achaji jest teraz pod moją opieką. Przygotowałem nowe lokum, do którego delikatnie przeniosłem kokon:


Jestem niezmiernie podekscytowany i ciekawy tego co zdarzy się dalej, czy jajeczka przetrwają w kokonie, czy wyklują się z nich małe pajączki. Prawdopodobnie tam w kokonie już tętni życie. Od złożenia jaj przez samicę, z jajeczek wylęgają się małe pajączki już po czterech tygodniach. Zimują one w kokonie i wychodzą z niego dopiero wiosną. Biorąc jednak pod uwagę to, że w domu mają zdecydowanie bezpieczniejsze warunki (z pewnością żadna koparka czy buciory nie zniszczą ich fortecy, nie zginą też w wyniku bezmyślnego wypalania traw przez ludzi), są bezpieczne od drapieżników (chyba, że dorwie się do nich Mefisto), wiatr czy mróz im również nie grozi, a przez sezon grzewczy kaloryfery dostarczą ciepełka - proces ten może ulec przyspieszeniu. Nie znam jeszcze odpowiedzi na pytanie, co począć, gdy maleństwa się wreszcie wylęgną.... Samica złożyła, aż około 300 - 400 jaj! Gdyby przeżył tylko ułamek jej potomstwa to i tak będzie spora armia...


Na koniec kilka faktów i ciekawostek dotyczących Tygrzyka paskowanego.


Systematyka:

Domena: Eukarionty
Królestwo: Zwierzęta (Animalia)
Typ: Stawonogi (Arthropoda)
Podtyp: Szczękoczułkowce (Chelicerata)
Gromada: Pajęczaki (Arachnida)
Rząd: Pająki (Araneae)
Podrząd: Opisthothelae
Infrarząd: Araneomorphae
Rodzina: Krzyżakowate (Araneidae)
Rodzaj: Argiope
Gatunek: Argiope bruennichi

* Nieprawdą jest, że tygrzyk paskowany znajduje się pod ochroną. Jeszcze do niedawna był objęty ochroną gatunkową - przez długi czas nie zdejmowano go z listy zagrożonych gatunków, nawet gdy stał się gatunkiem pospolitym. Obawiano się, że ze względu na swe piękne ubarwienie zostanie wyłapany przez hodowców a tym samym jego populacja przetrzebi się.

* Jeszcze 200 lat temu, pająk ten występował jedynie w rejonach basenu Morza Śródziemnego. Stopniowo zaczął się jednak rozprzestrzeniać na północ, by w drugiej połowie XIX wieku dotrzeć do naszego kraju. Jak trafił do Polski? Można powiedzieć, że go dosłownie przywiało. Młode osobniki podróżują bowiem unosząc się na pojedynczych nitkach pajęczyny, wysnuwanej z tylnej części odwłoka. Są w stanie przemieścić się na bardzo duże odległości właśnie dzięki prądom powietrznym. Prawdopodobne jest również bierne przenoszenie kokonów przez wezbrane wiosną rzeki, których prąd porywa całe kępy traw.

* Samice tygrzyka osiągają wymiary do 2,5 cm - przy nich samce nie wyglądają już tak okazale, bo dorastają do zaledwie 5,5 mm. Bardzo często zdarza się, że samica bierze takiego mikrego zalotnika za... posiłek i go po prostu zjada.

* Głowotułów samicy pokryty jest gęstym srebrzystym włosem, a na jaskrawożółtym odwłoku posiada czarne poprzeczne prążki. Ten paskowany wzór upodabnia ją nieco do osy. Samiec nie dość, że niepozorny  jeśli chodzi o wielkość, to również jest mniej atrakcyjny wizualnie. Jego srebrzystoszary odwłok urozmaica jedynie szara podłużna łata na środku i ciemniejsze kropki po bokach. Młode tygrzyki są srebrzystoszarego koloru bez czarnych pasów na odwłoku. 

* Okres godowy te pająki przechodzą pod koniec lata. Malutkie samce wysyłają sygnały – szarpnięcia nici, ostrożnie zbliżając się do samicy. Ta, jeśli jest gotowa do kopulacji, pozwala mu wśliznąć się pod odwłok. Na ogół... zjada samca po kopulacji, czasami nawet w czasie jej trwania, zaś jego członek pozostaje w narządzie rozrodczym samicy! Można powiedzieć, że poprzez kanibalizm seksualny, samiec poświęca w ten sposób swe życie, aby dostarczyć samicy dodatkowej energii potrzebnej jej, by stworzyć kokon i złożyć jajeczka.

* Jesienią samica buduje od jednego do kilku kokonów,w których składa do 400 jaj, po czym osobniki dojrzałe giną - czyli proces ten dokładnie nastąpił w przypadku Achaji o czym pisałem wyżej.

* Po miesiącu od złożenia przez samicę jaj wylęgają się młode tygrzyki, które pozostają w oprzędzie kokonu aż do końca zimy. Na początku maja małymi grupami w ciągu kilku dni opuszczają one kokon. Jeżeli warunki pogodowe są sprzyjające, każdy z nich przygotowuje się do rozprzestrzenienia, dokonując lotu na pojedynczych nitkach pajęczyny, unosząc się na wietrze i docierając do nowych terenów. Maleństwa zwykle odbywają swój pierwszy lot już do godziny od opuszczenia kokonu. Jednak, gdy warunki pogodowe nie pozwalają na start, grupa pająków buduje jedną wspólną sieć, czekając na poprawę pogody. Indywidualną sieć budują dopiero po odbyciu pierwszego lotu.

* Tygrzyk paskowany występuje najczęściej na ciepłych, mocno nasłonecznionych, głównie pokrytych wysoką trawą łąkach, zarówno suchych, jak i wilgotnych łąkach, nieużytkach, nad brzegami zbiorników wodnych, a nawet w ogrodach, krzewach owocowych i  zbożu. Jak widać, ten pochodzący z południa Europy pająk odnalazł w naszym klimacie mnóstwo miejsc do bytowania.

* Zwykle można go spotkać w dość dużym, jak na pająki, zagęszczeniu - przeciętnie 3 osobniki na 1 m2. Jest to ciekawostka, gdyż większość pająków to zwierzęta prowadzące samotny tryb życia, wręcz nie tolerujące towarzystwa innych przedstawicieli swojego gatunku.

* Pajęczyna tygrzyka paskowanego jest duża, kolista, gęsto upleciona w płaszczyźnie pionowej, z charakterystycznym zygzakowatym szwem wzmacniającym (stabilimentum). Najczęściej są to dwa zygzaki (górny i dolny). Starsze osobniki konstruują tylko dolny zygzak, a czasami rezygnują z obu. Młode zaś częściej tkają okrągły, centralnie położony wzór. Zygzaki pełnią funkcję wzmacniającą sieć. Jest to związane z pożywieniem tygrzyka. Jest on bardzo wybredny, gdyż poluje tylko na owady z rzędu prostoskrzydłych i ważek, które charakteryzują się stosunkowo dużymi rozmiarami. Sieć łowna rozpinana jest najczęściej w niższych partiach roślinności, na wysokości około 30 cm nad ziemią.

* Tygrzyk paskowany z upolowanymi ofiarami postępuje inaczej niż inne krzyżaki. Najpierw zarzuca on na owada lepką pajęczynę, a następnie, gdy ofiara jest już unieruchomiona, kąsa ją i dokładniej omotuje. Dotyczy to dużych ofiar, natomiast małe ofiary są kąsane od razu i przenoszone w centrum sieci lub inne miejsce, gdzie zostają zjedzone. Takie zachowanie ma związek z niskim efektem paraliżującym jadu tygrzyka paskowanego. Jeden owad wystarczy tygrzykowi nawet na tydzień; gdy jest głodny, wisi sam na środku sieci i czeka na ofiarę.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Mefisto eksterminator

Kocury, Baldrick i Mefisto, pojawiając się w moim życiu, zmieniły mnie i moje postrzeganie świata, uwrażliwiły na sprawy, do których miałem dystans lub nie zwracałem na nie uwagi. Choć zostałem wychowany w szacunku do przyrody, to pewnie jak każdy, mam na sumieniu wiele grzechów wobec niej i tworzących ją istot. Kładę to na karb młodości, niedojrzałości czy typowej ludzkiej ignorancji. Dziś potrafię pochylić się nad losem najdrobniejszej nawet żywej istotki, dostrzec w niej piękno i rolę jaką spełnia w skomplikowanym systemie stworzonym przez Naturę.

Owszem, są żyjątka paskudne, obleśne, straszne, groźne czy odstręczające i tak jak odpowiedziałem na pytania Kfiatka: mogę się niektórymi kreaturami brzydzić bądź po prostu nie czuć do nich sympatii, ale najbardziej przerażającą bestią pozostaje według mnie człowiek.

Nie jestem nawiedzonym ekologiem (ci krzykacze, są parodią miłości do przyrody - medialnie błyszczą, głosząc np. by ratować lasy, równocześnie drukują tysiące plakatów i ulotek, na potrzeby których... wycięto całe hektary lasu!). Istnieją żywe istoty, które bezwzględnie tępię i nie mam skrupułów, bo są nimi np. szkodniki, roznoszące choroby lub dokonujące spustoszeń w gospodarstwie domowym.

Istnieją jednak i takie, które szkody nam nie robią, a wielu tępi je, bo ich nie lubi. Do nich należą przeważnie pająki. Potrafię zrozumieć strach przed nimi, każdy w końcu ma jakąś fobię, ale jakby nie było to bardzo pożyteczne żyjątka i akurat w naszych warunkach geograficznych zupełnie nieszkodliwe. Nie trzeba ich zabijać, wystarczy wyrzucić za okno, niech szukają innego domu...

Mówię tu o pająkach domowych. Nie mam na myśli hodowlanych ptaszników czy innych włochatych bestii, w których upodobanie znajduje mój brat (Zapraszam na jego biologicznego bloga: LifeScience Corner). Pająki domowe nie przeszkadzają mi, mam do nich szacunek i potrafię z nimi żyć w zgodzie (Ba! Niektórym nawet nadaję imiona). Tzn. było tak dopóki w mej przytulnej norce nie zamieszkała Lui Lu i kocur Mefisto. Lui, jak pewnie większość kobiet, pająków nie lubi, boi się ich i namawia do ich bezwzględnej eksterminacji. Pająki nie mają więc teraz łatwego życia, a moja norka stała się dla nich jakby mniej gościnna. Wprowadziłem więc pewne zasady. Gdy widzę pająka w domu, to zawieramy układ "żyj i pozwól innym żyć - dopóki nie dostrzeże cię Lui Lu albo Mefisto, jesteś bezpieczny". Chyba, że...

1. Zdarzają się upierdliwe egzemplarze, które zamiast spokojnie wić sobie pajęczynę w jakimś zakamarku, ładują się w nocy do łóżka, przyprawiając Lui Lu o zawał serca - w świetle nocnej lampki zwykły pająk potrafi rzucić na ścianę cień, w którym jawi się jako potężne, pełzające monstrum. Na krzyki Lui "Zabij go! Zabij!" nie reaguję, lecz biorę go delikatnie na rękę i wypuszczam przez okno z sugestywną reprymendą "Widzisz głupku, jakbyś siedział grzecznie w kącie - to by nie było eksmisji".

2.  Natura rządzi się swoimi prawami - z reguły wygrywa silniejszy, sprytniejszy lub mądrzejszy. Jeśli pająka wypatrzy Mefisto zanim zdążę eksmitować go za okno, rozpoczyna się krwawa rzeź. Nie mi tu ingerować w ten wszechwieczny naturalny kodeks. Tu nawet nie chodzi o rządzę mordu, Mefisto jest w końcu najedzonym kotem domowym, ale odzywa się po prostu instynkt łowczego (choć zdarzyło się, że kocur wszamał pająka w domu a na spacerze nawet pasikonika). Czasem kończy się na jednym pacnięciu łapką, ale wtedy Mefisto jest zdegustowany, jak bokser w ringu wydaję się podjudzać "Wstawaj leszczu, pokaż co potrafisz!", czasem też sprytnemu pająkowi uda się zaszyć w jakimś kąciku i ocalić swoje życie.

Najczęstszymi gośćmi w mojej norce są kątniki domowe (Tegenaria domestica). Wbrew opisom gatunku, potrafią przybierać spore rozmiary. Gdy dorodny kątnik przemyka chyłkiem po podłodze wydaje się, że to czmycha mała myszka...


Tym razem kątnik nie miał szczęścia... Na filmiku, Mefisto rozprawiający się z pająkami, które pechowo zameldowały się w umywalce i w wannie...


Mefisto poluje też na muchy, te jednak mają tą przewagę, że potrafią latać...


W służbie sztuki...

Założyliśmy z Mefisto spółkę, nazwijmy to projektem artystycznym... Upolowane przez niego pająki i muchy stają się "dziełami sztuki". Przygotowuję grafikę, na którą nanoszę (przyklejam) truchełka poległych w boju pająków i much...

Muchy w Twierdzy Przemyśl...

Scenka rodzajowa z życia muszych obrońców Fortu I "Salis Soglio" - fort artyleryjski z czasu pierwszej wojny światowej:


 Obrona Przemyśla przed monstrualnym pająkiem księcia Rakoczego...

W 1657 roku książę Rakoczy z Siedmiogrodu wraz z Tatarami oblegał Przemyśl. Kiedy wydawało się, że nic nie uchroni miasta przed zagładą, franciszkanie przeszli ulicami, niosąc w procesji relikwie św. Wincentego. Wystawili je później w jednej z bram miasta, zwanej Wodną, i razem z mieszkańcami żarliwie modlili się o ocalenie. Ku zaskoczeniu i ogromnej radości obrońców, najeźdźcy odstąpili od oblężenia.


A tak nasz projekt prezentuje się w ramkach i na ścianie...


Tak... wiem... jestem porąbany...

Ogłoszenia parafialne:

1.Candy od Lucyfera:

Na blogu "Maskotka i pieska" jest do wygrania niepowtarzalny, ręcznie tzn.łapką malowany przez samego Lucyfera, koci zegar oraz czarny koci kubek malowany przez anonimowego kota ;)


Cudne to prawda? O tym jak wygrać taki zestaw poczytajcie tutaj: http://maskotkaipieska.blogspot.com/2012/11/candy-od-lucyfera.html

PS Pragnę donieść, że Lucyferek zyskał brata. Jest nim znany już Wam Szuwarek, czyli Wielkouche Wodne Znalezisko z bloga Ani z Wrocławia "Za moimi drzwiami". Jego historię poznacie tutaj: Szuwarek>>> - to jeszcze wpis z domu tymczasowego, a tutaj macie jego pierwsze chwile w nowym: Nowy lokator>>>.  Powodzenia i szczęśliwości w nowym domu Szuwarku!

2. Chcecie dostać z liścia?

Amyszka z bloga "Kotyszki" tworzy sympatyczne skrapki. Wpadły mi w oko szczególnie te dedykowate Jej kotom "kocie liście": 


Rzuciłem więc pomysł, że można byłoby zrobić cały kopczyk kocich liści, na których uwiecznione byłyby futrzaki z zaprzyjaźnionych blogów. Amyszka podchwyciła myśl i zaprasza do nadsyłania zdjęć Waszych kotów. To będzie najpiękniejszy jesienny kopczyk liści jaki można sobie wyobrazić. Szczegóły tutaj>>>

3. Paszczowisko.

Przypominam o trwającym konkursie w Klubie Kota Jasna 8.


Nasza Tawerna została Honorowym Patronem Konkursu. A na czym to polega? Wysyłajcie zdjęcia z najdziwniejszą, najśmieszniejszą, najciekawszą miną swego kota, a możecie wygrać fajne nagrody (od nas np. dostaniecie płytę z filmem dvd "Cat Woman"). Regulamin i listę nagród znajdziecie tutaj>>>.
Obserwujcie blog Krysi z Klubu Kota Jasna 8, bo nawet jak Wam się teraz nie poszczęści, to możecie spróbować w następnych Jej konkursach (co miesiąc inny konkurs!!!)


piątek, 15 czerwca 2012

Kocie ustawki

Lubię oglądać kocie walki. Nie oburzajcie się. Wcale nie z pobudek sadystycznych, bo walka i rywalizacja między kotami, to zupełnie naturalna rzecz. Wydawało by się, że to jedynie brutalna kotłowanina z fruwającymi wszędzie kłakami okraszona piekielnymi wrzaskami. Dla mnie kot w ruchu i podczas walki to piękna rzecz. Pełne gracji rytuały, wymowna postawa ciała, ostrzeżenia i zaczepki, sugestywne dźwięki, wreszcie atak, zapasy, ruchy, kombinacja ciosów i technik, których nie powstydziliby się mistrzowie wschodnich sztuk walki, a na koniec pełne godności uznanie zwycięstwa przeciwnika ale i miłosierny szacunek dla pokonanego. Pasjonujące i piękne widowisko.

Capo di tutti capi, czyli o kociej hierarchii słów kilka:

Choć najczęściej koty chadzają własnymi drogami, nie szukając (w przeciwieństwie do niektórych ludzi) powodów do sprzeczek oraz unikając jeśli to możliwe konfliktów,  to są zwierzętami terytorialnymi, mają wyznaczone swoje "strefy wpływów" i będą zaciekle bronić swojego rewiru, gdy pojawi się na nim jakiś nieproszony gość.

Obiegowa opinia mówi, że koty są nietowarzyskimi samotnikami. Nie jest to prawdą. Owszem, są wielkimi indywidualistami i zwierzętami samodzielnymi, lecz w naturze (czy obecnie raczej na ulicy) tworzą kocie społeczności zamieszkujące dany obszar (np. jakieś osiedle). Coś na kształt klanu czy nawet kociego gangu o precyzyjnie określonej hierarchii, rytuałach i zasadach. Członkowie takiego klanu znają się nawzajem i tolerują, ale i też muszą liczyć się z respektowaniem wyznaczonego im miejsca w hierarchii gangu. To właśnie nieprzestrzeganie zasad prowadzi do konfliktu. Jego początkiem może być pojawienie się obcego kota na terytorium klanu - taki "niezrzeszony" przybysz musi liczyć się ze stoczeniem kilku bójek, zanim zostanie zaakceptowany i zostanie mu wyznaczone miejsce w tej społeczności, lub zostanie zdecydowanie przegnany. Tu liczy się prawo silniejszego i "szacun" - to największy zabijaka w okolicy staje się "capo di tutti capi", jak Krzysio Jerzyna ze Szczecina "Szef wszystkich szefów". Bywa jednak, że jakiś młody, ambitny i silny kocur, dezorganizuje tą hierarchię i po walce z lokalnym kocim bossem przejmuje władzę. Ale zdarza się to stosunkowo rzadko, gdyż "mafijna" struktura kociej społeczności jest bardzo sztywna.

Co ciekawe, choć tu zdecydowanie dominuje kult męskości, to w przeciwieństwie do innych zwierzęcych społeczności, wysoka pozycja kocura, nie zawsze gwarantuje mu... powodzenie u kocich lafirynd. Co więcej, kotki często wybierają partnerów z "nizin" społecznych (ach, przygoda, przygoda) a koci boss wcale nie jest otoczony haremem. Ale jeśli chodzi o społeczność jako całość to i tak największym autorytetem cieszy się nie "grajek marcowy", ale kocur kontrolujący największe terytorium. Zaznaczyć tu trzeba, że kot, który utracił swą męskość poprzez zabieg kastracji ląduje jednak na samym dnie drabiny społecznej. Może dlatego właśnie, świadomy spadku testosteronu we krwi a co za tym idzie kociego prestiżu, wykastrowany Mefisto, wyładowuje spowodowaną tym frustrację na wszystkich napotkanych psach, które bez względu na wielkość i groźny wygląd zawsze ofuka, syczy, parska i potraktuje pazurkami po nosie.


Before the Storm, czyli zejdź mi z drogi, bo pożałujesz...


Koty z własnego gangu rozpoznają się głównie poprzez zapach. Wzajemne obwąchiwanie głowy i podogonia (gdzie mieszczą się gruczoły zapachowe) to tak jakby wymiana uścisków dłoni czy wizytówek z danymi personalnymi. Kiedy wyższy rangą kot staje przed kotem niższym w hierarchii, będzie wpatrywał się w niego i dążył do konfrontacji twarzą w twarz. Nie zawsze musi jednak dojść do bójki. Kiedy kot chce pokazać, że nie chce doprowadzić do sprzeczki, obchodzi drugiego kota powolnym krokiem naokoło, często unikając nawet patrzenia na niego.

Kot agresor. Mowa ciała ma zmusić przeciwnika do odwrotu: pozycja wyrażająca gotowość do ataku (jakby szykowanie się do skoku czy też wybicia tylnymi łapkami do przodu), futro wygładzone, ogon opuszczony blisko ciała, machający na boki tam i spowrotem, uszy postawione i skierowane do tyłu, nastroszone wąsy, wzrok wlepiony w przeciwnika a źrenice zwężone w szparki, wargi wywinięte w grymasie złości, pyszczek szeroko otwarty wydający  głównie przeciągłe i głuche warczenie.

Kot w pozycji obronnej. Mowa ciała pokazuje, że w razie czego stawi opór przeciwnikowi: grzbiet wygięty, ogon nastroszony, futro zjeżone (aby pokazać, że jest większy niż w rzeczywistości), ciało ustawione bokiem do przeciwnika, uszy przypłaszczone, źrenice powiększone, wąsy nastroszone, pyszczek otwarty, zęby wyszczerzone, wydaje syczące i parskające dźwięki jako ostrzeżenie, że w przypadku próby ewentualnego ataku będzie się bronił.

Kot uległy. Mowa ciała wyraża poddanie: poza skulona, futro przylegające do ciała, źrenice powiększone, ogon uderza rytmicznie o ziemię, wąsy przylegające do pyszczka, uszy przypłaszczone, pyszczek może być otwarty ale bez wydawania żadnego dźwięku lub półotwarty, gdy wydaje sygnał zagrożenia, przednie łapy wsunięte pod siebie i przyciśnięte do ciała. Mimo tego, może wyciągnąć bardzo szybko spod siebie uzbrojone w pazury łapy, jednak stara się tego uniknąć, poprzez sygnalizowanie swej uległości/poddaństwa.



Fight!!!


Kocie walki przeważnie składają się na takie fazy:

* Początkowo dwaj przeciwnicy prowadzą wojnę psychologiczną, mającą na celu wybicie przeciwnika z pewności siebie, pomagającą zdobyć przewagę, ale i dającą czas na obranie odpowiedniej taktyki. Zaczyna się więc od utarczek słownych i pyskówek. Warczenie najczęściej na niskich tonach jest ostrzeżeniem "nie jesteś tu mile widziany, wszedłeś na moje terytorium, spadaj, bo w ryja dać mogę dać". Dochodzą dodatkowe sygnały głosowe (sapanie, prychanie, syczenie) i przeciągłe miauczenie. Przeciwnicy obchodzą się dookoła, patrzą na siebie nie spuszczając z siebie wzroku - zupełnie jak w ringu. Czasem na tym kończy się konfrontacja i nie dochodzi do walki. Przypomina mi to mistrzów sztuk walki, którzy przed wiekami, często prowadzili walki bez rozlewu krwi, ciosów czy użycia broni. Stawali na przeciw siebie, cały pojedynek rozgrywając w głowie, analizując możliwość wyprowadzenia ciosu, wariantów obrony czy reakcji przeciwnika (coś jak partia szachów rozgrywana w wyobraźni). Zdarzało się tak, że po jakimś czasie, jeden z nich po prostu kłaniał się przeciwnikowi, dziękował za wspaniałą walkę, mówił "wygrałeś" i odchodził. Fascynujące!

* Gdy żaden z kocurów nie zechce ustąpić, do tych rytuałów, odgłosów i tańców wojennych dochodzi  nastroszenie futra (przeciwnik ma przestraszyć się samą posturą drugiego), wyciągnięcie pazurów, kilka ostrzegawczych zaczepek pazurami. I wreszcie zadyma. Następuje szybki i zaskakujący skok na wroga, uderzenie pazurami, próba wbicia kłów w kark, natychmiastowy odskok i kolejne ataki pazurami i zębami. Rozpoczynają się zapasy, próby powalenia przeciwnika, kolejne ataki, przeraźliwe wrzaski i fruwające wokół kłaki z wyrwanej sierści. Przegrany po kapitulacji najczęściej szybko opuszcza miejsce walki i raczej omija je potem z daleka.

W internecie znajdziecie mnóstwo filmików z kocich walk. Moim ulubionym jest ten prezentowany poniżej. Piękna walka z rewelacyjnie podłożoną ścieżką dźwiękową. Zwróćcie uwagę na muzyczne akcenty podkreślające dynamikę akcji oraz na ciekawe zachowanie dwóch ptaków, będących obserwatorami tej walki. Wyraźnie kibicują jednemu z kotów, drugiego zaś wyprowadzając z równowagi poprzez zaczepki i dobitki (ot takie kibolskie mendy).



Opisana przez autora (Akael88) historia powstania tego filmiku tutaj>>>, a proces podkładania ścieżki dźwiękowej (ignoramusky) tutaj>>>.


poniedziałek, 14 maja 2012

Gala KSW, czyli "fighterskie" koci łapci

Mefisto jest bardzo aktywnym kotem. Daleko mu od powszechnego wizerunku kota-spaślucha, spędzającego cały boży dzień i noc na wylegiwaniu się jeno, który poza oddychaniem jeśli przejawiałby jakiekolwiek funkcje życiowe to byłyby nimi leniwe człapanie w kierunku michy z wyżerką lub kuwety. Jego niespożytej energii nie są w stanie osłabić ani codzienne i dosyć długie spacery, ani wspólne igraszki wszelakie, które codziennie urządzamy. Norka ma niemal na okrągło rozbrzmiewa odgłosami skaczących i obijających się o meble piłeczek i tupotem jego łapek. Tylko trolle na kacu dzień po imprezie potrafią głośniej tupotać w mojej głowie niż Mefisto.  Ale przyznać muszę, że uroczy ten tupot. Cwałujący Mefisto robi więcej hałasu niż kawalkada wagnerowskich Walkirii. Koniecznie musimy przysposobić jakiegoś drugiego kociego towarzysza dla Mefisto. Nie zawsze przecież mam tyle czasu i sił, by uganiać się za tym moim świrem. Tym bardziej, że dla niego istnieją tylko dwie opcje: "bawisz się ze mną lub idziemy na spacer, inaczej urządzę ci koncert przeraźliwych miauków lub dokonam desantu na twoją głowę, gdy będziesz spał".

Dziś filmik Mefisto "walczącego" z Lui Lu. To bardzo stymulująca zabawa, którą Mefisto uwielbia i może tak się "naparzać" godzinami, sam zaczepia i prowokuje do walki. Co ciekawe lubi toczyć walki tylko z Lui. Do mnie akurat w tym przypadku czuje chyba zbyt duży respekt, związany prawdopodobnie z tym, że nasza konfrontacja bywa bardziej żywiołowa i brutalna... a może dlatego, że na jego ugryzienie odpłaciłem mu "odgryzieniem się :)




wtorek, 17 kwietnia 2012

Mr Lonely

Mefisto pozdrawia Czekoladowego Joe z zaprzyjaźnionego Klubu Kota Jasna 8 i łączy się z nim w ogólnej beznadziei szarego, smutnego i ponurego poranka. Sam w czterech ścianach. Duzi w pracy. Pusto. Nudno. Za oknem pogoda rozkoszna jak poranna sraczka. Myśli czarne jak sumienie episkopatu kłębią się w głowie. Złowieszcze skrzeki gawronów za szybą podkreślają tylko ten depresyjny stan...


Tylko te durnowate psy, beztrosko ujadają na podwórku, merdają ogonami, wywalając oślinione jęzory, majstrując kupala na chodniku, cieszą się jak zwykle niewiadomo z czego, jakby zatruły się sarinem lub innym gazem bojowym. Ich nie cechuje taka wrażliwość jak nas, koty. Prawda Czekoladowy?


Na zdjęciu Czekoladowy Joe z Klubu Kota Jasna 8

Trafnie podsumowałeś Przyjacielu:

"Nikt mnie nie kocha nikt...
Śpię w kuwetce
zwinięty w kłębek
nie wiem dlaczego
nikt mnie nie kocha nikt..."*

* Tekst:
Czekoladowy Joe z Klubu Kota Jasna 8

Choć, nie do końca tak jest, że nikt nas nie kocha, ale Duzi mogą sobie zaprzeczać ile wlezie. Co z tego, że kochają, jak my i tak się czujemy, jakby jednak i oni i cały świat odwrócił się dziś do nas tyłem i puścił w naszym kierunku wielkiego, śmierdzącego Bąka Zapomnienia. Ot co!

Lonely I'm so lonely,
I have nobody,
To call my own...


I'm so lonely, I'm mr. Lonely
I have noboooody,
To call my ooooowwnnn!!!






sobota, 7 kwietnia 2012

Pavarotti...

Mefisto - głośniomiauczący zestaw multimedialny:

Model: "Meow" Pavarotti z 2010 roku
Wbudowane funkcje głosowe: playlista miauknięć różnych w trybie "repeat"
Tryb pracy:  "od zmierzchu do świtu" i "od świtu do zmierzchu".
Aktywność: całodobowa (24h/d),
Uruchamianie: automatyczne
Wyłącznik: brak
Funkcja "mute/wycisz": brak

Krótka prezentacja możliwości głosowych Mefisto, który otrzymał od nas nową ksywkę "Mefisto Pi...ny Pavarotti". Włączcie głośniki, zaproście na projekcję swoje koty... będą zachwycone...



Dla wszystkich melomanów, miłośników kocich arii i bywalców Tawerny "Koci Pazur Baldrick'a" dedykacja od Mefisto/Luciano "Meow" Pavarottiego:



piątek, 23 marca 2012

Mefisto i zabawki

Dziś zaległa kompilacja filmików wideo z Mefisto igrającym z zabawkami różniastymi. Choć niekwestionowanymi hitami dla mego kocura są zabawki zrobione samodzielnie, ot kawałek sznurka, piłeczka, pudełko, to czasem nie mogę się oprzeć, by mu czegoś nie kupić.

Mefisto i miotełka. Sprawiała mu dużo frajdy, ale jej żywot był dosyć krótki. Z ostrymi ząbkami i pazurkami kocura nie miała żadnych szans.


Mefisto i myszki. Największa radocha to zrzucanie ich z biurka. Może dlatego, że łażenie po meblach jest niemile widziane (choć przymyka się na to oczy), więc dreszczyk emocji większy.




Mefisto i grzechotnik. Wąż początkowo budził zaciekawienie, ale szybko poszedł w odstawkę. Może to przez ten jego różowo giejowaty kolor...


cdn...

Na filmikach troszkę widać łysinki mego Mefisto - wygolone łapki i brzuszek, które są wynikiem ciągłych wizyt u weterynarza.