Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mauritius. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mauritius. Pokaż wszystkie posty

środa, 11 października 2023

"Ewa ze swych zgliszcz" Ananda Devi


 

Ewa ze swych zgliszcz to dramat - w przenośni i po części konstrukcyjnie. Poszczególne postaci niczym w teatrze pojawiają się na scenie, by pokazać swoją rzeczywistość. Tytułowa Ewa, niczym pramatka, korzysta ze swojej seksualności, by dominować nad resztkami swojego życia, by, paradoksalnie, zachować choć odrobinę godności, by wyrwać się z piekła. Jej przyjaciółka Savita stanowi jej przeciwieństwo - wygładzoną, delikatniejszą wersję. Nieszczęśliwie zakochany w Ewie Sadiq, szuka ucieczki w poezji, by uciec od zawartego w swym imieniu smutku. Clélio natomiast kanalizuje swoją beznadzieję w przemocy, agresji i śpiewie. 

Wszyscy mieszkają na przedmieściach maurytyjskiej stolicy Port Louis - tam, gdzie nie ma perspektyw, czułości, zadbania, stabilności. To zagubione nastolatki, pozostawione same sobie, pełne rozterek, walczące z niezrozumieniem i demonami własnego dorastania. Ich problemy nikogo nie obchodzą, dorośli sami balansują między alkoholem i pracą ponad siły, bez perspektyw i nadziei. Kto wskaże takim dzieciom drogę? Komu warto zaufać, a kto je wykorzysta? 

Ta powieść jest o tym, jak miejsce urodzenia determinuje nasz los. Niby banalne, niby oczywiste, ale myślę, że wciąż zbyt rzadko zdajemy sobie sprawę, jak ogromny wpływ ma to na nasz los i szanse życiowe. Devi pozostawia w swojej powieści cień nadziei, ale mnie tego optymizmu brakuje. 
Siłą prozy Devi jest jej język - czasem wręcz poetycki, a ta poetyckość wyostrza brutalizm i brzydotę. Tu każde zdanie trafia w trzewia i porusza. 

Ogromne brawa dla tłumacza i jego posłowie, które nakreśla szeroki kontekst i pozwala lepiej zrozumieć powieść. Bardzo wartościowa rzecz, doceniam!

Moja ocena: 5/6

Amanda Devi, Ewa ze swych zgliszcz, tł. Krzysztof Jarosz, 192 str., Wydawnictwo w Podwórku 2019.

niedziela, 11 listopada 2018

"Zielone sari" Ananda Devi


Przemoc psychiczna, trudne związki międzyludzkie, osaczenie w utartych rolach, manipulacja - sporo, jak na moje pierwsze spotkanie z literaturą Mauritiusu. Ananda Devi stworzyła poruszającą kreację starszego mężczyzny, który odraża i poraża swoją butą, zachowaniem i sposobem myślenia.

Doktor był zawsze zwycięzcą - w domu i w zawodzie. Nieważne, że odnosił w leczeniu średnie sukcesy, że jego rola wcale nie była tak istotna, jak sobie wyobrażał. Ważna była poza, status, strój i mores w domu. Nikt nie wie, jak zmarła młodziutka i piękna żona doktora. Kobieta, której imienia nie poznajemy, stopniowo umiera psychicznie w domu doktora. Jego cynizm, manipulacja, dręczenie psychiczne niszczą jej młodość, chęć życia i radość. Jej śmierć jest rodzinną tajemnicą, którą pragnie rozwikłać wnuczka doktora. Dopiero ona ma siłę postawić się tyranowi, dosadnie odpowiedzieć, nie poddać się manipulacji. Jej matka nadal pełna jest lęku, wychowywana od maleńkości przez takiego ojca, z troską pielęgnuje teraz schorowanego człowieka. 

Doktor to kreator, zarządca ludzkiego życia. To on ma siłę i wiedzę, by uratować chorych i zdolność zapominania o tych, których życie nie ocalił. Tak, jak decyduje o ich losie, tak chce decydować o losie żony. Pyszni się tą zależnością od jego wiedzy. Poślubia piętnastolatkę, zapewne by łatwiej móc wpływać na jej charakter, na jej życie, na jej myśli. Niestety pomylił się, nie spodziewał się, że młodziutka piękność będzie aż tak niepokorna. Swoją niepohamowaną nienawiść do kobiet przenosi na córkę, a następnie na wnuczkę. Ta ostatnia potrafi mu jednak się przeciwstawić, przynajmniej na płaszczyźnie seksualnej, manifestując swój homoseksualizm.

Wybierając dla powieści formę monologu, Devi świetnie ukazuje, pokręcony sposób rozumowania doktora. Jego tyrady są odrażające, jego pokrętna logika przeraża, a sposób w jaki szuka winy w najbliższych mu osobach jest obrzydliwy. Ten całkowicie pozbawiony empatii i respektu człowiek przekonany jest o swojej nieposzlakowanej opinii, niewinności i widzi w sobie ofiarę kobiet-czarownic. Co ciekawe ten mocno mizoginiczny, ukazujący najgorsze zakamarki ludzkiej duszy, mający znamiona psychopatii monolog stworzyła kobieta. Devi zaskakuje ekspresją języka, wyszukanymi epitetami, jakimi obdarza kobiety doktor, wczuciem się w rolę i sposób myślenia bohatera.

Mimo że autorka mocno osadza powieść w realiach Mauritiusu, to jest ona niezwykle uniwersalna. Postać doktora to kreacja charakteru despoty uniwersalnego - na takich typów można trafić wszędzie. Nie chcę jednak zapomnieć tutaj o Mauritiusie - autorka wspomina o wojnie domowej, delikatnie szkicuje tło społeczne, ale mam wrażenie czyni to na tyle delikatnie, by nie odebrać swojej powieści uniwersalizmu.

Mocna, świetnie przełożona proza, opatrzona ciekawym posłowiem, napisanym przez tłumacza. Krzysztof Jarosz nie tylko skupia się na samej powieści i jej autorce, ale tworzy krótki szkic o literaturze Mauritiusu.

Moja ocena: 5/6

Ananda Devi, Zielone sari, tł. Krzysztof Jarosz, 240 str., Wydawnictwo w Podwórku 2018.