Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Korea Płd.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Korea Płd.. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 listopada 2024

"Ten, którego szukam" Bae Suah


 

Ta niewielka nowela zawiera w sobie wiele treści, ale przede wszystkim uwodzi atmosferą. Bae Suah wykreowała nostalgiczny, duszny klimat oraz bohaterkę, która zaskakuje swoimi zmianami nastroju. To dwudziestokilkuletnia kobieta, która dorywczymi pracami utrzymuje cała rodzinę. Młodszą siostrę, która wciąż chodzi do szkoły, matkę alkoholiczkę oraz brata, który zbiera pieniądze na wyjazd do pracy do Japonii. Owa bohaterka ima się różnych prac, bo jej wykształcenie nie jest dość dobre, by zrobić karierę. To również osoba, która nie jest asertywna, chce wszystkim dogodzić i zgadza się na rzeczy dla niej niekomfortowe. Tak się ma sytuacja z jej niby chłopakiem, który odbywa służbę wojskową. Bohaterce trudno mu odmówić, gdy spotyka się z nim podczas przepustki, ale także nie potrafi wymsknąć się z rąk natarczywej matki. 

Kobieta puszcza i chwyta szanse, nie mając narzędzi, by z nimi to przysłowiowe coś zrobić. Poddaje się zmianom nastroju, chwilowym impulsom, ale nie może przeskoczyć przypisanej jej społecznie roli. Jej pole manewru jest ograniczone płcią, wykształceniem, miejscem zamieszkania i statusem rodziny. Równocześnie autorka kusi się na rozważania na temat przemijania, ulotności i roli człowieka w świecie.

Bae Suah utkała w swojej narracji wiele zaskakujących motywów, poetyckich wręcz wstawek, niezrozumiałych na pierwszy rzut oka nawiązań, zwodząc czytelniczkę na manowce. Ta lektura wymaga skupienia, otwarcia na nietypowe i zapewne ponownego podejścia. Przyznam jednak, że mnie te zabiegi nie kupiły. Podobnie jak nie chwycił nastrój tej prozy. Doceniam piękny styl i udane tłumaczenie, ale treściowo nieco się z nią rozminęłam. 

Moja ocena: 3,5/6

Bae Suah, Ten, którego szukam, tł. Joanna Pienio-Danielak, 72 str., Tajfuny 2023.

niedziela, 30 czerwca 2024

"O mojej córce" Kim Hye-Jin


Narratorka tej powieści to samotna kobieta po sześćdziesiątce, która pracuje w domu opieki. Jej podopieczna Jen odniosła za życia wiele sukcesów, teraz jednak osamotniona wegetuje w ośrodku, pogrążając się w demencji. Główna bohaterka prowadzi uporządkowane, przewidywalne życie, osadzone na tradycji i koreańskich konwenansach. Pewnego dnia spotyka się ze swoją trzydziestoletnią córką, która ewidentnie ma jakieś kłopoty, nie tylko finansowe. Po długiej rozmowie i próbach zdobycia kredytu, kobiety dochodzą do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie, gdy córka zamieszka z matką. Ta sprowadza się do niej jednak z partnerką – to jest jednak dla starszej kobiety absolutnie nie do zaakceptowania. Homoseksualizm zupełnie nie mieści się w jej światopoglądzie, targają nią obawy, co powie otoczenie, męczą troski, że córka nie ułożyła sobie normalnego życia. 

Matka krok po kroku poznaje życie córki, dowiaduje się, że jest ona zaangażowana w protesty pod uniwersytetem, na którym wykładała. Homoseksualni pracownicy zostali wyrzuceni z pracy, co wzburzyło sporą grupę osób. Matka balansuje więc na linii – troska o córkę i troska o Jen. W domu opieki nie dzieje się dobrze, oszczędza się na środkach higieny, a osoby pogrążone w demencji przenoszone są w inne miejsca. Narratorka decyduje się na swój prywatny protest. Równocześnie autorka szczegółowo opisuje jej myśli i rozterki. Miłość do córki i przywiązanie do tradycji stanowią dwa bieguny, które nie mogłyby być bardziej oddalone od siebie. Paradoksalnie jednak to partnerka córki nawiązuje z nią nić porozumienia.

Ta niewielka powieść porusza dwa bardzo ważne tematy – opiekę nad osobami starszymi oraz akceptację homoseksualizmu. Tematy odległe, ale jednak w pewien sposób powiązane. To, co dzieje się w pracy pomaga narratorce rozpocząć powolny proces wewnętrznej rewolucji kulturowej. Ale nie będzie tu happy endu, lecz delikatne zbliżenie się, próba zrozumienia niezrozumiałego i mnóstwo rozważań na temat stosunków międzyludzkich. Ciekawa powieść, bardzo koreańska w sposobie myślenia i języku, melancholijna, pełna emocji i zaskakująco uniwersalna. 

Moja ocena: 5/6

Kim Hye-Jin, O mojej córce, tł. Łukasz Janik, 184 str., Kwiaty Orientu 2022.

sobota, 18 listopada 2023

"Polka w Korei" Agnieszka Klessa-Shin

 


Choć lubię książki o różnych krajach, to nie sięgam po nie w pierwszej kolejności. Często są bowiem powtarzalne, pobieżne i ogólnikowe. Gdyby nie akcja Czytaj.pl pewnie nigdy bym na Polkę w Korei nie zwróciła uwagi. To tymczasem bardzo przyjemny reportaż czy też zbiór spostrzeżeń autorki, która miała i ma okazję poznać to państwo od środka. Agnieszka Klessa-Shin studiowała koreanistykę w Polsce i w Korei, mieszka w Seulu i ma męża Koreańczyka oraz, co ważne, ciekawość świata i chęć poznawania państwa, w którym przyszło jej mieszkać.

W swojej książce opisuje więc wiele aspektów kultury koreańskiej, zadziwień, jakich doświadczyła i wciąż doświadcza oraz podaje mnóstwo ciekawostek. Nie jest tak, że o Korei nic nie wiedziałam, czytałam już przecież literaturę z tego kraju, wiele kwestii do mnie dotarło przez różne kanały, dzięki tej książce mogłam je jednak usystematyzować, niezależnie czy chodzi o kuchnię, kulturę pracy czy stosunki międzyludzkie. Nie jestem przekonana, czy dowiedziałam się aż tak wiele nowego, ale jednak mam poczucie, że Korea i jej mieszkańcy i mieszkanki są mi bliżsi.

Autorka stara się omówić jak najszerszą gamę tematów - nie pomijając tych kontrowersyjnych jak jedzenie psów czy mobbing w miejscu pracy. Stara się obalić wiele stereotypów, ale nie koloryzuje i przedstawia Koreę taką jaka jest, z jej wadami i zaletami. Oczywiście, jasnym jest, że Klessa-Shin pokochała swoją ojczyznę z wyboru, ale dużą zaletą tej książki jest to, że autorka nie koloryzuje i nie wybiela niektórych tematów. 

Na końcu książki jest rozdział poświęcony najważniejszym zabytkom w poszczególnych prowincjach - moim zdaniem zupełnie zbędny. Zbyt pobieżny, by mógł służyć jako przewodnik, zbyt obszerny, by mógł służyć jako cokolwiek osobom, które sięgnęły po tę książkę, by dowiedzieć się czegoś o kraju bez planu podróży do niego. 

Nie miałam tej książki w rękach, więc nie jestem w stanie wypowiedzieć się na temat szaty graficznej, zdjęć, samego wydania, a spodziewam się, że zapewne jest ładne. Podsumowując, można sięgnąć, ale jestem pewna, że wielbicielki i wielbiciele Korei wiele nowego się nie dowiedzą.

Moja ocena: 4/6

Agnieszka Klessa-Shin, Polka w Korei. Jak się żyje w kraju k-popu, kimchi i Samsunga, czyt. Małgorzata Gołota, 320 str., Wydawnictwo Znak 2023.

poniedziałek, 5 czerwca 2023

"Panna Kim wie" Cho Nam-Joo

 


Poprzednia książka Koreanki mnie może nie zachwyciła, ale doceniam bardzo jej treść i przesłanie. Przeszkadza mi fakt, że Cho Nam-Joo tłumaczona jest z angielskiego, ale jako osoba nie znająca koreańskiego niestety nie mam wyboru. Sięgając po Panna Kim wie, nie wiedziałam, że to zbiór opowiadań, więc trochę się zdziwiłam, gdy drugi rozdział zupełnie nie nawiązywał do pierwszego. Od pierwszych stron jednak byłam zadowolona, że ta książka jest w innej konwencji niż Kim Jiyoung. Urodzona w 1982, która czasami przypominała reportaż lub tekst teoretyczny. 

Bohaterami wszystkich opowiadań są kobiety, w różnym wieku, od około dziesięciu lat po osiemdziesiątkę niemal. Każda z nich pokazana jest w dość trudnym momencie życia, w którym nie zachowuje się tak, jak tego od niej oczekuje społeczeństwo. To może być babcia, która nie chce zajmować się wnukiem i marzy o zobaczeniu zorzy polarnej, nastolatka, która decyduje sie zerwać z chłopakiem bez wyraźnej przyczyny, młoda kobieta, która odchodzi od wieloletniego partnera - manipulatora. W innych tekstach autorka porusza problem feminizmu, walki o prawa kobiet, nadużyć na tym polu, radzenia sobie z ucieczką jednego z członków rodziny, a także śmierci. 

Podobało mi się, w jaki sposób Cho Nam-Joo pisze o swoich bohaterkach, przedstawiając je często od nieoczywistej strony, zaskakując ich podejściem do życia, przemyśleniami. Dla mnie jako czytelniczki europejskiej ciekawe jest koreańskie tło, które nakreśla często odmienne od mi znanych ramy działania i funkcjonowania w społeczeństwie. Z drugiej strony opisywane tu problemy są bardzo uniwersalne - opieka nad wnukami i dziećmi, balans między pracą zawodową a wychowywaniem dzieci, opieka nad starszymi - to wszystko kwestie, które w każdym społeczeństwie nadmiernie obciążają kobiety. 

To ciekawe opowiadania, napisane przystępnym językiem. Warto.

Moja ocena: 4,5/6

Cho Nam-Joo, Pana Kim wie, tł. Ewa Ratajczyk, czyt. Anna Ryźlak, 288 str., Wydawnictwo Mando 2023.

czwartek, 1 czerwca 2023

"Nikt nie odpisuje" Jang Eun-Jin

 


Młody mężczyzna podróżuje bez konkretnego celu wraz ze swoim niewidomym psem. Od trzech lat przemierza Koreę, poznając różnych ludzi. Każda osoba, która zdecyduje się podać mu swój adres, otrzymuje kolejny numer i na pewno kiedyś dostanie list. Do rytuałów bohatera należy bowiem pisanie listów przed snem: do kolejnych osób, które poznał, do rodziców czy rodzeństwa. Nie znamy przyczyny podróży ani jej celu, ale gdy główny bohater poznaje kobietę sprzedającą swoje własne książki, siłą rzeczy zaczyna odkrywać swoją przeszłość. Nowa towarzyszka podróży nie jest mu w graj, bo psuje stała rutynę, bo zadaje niewygodne pytania, bo zmusza do wspomnień. 

To nie jest powieść z szybką narracją pełną zwrotów akcji. Tu życie toczy się niespiesznie, a dość poetycki język przetykany jest bardzo przyziemnymi spostrzeżeniami, choćby o praniu majtek, co mi się bardzo podobało. Takie zwykłe czynności w czasie podróży nabierają przecież innej wagi. Autorka jednak szykuje największe zaskoczenie na koniec. Dopiero wtedy zrozumiemy, jaki był cel i sens podróży mężczyzny.

Nikt nie odpisuje to powieść o komunikacji, która niesie ze sobą dość trywialne wnioski, podane jednak w sposób tak uroczy, że skłaniają do przemyśleń. Koreance udało się pokazać, jak wszechstronna i trudna jest komunikacja. Główny bohater jąka się jako dziecko, co naznacza jego drogę życiową. Jego nowa przyjaciółka przelewa myśli na papier, tworząc powieści. On zaś pisze listy w nadziei na odpowiedź. Potrzeba bliskości i rozmowy jest tak przemożna, że skłania bohaterów do wyjścia z ich strefy komfortu.
Tych głównych, ale i tych, których historie poznamy dzięki listom mężczyzny.

To ciepła, nostalgiczna powieść, która potrafi zaskoczyć i pokazać, jak pięknie i czule można pisać o tematach trudnych i bolesnych.

Moja ocena: 5/6

Jang Eun-Jin, Nikt nie odpisuje, tł. Marta Niewiadomska, 240 str., Wydawnictwo Tajfuny 2022.

poniedziałek, 10 kwietnia 2023

"Wyspa kobiet morza" Lisa See


 

Wyspa kobiet morza to wspaniała powieść z ogromnym kontekstem historycznym, która budzi wiele emocji, porusza i wciąga bez reszty. Lisa See umieściła jej akcję na koreańskiej wyspie Jeju, która słynie z haenyeo - kobiet, których praca polega na nurkowaniu w poszukiwaniu morskich stworzeń. See rozpoczyna opowieść w latach 40. XX wieku, opisując przyjaźń dwóch dziewczynek. Young-sook i Mi-jię różni niemal wszystko, ale ich przypadkowe spotkanie zakończy się głęboką przyjaźnią. Dziewczynki razem zostaną nurkowymi dziećmi i wraz z matką tej pierwszej będą zgłębiać tajniki tego nietypowego zajęcia. Lisa See prowadzi narrację dwutorowo - opisuje przyjaźń i życie przyjaciółek w połowie XX wieku oraz aktualne losy osiemdziesięciopięcioletniej Young-sook. Stopniowo dowiadujemy się, co zaszło między kobietami i doprowadziło do zgorzknienia staruszki. Ta historia jest fascynująca, porywająca i poruszająca, ale prawdziwej głębi i wartości dodaje jej dopiero kontekst historyczny i kulturowy.

Lisa See stworzyła fascynujący obraz koreańskiej społeczności na wyspie Jeju - matriarchalna kultura, w której narodziny dziewczynki to święto, była wyjątkowa na tle całej Korei. Poznajemy codzienne życie, przekonania, sposób prowadzenia gospodarstwa domowego, potrawy oraz oczywiście pracę kobiet na morzu. Te opisy są fascynujące i bardzo autentyczne, pojawiają się mimochodem, ilustrując życie rodzin. See umieściła historię przyjaciółek w kontekście historycznym, wprowadzając sytuację wyspy podczas II wojny światowej i po niej. To tragicznie dzieje, związane z represjami, prześladowaniami, masowymi egzekucjami - trudno mi było o tym czytać, ale cieszę się, że mogłam bliżej poznać te wydarzenia. W tej kwestii ta książka przypominała mi nieco Pachinko. I tutaj historia dotknie bohaterki i zmieni ich życie. Będą musiały żyć z traumą i nigdy nie wymażą z pamięci tragicznych wydarzeń.

Mimo że nie brak tu bardzo smutnych sytuacji oraz zwrotów historii, które głęboko dotykają bohaterki, to nie miałam poczucia, że losy kobiet są konstruktem wyobraźni autorki, stworzonym po to, by trzymać w napięciu czytelniczkę. Życie Young-sook i Mi-jii wydało mi się być autentyczne, prawdziwe, z jednej strony zwykłe, a z drugiej gorzkie i naznaczone chichotem historii. 

Wyspa kobiet morza to również opowieść o kobietach, o ich głębokiej więzi, o ich spojrzeniu na świat i o tym, jak własne pragnienia i marzenia umiejscawiają w ramach kultury, w której przyszło im życia. To także powieść o siostrzeństwie - wsparciu, rozmowach, bliskości, jaką dawało im wspólne przebywanie w pracy. To także powieść o przemijaniu - życia, kultury, zwyczajów. Powieść o zmianie, którą trzeba przyjąć z pokorą i zrozumieniem. Bardzo piękna powieść.

Moja ocena: 6/6

Lisa See, Wyspa kobiet morza, tł. Joanna Hryniewska, czyt. Aneta Todoruczk, 420 str., Świat Książki 2020.

wtorek, 29 listopada 2022

"Zima w Sokcho" Elisa Shua Dusapin

 


Sokcho zimą nie zachęca, by spędzić tam czas. Latem to położony nad morzem kurort, z którego można wybierać się na wycieczki do pobliskiego parku narodowego, ale i na pas graniczny między Koreą Północną i Południową. Zimą Sokcho jest odstręczające - zimne, szare, brudne, nudne. To tu w pensjonacie pana Parka pracuje główna bohaterka, która właśnie skończyła studia w Seulu. Do rodzinnego Sokcho wróciła, by wspierać matkę, która pracuje na targu rybnym i mieszka w niewielkiej klitce w okolicy. Dziewczyna natomiast ma pokoik w pensjonacie, w którym odwiedza ją jej chłopak - ten jednak szybko wybiera Seul, gdzie obiecuje sobie karierę w branży modelingu. 
Główna bohaterka gotuje, sprząta, przyjmuje gości. Tak jest również z Francuzem, który zatrzymuje się w pensjonacie. To autor komiksów, który w Sokcho ma nadzieję znaleźć inspirację do kolejnego albumu. Mimo że dziewczyna studiowała literaturę francuską, rozmawia z nim po angielsku. Być może także na przekór swojemu pochodzeniu - jej ojciec był Francuzem, ale wychowała ją tylko matka. To pochodzenie jest jej piętnem, w Sokcho zawsze jest tą obcą, tą inną. 
Jeśli sądzicie, że ta znajomość rozwinie się w urlopowy romans, to się mylicie. Ta książka to o wiele więcej. To samotność rysownika i dziewczyny, to zmaganie się z życiem. Francuz walczy o to, by stworzyć coś na miarę poprzednich tomów, o wenę, o inspirację, a dziewczyna staje się jego muzą. Dzięki wspólnym wycieczkom, podczas których w zasadzie niewiele rozmawiają, autor obiecuje sobie stworzyć tło do swojej opowieści. 
Dziewczyna natomiast wydaje się być schwytana w pomiędzy. Jej związek nie wydaje się bazować na miłości, natomiast jej matka odlicza już tylko dni do ślubu. Jej praca to rozwiązanie tymczasowe. Jej życie wydaje się nie mieć celu, a każdy problem kanalizowany jest na poziomie jedzenia. Od kompulsywnego objadania się po problemy z żołądkiem - to wszystko wciąż jest obecne. Także między nią, a Francuzem, który ciągle odmawia skosztowania wszystkiego, co dziewczyna przygotuje dla gości pensjonatu.
Ta niewielka książka zahacza o jeszcze inne tematy - społeczne i polityczne. Bliskość granicy z Koreą Północną jest ciągle wyczuwalna i ma wpływ na poczucie stabilności mieszkańców.

Zima w Sokcho to krótka powieść, która jednak zachwyca swoją atmosferą. Elisa Shua Dusapin stworzyła z niej niemal poemat. Każde zdanie zachwyca lirycznością, słownictwem, a wszystkie razem tworzą atmosferę niepokoju, smutku, tymczasowości. To bardzo piękna proza, która kryje w sobie wiele warstw znaczeniowych i zachęca do refleksji.

Moja ocena: 5/6

Elisa Shua Dusapin, Zima w Sokcho, tł. Maria Schneider, 160 str., Kwiaty Orientu 2021.

środa, 23 listopada 2022

"Kim Jiyoung. Urodzona w 1982" Cho Nam-Joo

 


Kim Jiyoung. Urodzona w 1982 to opowieść o życiu tytułowej Jiyoung - zwykłej, przeciętnej Koreanki, która ma na celu ukazanie sytuacji kobiet w Korei Południowej. Sytuacji bez dwóch zdań tragicznej. Jiyoung jeszcze zanim się urodzi będzie niechciana. Nikt nie chce córki. Córka jest gorsza, niepotrzebna i nie podniesie statusu matki. Córka od momentu narodzin ma zaplanowane życie - będzie sprzątać, prać, pomagać braciom, w szkole nigdy nie dorówna chłopcom, choć będzie mieć lepsze oceny, na studiach podobnie, choć jej koledzy będą się mniej uczyć. Z trudnością znajdzie pracę, ale tylko jeśli będzie mieć szczęście, bo każdy, ale to każdy pracodawca będzie wolał zatrudnić mężczyznę. Jeśli zdecyduje się na małżeństwo i dziecko, to znajdzie się w pułapce. Albo urodzi i odda dziecko komuś na wychowanie albo zrezygnuje z pracy dla dobra rodziny. Ta decyzja jednak także nie będzie dobra, bo zabraknie jej pensji, nawet jeśli była sporo niższa od mężowskiej. Jeśli zostanie w pracy, na pewno zostanie skonfrontowana z molestowaniem seksualnym, napaściami i wykorzystaniem. Nigdy nie awansuje, nigdy nie dostanie godnej wypłaty. 

Takie było życie Jiyoung, która miała to szczęście, że w rodzinie urodził się chłopiec, więc jej matka nie została potępiona przez teściową. Miała też to szczęście, że mogła się uczyć. To wszystko dzięki zaradnej matce, która potrafiła dokładać się do budżetu rodzinnego, będąc dużo bardziej obrotną niż jej mąż. Jiyoung udało się znaleźć pracę, choć zajęło jej to wiele miesięcy, w których odbyła setki bezowocnych i poniżających rozmów kwalifikacyjnych, udało się jej także wyjść za mąż za miłego człowieka. Urodziła też dziecko, niestety córkę. I zachorowała na depresję poporodową. 

To powieść ważna, która bezpośrednio i bez ozdobników ukazuje sytuację kobiet, która w Korei w pewnych aspektach może być gorsza niż w wielu krajach, ale równocześnie jest bardzo podobna do losów kobiet w ogóle. Nawet jeśli Jiyoung doświadcza ekstremalnej wręcz dyskryminacji, to gorsza zapłata za tę samą pracę, dylematy związane z macierzyństwem, faworyzowanie chłopców są uniwersalne i powszechne. Cho Nam-Joo nie opisuje w swojej książki wydarzeń odległych - główna bohaterka urodziła się przecież w 1982 roku, a jej praca i poród przypadają na drugie dziesięciolecie XXI wieku. 

Mam jednak tej książce sporo do zarzucenia w kwestii warstwy językowej. Trudno mi nawet tę książkę nazwać powieścią - w moich oczach to raczej relacja. Autorka opisuje poszczególne etapy życia Jiyoung, okraszając je informacjami jak z Wikipedii czy rocznika statystycznego. Nie ma tu żadnego portretu psychologicznego czy choćby odczuć bohaterów - to tylko opis kolejnych wydarzeń i działań czy decyzji dziewczyny. Jeśli traktować tę książkę jako relację, a główną bohaterkę jak przysłowiową Kowalską, to jestem w stanie zrozumieć tę koncepcję, ale nie czyni to tej publikacji bardziej, powiedzmy, wciągającej. Taka forma pośrednia między powieścią, a reportażem była dla mnie męcząca i nie odebrałam jej jako nowatorskiej, ciekawej, a raczej jako brak pomysłu autorki na swoją powieść.


Moja ocena: 4/6

Cho Nam-Joo, Kim Jiyoung. Urodzona w 1982, tł. Joanna Sobesto, czyt. Katarzyna Ornatkiewicz, 173 str., Wydawnictwo Mando 2021.

środa, 14 lipca 2021

"Nadchodzi chłopiec" Han Kang

 


Nigdy wcześniej nie słyszałam o masakrze w Gwangju. Zamieszki przeciwko dyktaturze wojskowej trwały przez dziewięć majowych dni w 1980 roku i zostały brutalnie stłumione przez wojsko. Obecnie Korea oficjalnie przeprosiła za te wydarzenia, specjalna komisja przeprowadziła śledztwo i oszacowała liczbę ofiar, ale traumatyczne przeżycia pozostaną w ludziach na zawsze. Określani jako komunistyczni rewolucjoniści powstańcy byli zwykłymi ludźmi, często przypadkowo wplątanymi w protesty. 

Han Kang swoją narrację zasadza na historii Tong-ho - ten chłopiec, uczeń szuka swojego zaginionego w zamieszkach przyjaciela. Tym sposobem trafia do hali, gdzie składowane są ciała. Przyjaciela tam nie znajduje, ale pozostaje w kostnicy jako pomocnik. Młodzi ludzie pomagają składować ciała, okazywać je poszukującym krewnych rodzinom i prowadzą rejestr. Chłopiec zdaje sobie sprawę, że z tej sytuacji praktycznie nie ma wyjścia i czeka go taki sam los jak przyjaciela. Ta pierwsza część powieści jest swoistym wstępem do opowieści o traumie, która nie opuści ludzi do końca życia. W kolejnych rozdziałach poznajemy bowiem pracowniczkę wydawnictwa, matkę szukającą syna, ta nawet myśli trupa rzuconego na stos innych ciał. Han Kang świetnie opisuje niepewność tych osób, brak wyjścia z sytuacji, w jakiej się znaleźli i brutalność, potworność tortur. Te koreańskie historie mają tak wiele wspólnego z tymi, które niedawno przeczytałam w reportażu Hatzfelda o Ruandzie. Uniwersalizm zbrodni, uniwersalizm ludobójstwa, uniwersalizm tortur - przerażające i wciąż się powtarzające. 

Han Kang w bardzo poetycki, subtelny sposób opisuje cierpienia więźniów, tortury fizyczne, ale i psychiczne, polegające na "łamaniu" jestestwa więźniów. Co istotne i oczywiste, nie sposób zamazać i zadośćuczynić takiego postępowania. Żadne przeprosiny i rekompensaty nie wyleczą chorej duszy. To ważna książka, kolejna z setek opowieści o masakrach na całym świecie. Kolejna ukazująca najgorsze strony ludzkiej natury. Nie sposób nie postawić sobie pytania, ile jeszcze trzeba napisać, by człowiek zrozumiał...

Moja ocena: 5/6

Han Kang, Nadchodzi chłopiec, tł. Justyna Najbar-Miller, 286 str., Wydawnictwo W.A.B. 2020.

sobota, 15 grudnia 2012

"Uchodźcy z Korei Północnej. Relacje świadków" Juliette Morillot, Dorian Malovic



Dawno nie czytałam tak poruszającego reportażu - chciałam napisać, lecz przecież w tym roku czytałam wiele świetnych książek reporterskich. Należą do nich także Uchodźcy z Korei Północnej. Książka trudna tematycznie, aczkolwiek przystępna językowo, naszpikowana licznymi informacjami lecz mimo to łatwa w lekturze. Na pewno przeczytałabym ją dużo szybciej, gdyby nie brak czasu (pisałam w listopadzie o tym). 

Wiedziałam o Korei niezbyt wiele, słyszałam o obozach, o głodzie, o bezgranicznym uwielbieniu dla wodza, przeczytałam właśnie Phenian Delisle. Z relacji Koreańczyków wyziera przede wszystkim groza: potworny głód, jedzenie ryżu, później ziół, korzonków, a w końcu kory drzew; absolutne oddanie wodzowi, który steruje całym życiem obywateli - pracą, mieszkaniem, strojem, nawet życiem intymnym; wysyłanie do obozów za najmniejsze przewinienie, takie jak na przykład utrata odznaki z podobizną Kim Ir Sena lub Kim Dzong Ila. 
Uchodźcy nie opowiadają z patosem, są wręcz beznamiętni - nie zdawali sobie sprawy z inności życia poza granicami kraju, co więcej trzy dziewczyny, które wyjeżdżały na praktykę do Chin nawet nie zdawały sobie sprawy, że poza Koreą Północną obowiązuje inny kalendarz.
Dopiero poza granicami wielu uciekinierów reflektuję jak zmanipulowane było ich życie, nadal jednak twierdzą, że Kim Ir Sen był ich ojcem, dbał o nich, dopiero Kim Dzong Il doprowadził kraj do ruiny. 

Uchodźcy pochodzą z różnych warstw społecznych - od wojskowych wysokiej rangi, zwykłych ludzi, handlarzy, którzy regularnie przekraczali granicę z Chinami po prostytutkę. Autorzy dbają bardzo, by czytelnik otrzymał jak najpełniejszy obraz życia w Korei Północnej - wiele razy podkreślają, że starali się zdobyć zaufanie swoich rozmówców oraz skłonić ich do opowiedzenia o ich zwykłym życiu. Wielu uchodźców wiedziało bowiem już z wcześniejszych wywiadów jakie wiadomości interesują dziennikarzy i relacjonowali tylko najbrutalniejszy fakty. Morillot i Malovicowi udaje się wykrzesać emocje z Koreańczyków i zamienić beznamiętność ich relacji w pełne emocji opowiadania. Dodać jednak muszę, że autorzy starają się być niewidzialni - z książki dowiadujemy się, że podróżowali wiele miesięcy po Mandżurii, Korei Południowej, Japonii, poznali pas graniczny wzdłuż 38 równoleżnika i wreszcie odwiedzili Koreę Północną. W pozyskiwaniu rozmówców a przede wszystkim ich zaufania pomagała im znajomość języków chińskiego i koreańskiego, a w szczególności dialektu północnego. Z pewnością zrozumienie i nić porozumienia ułatwiała im dogłębna znajomość koreańskiej historii. Ten duet to reporterzy idealni!

Ze szczególnym zainteresowaniem czytałam o problemach adaptacyjnych Koreańczyków z Północy na południu, o stosunkach między oboma koreańskimi państwami. Wielokrotnie przewija się problematyka  ewentualnego zjednoczenia, przedstawiane są paralele do zjednoczenia Niemiec, które jednak w porównaniu z Koreami było przysłowiową bułką z masłem. Nie miałam pojęcia o tym, jak trudna jest adaptacja uciekinierów - po przybyciu na południe przechodzą trzymiesięczne szkolenie, na którym uczą się na przykład obchodzenia z pieniędzmi, zakupów czy życia w społeczeństwie.

Gdy kupowałam tę książkę, sądziłam, że znajdę w niej zbiór opowieści uchodźców, ale mimo, że stoją oni w centrum uwagi, ich opowieści nie wysuwają się na pierwszy plan. Francuzi poniekąd chronologicznie umieszczają swoje spotkania z uciekinierami - dzięki nim można śledzić podróż autorów i podążać ich śladem. Jak pisałam, reporterzy są niemal przeźroczyści, z krótkich akapitów można się tylko domyślać jak trudna i niebezpieczna była ich podróż. Zaskoczyły mnie najbardziej informacje wyróżnione inną czcionką i ramkami - to zarys historii Korei, Mandżurii, a po części nawet Japonii, to informacje o architekturze koreańskiej, o języku, o polityce nuklearnej Korei Północnej, a nawet szkic stosunków koreańsko-japońskich czy koreańsko-chińskich. Bardzo żałuję, że książka nie wybiega poza rok 2004, bo odczuwam niemal dziesięcioletnią lukę w wiedzy na temat wydarzeń na Półwyspie Koreańskim. Teraz będę uważniej śledzić doniesienia stamtąd - mam dużo lepszą bazę, by je zrozumieć i odpowiednio ocenić.

Moja ocena: 5/6

Juliette Morillot, Dorian Malovic, Uchodźcy z Korei Północnej. Relacje świadków, tł. Katarzyna Bartkiewicz, 365 str., WAB 2008.

środa, 2 września 2009

"Mogę odejść, gdy zechcę" Young-ha Kim


Przedziwna książka. Niby cieniutka i niepozorna ale niesie ze sobą dużo treści, niedomówień, impulsów. Główny bohater ma bardzo nietypowe zajęcie - pomaga osobom, mającym problem, zorganizować własne samobójstwo. Perwersyjne, prawa? Zastanawiam się skąd pomysł aktora, na taką powieść.
Autor skutecznie miesza wątki i bohaterów oraz czas akcji, czym potrafi nieźle zakręcić czytelnika. Każda z kreowanych przez niego postaci jest dziwna, nietypowa, tajemnicza - bohaterowie niewiele o sobie wiedzą. I każda jest samotna: Judith z lizakiem w buzi, kochanka dwóch braci K. i C., Mimi - słynna performerka oraz dziewczyna z Hong Kongu, która wymiotuje po wypiciu wody. Każda z tych osób spotyka narratora, który delikatnie aprowadza dziewczyny na jedno słuszne rozwiązanie, dające kres mękom życia i samotności.
Smutna i treściwa to książka ale warto po nią sięgnąć i warto zagłębić się w pokręcone myśli bohaterów, w ich refleksje o życiu.

Young-ha Kim, Mogę odejść, gdy zechcę, tł. Anna Kaniuka, 135 str., Vesper.