Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kocie porady. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kocie porady. Pokaż wszystkie posty

piątek, 17 lutego 2017

o żwirku słów kilka

Nie jestem zwolenniczką testowania żwirków i nie wprowadzam zmian Witkowi. Uważam, że skoro mam żwirek z którego jestem zadowolona i z którego zadowolony jest kot, to po co kombinować? Zwłaszcza, że niektóre koty bardzo źle znoszą zmiany w kuwecie i mogą reagować silnym stresem na wszelkie próby wprowadzenia innego żwirku. Ale powiem Wam, że jedną małą zmianę wprowadziłam w ramach walki z roznoszącym się żwirkiem.

Przy dwóch pierwszych kotach stosowaliśmy najzwyklejszy żwirek chyba Benek, który robił się lekkim błotem w trakcie stosowania przez kota. Zmieniliśmy na żwirek silikonowy, który był u nas krótko, ponieważ Pchełka zaczęła go najzwyczajniej w świecie chrupać!!! Wtedy wprowadziliśmy żwirek ekologiczny i już stosujemy od kilku lat ;)

Cat's Best EcoPlus
żwirek zbrylający

Jak to opisuje producent, żwirek jest wydajniejszy od innych, ponieważ wilgoć magazynowana jest  w naturalnych roślinnych systemach zbiorczych.

zdjęcie pochodzi ze strony zooplus.pl



Dużym plusem tego żwirku jest to, że można wyrzucać go do toalety. Jest to bardzo wygodne. Chociaż jak sprzątam całą kuwetę, to większa ilość trafia do śmieci, żeby nie zapychać rur ;) Zatrzymuje zapachy i to faktycznie potwierdzam. Oczywiście trzeba brudny żwirek systematycznie usuwać. Witek ma dwie kuwety i już tak sobie sam to ustalił, że do jednej częściej sika (odkryta), do drugiej robi kupale (zakryta). Wiadomo, że kupsko wyrzuca się natychmiastowo, ale pozostawione siki nie śmierdzą, nie parują i nie czuć ich w ogóle. Jedyne do czego mogę się przyczepić to obietnica, że nie roznosi się po mieszkaniu. Niestety takich cudów nie ma :) Żwirek roznosi się niemiłosiernie... Generalnie jest wszędzie! Żwirek ten jest dosyć drobny, idealnie roznosi się na kocich łapkach. Oczywiście najwięcej jest go w okolicy kuwety, ale znajdziemy go w całym mieszkaniu, w łóżku, na stole, ja często mam w butach ;) Ze żwirkiem jest jak z sierścią...trzeba to zaakceptować. 





Postanowiłam trochę ograniczyć ilość rozniesionego żwirku. Zamówiłam żwirek, którego używa moja mama czyli

Cat's Best Nature Gold

Jest to wariant dla kotów długowłosych. Kawałki żwirku są większe, dlatego nie przyczepiają się do kociej sierści.

zdjęcie pochodzi ze strony zooplus.pl


Właściwości ma identyczne jak powyższy, jedynie forma jest inna. Pałeczki żwirku są wyraźnie większe, jednak w opakowaniu znajdziemy i bardzo drobne, więc ten żwirek także się nosi, na pewno mniej niż poprzednik, ale jeżeli ktoś oczekuje, że nagle przestanie widywać koci żwirek wszędzie, to się rozczaruje ;)


Jeżeli masz kota, to masz sierść i masz żwirek. Lepiej do tego przywyknąć ;) Chociaż wiadomo, że skoro można ten proces troszkę ograniczyć, to czemu nie.


Żwirek nie należy do tych najtańszych, ale jest bardzo wydajny. Ja zamawiam razem z mamą od razu dwa największe opakowania, co wychodzi najbardziej korzystnie cenowo ;) 20 litrów żwirku (10 kg) starcza nam przy jednym kocie na około 3 miesiące. Zdarzało mi się w awaryjnych sytuacjach nabywać ten żwirek w osiedlowym sklepie, ale niestety ceny były kosmiczne w porównaniu do tych "zooplusowych".

Porównanie żwirków: 

           Cat's Best Nature Gold                                         Cat's Best EcoPlus

Już jakiś czas temu zakupiłam jeszcze jedną przydatną rzecz w walce ze żwirkiem. Ale o tym następnym razem ;)

Nasza recenzja nie jest sponsorowana. Jest naszą indywidualną opinią na temat produktu, który kupujemy i używamy regularnie od dłuższego czasu.

środa, 30 listopada 2016

porządki czyli pranie kocich kocyków

Już od jakiegoś czasu braliśmy się za wypranie kocyków Witka, ale tak nam schodziło. Na pomoc przybyła wiadomość od przedstawiciela firmy Clovin, który zaproponował nam przetestowanie specjalnego proszku. Już nie migaliśmy się od prania, a teraz dzielimy się z Wami naszymi wrażeniami ;)


Po dokładnym "odkłaczeniu" kocyków, postanowiliśmy je wyprać. Musicie wiedzieć, że kocyków Witek posiada aż cztery! Jeden na fotelu balkonowym, drugi w budce, także na balkonie. Trzeci na krześle w pokoju oraz czwarty w transporterku. Wszystkie mocno oblegane, ale nie da się ukryć, że do najbrudniejszych należą te balkonowe kocyki. Teraz zostaną wyprane i schowane na zimę ;)

Firma Clovin posiada w swojej ofercie proszek do prania Clovin II Septon, który działa zabójczo na bakterie, grzyby, prątki, wirusy i spory. Dzięki aktywnemu tlenowi skutecznie usuwa plamy i wybiela tkaniny, ponadto proszek nie zawiera chloru i fosforanów, więc jest przyjazny dla środowiska.  Wystarczy wyprać w 65 stopniach i gotowe.



Dokładny opis proszku możecie znaleźć TUTAJ

Oprócz proszku Clovin II Septon otrzymaliśmy także proszek do prania firan, proszek do kolorów oraz proszek do bieli, a także odplamiacz, tabletki do zmywarki i woreczek do prania. 

Proszkiem podzieliłam się z moją mamą, ponieważ myślę, że jest to dobry detergent dla posiadaczy psów ;) Wiadomo, że wychodzą one na zewnątrz, a potem tarabanią się do łóżka. Oprócz bakterii zostawiają także ślady mokrych łapek! Obie z mamą jesteśmy bardzo zadowolone z proszku. Ma przyjemny zapach i dobrze usuwa plamy. Wyprałyśmy w nim także liczne pluszowe zabawki Ady, które już mocno prosiły się o kąpiel. Piorąc legowiska czy zabawki zwierząt pamiętajcie, aby nie płukać ich już dodatkowo w płynie, ponieważ futrzaki nie przepadają za tak intensywnymi perfumowanymi zapachami.

Witek oczywiście pomagał i wykazywał ogromne zainteresowanie praniem swoich kocyków. Wybrał odpowiedni program i dozował proszek.



Ale jesteś pewna, że moje kocyki będą tam bezpieczne???

  
Oprócz kocich kocyków w nowym proszku wyprałam pościel, ręczniki oraz kuchenne ściereczki. Z proszku do firan także już skorzystaliśmy i jesteśmy na tak za taką biel ;) Witek chyba też jest zadowolony z czystego kocyka


Firmie Clovin bardzo dziękujemy za możliwość przetestowania Waszych produktów. Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, że nawet branża chemiczna myśli o opiekunach zwierząt ;)

Polecamy dla zainteresownych:
www.wszystkowporzadku.com.pl
www.sklep.clovin.com.pl


sobota, 12 listopada 2016

mokra karma od Bitiba

Dzisiaj przedstawiam Wam drugą część zawartości paczki od sklepu Bitiba 

Są to karmy mokre. Witek, Tosia i Dyziu uwielbiają mokre karmy! Tosia ogólnie je mało, najbardziej lubi wylizywać sosik. Chłopaki jedzą jak leci i jedliby w ilościach przemysłowych ;) Witek początkowo był tylko na karmie suchej, ponieważ karma mokra wzbudzała u niego natychmiastowo sensacje żołądkowe. Od jakiegoś czasu sytuacja się unormowała na tyle, że wprowadziłam mu mokre jedzenie i jest dobrze. Witek dostaje puszeczki dwa-trzy razy w tygodniu. Generalnie jest to Applaws. Z ciekawością wypróbowaliśmy karmy nieznanych nam marek ;)

Feringa w saszetkach

Zobacz TUTAJ



Wybrałam mieszany zestaw 12 saszetek po 85g. Zestaw zapakowany jest w zgrabne pudełko, a w środku znajdziemy kolorowe saszetki. Szata graficzna fajna ;) Dostępne są dwa zestawy smakowe do wyboru. Cena zestawu to 34,80 co daje nam kwotę 2,90 zł za saszetkę.

Opis producenta:

Przepyszne połączenie składników wysokiej jakości, wysoka zawartość świeżego mięsa i ryb, bez zbóż. 12 saszetek po 6 wariantów smakowych w mieszanym pakiecie.

Feringa to wysokowartościowe karmy mokre, których receptura dopasowana jest do naturalnych nawyków żywieniowych kotów. Zawierają doskonałe połączenie mięs z pysznymi warzywami i aromatycznymi przyprawami oraz odpowiednią zawartość witamin i tauryny. Delikatny sposób przygotowania pozwala zachować naturalny smak i wartości odżywcze.




Skład wybranych smaków:

Drób z marchewką i mniszkiem:
w 70% z: serca drobiowe, mięso drobiowe, wątroba drobiowa, żołądki drobiowe, szyjki drobiowe, 26,9% bulion, 2% marchew, 1% minerały, 0,1% mniszek 

Cielęcina z wątróbką i ożanką:
w 70% z: serca cielęce, wątroba cielęca, mięso cielęce, płuca cielęce, 26,9% bulion, 2% marchew, 1% minerały, 0,1% ożanka  

Królik i indyk z rokitnikiem i kocimiętką:
w 50% z: serca indycze, mięso indycze, wątroba indycza, szyjki indycze, 26,9% bulion, 20% serca królicze, wątroba królicza, płuca królicze, 2% rokitnik, 1% minerały, 0,1% kocimiętka  



Karma ładnie wygląda i ładnie pachnie. W misce widoczna jest połowa porcji, która znajduje się w saszetce, a i tak Witek sam sobie podzielił to jeszcze na połowę i jadł na raty. Jadł ze smakiem, a po posiłku poszedł trawić na leżąco :D



Cosma Nature 
Mieszany zestaw próbny

Zobacz TUTAJ

  
Zestaw zawiera 6 puszek w różnych smakach po 70g każda. Cena takiego zestawu to 17,80 czyli wychodzi po 2,96 za puszkę. Można nabyć także zestawy z puszkami po 140g lub 280g.

Opis producenta:

Cosma nature to naturalna karma dla kotów ze szczególnie wysoką zawartością mięsa lub ryby - 75 %. Różnorodne warianty smakowe (w zależności od wielkości puszki) z delikatnym tuńczykiem, wyśmienitym filetem z kurczaka czy pysznym łososiem - także w połączeniu z krewetkami - zadbają o to, aby jedzenie nie było monotonne. Wszystkie składniki są zanurzone w sosie własnym.
Skład poszczególnych smaków:
Tuńczyk (karma uzupełniająca): 75% tuńczyk, 1% ryż, 24% bulion rybny 
Filet z kurczaka (karma uzupełniająca): 75% kurczak, 1% ryż, 24% bulion

Łosoś (karma uzupełniająca): 75% łosoś, 1% ryż, 24% bulion rybny

Pierś z kurczaka i tuńczyk (karma uzupełniająca): 48% pierś z kurczaka, 27,4% tuńczyk, 1,4% ryż, 23,2% bulion rybny

Pierś z kurczaka i krewetki (karma uzupełniająca): 55% pierś z kurczaka , 20% krewetki, 1% ryż, 24% bulion

Tuńczyk i krewetki (karma uzupełniająca): 55% tuńczyk, 20% krewetki, 1% ryż, 24% bulion rybny
 Zawartość puszki od razu skojarzyła mi się z Applawsem, który je Witek. Mięsko, co widać i czuć. 


Na talerzyku jest połowa porcji, zawsze taką puszeczkę dzielę Witkowi na dwa posiłki.


Nie wiem dlaczego dotychczas nie pofatygowałam się nawet, aby sprawdzić jakość i skład tych karm... Myślę, że będziemy je kupować! Cosmę Witek zjadł z wyraźnie większą ochotą i apetytem.  Po żadnej z powyższych karm nie było sensacji kuwetowych, a kot był wyraźnie pojedzony.

Sami zobaczcie jak to wygląda. Koci tester był bardzo zadowolony, mruczący i przymilający się  ;)




Sklepowi  bitiba  bardzo dziękujemy za możliwość przetestowania ich własnych marek. Myślę, że w żywieniu Witka pozostanie z nami Cosma w puszkach i któraś z karm bezzbożowych, ale o tym zadecydujemy po ich całkowitym przetestowaniu ;) Wiem, że wielu opiekunów kotów zastanawia się nad wprowadzeniem tych karm, co zaznaczyliście ostatnio w komentarzach, dlatego szczegółowe wnioski po ich sprawdzeniu zamieścimy na pewno na blogu za jakiś czas.

niedziela, 7 lutego 2016

Dyziu wyprany

Wreszcie znalazłam chwilę wolnego czasu, żeby napisać o praniu Dyzia ;)

Sam Dyziu nie był zachwycony owym pomysłem. Natomiast ja nie miałam ochoty go męczyć i stresować, ale skoro Pan Doktor zalecił kąpiel, cóż było robić.... Nabyłyśmy specjalny szampon do prania kota i przeprowadziłyśmy w zeszły weekend całą operację wraz z mamą. Niestety to ja byłam głównym oprawcą - tak wyszło. Natomiast mama była fotoreporterem, więc fajnie, że są zdjęcia z tego męczenia kota, bo w pewnym momencie wątpiłam, że wyszło cokolwiek ostrego, ponieważ mama jest słabo zaznajomiona z moim aparatem. Ufff dałyśmy radę, kot wyprany i mamy zdjęcia niczym z okładki brukowca "Fakt" (robione w pośpiechu i z ukrycia :P)


Dyziu włożony do brodzika wypełnionego wodą od razu chciał się wyrwać i uciekać. Jednak plan ten mu się nie udał, więc jedyne co mógł zrobić, to usiąść na półce w brodziku. Przynajmniej nie siedział w wodzie. I tak siedział i siedział. Był bardzo grzeczny!!! Wyobrażałam sobie, że to będzie jakaś totalna demolka z kotem w roli głównej....a tu taki spokój!!! Poddał się i po prostu siedział. Bardzo wystraszył się prysznica, więc żeby go dodatkowo nie stresować, polewałam go wodą za pomocą kubeczka. Potem namydliłam szamponem.


Dowodem na to, że pomimo okazywanego spokoju, było to doświadczenie stresujące, może być fakt, że Dyziu zrobił siku ;) Po dokładnym wymyciu kociałka, wypuściłam z brodzika wodę z mydlinami i sikami, a czystą wodą z miednicy znowu zaczęłam polewać Dyzia. Najłatwiej byłoby użyć prysznica, ale wówczas Dyziu próbował się ewakuować, więc zaniechałam tego pomysłu. Grunt to spokój i cisza....


Co za dzielny kotek!!!!  Chociaż dosyć nieszczęśliwy!


A pod drzwiami łazienki reszta futer siedziała i zastanawiała się, co też tam wyprawiają z tym biedakiem.....


A po praniu biedny Dyziu wiele godzin musiał doprowadzać futerko do ładu po swojemu....




środa, 7 października 2015

po co kotu transporter

Dzisiaj byłam u weterynarza, ale o tym następnym razem. Inna rzecz chodzi mi po głowie. Ostatnio też po obserwacjach z poczekalni naszło mnie na poważne tematy, jak to ludzie nie mają czasu na swoje zwierzaki, a jak już muszą iść z nimi do lekarza, jak to narzekają na ten fakt... Dzisiaj zaobserwowałam coś innego i chcę się tym z Wami podzielić...

Siedzi sobie, a raczej stoi w poczekalni facet. Facet z dziećmi i kotem. Dzieci małe i kot też młody. Kot jest bez smyczy i bez transporterka. Facet trzyma go na rękach. I co chwila odrywa go od swojej bluzy prawie z pleców.... i tak się męczą ON i KOT. On go odrywa, a kot za chwilę wypełza na kołnierz. W końcu facet ma już dość i przekazuje kota dziewczynce, córce. Bo dziewczynka siedzi, więc kota będzie jej wygodniej trzymać na kolanach. I faktycznie kot się trochę uspokaja, zaczyna przysypiać...do czasu aż w pobliżu nie pojawi się pies! I znowu kot wisi, tym razem dziewczynce na szyi. A ojciec spieszy z pomocą, chwytając kocie łapy niezbyt delikatnie. I przytrzymuje te łapki mocno i nerwowo, aż kot znowu się nie uspokoi....

Nie chcę nikogo krytykować, nikogo oceniać. Ale nie rozumiem czegoś takiego.... Po to właśnie są transportery, paczki czy torby. Pakujemy kota i mamy święty spokój, a kot swoje bezpieczne miejsce. Czasami widuję ludzi z kotami na smyczy, ale przeważnie są to koty typu "ostoja spokoju". Może stać przy nich kilkanaście ogromnych psów, inne koty....a one nic. Śpią przytulone do człowieka. Ale umówmy się, takich kotów jest niewiele, są przyzwyczajone do takiego podróżowania. Większość kotów jednak woli być w bezpiecznej skrzynce, gdzie mają spokój i są bezpieczne. 

Ktoś może powie, że facet dopiero co przygarnął kota i się nie przygotował. Powiem wtedy, że tym bardziej tego nie rozumiem. Obcego kota brać na rękach, kiedy nie zna się zwierzaka i nie wie, na co reaguje nerwowo i strachem. Ja wzięłam przygarniętego kota do weterynarza w szelkach tylko raz w życiu. Było to jakieś 15 lat temu. Wyszłam przed klatkę, przejechał samochód, kot się wystraszył i została mi blizna do dziś... Mam za swoje, sama chciałam.....  

Nie utrudniajmy sobie życia na siłę ;)

Przy okazji tematu o transporterach powiem, że zaopatrzyliśmy się w nowy. Teraz możemy zabierać do lekarza dwa koty jednocześnie, co też dzisiaj uczyniliśmy. Ale o tym następnym razem....

A Witek nadal przesiaduje na balkonie i od czasu do czasu wydziera mordkę, żeby go jednak wpuścić do domu...


sobota, 3 października 2015

o kupowaniu karmy słów kilka

Witek cierpliwie czeka na paczkę z Zooplusa ;) A w paczce idzie do niego 12 kg karmy!!! Już współczujemy panu kurierowi :P Na dokładkę będzie jeszcze wypasiona limuzyna ;)

Pewnie kociarze wiedzą, że taką  hurtową ilość jedzenia najbardziej opłaca się kupić. Jedyna wada jest taka, że jednorazowo trzeba wydać sporo pieniędzy. Witek, jako że miał problemy z wątrobą i żołądkiem wcina RC Sensible. 

Dla mniej doświadczonych właścicieli mruczków przedstawiam zestawienie, w którym widać, jakie koszty należy ponosić przy karmieniu futra i jak można na tym trochę oszczędzić. 

Najdrożej wychodzi kupowanie w sklepach zoologicznych w galeriach. 2 kg karmy kosztują ponad 80 zł, czyli 40 zł za kg! W naszym przypadku starcza na trochę ponad miesiąc. 

Niektóre sklepy zoologiczne sprzedają karmę na wagę. Przez prawie rok kupowałam na wagę. Cena karmy to 25zł za kg. Kupowałam przeważnie kilogram, co starczało na 12 - 14 dni. Dużym minusem takiego podejścia jest to, że trzeba pamiętać, że karma się kończy i robiąc zakupy należy zahaczyć o zoologiczny, który jak wiemy, nie zawsze jest po drodze ;) Miesięcznie wychodziło to ponad 50zł. Mniej niż przy kupowaniu paczki, ale należy wziąć pod uwagę, że nie wszystkie sklepy dobrze zabezpieczają i przechowują karmę sprzedawaną na kilogramy i nigdy nie mamy pewności czy kupujemy świeżą karmę... 

Kiedy już doszłam do wniosku, że po pierwsze wychodzi trochę dużo, a poza tym nie chce mi się ciągle biegać do zoologicznego, który w moim przypadku jest bardzo nie po drodze, zamówiłam u pana z owego sklepu wór karmy 10 kg. Zapłaciłam 195zł. Czyli wychodzi 19,50 za 1 kg. Owej karmy starczyło nam na 6 miesięcy (bez kilku dni), po drodze były 3 tygodnie wakacji, kiedy Witek spędzał czas u moich rodziców, gdzie Dyziek równo podjadał mu chrupki ;) 

Teraz zamówiłam karmę w Zooplusie. 12 kg za 185zł, więc za 1 kilogram wychodzi trochę ponad 15zł. W dodatku przy takiej kwocie dowóz jest gratis i pan kurier wtaszczy paczkę do mieszkania (pod warunkiem, że przyjedzie podczas naszej obecności, a wiemy jak to bywa z kurierami.....fakt ten pomińmy ;)) Myślę, że spokojnie jakieś 7 miesięcy mamy z głowy i co by się nie działo, przynajmniej kot z głodu nie umrze :P Jakby na to nie patrzeć, opłaca się! Tak samo robimy ze żwirkiem, który jest o wiele tańczy w sklepie internetowym, niż osiedlowym sklepie zoologicznym ;)

Kupowanie większej ilości karmy opłaca się także w przypadku, kiedy kupowana karma nie jest popularna i nie wszystkie sklepy ją oferują. Tak jest w przypadku Biomilla, którym karmieni są Dyziu i Tosia. Nie ma szans kupić jej na kilogramy, a jak już jest w sklepach zoologicznych w gotowych opakowaniach, ceny są astronomiczne. Opakowanie 0,5 kg to koszt 30zł! Paczka 1,5 kg kosztuje ponad 80zł. Umówmy się, przy karmieniu dwóch kotów, kompletnie nieopłacalne. Moja mama zamawiała worek 10kg u pana ze sklepu zoologicznego, co wynosiło w granicach 320zł. W tym przypadku cena 1 kg wyniosła 32zł. Ale okazało się, że jest możliwość zamówienia tej karmy prosto od producenta. Cena worka 10 kg wynosi 270zł. Zostaje nam akurat na żwirek :P I też przywożą gratis!

Przy kupowaniu takiej ilości chrupek, pamiętajmy, aby je dobrze zabezpieczyć. Najlepiej odsypać sobie do pojemnika taką ilość karmy, żeby starczyła na tydzień, a resztę dobrze pozapinać klipsami, żeby nie wietrzała. 

A Witek wietrzy się na balkonie, pomimo dosyć niskich temperatur, wypatrując kuriera z chrupkami....


I jeszcze jedno słowo ;) Wiadomo, że mając zwierzę(ta) musimy ponosić koszty i nie można wszystkiego przeliczać i zastanawiać się czy to się opłaca. Ale jeżeli jest możliwość zaoszczędzenia, to należy ją wykorzystać. I nie mam na myśli oszczędzania w tym sensie, żeby kupić zwierzęciu najtańszą karmę z możliwych. Sami chyba też nie chcielibyśmy ciągle jeść wyrobów seropodobnych, prawda? Chodzi o to, żeby dopasować karmę do upodobań zwierzaka, a jednocześnie do możliwości naszego portfela ;)

niedziela, 5 lipca 2015

w upały dużo pijcie

Pamiętajcie, że w upały dużo trzeba pić. Ja właśnie tak robię.


Po dużej ilości wody jestem lekko zamroczony, ale dobrze nawodniony...

 
... w razie potrzeby podtrzymuję się stolika....ale po chwili wracam do siebie.... i mogę dalej pić


Już w zeszłym roku promowałem nawadnianie organizmu

wtorek, 30 czerwca 2015

BEZPIECZNY balkon dla kota

Marzenia się spełniają. Zawsze chciałam mieć balkon ;) Ale od kiedy zamieszkaliśmy w mieszkaniu z balkonem, było wiadomo, że trzeba go zabezpieczyć, aby był miejscem bezpiecznym dla kota. Jak ktoś mi mówi, że można kota trzymać z daleka od balkonu to jakoś średnio mu wierzę. Bo jest to męczące dla kota i dla człowieka.
Witek od razu uznał, że na balkonie fajnie jest. Jak tylko szłam w stronę okna, Witek biegł przede mną. I jako pierwszy wpadał na balkon. Pozwalałam mu pobyć kilka minut, cały czas go pilnując. Umówmy się, tak się nie da żyć na dłuższą metę. Nie po to ma się balkon, żeby był ciągle zamknięty!
Wreszcie doczekaliśmy się Pana, który przyszedł i zamontował nam siatkę. Balkon typu loggia jest dosyć prosty do osiatkowania, nie wymaga żadnych skomplikowanych konstrukcji. Witek podszedł do montażu siatki sceptycznie. Jakiś obcy panoszył się na jego balkonie, robił dużo hałasu, a w domu zostawił ubranie pachnące innymi kotami (dodajmy siedmioma kotami, było co wąchać ;)).
Do montażu siatki balkonowej skorzystaliśmy z usług Koty to nieloty - stawiamy na siatkę
Po wyjściu Pana montażysty, rozpoczęliśmy wielkie sprzątanie. Balkon wreszcie miał przestać być graciarnią ;) Witek ochoczo pomagał. Jaka frajda zostawić ślady mokrych łapeczek.....

Trzeba się jeszcze wytarzać na mokrym betonie


Potem cały dzień drzwi balkonowe były otwarte..... a kot siedział w mieszkaniu! Zawsze był pierwszy do wyjścia, a tu nagle, kiedy można bezkarnie wychodzić, kotu wydaje się to mocno podejrzane. Bo do tej pory wyganiali, a teraz nikt nie krzyczy, nikt nie pilnuje.... Podejrzana sprawa. A może to sposób na pozbycie się kota??? Lepiej siedzieć w pokoju....

Na drugi dzień Witek już częściej zaglądał na balkon. Żeby trochę się oswoił, wystawiłam mu drapak, jako punkt obserwacyjny. Jednak widać po Witku, że czuł się nieswojo. Tak siedział i się zastanawiał, co na dłuższą metę można robić na takim balkonie....

Pod koniec dnia już sam sobie organizował czas. Trzeba było wszędzie zaglądnąć, wszystko obniuchać. Może akurat w konewce będzie coś ciekawego.....

Nawet rower, stacjonujący na balkonie, nie przeszkadza Witkowi w obserwacjach.


Po trzech dniach, Witek docenił balkon! Większość soboty i niedzieli spędził na zewnątrz, obserwując przelatujące ptaki i samoloty (Małopolski Piknik Lotniczy dostarczył mu atrakcji i hałasu).

W tygodniu Witek niestety nie będzie aż tyle czasu spędzał na balkonie. Mimo, że siatka jest dostosowana dla kota, nie powinien on siedzieć na balkonie bez kontroli. Więc wychodzenie do pracy i zostawianie kotu dostępu do balkonu na wiele godzin bez nadzoru nie jest dobrym pomysłem. Pamiętajmy o tym! Kot nie wypadnie, ale z nudów może zacząć wymyślać, próbować przegryzać siatkę, a nawet zaplątać łapkę w siatkę.

Pańcia-Babcia zmartwiła się, że Witek siedzi dupeczką na betonie i do czasu, aż nie wymyślimy czegoś na posadzkę, podarowała mu dywanik :D
Moja mama ubawiła mnie bardzo tym dywanikiem, ale trafiła w gust Witka!!!  Kocia dupka siedzi teraz wygodnie na mięciutkim chodniczku i obserwuje osiedlowe życie.



Taki szczęśliwy kotek jestem!




sobota, 27 czerwca 2015

test karmy i smakołyków od Maxi Zoo

Od Maxi Zoo dostaliśmy różne rodzaje karmy i smakołyków. To dobra okazja, żeby spróbować czegoś innego. Do zmiany karmy podchodzę ostrożnie i z dystansem. Po pierwsze koty jedzą od lat to samo jedzenie i jest dobrze, więc po co wprowadzać im zamieszanie. Po drugie, Witek ma problemy z wątrobą i od jakiegoś czasu jest na specjalnej diecie, dzięki czemu dobrze się czuje i nie ma zaburzeń żołądkowych i sensacji. Ale nie ukrywam, że marzy mi się przestawić koty na karmę bezzbożową. Podjęłam jedną próbę z karmą Applaws, ale koty odmówiły współpracy i spożywania owej karmy. Wiadomo jak jest z kotami....
Teraz przedstawimy Wam, jak przebiegała degustacja karmy wraz z opisem przysmaków.


SUCHA KARMA Real Nature Wilderness
Drób z jagnięciną

Karma ta jest wzorowana na pokarmie żbika europejskiego i umożliwia odżywianie zwierzęcia w sposób odpowiadający potrzebom gatunku. Receptura zawiera 70% najwyższej jakości drobiu, dzika i jagnięciny, 30% owoców, warzyw i ziół i 0% zbóż. Ma w składzie między innymi świeżą wątróbkę z kurczaka jako wysokiej jakości źródło białka zwierzęcego oraz ziemniaki jako źródło węglowodanów. Karma jest w 100% naturalna i nie zawiera konserwantów, aromatów ani barwników.

Skład: mączka z mięsa kurczaka (22%), mączka z dzika (18%), ziemniaki (suszone, 14%), mąka ziemniaczana (11%), tłuszcz z kurczaka (10%), mączka z indyka (5%), mączka z kaczki (4%), mączka z jagnięciny (4%), białko kurze (hydrolizowane, 4%), jabłko (suszone, 4%), świeża wątróbka z kurczaka (3%),  szpinak (suszony, 0,5%), mannanooligosacharydy (0,012%), fruktooligosacharydy (0,012%), czarne porzeczki (suszone, 0,01%), borówki czarna (suszone, 0,01%), Yucca schidigera (suszona, 0,007525%), żurawina (suszona, 0,005%), rozmarun (suszony, 0,0034%), kocimiętka (suszona, 0,00204%), pietruszka (suszona, 0,00136%), nasiona babki płesznik (suszone, 0,00102%), pokrzywa (suszona, 0,00085%), rumianek (suszony, 0,00085%), glony (Ascophyllum nodosum, suszone, 0,00051%).

Składniki analityczne: białko 38%, zawartość tłuszczu 16%, popiół surowy 8%, włókno surowe 4%, wapń 0,7%, fosfor 0,6%.

Dodatki: dodatki dietetyczne/kg: witamina A 22000 IU, witamina D3 3900 IU, DL-metionina 13mg, L-lizyna 9mg, tauryna 2200mg, miedź (chelat miedzi i chelat aminokwasowy n-hydraty + siarczan miedzi (II), pentahydrat) 12mg, żelazo (siarczan żelaza (II), monohydrat) 48mg, jod (jodek potasu) 3,6 mg, mangan (tlenek manganawy) 56mg, selen (organiczny selen, z Sascharomyces cerevisiae CNCM I-3060, drożdże inaktywowane wzbogacone selenem) 0,24mg, cynk (chelat cynku i chelat aminokwasowy n-hydraty) 140mg


Żeby sprawdzić, którą karmę koty wybiorą, na wieczór napełniłam dwie miseczki. Po lewej jest wsypany Biomill, po prawej karma Real Nature Wildness.

Początki były zachęcające, koty od razu zaczęły degustować. No i nawet zrobiła się mała awantura o miskę. Jednak nie chciałam zapeszać i za szybko się cieszyć tym faktem, bo wiadomo jak to jest z kotami, efekt nowości trwa krótko.



Mniam, takie dobre... ;)


Rano okazało się, że nowa karma prawie w całości zniknęła z miski! Chyba faktycznie im smakuje ;) Mam nadzieje, że dwa pozostałe smaki też tak będą wcinali.

Dyziu - wieczny żarłok - wcinał, aż mu się uszy trzęsły. Witek karmy nie tknął, został wierny swojej dietetycznej ;)



Karma Mokra REAL NATURE WILDERNESS

Karma pełnowartościowa dla dorosłych kotów.

W przyrodzie musi być równowaga, więc tę karmę wcina Witek. Reszta kotów po krótkotrwałym zachwycie i rzuceniu się na jedzenie, odmówiła spożywania. Tosia nie przepada za karmami w formie pasztetu i tym razem też nie zrobiła wyjątku ;) Witek jest bardzo zadowolony, ponieważ więcej jest dla niego!
Puszka: 200g 
Omówiony smak to INDYK. Skład jest w języku niemieckim, więc tylko napiszę, że 70% stanowi indyk ( w tym serca, żołądki i wątroby), 28,8% rosół z indyka, 1% minerały, 0,1% siemię lniane, 0,1% kocimiętka.
Podział majątku był łatwy w tej kwestii, Dyziu i Tosia dostali suche chrupki, a Witek puszeczki z tym jedzonkiem. Myślę, że każdy był zadowolony ;)

Po dźwięku otwieranej puszki cała gadzina się zleciała i wywierała na człowieka presję

Wszyscy się rzucili do misek


Pierwszy zorientował się Dyziu, że jednak nie tego się spodziewał...


Tosia też doszła szybko do wniosku, że jednak nie jest na tyle głodna, żeby wcinać takie dobre jedzenie. Tylko Witek wciągnął wszystkie trzy miski. Przy tym kocie nic się nie może zmarnować ;) I nawet jakby człowiek chciał dobrze karmić futerka, to one wiedzą lepiej..... dzieci śmieciowego żarcia.... ehhhh

Dodam jeszcze, że Witek nie miał żadnych sensacji żołądkowych. A trochę się obawiałam, bo od ponad 1,5 roku nie jadł mokrej karmy.


PRZYSMAKI MultiFit -CrispMix

Kolorowa mieszanka przysmaków. Karma uzupełniająca.
Podawać maksymalnie 15 chrupek dziennie.


To koty uwielbiają w każdej postaci. Przynajmniej moje. Do tego nie trzeba ich namawiać ;) To taki niezdrowy koci fast-food ;)

Skład: zboża, mięso oraz produkty pochodzenia zwierzęcego, oleje i tłuszcze, roślinne ekstrakty białkowe, ryby i produkty pochodne z ryb (4% pstrąga w krokietach w kształcie kratki, 4% łososia w krokietach w kształcie ryby), produkty pochodzenia roślinnego, drożdże, mięczaki i skorupiaki (4% krewetek w krokietach w kształcie gwiazdki), minerały.

Składniki analityczne: białko 30%, zawartość tłuszczu 18%, popiół surowy 6%, włókno surowe 2,5%. Dodatki/kg: witaminy: witamina A 12000 IU, witamina D3 840 IU, przeciwutleniacze, barwniki.
Jak widzicie na pierwszym miejscu zboża(!), więc przysmaki powinny być udzielane futerkom  i podawane wyłącznie jako przekąska od czasu do czasu. Ja moim kotom czasami kupuję takie przysmaki typu Felix czy Whiskas na odkłaczanie. Pamiętajmy, aby z nimi nie przesadzać. Witek dostaje takie chrupki raz na dwa-trzy dni, w formie przekąski i nagrody. W końcu my raz na jakiś czas też raczymy się chipsami ;)

KARMA Moments

Karma uzupełniająca dla dorosłych kotów.
Smaki takie, że nawet ja tak się nie odżywiam :P I jak patrzę na skład, to od razu widać, że porządne jedzonko ;)



Małe puszeczki: 70g.

Kurczak z okoniem morskim i wodorostami.
Skład: kurczak 67%, rosół z kurczaka 21%, okoń morski 6%, wodorosty 5%, ryż 1%.
Składniki analityczne: białko 14%, zawartość tłuszczu 0,5%, popiół surowy 1%, włókno surowe 1%, wilgotność 83%.


Tuńczyk atlantycki
Skład: tuńczyk atlantycki 75%, rosół z tuńczyka 24%, ryż 1%
Składniki analityczne: białko 19%, zawartość tłuszczu 0,5%, popiół surowy 1,5%, włókno surowe 0,1%, wilgotność 77%.

Kurczak z dynią.
Skład: kurczak 70%, rosół z kurczaka 24%, dynia 5%, ryż1%.
Składniki analityczne: białko 16%, zawartość tłuszczu 0,5%, popiół surowy 1%, włókno surowe 0,3%, wilgotność 81%.

Jak to jedzenie pięknie pachnie! Witek nie mógł się doczekać.


Wsunął raz dwa. Oblizywał się dłużej niż jadł ;) Takie jedzonko to my bardzo lubimy. Tosia z Dyziem też wcinali ochoczo! Jak dla mnie ogromnym plusem takiego jedzenia jest to, że mała puszka jest w sam raz dla posiadacza jednego kota.



MOMENTS - Tuńczyk w galaretce z jajkiem

Karma uzupełniająca dla dorosłych kotów.

Skład: tuńczyk 60%, rosół z tuńczyka 33,73%, proszek jajeczny 4%, ryż mielony 1%, minerały.

Składniki analityczne: białko 14%, zawartość tłuszczu 0,8%, popiół surowy 1,5%, włókno surowe 1%, wilgotność 83,5%.

Opakowanie 55g.

Nie musiałam Witka prosić, żeby zjadł to jedzonko. Wsuwał z prędkością światła ;) i głośno mruczał przy jedzeniu. Porcja w sam raz na jeden posiłek, ewentualnie na dwa mniejsze.


Bardzo dziękujemy Maxi Zoo za możliwość spróbowania takich rarytasów ;) Z tego co wiem, wszystkie powyżej przedstawione karmy i przysmaki to marki własne Maxi Zoo. Mam nadzieję, że będziemy mieli możliwość kupienia tych produktów ;) Mamy nadzieję, że nasz obszerny opis pomoże w jakikolwiek sposób właścicielom kotów.

A teraz Witek leży tak


Bycie degustatorem to dosyć męczące zadanie.