Po ostatnim niepowodzeniu z książką Szwaji, długo nie sięgałam po jej inne książki. Jakiś czas temu przeczytałam tę recenzję Domu na klifie i postanowiłam spróbować. Książki słuchało się bardzo dobrze.
Zofia Czerwonka jest opiekunką w państwowym domu dziecka. Nie podoba jej się sposób, w jaki są w nim traktowane dzieci, ale nie ma możliwości tego zmienić. Marzy jej się założenie rodzinnego domu dziecka i przeniesieni tam dzieci z jej grupy, ale nie spełnia podstawowego wymogu - nie jest mężatką, zaś tylko małżeństwa mogą taki dom założyć.
Adam Grzybowski jest dziennikarzem szczecińskiej telewizji, który w wieku prawie czterdziestu lat nie znalazł jeszcze swojego miejsca w życiu. Wielokrotnie zmieniał już zawody i wcale nie myśli o znalezieniu drugiej połowy.
Los styka ich w dniu, w którym Adam dowiaduje się o śmierci swojej ciotecznej babki - Bianki, która była słynną postacią w żeglarskim świecie. Dzięki hołdowi oddanemu Biance, przez występujący w klubie zespół muzyczny, Zosia zwraca uwagę na Adama. Pierwszy raz od dłuższego czasu czuje się zainteresowana mężczyzną, uważa jednak, że nie ma u niego żadnych szans. Wewnętrzny osąd Adama jej osoby wydaje się to potwierdzać.
Dom na klifie można pewnie zakwalifikować do kategorii babskich czytadeł, ale nie jest to typowa powieść tego rodzaju. Książka ta ma w sobie to "coś", które sprawia, że mimo dość przewidywalnej fabuły czyta się ją z przyjemnością.
Tematyka powieści jest dość nietypowa. Dom na klifie pokazuje małych mieszkańców państwowego domu dziecka, których rodzice nie chcą się nimi zajmować. Ukazuje opiekunów bez powołania, którzy napawają się poczuciem władzy nad podopiecznymi. Przedstawia władze, które robią wszystko, aby uniemożliwić powstanie rodzinnym domom dziecka. Nie wiem, czy opisywana sytuacja jest prawdziwa, ale jeżeli jest tak choć częściowo, to jest to po prostu przerażające.
Czytając tę książkę mamy szansę z jednej strony się wzruszyć a z drugiej uśmiechnąć. Właśnie tego typu książki aktualnie potrzebowałam. Wszystkim (kobietom?) serdecznie ją polecam :)
*Książki słuchałam.
Zofia Czerwonka jest opiekunką w państwowym domu dziecka. Nie podoba jej się sposób, w jaki są w nim traktowane dzieci, ale nie ma możliwości tego zmienić. Marzy jej się założenie rodzinnego domu dziecka i przeniesieni tam dzieci z jej grupy, ale nie spełnia podstawowego wymogu - nie jest mężatką, zaś tylko małżeństwa mogą taki dom założyć.
Adam Grzybowski jest dziennikarzem szczecińskiej telewizji, który w wieku prawie czterdziestu lat nie znalazł jeszcze swojego miejsca w życiu. Wielokrotnie zmieniał już zawody i wcale nie myśli o znalezieniu drugiej połowy.
Los styka ich w dniu, w którym Adam dowiaduje się o śmierci swojej ciotecznej babki - Bianki, która była słynną postacią w żeglarskim świecie. Dzięki hołdowi oddanemu Biance, przez występujący w klubie zespół muzyczny, Zosia zwraca uwagę na Adama. Pierwszy raz od dłuższego czasu czuje się zainteresowana mężczyzną, uważa jednak, że nie ma u niego żadnych szans. Wewnętrzny osąd Adama jej osoby wydaje się to potwierdzać.
Dom na klifie można pewnie zakwalifikować do kategorii babskich czytadeł, ale nie jest to typowa powieść tego rodzaju. Książka ta ma w sobie to "coś", które sprawia, że mimo dość przewidywalnej fabuły czyta się ją z przyjemnością.
Tematyka powieści jest dość nietypowa. Dom na klifie pokazuje małych mieszkańców państwowego domu dziecka, których rodzice nie chcą się nimi zajmować. Ukazuje opiekunów bez powołania, którzy napawają się poczuciem władzy nad podopiecznymi. Przedstawia władze, które robią wszystko, aby uniemożliwić powstanie rodzinnym domom dziecka. Nie wiem, czy opisywana sytuacja jest prawdziwa, ale jeżeli jest tak choć częściowo, to jest to po prostu przerażające.
Czytając tę książkę mamy szansę z jednej strony się wzruszyć a z drugiej uśmiechnąć. Właśnie tego typu książki aktualnie potrzebowałam. Wszystkim (kobietom?) serdecznie ją polecam :)
*Książki słuchałam.