A może by tak takie podziękowania dla gości, prezenty lojalnościowe czy takie tam...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lawenda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lawenda. Pokaż wszystkie posty
piątek, 7 lipca 2017
sobota, 24 czerwca 2017
Patchworkowa robota
Robota patchworkowa w pełni. Powstały nowe komplety narzut z puchatymi poszewkami. Gdyby ktoś miał ochotę, obydwie chętnie znajdą swoje domy.
Etykiety:
Dla domu,
Dla dzieci,
Lawenda,
Pomysł na prezent,
Szyję
piątek, 9 grudnia 2016
Lawendzimy nieco...
Też macie takie urwanie głowy, że nie ma czasu na jedzenie, sen, przytulenie i takie tam? I że książki leżą odłogiem?
wtorek, 6 sierpnia 2013
czwartek, 18 lipca 2013
wtorek, 16 lipca 2013
poniedziałek, 15 lipca 2013
piątek, 5 lipca 2013
poniedziałek, 25 marca 2013
SP czyni podsumowania życiowe
Odkąd na Statystyczna Polkę z całym dobrodziejstwem inwentarza spłynęła czterdziecha, SP stała sie bardziej sentymentalna i skłonna do życiowych podsumowań. I to wcale nie dlatego, że się SP zabiera z tego świata, choć pewnie co poniektórym byłoby to na rękę. SP znana jest z tego, że nie idzie na rękę osobom, które jej nacisnęły w życiu na odcisk, a osoby, które w jej zejściu z tego świata upatrywałyby choć cień radości, za takie są postrzegane. Nic więc z tego, nie ma co przedwcześnie zacierać rąk. SP rozgościła się i umeblowała w życiu, i zamierza bronić swojej posesji przez kolejne 40 lat.
Ale wracając do podsumowań, dziś natchnęło SP w wannie na rozmyślania nad tym, czy dużo jest w życiu takich rzeczy, których straty powinna żałować.
I do jakich wniosków dochodzi ona pośród ciepłej kąpieli? Ano takich, że żałuje raczej osób niż rzeczy. A w odniesieniu do tych osób, nie żałuje ich samych, że się na przykład w jej życiu pojawiły, a tego jedynie, że im zawierzyła, choć na to nie zasługiwali lub też że im wybaczała w nieskończoność, z powodów jak wyżej. Przecież z SP nie jest żadna Matka Teresa, żeby tak na każdym kroku i wbrew rozsądkowi oraz wszelkim statystykom wybaczać i wybaczać. Nie rymuje się ona z Matką Teresą ani aparycją (na szczęście), ani tym bardziej charakterem (niestety).
A co do rzeczy? Czy są takie, których SP żałuje?
Wiele w jej życiu pojawiło się przedmiotów, z którymi musiała się rozstać. Lecz rzeczy to tylko rzeczy, nie ma co się nad nimi roztkliwiać - tłumaczy sobie, zostawiając w starym domu ulubione pamiątki, z trudem zdobyte przedmioty kolekcjonerskie i wyproszone u znajomych, członków dalszej i bliższej rodziny oraz przypadkowych osób trzecich nietuzinkowe elementy wyposażenia.
Rzeczy to tylko rzeczy - uspokaja się SP, gdy siedząc na kanapie w pokoju, słyszy, że jej ukochany syn zbił w kuchni jej ukochany wazon, który, aby sobie kupić, musiała zrezygnować z obiadu.
Najtrudniej jej pomyśleć tak lekko i niefrasobliwie o lawendzie, której uprawy wraz ze zmianą adresu i warunków bytowania musiała zaniechać. Nie miał jej kto więcej pomagać, a i ciągłe dojazdy na plantację sprawiały coraz więcej kłopotu. Gorzka to byla dla niej decyzja. Chyba najbardziej gorzkie ze wszystkich jej rozstań z rzeczami. Ze łzami w sercu (bo przecież nie w oczach) karczowała więc SP wieloletnie krzaki, czując, że każdy wyrywany właśnie krzew to spory kawałek jej serca. Wiele, bardzo wiele kawałków serca wdeptala SP pomiędzy grudy ziemi w te pogodne październikowe popołudnia. To już nie wróci. Do dziś nie umyła jeszcze tych butów, bo jej szkoda tego błota.
Nie byłaby SP jednak sobą, gdyby roztkliwiała się nad tym tematem zbyt długo. Dumnie podnosi głowę i ociera łzy małym palcem. A gdy już przepędzi tę chmurę, która jej w chwili slabości przyniesie myśl o stracie - czarną jak smoła, znajdzie sobie SP antidotum - małą namiastkę dawnej pasji, którą da się zasadzić na małym areale na trzecim piętrze starej kamienicy.
Ta namiastką jest kolor lawendy. Ubolewa SP, że jej sympatii dla lawendowego aromatu nie podzielają wszyscy. Wielu ludziom kojarzy się ze złym czasem, kiedy to w sklepach można było nabyć jedynie ocet, herbatę popularną i lawendowe mydło. Innym zaś kojarzy się z napadami migreny. Jest to więc w Polsce aromat biedy albo bólu.
A kolor? Wraca do łask - okazuje się. Po latach zapomnienia wkracza do mieszkalnych przestrzeni.
I cieszy się SP jak dziecko, bo kolor ten uwielbia od lat i ma z nim same miłe skojarzenia.
Ale wracając do podsumowań, dziś natchnęło SP w wannie na rozmyślania nad tym, czy dużo jest w życiu takich rzeczy, których straty powinna żałować.
I do jakich wniosków dochodzi ona pośród ciepłej kąpieli? Ano takich, że żałuje raczej osób niż rzeczy. A w odniesieniu do tych osób, nie żałuje ich samych, że się na przykład w jej życiu pojawiły, a tego jedynie, że im zawierzyła, choć na to nie zasługiwali lub też że im wybaczała w nieskończoność, z powodów jak wyżej. Przecież z SP nie jest żadna Matka Teresa, żeby tak na każdym kroku i wbrew rozsądkowi oraz wszelkim statystykom wybaczać i wybaczać. Nie rymuje się ona z Matką Teresą ani aparycją (na szczęście), ani tym bardziej charakterem (niestety).
A co do rzeczy? Czy są takie, których SP żałuje?
Wiele w jej życiu pojawiło się przedmiotów, z którymi musiała się rozstać. Lecz rzeczy to tylko rzeczy, nie ma co się nad nimi roztkliwiać - tłumaczy sobie, zostawiając w starym domu ulubione pamiątki, z trudem zdobyte przedmioty kolekcjonerskie i wyproszone u znajomych, członków dalszej i bliższej rodziny oraz przypadkowych osób trzecich nietuzinkowe elementy wyposażenia.
Rzeczy to tylko rzeczy - uspokaja się SP, gdy siedząc na kanapie w pokoju, słyszy, że jej ukochany syn zbił w kuchni jej ukochany wazon, który, aby sobie kupić, musiała zrezygnować z obiadu.
Najtrudniej jej pomyśleć tak lekko i niefrasobliwie o lawendzie, której uprawy wraz ze zmianą adresu i warunków bytowania musiała zaniechać. Nie miał jej kto więcej pomagać, a i ciągłe dojazdy na plantację sprawiały coraz więcej kłopotu. Gorzka to byla dla niej decyzja. Chyba najbardziej gorzkie ze wszystkich jej rozstań z rzeczami. Ze łzami w sercu (bo przecież nie w oczach) karczowała więc SP wieloletnie krzaki, czując, że każdy wyrywany właśnie krzew to spory kawałek jej serca. Wiele, bardzo wiele kawałków serca wdeptala SP pomiędzy grudy ziemi w te pogodne październikowe popołudnia. To już nie wróci. Do dziś nie umyła jeszcze tych butów, bo jej szkoda tego błota.
Nie byłaby SP jednak sobą, gdyby roztkliwiała się nad tym tematem zbyt długo. Dumnie podnosi głowę i ociera łzy małym palcem. A gdy już przepędzi tę chmurę, która jej w chwili slabości przyniesie myśl o stracie - czarną jak smoła, znajdzie sobie SP antidotum - małą namiastkę dawnej pasji, którą da się zasadzić na małym areale na trzecim piętrze starej kamienicy.
Ta namiastką jest kolor lawendy. Ubolewa SP, że jej sympatii dla lawendowego aromatu nie podzielają wszyscy. Wielu ludziom kojarzy się ze złym czasem, kiedy to w sklepach można było nabyć jedynie ocet, herbatę popularną i lawendowe mydło. Innym zaś kojarzy się z napadami migreny. Jest to więc w Polsce aromat biedy albo bólu.
A kolor? Wraca do łask - okazuje się. Po latach zapomnienia wkracza do mieszkalnych przestrzeni.
I cieszy się SP jak dziecko, bo kolor ten uwielbia od lat i ma z nim same miłe skojarzenia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)