Kolejna moja "nauka" z warsztatów w Plasy z 2013 roku.
Zrobiłam z tego obrusik. Po raz pierwszy pikowałam bez ociepliny, nawet cieniusieńkiej. Czeszki nie używały do obrusów i serwet żadnych wkładów, mało też pikowały. Ja jednak nie mogłam w ogóle nie pikować i nic nie dać w środek! Dałam więc jeszcze jedną warstwę samej tkaniny bawełnianej i popikowałam po szwach. Teraz jestem usatysfakcjonowana.
I z góry przepraszam za dobór kolorów. Po kilku dniach maratonu szyciowego miałam już straszną sieczkę w głowie i w ogóle nie zwróciłam uwagi na kolory. Złapałam pierwsze co mi pod rękę podeszło... A że sporo się napracowłam przy tej technice, to i "wyrzucić" szkoda. ;-) Trochę mi zgrzyta. Ale może się przyzwyczaję?
Pozdrawiam serdecznie!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PLASY'2013. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PLASY'2013. Pokaż wszystkie posty
sobota, 29 marca 2014
niedziela, 9 marca 2014
Kolejne z Plasy
Tym razem była to nauka szycia po łukach. Po czesku bardzo ładnie nazywało się to "křivky". :-)
Uszyłam z tych próbek poduchę.
Wszystkie tkaniny tutaj użyte, oprócz jednolitego turkusowego, pochodzą z bellusa - kupione na warsztatach, na miejscu.
Uszyłam z tych próbek poduchę.
Wszystkie tkaniny tutaj użyte, oprócz jednolitego turkusowego, pochodzą z bellusa - kupione na warsztatach, na miejscu.
czwartek, 13 lutego 2014
Pomału
I ja też postanowiłam w końcu POMAŁU zacząć wykańczać ufoki...
Na razie tylko jedna podusia zaczęta jeszcze w Plasy. Technika: bubliny. ;-) Tak nazywa się po czesku. U nas raczej chyba stosuje się nazwę "pawie oczka". A jak u zachodnich quilterek się to nazywa, nie mam pojęcia..
Fioletowa bawełna (naszej produkcji) strasznie się gniecie i nie mogłam do zdjęć jej ładnie wyprasować... W użytkowaniu jakoś to jeszcze wygląda, ale na zdjęciach efekt jest fatalny!
Na razie tylko jedna podusia zaczęta jeszcze w Plasy. Technika: bubliny. ;-) Tak nazywa się po czesku. U nas raczej chyba stosuje się nazwę "pawie oczka". A jak u zachodnich quilterek się to nazywa, nie mam pojęcia..
I jeszcze jedna poducha. Na kursie filcowania, jeszcze w grudniu, postanowiłyśmy troszkę zaszaleć i pobawić się różnymi formami. Przyniosłam maszynę do szycia i kilka pomocnych rzeczy.
Ja zaszalałam tak. Najpierw zrobiłam na mokro prefilc z wykorzystaniem wełenek, nitek i oczywiście czesanki w różnych odcieniach. A potem rachu-ciachu i wyszło coś. A że nie przygotowałam się dobrze do samego końca, to naszyłam te cosie na ... dzianinę swetrową! Stąd takie dziwactwo wyszło.
A potem już w domu, na spokojnie, zaimprowizowałam z tego poduchę. Jest, jaka jest. Ale bardzo przydaje się na fotelach przed telewizorem!
wtorek, 9 lipca 2013
Plasy 2013
Wielkie święto patchworkarek.
Każdy, kto był na takich warsztatach wie, co się tam działo!
I ja tam byłam!
Dlatego szczerze przyłączam się do wszystkich zachwytów, które zostały wypowiedziane na temat takich SPOTKAŃ!
Wielki maraton szycia. Wielkie ucztowanie. Wielkie przeżycia!
Nauczyłam się tak dużo, że przez rok będę wykańczać pozaczynane rzeczy. Była miła atmosfera. Był na miejscu sklepik bellusa, było farbowanie tkanin, były kursy z różnych technik patchworku, były zajęcia kreatywne z przeróżnych materiałów! Istne szaleństwo. A oprócz tego zwiedzanie miasteczka i okolic. Szampańska zabawa, tańce między maszynami, śpiewy i wspólne szycie.
Trzeba tam po prostu być. Co rok!!!
Miasteczka pilnuje Wodniczek:
Zespół klasztorny:
W sąsiedniej wsi muzeum żywicy:
Tak położone jest całe miasteczko:
Takie pudełeczka stworzyła moja córka:
Tutaj są aktualne zdjęcia z warsztatów: http://icpw.webnode.cz/fotogalerie-2013/
Pozdrawiam gorąco! :-)
Każdy, kto był na takich warsztatach wie, co się tam działo!
I ja tam byłam!
Dlatego szczerze przyłączam się do wszystkich zachwytów, które zostały wypowiedziane na temat takich SPOTKAŃ!
Wielki maraton szycia. Wielkie ucztowanie. Wielkie przeżycia!
Nauczyłam się tak dużo, że przez rok będę wykańczać pozaczynane rzeczy. Była miła atmosfera. Był na miejscu sklepik bellusa, było farbowanie tkanin, były kursy z różnych technik patchworku, były zajęcia kreatywne z przeróżnych materiałów! Istne szaleństwo. A oprócz tego zwiedzanie miasteczka i okolic. Szampańska zabawa, tańce między maszynami, śpiewy i wspólne szycie.
Trzeba tam po prostu być. Co rok!!!
Miasteczka pilnuje Wodniczek:
Zespół klasztorny:
Inspiracja patchworkowa z samego klasztoru:
W sąsiedniej wsi muzeum żywicy:
Takie pudełeczka stworzyła moja córka:
A tak wyglądało nasze pole walki:
I część moich niedokończonych a nauczonych rzeczy:
Tutaj jest więcej informacji o miasteczku:
A tutaj strona o warsztatach (mam nadzieję, że niedługo zostanie uzupełniona o nowe zdjęcia):
Tutaj są aktualne zdjęcia z warsztatów: http://icpw.webnode.cz/fotogalerie-2013/
Pozdrawiam gorąco! :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)