Dawno nie czytałam tak poruszającego reportażu - chciałam napisać, lecz przecież w tym roku czytałam wiele świetnych książek reporterskich. Należą do nich także Uchodźcy z Korei Północnej. Książka trudna tematycznie, aczkolwiek przystępna językowo, naszpikowana licznymi informacjami lecz mimo to łatwa w lekturze. Na pewno przeczytałabym ją dużo szybciej, gdyby nie brak czasu (pisałam w listopadzie o tym).
Wiedziałam o Korei niezbyt wiele, słyszałam o obozach, o głodzie, o bezgranicznym uwielbieniu dla wodza, przeczytałam właśnie Phenian Delisle. Z relacji Koreańczyków wyziera przede wszystkim groza: potworny głód, jedzenie ryżu, później ziół, korzonków, a w końcu kory drzew; absolutne oddanie wodzowi, który steruje całym życiem obywateli - pracą, mieszkaniem, strojem, nawet życiem intymnym; wysyłanie do obozów za najmniejsze przewinienie, takie jak na przykład utrata odznaki z podobizną Kim Ir Sena lub Kim Dzong Ila.
Uchodźcy nie opowiadają z patosem, są wręcz beznamiętni - nie zdawali sobie sprawy z inności życia poza granicami kraju, co więcej trzy dziewczyny, które wyjeżdżały na praktykę do Chin nawet nie zdawały sobie sprawy, że poza Koreą Północną obowiązuje inny kalendarz.
Dopiero poza granicami wielu uciekinierów reflektuję jak zmanipulowane było ich życie, nadal jednak twierdzą, że Kim Ir Sen był ich ojcem, dbał o nich, dopiero Kim Dzong Il doprowadził kraj do ruiny.
Uchodźcy pochodzą z różnych warstw społecznych - od wojskowych wysokiej rangi, zwykłych ludzi, handlarzy, którzy regularnie przekraczali granicę z Chinami po prostytutkę. Autorzy dbają bardzo, by czytelnik otrzymał jak najpełniejszy obraz życia w Korei Północnej - wiele razy podkreślają, że starali się zdobyć zaufanie swoich rozmówców oraz skłonić ich do opowiedzenia o ich zwykłym życiu. Wielu uchodźców wiedziało bowiem już z wcześniejszych wywiadów jakie wiadomości interesują dziennikarzy i relacjonowali tylko najbrutalniejszy fakty. Morillot i Malovicowi udaje się wykrzesać emocje z Koreańczyków i zamienić beznamiętność ich relacji w pełne emocji opowiadania. Dodać jednak muszę, że autorzy starają się być niewidzialni - z książki dowiadujemy się, że podróżowali wiele miesięcy po Mandżurii, Korei Południowej, Japonii, poznali pas graniczny wzdłuż 38 równoleżnika i wreszcie odwiedzili Koreę Północną. W pozyskiwaniu rozmówców a przede wszystkim ich zaufania pomagała im znajomość języków chińskiego i koreańskiego, a w szczególności dialektu północnego. Z pewnością zrozumienie i nić porozumienia ułatwiała im dogłębna znajomość koreańskiej historii. Ten duet to reporterzy idealni!
Ze szczególnym zainteresowaniem czytałam o problemach adaptacyjnych Koreańczyków z Północy na południu, o stosunkach między oboma koreańskimi państwami. Wielokrotnie przewija się problematyka ewentualnego zjednoczenia, przedstawiane są paralele do zjednoczenia Niemiec, które jednak w porównaniu z Koreami było przysłowiową bułką z masłem. Nie miałam pojęcia o tym, jak trudna jest adaptacja uciekinierów - po przybyciu na południe przechodzą trzymiesięczne szkolenie, na którym uczą się na przykład obchodzenia z pieniędzmi, zakupów czy życia w społeczeństwie.
Gdy kupowałam tę książkę, sądziłam, że znajdę w niej zbiór opowieści uchodźców, ale mimo, że stoją oni w centrum uwagi, ich opowieści nie wysuwają się na pierwszy plan. Francuzi poniekąd chronologicznie umieszczają swoje spotkania z uciekinierami - dzięki nim można śledzić podróż autorów i podążać ich śladem. Jak pisałam, reporterzy są niemal przeźroczyści, z krótkich akapitów można się tylko domyślać jak trudna i niebezpieczna była ich podróż. Zaskoczyły mnie najbardziej informacje wyróżnione inną czcionką i ramkami - to zarys historii Korei, Mandżurii, a po części nawet Japonii, to informacje o architekturze koreańskiej, o języku, o polityce nuklearnej Korei Północnej, a nawet szkic stosunków koreańsko-japońskich czy koreańsko-chińskich. Bardzo żałuję, że książka nie wybiega poza rok 2004, bo odczuwam niemal dziesięcioletnią lukę w wiedzy na temat wydarzeń na Półwyspie Koreańskim. Teraz będę uważniej śledzić doniesienia stamtąd - mam dużo lepszą bazę, by je zrozumieć i odpowiednio ocenić.
Moja ocena: 5/6
Juliette Morillot, Dorian Malovic, Uchodźcy z Korei Północnej. Relacje świadków, tł. Katarzyna Bartkiewicz, 365 str., WAB 2008.