Wracam z postem przedstawiającym 3 kosmetyki, które się u mnie nie sprawdziły. Poprzednio były to tylko polskie produkty. Dzisiaj czynnikiem je łączącym jest Natura. Wszystkie trzy są bardziej lub mniej naturalne, ale żadnego z nich niestety nie mogę polecić. Będą to wyroby firmy Alterra, Sylveco i Baikal Herbals.
Zaczniemy od czegoś do pielęgnacji twarzy. Ten krem kupiłam przez Internet z zamiarem wprowadzenie naturalnej pielęgnacji mojej cery i postanowieniem, że wreszcie zadbam o skórę twarzy. Krem regenerujący na noc anti-aging z Baikal Herbals już jakiś czas temu wylądował w denku, ale nie wspominam go dobrze. Miał działać przeciwstarzeniowo, redukować zmarszczk, wygładzać skórę i przywracać jej blask.
Żadna z tych obietnic producenta nie została spełniona. Moja prawie 30-letnia twarz nawet nie nabrała blasku po tym kremie, nie mówiąc o jakiejś porządnej regeneracji. Poza tym jak na krem na noc jest zbyt mało treściwy i odżywczy, nie nawilżał nawet w zadowającym stopniu,
Na plus mogę jedynie zaliczyć opakowanie z pompką, które było bardzo wygodne w użytkowaniu.
Pora na kosmetyk, który jako jedyny kupiłam stacjonarnie w Rossmannie. To dezodorant w sprayu "Jojoba & Szałwia" od Alterry. To mój pierwszy naturalny deo i właściwie nie wiedziałam czego mam się spodziewać i czym się będzie różnił od tych popularnych i ogólniedostępnych. Kupiłam raczej z ciekawości i chęci skorzystania z promocji (7,99 zł) niż z przekonania, że muszę mieć naturalną ochronę przed potem.
Trzeba przyznać, że obietnice producenta są ciekawe:- nie zawiera soli aluminium (chociaż ja nie zwracam na to uwagi przy wyborze dezodorantu)
- nie zawiera silikonów, parafiny itp.
- nie zawiera syntetycznych barwników, aromatów i substancji kosnerwujących
Zacznę od zapachu, który mi przypomina Amol. Czuć w nim zioła i alkohol. Mgiełka, którą rozpyla nie jest zbyt obfita, ale równomierna i nic nie cieknie. Gdy tylko ją zaaplikuję odczuwam dyskomfort i poczucie, że mam mokre pachy, więc z ubieraniem się muszę chwilę poczekać.
Działanie jest za słabe. Na pewno nie nadaje się na duże upały, nie zabezpieczy przed poceniem się, chociaż może zapach nie będzie taki intensywny. Nie radzę go używać po depilacji, bo przez alkohol w składzie skóra będzie piekła i szczypała.Nie lubię go ze względu na zapach i dyskomfort po jego użyciu. Próbuje go zużyć w dni kiedy nie mam do załatwienia nic ważnego, a jedynie wychodzę po zakupy.
Jedyny plus to opakowanie, którego potem można użyć do miksur DIY.
Na koniec coś od marki, na której się zawiodłam. Z trzech przetestowanych produktów Sylveco jedynie pomadka peelingująca mi się spodobała. Ten odbudowująy szampon pszeniczno-owsiany nie spełnił moich oczekiwań, a lubię naturalne szampony i odżywki.
Przede wszystkim używanie go nie sprawia przyjemności. Piana, która się wytwarza jest gęsta i mało obfita, przez co muszę dwa razy myć głowę, żeby ją jako tako oczyścić.
Skład jest krótki i treściwy, ale co mi po tym skoro nie spełnia głównego warunku, czyli przedłużenia świeżości włosów? Po tym szamponie muszę myć je co 2 dni, bo przyśpiesza przetłuszczanie skalpu, ale to pewnie z tej przyczyny, że włosy od razu po wyschnięciu są gładkie (po użyciu odżywki) przy skórze głowy.
Często mnie swędziała po nim skóra głowy, czego nie zauważyłam przy poprzednich szamponach. Nie da się go używać solo, bo nie rozczeszemy włosów.
Dodatkowo nie jest wydajny przez gęstość właśnie i konieczność używania go dwukrotnie za każdym razem.
Tak wygląda kolejna niechlubna trójca. Na tę chwilę nie mam w kolekcji trzech kosmetyków, których bym nie poleciła, a które by coś łączyło innego, więc przez najbliższe dwa miesiące kolejny post z tej serii się nie pojawi:)
Znacie te produkty? Lubicie naturalne kosmetyki?